Rozwód

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
Awatar użytkownika
CiekawaXO
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6444
Rejestracja: 12 mar 2023
Has thanked: 889 times
Been thanked: 725 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: CiekawaXO » 2023-10-31, 12:57

A to przysięga czy nie?

Awatar użytkownika
Ojciec.Pablito
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2106
Rejestracja: 22 lis 2022
Lokalizacja: Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 741 times
Been thanked: 271 times

Re: Rozwód

Post autor: Ojciec.Pablito » 2023-10-31, 13:20

CiekawaXO pisze: 2023-10-31, 12:57 A to przysięga czy nie?
Przysięga małżeńska z Urzędu Stanu Cywilnego, tak to nazywają.

Rozumiem, że być może Jezus (czy też autor Ewangelii Mateusz) zawarł tę uwagę dotyczącą przysięgania w formie hiperboli (zamierzonej przesady).
Stoi za tym jednak jakaś myśl i to jestem pewien, że myśl ważna.
Że są - w naszym wołającym o reformę świecie - jakieś różne standardy mówienia:
zwyczajny - gdy możemy kłamać, nie wywiązywać się ze zobowiązań itd
nadzwyczajny - gdy tego już nie możemy robić.

I wciąż i wciąż ludzie odwracają to co ważne i to co jest istotą różnych spraw i zamieniają miejscami z obłudą, udawaniem
Tak, jak Andej napisał: skupiają się na formie a zaniedbują zupełnie treść.
Albo z jakiejś formy robią swoje "Westerplatte", a istota przykazania jest dla nich zupełnie bez znaczenia.
Tak jak Żydzi zrobili już w czasach Jezusa z przykazaniem o Szabacie.

Mam wrażenie, że z małżeństwem jest podobnie.
Istota związku dwojga ludzi stała się mniej ważna niż forma.
Jak nie masz obrączki a masz kobietę/mężczyznę, to jesteś kimś gorszym. Ten związek jest jakiś niepełnowartościowy.
Jak rozwiodłeś się z kimś, kto okazał się przemocowcem, to zapala się nad twoją głową czerwona lampka i juz nie możesz zawrzeć normalnej, pełnowartościowej rodziny. A jesli to zrobiłeś, to jesteś kims gorszym. Twój związek jest czymś gorszym.

Ludzie/Kościoły skupiają sie na symbolach, formie, znakach a zapominają o treści.

I nasze życie chrześcijańskie zamiast skupić się na tym, jak się wzajemnie bardziej kochać, jak kochać Boga, to skupia się na tym czego "nie wolno", co jest "zakazane", kto jest gorszy bo "rozwodnik", "dewiant" itd.

Ubierając to w kaftan samousprawierdliwienia, że przecuież słowo "dewiant" czy "rozwodnik" nie jest czymś gorszym. Osoby takie nie są gorsze.
I że niby to miałoby załatwić sprawę.

Stawiamy na nowo, uparcie świat do góry nogami.
A Jezus przecież już przyszedł by go ustawić właściwie.
A nam EDIT: większości ludziom na świecie się to ciągle nie podoba.
Ostatnio zmieniony 2023-10-31, 13:51 przez Ojciec.Pablito, łącznie zmieniany 2 razy.
po prostu chłopak ze wsi 3:-o 3:-o 3:-o :YMCOWBOY:

Awatar użytkownika
CiekawaXO
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6444
Rejestracja: 12 mar 2023
Has thanked: 889 times
Been thanked: 725 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: CiekawaXO » 2023-10-31, 13:21

No i widzisz, Biblia zakazuje wg ciebie, a przysięgałeś.

Dodano po 2 minutach 53 sekundach:
No nie są gorsze.
Ja tak nie uważam.
Ale jeśli ktoś zdradza żonę, to jest dla mnie powód, aby się z nim nie zadawać. Widoczne protestanci więcej tolerują.

Dodano po 1 minucie 13 sekundach:
Mi się podoba jak Jezus ustawił świat, inaczej nie byłabym w KK. Mów za siebie komu się podoba a komu nie, bo piszesz,, nam,,. Chociaż nie wszystko rozumiem i nie wszystko jestem w stanie bezkrytycznie akceptować.
Ostatnio zmieniony 2023-10-31, 13:29 przez CiekawaXO, łącznie zmieniany 3 razy.

Awatar użytkownika
Repart
Gaduła
Gaduła
Posty: 977
Rejestracja: 5 sie 2021
Been thanked: 267 times

Re: Rozwód

Post autor: Repart » 2023-10-31, 13:30

CiekawaXO pisze: 2023-10-31, 13:25 Mi się podoba jak Jezus ustawił świat, inaczej nie byłabym w KK. Mów za siebie komu się podoba a komu nie, bo piszesz,, nam,,. Chociaż nie wszystko rozumiem i nie wszystko jestem w stanie bez krytycznie akceptować.
Mógłbym to samo napisać o sobie. Dla mnie nauka Jezusa jest właściwa. Jednak KK nie zawsze właściwie rozumuje Jego naukę. Tak jak ja, ciągle musi się nawracać.

