Sens życia/ zagubienie

Dlaczego żyjemy, po co się urodziliśmy, jaki jest nasz cel w życiu, co na czeka po śmierci; niebo, piekło, nic? Rozmowy na temat życia, śmierci i wieczności.
Ewaaaa
Przybysz
Przybysz
Posty: 23
Rejestracja: 4 sty 2024
Been thanked: 5 times

Sens życia/ zagubienie

Post autor: Ewaaaa » 2024-01-04, 16:33

Szczęść Boże!

Pojawiłam się tutaj ponieważ nie daje sobie rady. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią, która towarzyszy mi od dziecięcych lat. Od razu zaznaczę, że przechodziłam masę terapii, oraz rozmów z księżmi, nawet egzorcystami. Nie pomogło...

Od dziecka miałam w sobie świadomość przemijania, śmierci itd. Kiedy w przedszkolu moi rówieśnicy biegali co sił bawiąc się na placu zabaw, ja w tym czasie wolałam usiąść obok i myśleć "po co, to minie" to uczucie towarzyszy mi przez całe dotychczasowe życie, kiedy wszyscy są radośni ja w rozpaczy. Zastanawiam się dlaczego i do czego zostałam stworzona. Strach przed śmiercią bliskich i swoją paraliżuje mnie każdego dnia, dużo się modlę wierzę, że wszyscy spotkamy się w wieczności a po chwili ogarnia mnie panika " jakiej wieczności, co , jeżeli zasypiasz i znikasz". Wszyscy wokół zakładają rodziny, ja kompletnie nie czuję potrzeby bycia matką, zostało mi parę lat do 40 i jestem przerażona , że nie potrafię żyć tak jak inni, że całe życie mam blokady, stany depresyjne i inne różne rzeczy , które powodują, że w oczach innych jestem ciągle zamyślona, smutna, ciągle się boję, nic mnie nie cieszy , nie mam żadnych planów, stawiam sobie cele, które realizuje i po chwili znowu czuję się stara , beznadziejna... Nie wiem kim mam być w oczach Boga ale ten strach powoduje coraz częściej myśli samobójcze, czasami boje się, że w końcu coś sobie zrobię, że głowa nie wytrzyma. Często lepiej żyje mi się z myślą, że dożyjemy powrotu Boga na ziemię, żeby po chwili popaść w depresję, że jest tyle miliardów ludzi na świecie że nic z nas nie zostanie. Mimo 36 lat czuję się bardzo staro, bez perspektyw na życie, codziennie ból, strach. Chciałam się Wam wygadać bo nie wiem, gdzie jeszcze szukać pomocy....

Przepraszam, jeżeli to co napisałam ciężko zrozumieć ...

Z Panem Bogiem

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Andej » 2024-01-04, 16:44

To m=smutne, przygnębiające, że masz taki stan. Ale też piękne i mądre. Ludzie, których obserwujesz wyrzucają z głowy to, że kiedyś umrą. Wydaje im się, że jak nie myślą o śmierci, to ona nie nadejdzie. A nadejdzie. I w tym cała nasza nadzieja. Uważam, że gdyby nie perspektywa śmierci, to życie byłoby straszne. Bezsensowne. Dopiero śmierć nadaje życiu sens. Oraz, oczywiście, perspektywa zbawienia. Dobra śmierć w czasie, który wyznaczył Bóg i w łasce Jego jest wybawieniem. Od bólu, trosk, zmartwień. Przejście do pięknego świata w niebie. Ja o tym marzę. I walczę o to. Ale mi jest łatwiej. Bo byłem jedną nogą po stronie śmierci. To, co przeżyłem umierając jest piękne, miłe, wspaniałe. Zapewne dlatego tak tęsknię do śmierci.

