A ja wracając jeszcze trochę na temat, na ile Bóg ,,układa" nasze geny ?
Na początku chciałbym wyjść od takich słów - Pokochanie siebie jest podstawą do miłości Boga i bliźnich. Z bliźnim to znamy - kochaj bliźniego jak siebie samego. Ale czy uważacie, że warunkiem pokochania, zaufania Bogu jest pokochanie siebie samego ? Ja bardziej patrzyłem w stronę - pokochać Boga by pokochać siebie (zaakceptować siebie, to czego w sobie nie lubię, itp.). Ale nie upieram się, być może to prawda ?
Czytam teraz taki artykuł -
https://www.skkonsolata.pl/?page_id=5959 (Nie oceniam!).
,,Bóg stworzył nas właśnie takimi, a więc dał zarówno wygląd zewnętrzny, charakter, obdarzył zdolnościami. Wszystko to otrzymaliśmy z miłości.
Każdą komórkę Sam kształtował, każdą Sam stwarzał, w każdą wkładał całe swoje piękno i całą swoją miłość. Poczynał nas w łonie naszych matek już z zamysłem przeznaczenia nas ku największej miłości. Uczynił nas pięknymi, bo uczynił z miłości. Stwarzając, kochał i z wielką czułością formował każdą część naszego ciała, naszą duszę, naszą psychikę i obdarzał zdolnościami. Bo to On nas stworzył: wysokimi i małymi, chudymi i grubymi, blondynami i brunetami. On dał nam kolor oczu, kształt twarzy, nosa, uszu. To On nam dał kolor skóry, stworzył nasze wnętrzności, uformował nasze serce, naszą duszę, naszą psychikę. Dał umysł, dał zdolności. On wszystko dał – rodzinę, środowisko, w którym żyliśmy, żyjemy."
Rzeczywiście tak wierzycie ? Przecież Bóg nie jest sprawcą śmierci ani cierpienia. A przecież dużo dzieci rodzi się chorych, nierzadko są to poronienia, defekty płodu, itd. Czyli czytając ten artykuł mam rozumieć, że to Bóg sprawił ? Według mnie Bóg co najwyżej dopuszcza takie sytuacje, ale nie jest ich autorem. Dlaczego ? Czy byłoby to sprawiedliwe gdyby Bóg jednym układał geny i zdrowie na 100 lat w dobrej formie, a innym zaś dawał ciężkie zmagania z chorobami ? Albo mnie dał żyć w Polsce gdzie dzisiaj mój kot wypił więcej wody niż miliony mieszkańców ziemi. I żebym nie był źle zrozumiany. To złe gospodarowanie człowieka stwarza takie sytuacje, dlaczego więc Bóg miałby świadomie decydować, konkretnie ,,palcem" gdzie kto trafi ?
Jak dla mnie obie te sytuacje to dopust Boży, zaś tym co kształtuje nas jako ludzi to geny naszych rodziców i nie ma potrzeby aby Bóg bezpośrednio w każde poczęcie ingerował układając każdą komórkę. Owszem, wszechświat, świat, ludzie, rozmnażanie, geny, ma to wszystko początek w Bogu, Bóg jest pod tym względem Ojcem Stworzycielem, ale także swoim stworzeniom dał umiejętność przekazywania daru życia dając organizmom środki ku temu.
Nie będę już tutaj wchodził w szczegóły czy w grzechu pierworodnym chodziło o wejście na świat śmierci fizycznej czy duchowej (bo fizyczna była od zawsze), a duchowa mogła zacząć polegać na tym, że ludzie zaczęli z dramatem przeżywać swoją śmiertelność i choroby. Tak czy inaczej ta ,,pierwotna skaza" pojawiła się z sprawą człowieka, nie zaś Boga.
Co myślicie ? Zgadzacie się z moim punktem widzenia, myślenia, wiary (być może niesłusznym oczywiście).
A tak na marginesie to przyznam się Wam jednak, że chciałbym chyba wierzyć tak prosto jak w tym artykule. No właśnie. Może to jest mój problem, że zbyt gmatwam ?