Awatar użytkownika
Abstract
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2572
Rejestracja: 27 cze 2021
Has thanked: 160 times
Been thanked: 414 times

Re: Rozwód

Post autor: Abstract » 2023-10-31, 14:01

Repart pisze: 2023-10-31, 12:31 Czyli przysięga małżeńska powinna być składana już po zamieszkaniu razem, po poznaniu siebie, po kilku głębszych starciach i jeszcze paru mniejszych, po wielu wzlotach i upadkach, a już najlepiej po odkochaniu. Tyle, że wtedy ta przysięga straciłaby trochę (a może bardzo) na swojej idei - bo przecież przysięga się, że będziemy razem, na dobre i na złe. Po to przysięgamy, żeby jak to się wydarzy, to tego dotrzymać. A gdy będziemy przysięgać po tym, jak już to się wydarzyło, to nie będzie to przysięga tylko bardziej świadectwo.
Ludzie "na złe" tylko i wyłącznie wirtualizują ponieważ gdy "złe" występuje przed ślubem to często do niego nie dochodzi. A przysięgają w stanie "na dobre". Prawdziwe "na złe" to problem który występuje między wami a nie przeciwko wam, gdy występuje to drugie wówczas jest o wiele łatwiej ponieważ działacie razem.
Tak jak żołnierz przysięga bronić ojczyzny, a gdy przychodzi dzień próby może tego nie podołać i się załamać pod wpływem zagrożenia i stresu. Mogę przysięgać że przepłynę jezioro ponieważ wydaje mi się że dobrze pływam, a gdy przychodzi do przepłynięcia przeciwności mogą mnie przerosnąć i się poddam. Stąd nie powinno się przysięgać na WYOBRAŻENIA, w przeciwieństwie do świadczenia prawdy - tego co się wydarzyło jak najbardziej.

Przysięgamy w oparciu o wyobrażenia a naładowani ładunkiem dodatnim - (zakochanie) owe wyobrażenia czasami mijają się z tym w jakich warunkach przyjdzie nam dotrzymywać przysięgi. Od osób którym małżeństwo przysparza wiele rozterek i problemów można usłyszeć że gdyby mogły cofnąć czas wolałby by być same. Straciły nadzieje w sens małżeństwa. A tym którym się udało ta idea jak najbardziej pasuje i próbują ją bronić. Bronić razem, ponieważ w szczęśliwym małżeństwie działa się razem, a nie w pojedynkę.
Działasz w małżeństwie sam, masz pecha i walczysz z wiatrakami. Działacie razem, masz szczęście że natrafiłeś na właściwą osobę która chce o was walczyć.
Ostatnio zmieniony 2023-10-31, 15:15 przez Abstract, łącznie zmieniany 2 razy.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.

Awatar użytkownika
Elbrus
Bywalec
Bywalec
Posty: 110
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Ateista
Has thanked: 9 times
Been thanked: 36 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: Elbrus » 2023-10-31, 14:34

Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:33 Literalnie tak.
Choć zastanawiam się czy te wersety nie mają zastosowania do zwyczajnych, szczęsliwych małżeństw. Gdzie rozwód byłby z niskich pobudek i niszczyłby zdrową rodzinę.
A kto jest władny oceniać to, czy pobudki były niskie czy wysokie? Gdzie niby w tekście wyczytujesz, że to dotyczy sytuacji wyjątkowo zgodnych par, a w sytuacjach konfliktowych rozwody problemem nie są i Jezus by to przyklepał?
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:33Zwłaszcza, że w innym miejscu jest wymienione "ALE" dla tego przepisu - cudzołóstwo drugiej strony.
Ten warunek różnie jest interpretowany (jak napisano wyżej) - niekoniecznie jako 'cudzołóstwo' i niekoniecznie jako coś, co wydarzyło się po ślubie, ale np. jako coś, co zdarzyło się wcześniej i było zatajone.
Tek de Cart pisze: 2023-10-31, 10:54 dla uściślenia - 'nierząd' to nie koniecznie to samo co 'cudzołóstwo'. Skoro mamy przebaczać bratu 77 razy, to czy żonie / mężowi mamy przebaczać mniej? czy zdrada małżeńska nie może zostać przebaczona?
Co innego przebaczyć, a co innego chcieć być razem w małżeństwie.
Wystarczy zobaczyć na praktyki pokutne Kościoła - grzesznikom wybaczano, ale pewnych rzeczy robić już później nie mogli (np. zajmować stanowisk kościelnych).
To samo we współczesnym prawie świeckim - ktoś został przestępcą, odbył karę, "przebaczono mu", ale niektóre obszary życia są dla niego wyłączone, bo ludzie chcą (czy jako coś obligatoryjnego, czy jako zwyczajną regułę z nielicznymi wyjątkami), żeby coś było zarezerwowane dla osób niekaranych.
Tek de Cart pisze: 2023-10-31, 10:54stąd też 'nierząd' zwykle w Kościele był rozumiany jako związek nie-prawy (np. związek rodzeństwa, ojca z córką, syna z macochą itd.)
W jednym Kościele było to rozumiane tak, w innym inaczej.
Tek de Cart pisze: 2023-10-31, 10:54]- tak związek nigdy nie może być małżeństwem w oczach Boga, choć w ludzkich czasem było to tolerowane.
No i przez taką tolerancję wchodzi się na śliski grunt, bo jeśli kiedyś małżeństwo rodzeństwa czy małżeństwo siostrzeńca z ciotką powinno być uznane tak, jak Bóg to widzi, czyli jako nieistniejące, ale ludzie (w tym ludzie Kościoła) to torelowali (przez zgodne milczenie, przez dyspensę, a może nawet świętowane z pompą, bo królowi i królowej można więcej), no to nie dziwota, że lobbyści ze środowisk LGBT+ słusznie domagają się, żeby ich ruchy w kierunku poluźnienia wymagań odnośnie dyspozycji kandydatów do małżeństwa były w Kościele de facto przyjęte (poczynając od tolerancji, braku zakazów, decentralizacji, tzn. delegacji pozwoleń biskupich do poszczególnych wspólnot, "rozeznawania" itd.).
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:33Czyli nie jest tak, że wg Jezusa małżeństwo NIGDY nie może być rozerwane.
Nie jest też tak, że jeśli Jezus wspomniał o jednym warunku, to można go próbować interpretować na dziesiątki różnych sposobów przeobrażających się w później dziesiątki różnych powodów, które mają być pretekstem do rozwodu.

