Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Tutaj będą pisane felietony przez redaktorów forum. Katolickie spojrzenie na świat, na Boga, na sprawy wiary. Zapraszam do czytania.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
krz30
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 616
Rejestracja: 16 wrz 2021
Has thanked: 161 times
Been thanked: 151 times

Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: krz30 » 2024-01-07, 11:13

Chciałbym tutaj streścić książkę, którą napisał Reginald Garrigou-Lagrange OP na temat życia wewnętrznego. Jest ona streszczeniem kursu ascetyki i mistyki, który prowadził na Angelicum w Rzymie. Została napisana w 1938 roku, lecz wg mnie jest niezwykle aktualna i cenna. Do dzieła!

***

Wstęp.

Gdy tylko człowiek przestanie rozmawiać z innymi ludźmi, zaczyna rozmawiać wewnętrznie ze sobą samym o tym, co go najbardziej zajmuje. Gdy zaczyna poważnie szukać prawdy i dobra, ta rozmowa wewnętrza ze sobą samym przekształca się w rozmowę z Bogiem i powoli człowiek zamiast szukać we wszystkim siebie, dąży do szukania we wszystkim Boga. Egoizm zastępowany jest miłością do Boga i poprzez Niego – do innych ludzi. To o tym mówił Jezus (Łk 10,42) do Marty i Marii. Jest to owo „jedynie konieczne”, polegające na słuchaniu słowa Bożego i na życiu nim.

Tak pojęte życie wewnętrzne jest w nas czymś o wiele głębszym niż życie intelektualne lub kultura nauka, artystyczna, literacka, niż życie społeczne lub polityczne. Co więcej, można być wybitnym naukowcem czy politykiem, a być zupełnie pozbawionym tego życia wewnętrznego. Można też być prostym człowiekiem o bogatym życiu wewnętrznym. Pokazuje to wyraźnie historia Kościoła.

Życie wewnętrzne jest życiem duszy z Bogiem, przez które dążymy do naszego celu ostatecznego. Zapewnia nam ono zbawienie, które wiedzie jednak przez drogę stopniowego uświęcania się.

Wielu ludzi myśli – wystarczy, abym się zbawił, nie jest konieczne, abym został świętym. Oczywiście – nie trzeba być świętym czyniącym cuda, będącym oficjalnie uznanym przez Kościół. Jednak aby być zbawionym, trzeba wejść na drogę zbawienia, będącą jednocześnie drogą świętości. W niebie będą tylko święci. Gdyby jakaś dusza weszła do nieba przed całkowitym zgładzeniem swych grzechów, nie mogłaby tam pozostać i sama rzuciłaby się w czyściec, aby się oczyścić.
Ostatnio zmieniony 2024-01-07, 11:16 przez krz30, łącznie zmieniany 1 raz.
~Krzysztof

Awatar użytkownika
CiekawaXO
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6288
Rejestracja: 12 mar 2023
Has thanked: 877 times
Been thanked: 712 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: CiekawaXO » 2024-01-07, 14:22

Wydaje mi się że każdy Zbawiony jest już świętym.

Co do mistyki i życia tylko Bogiem: nie wiem czy bym tak chciała...
Czyli co, wtedy bym nie mogła czytać wielu interesujących rzeczy które oferuje mi nauka, nie mogłabym przeżywać katharsis dzięki kulturze, nie mogłabym naśladować innego człowieka, który robi coś dobrego?
Takie 100 procent Boga?
Do tego nie trzeba mieć powołania?

Awatar użytkownika
krz30
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 616
Rejestracja: 16 wrz 2021
Has thanked: 161 times
Been thanked: 151 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: krz30 » 2024-01-07, 15:58

Część I
Źródła życia wewnętrznego i jego cel

Rozdział I – Życie łaski zapoczątkowaniem życia wiecznego

Życie wewnętrzne chrześcijanina wymaga stanu łaski, który jest przeciwieństwem stanu grzechu śmiertelnego. Każda dusza jest w jednym z tych dwóch stanów – albo zwrócona ku Bogu, bądź też odwrócona od Niego, ponieważ wszyscy ludzie są powołani do celu nadprzyrodzonego, polegającego na bezpośrednim widzeniu Boga i na miłości, która wynika z tego widzenia.

