Adamie pierwszy, jesteś na forum dopiero od 13 grudnia, a niekiedy zaczynam podejrzewać że walczysz z wiarą stosując metodę The Yes Men
Sens życia/ zagubienie
-
- Zasłużony komentator
- Posty: 2082
- Rejestracja: 18 kwie 2018
- Has thanked: 194 times
- Been thanked: 286 times
Re: Sens życia/ zagubienie
„Stół dla mnie zastawiasz, na oczach mych wrogów to czynisz” (Ps 23,5)
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Komentarz na rysunku.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
-
- Elitarny komentator
- Posty: 3086
- Rejestracja: 16 sty 2022
- Has thanked: 323 times
- Been thanked: 473 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Adam - jakie powinnosci i w czym i dlaczego stanowia one dla Ciebie przeszkode, ze widzisz to jako fanatyzm?
A moze najpierw okresl, o co Tobie chodzi, bo inaczej faktycznie dyskusja mija sie z celem - uczciwa dyskusja.
Z pozdrowieniami.
A moze najpierw okresl, o co Tobie chodzi, bo inaczej faktycznie dyskusja mija sie z celem - uczciwa dyskusja.
Z pozdrowieniami.
Ostatnio zmieniony 2024-01-06, 22:39 przez konserwa, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Sens życia/ zagubienie
Ja każdego roku boje się "że mam już tyle lat" że umieramy, umrzemy, panika przed śmiercią powoduje, że boje się życia ..posz65 pisze: ↑2024-01-06, 16:01 Cześć, mam podobnie tzn problemy z różnymi sprawami jak stany depresyjne, nieumiejętność ogarnięcia się w życiu czy problemy towarzyskie....wiara daje mi to że nie załamuje się tak tym wszystkim, nie uciekam w używki czy seks bo pewnie gdybym nie wierzył to bym musiał czymś zapełnić swoje życie...dzięki Bogu wyrwałem się z pewnych grzechów ale wyrwanie się z takiego lęku uważam za niemożliwe...mam naprawdę krótkie epizody że czuje błogi spokój ale najczęściej ostatnio to chwile ciężkie włącznie z tym aby wstać rano i iść na mszę świętą raczej jest chęć aby spać dalej i moment rozpoczęcia dnia opoznić ale mimo to idę... często emocji i fajerwerków nie ma żadnych ale czuje że mam siłę aby wykonywać codzienne czynności a przy okazji mam najczęściej wątpliwości typu że Boga obrażam chodzeniem częstym do komunii świętej a chodzę dlatego że przypominam sobie definicję grzechu ciężkiego i nawet jak coś jest grzeszne w moim życiu i nieuporządkowane to stwierdzam że to nie grzech ciężki bo gdybym słuchał emocji to wgl bym już nie chodził do komunii świętej a jednak wierzę że to lekarstwo i moc dla duszy i wydaje mi się że diabeł mocno tu miesza .Ostatnio próbowałem zmian w swoim życiu w związku z pracą, nie wyszło ponieważ najprawdopodobniej zabrakło mi cierpliwości i samozaparcia i teraz zmagam się z takimi niespełnionymi ambicjami i poczuciem że wszystko zepsułem( zbyt szybka rezygnacja z nowej pracy i nie danie sobie czasu aby zobaczyć jak to będzie itp) więc obecnie tyle się cieszę że praca jest ale nie taka jaką bym chciał i myśli o zmianie są dalej ale też i lęk że znowu spróboje w nowej ale spanikuje i obawa czy nie zostanę na lodzie itp....mam 28 lat i nie wiem co bym chciał robić w życiu kiedyś myślałem o rodzinie i ostatnio nawet były takie plany że zmienię prace na lepiej płatną i bardziej taką która daje mi satysfakcję to mi doda trochę skrzydeł, poszukam dziewczyny i będzie jakoś dalej się układało no cóż nie