Samotność czy walka o trudną relację

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
ODPOWIEDZ
psalm13
Bywalec
Bywalec
Posty: 177
Rejestracja: 7 lut 2023
Has thanked: 75 times
Been thanked: 39 times

Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: psalm13 » 2024-01-11, 16:45

Hej :)

Nie chciałam zakładać nowego wątku. Chciałam skorzystać z istniejącego, ale nie wiem czy będzie odpowiedni. Mam pytanie natury duchowo-technicznej. Poznałam kogoś. Zależy mi na nim, ale miłość to jeszcze nie wydaje mi się. Może też warto wspomnieć, że to relacja internetowa z realną perspektywą spotkania. Choć silne przywiązanie. Za każdym razem, gdy pomyślę sobie o zakończeniu tej relacji chcę płakać. Na ten moment, byłabym jeszcze gotowa ją zakończyć.

Mam sporo obaw, że to skończy się krzywdą któregoś z nas. To wyrozumiały, spokojny i wrażliwy chłopak. Nie szukam w nim żadnych konkretnych cech. Uwielbiam jako człowieka.

Niejednokrotnie jednak próbowałam się z niej wycofywać z kilku przyczyn. Opiszę trochę.

1. Seks. Mam perspektywę grzechu niestety. Nie wyobrażam sobie czekać do ślubu nie ''testując'' się nawzajem. Może to brzmi okropnie. Mimo, że odczuwam popęd i często jest dla mnie problemem, to dla mnie mogłoby to nie istnieć. Mi byłoby wtedy prościej. Nie chcę za nic w świecie świadomie oddalać się od Boga, do którego tak naprawdę jeszcze się nie zbliżyłam do końca. Nie wydaje mi się, bym była nawrócona w zupełności. Borykam się z różnymi problemami.

Przez tę przyczynę, coraz częściej jestem skłonna wybrać wieczną samotność. Czasem mam wrażenie, że tak ma właśnie być. Przecież z każdym człowiekiem, będzie mnie prześladował ten sam problem. Na tym konkretnym człowieku mi zależy, bardzo. Wiem jak to jest żyć bez Boga i może lepiej byłoby dla nas dwojga, gdyby to zakończyć. Dla mojego zdrowia duchowego i jego szczęścia.

2. Tu przechodzę zgrabnie do drugiej przyczyny. Jego szczęście. Jestem osobą z problemami. Nie planowałam zupełnie tej relacji. I mam wrażenie, że mogę go bardziej zgnębić i mu zaszkodzić niż uszczęśliwić.

3. Wiara. Mimo to, że ja niewątpliwie bardziej się zagłębiłam w tematy, to mam go za lepszego człowieka od siebie. Pod wieloma, o ile nie każdym względem. Przyznałam się do wiary w Jezusa, bo w Boga to wierzy większość. Nie potrafią sprecyzować czy nazwać imieniem, jak ja wcześniej. On właśnie tak wierzy. Jego reakcja na moje wyznanie bardzo wyrozumiała, ale zamieciona pod dywan. I właściwie mi z tym wygodnie. Nie jestem na odpowiedniej pozycji do obrony wiary, czasem to muszę ją bronić przed samą sobą.

4. Beznadziejna sytuacja życiowa i poczucie bezsensu do kwestii związku. Mimo wiary, że Bóg zmierza ku naprawie mojego zdrowia duchowego i mam wrażenie poddawania się temu, to nadal jestem w krytycznej pozycji. Zaprowadziłam się w miejsce, z którego nie da się łatwo i szybko wydostać. Nie wiem jaka jest Boża wola. Modlę się o odpowiedź oraz działanie, zobowiązuję się na nie cierpliwie czekać. Gdybym wiedziała pomiędzy:

a} być sama
b) walczyć o to

bez wahania bym na to przystała na chwilę obecną. Pierwsze wiąże się z cierpieniem, a drugie z wysiłkiem i niepewnością. Możliwe, że Bóg mi coś rozjaśni przez Was. Mam ochotę od tego uciec, ale to może być moja szansa na... szczęście? Bycie blisko z kimś. Zastanawiam się czy to Bóg postawił go na mojej drodze czy nie. I nie jestem w stanie sama tego stwierdzić. Jedyne co się zadziało w kwestii znaków od Boga, to po modlitwie według planu czytania Biblii było: ''Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; stworzył ich mężczyzną i kobietą.''. Jakoś mnie to nie poruszyło do końca. Nie panikuję, choć nie chcę nam robić nadziei.

