Owszem, jest.
Szacun dla @greg77
Bardzo dobre spostrzeżenie – to nie ironia.Synod pisze:(…) perspektywa synodalna, czerpiąc z bogatego dziedzictwa duchowego Tradycji, przyczynia się do odnowienia jej form: modlitwy otwartej na uczestnictwo, rozeznawania przeżywanego wspólnie, energii misyjnej zrodzonej z dzielenia się i promieniującej jako służba.
Jestem gorącym zwolennikiem pojęcia sensus fidei, jednak przedstawiono go fałszywie: ani nie jest tak, że „wszyscy wierzący posiadają wyczucie prawdy Ewangelii” ani sam konsensus nie jest jeszcze decydującym kryterium. Decydującym kryterium jest Słowo Boże; pewne prawdy są niepodważalne, choćby nie tylko większość wierzących, ale nawet biskupów miało inne zdanie (warto przywołać to casus arianizmu, gdy w pewnym momencie ponad połowa biskupów była ariańska).Synod pisze:Dzięki namaszczeniu Duchem Świętym, który „uczy wszystkiego” (1 J 2, 27), wszyscy wierzący posiadają wyczucie prawdy Ewangelii, zwane sensus fidei. Polega on na pewnym zespoleniu z rzeczywistościami Bożymi i zdolności do intuicyjnego uchwycenia tego, co jest zgodne z prawdą wiary. Procesy synodalne wzmacniają ten dar i pozwalają zweryfikować istnienie konsensusu wiernych (consensus fidelium), który stanowi kryterium pewne dla określenia, czy dana doktryna lub praktyka należy do wiary apostolskiej.
Jak się domyślam, jest to ukłon w stronę charyzmatyzmu. Dodam, że przeciwny całemu doświadczeniu Kościoła, który już dawno rozeznał, że uczucia są tą władzą poznawczą, która jest najbardziej narażona na zwiedzenie.Synod pisze:W tym celu podstawowe znaczenie ma wspieranie koncepcji antropologicznych i duchowych zdolnych do scalania, a nie przeciwstawiania sobie intelektualnego i emocjonalnego wymiaru doświadczenia wiary, przezwyciężając wszelki redukcjonizm i dualizm między rozumem a uczuciem.
Bardzo się cieszę, ze to napisano: nareszcie ktoś to zauważył. Brawo, synod!Synod pisze:Z punktu widzenia teologii pastoralnej ważne jest prowadzenie dalszych badań nad sposobem, w jaki logika katechumenalna może oświetlać inne ścieżki duszpasterskie, takie jak przygotowanie do małżeństwa, towarzyszenie w wyborze zaangażowania zawodowego i społecznego lub sama formacja do posługi święceń, w którą musi być zaangażowana cała wspólnota kościelna.
Straszliwe spłycenie – i, rzekłbym, nawet lekkie przekręcenie – tego cytatu, w którym nie ma słowa o uczuciach:Synod pisze:Ta Boża preferencja ma konsekwencje w życiu wszystkich chrześcijan, którzy są powołani do pielęgnowania „tych samych uczuć, co Chrystus Jezus” (Flp 2, 5).
Bardzo istotna kwestia, brawo!Synod pisze:W szczególności, należy zadbać o to, aby wykorzystanie funduszy publicznych lub prywatnych przez struktury kościelne nie ograniczało swobody wypowiadania się w imię wymagań Ewangelii
Bardzo, bardzo ważna sprawa, ponownie brawo za poruszenie.Synod pisze:Kościół musi być uczciwy w badaniu, w jaki sposób respektuje wymagania sprawiedliwości wobec osób pracujących instytucjach z nim związanych, aby dawać świadectwo swojej spójności i integralności.