Zostałaś stworzona po to, aby dobrem wypełnić swoje życie. Aby swoimi refleksjami pobudzać innych do myślenie o tych wspaniałościach, które przygotował Bóg dla tych, którzy Go kochają. Czy wypełniają Jego wolę. Nasze życie, zatem i Twoje, to droga do zbawienia. To droga do Boga. Droga potknięć, grzechów i podnoszenia się z nich. To droga kolejnych przybliżeń do ideału, który pokazał Jezus.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Abstract
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2544
Rejestracja: 27 cze 2021
Has thanked: 154 times
Been thanked: 412 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Abstract » 2024-01-04, 16:52

Prawdopodobnie jest cię najmniej w teraźniejszości, a przebywasz głównie myślami w przeszłości i przyszłości. Wydaje mi się że na początek warto być bardziej obecną tu i teraz nawet dla samej siebie.
Przeszłość to często dla nas gdybania a przyszłość asekuracyjnie aby nie być naiwnym widzimy w ciemnych kolorach.
Zastanów się może nad jakąś formą wolontariatu, największe spełnienie dla nas to dawanie siebie innym nie oczekując nic w zamian, dobro wraca.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.

Awatar użytkownika
Susanna
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2499
Rejestracja: 30 maja 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1049 times
Been thanked: 938 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Susanna » 2024-01-04, 18:07

Witaj Ewo:)

Nie jesteś sama, znam osoby z podobnymi dylematami,ja prawie 41-letnia kobieta również choć już rzadziej. Zaakceptowałam to co jest. :)
Gdy się zastanawiam dlaczego Pan Bóg jednych obdarza mężem/żoną, dziećmi, przypomina mi się ten fragment z Pisma św.

"10 Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». 11 Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. 12 Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»"
Mt 9,10-12.
"Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego:
kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże?"

Psalm 42.

John Wick

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: John Wick » 2024-01-04, 20:00

