Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Ctrl
Bywalec
Bywalec
Posty: 135
Rejestracja: 6 sie 2021
Has thanked: 15 times
Been thanked: 8 times

Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Post autor: Ctrl » 2024-02-15, 22:21

Chciałem napisać, być może po prostu pożalić się problemem, który najpewniej mnie dotyczy.
Chciałbym żyć tak jak inni ludzie wierzący. Po prostu spokojnie żyć nie martwiąc się na każdym kroku możliwością popełnienia grzechu. Wiele sytuacji jest dla nich oczywistych - od razu wiedzą czy grzech popełnili czy nie, czy jeśli coś zrobią to czy go popełnią czy nie. W ostatnim czasie moje skrupuły mocno się pogłębiły. Codziennie walczę z tym aby uznawać swoje czyny za grzechy lekkie lub "nie-grzechy", nigdy nie wiedząc ostatecznie czy to prawda. Tak określam wagę tych czynów sądząc, że niemożliwe jest tak łatwe popełnienie grzechu ciężkiego. Racjonalne rozwiązanie konkretnej wątpliwości prawie zawsze odpada, gdyż tylko rozmyślam godzinami i nie dochodzę do rozwiązania. Zdarza mi się przez to rozmyślanie zaniedbywać moje obowiązki. W trudniejszych momentach widać po mnie, że coś jest nie tak, ostatnio usłyszałem, że wyglądam jakby uszło ze mnie życie. Nie jestem w stanie co 1, 2 dni chodzić do spowiedzi, dlatego zmuszony jestem podejmowania się samodzielnego decydowania, że to nie był grzech ciężki. Gdy podejmę już taką decyzję muszę walczyć ze strachem, że się pomyliłem lub że zrobiłem to tylko dla własnej wygody, aby nie iść znowu do spowiedzi. Spowiedzi zdają się nie mieć jednak większego sensu, gdyż idę do niej będąc świadomym, że w ciągu najbliższych kilku dni pojawi się choć jedną wątpliwość i błogi spokój duszy i myśli będzie mnie cieszył bardzo krótko.
Czasami modlitwa pomaga załagodzić mój strach i zaniepokojenie związane z nieumiejętnością ocenienia czynu. Nigdy jednak nie leczy tego całkowicie. Nie wiem ile jeszcze pociągnę na tym świecie, życie z tym traci zupełnie kolory, gdy myślisz ze stresem przez kilka godzin o czymś zupełnie oczywistym dla większości ludzi. Wchodzisz w internet, który podaje ci jakieś odpowiedzi, ale ciężko ci w nie uwierzyć, poza tym każdy ma trochę inne zdanie. Nie chcę latać ze wszystkim do księdza. Muszę nauczyć się żyć sam

Bez_Pomysłu
Początkujący
Początkujący
Posty: 29
Rejestracja: 24 sie 2023
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 6 times

Re: Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Post autor: Bez_Pomysłu » 2024-02-17, 00:08

Ctrl pisze: 2024-02-15, 22:21 Chciałem napisać, być może po prostu pożalić się problemem, który najpewniej mnie dotyczy.
Chciałbym żyć tak jak inni ludzie wierzący. Po prostu spokojnie żyć nie martwiąc się na każdym kroku możliwością popełnienia grzechu. Wiele sytuacji jest dla nich oczywistych - od razu wiedzą czy grzech popełnili czy nie, czy jeśli coś zrobią to czy go popełnią czy nie. W ostatnim czasie moje skrupuły mocno się pogłębiły. Codziennie walczę z tym aby uznawać swoje czyny za grzechy lekkie lub "nie-grzechy", nigdy nie wiedząc ostatecznie czy to prawda. Tak określam wagę tych czynów sądząc, że niemożliwe jest tak łatwe popełnienie grzechu ciężkiego. Racjonalne rozwiązanie konkretnej wątpliwości prawie zawsze odpada, gdyż tylko rozmyślam godzinami i nie dochodzę do rozwiązania. Zdarza mi się przez to rozmyślanie zaniedbywać moje obowiązki. W trudniejszych momentach widać po mnie, że coś jest nie tak, ostatnio usłyszałem, że wyglądam jakby uszło ze mnie życie. Nie jestem w stanie co 1, 2 dni chodzić do spowiedzi, dlatego zmuszony jestem podejmowania się samodzielnego decydowania, że to nie był grzech ciężki. Gdy podejmę już taką decyzję muszę walczyć ze strachem, że się pomyliłem lub że zrobiłem to tylko dla własnej wygody, aby nie iść znowu do spowiedzi. Spowiedzi zdają się nie mieć jednak większego sensu, gdyż idę do niej będąc świadomym, że w ciągu najbliższych kilku dni pojawi się choć jedną wątpliwość i błogi spokój duszy i myśli będzie mnie cieszył bardzo krótko.
Czasami modlitwa pomaga załagodzić mój strach i zaniepokojenie związane z nieumiejętnością ocenienia czynu. Nigdy jednak nie leczy tego całkowicie. Nie wiem ile jeszcze pociągnę na tym świecie, życie z tym traci zupełnie kolory, gdy myślisz ze stresem przez kilka godzin o czymś zupełnie oczywistym dla większości ludzi. Wchodzisz w internet, który podaje ci jakieś odpowiedzi, ale ciężko ci w nie uwierzyć, poza tym każdy ma trochę inne zdanie. Nie chcę latać ze wszystkim do księdza. Muszę nauczyć się żyć sam
Witaj. Jestem w podobnej sytuacji. Analizuję każdy gest, czyn, słowo, czy przypadkiem nie jest grzechem. Staję się miałki, bez wyrazu. Zdarza mi się mówić rzeczy, z którymi się wewnętrznie nie zgadzam, tylko dlatego, że obawiam się, że moje przekonania mogą być grzechem.

