Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
-
- Początkujący
- Posty: 27
- Rejestracja: 7 maja 2023
- Has thanked: 10 times
- Been thanked: 2 times
Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Cześć, chciałam się dowiedzieć, czy zawsze mieliście takie samo zdanie na temat wiary. Czy od małego byliście kierowani w tę stronę i z konsekwencją trzymaliście się wszystkich zasad z poczuciem, że to jest właśnie słuszne czy nawróciliście się w pełni z czasem/po jakimś wydarzeniu?
Nie ukrywam, że ja miałam kiedyś trochę inny obraz Boga, tzn. myślałam, że jest On bardziej „organiczny”?. Że to nie jest tak, że te wszystkie ludzkie uczucia są czymś co trzeba w sobie zwalczać, tylko czymś co On nam dał, żebyśmy doświadczyli. Nie mówię tu o jakimś uzależnieniu od czegoś, bo nadmiar nigdy nie prowadzi do niczego dobrego, ale mówię tu np: o ogólnym doświadczaniu życia, płynięciu razem z nim.
Dajmy taki przykład - ktoś marzy o wielkiej miłości, nagle znajduje się na bezludnej wyspie z kimś kogo pokocha. To jeśli między nimi do czegoś dojdzie to jest to grzech, bo nie ma małżeństwa, nawet jeśli zrobili to z miłości? W takich ekstremalnych warunkach człowiek nie myśli nawet nad takimi sprawami, że musi iść i nadać ważność związku w kościele, tylko po prostu .. żyje. Mówię tu w sumie o jakichś ludziach, którzy nie są szczególnie religijni. Albo o tym jak to mogło wyglądać, zanim wprowadzono sakrament małżeństwa.
Albo np: kupowanie drogiego jedzenia albo rzeczy, które nam się podobają w dużej ilości. Przecież jeśli ktoś zarabia tyle, że mu na to wystarcza to nie jest to chyba grzech, skoro tych pieniędzy przecież nie wyrzuca w błoto, tylko one i tak idą na zysk danej firmy/ pozwalają komuś zarobić.
Kolejna sprawa, która się wiąże poniekąd z pierwszą rzeczą o której wspomniałam. Jest mnóstwo ludzi, którzy nigdy nie myśleli nawet o małżeństwie, bo zakładają, że zakochać się można wiele razy. I np: całe życie podróżują, nie osiedlają się nigdzie na stałe, tylko po prostu zbierają wspomnienia i uczą się od wielu ludzi z każdego związku. Bo tak wolą i czują się jakoś bogatsi w rozwoju duchowo niż gdyby mieli spędzić życie tylko z jedną osobą. A może ten rozwój duchowy to tylko zwiedzenie?
Czy ich wszystkich można nazwać po prostu ludźmi grzesznymi (a raczej trzeba, żeby upomnieć)? I nie wiem jak zmienić w sobie to myślenie, że jeśli wszyscy żyliby według wiary katolickiej, to każdy człowiek byłby taki sam, żyłby według gotowego scenariusza. Czyli ogólnie celem życia jest nawracanie takich ludzi (jakich wspomniałam powyżej) i próba zmiany ich mentalności, nawet jeśli nie czują, że jakieś zasady są zgodne z ich wewnętrzną naturą? Nie mówię, że chcę się temu buntować, ale chcę zrozumieć czy to jest po prostu prawda o świecie, którą trzeba zaakceptować. Jeśli ktoś może to niech mi wytłumaczy tak, żeby to miało sens
Nie ukrywam, że ja miałam kiedyś trochę inny obraz Boga, tzn. myślałam, że jest On bardziej „organiczny”?. Że to nie jest tak, że te wszystkie ludzkie uczucia są czymś co trzeba w sobie zwalczać, tylko czymś co On nam dał, żebyśmy doświadczyli. Nie mówię tu o jakimś uzależnieniu od czegoś, bo nadmiar nigdy nie prowadzi do niczego dobrego, ale mówię tu np: o ogólnym doświadczaniu życia, płynięciu razem z nim.
Dajmy taki przykład - ktoś marzy o wielkiej miłości, nagle znajduje się na bezludnej wyspie z kimś kogo pokocha. To jeśli między nimi do czegoś dojdzie to jest to grzech, bo nie ma małżeństwa, nawet jeśli zrobili to z miłości? W takich ekstremalnych warunkach człowiek nie myśli nawet nad takimi sprawami, że musi iść i nadać ważność związku w kościele, tylko po prostu .. żyje. Mówię tu w sumie o jakichś ludziach, którzy nie są szczególnie religijni. Albo o tym jak to mogło wyglądać, zanim wprowadzono sakrament małżeństwa.