No bo jeśli iść w taką luźną egzegezę, że jeśli Jezus dał jeden wyjątek, to może dał 100, a tylko Apostołowie tego nie spisali, bo by im papieru brakło, no to wtedy można wymyślić sobie cokolwiek.
Albo jeszcze inaczej Jezus powiedział, że jest jeden wyjątek, ale znam Jezusa i on nie miałby przeciwko, gdybym się rozwiódł ze swojego, prywatnego powodu. I to już jest wchodzenie w rolę prorocką - ustalanie, w tak poważnych sprawach, że się wie, co Jezus chciał przekazać. No nie - nie każdy w Kościele jest prorokiem. Małżonkom nie dano charyzmatu nieomylności, żeby kolejne powody rozwodu mogli podawać, tak żeby w Kościele były legalnie uznane.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:33A przypadek żony uciekającej od bijącego ją męża alkoholika i zawierającej nowy związek to dla mnie trochę jak to wyciaganie wołu, które wpadnie do studni w szabat. Niby łamie literalne przykazanie, ale zachowuje ducha Prawa.
W przypadku szabatu duch Prawa został wyjaśniony przez Jezusa. Rozwód w przypadku gdy ktoś kogoś będzie bił*, został dodany przez ludzi, na długo po Jezusie.

*a tego typu powody łatwo mogą być naciągane, bo "duch prawny bicia żony" przez jednych może być interpretowany, że mąż musi wymierzać bokserskie ciosy nokautujące, a dla innego zwykły liść na twarz wystarczy (a przecież może się zdarzyć, że człowiek człowieka potrąci przypadkiem, ale kazuiście to wystarczy, żeby uznać pozew o rozwód za zasadny); to samo można uczynić z powodem "bo zupa była za słona" - to nie jest tak, że żonie się zapomniało, albo wirus zepsuł jej smak, albo się zagapiła, albo nie ma umiejętności kulinarnych; nie - zbyt duża ilość soli to prosta droga do nadciśnienia, a więc przedwczesna śmierć, więc mąż musi się rozwieźć, bo żona chciała go zabić
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:59 Wiesz, analogicznie - gdy Bóg dawał przykazanie o Szabacie zapewne ludzie już hodowali woły. A mimo to nie zaznaczył takiej sytuacji.
Czytając o tym, jak Jezus nauczał, najczęściej wskazywał, że to, czego uczył, było zawarte w Piśmie od początku, ale że uczeni w Piśmie byli zaślepieni i że źle czytali, a nie że musiał dokonać nowego objawienia i do Tory coś dodać.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:59Pewnie przydałby się tu ktoś ze znajomoscią teorii prawa.
Ale mam wrażenie, zdroworozsądkowo, że prawo ma też oprócz litery - swojego ducha. I ma słuzyć ludziom a nie ludzie mają służyć prawu.
Problem z "duchem prawa" jest taki, że nikt go literalnie nie spisał. Aż potem wieki później ktoś na tego "ducha prawa" się pomołuje, mimo że autorzy słów niczego takiego w duchu nie mieli na myśli. Martwy autor nie ma możliwości protestować, więc czytelnik może zrobić sobie z tekstem i jego treścią cokolwiek, byleby tylko był zadowolony z efektu końcowego (bez znaczenia, czy miłby być to duch prawa transcendujący to odbiorcy, czy duch prawa sztucznie wytworzony przez czytelnika, dokonującego tzw. eizegezy).
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:59Co zresztą chyba zasugerował Jezus, gdy powiedział:

I stało się, że Jezus szedł w sabat przez zboża, a uczniowie jego w drodze zaczęli rwać kłosy. Wtedy rzekli do niego faryzeusze: Patrz! Czemu czynią w sabat to, czego czynić nie wolno? A On im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy był w potrzebie i był głodny, on i ci, którzy z nim byli? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, arcykapłana, i jadł chleby pokładne, które wolno spożywać tylko kapłanom, a które dał również tym, którzy z nim byli? Ponadto rzekł im: Sabat jest ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla sabatu. Tak więc Syn Człowieczy jest Panem również i sabatu. (Ewangelia Marka 2,23-28).
Ten przykład pokazuje, że wg Jezusa dobro wyższego rzędu (życie) jest ważniejsze niż dobro niższego rzędu (wyłączność kapłanów w spożywaniu pewnych pokarmów).
Trzeba byłoby więc dokonać analizy i ważenia dóbr z jednej i drugiej strony, żeby odpowiednio to wyważyć.

Dobra idące za rozwodem:
- mniejsza presja na koegzystowanie "niekompatybilnych charakterów",
- mniejsze szkody wynikłe ze zbyt długiego trwania ze sobą (utrata majątku źle gospodarowanego, szkody psychiczne, szkody spowodowane uszkodzeniem ciała),
- szersza możliwość posiadanego potomstwa (jeśli któryś z małżonków jest niepłodny lub nie chce mieć więcej dzieci),
- szersza możliwość korzystania z dobrodziejstw małżeńskiej seksualności (która wraz ze stażem statystycznie spada, czasem drastycznie),
- możliwość naprawienia swojej pochopnej decyzji (którą za pierwszym razem można było podjąć bez właściwego rozeznania),
- potencjalnie większe ryzyko zdrady i jeszcze kolejnych małżeństw (jeśli doświadczenia seksualne są kryterium zerwania poprzedniego małżeństwa, to konsekwentnie otwiera się przyzwolenie na dalsze zaspokajanie pragnień, które mogą czasem wygasać dopiero w późnej starości, kiedy hormony płciowe mocno osłabną).

Dobra idące za brakiem rozwodu:
- wierność złożonej przed Bogiem przysięgi,
- stabilność kształtu rodziny,
- stabilność finansowa, nawet jeśli nie ma potomstwa,
- stabilność stosunków między rodzicami a dziećmi,
- stabilność kształtu wspólnoty wierzących (zbór lokalny jako wspólnota zborów domowych),
- mniejsze konflikty między braćmi (ukradłaś mi męża!),
- potencjalnie większe ryzyko zdrady (),
- szansa na budowanie psychicznej odporności (kryzysy muszą być pokonywane, a nie załatwiane rozstaniem).