Aby mieć prawdziwe życie wewnętrzne, bez wątpienia nie wystarcza być w stanie łaski, jak dziecko po chrzcie lub każdy penitent po rozgrzeszeniu. Życie wewnętrze wymaga ponadto walki ze wszystkim, co nas skłania do ponownego upadku, oraz żąda zdecydowanego dążenia duszy do Boga. Stan łaski jest nie tylko podstawą prawdziwie świętego życia wewnętrznego, ale jest również nasieniem życia wiecznego. „Najmniejszy stopień łaski uświęcającej więcej jest wart niż dobro przyrodzone całego świata” (św. Tomasz), gdyż życie wieczne jest nieporównywalnie wyższe niż życie naturalne naszej duszy lub aniołów. Najlepiej pouczają o tym słowa Zbawiciela, które są „duchem i życiem”. Język Ewangelii skłaniają nas bardziej bezpośrednio do kontemplacji niż język techniczny teologii najpewniejszej i najwznioślejszej.

Wyrażenie „życie wieczne” rzadko występuje w Starym Testamencie, w którym nagroda sprawiedliwych po śmierci bywa często przedstawiana w sposób symboliczny, np. jako wyobrażenie ziemi obiecanej. W nauczaniu Jezusa wszystko zaś wskazuje bezpośrednio na życie wieczne. Jest ono uczestnictwem w życiu wewnętrznym Boga. Jezus nas uczy, że wąska jest droga, która prowadzi do życia wiecznego (Mt 7,14). Aby je osiągnąć, trzeba odwrócić się od grzechu, zachowywać przykazania Boże (Mt 19,17). Mówi On wielokrotnie u św. Jana – „Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne” (J 5,24; 6,40.47.55), tzn. kto wierzy we Mnie, Syna Bożego, wiarą żywą połączoną z miłością i z pełnieniem przykazań – ten już żyje życiem wiecznym. Św. Jan w swoim liście tłumaczy to tak: „Najmilsi, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, a jeszcze się nie okazało, czym będziemy. Wiemy, że gdy się okaże, będziemy podobni do Niego, bo ujrzymy Go takim, jaki jest” (1 J 3,2).

Widzenie bezpośrednie Boga, o jakim mówiliśmy, przekracza siły przyrodzone wszelkiego umysłu stworzonego – anielskiego czy ludzkiego. Z tego wynika, że umysł stworzony może być podniesiony do bezpośredniego widzenia istoty Boga tylko przy pomocy darmo danej łaski Bożej. Gdy łaska ta jest pełna i nieutracalna, nazywa się chwałą i z niej spływa na umysł błogosławionych w niebie światło nadprzyrodzone, dające im moc widzenia Boga, a na wolę miłość wlana, pozwalająca im miłować Go tak, że nie mogę się już od Niego odwrócić. Na chrzcie otrzymaliśmy już nasienie życia wiecznego – łaskę uświęcającą, która jest podstawą tego życia, a wraz z nią otrzymaliśmy miłość wlaną, która powinna trwać wiecznie.

Św. Tomasz pisze - „Ten, kto będzie pił z żywej wody łaski udzielonej przez Zbawiciela, nie będzie więcej pragnął innej wody ale będzie pragnął czerpać z niej obficiej. Ponadto, gdy woda materialna spływa, woda duchowa łaski wznosi się. Jest to woda żywa, zawsze złączona ze źródłem i wytryskująca do życia wiecznego, na które zasługujemy przez nią”. Kto pije duchowo, wierząc w Zbawiciela, ten czerpie ze źródła wody żywej i może czerpać z niego nie tylko dla siebie, ale dla zbawienia innych.

A jak poznamy, że już otrzymaliśmy życie, które ma trwać zawsze? Św. Jan tłumaczy: „My wiemy, żeśmy przeszli ze śmierci do życia, bo miłujemy braci. Kto nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nie miłuje brata swego, jest mordercą. A wiecie, że żaden morderca nie ma w sobie życia wiecznego. (1 J 3,14).

Wreszcie, ponieważ łaska uświęcająca z istoty swej prowadzi nas do życia wiecznego, daje również przygotowanie bliższe do otrzymania światła chwały natychmiast po śmierci, bez przejścia przez czyściec. Czyściec jest bowiem karą, skutkiem winy, której można byłoby uniknąć, oraz niewystarczającego zadośćuczynienia, które mogłoby być zupełne, gdybyśmy lepiej przyjęli kary w życiu doczesnym. Pewne jest bowiem, że człowiek będzie zatrzymany w czyśćcu tylko przez grzechy, których mógłby uniknąć, lub przez niedbalstwo w ich naprawieniu. Normalnie należałoby odbyć czyściec w tym życiu – zasługując, wzrastając w miłości, zamiast odbywać go po śmierci bez zasługi.
~Krzysztof