Albo np: kupowanie drogiego jedzenia albo rzeczy, które nam się podobają w dużej ilości. Przecież jeśli ktoś zarabia tyle, że mu na to wystarcza to nie jest to chyba grzech, skoro tych pieniędzy przecież nie wyrzuca w błoto, tylko one i tak idą na zysk danej firmy/ pozwalają komuś zarobić.
Kolejna sprawa, która się wiąże poniekąd z pierwszą rzeczą o której wspomniałam. Jest mnóstwo ludzi, którzy nigdy nie myśleli nawet o małżeństwie, bo zakładają, że zakochać się można wiele razy. I np: całe życie podróżują, nie osiedlają się nigdzie na stałe, tylko po prostu zbierają wspomnienia i uczą się od wielu ludzi z każdego związku. Bo tak wolą i czują się jakoś bogatsi w rozwoju duchowo niż gdyby mieli spędzić życie tylko z jedną osobą. A może ten rozwój duchowy to tylko zwiedzenie?
Czy ich wszystkich można nazwać po prostu ludźmi grzesznymi (a raczej trzeba, żeby upomnieć)? I nie wiem jak zmienić w sobie to myślenie, że jeśli wszyscy żyliby według wiary katolickiej, to każdy człowiek byłby taki sam, żyłby według gotowego scenariusza. Czyli ogólnie celem życia jest nawracanie takich ludzi (jakich wspomniałam powyżej) i próba zmiany ich mentalności, nawet jeśli nie czują, że jakieś zasady są zgodne z ich wewnętrzną naturą? Nie mówię, że chcę się temu buntować, ale chcę zrozumieć czy to jest po prostu prawda o świecie, którą trzeba zaakceptować. Jeśli ktoś może to niech mi wytłumaczy tak, żeby to miało sens
Ostatnio zmieniony 2023-11-24, 00:15 przez skruszycsie, łącznie zmieniany 3 razy.
- AdamS.
- Super gaduła
- Posty: 1430
- Rejestracja: 4 lis 2021
- Lokalizacja: Bieszczady
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 558 times
- Been thanked: 797 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Z tego co wiem, to rdzeniem sakramentu małżeństwa jest przysięga dwojga ludzi względem Boga. Oczywiście jeśli jest dostęp do księdza, powinniśmy jako katolicy z tego korzystać. Natomiast w sytuacji takiej, jak opisałaś, kluczem będzie nie tyle obecność księdza, co szczerość intencji, że oboje chcą zachować wierność do końca życia - i że nie jest to tylko przelotnym wykorzystaniem sytuacji.skruszycsie pisze: ↑2023-11-23, 22:49 Dajmy taki przykład - ktoś marzy o wielkiej miłości, nagle znajduje się na bezludnej wyspie z kimś kogo pokocha. To jeśli między nimi do czegoś dojdzie to jest to grzech, bo nie ma małżeństwa, nawet jeśli zrobili to z miłości?
Samo podejście do życia jako wyłącznego "smakowania" jego przyjemności jest z gruntu egoistyczne. Takie sybaryckie życie może nas doprowadzić w konsekwencji tylko do wielkiego rozczarowania, bo przecież każda przyjemność i każde życie się kiedyś kończy. Dla chrześcijanina nie jest więc kwestią wyboru, czy nastawi swój kompas na Prawdę i Miłość, czy na przyjemność i ciekawość. To dwa skrajne bieguny.skruszycsie pisze: ↑2023-11-23, 22:49 Kolejna sprawa, która się wiąże poniekąd z pierwszą rzeczą o której wspomniałam. Jest mnóstwo ludzi, którzy nigdy nie myśleli nawet o małżeństwie, bo zakładają, że zakochać się można wiele razy. I np: całe życie podróżują, nie osiedlają się nigdzie na stałe, tylko po prostu zbierają wspomnienia i uczą się od wielu ludzi z każdego związku. Bo tak wolą i czują się jakoś bogatsi w rozwoju duchowo niż gdyby mieli spędzić życie tylko z jedną osobą. A może ten rozwój duchowy to tylko zwiedzenie?