Ja mam 34 lata Ewo i co mogę się powiedzieć śmierci się nie boję. Nie martwię się tym że kiedyś umrę. Raczej martwię się tak bardziej przyziemnymi sprawami typu żeby odnaleźć się w pracy do której pójdę i sobie poradzić. Żeby zdać egzamin na prawo jazdy i żeby za 1 razem się mnie udało nie było tak że zawale. No dla mnie to jest istotne. No a tak to nie martwię się tym co będzie co będzie za rok za miesiąc. Staram się żyć chwilą nie tym bo co będę robił w 2027 roku albo czy umrę w wieku 70 parę lat czy 80 paru a może mniej. Staram się cieszyć życiem. To nie masz takich chwil mnie dużo rzeczy cieszy. Nie myśle o tym bo umre bo tak to by się nie zrobiło nic. To tak samo można nie uczyć się nie chodzić do szkoły podstawowej do liceum bo po co mnie to jak i tak kiedyś umre. To może nie chodzić do pracy nie zarabiać pieniędzy bo po co jak się kiedyś i tak umrze. No takie gadanie to nic się nie osiągnie nic nie zrobi. To tak to by nie było naukowców uczonych nie byłoby pisarzy albo kompozytorów. Każdy kiedyś umrze. Fryderyk Chopin czy Wagner i Bach też umarli ale zostawili po sobie dzieła które przetrwały do dzisiaj i każdy może tego słuchać.
Pisarze jak Sienkiewicz, Prus, Żeromski zostawili powieści które do tej pory są omawiane na lekcjach w szkole I uczniowie kolejne pokolenia zdają z tego maturę.
Ja też mogę powiedzieć to po co iść do pracy jak mam 34 lata to może za 50 lat umre to po co mnie iść coś robić. To nie myśl o tym bo tak to nic nie zrobi się nie będziesz mogła żyć normalnie. Czy ja bym myślał że nie pójdę na prawo jazdy bo po co jak i tak za ileś lat umre. No tak umrze się ale robić coś w tym życiu. To co się kocha lubisz coś robić to rób to. Wielu jest ludzi co wiele dokonało za swojego życia. Można być malarzem jak Rembrandt albo Leonardo da Vinci stworzyli dzieła do tej pory podziwiane ponadczasowe. Można być naukowcem jak Einstein czy Newton. Jeśli chcesz możesz wiele zmienić tylko trzeba robić to co się kocha. Na pewno jest coś co lubisz robić. Chyba masz coś co ciebie uspokaja to w ogóle nic nie cieszy ciebie? Mnie cieszy jak słucham muzyki jaką lubię jak włącze sobie kawałek artysty którego lubię twórczość. Tak samo lubię książki czytać jak sobie poczytam autora którego lubię powieści czytać to mnie sprawia radość. Jak oglądam filmy z gatunku który mnie się podoba i jestem fanem. Na pewno jest coś co by sprawiło tobie radość. Tylko musisz to odkryć może kontakt z przyrodą wypad nad rzeke albo jezioro obserwowanie krajobrazów. Może spacer po lesie albo wypad nad stawy. Ja lubię chodzić tam gdzie lasy łąki pola. Spróbować zrobić coś co sprawia ci radość. Czy śmierć jest taka straszna? Masz przykład pisarzy gdzie każdy zostawił coś po sobie i zapisali się na kartach historii. Tak samo nie znaczy to że każdy zaraz musi być pisarzem albo naukowcem czy filozofem lub sportowcem żeby historia o nas wspominała. Ale trzeba cieszyć się z tego co mamy. Robić coś co kochasz. Znaleźć sobie zajęcie które sprawia Ci radość może pisanie wierszy może taniec. Może to być wyszywanie albo gra na instrumencie przykładowo podaje.
Każdy ma jakąś pasję jedni mają że lubią grać w piłkę nożną inni lubią opere Wagnera inni będą lubić sztuki walki karate. Ale jak myślisz o śmierci to nie będziesz robić nic bo ciągle bo kiedyś umre. Wyjdź na dwór i ciesz się nawet tym co ciebie otacza. Czy nie piękny jest ten świat jak masz otoczenie ptaków? Mnie cieszy jak wyjdę do sadu widzę kosy czy szpaki jak latają albo drozdy lub rudziki to mnie to cieszy. Cieszy mnie jak wyjdę i mogę popatrzeć na krajobraz okolicy w której mieszkam. Może jednak znaleźć kogoś kto by mógł z tobą dzielić życie. Wspierać pomagać w problemach. Tak życie to też problemy ale każdy je ma i tak już jest że mamy jakieś cele w życiu. No a warto mieć jakieś pasje coś co by dawało tobie radość. Może warto jednak pomyśleć o takich pisarzach czy naukowcach. Ja by się motywować jak nie wierzę że coś się mnie uda że nie poradzę sobie to myślę o takich pisarzach albo o kompozytorach o ich dziełach. Że jak oni mogli wiele dokonać zrobili coś dla świata zapisali się na kartach historii to ja też dam radę. Jak się martwisz o to co będzie to każdy tak ma. Ja czasem mam też tak że myślę czy znajdę pracę w której sobie poradze czy mnie będą tam dobrze traktować? Czy odnajde się tam i będę miał otoczenie w którym sobie poradzę. Czy będzie tak że będę zdany sam na siebie lub nie będę tam się czuł dobrze. Też się martwię żebym zdał egzamin na prawo jazdy żebym sobie poradził nie oblał zrobił wszystko dobrze. Żeby mnie się powiodło za pierwszym razem. Często myślę o takich uczonych że oni ile pracy włożyli żeby coś odkryć zmienić ten świat by coś poszło do przodu . Ewo pomyśl o tym gdyby nie tacy uczeni naukowcy nie było by takich wynalazków jak samochód czy samolot nie byłoby statków ani nawet rowerów. Jakby ktoś nie wymyślił tego nie stworzył projektu nie zaczął tego tworzyć. Jak boisz się śmierci to zacznij myśleć o tym co robić by twoje życie miało sens? Może pomyśl co byś chciała robić przecież musisz chyba mieć jakieś zajęcie w życiu? Na pewno towarzystwo ludzi jednak pomaga. Pomyśl nawet takie błahostki jak muzyka czy nie masz jakiegoś ulubionego zespołu przy którym byś mogła się zrelaksować? Albo gatunku filmowego który by tobie sprawił przyjemność. Może nie myśl o tym że śmierć jest końcem tylko początkiem nowego życia.
Tutaj żyjemy tak krótko i to jest tylko część tego co nas czeka. Nie myśleć o tym ja też nie wiem co będzie ze mną za rok czy będę miał szczęśliwe życie ale wierzę że będzie dobrze. Bądź dobrej myśli że będzie dobrze. Nie myśleć bo gdzie będę za 20 parę lat czy za 30 parę czy będzie się miało prace jaką się chce czy będzie się miało dom męża dzieci.
Jak żyć to na pewno nie dla kogoś ale myśleć o tym żeby w życiu robić to w czym się odnajdujesz.