Według mojej oceny, to za rozwodem przemawia to, że można mieć większy spokój psychiczny, uniknąć nadużyć osób uzależnionych, korzystać seksualnie z większej liczby partnerów (bo pierwszy rozwód, nie musi być ostatnim), oddalać od siebie odpowiedzialność za podejmowane decyzje (bo błąd przy wyborze partnera nie kosztuje tak dużo, jeśli można "zmienić zdanie"). Za brakiem rozwodów najbardziej przemawia wierność przysiędze przed Bogiem, troska o dzieci, troska o "dobrą opinię" w otoczeniu.

Ja to widzę tak, że stronnicy i przeciwnicy rozwodów mają fundamentalnie inne podejście do małżeństwa - stronnicy dążą do tego, co oni będą z tego mieć, a przeciwnicy dążą do tego, co oni mogą dać.
Różne jest też podejście do krzyża i próby - stronnicy częściej uznają, że skoro znaleźli się w fatalnej sytuacji i im się to bardzo nie podoba, to niemożliwym jest, że kochający Bóg im to zesłał, więc w ich mniemaniu Bóg tego nie zesłał, to nie jest dla nich krzyż, to są tylko ludzkie zarządzenia, więc domagają się tego, żeby przełożeni się z nich wycofali, skoro mogą, bo to żadnymi przykazaniami Bożymi nie jest. A przeciwnicy najpierw dowiadują się, jakich krzyży mogą się spodziewać i dokonują wyboru, czy na taką odpowiedzialność się piszą. Jeśli cokolwiek trudnego na nich przychodzi, to przyjmują to tak, jak ich poinstruowano, czyli szukają wsparcia i wytrwania, bo nie ani nie uznają się za zbyt słabych, jeśli Bóg miałby im pomagać, ani nie uznają Boga jako takiego, który tej pomocy nie miałby im udzielić. Natomiast jeśli zdarzają się ekstrema, które wprost zagrażają życiu duchowemu (chęć jednego małżonka do przeciągnięcia dzieci w stronę ciężkich grzechów, w których jest też, niestety, np. prostytucja) lub cielesnemu (groźby zabójstwa), to za pouczeniem Kościoła mogą wejść w separację. Ale to nie jest usprawiedliwieniem, żeby móc wchodzić w coś, w co wchodzić Bóg nie pozwala (ponowne małżeństwo). Każdy chrześcijanin na chcieć bliskości Boga i chcieć być symbolicznie w związku z małżonkiem Chrystusem w pierwszej kolejności, bo to jest pierwsze przykazanie miłości. Małżonek musi być zawsze niżej - tak jak każdego bliźniego obejmuje go drugie przykazanie miłości. Także 'chęć bliskości' jako powód ponownego małżeńśtwa musi być odpowiednio shierarchizowana - najpierw Bóg, ważniejszy niż my sami, potem człowiek. A powód 'finansowej stabilności' (np. w sytuacji kiedy alimenciarz nie chce płacić, ukrywa się przed komornikami), to jest przyczynek do tego, żeby małżonkowie w separacji bez własnej winy (również mężczyźni - nie tylko kobiety) byli objęci wsparciem wspólnot, tak jak zostało to nakazane wobec wdów. Tutaj nawet analogia jest zasadna, bo syn marnotrawny z przypowieści, dopóki trwał w grzechu i nie chciał pokutować, został nazwany przez miłosiernego ojca, że 'był umarły', zatem taki pokrzywdzony małżonek ma gdzieś w świecie zagubionego 'martwego małżonka', ale nie na tyle martwego, żeby być wolnym (Rzymian 7:3), ale martwego, który ma szansę ożyć; więc tak jak ojciec nie zapomniał o swoim 'umarłym synu' i nie zechciał "zrobić sobie nowego" dając mu odpowiednią część dziedzictwa, cały czas czekał, aż ten się opamięta, ożyje i wróci.
Można, po ludzku, twierdzić, że taki ojciec jest głupi, bo może się nie doczekać na nawrócenie, może niepotrzebnie stracić majątek, jeśli syn znowu zacznie go trwonić z prostytukami, może lepiej spożytkować czas z "nowym potomstwem". Jednak dla chrześcijan przykład jest właśnie taki, a nie światowy.
Natomiast jeśli dla kogoś jest to za duże ryzyko, któego nie warto podejmować, to powinien sobie doczytać 19. rozdział Ewangelii Mateusza, bo Apostołowie mieli dokładnie takie same wątpliwości.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 10:59Prawo jest dla człowieka a nie człowiek dla Prawa.
Małżeństwo jest dla człowieka a nie człowiek dla małżeństwa.
Od tego się zaczyna, a później konczy się tak samo: Bóg jest dla mnie, a nie ja jestem dla Boga; Bóg się powinien cieszyć, że w ogóle chodzę do kościoła, choć wcale nie muszę - to jest moja dobra wola, więc niech lepiej jego Prawo oznacza to, co mi pasuje, bo inaczej się wypiszę z tego interesu. No i później zlatują się różni fałszywi prorocy, którzy jakimś trafem podają przekaz od Boga taki, jakie obecnie panują trendy społeczne, które stają się coraz bardziej liberalne, a nie konserwatywne (mimo że Jezus mówił, żeby cnotliwość jego uczniów była większa niż cnotliwość faryzeuszów, którzy byli hardkorami w swoich czasach, jeśli idzie o surowość interpretacji Prawa - z wyjątkami, oczywiście). Cóż za przypadek...
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 11:18
greg77 pisze: 2023-10-31, 11:14 Idąc tym tokiem myślenia to i Dekalog jest dla człowieka a nie człowiek dla Dekalogu.
Bingo!
Dokładnie o to chodzi.
A co z przykazaniem, żeby nie mieć innych bogów poza Bogiem. Czy to też może być odczytywane w niedosłownym duchu, tak żeby inni bogowie mogli być, w pewnym wypadkach, w miejscu wyższym niż sam Bóg?
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 11:18 Zwróćcie uwagę jak Uczeni w Prawie i Faryzeusze reagowali na łamanie Szabatu przez Jezusa.
A jak wyglądały czasy wczesnochrześcijańskie? Bo to by naświetliło trochę sprawę. Jeśli chrześcijanie pokazali praktycznie, jak należy święcić Szabat, to może pokazali też, jak należy stosować małżeńską dyscyplinę.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 12:38
Repart pisze: 2023-10-31, 12:31 Czyli przysięga małżeńska powinna być składana już po zamieszkaniu razem, po poznaniu siebie, po kilku głębszych starciach i jeszcze paru mniejszych, po wielu wzlotach i upadkach, a już najlepiej po odkochaniu. Tyle, że wtedy ta przysięga straciłaby trochę (a może bardzo) na swojej idei - bo przecież przysięga się, że będziemy razem, na dobre i na złe. Po to przysięgamy, żeby jak to się wydarzy, to tego dotrzymać. A gdy będziemy przysięgać po tym, jak już to się wydarzyło, to nie będzie to przysięga tylko bardziej świadectwo.
Problem przysięgania ma już tysiące lat.
Jezus wręcz zakazuje przysięgać:

