Jeden Kościół, ale czy jednolity?

[sądzony]

Nie tylko zaczynam. Uważam, że najważniejsza jest kontynuacja. Czyli dążenie do ideału, jakim jest jednolitość.

Jednolite jest niebo. A jedna wierzą, że równocześnie różnorodne. Jednolite w miłości i łączności z Bogiem. I różnorodne z powodu indywidualności każdego człowieka.

No ale skąd pomysł, że Kościół ma być jednolity? Skąd myśl, że jednolity jest ideał? Że niebo jest jednolite?

Z tego co czytałem o tym co najbliższe na ziemi Niebu, o zjednoczeniu z Ojcem przez Chrystusa w Duchu Miłości dusza człowieka zjednoczona z Bogiem pomimo, że jest jednym to nie tym_samym.

Dla mnie to troszkę tak jakbyś chciał, by mąż i żona byli jednym (mistyczny akt zjednoczenia ciała i duszy) i byli zarazem jednolici. Jedność możliwa jest właśnie dzięki różnorodności. Trochę jakbyś oczekiwał jedności w akcie małżeństwa/zbliżenia dwóch mężczyzn.

[Andej]

To już zbyt wysoki dla mnie poziom abstrakcji. Albo uduchowienia. Wymiękam.

Wydaje mi się jedynie, że zgadzasz z początkową tezą, którą postawiłem. Tylko w sposób nader skomplikowany.

[sądzony]

To już zbyt wysoki dla mnie poziom abstrakcji. Albo uduchowienia. Wymiękam.
Wydaje mi się jedynie, że zgadzasz z początkową tezą, którą postawiłem. Tylko w sposób nader skomplikowany.

Bardzo możliwe, że się zgadzam.
Chodzi mi jedynie o to, że jedność możliwa jest właśnie dzięki różnorodności.
Paradoksalnie im większa różnorodność ludzi w Kościele tym większa obecność spoiwa, odpowiadającego za Jedność.

Tak mi się wydaje.