wyszło i jest teraz takie rozczarowanie i pustka ale dochodzi do mnie że poddać się nie wolno i dalej będę próbował zmian w swoim życiu gdyż na przykładzie tej pracy zobaczyłem że Bóg mi naprawdę błogosławił ale niestety byłem niecierpliwy i nie rozumiałem że każdy jak idzie robić coś nowego to na początku idzie wolniej i gorzej a ja chyba od razu chciałem że pójdę i będzie cacy...w wyniku tego nie zmieniłem nic wróciłem do punktu wyjścia i teraz kombinuje jak zmienić coś i żeby to wypaliło...ogólnie nie jest prosto ale Bóg jest i czuwa i pomaga ale nie zrobi nic za nas...z drugiej mam myśli czasem o zakonie lub żeby w świecie zająć się wolontariatem itp żeby jako kawaler owocnie przeżywać życie bo czasem dochodzę do wniosku że zakładanie rodziny to nie moja droga i jak tu wybrać z takim mętlikiem w głowie coś??? myśleć o zmianie pracy i rozwoju a może jechać na dni skupienia powołaniowe do zakonu? a może jeszcze się zgłosić do psychiatry no nieraz tak się czuję że o tym myślę a nieraz myślę że to z powodu tego że nie znalazlem swojej drogi jeszcze w życiu i wszelkie problemy miną jak odnajdę to co robię z przekonania w różnych sferach życia....ale potem wracam to punktu wyjścia że nie wiem co chcę robić bo jest kilka opcji i każda rozsądna na swój sposób i koło sięzamyka.Musiałem się wygadać wybaczcie
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Przeinaczę Twje zdanie. Wcale nie prześmiewczo, choć może się tak komuś wydawać. Komuś, kto szuka zła.
Ja inaczej to widzę. Choć mam nieco podobne fobie. Na dodatek, mam ich z wiekiem coraz więcej. I są one coraz poważniejsze. A niektóre ciągną się od wczesnej młodości.
=
Ja każdego roku boje się "że mam już tyle lat (tj. że niedołężnieję)" , ale cieszę się, że każdej doby zbliżam się o jeden dzień do śmierci, Choć też się jej boję (tj. tego, że umrę tak grzeszny). Tak boję się życia, że pragnę śmierci. Śmierć jest, będzie dla mnie wybawieniem. Panicznie boję się życia (zwłaszcza niedołęstwa, niesprawności, bólu, bycia ciężarem...), dlatego marzę o śmierci.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Sens życia/ zagubienie
Podziwiam Pana podejście, sama chciałabym takie mieć. Czy grzechem jest, że lepiej funkcjonuję myśląc, że doczekamy przyjścia Chrystusa na ziemię? To mi jakoś pomaga funkcjonować wiedząc, że nie wszyscy pomrzemy. Mimo, że analizując Apokalipsę lepiej, żebyśmy byli martwi...Andej pisze: ↑2024-01-07, 10:01Przeinaczę Twje zdanie. Wcale nie prześmiewczo, choć może się tak komuś wydawać. Komuś, kto szuka zła.
Ja inaczej to widzę. Choć mam nieco podobne fobie. Na dodatek, mam ich z wiekiem coraz więcej. I są one coraz poważniejsze. A niektóre ciągną się od wczesnej młodości.
=
Ja każdego roku boje się "że mam już tyle lat (tj. że niedołężnieję)" , ale cieszę się, że każdej doby zbliżam się o jeden dzień do śmierci, Choć też się jej boję (tj. tego, że umrę tak grzeszny). Tak boję się życia, że pragnę śmierci. Śmierć jest, będzie dla mnie wybawieniem. Panicznie boję się życia (zwłaszcza niedołęstwa, niesprawności, bólu, bycia ciężarem...), dlatego marzę o śmierci.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Czekanie na Chrystusa nie może być grzechem. To jest piękne. A jeśli pomaga to w funkcjonowaniu codziennym, to jeszcze lepiej.