Mat 5:33 Słyszeliście także, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, ale dotrzymasz Panu przysiąg swoich.
Mat 5:34 A JA WAM POWIADAM, ABYŚCIE W OGÓLE NIE PRZYSIĘGALI ani na niebo, gdyż jest tronem Boga,
Mat 5:35 Ani na ziemię, gdyż jest podnóżkiem stóp jego, ani na Jerozolimę, gdyż jest miastem wielkiego króla;
Mat 5:36 Ani na głowę swoją nie będziesz przysięgał, gdyż nie możesz uczynić nawet jednego włosa białym lub czarnym.
Mat 5:37 NIECHAJ WIĘC MOWA WASZA BĘDZIE: TAK — TAK, NIE — NIE, bo co ponadto jest, to jest od złego.
Osobiście się z tym zgadzam - taki był zakaz Jezusa (żadnych przysiąg, jakichkolwiek keidykolwiek).
Tylko że historycznie Kościoły mocno od tego odchodziły (z wyjątkiem grup restoracjonistycznych, takich jak np. mennonici).
Bardzo skuteczna metoda postępowania - trzymanie języka za zębami pozwala unikać wielu nieszczęść (tutaj: niedotrzymania obietnicy w sytuacji, kiedy warunki są zmienne i nie możemy ich kontrolować).

Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw.
(List Jakuba 1:26)

Bóg może przysięgać, bo jest wszechmocny - wie, co mówi, że się na pewno spełni to, co zapowiedział.
Przysięgający ludzie nie mając prorockiej pewności dużo ryzykują (Mateusza 12:36).
Repart pisze: 2023-10-31, 12:45 Czyli sakrament małżeństwa do poprawy? Wykluczyć przysięgę? Będzie o wiele mniej małżeństw, z prognozą ku całkowitemu zaniknięciu ich zawieraniu. Co będzie zatem scalać umowę między małżonkami? Ktoś tu o tym pisał.
Ciekawe, jak wygląda zawieranie małżeństw we wspólnotach, które właśnie takiego zakazu przysiąg ściśle przestrzegają. Bo jednak jakoś okres narzeczeństwa i małżeństwa musi być rozdzielony, tak żeby było wiadomo, kiedy partnera można opuścić, a kiedy jest się z nim związanym do śmierci.

Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 12:55 Tak, przyrzekałem
Świadomy(a) praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię i nazwisko pani młodej/pana młodego) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
Nom, tylko że przysięga w urzędzie stanu cywilnego i przysięga w kościele przed Bogiem, to jednak co innego.
Poza tym sama różnica w treści rzuca się w oczy. Tutaj masz uczynię wszystko, ale domyślnie znaczenie jest takie, że jak się nie uda (z winy mojej lub współmałżonka), to trudno - nie udało się stworzyć małżeństwa zgodnego, szczęśliwego i trwałego, więc jeśli małżeństwo nie jest takie, jakim go chcieliśmy, to możemy je sobie zlikwidować.

W kościele wypowiada się inne słowa:
https://www.planujemywesele.pl/blog/prz ... sie-roznia
Część liturgii poprzedzająca przysięgę małżeńską w kościele rozpoczyna się od odpowiedzi na trzy pytania księdza. Na wszystkie z nich para młoda odpowiada jednocześnie „Chcemy”.

Pytania, które zadaje ksiądz przed przysięgą małżeńską: (...)

“Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?”

Potem narzeczeni mówią:

„Ja (imię) biorę Ciebie (imię) za żonę/męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.”


Zatem zła dola i choroba nie są powodami, żeby katolickie małżeństwo niszczyć. Jeśli ktoś nie ma wyobraźni, że zła dola może być bardzo zła, że choroba może być bardzo ciężka i uciążliwa, nie oznacza, że Kościół ma się uginać, bo ktoś wyobraźni nie ma.

Małżonkowie ślubują sobie, że nie opuszczą siebie do śmierci, a nie do momentu, w którym zdecydują, że komuś innemu zechcą ślubować to samo.

Małżonkowie proszą, żeby w tym trudzie pomogli im święci i Bóg. A co jeśli im się nie powiedzie, żeby w ich małżeństwie była miłość, wierność i uczciwość? Czy to oznacza, że Bóg im nie pomógł? Nie - to znaczy, że małżonkowie zawiedli. Ale wyjściem z braku miłości jest ponowna miłość, wyjściem z niewierności jest wierność, wyjściem z nieuczciwości jest uczciwość, a nie rozwód.

Kościół uznał słusznym, że gdy zaufanie zostanie zawiedzione, że kiedy zdrada będzie tak duża, że normalne funkcjonowanie zaburza, wtedy małżonkowie mogą się od siebie oddalić, ale nie na tyle, żeby powrót był niemożliwy.

