Damian Dorecki znany jako autor profilu Ex-ADS na Facebooku wrzucił dizisaj publicznie swój email, jaki wysłał rok temu w związku ze swoim odejściem z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego.
Nie wiem czy jest on obecnie członkiem jakiegoś Kościoła ale jego historia i jego odejście wpisuje się w temat wątku: "ludzi po przejściach"
Rok temu formalnie rozstałem się z KADS. Odnoszę jednak wrażenie, że nieformalnie byłem od niego daleki dużo wcześniej. Poznanie Ewangelii, a także istotnych faktów o historii adwentyzmu sprawiło, że nie miałem innego wyboru, jak tylko odejść. Z uwagi na tę radosną rocznicę publikuję duży fragment mojego listu do zboru, w którym wyjaśniłem swoje powody odejścia oraz poprosiłem o wykreślenie z listy zborowej.
Z Bogiem,
Ex.
"Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie,
piszę ten list, by poinformować Was, że moja formalna przynależność do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego [dalej jako KADS] dobiegła końca. Niestety nie mogę i nie potrafię już dłużej być adwentystą dnia siódmego. Powody mojej decyzji są przede wszystkim teologiczne i chciałbym się nimi z Wami podzielić, ponieważ nie mam nic do ukrycia, a dobrze byłoby uniknąć niepotrzebnych plotek. Brzemię Chrystusowe jest lekkie, zaś adwentystyczne potrafi być bardzo ciężkie, czasem nie do uniesienia.
Nie chcę być częścią denominacji, która nie potrafi szczerze odnieść się do swojej historii i doktryny, która zaciekle szuka swego i tego broni, nawet za cenę zaprzeczania faktom. Cechą zdrowej społeczności jest stanięcie w prawdzie, zmierzenie się ze swoimi błędami i słabościami, bo tylko tak można uzdrowić to, co chore i dysfunkcyjne. Niestety KADS w tej kwestii mocno kuleje i co gorsze, na najwyższym szczeblu organizacyjnym są ludzie, którzy nigdy nie dopuszczą do pozytywnych zmian w adwentyzmie. Trwonienie duchowego i misyjnego potencjału przez niesłuchanie rad tych, którzy zauważali oraz informowali o problemach to znak rozpoznawczy administracji kościelnej. Jest to jednak nic innego, jak owoc zbiorowej i historycznej traumy, dziedziczonej przez kolejne pokolenia adwentystów po pionierach, którzy nie umieli sobie poradzić z Wielkim Rozczarowaniem, jakie miało miejsce 22.10.1844 roku. Zamiast tego, z teologicznego i historycznego fiaska uczyniono mit założycielski, a błędy Williama Millera przekuto w nieznaną dotąd w chrześcijaństwie doktrynę, która miała kilka wcieleń w historii adwentyzmu. Współczesna psychologia nazywa to zjawiskiem dysonansu poznawczego i syndromem wyparcia. Sądzę, że z tym właśnie mierzyli się pierwsi adwentyści.
(...)
Przechodząc do kwestii teologicznych, od lat nie wierzę w naukę o roku 1844, niebiańskiej świątyni, sądzie przedadwentowym (zwanym w przeszłości śledczym) oraz uznaję za błędną historyczną wykładnię proroctw Księgi Daniela i Księgi Apokalipsy głoszoną przez KADS. Nie czas i miejsce by zagłębiać się w szczegóły, dlatego wyjaśnię tę sprawę w dużym skrócie. Nauka głosząca, że Chrystus rzekomo przeszedł do miejsca najświętszego niebiańskiej świątyni i rozpoczął nową fazę swojej wstawienniczej służby 22.10.1844 roku w Dzień Pojednania, stoi w sprzeczności z Biblią, zwłaszcza z 9. rozdziałem Listu do Hebrajczyków, którego autor wypełnienie Dnia Pojednania widzi na Golgocie: „Chrystus bowiem nie wszedł do świątyni uczynionej ręką ludzką, będącej odbiciem tej prawdziwej, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga. Nie składa też wielokrotnie samego siebie w ofierze, jak arcykapłan, który wchodzi co roku do świątyni z cudzą krwią, ponieważ musiałby wielokrotnie cierpieć od początku świata. On zaś teraz, u kresu czasów, jeden raz się pojawił, aby zgładzić grzech przez własną ofiarę” (Hbr 9,24-26 BE). Ten sam autor wspomina, że nadzieja zbawienia w Chrystusie sięga poza zasłonę oraz, że dzięki Jego krwi mamy dostęp do świątyni, mając na myśli zasłonę oddzielającą miejsce święte od najświętszego (por. Hbr 6,19; 10,20). Odkupienie w pełni dokonało się na Krzyżu, taki jest sens Ewangelii. Zostaliśmy pojednani przez Syna z Ojcem, co poświadcza w naszych sercach Duch Święty. Nasz niebiański Orędownik siedzi po prawicy Ojca, jak zapewnia Nowy Testament. Mówiąc figuratywnie, od wniebowstąpienia przebywa On w miejscu najświętszym. Każdą doktrynę, która zaprzecza tej prawdzie lub w jakiś sposób ją zaciemnia, należy uznać za fałszywą. Nauka o sądzie śledczym przez wiele lat odbierała pewność zbawienia milionom adwentystów na całym świecie, pchając ich w lodowaty uścisk perfekcjonizmu, którego jedynymi owocami są zniechęcenie, frustracja lub zakłamanie. KADS miał w swej historii kilka okazji by zrewidować i szczerze ocenić jego oryginalną doktrynę. Niestety za każdym razem taka szansa była marnowana w imię źle pojętego dobra Kościoła. Nie potrafię zrozumieć działań kościelnego kierownictwa, które od lat stawia się w opozycji do Ewangelii. Być może tożsamość adwentystyczna jest dla wielu adwentystów ważniejsza od tożsamości chrześcijańskiej?