Proszę o każdą opinię. Jeśli coś Wam się nasuwa, czego ja nie dostrzegam.

Dodano po 7 minutach 23 sekundach:
Przepraszam za błąd w pierwszym zdaniu. Chciałam napisać, że nie wiem czy byłby odpowiedni.

wXlfX

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: wXlfX » 2024-01-11, 17:18

Jeśli to relacja internetowa i nigdy się nie spotkaliście to nie ma zbytnio o czym gadać. Tak "naprawdę" się jeszcze nie znacie.
Uwierz mi, że w przypadku chłopaków, jeśli chodzi o relacje internetowe to różnie bywa... Bywa, że dziewczyna myśli tak jak ty o chłopaku, a on pisze jeszcze z dwoma innymi... Lub jest kompletnie inny niż jak się przedstawia przez internet.
Spotkajcie się przynajmniej raz na czysto koleżeńskim spotkaniu i wtedy zdecyduj.

Awatar użytkownika
Morkej
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1722
Rejestracja: 2 wrz 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 65 times
Been thanked: 354 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: Morkej » 2024-01-11, 17:38

psalm13 pisze: 2024-01-11, 16:52 Nie chciałam zakładać nowego wątku. Chciałam skorzystać z istniejącego, ale nie wiem czy będzie odpowiedni. Mam pytanie natury duchowo-technicznej. Poznałam kogoś. Zależy mi na nim, ale miłość to jeszcze nie wydaje mi się. Może też warto wspomnieć, że to relacja internetowa z realną perspektywą spotkania. Choć silne przywiązanie. Za każdym razem, gdy pomyślę sobie o zakończeniu tej relacji chcę płakać. Na ten moment, byłabym jeszcze gotowa ją zakończyć.
Ciężko coś stwierdzić, skoro ta relacja nie miała jeszcze okazji być przeniesiona do realu. A po spotkaniu się cała Twoja obecna perspektywa może po prostu ulec zmianie.
psalm13 pisze: 2024-01-11, 16:52 1. Seks. Mam perspektywę grzechu niestety. Nie wyobrażam sobie czekać do ślubu nie ''testując'' się nawzajem. Może to brzmi okropnie.
Wiesz jaki jest problem w tym "testowaniu się" nawzajem? Jak budujesz sobie od samego początku "drogę wyjścia" i mentalnie przygotowujesz się, że to jest w sumie normalna droga, którą jak najbardziej możesz podążyć, to w zasadzie masz duże szanse, że ostatecznie postanowisz z tej drogi skorzystać. A to chyba nie najlepszy początek, jeśli widziałabyś w tej osobie dobrego kandydata na męża :-\
Poza tym w cale ten czas czekania na ślub nie musi być jakoś specjalnie długi.
psalm13 pisze: 2024-01-11, 16:52 coraz częściej jestem skłonna wybrać wieczną samotność. Czasem mam wrażenie, że tak ma właśnie być. Przecież z każdym człowiekiem, będzie mnie prześladował ten sam problem
Po tym co piszesz wydaje się, że raczej nie masz powołania do bycia samej. Wszystkie takie relacje wymagają trudnej walki, bo są narażone na katastrofę i wymagają tak regularnych napraw, jak i regularnego doglądania, aby po prostu się wszystko nie zepsuło.
Oczekuj Pana, bądź mężny w działaniu i umacniaj się w sobie; nie trać ufności, nie poddawaj się,
lecz ciałem i duszą walcz o chwałę Bożą. - Tomasz à Kempis

psalm13
Bywalec
Bywalec
Posty: 177
Rejestracja: 7 lut 2023
Has thanked: 75 times
Been thanked: 39 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: psalm13 » 2024-01-11, 18:01

Nie tylko piszemy, ale pewnie macie rację. Jestem pewna, że z nikim innym nie ma styczności. Poświęca mi zbyt dużo czasu. Zbyt wiele mi udowadnia, choć wcale tego nie żądam. Niejednokrotnie go sama popycham do szukania kogoś bardziej stabilnego. Chcę uciec, bo wiem że i tak dojdzie do momentu, gdy będę musiała wybierać. A ja już wybrałam, choć to strasznie bolesne. Nawet nie wiem czy jest sens spotkania się. Nie dochodzi do niego ze względu na okoliczności niezależne. Okropnie to boli, ale staram się zachować tyle ile mogę pokory. Chciałabym nie mieć wątpliwości odnośnie mojego celu w życiu. To jedno chciałabym wiedzieć. Im wcześniej się pogodzę, że będę sama, tym lepiej.