W Kościele Katolickim małżeństwo jest sakramentem stanowionym ex opere operato, czyli mocą słów i woli ślubujących sobie małżonków (prezbiter asystuje i czuwa nad poprawnością przebiegu). Sam fakt dokonania się sakramentu jest gwarancją, że małżeństwo już jest i do śmierci będzie trwałe, a to, czy będzie zgodne i szczęśliwe, to już jest zadanie dla małżonków, żeby nad tym pracowali. Natomiast to, że może się ono okazać niezgodne i nieszczęśliwe, nie oznacza, że małżonkom Chrystus dał władzę to małżeństwo niszczyć. Tak jak wierzący przyjmujący chrzest będzie ochrzczony do śmierci, jak namaszczony kapłan będzie kapłanem do śmierci, tak jak miłosierny ojciec będzie ojcem martnotrawnego syna do śmierci, tak i małżonkowie będą swoimi małżonkami do śmierci. Taką moc mają więzi chrystusowe. A to, że komuś się to nie podoba, że ktoś w nie nie wierzy, nie oznacza, że Kościół ma przestać w nie wierzyć.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20
CiekawaXO pisze: 2023-10-31, 12:57 A to przysięga czy nie?
Przysięga małżeńska z Urzędu Stanu Cywilnego, tak to nazywają.
CiekawaXO pisze: 2023-10-31, 13:25 No i widzisz, Biblia zakazuje wg ciebie, a przysięgałeś.
Mógł przecież najpierw przysiądz, a potem się zreflektować, że nie powinien. Ale to nie powód, żeby przysięgę łamać. Z tym że przysięga w państwowym urzędzie to jednak inna waga niż przysięga przed Bogiem (bo Jezus zakazał przysięgać na Niebo czy na Ołtarz, czyli na rzeczy święte).
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Rozumiem, że być może Jezus (czy też autor Ewangelii Mateusz) zawarł tę uwagę dotyczącą przysięgania w formie hiperboli (zamierzonej przesady).
Miłowanie nieprzyjaciół, kiedy dopuszczają się prześladowania, to też hiperbola?
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Stoi za tym jednak jakaś myśl i to jestem pewien, że myśl ważna.
Tą myślą jest, żeby w sprawach małżeńskich być powściągliwym, bo gniew Boga na grzeszników jest surowy, a koniec świata bliski.
Można powiedzieć, że jest to faryzejska etyka moralna (od tych historycznych faryzeuszów, z którymi w wielu meijscahc Jezusowi było po drodze): lepiej jest mieć prawo się rozwieść i ponownie ślubować, ale nie skorzystać z tego, niż nie mieć prawa, ale w swojej głowie umyślić, że to nic nie szkodzi. Dokładnie o to chodzi o ucinaniu ręki, która jest powodem grzechu - bez ręki nadal będziesz szczęśliwy w niebie, natomiast cierpiąc w piekle obie ręce nic ci nie pomogą.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Że są - w naszym wołającym o reformę świecie - jakieś różne standardy mówienia:
zwyczajny - gdy możemy kłamać, nie wywiązywać się ze zobowiązań itd
nadzwyczajny - gdy tego już nie możemy robić.
No i Jezus mówił, co myśli o takich standardach:

(19) Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. (20) Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
(Mateusza 5:19-20)
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20I wciąż i wciąż ludzie odwracają to co ważne i to co jest istotą różnych spraw z obłudą, udawaniem
Tak, jak Andej napisał: skupiają się na formie a zaniedbują zupełnie treść.
Albo z jakiejś formy robią swoje "Westerplatte", a istota przykazania jest dla nich zupełnie bez znaczenia.
Tak jak Żydzi zrobili już w czasach Jezusa z przykazaniem o Szabacie.
No to proszę w takim razie podać istotę chrześcijańskiego małżeństwa. Tek linkował do swojej wcześniejszej odpowiedzi i modelu zawartym w 5. rozdziale listu do Efezjan:
viewtopic.php?p=353159#p353159
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Mam wrażenie, że z małżeństwem jest podobnie.
Istota związku dwojga ludzi stała się mniej ważna niż forma.
Kościół uczy, że nierozerwalność to istota, a nie forma. Kościół uczy, że dwójka osób różnych płci to istota, a nie forma. Kościół uczy, że chęć potomstwa do istota, a nie forma.

Jeśli ktoś uznaje, że którykolwiek z istotowych punktów jest opcjonalny, to według Kościoła chce czegoś innego niż małżeństwo.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Jak nie masz obrączki a masz kobietę/mężczyznę, to jesteś kimś gorszym. Ten związek jest jakiś niepełnowartościowy.
Jak rozwiodłeś się z kimś, kto okazał się przemocowcem, to zapala się nad twoją głową czerwona lampka i juz nie możesz zawrzeć normalnej, pełnowartościowej rodziny. A jesli to zrobiłeś, to jesteś kims gorszym. Twój związek jest czymś gorszym.
Jeśli masz 5 latek i twoja dziewczyna ma 5 latek, to Kościół nie może uznać, że skoro nie czujecie się gorsi, to musi uznać, że jesteście małżeństwem. Psychicznie i umysłowo (cieleśnie też) nie jesteście przysposobieni do sprostania obowiązkom małżeńskim, więc małżeństwem być nie możecie (szczęśliwie dla was - może to być czasowe). To jest sprawa rozpoznania przez Kościół, co jest czym i co czym się kończy, co do czego prowadzi. Szantaż i próba stawiania przed faktem dokonanym mam głęboko w poważaniu co Kościół o mnie sądzi - i tak będę brał ślub z kim chce; albo będę żył jak teraz i Kościół to pobłogosławi, albo będę żył jak teraz i Kościół tego nei pobłogosławi; zatem ja się nigdy nie zmienię i to od Kościoła zależy, czy się zmieni, czy nie, ale ja stratny na tym nie będę - tak jakby Kościół był zobowiązany do zapewnienia wszelkich usług i przytakiwania i to ludzie robią łaskę Kościołowi, że jakieś minimalne wymagania spełnia, a zupełnie nie widzą, że to Kościół "robi im łaskę" (czy mówiąc ładniej: szafuje im łaski, nie tylko w sakramentach).
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Ludzie/Kościoły skupiają sie na symbolach, formie, znakach a zapominają o treści.