Drugim, dużym problemem KADS jest posiadanie obok Biblii innego autorytetu w sprawach wiary i moralności, jaką jest osoba i pisma Ellen G. White. Kościół oficjalnie przyznaje, że przyjmuje formalną zasadę Reformacji, wyrażoną łacińskim hasłem sola scriptura, jednak praktyka zaprzecza tej deklaracji. Przez lata widziałem jak w kłopotliwej sytuacji znajdują się adwentyści, którym wmówiono, że siostra White była natchniona w taki sam sposób jak Izajasz, Dawid czy Apostoł Paweł. Owocem tego jest traktowanie jej niczym starotestamentowego proroka, czym nieświadomie KADS ją kanonizuje. Miałem wiele rozmów na tematy teologiczne z różnymi adwentystami i nierzadkim pytaniem, jakie pojawiało się w dyskusji było: „No dobrze, ale co Ellen White o tym pisała?”. Tak jakby była ona ostateczną instancją, do której należy się odwołać. Zbyt wielu adwentystów traktuje tzw. „świadectwa” jako nieomylny komentarz do Pisma Świętego. Nigdy się na to nie godziłem i nadal nie mogę się z tym zgodzić. W kwestii autorytetu Biblii jestem ortodoksyjnym protestantem, a to w mojej ocenie jest nie do pogodzenia z 18. zasadą wiary KADS. Osobiście wątpię też w jej wizje i inne, nadzwyczajne doświadczenia duchowe, a jeśli rzeczywiście takie miały miejsce, jest to prywatna sprawa Ellen G. White i nie można od chrześcijan wymagać by zaakceptowali jej domniemany, proroczy autorytet. Sam pamiętam jak pastor przygotowujący mnie do chrztu koniecznie chciał ode mnie usłyszeć, że wierzę, iż siostra White była Bożym prorokiem Kościoła ostatków. Jest to szczególnie bluźniercze, kiedy duchowni KADS dodają do biblijnych, niebiblijne warunki chrztu, łamiąc przy tym sumienia ludzkie oraz stawiając katechumenom wymogi, o których Nowy Testament nic nie mówi. Dowodzi to tylko tego, że adwentyzm nie polega w stu procentach na Biblii.
Mógłbym jeszcze poruszyć nieco bardziej szczegółowe powody mojej rezygnacji z członkostwa w KADS, ale list byłby wówczas zbyt długi. Dlatego pozwólcie, że na tym zakończę, prosząc Was o wykreślenie mnie z listy zborowej.
Nie zrozumcie mnie źle, wiele KADS zawdzięczam. Chociażby to, że będąc adwentystą poznałem Boga. Chcę Was przez to zapewnić, że moja wiara w Chrystusa nie osłabła. To nie z powodu niewiary opuszczam adwentyzm, ale z powodu Ewangelii, którą cenię ponad wszystko. Tak jak Apostoł napisał: „postanowiłem bowiem będąc wśród was nie znać niczego innego, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,2 BE). Zapewniam Was również o mojej stałej sympatii i duchowym braterstwie. Nikogo z Was nie zamierzam unikać czy, broń Boże, nienawidzić. Mam też głęboką nadzieję, że wszyscy razem znajdziemy się w Bożym Królestwie, gdy w pełni objawi się to, co przyszło niedostrzegalnie. Wierząc, że jesteśmy uczestnikami zbawienia z jednego tylko powodu, z powodu imienia Jezus.
Z braterskim pozdrowieniem
„Łaska Pana Jezusa niech będzie z wami. Miłość moja z wami wszystkimi w Chrystusie Jezusie” (1 Kor 16,23-24 BE)"