Nie sądzę, aby było lepiej tak, czy inaczej. Wydaje mi się, że nie ma żadnego znaczenia, czy powoła nas z martwych, czy z żyjących. Epilog ten sam. Zależy od naszego życia. Od naszych czynów. Od naszej woli. Od tego, czy wybraliśmy Boga czy szatana.
Uważam, że dobrze ukierunkowujesz wiarę na Chrystusa. I na spotkanie z Nim. Jeśli starasz się codziennie, zawsze być gotową na Jego przyjście, to tylko mogę pozazdrościć. I wszystkim życzyć takiej postawy. Uważam, że życie za świadomością, że może przyjść teraz, jeszcze przed obiadem jest bardzo pomocne w życiu.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Sens życia/ zagubienie
Myślę, bardzo często, że nie jestem tak uduchowiona jak inni ludzie , czasami wręcz zazdroszczę innym że mają taki kontakt z Bogiem jakiego mi brakuje , chciałabym usłyszeć od ludzi ich doświadczeń ze śmierci klinicznej , bo niektórzy je mają, inni zaś nie... Szukam dowodów zamiast zaufać w pełni , że błogosławieni są Ci, którzy nie widzieli a zaufali
- pom
- Aktywny komentator
- Posty: 785
- Rejestracja: 21 mar 2023
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 135 times
- Been thanked: 91 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Tu masz w mojej opinii 100% dowód na istnienie Pana Jezusa w każdej Eucharystii
https://forosdelavirgen.org/el-papa-fra ... -14-04-22/
viewtopic.php?t=807&p=350420#p350357
Proponuję jeżeli masz taką wolę zapoznaj się dokładnie z drugim linkiem.
Kiedy porównano wyniki naukowe próbek krwi pobranych z Lanciano i Buenos Aires z próbkami krwi pobranymi z Całunu Turyńskiego i Świętego Całunu z Oviedo, okazało się, że są one w 100% identyczne.
https://forosdelavirgen.org/el-papa-fra ... -14-04-22/
viewtopic.php?t=807&p=350420#p350357
Proponuję jeżeli masz taką wolę zapoznaj się dokładnie z drugim linkiem.
Ostatnio zmieniony 2024-01-07, 15:59 przez pom, łącznie zmieniany 1 raz.
1J, 4, 16
Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.
Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.
Re: Sens życia/ zagubienie
Kontakt z Bogiem opiera się chyba raczej na wierze, że jest on jakiś, choćby malutki, a nie na faktycznej i niezaprzeczalnej interakcji w czasie rzeczywistym. Każdy pewnie stara się tu coś Ci poradzić bazując na własnym doświadczeniu i przemyśleniu, i pewnie jak najlepiej.Ewaaaa pisze: ↑2024-01-07, 13:53 Myślę, bardzo często, że nie jestem tak uduchowiona jak inni ludzie , czasami wręcz zazdroszczę innym że mają taki kontakt z Bogiem jakiego mi brakuje , chciałabym usłyszeć od ludzi ich doświadczeń ze śmierci klinicznej , bo niektórzy je mają, inni zaś nie... Szukam dowodów zamiast zaufać w pełni , że błogosławieni są Ci, którzy nie widzieli a zaufali
Prawdę mówiąc nie bardzo rozumem Twojego lęku. Odkąd pamiętam to staram się żyć i żyję w ten sposób, żeby w chwili śmierci nie żałować żadnej niedokończonej czy nierozpoczętej sprawy, ani żadnych niewypowiedzianych słów. Nawet gdyby ta chwila miał być zaraz.
Wiadomo, Bóg jest stwórcą wszechmogącym, Chrystus odkupicielem ale w Twojej sytuacji starałbym się raczej odnaleźć Ducha Świętego w sobie i wokół, bo tak mi jakoś wygląda, że go za bardzo nie dostrzegasz, ani jego roli notabene bardzo istotnej. W takim przypadku miałbym 3 małe rady:
1. Odnajdywać go powinna go raczej sama. Nie da się go raczej odnaleźć na zasadzie weź mi powiedz, gdzie mam go szukać. Ja po prostu szukam i zbieram wszelkie możliwe informacje, ponieważ odszukiwanie go trwa chyba raczej całe życie, przetwarzam je i uczę stosować się do nich. Bez trudu poznasz, które informacje są prawdziwe, a które tylko czyimś wymysłem. Zamiast marnować czas na obawy lepiej poświęcić go na odnajdywanie Ducha Świętego, jest to także o wiele przyjemniejsze.