I nasze życie chrześcijańskie zamiast skupić się na tym, jak się wzajemnie bardziej kochać, jak kochać Boga, to skupia się na tym czego "nie wolno", co jest "zakazane", kto jest gorszy bo "rozwodnik", "dewiant" itd.
Ludzie dzisiejszego świata mają głęboko w poważaniu nakazy i zakazy - dla nich istnieją tylko propozycje. Jeśli im się zechce z nich skorzystać, to ok, a jak je odrzucą, to też ok. Żadnych przykrych konsekwencji nie chcą ponosić.
Ubierając to w kaftan samousprawierdliwienia, że przecuież słowo "dewiant" czy "rozwodnik" nie jest czymś gorszym. Osoby takie nie są gorsze.
I że niby to miałoby załatwić sprawę.
Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 13:20Stawiamy na nowo, uparcie świat do góry nogami.
A Jezus przecież już przyszedł by go ustawić właściwie.
A nam się to ciągle nie podoba.
Dlatego wyjściem ma być wywracanie Jezusa i Ewangelii do góry nogami, tak żeby Jezus i Ewangelia, tak jak laleczka brzuchomówcy, przekazywały to, co słuchający chce usłyszeć. Ale ludzie nie mają tyle odwagi, żeby przyznać, że zakładają nową religię, że są nowymi prorokami i na nowo postanawiają odczytywać "Boże przekazy" - wolą udawać, że czystym przypadkiem ich zachcianki i "jezusowe propozycje" tak gładko się razem wpasowują.
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)(NJB)

Awatar użytkownika
Abstract
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2572
Rejestracja: 27 cze 2021
Has thanked: 160 times
Been thanked: 414 times

Re: Rozwód

Post autor: Abstract » 2023-10-31, 15:37

Elbrus pisze: 2023-10-31, 14:34 Ludzie dzisiejszego świata mają głęboko w poważaniu nakazy i zakazy - dla nich istnieją tylko propozycje. Jeśli im się zechce z nich skorzystać, to ok, a jak je odrzucą, to też ok. Żadnych przykrych konsekwencji nie chcą ponosić.
To jest wpisane w naturę człowieka od zawsze. Nikt nie lubi nakazów i zakazów, chcemy sami decydować o swoim postępowaniu. Tak jak nie chcemy ponosić konsekwencji które są dla nas przykre. Nie delektujemy się cierpieniem i przeciwnościami losu, a uczuciem szczęścia, zdrowia, przyjemności, spokoju, poczuciem wspólnoty, poczuciem bycia częścią czegoś, poczuciem celu.
Tolerujemy nakazy i zakazy jedynie ze względów naszych korzyści jako grupa szacując skutki braku prawa jak i jego istnienie, np prawo karne - namiastka większego bezpieczeństwa, przepisy drogowe - również, umowy cywilno prawne zabezpieczające strony przed stratą i oszustwami i ect. Akceptujemy nakazy i zakazy jeśli przynoszą większe korzyści społeczności w której żyjemy niż ich brak który wprowadzałby chaos.
Jeśli jesteśmy krótkowzroczni i patrzymy jedynie na szybki zysk, bez perspektywy długofalowych konsekwencji, a więc działamy na niekorzyść społeczności wówczas powstrzymuje nas często strach przed karą.

Niebo to też obietnica tego co dla nas najlepsze. Piekło tego co najgorsze. Taki jest człowiek.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.

Awatar użytkownika
Ojciec.Pablito
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2106
Rejestracja: 22 lis 2022
Lokalizacja: Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 741 times
Been thanked: 271 times

Re: Rozwód

Post autor: Ojciec.Pablito » 2023-10-31, 16:00

@Elbrus parafrazując klasyka (jakim jest @Gzresznik Upadający ) ;)
chyba cała parafia Ci to pisała :))

Ale dziękuję, że poświęciłeś mojemu wpisowi tyle czasu.
Chyba skrytykowałeś tam prawie każde zdanie :))
Ostatnio zmieniony 2023-10-31, 16:04 przez Ojciec.Pablito, łącznie zmieniany 2 razy.
po prostu chłopak ze wsi 3:-o 3:-o 3:-o :YMCOWBOY:

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4221 times

Re: Rozwód

Post autor: Andej » 2023-10-31, 17:26

Abstract pisze: 2023-10-31, 15:37 Niebo to też obietnica tego co dla nas najlepsze. Piekło tego co najgorsze. Taki jest człowiek.
Dla chrześcijan, z pewnością tak. Ale dla ateistów, z pewnością, nie. Oni upatrują szczęścia w piekle. Bo piekło jest dla nich niebem, albowiem tam mogą wszystko to, czego pragną tu. W szczególności wolności od Boga i Jego oczekiwań. Tam nie spodziewają się spotkać Boga, który im ino przeszkadza.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
CiekawaXO
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6444
Rejestracja: 12 mar 2023
Has thanked: 889 times
Been thanked: 725 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: CiekawaXO » 2023-10-31, 17:35

Ateiści upatrują szczęścia w piekle??
Co ty mówisz??
Przecież oni nie wierzą w piekło...