Tylko.. Będąc przekonana, że jest szczery. Trochę mnie życie doświadczyło już i wiem, że mogę się wydawać naiwna. Mimo tego nie mam wątpliwości, że jest szczery. To strasznie się boję go skrzywdzić. I moje oczy wypełniają się łzami na samą tego myśl. Wolę sama cierpieć.

Dodano po 17 minutach 22 sekundach:
Poczekam chwilę. Musimy jeszcze coś dokończyć razem. Wtedy raczej zrezygnuję w jakiś delikatny sposób, jeśli nie dostanę żadnej jasnej odpowiedzi. Choć czas z nim spędzony to chyba najlepszy w moim życiu, to to wydaje się niemożliwe. Tym bardziej z moimi barierami... Nie ma co go narażać na traumy, prawda?.. No to kolejny wielki zawód dla mnie.. Cios, który mam nadzieję znieść.

Awatar użytkownika
Tek de Cart
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1601
Rejestracja: 4 wrz 2017
Lokalizacja: szczęśliwy mąż i ojciec, Warszawa
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 202 times
Been thanked: 638 times
Kontakt:

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: Tek de Cart » 2024-01-11, 18:50

A może jakieś spotkanie nie 1 na 1 ale w większej grupie?
I może po prostu jesteś 'kochliwą' osobą? ;) ile się już znacie? 2 miesiące? 2 lata? Jeśli bliżej 2 miesięcy to zdecydowanie nic poważnego jeszcze nie można powiedzieć.
Nie sprzedawaj duszy diabłu, Bóg da Ci za nią więcej!

Awatar użytkownika
Adam01
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 364
Rejestracja: 13 gru 2023
Has thanked: 6 times
Been thanked: 14 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: Adam01 » 2024-01-11, 23:23

psalm13 pisze: 2024-01-11, 16:52 Zastanawiam się czy to Bóg postawił go na mojej drodze czy nie. I nie jestem w stanie sama tego stwierdzić.
W przypadku niedostatków wiary niestety trzeba kombinować, żeby wyszło w miarę dobrze.
Ja w tej sprawie poprosiłbym Boga o pomoc i zaufał Jego łasce.
Nie dlatego, że leniwo mi pokombinować tylko chyba coraz częściej tak robię w ważniejszych dla mnie sprawach i zauważyłem, że nawet jeśli nie zawsze dostaję to, co bym chciał w chwili prośby, to po pewnym czasie okazuje się, że uniknąłem jakiegoś błędu, który wiązałby się z jej spełnieniem, a którego w tamtej chwili nie przewidziałem.

psalm13
Bywalec
Bywalec
Posty: 177
Rejestracja: 7 lut 2023
Has thanked: 75 times
Been thanked: 39 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: psalm13 » 2024-01-11, 23:36

Jak pisałam musimy jeszcze coś dokończyć. Tak, jestem typem kochliwej osoby, ale on zabrał dużą część mojego smutku i z pewnych starych rzeczy wyleczył. Próbowałam wielokrotnie to zakończyć. Dzisiaj mi się udało jasno i najdelikatniej jak potrafiłam powiedzieć, że wysiadam. Jeśli mamy być razem to będziemy jeszcze. Muszę teraz odchorować. Może nasza relacja nie miała dużego stażu, ale nie opierała się głównie na rzeczach przelotnych. Nie postrzegam go tylko jako kandydata na partnera. Przede wszystkim i to mogę śmiało powiedzieć, pokochałam jako człowieka.

Miałam już wysyłać i zobaczyłam jeszcze jedną opinię. Prosiłam o to. I ja wewnętrznie wiedziałam sama, że to nie ma racji bytu w mojej sytuacji. Łudziłam się. Nadal pozostawiam wszystko u Boga. Nie mogę jednak kazać na siebie czekać i robić nadziei. Utrwalać tej relacji. Myślę, że moja prośba została wysłuchana. I Bóg powiedział mi dzisiaj, że często wiem co robić, tylko nie umiem tego zaakceptować i chciałabym jednak postawić na swoim. Dążyć ku pragnieniom, a nie spojrzeć prawdzie w oczy.

Dziękuję wszystkim za wnoszące opinie.