Moja spowiedź jest mało treściwa. Mówię grzechy, których prawdopodobnie nie popełniłem, ale boję się zatajenia, więc je mówię. W dodatku sam sposób opisywania grzechów jest chaotyczny. Spowiadam się co tydzień, często nawet co kilka dni. Zamiast przeżywania spotkania z Bogiem podczas Mszy, czuję strach przed podjęciem decyzji, czy mogę pójść do Komunii lub przed kolejną spowiedzią.

Kiedyś, przed strachem wywoływanym przez nerwicę, zamykałem się w swojej głowie i uciekałem w świat marzeń. Potrafiłem w ten sposób przetrwać najcięższe momenty mojego życia. Działało to do momentu, aż dopadły mnie skrupuły i zacząłem się bać, że taka ucieczka w marzenia jest grzechem i przestałem to robić.

Strach przed grzechami mnie przytłoczył. Ten problem siedzi w mojej głowie, nie da się przed nim schować. Każda chwila ma znaczenie, więc nie mogę odłożyć mojego życia duchowego na później. Nie ma chwili wytchnienia od lęku.

Czuję, że gasnę z każdym dniem, z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Tracę energię do jakichkolwiek zajęć. Przestaję mieć nadzieję, że uda mi się z tego wyjść. Trudno mi uwierzyć, że nagle przestanę być tak wrażliwy na punkcie grzechu

Ctrl
Bywalec
Bywalec
Posty: 135
Rejestracja: 6 sie 2021
Has thanked: 15 times
Been thanked: 8 times

Re: Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Post autor: Ctrl » 2024-02-17, 09:27

Bez_Pomysłu pisze: 2024-02-17, 00:08
Ctrl pisze: 2024-02-15, 22:21 Chciałem napisać, być może po prostu pożalić się problemem, który najpewniej mnie dotyczy.
Chciałbym żyć tak jak inni ludzie wierzący. Po prostu spokojnie żyć nie martwiąc się na każdym kroku możliwością popełnienia grzechu. Wiele sytuacji jest dla nich oczywistych - od razu wiedzą czy grzech popełnili czy nie, czy jeśli coś zrobią to czy go popełnią czy nie. W ostatnim czasie moje skrupuły mocno się pogłębiły. Codziennie walczę z tym aby uznawać swoje czyny za grzechy lekkie lub "nie-grzechy", nigdy nie wiedząc ostatecznie czy to prawda. Tak określam wagę tych czynów sądząc, że niemożliwe jest tak łatwe popełnienie grzechu ciężkiego. Racjonalne rozwiązanie konkretnej wątpliwości prawie zawsze odpada, gdyż tylko rozmyślam godzinami i nie dochodzę do rozwiązania. Zdarza mi się przez to rozmyślanie zaniedbywać moje obowiązki. W trudniejszych momentach widać po mnie, że coś jest nie tak, ostatnio usłyszałem, że wyglądam jakby uszło ze mnie życie. Nie jestem w stanie co 1, 2 dni chodzić do spowiedzi, dlatego zmuszony jestem podejmowania się samodzielnego decydowania, że to nie był grzech ciężki. Gdy podejmę już taką decyzję muszę walczyć ze strachem, że się pomyliłem lub że zrobiłem to tylko dla własnej wygody, aby nie iść znowu do spowiedzi. Spowiedzi zdają się nie mieć jednak większego sensu, gdyż idę do niej będąc świadomym, że w ciągu najbliższych kilku dni pojawi się choć jedną wątpliwość i błogi spokój duszy i myśli będzie mnie cieszył bardzo krótko.
Czasami modlitwa pomaga załagodzić mój strach i zaniepokojenie związane z nieumiejętnością ocenienia czynu. Nigdy jednak nie leczy tego całkowicie. Nie wiem ile jeszcze pociągnę na tym świecie, życie z tym traci zupełnie kolory, gdy myślisz ze stresem przez kilka godzin o czymś zupełnie oczywistym dla większości ludzi. Wchodzisz w internet, który podaje ci jakieś odpowiedzi, ale ciężko ci w nie uwierzyć, poza tym każdy ma trochę inne zdanie. Nie chcę latać ze wszystkim do księdza. Muszę nauczyć się żyć sam
Witaj. Jestem w podobnej sytuacji. Analizuję każdy gest, czyn, słowo, czy przypadkiem nie jest grzechem. Staję się miałki, bez wyrazu. Zdarza mi się mówić rzeczy, z którymi się wewnętrznie nie zgadzam, tylko dlatego, że obawiam się, że moje przekonania mogą być grzechem.