Ewaaaa
Przybysz
Przybysz
Posty: 23
Rejestracja: 4 sty 2024
Been thanked: 5 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Ewaaaa » 2024-01-04, 20:14

Dziękuję, że jesteście i się odzywacie. Andej, czy mógłbyś podzielić się ze mną Twoim przeżyciem, czy jest to sprawa pomiędzy Tobą a Panem Bogiem, co oczywiście zrozumiem. Kochani, staram się pomagać , komu tylko mogę, cieszyć się każdym dniem również, ale ten strach, że umrzemy , odejdziemy, zostanę sama,paraliżuje ... Im starsi jesteśmy tym bardziej boje się, że zostanę sama, kiedy moi bliscy odejdą, wpadnę w rozpacz... Próbowałam wszystkiego ale mam jakąś blokadę przez którą ciężko mi przejść :(

INSTI
Bywalec
Bywalec
Posty: 89
Rejestracja: 26 lis 2023
Has thanked: 5 times
Been thanked: 23 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: INSTI » 2024-01-04, 20:24

Czy beznadzieja jest chrześcijańska?

Ewaaaa
Przybysz
Przybysz
Posty: 23
Rejestracja: 4 sty 2024
Been thanked: 5 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Ewaaaa » 2024-01-04, 20:48

Jestem osobą wierząca i często wręcz karcę się za to, że powinnam nie czuć strachu a miłość. Zamiast tego czuję się, jakby czas uciekał mi między palcami powodując tylko strach "co dalej". Znam tylko ziemskie życie i być może tylko jego kurczowo się trzymam co powoduje, że zachowuje się tak a nie inaczej. Są dni, gdzie jestem szczęśliwa, są i takie, gdzie chciałabym być małym dzieckiem, bez żadnych trosk i problemów. Kolejnym problemem jest ogromna tęsknota za tymi, których już nie ma ,którzy odeszli do Pana... Brakuje mi rozmów z moimi nie żyjącymi dziadkami, wujkami, ciociami. Ksiądz zaproponował "dać im spokój" bo mają już swoje sprawy a ja? Cóż, nadal nie mogę się pogodzić, że życie toczy się bez nich. Jestem osobą bardzo związaną z rodziną, stąd też mam ogromny problem z radzeniem sobie w sytuacjach, kiedy ktoś umiera. Tłumacze sobie, że on dopiero teraz żyje ale niewiele to pomaga... Mam wrażenie, "że nie jestem z tego świata,nigdy nie byłam" dlatego nie potrafię się w nim odnaleźć

Arek
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2390
Rejestracja: 29 sie 2022
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 300 times
Been thanked: 321 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Arek » 2024-01-04, 20:57

Ewaaaa pisze: 2024-01-04, 16:33 Szczęść Boże!

Pojawiłam się tutaj ponieważ nie daje sobie rady. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią, która towarzyszy mi od dziecięcych lat. Od razu zaznaczę, że przechodziłam masę terapii, oraz rozmów z księżmi, nawet egzorcystami. Nie pomogło...

Od dziecka miałam w sobie świadomość przemijania, śmierci itd. Kiedy w przedszkolu moi rówieśnicy biegali co sił bawiąc się na placu zabaw, ja w tym czasie wolałam usiąść obok i myśleć "po co, to minie" to uczucie towarzyszy mi przez całe dotychczasowe życie, kiedy wszyscy są radośni ja w rozpaczy. Zastanawiam się dlaczego i do czego zostałam stworzona. Strach przed śmiercią bliskich i swoją paraliżuje mnie każdego dnia, dużo się modlę wierzę, że wszyscy spotkamy się w wieczności a po chwili ogarnia mnie panika " jakiej wieczności, co , jeżeli zasypiasz i znikasz". Wszyscy wokół zakładają rodziny, ja kompletnie nie czuję potrzeby bycia matką, zostało mi parę lat do 40 i jestem przerażona , że nie potrafię żyć tak jak inni, że całe życie mam blokady, stany depresyjne i inne różne rzeczy , które powodują, że w oczach innych jestem ciągle zamyślona, smutna, ciągle się boję, nic mnie nie cieszy , nie mam żadnych planów, stawiam sobie cele, które realizuje i po chwili znowu czuję się stara , beznadziejna... Nie wiem kim mam być w oczach Boga ale ten strach powoduje coraz częściej myśli samobójcze, czasami boje się, że w końcu coś sobie zrobię, że głowa nie wytrzyma. Często lepiej żyje mi się z myślą, że dożyjemy powrotu Boga na ziemię, żeby po chwili popaść w depresję, że jest tyle miliardów ludzi na świecie że nic z nas nie zostanie. Mimo 36 lat czuję się bardzo staro, bez perspektyw na życie, codziennie ból, strach. Chciałam się Wam wygadać bo nie wiem, gdzie jeszcze szukać pomocy....