Awatar użytkownika
Elbrus
Bywalec
Bywalec
Posty: 110
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Ateista
Has thanked: 9 times
Been thanked: 36 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: Elbrus » 2023-10-31, 18:49

Abstract pisze: 2023-10-31, 15:37Niebo to też obietnica tego co dla nas najlepsze. Piekło tego co najgorsze. Taki jest człowiek.
Odniesienie do spraw ostatecznych chyba jest tym najważniejszym powodem, dla którego tzw. wierzący mają tak luźny stosunek do swoich praktyk religijnych i religijnie związanych decyzji życiowych - nie za bardzo wierzą w piekło, więc nie boją się tego, że różne praktyki (m.in. seksualne), które Kościół potępia, spowodują coś złego w ich relacji z Bogiem (no bo przecież modlę się i Bóg nic mi nie mówi, że robię źle), ale i niekoniecznie wierzą w niebo, bo to jest coś baaardzo odległego, zatem obietnica oglądania Boga po śmierci jest mniej pociągająca niż przyjemności, jakie mogą sobie na świecie próbować zagwarantować, a które rygorystycznym życiem by mogli stracić, czego im żal odpuszczać (mam prawo do szczęścia! Bóg też chce mojego szczęścia, więc jak to możliwe, że by mi tego zabraniał?! to ludzie mi zabraniają, a ludzie się nie znają, oni z moim Bogiem kontaktu nie mają!).
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)(NJB)

Gzresznik Upadający
Elitarny komentator
Elitarny komentator
Posty: 3530
Rejestracja: 21 cze 2021
Has thanked: 160 times
Been thanked: 378 times

Re: Rozwód

Post autor: Gzresznik Upadający » 2023-10-31, 21:40

Pod względem fizycznym czy psychicznym małżeństw sakramentalnych od związków niesakramentalnych nic nie różni Ale jednak te pobłogosławione w kościele czy nawet cerkwi ( bo " schizmatycy" też mają to jako sakrament) są statystyczne trwalsze. Może dlatego że tak faktycznie to trójkąt 😉

Awatar użytkownika
CiekawaXO
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6444
Rejestracja: 12 mar 2023
Has thanked: 889 times
Been thanked: 725 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: CiekawaXO » 2023-11-01, 06:48

Są trwalsze, bo nie można wziąć rozwodu.

Awatar użytkownika
Abstract
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2572
Rejestracja: 27 cze 2021
Has thanked: 160 times
Been thanked: 414 times

Re: Rozwód

Post autor: Abstract » 2023-11-01, 08:45

Elbrus pisze: 2023-10-31, 18:49
Abstract pisze: 2023-10-31, 15:37Niebo to też obietnica tego co dla nas najlepsze. Piekło tego co najgorsze. Taki jest człowiek.
Odniesienie do spraw ostatecznych chyba jest tym najważniejszym powodem, dla którego tzw. wierzący mają tak luźny stosunek do swoich praktyk religijnych i religijnie związanych decyzji życiowych - nie za bardzo wierzą w piekło, więc nie boją się tego, że różne praktyki (m.in. seksualne), które Kościół potępia, spowodują coś złego w ich relacji z Bogiem (no bo przecież modlę się i Bóg nic mi nie mówi, że robię źle), ale i niekoniecznie wierzą w niebo, bo to jest coś baaardzo odległego, zatem obietnica oglądania Boga po śmierci jest mniej pociągająca niż przyjemności, jakie mogą sobie na świecie próbować zagwarantować, a które rygorystycznym życiem by mogli stracić, czego im żal odpuszczać (mam prawo do szczęścia! Bóg też chce mojego szczęścia, więc jak to możliwe, że by mi tego zabraniał?! to ludzie mi zabraniają, a ludzie się nie znają, oni z moim Bogiem kontaktu nie mają!).
Grzech z natury psuje relacje z Bogiem natomiast dla mnie idea czynienia dobra dla nagrody lub ze strachu przed karą mija się z celem.
Wychowujemy dzieci po to aby postępowały dobrze nawet gdy nikt nie patrzy, a wiec bez obietnicy nagrody przyszłej jak strachu przed przyszłą karą.
Czynione dobro mnożny dobro w otoczeniu, jedynie to powinno być celem samym w sobie, a niebo naturalną konsekwencją miłowania dobra.
Jeśli Bóg daje nam realny wybór, piekło jest oddzieleniem od Niego, samotnią, egzystowaniem ze swoim nabrzmiałym ego wśród tych którzy również zbytnio umiłowali siebie, zrobili z siebie bożka dla samego siebie, nie ma już owiec, zostają same wilki.
Nie widzę pola aby mówić o realnym wyborze jeśli odrzucenie Boga wiązałoby się z niewyobrażalnym cierpieniem, wypalaniem ciała, nieskończonym lamentem itd.
Odnośnie liczenie na Bożą miłość, jak najbardziej powinniśmy na nią liczyć, każdy z nas wie że Bóg zna nasze myśli i jeśli będę planował grzeszyć w nadziei na końcową Jego miłość zniweczę ten dar. Nie planując grzechu ciągle upadamy i podnosimy się, zawsze gdy podejmujemy walkę możemy liczyć na Bożą miłość.
Obraz Boga który zsyła kary, daje pozorny wybór, dopuszcza cierpienie to problem na inny wątek. Tutaj mielibyśmy OT.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 15112
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4251 times
Been thanked: 2982 times
Kontakt:

Re: Rozwód

Post autor: Dezerter » 2023-11-01, 09:10

Ojciec.Pablito pisze: 2023-10-31, 09:53
Abstract pisze: 2023-10-31, 08:36 Ciekawa to jest działanie przeciwko wykluczeniu, z mojego podwórka również rozwodnik przystąpił do komunii, ale wracając do swojego nowego związku wraca do grzechu.
Czy mógłbyś mi to wytłumaczyć - do jakiego grzechu wraca "rozwodnik"? Na przykład kobieta, która odeszła od męża alkoholika, który ją bił i okradał ją i jej dzieci z pieniędzy. I która wyszła za mąż za innego mężczyznę, z którym tworzy szczęśliwą rodzinę i wspólnie dbają o siebie nawzajem i o rozwój swoich dzieci?
... i takie pytanie zadaje "biblijny chrześcijanin" :-o :ymblushing:
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

ODPOWIEDZ