Moja spowiedź jest mało treściwa. Mówię grzechy, których prawdopodobnie nie popełniłem, ale boję się zatajenia, więc je mówię. W dodatku sam sposób opisywania grzechów jest chaotyczny. Spowiadam się co tydzień, często nawet co kilka dni. Zamiast przeżywania spotkania z Bogiem podczas Mszy, czuję strach przed podjęciem decyzji, czy mogę pójść do Komunii lub przed kolejną spowiedzią.

Kiedyś, przed strachem wywoływanym przez nerwicę, zamykałem się w swojej głowie i uciekałem w świat marzeń. Potrafiłem w ten sposób przetrwać najcięższe momenty mojego życia. Działało to do momentu, aż dopadły mnie skrupuły i zacząłem się bać, że taka ucieczka w marzenia jest grzechem i przestałem to robić.

Strach przed grzechami mnie przytłoczył. Ten problem siedzi w mojej głowie, nie da się przed nim schować. Każda chwila ma znaczenie, więc nie mogę odłożyć mojego życia duchowego na później. Nie ma chwili wytchnienia od lęku.

Czuję, że gasnę z każdym dniem, z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Tracę energię do jakichkolwiek zajęć. Przestaję mieć nadzieję, że uda mi się z tego wyjść. Trudno mi uwierzyć, że nagle przestanę być tak wrażliwy na punkcie grzechu
Mam bardzo podobnie, obudziłem się 15 minut temu z poczuciem winy i mimo, że kilka dni temu potrafiłem się siłą przekonać, że coś co zrobiłem nie było grzechem ciężkim i nawet poszedłem po tym do komunii, to dziś budząc się przyszło mi to do głowy i znów nie wiem co mam z tym zrobić.

Tracą na tym moje relacje z rodziną, z którą jeszcze mieszkam. Spędzam długie godziny w samotności, bo nie mam nawet ochoty z nimi rozmawiać w takim stanie.

Zapominam o tym tylko na chwilę i to nie całkowicie, gdy muszę się na czymś skupić albo poddaję się jakiejś fajnej rozrywce.

Siła moich skrupułów była zmienna na przestrzeni miesięcy i lat. Czasami 2 miesiące potrafiłem się opanować i co najwyżej jedna, może dwie wątpliwości się w tym czasie pojawiały. Bywały jednak momenty, takie jak teraz, w których męczy mnie to codziennie. Codziennie muszę w głowie dokładnie analizować swoje czyny i wydawać osąd, którego często nie potrafię wydać.

Myślę, że jedynym rozwiązaniem może być psychoterapia lub jakieś profesjonalne leczenie. Często po spowiedzi mówię sobie że wszystko będzie już w porządku i nie potrzebuję leczenia (albo raczej że go nie chcę), chce sobie radzić sam, ale po kilku dniach, czasem godzinach przychodzą kolejne wątpliwości.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Post autor: Andej » 2024-02-17, 09:30

Ctrl pisze: 2024-02-17, 09:27Myślę, że jedynym rozwiązaniem może być psychoterapia lub jakieś profesjonalne leczenie. Często po spowiedzi mówię sobie że wszystko będzie już w porządku i nie potrzebuję leczenia (albo raczej że go nie chcę), chce sobie radzić sam, ale po kilku dniach, czasem godzinach przychodzą kolejne wątpliwości.
Jesteś na dobrej drodze. Życzę powodzenia. Wspieram modlitwą.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Katarzyna1234
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 204
Rejestracja: 7 sty 2024
Been thanked: 21 times

Re: Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Post autor: Katarzyna1234 » 2024-03-04, 20:31

Jakbym czytała o sobie.Skrupuły mnie także dopadły na tle religijnym.

Awatar użytkownika
Susanna
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2500
Rejestracja: 30 maja 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1049 times
Been thanked: 939 times

Re: Przemyślenia znerwicowanego skrupulanta

Post autor: Susanna » 2024-03-04, 21:42

Ja o dziwo kompletnie nie pamiętam kiedy zaczęły się u mnie skrupuły... Czy pół roku temu czy może ze trzy lata temu.
Ostatnio zmieniony 2024-03-04, 21:42 przez Susanna, łącznie zmieniany 1 raz.
"Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego:
kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże?"

Psalm 42.

ODPOWIEDZ