Przepraszam, jeżeli to co napisałam ciężko zrozumieć ...

Z Panem Bogiem
Cześć Ewo.
Faktycznie myśląc w ten sposób, który opisujesz może być bardzo ciężko. Przyczyny mogą być wewnętrzne i zewnętrzne. Ale taki stan jest po coś i wydaje mi się, że można go przepracować, a nawet poprawić swój komfort psychiczny w życiu.

Oczywiście jedyną nadzieją jest Jezus. Wiara i ufność w Jego Wszechmoc i Wszechobecność w naszym życiu daje i nadzieję i możliwość lepszego dziś z możliwością na jutro. Warto zostawić przeszłość, bo nie mamy na nią już wpływu i jest ona w ocenie tylko Boga. Przyszłości nie znamy, więc zamartwianie się i myślenie o jutrzejszym dniu też nie ma większego sensu, bo jutro jest w rękach Boga. Ale dziś możemy zacząć nowe życie dla Boga i z Bogiem. Wszystkie negatywne myśli pochodzą od złego. Niepokój, lęki, że czegoś się nie zrobiło, poczucie straconego czasu itp. Jeśli w naszym życiu wszystko będziemy robić dla Boga, On nie pozwoli byśmy tym wszystkim zaprzątali sobie głowy. Proste modlitwy, akty strzeliste: Jezu Ufam Tobie, Siostry Faustyny i Jezu Ty się tym zajmij, Ojca Dolindo odmawiane z wiarą pomagają w walce z pokusami.

Co możemy robić? Starać się myśleć i czynić dobro, a to z całą pewnością podoba się Bogu i jest to Jego Wolą. Gdy oddamy się w pełni Bogu, co nam może złego się przytrafić? Nic. Nic i nikt nie może nam zaszkodzić, bo jeśli trwamy przy Bogu, On jest zawsze z nami. Więc warto wybrać drogę skierowaną na Chrystusa i Jego Kościoł. To jest jedyna prawdziwa droga. Warto tym żyć i tym się kierować, by jej nie zgubić. Tutaj na ziemi zabiegajmy o to, co później po śmierci da nam szczęście. Warto tak żyć, by móc spojrzeć sobie w oczy i być prawdziwym przed Bogiem. Nie bać się Boga. Jeśli się Jego boimy to oznacza, że mamy wiele do przepracowania. Nagość Pierwszych Rodziców w naszym przypadku niech widzi tylko Bóg. Bo będąc dobrym niepotrzebne nam jest już odczuwanie nagości.

Życzę pokoju ducha. Nie bój się otworzyć na Chrystusa.
Jezus Chrystus jest moim Królem.

Awatar użytkownika
Susanna
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2499
Rejestracja: 30 maja 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1049 times
Been thanked: 938 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Susanna » 2024-01-04, 21:14