Nie, celem życia jest Twoje zwrócenie się ku Chrystusowi - wtedy masz już wszystko, co trzeba. Bo jeśli żyję z Chrystusem, pragnę też dobra drugiej osoby i potrafię patrzeć dalej, niż doraźna przyjemność. Nie muszę też nikogo nawracać - wystarczy, że konsekwentnie żyję w Chrystusie, będąc gotów w każdej chwili dawać świadectwo swoim słowem i czynem, ale też postawą. Nie da się kogoś nawrócić - można nawrócić tylko siebie. Ważniejsze od przekonywania kogoś będzie więc Twoje życie wobec innych.skruszycsie pisze: ↑2023-11-23, 22:49 Czy ich wszystkich można nazwać po prostu ludźmi grzesznymi (a raczej trzeba, żeby upomnieć)? (...) Czyli ogólnie celem życia jest nawracanie takich ludzi (...)
- CiekawaXO
- Złoty mówca
- Posty: 6409
- Rejestracja: 12 mar 2023
- Has thanked: 887 times
- Been thanked: 725 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Ja zaczełam wierzyć świadomie, intencjonalnie, bardziej, w kryzysie.
Wcześniej także wierzyłam, ale nie wiem czy aż tak.
Znależli się ludzie, którzy mi pomagali i tłumaczyli wiele rzeczy, okazali zainteresowanie cierpliwość.
Poznałam kiedyś super człowieka, przypadkowo, był pracownikiem dużej fimy sprzedającej sprzęt AGD RTV.
Poprosiłam czy pomoże mi zrobić prezentację, technicznie, nośniki, zgrywanie, odpowiednie parametry itd.
Tak po prostu, podeszłam do pracownika popytać o technikę.
Mało tego że mi to zgrał, to jeszcze przywiózł pod dom i wytłumaczył...
Kto tak robi?
Okazało się że jest wierzącym jakoś tak wyniknęło.
Przychodziłam do niego codziennie do pracy, i rozmawialiśmy o Bogu wśród aparatów i klientów, oczywiście z przerwami na jego pracę, jak ktoś o coś pytał:P
Dopiero po latach okazało się, że jest wysoko postawionym Prawosławnym. Zapytałam czemu mi nie powiedział wcześniej, bo rozmawialismy o Katolicyźmie, to powiedział, że nie chciał mi mieszać w głowie. Chciałam rozmawiać o katolicyźmie, to rozmawiał i tłumaczył mi w sumie nie do końca swoją religię.
I nie chciał mnie przekabacić ani razu.
Trochę OT ale do dzięki niemu się nawracałam na świadomie teologiczną wiarę.
I nie wiedzialam o wielu zasadach katolicyzmu podczas nawracania.
Wcześniej także wierzyłam, ale nie wiem czy aż tak.
Znależli się ludzie, którzy mi pomagali i tłumaczyli wiele rzeczy, okazali zainteresowanie cierpliwość.
Poznałam kiedyś super człowieka, przypadkowo, był pracownikiem dużej fimy sprzedającej sprzęt AGD RTV.
Poprosiłam czy pomoże mi zrobić prezentację, technicznie, nośniki, zgrywanie, odpowiednie parametry itd.
Tak po prostu, podeszłam do pracownika popytać o technikę.
Mało tego że mi to zgrał, to jeszcze przywiózł pod dom i wytłumaczył...
Kto tak robi?
Okazało się że jest wierzącym jakoś tak wyniknęło.
Przychodziłam do niego codziennie do pracy, i rozmawialiśmy o Bogu wśród aparatów i klientów, oczywiście z przerwami na jego pracę, jak ktoś o coś pytał:P
Dopiero po latach okazało się, że jest wysoko postawionym Prawosławnym. Zapytałam czemu mi nie powiedział wcześniej, bo rozmawialismy o Katolicyźmie, to powiedział, że nie chciał mi mieszać w głowie. Chciałam rozmawiać o katolicyźmie, to rozmawiał i tłumaczył mi w sumie nie do końca swoją religię.
I nie chciał mnie przekabacić ani razu.
Trochę OT ale do dzięki niemu się nawracałam na świadomie teologiczną wiarę.
I nie wiedzialam o wielu zasadach katolicyzmu podczas nawracania.