Awatar użytkownika
AdamS.
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1421
Rejestracja: 4 lis 2021
Lokalizacja: Bieszczady
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 549 times
Been thanked: 787 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: AdamS. » 2024-01-12, 09:20

psalm13 pisze: 2024-01-11, 23:36 Miałam już wysyłać i zobaczyłam jeszcze jedną opinię. Prosiłam o to. I ja wewnętrznie wiedziałam sama, że to nie ma racji bytu w mojej sytuacji. Łudziłam się. Nadal pozostawiam wszystko u Boga. Nie mogę jednak kazać na siebie czekać i robić nadziei. Utrwalać tej relacji. Myślę, że moja prośba została wysłuchana. I Bóg powiedział mi dzisiaj, że często wiem co robić, tylko nie umiem tego zaakceptować i chciałabym jednak postawić na swoim. Dążyć ku pragnieniom, a nie spojrzeć prawdzie w oczy. Dziękuję wszystkim za wnoszące opinie.
Nie bardzo wiem, czy to, co powyżej napisałaś kończy ten wątek, bo już postanowiłaś? Osobiście radziłbym jednak zacząć od pierwszych spotkań w publicznych miejscach (kawiarnia, kino itp.), aby bliżej go poznać w bezpośredniej relacji, bo słowo pisane jednak nie odsłania w pełni człowieka. Jeśli ktoś pisze, że pokochał kogoś przez internet, to raczej pokochał swoje o nim wyobrażenie. Moja miłość do Żony (ponad 30 lat małżeństwa) zrodziła się z przyjaźni. Myślę, że to najlepsza droga - najpierw kogoś poznać bez zobowiązań i emocjonalnych uniesień.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: Andej » 2024-01-12, 09:45

psalm13 pisze: 2024-01-11, 16:52 1. Seks. Mam perspektywę grzechu niestety. Seks nie musi być grzechem. Nieprawdą jest, aby "nie wyszedł" seks, gdy dwoje ludzi ma pozytywne nastawienie do siebie. I nie jest wyłącznie ukierunkowana na własne doznania.

2. Tu przechodzę zgrabnie do drugiej przyczyny. Jego szczęście. Jestem osobą z problemami. I dziękuj za to Bogu, bo z ludźmi nie mającymi problemów nie da się wytrzymać. Bezproblemowi ludzi przysparzają problemów innym osobom. Na szczecie niewiele jest takich osób. Wydaje mi się, że na tym forum może są maks. 3 osoby nie będące osobami z problemami.

3. Wiara. Mimo to, że ja niewątpliwie bardziej się zagłębiłam w tematy, to mam go za lepszego człowieka od siebie. Pięknie. Do Boga i wiary najeży podchodzić ze skromnością. Tak czynisz. A razem możecie wspierać się w wierze, rozwijać ją, pogłębiać. Dla katolika jest to wspaniałym wyzwaniem. Uszczęśliwisz go korzystając z jego wsparcia i odpłacając mu swoim wsparciem.

4. Beznadziejna sytuacja życiowa i poczucie bezsensu do kwestii związku. To normalne u każdej osoby, która rozumnie kocha. Te wątpliwości znikają tylko wtedy, gdy działa adrenalina zakochania. A potem, gdy mija, zaczynają sie schody. Ty, że swoim zdroworozsądkowym podejściem możesz zbudować wspaniały związek oparty na prawdziwej miłości, a nie na złudnych emocjach, które przemijają.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

psalm13
Bywalec
Bywalec
Posty: 177
Rejestracja: 7 lut 2023
Has thanked: 75 times
Been thanked: 39 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: psalm13 » 2024-01-12, 13:24

AdamS. pisze: 2024-01-12, 09:20

Nie bardzo wiem, czy to, co powyżej napisałaś kończy ten wątek, bo już postanowiłaś? Osobiście radziłbym jednak zacząć od pierwszych spotkań w publicznych miejscach (kawiarnia, kino itp.), aby bliżej go poznać w bezpośredniej relacji, bo słowo pisane jednak nie odsłania w pełni człowieka. Jeśli ktoś pisze, że pokochał kogoś przez internet, to raczej pokochał swoje o nim wyobrażenie. Moja miłość do Żony (ponad 30 lat małżeństwa) zrodziła się z przyjaźni. Myślę, że to najlepsza droga - najpierw kogoś poznać bez zobowiązań i emocjonalnych uniesień.
Myślę, że kończy. Ułożyło się lepiej niż myślałam. Nie obędzie się bez smutku. Ja teraz potrzebuję czasu na budowanie relacji i podtrzymywanie swojej wiary w Boga. To jest moja nadzieja na szczęście. A jeśli ten człowiek będzie kiedyś dla mnie, to będę przeszczęśliwa. Szczerze powiem, że w naszej relacji nie obyło się bez takich uniesień i wyobrażeń. Jeśli chodzi o wyobrażenia, to pokazaliśmy sobie wiele prawdy. Przez internet jednak, jak wszyscy słusznie zauważyli, nie da się jej odsłonić zupełnie. Jeśli chodzi o uniesienia, to nie należały do moralnych. I z tego też powodu między innymi, poczułam się źle. Nie chcę budować relacji na pragnieniach.