Awatar użytkownika
CiekawaXO
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6288
Rejestracja: 12 mar 2023
Has thanked: 877 times
Been thanked: 712 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: CiekawaXO » 2024-01-07, 16:01

Aa ,bo to streszczenie, a nie do dyskusji. To już nic nie piszę:D

Awatar użytkownika
krz30
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 616
Rejestracja: 16 wrz 2021
Has thanked: 161 times
Been thanked: 151 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: krz30 » 2024-01-07, 16:21

Można tu toczyć dyskusję, nie widzę problemu. :)
CiekawaXO pisze: 2024-01-07, 14:22 Wydaje mi się że każdy Zbawiony jest już świętym.

Co do mistyki i życia tylko Bogiem: nie wiem czy bym tak chciała...
Czyli co, wtedy bym nie mogła czytać wielu interesujących rzeczy które oferuje mi nauka, nie mogłabym przeżywać katharsis dzięki kulturze, nie mogłabym naśladować innego człowieka, który robi coś dobrego?
Takie 100 procent Boga?
Do tego nie trzeba mieć powołania?
W kontekście rozdziału I, który wrzuciłem przed chwilą, widać, że póki jesteśmy w "ziemskiej pielgrzymce", to nasza świętość jest wciąż niedokończona. Dopiero po osiągnięciu chwały nieba jest ona pełna.

Przemawiające dla mnie jest też to, że przez świadome podjęcie powołania do świętości - zgodnie ze swoim stanem! - możemy sami uniknąć czyśćca, a co więcej, pociągnąć innych za sobą w drodze do nieba.

Mistyka to nie jest takie coś, że tylko siedzisz i się modlisz, lub rozważasz Pismo Święte. O tym, czym ona jest, jeszcze będzie (ja zaprezentuję ujęcie na podstawie tej książki, są też inne). "Życie Bogiem" jest celem naszego życia, a na ziemi oznacza to tyle, że każda rzecz jest w odpowiednim dla siebie miejscu. Praca, odpoczynek, rozrywka, czynienie dobra - nic z tego nie znika, ale jest ustawione i nakierowane tak, jak trzeba.
~Krzysztof

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: Andej » 2024-01-07, 16:47

Zgadzam się ze wszystkim poza pojęciem życia wewnętrznego. Życie wewnętrzne, życie duchowe może i powinno być skierowane na Boga. Ale przecież może być odwrotnie. Wtedy też jest życiem duchowym. Ale szatańskim.
krz30 pisze: 2024-01-07, 11:15Gdy tylko człowiek przestanie rozmawiać z innymi ludźmi, zaczyna rozmawiać wewnętrznie ze sobą samym o tym, co go najbardziej zajmuje. Gdy zaczyna poważnie szukać prawdy i dobra, ta rozmowa wewnętrza ze sobą samym przekształca się w rozmowę z Bogiem i powoli człowiek zamiast szukać we wszystkim siebie, dąży do szukania we wszystkim Boga.
Niestety, gdy człowiek przestanie rozmawiać z ludźmi niekoniecznie rozwija się duchowo. Wydaje mi się, że przeciw nie. Sprawy wiary są sprawami społecznymi. Dlatego Jezus chodził z uczniami. Dlatego Maryja zaraz po objawienie popędziła do Elżbiety. Po to, aby zbliżyć się do Boga. Jezus powołał Kościół po to, abyśmy się wzajem wspierali. Abyśmy nie zamykali się w sobie. Uważam, że zamykanie się w sobie przez rezygnację z rozmów z ludźmi jest niebezpiecznym wypaczeniem. Naraża na błądzenie. Rozmowy z ludźmi, dyskusje, uczestnictwo w obrzędach religijnych pomaga w utrzymaniu kierunku. Życie we wspólnocie, a zatem i dialogu z ludźmi, wzbogaca wiarę. Wzbogaca też duchowość. Życie wewnętrzne jest warunkowane nie tylko łaską, ale też ludzkim kierownictwem duchowym. Łaska Boże działa przez ludzi.
Uważam, że Bóg nie chce w niebie jednostek, chce wszystkich. Chce całej owczarni, a nie pojedynczych owiec.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
krz30
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 616
Rejestracja: 16 wrz 2021
Has thanked: 161 times
Been thanked: 151 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: krz30 » 2024-01-07, 17:09

Andej pisze: 2024-01-07, 16:47 Zgadzam się ze wszystkim poza pojęciem życia wewnętrznego. Życie wewnętrzne, życie duchowe może i powinno być skierowane na Boga. Ale przecież może być odwrotnie. Wtedy też jest życiem duchowym. Ale szatańskim.
Myślę, że autor stosuje pewne uproszczenie. "Szatańskie" życie duchowe jako świadome zwracanie się do złego ducha w swoim wnętrzu zupełnie nie jest przedmiotem tej książki.