Ostatnio zmieniony 2023-11-24, 10:39 przez CiekawaXO, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2390
- Rejestracja: 29 sie 2022
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 300 times
- Been thanked: 321 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Postawa Szawła jest szczególnym przykładem jak z walczącego człowieka, tak naprawdę z samym sobą, można stać się Pawłem. Metanoja ze starego człowieka jest czymś co zmienia pogląd na świat i własne życie. Perspektywa jest drastycznie inna. Z walki złem odchodzi się na rzecz walki dobrem. W obu przypadkach jest walka, ale zupełnie o co innego. I to jest zaskakujące z seryjnego mordercy powstaje duchowy człowiek walczący o ludzką duszę. Potwierdzają się słowa bądź zimny albo gorący, jeśli będziesz letni w dosłownym znaczeniu wyrzygam cię. Człowiek letni w małym stopniu dostrzega własną grzeszność raczej winę widzi u innych, myśląc, że grzeszą o wiele gorzej. To jest tragedia dla takiego człowieka bo przecież nie zabił, nikogo nie krzywdzi, nie używa wulgaryzmów jest przeciętnym człowiekiem. Jezus przestrzega przed taką postawą osobiście uważam ją za bardzo niebezpieczną taką szukającej równowagi między złem i dobrem. Człowiek, który dopuszcza się czynów bardzo złych jest świadomy, że źle robi. Człowiek, który jest blisko Boga wie, że jest niczym w Jego Oczach, marnością, grzesznikiem.
Zatem może być, że w Niebie jest Szaweł, a nie łotr, który nie widzi swojej winy. A łotrem może być przeciętny człowiek, który nie potrzebuje nawrócenia.
Wielu z nas widzi to inaczej dlatego też możemy się zaskoczyć i rozczarować, że to moje spokojne życie nikomu nie dokuczające i niczego nie oczekujące może być drogą do piekła. Skrajności motywują i pobudzają do działania, a więc jest duchowy ruch.
Zatem może być, że w Niebie jest Szaweł, a nie łotr, który nie widzi swojej winy. A łotrem może być przeciętny człowiek, który nie potrzebuje nawrócenia.
Wielu z nas widzi to inaczej dlatego też możemy się zaskoczyć i rozczarować, że to moje spokojne życie nikomu nie dokuczające i niczego nie oczekujące może być drogą do piekła. Skrajności motywują i pobudzają do działania, a więc jest duchowy ruch.
Jezus Chrystus jest moim Królem.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13886
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2034 times
- Been thanked: 2221 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Wiara, od jakiegoś czasu, ma w moim życiu szczególne znaczenie.skruszycsie pisze: ↑2023-11-23, 22:49 Cześć, chciałam się dowiedzieć, czy zawsze mieliście takie samo zdanie na temat wiary.
Coraz częściej dochodzę jednak do wniosku, że skupiam się na pisaniu, gadaniu, czytaniu, myśleniu, dywagowaniu (czyli na sobie) niż na jej istocie czyli modlitwie (relacji miłości z Bogiem) oraz życiu (czyli relacji miłości z drugim człowiekiem).
Wiara to proces Usynowienia poprzez Chrystusa. Proces natomiast pociąga zmianę, a ta zmianę zdania.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- CiekawaXO
- Złoty mówca
- Posty: 6409
- Rejestracja: 12 mar 2023
- Has thanked: 887 times
- Been thanked: 725 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Dywagowanie akurat może nas zaprowadzić w ciekawe rejony, jeśli dywaguje się z drugim człowiekiem.
Trzeba umieć znaleźć balans: trochę czasu na to, na karmienie psyche, a trochę na bliźniego.
Żadna skrajność nie jest dobra.
Trzeba umieć znaleźć balans: trochę czasu na to, na karmienie psyche, a trochę na bliźniego.
Żadna skrajność nie jest dobra.
Ostatnio zmieniony 2023-11-24, 10:23 przez CiekawaXO, łącznie zmieniany 1 raz.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13886
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2034 times
- Been thanked: 2221 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Zgadzam się. Jednakże relacja z Bogiem prowadzi chyba w Ciekawsze
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Od dziecka słyszałam w kościele: Panie, nie jestem godna, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja.
We wczesnej fazie rozwoju (buntu gówniaka) rozumiałam to tak, że jak usłyszę właściwe słowo od Pana, to zastanowię się nad dobrymi, nudnymi uczynkami i zobaczymy, co ewentualnie da się zrobić w sprawie mojej duszy, która bynajmniej nie wydawała mi się chora. I w ogóle nie wiem, o co te halo.