Jeśli natomiast chodzi o spotkanie, musiałoby upłynąć jeszcze trochę czasu, aby do niego doszło. On wraca dopiero za jakiś czas, a ja boję się swoich niestabilnych uczuć. I o niego. Zostawiliśmy otwarte drzwi, jeśli można to tak nazwać. Kiedy będzie okazja się spotkać, a ja będę wystarczająco silna, to zaczniemy budować relację od nowa. Nie nastawiam się na to, ale tak też może być. Może być tak, że on w międzyczasie kogoś pozna. Może będzie bolało. To jest pierwsza osoba w moim życiu, za którą potrzebuję się modlić. Czuję się odpowiedzialna. Nie modlę się, by go mieć. Tylko by było dobrze w najwyższym zamyśle. Czyli jeśli mamy cierpieć, to niech to chociaż prowadzi w dobrym kierunku. Dziękuję Adamie za dobrą radę i spostrzeżenie o przyjaźni + wiadomo, nieprzekreślenie mnie i udział w wątku + 30 lat małżeństwa godne podziwu. Wszystkiego dobrego dla Was.

Dodano po 2 minutach 14 sekundach:
Andej pisze: 2024-01-12, 09:45
psalm13 pisze: 2024-01-11, 16:52 1. Seks. Mam perspektywę grzechu niestety. Seks nie musi być grzechem. Nieprawdą jest, aby "nie wyszedł" seks, gdy dwoje ludzi ma pozytywne nastawienie do siebie. I nie jest wyłącznie ukierunkowana na własne doznania.

2. Tu przechodzę zgrabnie do drugiej przyczyny. Jego szczęście. Jestem osobą z problemami. I dziękuj za to Bogu, bo z ludźmi nie mającymi problemów nie da się wytrzymać. Bezproblemowi ludzi przysparzają problemów innym osobom. Na szczecie niewiele jest takich osób. Wydaje mi się, że na tym forum może są maks. 3 osoby nie będące osobami z problemami.

3. Wiara. Mimo to, że ja niewątpliwie bardziej się zagłębiłam w tematy, to mam go za lepszego człowieka od siebie. Pięknie. Do Boga i wiary najeży podchodzić ze skromnością. Tak czynisz. A razem możecie wspierać się w wierze, rozwijać ją, pogłębiać. Dla katolika jest to wspaniałym wyzwaniem. Uszczęśliwisz go korzystając z jego wsparcia i odpłacając mu swoim wsparciem.

4. Beznadziejna sytuacja życiowa i poczucie bezsensu do kwestii związku. To normalne u każdej osoby, która rozumnie kocha. Te wątpliwości znikają tylko wtedy, gdy działa adrenalina zakochania. A potem, gdy mija, zaczynają sie schody. Ty, że swoim zdroworozsądkowym podejściem możesz zbudować wspaniały związek oparty na prawdziwej miłości, a nie na złudnych emocjach, które przemijają.
Drogi Andeju czy też Andrzeju jak mniemam, bardzo Cię szanuję. Mimo, że mogłam tego nie okazywać wcześniej. To co napisałeś jest bardzo podnoszące na duchu. Tego też potrzebowałam. :ymhug:

Awatar użytkownika
AdamS.
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1421
Rejestracja: 4 lis 2021
Lokalizacja: Bieszczady
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 549 times
Been thanked: 787 times

Re: Samotność czy walka o trudną relację

Post autor: AdamS. » 2024-01-13, 09:22

psalm13 pisze: 2024-01-12, 13:27 Może być tak, że on w międzyczasie kogoś pozna. Może będzie bolało. To jest pierwsza osoba w moim życiu, za którą potrzebuję się modlić. Czuję się odpowiedzialna. Nie modlę się, by go mieć. Tylko by było dobrze w najwyższym zamyśle.
Po rozwinięciu tej sytuacji znacznie lepiej Cię rozumiem i podzielam (a nawet podziwiam) Twój wybór, którego już w tym kontekście nie odbieram jako formę ucieczki (bo przyznam, że tak mi to pierwotnie wyglądało) - przeciwnie, widzę w tym bardzo dojrzałe wyjście naprzeciw. Niech Cię nasz Pan prowadzi!

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”