https://wpolityce.pl/kultura/250044-wil ... u-abrahama
Bóg ratuje jednostkę przed rodziną, która może stać się zgrają, potem oddaje tę rodzinę, postawioną na Bogu.Bóg nie lubi rodziny. Naprawdę. Bóg wie, jakie zagrożenie tkwi w rodzinie. Jakie demony się w niej kryją. Bóg to pierwszy freudysta. I freudysta najbardziej radykalny. Dlatego Bóg przychodzi do Abrahama, gdy ten samotnie siedzi przed namiotem. Dlatego Bóg nie plami się wkroczyć w ohydę plemienia i pierwotnej rodziny, która trwa w namiocie. Bóg wręcz niszczy tę wspólnotę, łamie jej prawa i zrywa łączące jej członków emocje, popędy, umowy. Wygania z ciemności namiotu, z mroków tego najprymitywniejszego z oikos.
Zresztą Bóg doświadcza Izaaka wielokrotnie. Szczególnie silnie, gdy nie pozwala mu wybrać swego następcy, tego, którego umiłował, pierworodnego Ezawa. Gdy pozwala na oszustwo Jakuba. Bóg doświadcza też jego synów. Wzbudza nienawiść do brata w Ezawie. Zmusza Jakuba, by ten udał się na wygnanie. To tam, poza domem rodzinnym, poza plemieniem, uzyskuje miano Izraela, to tam staje się ojcem Narodu Wybranego. I znów, post factum, po rozbiciu więzi rodzinnych Bóg je rekonstruuje, pozwalając zjednoczyć się braciom. Sytuacja się powtarza. Bóg miażdży rodzinę. A potem pozwala jej się odrodzić. Ale tylko w Swojej chwale.