Nowomowa – co ma wspólnego ekologia z liturgiką? W ogóle, odniesienia do „ekologii integralnej” (niestety, kojarzące mi się – może niesłusznie - z „ekologią głęboką” i podobnymi wynalazkami np. „wołanie Ziemi” w Laudato SI) i wyraźna (moim zdaniem) sympatia do modnej pseudoekologii kontrastuje mi bardzo z tym, iż niewiele w dokumencie widać troski o zachowanie niezmienionego przesłania Ewangelii.Synod pisze:Biblijne i teologiczne podstawy ekologii integralnej powinny być wyraźniej i staranniej zespolone z nauczaniem, liturgią i praktykami Kościoła.
Niby słuszne. Ale… przejawia tęsknotę do „budowania Nieba na Ziemi”, co nie jest zadaniem i misją Kościoła – przed takim podejściem przestrzegali poprzedni papieża (także św. Jan Paweł II, potępiając „Teologię wyzwolenia”, pisał Benedykt XXVI w Spe Salvi). Owszem, naturalne jest, iż Kościół angażuje się w charytatywę, a także wypowiada się w kwestiach moralnych (także społecznych). Ale mocno niebezpieczne jest wysuwanie tej działalności na pierwszy plan.Synod pisze:Zaangażowanie Kościoła musi dotrzeć do przyczyn ubóstwa i wykluczenia. Obejmuje to działania mające na celu ochronę praw ubogich oraz wykluczonych i może wymagać publicznego potępienia niesprawiedliwości, czy to popełnianych przez jednostki, rządy, firmy, czy struktury społeczne.
Stąd tak istotne jest wsłuchiwanie się w ich postulaty i punkt widzenia, aby dać im głos, używając
ich słów
Bardzo słusznie, choć nie jestem pewien czy dokument mówi o tym samym, czemu przyklaskujęSynod pisze:Konieczne jest odnowienie uważności na kwestię języka, jakiego używamy, aby przemawiać do umysłów i serc ludzi w wielu różnych kontekstach, w sposób przystępny i piękny.
To niestety pachnie dużym niebezpieczeństwem – może się okazać, że np. to, co w Polsce jeszcze będzie grzechem, w Niemczech już nie – bo taka będzie „zdecentralizowana” i „powzięta w stylu synodalnym” decyzja lokalnego grona.Synod pisze:Aby można było wypróbować różne formy decentralizacji, należy określić wspólne ramy zarządzania i ewaluacji, określając wszystkie związane z nimi podmioty i ich role. Ze względu na spójność procesy rozeznania w kwestii decentralizacji muszą odbywać się w stylu synodalnym, przewidując udział i wkład wszystkich zaangażowanych podmiotów na różnych poziomach.
Bardzo słuszny kierunek, trudno nie przyklasnąć.Synod pisze:Dostrzega się potrzebę większej kreatywności w ustanawianiu posług zgodnie z potrzebami Kościołów lokalnych, ze szczególnym zaangażowaniem ludzi młodych. Można pomyśleć o dalszym rozszerzeniu zadań ustanowionej posługi lektora, które już dziś nie ograniczają się do roli pełnionej podczas liturgii. W ten sposób można by stworzyć prawdziwą posługę Słowa Bożego, która w odpowiednich kontekstach mogłaby obejmować także głoszenie kazań. Należy również zbadać możliwość ustanowienia posługi, która byłaby udzielana małżeństwom zaangażowanym we
wspieranie życia rodzinnego i towarzyszenie osobom przygotowującym się do sakramentu małżeństwa
Słusznie, wszyscy o tym wiemy i się zgadzamy. Przytaczam ten fragment jako przykład (jakich wiele w dokumencie) ugładzonych truizmów, z których nic, żaden konkret, nie wynika. I to sztuczne przygładzanie „Wiele kobiet wyraziło głęboką wdzięczność za…” itd.Synod pisze:Wiele kobiet wyraziło głęboką wdzięczność za pracę księży i biskupów, ale mówiło też o Kościele, który rani. Klerykalizm, maskulinizm i niewłaściwe wykorzystywanie autorytetu nadal szpecą oblicze Kościoła i niszczą komunię. Głębokie duchowe nawrócenie jest potrzebne jako podstawa wszelkich zmian strukturalnych. Nadużycia seksualne, władzy i ekonomiczne nadal wymagają sprawiedliwości, uzdrowienia i pojednania. Pytamy, w jaki sposób Kościół może stać się przestrzenią zdolną do ochrony wszystkich.