Ewaaaa pisze: 2024-01-04, 20:48 Jestem osobą wierząca i często wręcz karcę się za to, że powinnam nie czuć strachu a miłość. Zamiast tego czuję się, jakby czas uciekał mi między palcami powodując tylko strach "co dalej". Znam tylko ziemskie życie i być może tylko jego kurczowo się trzymam co powoduje, że zachowuje się tak a nie inaczej. Są dni, gdzie jestem szczęśliwa, są i takie, gdzie chciałabym być małym dzieckiem, bez żadnych trosk i problemów. Kolejnym problemem jest ogromna tęsknota za tymi, których już nie ma ,którzy odeszli do Pana... Brakuje mi rozmów z moimi nie żyjącymi dziadkami, wujkami, ciociami. Ksiądz zaproponował "dać im spokój" bo mają już swoje sprawy a ja? Cóż, nadal nie mogę się pogodzić, że życie toczy się bez nich. Jestem osobą bardzo związaną z rodziną, stąd też mam ogromny problem z radzeniem sobie w sytuacjach, kiedy ktoś umiera. Tłumacze sobie, że on dopiero teraz żyje ale niewiele to pomaga... Mam wrażenie, "że nie jestem z tego świata,nigdy nie byłam" dlatego nie potrafię się w nim odnaleźć
Mi też brakuje mojego zmarłego taty, babć, dziadków, siostry... pozostaje nam się za nich modlić i wierzyć że kiedyś się spotkamy z nimi, to jest pewne. Wierzę w to a ty? :)
"Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego:
kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże?"

Psalm 42.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Andej » 2024-01-04, 21:46

Susanna pisze: 2024-01-04, 21:14 Mi też brakuje mojego zmarłego taty, babć, dziadków, siostry... pozostaje nam się za nich modlić i wierzyć że kiedyś się spotkamy z nimi, to jest pewne. Wierzę w to a ty?
A mi nie brakuje. Cieszę się ich szczęściem w niebie. Choć przyznam, że pomimo tego przekonania, wciąż codziennie modlę się o ich zbawienie, zmartwychwstanie do nieba. Modlę się w czasie i wierzę, że Bóg poza czasem już ich przyjął. Może także w jakimś ułameczku dzięki mym modlitwom.

Tęsknota jest normalna. Pragnienie spotkania. To dodatkowa motywacja do miłości do Boga i ludzi.

Żal. Tak, jak dziecku zabrać zabawkę. Żal po stracie. Niby normalny. Ale kiedyś zacząłem się zastanawiać, co jest ważniejsze. Czyjeś szczęście w niebie? Czy to, że mi kogoś brak. I doszedłem do tego, że mi żal tego, czego nie zrobiłem dla tych osób. Żal mi straconego czasu, który mógłbym z nimi spędzić. Żal straconych chwil, uśmiechów, słów, dotyków...
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

INSTI
Bywalec
Bywalec
Posty: 89
Rejestracja: 26 lis 2023
Has thanked: 5 times
Been thanked: 23 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: INSTI » 2024-01-04, 22:15

Weźmy dowolną osobę z podobnymi problemami, a jest takich wiele, załóżmy, że osoba ta pisząc lub mówiąc o swoim problemie zwraca się o jakąś formę wsparcia, bo innego celu niż wsparcie raczej nie ma - i teraz jako odpowiedzi dostaje podobne treści od podobnych sobie osób, pełne zrozumienia, pocieszania, może nawet jakichś porad, ale to wciąż treści podobne, raczej smutne, raczej pesymistyczne, pełne podobnych doświadczeń - i to się da zaobserwować niemal na każdym forum i w każdej dyskusji - tylko pytanie jest takie, czy grupa podobnych sobie i wspierających się nawzajem osób będzie wciąż grupą osób samotnych i przeżywających te same problemy, czy może wszystkie swoje problemy owa grupa rozwiąże?

Nie wiem czy zrozumiecie o co mi chodzi. W wielu aspektach życia mam wrażenie, że ludzie lubią się dzielić na grupy podobne sobie, nawet niektórzy uważają, że to naturalne i że tak ma być. Ale wszelkiego rodzaju getta nigdzie się w ludzkiej historii nie sprawdziły - co jest w ludziach takiego, że chcą takowe getta tworzyć, mimo że wiadomo, że tylko pogłębiają wszelkie podziały i przynoszą skutki odwrotne od zamierzonych?

Osoby nierozumiejące świata się od tego świata izolują - ale to działa w obie strony, bo ci którym się wydaje, że świat rozumieją, też jakoś nie chcą przyjąć do wiadomości, że istnieją też tacy, którzy go zrozumieć nie potrafią i najchętniej by się od takich same też odizolowały. W konsekwencji każda z tych grup okopuje się na swoich pozycjach, a jak się odpowiednia sytuacja nadarzy, to te grupy zaczną się z tych okopów nawet ostrzeliwać.