2. Jak zaczniesz go szukać, to możesz liczyć, że on też zacznie szukać Ciebie i będzie Ci odpowiadał znakami, które sama rozpoznasz.
3. Pewnie to jest indywidualna sprawa, bo każdy ma indywidualne oczekiwania, pragnienia itp. ale mogę Cię raczej zapewnić, że jak z zaczniesz go odnajdywać to będziesz bardzo mile zaskoczona.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Po pierwsze sądzę, że akurat jest. Ale popełniasz kardynalny błąd porównując się do innych [Jezus ostro to zgania w przypowieści o faryzeuszu i celniku.] Mając kompleks niższości wzgl. niska samoocenę zaniżasz swoje wartości i osiągnięcia. Nigdy nie porównuj się z innymi. Jesteś wielka. Masz swoją wiarę.] Masz swoją duchowość. Ona nie jest gorsza od tej, którą ma ktoś. Jest inna. Ale nie jest ani gorsza, ani mniejsza.
A skąd wiesz, że mają? Może tylko się chwalą? Może fantazjują? Może są mitomanami.
Kontakt z Bogiem nie polega na konkretnym czuciu, wizjach, stanach emocjonalnych czy uczuciach.
Może poczytaj wątek: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie. Może natchnie Cię do innego rozumienia tego kontaktu z Bogiem.
Osobiście uważam, że najlepszy kontakt z Bogiem osiąga się w Eucharystii. Oraz w innych sakramentach. A zaraz potem w rozważaniach modlitewnych. Np. różańcowych.
Ale te doświadczenia nie są żadnymi dowodami. To są doznania z pogranicza. A nie z poza bariery, która oddziela życie od śmierci. Możesz poczytać Moody'ego, Szumana (ateista), ale to droga donikąd. Mi te przeżycia pozwoliły polubić śmierć. Ale nie zmieniły mojej relacji z Bogiem. Jeśli wpłynęły, to infinitezymalnie. Jednak za rozsądne uważam przyjęcie tego, że stany te są darem Boskim dla ludzi. Skłonieniem do refleksji. Pomocą w ocenie życia. Impulsem do przewartościowania. Są szarpnięciem za ramię. Obudzeniem.
I tu sama sobie odpowiadasz. Osobie negatywnie nastawionej do Boga nikt nie przekona, nie udowodni. Bo wiara nie jest kwestią dowodów. Dowody są domeną wiedzy, nauk przyrodniczych.
Ale jeśli szukasz dowodów, to zastanów się, dlaczego banda tchórzy zwanych apostołami, którzy tak panicznie się bali, że niemal nie wychodzili z zamkniętych pomieszczeń, nagle przemieniła się bohaterów odważnie i publicznie dających świadectwo Jezusowi. To właśnie wiara to sprawiła. Potrzebowali impulsu. I sami stali się impulsem.
Spróbuj klęknąć przed obrazem Miłosierdzia i powtarzać słowa, które są tam napisane. A potem powtarzać je z coraz większą wiarą. Przez całe życie. W każdej sytuacji. Aż znajdą się w Twoim krwioobiegu. I będą Cię przepełniać.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Sens życia/ zagubienie
Moim największym problemem jest to, że życie pędzi do przodu, że tak ucieka przez palce , a ja kocham swoją rodzinę, być może nie potrafię odciąć tej przysłowiowej pępowiny, że nie czuje chęci założenia swojej rodziny tylko najbezpieczniej czuję się wśród swoich najbliższych. Nie wyobrażam sobie życia bez nich , na sama myśl mam duszności, nerwicę. Miałam i mam tak od dziecka ...