Co do nierozmawiania z ludźmi, sądzę Andeju, że nieprawidłowo zrozumiałeś. Nie chodzi o zaprzestanie komunikacji z ludźmi w celu rozwoju duchowego, tylko o to, że gdy człowiek przebywa sam ze sobą, to toczy zwykle wewnętrzny dialog. To się dzieje naturalnie. To raczej kolejne uproszczenie zagadnienia mające na celu nakierowanie czytelnika na zauważenie, że w ogóle istnieje coś takiego jak "życie wewnętrzne".
~Krzysztof

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: Andej » 2024-01-07, 17:30

Po prostu inaczej rozumiem pewne pojęcia. Zapomnę o życiu wewnętrznym, jako haśle. Tak jak omijam kontemplację, mistykę. Po prostu to za wysokie loty lub zbyt wzniosłe określenia. Rozmyślam, rozważam, dociekam. Staram się nie tyle zrozumieć, co pojąć. Nie tyle fakty, co oczekiwania Boga.
Problemy wiary towarzyszą mi. Niektóre znikają, nagle się układają w jakąś logiczną całość. Inne, dotychczas rozumiałem okazują się niezrozumiałe i wymagają dalszych przemyśleń.
Dla mnie dialog jest drogą. Drogą ze znakami. Które raz dostrzegam, a innym razem nie.

Nie wiem, czy mam okresy życie wewnętrznego. Uważam to za proces ciągły. Bez stopni, barier, okresów. Mógłbym powiedzieć, że continuum, gdyby nie to, że ograniczone ramami czasu, który dał mi Bóg.

Namieszałem. Przepraszam. Ale inaczej nie potrafię. To pojęcie życia wewnętrznego uwierało mnie jak kamyczek w bucie. Po wyjęciu, jest OK.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Andy72
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1932
Rejestracja: 18 kwie 2018
Has thanked: 188 times
Been thanked: 268 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: Andy72 » 2024-01-07, 17:36

krz30 pisze: 2024-01-07, 11:15 Gdy tylko człowiek przestanie rozmawiać z innymi ludźmi, zaczyna rozmawiać wewnętrznie ze sobą samym o tym, co go najbardziej zajmuje. Gdy zaczyna poważnie szukać prawdy i dobra, ta rozmowa wewnętrza ze sobą samym przekształca się w rozmowę z Bogiem i powoli człowiek zamiast szukać we
Ja to głównie rozmawiam z innymi ludźmi, głównie wirtualnymi (fora) , potem myśli - rozmowa ze sobą, mało z Bogiem, głównie gotowe formułki.
Czyli zamiast rozmawiać z ludźmi o Bogu, powinienem więcej rozmawiać z Bogiem o ludziach.
„Stół dla mnie zastawiasz, na oczach mych wrogów to czynisz” (Ps 23,5)

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13805
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2023 times
Been thanked: 2206 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: sądzony » 2024-01-07, 20:02

Andej pisze: 2024-01-07, 16:47 Wtedy też jest życiem duchowym. Ale szatańskim.
Poniekąd.
W mistyce jednak Ojciec przez Chrystusa w Duchu świętym "doświadcza" człowieka w Świątyni Spotkania czyli w duchu człowieka, a zatem w samej istocie jego bytu (duch jest substancją duszy nadającej kształt ciału). Szatan natomiast, z tego co wyczytałem u św. Jana od Krzyża, nie ma dostępu do ducha człowieka. Oddziałuje on zatem na duszę pośrednio głównie poprzez świat oraz poprzez zmysły (zewnętrzne/wewnętrzne - ciało) bądź z rzadka bezpośrednio na samą duszę (władze duchowe).

Droga wewnętrzna, a ściślej mistyczna wiedzie poprzez oczyszczenie zmysłowe i duchowe, a zatem uniemożliwienie złemu działanie.
Oczywiście w rzeczy samej jest to droga krzyżowa polegająca na zaparciu się siebie samego.

