Tylko tym, że jest sakramentem. I wtedy byłby traktowany jak rejestracja w USC. Ustanawiająca powinności prawne, ale w sumie nie obligująca do niczego. Bo w każdej chwili można byłoby powiedzieć: pas, adieau i odejść.
Właściwie, to niemal nikt nie zauważałby w tym roli Boga. Ani zobowiązania czynionego wobec Boga.
To prosta droga do zupełnego odejścia od instytucji małżeństwa. Już teraz można zaobserwować jak wiele par żyje bez ślubu, bez rejestracji w USC. Bo w sensie prawnym konkubinat daje niemal takie same prawa. Po co więc się rejestrować? Tym bardziej, że po rejestracji traci się wiele praw, przywilejów dawanych osobom (w zasadzie kobietom) wychowującym samotnie dziecko. Żyją razem, mieszkają razem i korzystają z dodatkowych przywilejów.