CiekawaXO pisze: ↑2023-08-27, 13:08 Tymczasem widzę: albo nie będę się zadawać z bratem i moja noga nie postanie w tym siedlisku grzechu, albo go będę namawiał wszelkimi sposobami, żyć nie dam, a do ślubu doprowadzę. Już nawet nie będę tych dwóch postaw komentować.
Niedobrze. Widzenie świata na czarni biało nie zawsze jest dobre. Choćby dlatego, że nie ma ludzi całkowicie grzecznych i całkowicie bezgrzesznych.
A po drugie, błąd podobny jak dyskusjach elgiebetowskich, pomieszanie stosunku do człowieka ze stosunkiem do jego postepowania.
Zawsze człowieka należy kochać. Zawsze mieć nadzieję, że się zmieni na lepsze. Zawsze modlić się w takich intencjach.
Miłości do brata musi towarzyszyć nienawiść do grzechu. Grzech nie może przysłaniać człowieka.
Słuszna jest deklaracja, że
moja noga nie postanie w tym siedlisku grzechu, karygodne jest postanowienie, że
nie będę się zadawać z bratem. Tak samo grzeszne jest nastawienie, że
będę namawiał wszelkimi sposobami, żyć nie dam, a do ślubu doprowadzę.
Właściwą drogą jest wyraźny sprzeciw wobec grzechu. Odmówienie odwiedzania jest demonstracją postawy wobec zuchwałego grzechu. A wyrazem miłości utrzymywanie kontaktu, spotykanie się w miejscach neutralnych, w domu rodzinnym. W miejscach nie będących symbolami sprzeniewierzania się zasadom wiary.
Nie należy wylewać dziecka z kąpielą. Nie wojna, a miłość. Nie przymus, ale przykład.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.