Przyjęcie tezy, że tak ma być i że to naturalna kolej rzeczy, jakoś mi nie pasuje. Może czegoś się ludzi nie uczy, a może celowo uczy się ich tworzenia podziałów - tego nie wiem. Może to po prostu "choroba cywilizacyjna", bo w cywilizacji wszyscy się w zasadzie gdzieś izolują, od domów z coraz większymi płotami, po samochody z których najlepiej samemu nie wysiadać i nie wypuszczać z nich dzieci, chyba że wprost pod drzwi szkoły, bo wszystko inne jest skrajnie niebezpiecznie.

Skończę pesymistycznie, że problem jest nierozwiązywalny. Ale może też optymistycznie, że uświadomienie sobie i zrozumienie tego może dać jakiś rodzaj "samouspokojenia", czyli coś w rodzaju: "jeżeli sobie z czymś nie radzisz, to sobie to przynajmniej jakoś wytłumacz" - u mnie ta zasadza czasem się sprawdza, choćby dlatego, że jak każde "teoretyzowanie w celu zrozumienia" po prostu zajmuje umysł, a ideałem jest odnalezienie własnej "dziury w całym", czyli czegoś o czym inni nie pomyśleli i na co chyba jeszcze nie wpadli, czasem czegoś co nawet samemu sobie może się nie podobać.

Ewaaaa
Przybysz
Przybysz
Posty: 23
Rejestracja: 4 sty 2024
Been thanked: 5 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Ewaaaa » 2024-01-04, 23:18

Każdego dnia walczę ze sobą, z myślami , które mi towarzyszą. Najlepszym lekiem jest wiosna, bo pobudza do działania. Później znowu popadam w marazm... Lubię jesień i zimę ale kiedy przychodzi sylwester jestem w rozsypce, że uciekł kolejny rok. Cieszę się, że mam wokół siebie bliskich ale ciągle też martwię, co się stanie, kiedy opuszczą ten świat. Kiedyś rozmawiałam z bliską mi osobą o wierze, strachu. Przyznała, że każdy się boi uciekającego czasu, tylko nie każdy o tym mówi. Mam wrażenie, że po 30 roku życia, czas wręcz galopuje a ja nie jestem w stanie nadążyć ...

Awatar użytkownika
krz30
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 613
Rejestracja: 16 wrz 2021
Has thanked: 161 times
Been thanked: 150 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: krz30 » 2024-01-05, 09:40

Witaj @Ewaaaa !

Uważam, że doświadczasz czegoś w rodzaju nękania przez złego ducha. Samo to świadczy myślę o tym, że jest w Tobie dużo dobra, które on chce zniszczyć.

Zastanawiające jednak, że rozmowy z duchownymi nie przyniosły skutku.

Może być też inaczej, mianowicie że Twoje trudności mają podłoże biologiczne, w Twoim organizmie. Nie wiem, czy przyjmujesz jakieś leki od psychiatry. Warto może się z jakimś skonsultować.

Tak czy inaczej, pomodlę się za Ciebie. Wszystkiego dobrego! :)
~Krzysztof

Ewaaaa
Przybysz
Przybysz
Posty: 23
Rejestracja: 4 sty 2024
Been thanked: 5 times

Re: Sens życia/ zagubienie

Post autor: Ewaaaa » 2024-01-05, 09:57

Byłam na egzorcyzmie lecz ksiądz po modlitwie uznał, że wszystko ze mną w porządku, że po prostu jestem wrażliwa... Mam wrażenie, że odkąd żyje , nie cieszę się życiem. Nie czuję się bezpieczna, nie wiem jak to ująć... Chciałabym, żeby każdy z moich bliskich był w wieczności , w rodzinie mam ateistów, ludzi którzy nie wierzą, biorą to, co tu i teraz. Martwię się o nich a wtedy słyszę, żebym zajęła się swoim życiem a nie cudzym ... Oczywiście nikogo nie nawracaj, tylko się modlę , chociaż nawet z modlitwą mam ostatnio problem

ODPOWIEDZ

Wróć do „Życie, śmierć, wieczność”