Jaki cel ma wprowadzenie do raportu podobnych stwierdzeń, nawet jeśli są wyznawanie przez niektórych?Synod pisze: „Dla innych jednak przyznanie kobietom dostępu do diakonatu przywróciłoby praktykę pierwotnego Kościoła.”
Przy okazji - gdy w dokumencie mowa o nowych posługach (również kobiet, ale nie tylko) to wygląda to tak, jakby powodem dla którego ma się je wprowadzić nie była potrzeba Kościoła, lecz raczej zaspokojenie aspiracji tych, które/którzy mają je pełnić (żeby było jasne – jestem za nowymi posługami, ale nie stawiajmy wozu przed koniem).Synod pisze:Należy kontynuować badania teologiczne i pastoralne na temat dostępu kobiet do diakonatu,
korzystając z wyników komisji specjalnie powołanych przez Ojca Świętego oraz badań teologicznych, historycznych i egzegetycznych już przeprowadzonych. Jeśli to możliwe, wyniki powinny być przedstawione na następnej Sesji Zgromadzenia.
Nareszcie! Sposób traktowania sióstr zakonnych posługujących w parafiach (a także np. pań gospodyń parafialnych) niejednokrotnie woła o pomstę do Nieba.Synod pisze:Należy zająć się i rozwiązać przypadki dyskryminacji w zatrudnieniu i nierówności wynagrodzeń
wewnątrz Kościoła, zwłaszcza w odniesieniu do kobiet konsekrowanych, które zbyt często są
uważane za tanią siłę roboczą.
Kolejny trafny tekst. Wyżej mówiliśmy o siostrach i gospodyniach parafialnych – ale także sposób traktowania wiernych przez księży często pozostawia wiele do życzenia.Synod pisze:Przeszkodą dla posługi i misji jest klerykalizm. Wynika on z niezrozumienia Bożego powołania, które prowadzi do pojmowania go bardziej jako przywileju niż służby, i przejawia się w światowym stylu władzy, który odmawia rozliczalności. Tej deformacji kapłaństwa należy przeciwdziałać
od najwcześniejszych etapów formacji, poprzez żywy kontakt z codziennym życiem Ludu Bożego
i konkretne doświadczenie służby najbardziej potrzebującym. Nie można dziś wyobrazić sobie
posługi prezbitera inaczej niż w relacji do biskupa, w prezbiteracie, w głębokiej komunii z innymi
posługami i charyzmatami. Niestety, klerykalizm jest postawą, która może przejawiać się nie tylko
w szafarzach, ale także w świeckich
Coś w tym jest, ale coś jest i w tym, że najlepsi kaznodzieje wywodzą się raczej ze wspólnot zakonnych. Obawiam się też powtórki: nie wszyscy pamiętają, jak żałośnie skończył się podobny projekt sprzed kilkudziesięciu lat we Francji (tzw. księża robotnicy – kto nie zna sprawy, polecam https://www.zycie-duchowe.pl/art-25718. ... otnicy.htm).Synod pisze:W perspektywie formacji dla Kościoła synodalnego wszystkich ochrzczonych, formacja diakonów i kapłanów wymaga szczególnej uwagi. Powszechnie wyrażana jest prośba, aby seminaria lub inne formy formacji kandydatów do posługi były powiązane z codziennym życiem wspólnot. Musimy unikać ryzyka formalizmu i ideologii, które prowadzą do postaw autorytarnych i uniemożliwiają prawdziwy wzrost w powołaniu. Przemyślenie stylów i metod formacji wymaga obszernej pracy rewizji i porównania.
