Nie stawialem zadnej tezy, tylko stwierdzilem fakty.Pompieri pisze: ↑2024-04-11, 08:25 Na wadliwych zalozeniach postawiles swoja teze marcinie.
Bog przyciaga kazdego, nie kazdy chce byc przyciagniety.
Tak wiec choc Bog jest zawsze i w kazdym miejscu, to ja musze ( jesli ja zechce ) najpierw ZECHCIEC Boga znalezc, a On da sie znalezc.
I znow - tak dlugo, jak dlugo bedziemy nosic w sercu zale ( bardziej lub mniej sluszne ) do kogokolwiek, tak dlugo trudno bedzie nam spotkac Boga, choc On jest wciaz przy kazdym z nas.
Samozwanczy nauczyciele jak piszesz zaczynaja sie od nas: najpierw ja ( Ty, kazdy z nas ) musi/powinien zrzucic z siebie samozwanczego nauczyciela, aby uslyszec glos jedynego Nauczyciela.
To nielatwe, trudne i trwa czesto calymi latami, nieraz az do konca zycia.
Tak wykuwa sie swietosc.
To moje widzenie.
Pozdrawiam.
A samozwanczy nauczyciele kreuja w nas nauczycieli o ktorych piszesz. Jezus ustanowil konkretnych nauczycieli i ich mamy sluchac. Reszta to samozwancy.
Jesli ktos bedzie cie pouczal jakbys byl idiota to mu postarasz sie to wytlumaczyc ze jest innaczej, albo go zignorujesz i jego chore nauki.
To ci wlasnie samozwancy zagluszaja glos Boga.