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13953
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2044 times
- Been thanked: 2231 times
Re: Sens życia/ zagubienie
"(...) nieustannie się módlcie!" 1 Tes 5, 17
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
-
- Elitarny komentator
- Posty: 3086
- Rejestracja: 16 sty 2022
- Has thanked: 323 times
- Been thanked: 473 times
Re: Sens życia/ zagubienie
Ale w przerwach miedzy modlitwami idzcie do pracy i wracajac z roboty kupcie chocby chleb i mleko, zeby dzieci mialy co jesc. A zimowa pora placcie za ogrzewania.
I jak juz to minimalne minimum zostanie osiagniete - wowczas ukleknijmy do modlitwy dziekczynnej i uswieceniowej. Z natarczywymi prosbami raczej sie wstrzymajmy, bo zamiast modlitwy wyjdzie nam goraczkowa i egoistyczna wyliczanka roszczeniowa.
To tyle od konserwy, ktora moze dzialac na nerwy.
I jak juz to minimalne minimum zostanie osiagniete - wowczas ukleknijmy do modlitwy dziekczynnej i uswieceniowej. Z natarczywymi prosbami raczej sie wstrzymajmy, bo zamiast modlitwy wyjdzie nam goraczkowa i egoistyczna wyliczanka roszczeniowa.
To tyle od konserwy, ktora moze dzialac na nerwy.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19256
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2651 times
- Been thanked: 4675 times
- Kontakt:
Re: Sens życia/ zagubienie
Przypominam delikatnie, że to jest natchnione Słowo Boże. Zaprzeczając Mu, właściwie wychodzisz poza obszar chrześcijaństwa.Adam01 pisze: ↑2024-01-06, 17:31 Jezus nauczał, że Boga trzeba miłować ponad wszystko, a nie, że Bóg jest miłością.(...)
Natomiast jak Św. Jan apostoł podzielił się swoją prywatną, osobista i subiektywną refleksją (1J 4,16), to kolejne tłumany wkładają te słowa Bogu w usta.
Wierzący ludzie powinni raczej potrafić odróżnić w Biblii reportaż od subiektywnej refleksji.
[Całe Pismo Święte jest Słowem Boga. Święty Jan to napisał i powtórzył:
"Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością."/1J 4,8/
"Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim."/1J 4,16/
Lepiej jest rozważać Słowo Boże co mogłoby znaczyć, niż je odrzucać pod pretekstem, że to "subiektywna opinia Jana" i przyrównywać wiernych Słowu to "tłumanów".
Wybacz, ale to niewiarygodna wręcz arogancja.
Dodano po 4 minutach 49 sekundach:
To ludzkie, Ewooo. Każdy chciałby mieć pewność - stąd pęd do różnych (czasem wiarygodnych, czasem wątpliwych) objawień, cudów itd.Ewaaaa pisze: ↑2024-01-07, 13:53 Myślę, bardzo często, że nie jestem tak uduchowiona jak inni ludzie , czasami wręcz zazdroszczę innym że mają taki kontakt z Bogiem jakiego mi brakuje , chciałabym usłyszeć od ludzi ich doświadczeń ze śmierci klinicznej , bo niektórzy je mają, inni zaś nie... Szukam dowodów zamiast zaufać w pełni , że błogosławieni są Ci, którzy nie widzieli a zaufali
To nasza przypadłość.
Ale nie sądzę, by wynikała z "braku uduchowienia". To pragnienie jest często skutkiem czegoś dokładnie odwrotnego, niż brak.
Siostra Teresa z Kalkuty cierpiała - daje o tym świadectwo w pozostawionych tekstach - bo nie odczuwała w żaden sposób obecności Bożej.
Co nie przeszkodziło świętej zrobić to, co zrobiła.
Ponoć modlitwa w stanie "zimnym" jest przez Boga znacznie wyżej ceniona niż ta w uniesieniu. I znacznie bardziej skuteczna dla naszej duszy, choć na pewno cięższa.