"Z Panem pić kielich oznacza umrzeć dla natury - co do zmysłów i co do ducha." E. Stein

Dodano po 5 minutach 43 sekundach:
krz30 pisze: 2024-01-07, 17:09 Co do nierozmawiania z ludźmi, sądzę Andeju, że nieprawidłowo zrozumiałeś. Nie chodzi o zaprzestanie komunikacji z ludźmi w celu rozwoju duchowego, tylko o to, że gdy człowiek przebywa sam ze sobą, to toczy zwykle wewnętrzny dialog. To się dzieje naturalnie. To raczej kolejne uproszczenie zagadnienia mające na celu nakierowanie czytelnika na zauważenie, że w ogóle istnieje coś takiego jak "życie wewnętrzne".
Zgadzam się. Świat zawłaszcza w zasadzie całą naszą uwagę.
Wydaje mi się, widzę to u siebie, że nie tyle uciekam od bliskości z Bogiem, co w ogóle od relacji z drugim człowiekiem, a nawet samym sobą.

To nie jest tak, że gdy będziemy mieli dobre relacje z innymi, bliskimi i dalszymi, to będziemy bliżej Boga. Będziemy z nimi w "jedności" tylko w tedy gdy będziemy w "komunii" z Nim.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 15000
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4218 times
Been thanked: 2958 times
Kontakt:

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: Dezerter » 2024-01-07, 20:17

Wchodząc w głąb siebie do ciała przez dusze do ducha jestem pewny, że zbliżamy się do zbawienia, a więc do nieba. Tylko piszemy o zdrowym duchowym wejściu w głąb siebie do Świątyni Spotkania, jak to ładnie Sądzony przytoczył, gdzie nasz duch spotyka się z Duchem
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
krz30
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 616
Rejestracja: 16 wrz 2021
Has thanked: 161 times
Been thanked: 151 times

Re: Trzy okresy życia wewnętrznego - wstępem do życia w niebie

Post autor: krz30 » 2024-01-09, 09:19

Rozdział II – część pierwsza

Życie wewnętrzne – obcowaniem wewnętrznym z Bogiem

Życie wewnętrzne wymaga stanu łaski, który jest nasieniem życia wiecznego. Jednakże stan łaski, który jest u każdego dziecka ochrzczonego i każdego penitenta po rozgrzeszeniu, nie stanowi tego, co nazywa się zwykle życiem wewnętrznym chrześcijanina. Trzeba ponadto walki z tym, co skłania na nowo do grzechu, trzeba poważnego dążenia duszy do Boga.

Zastanówmy się kolejno nad dwoma formami obcowania wewnętrznego – jedną ludzką, a drugą coraz bardziej Boską, nadprzyrodzoną.

Gdy człowiek przerywa zajęcia zewnętrzne, rozmowę z bliźnimi, a zostaje sam, wtedy nawet w rozgwarze ulic wielkiego miasta zaczyna obcować ze sobą samym. Jeśli jest człowiekiem młodym, często myśli o przyszłości, jeśli jest stary, myśli o przeszłości, a jego doświadczenia życiowe szczęśliwe lub nieszczęśliwe każą mu sądzić bardzo różnie ludzi i zdarzenia.

Jeśli człowiek jest z gruntu egoistą, jego obcowanie wewnętrzne ze samym sobą czerpie natchnienie ze zmysłowości lub pychy; myśli o przedmiocie swojej żądzy, swojej zazdrości, a ponieważ znajduje w sobie smutek, stara się uciec przed samym sobą, uzewnętrznić się, rozerwać, aby zapomnieć o pustce i nicości swego życia.

W tym obcowaniu wewnętrznym egoisty z samym sobą jest pewne, bardzo słabe poznanie siebie i równie niska miłość siebie. Zna on przede wszystkim część zmysłową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i zwierzęciu, ma więc radości zmysłowe i smutki zmysłowe, zależne od pogody lub niepogody, od dobrych zarobków czy strat; ma pragnienia i obrzydzenia tego samego rodzaju, a gdy spotykają przeciwności, poddaje się zniecierpliwieniu i gniewowi płynącemu z nieuporządkowanej miłości własnej. Ale egoista zna słabo część duchową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i aniołowi. Jeśli nawet wierzy w duchowość duszy i władz wyższych: rozumu i woli, nie żyje w tej sferze duchowej. Nie zna – jeśli tak można powiedzieć – w sposób doświadczalny tej wyższej części swojej duszy i nie miłuje dostatecznie. Gdyby ją znał, znalazłby w niej wyobrażenie Boga i zacząłby miłować siebie nie egoistycznie, dla siebie, ale dla Boga. Myśli jego prawie zawsze powracają do tego, co w nim niższe, i chociaż często okazuje inteligencję, wielki spryt, graniczący nawet z podstępem i przebiegłością, to jednak inteligencja jego zamiast wznosić się, skłania się ciągle ku temu, co od niej niższe. Jest ona stworzona, aby kontemplować Boga, Prawdę Najwyższą, a zatrzymuje się często na błędzie, z uporem broniąc go wszelkimi sposobami. Ktoś powiedział, że jeśli życie nie jest na wysokości myśli, to ostatecznie myśl zejdzie do poziomu życia. Wszystko obniży się, a szlachetne poglądy, niegdyś wyznawane, zanikać będą coraz bardziej.