Kontrowersyjne, ale jestem za. Pisałem wiele w obronie celibatu, ale uważam, że należy rozważyć powyższe.Synod pisze:Wyrażono różne oceny na temat celibatu prezbiterów. Wszyscy doceniają jego proroczą wartość
i świadectwo upodobnienia się do Chrystusa; niektórzy pytają, czy jego teologiczna adekwatność
do posługi prezbiteratu powinna koniecznie przekładać się w Kościele łacińskim na obowiązek
dyscyplinarny, zwłaszcza tam, gdzie konteksty kościelne i kulturowe to utrudniają. Nie jest to
nowy temat i wymaga dalszego rozwinięcia.
Bardzo słusznie! Niestety, tekst zaraz potem „wybija zęby” temu postulatowi:Synod pisze:Wymiar przejrzystości i kultura odpowiedzialności stanowią element o kluczowym znaczeniu w procesie budowy Kościoła synodalnego. Zwracamy się z prośbą do Kościołów lokalnych o wskazanie procesów i struktur, które pozwolą na regularną weryfikację sposobu sprawowania posługi kapłanów i diakonów pełniących odpowiedzialne funkcje.
Niestety, tolerowanie przez dziesięciolecia księży „mających kobietę” przez „fraterię księżowską”, brak stanowczości w zwalczaniu nadużyć seksualnych, mafia homoseksualna, tolerowanie biskupa, o którym wszyscy wiedzieli, że nadużywa alkoholu itd. pokazuje, że nie wystarczą „wizytacje duszpasterskie” biskupa. Do tych spraw muszą być dopuszczeni wierni. A jak się biskupa przenosi za nadużycia na emeryturę, to też nie wolno traktować wiernych jako tych, którym nie należy mówić co się stało, jak to się dzieje obecnie.Synod pisze:Punktem wyjścia dla tej pracy mogą być istniejące instytucje, takie jak organy uczestnictwa czy wizytacje duszpasterskie, troszczące się o zaangażowanie wspólnoty.
Bardzo słusznie, ale jak wyżej: nie wolno tego zostawić wyłącznie w rękach duchownych.Synod pisze:Uruchomić struktury i procesy regularnej weryfikacji pracy biskupa, w formach, które zostaną prawnie określone, w odniesieniu do stylu jego władzy, zarządzania ekonomicznego dobrami diecezji, funkcjonowania organów uczestnictwa i ochrony przed wszelkiego rodzaju nadużyciami.
Kultura odpowiedzialności jest integralną częścią Kościoła synodalnego, który promuje współodpowiedzialność, a także ewentualną ochronę przed nadużyciami.
Bardzo ważne.Synod pisze:W inicjacji chrześcijańskiej znajdujemy ogólne wytyczne dotyczące ścieżek formacyjnych. Istotą formacji jest pogłębienie kerygmatu, czyli spotkanie z Jezusem Chrystusem, który daje nam dar nowego życia. Logika katechumenalna przypomina nam, że wszyscy jesteśmy grzesznikami powołanymi do świętości. Dlatego angażujemy się na drogach nawrócenia, które dopełnia sakrament pojednania oraz pielęgnujemy pragnienie świętości, wspierani przez licznych
świadków.
Przykład pięknego zdania, które nic, ale to nic, praktycznie nie znaczy i niczego nie zmienia. Takich stwierdzeń jest w tekście sporo.Synod pisze:Konieczne jest określenie warunków, umożliwiających badania teologiczne i kulturowe, które będą w stanie czerpać z codziennego doświadczenia Świętego Ludu Bożego i służyć mu
Nareszcie ktoś się obudził! Brawo!Synod pisze:Proponujemy, aby Kościoły zapewniły uznanie, formację i towarzyszenie misjonarzom digitalnym już pracującym, ułatwiając także spotkania między nimi