W późniejszej fazie rozwoju zaczęłam nabierać pokory i słowa te rozumiałam tak, że staram się uzdrowić moją duszę, może średnio mi to wychodzi, ale gdy Pan powie mi słowo, to postaram się być bardziej jego godna. Na razie staram się jakoś, ale jest jak jest.
Potem przyszło do mnie olśnienie i dziś już wiem, że nie ważne czy się usilnie staram, czy nie, czy robię to dobrze, czy źle, ponieważ wystarczy jedno słowo Pana i to ono uzdrowi moją duszę. To słowo ma właśnie taką moc.
We wczesnej fazie rozwoju (buntu gówniaka) rozumiałam to tak, że jak usłyszę właściwe słowo od Pana, to zastanowię się nad dobrymi, nudnymi uczynkami i zobaczymy, co ewentualnie da się zrobić w sprawie mojej duszy, która bynajmniej nie wydawała mi się chora. I w ogóle nie wiem, o co te halo.
W późniejszej fazie rozwoju zaczęłam nabierać pokory i słowa te rozumiałam tak, że staram się uzdrowić moją duszę, może średnio mi to wychodzi, ale gdy Pan powie mi słowo, to postaram się być bardziej jego godna. Na razie staram się jakoś, ale jest jak jest.
Potem przyszło do mnie olśnienie i dziś już wiem, że nie ważne czy się usilnie staram, czy nie, czy robię to dobrze, czy źle, ponieważ wystarczy jedno słowo Pana i to ono uzdrowi moją duszę. To słowo ma właśnie taką moc.
- CiekawaXO
- Złoty mówca
- Posty: 6409
- Rejestracja: 12 mar 2023
- Has thanked: 887 times
- Been thanked: 725 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Nie wiem, nie rozmawiam z Bogiem bezpośrednio. Znaczy mi nie odpowiada.
Bazuję na teologii. To jest dla mnie głos Boga.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13886
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2034 times
- Been thanked: 2221 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Napisałem "relacja" nie "rozmowa".
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- CiekawaXO
- Złoty mówca
- Posty: 6409
- Rejestracja: 12 mar 2023
- Has thanked: 887 times
- Been thanked: 725 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Relacja dla mnie wynika z rozmowy lub poznania co ta osoba myśli.
Muszę najpierw znać osobę z którą rozmawiam, co myśli, jak coś widzi, żeby mieć relację.
Z samej modlitwy czy kontemplacji, Boga nie poznam.
Muszę najpierw znać osobę z którą rozmawiam, co myśli, jak coś widzi, żeby mieć relację.
Z samej modlitwy czy kontemplacji, Boga nie poznam.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13886
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2034 times
- Been thanked: 2221 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2390
- Rejestracja: 29 sie 2022
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 300 times
- Been thanked: 321 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Dobrze żeś napisał - relacja, to chodzi o relację.
Jezus Chrystus jest moim Królem.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4220 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Wydaje mi się, że nikt, kto na poważnie wierzy, nie zatrzymywał się w wierze. Tylko się rozwijał. Czyli zmieniał. Mądrzał. Stawiał sobie kolejne, coraz większe wymagania.skruszycsie pisze: ↑2023-11-23, 22:49 Cześć, chciałam się dowiedzieć, czy zawsze mieliście takie samo zdanie na temat wiary. Czy od małego byliście kierowani w tę stronę i z konsekwencją trzymaliście się wszystkich zasad z poczuciem, że to jest właśnie słuszne czy nawróciliście się w pełni z czasem/po jakimś wydarzeniu?
Bez sensu byłoby, gdyby dziecinna wiara, dziecinne wyobrażenie Boga przetrwało do czasu dorosłości. Z jednym wyjątkiem. Zaufanie. To dziecięce zaufanie jest akurat tym, co powinno się zachować. I wzmacniać. M.in. przed obrazem Miłosierdzia.
Wiara musi być żywa.
A nawracać się trzeba stale. Codziennie. Przy każdej okazji. M.in. korzystając z rekolekcji. Lektury Pisma. A także tutejszych dyskusji.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
-
- Elitarny komentator
- Posty: 3086
- Rejestracja: 16 sty 2022
- Has thanked: 323 times
- Been thanked: 473 times
Re: Czy zawsze traktowaliście wiarę tak samo?
Ja zaczynalem zycie jako ateista i tak u mnie bylo przez dwadziescia kilka lat. Pozniej etap pozakatolicki, pozniej protestantyzm , a teraz wreszcie katolicyzm ( tradycyjny ). Po drodze pare incydentow z buddystami i mormonami.