Obcowanie wewnętrze egoisty z samym sobą prowadzi w ten sposób do śmierci, więc nie jest życiem wewnętrznym. Jego miłość własna nakłania go do czynienia z siebie ośrodka wszystkiego, do sprowadzania do siebie wszystkiego: osób i rzeczy, a ponieważ jest to niemożliwe, wpada on często w rozczarowanie i zniechęcenie; staje się nieznośnym dla samego siebie i dla innych. Ostatecznie zaczyna nienawidzić siebie dlatego, że zanadto chciał siebie miłować, a czasem nienawidzić życia, bo nadmiernie pożądał tego, co w nim niższe.

Jeśli człowiek, nie będąc w stanie łaski, zaczyna szukać dobra, jego obcowanie wewnętrzne z samym sobą jest już zupełnie inne. Rozważa np. to, co jest konieczne, aby żyć uczciwie i utrzymać swoich bliskich. Nieraz sprawia mu to wiele trosk, czuje swoją słabość i potrzebę pokładania ufności nie tylko w sobie, ale i w Bogu.

Człowiek ten, choć jest jeszcze w stanie grzechu śmiertelnego, może mieć wiarę chrześcijańską i nadzieję, które w nas pozostają nawet po utracie miłości, póki nie zgrzeszyliśmy śmiertelnie przez niewiarę, rozpacz lub zarozumiałość. Dlatego obcowanie wewnętrzne tego człowieka z samym sobą bywa czasem oświecone światłem nadprzyrodzonym wiary; myśli on czasem o życiu wewnętrznym i pragnie go, chociaż to pragnienie jest słabe. Niekiedy jakieś specjalne natchnienie skłania go, aby wstąpił do kościoła na modlitwę.

Jeśli wreszcie człowiek taki wzbudzi w sobie przynajmniej żal niedoskonały za grzechy i otrzyma rozgrzeszenie, odzyska stan łaski i miłość Boga i bliźniego. Odtąd, gdy znajdzie się sam, jego obcowanie wewnętrzne zmieni się zupełnie; zacznie on miłować święcie samego siebie nie dla siebie, ale dla Boga, i miłować bliźnich swoich dla Boga. Zacznie rozumieć, że powinien przebaczać nieprzyjaciołom, kochać ich i pragnąć dla nich, jak dla siebie, życia wiecznego. Często jednak obcowanie wewnętrzne człowieka w stanie łaski jest skażone egoizmem, miłością własną, zmysłowością, pychą. Te grzechy nie są u niego śmiertelne, lecz powszednie, ale jeśli się powtarzają, prowadzą do grzechu ciężkiego, tzn. do śmierci duchowej. Wówczas człowiek znowu chce uciec przed samym sobą, gdyż w sobie nie znajduje już życia, lecz śmierć. I zamiast zastanowić się nad swoim zbawieniem, jeszcze gwałtowniej rzuca się w śmierć, szukając przyjemności, uciech zmysłowych lub zadowolenia pychy.

Mimo wszystko w godzinach samotności obcowanie wewnętrzne znów się zaczyna, aby człowiek zrozumiał, że nie może ono ustać. Chciałby je przerwać, ale nie ma możności. Jest to niepohamowana potrzeba głębi jego duszy, którą musi zadowolić. W rzeczywistości jednak tylko Bóg może ją zaspokoić i trzeba wejść całkowicie na drogę, która do Niego prowadzi. Duszy potrzebne jest obcowanie z kimś innym, nie tylko z samą sobą. Dlaczego? Dlatego, że nie jest ona swoim celem ostatecznym. Dlatego, że celem jej jest Bóg żywy i tylko w Nim może całkowicie spocząć.
~Krzysztof

ODPOWIEDZ