Benjamin pisze:Marku - nie pragnac prowadzic jalowej sprzeczki moge jedynie stwierdzic, ze jestem raczej entuzjasta trydenckiej formy.
de gustibus non est disputandum, nie stanowi to żadnego problemu.
Ważne jedynie by pamiętać, że jest to spór estetyczny, a nie etyczny.
Problem zaczyna się wówczas, gdy zaczynają powstawać teksty w rodzaju "dlaczego NOM jest niegodna" albo coś w tym rodzaju.
W tej chwili tu gdzie jestem caly czas trwa blokowanie dostepu do trydenckiej Mszy, pomimo wielu monitow.
Jak w pewnym sensie nie-kibic tego sporu (uważający, że nie należy ograniczać dostępności jakiegokolwiek rytu) musze powiedzieć, że trochę rozumiem owe opory - niestety bowiem bardzo często organizowanie Tridentiny jest swoistą manifestacją anty-soborową, a nie po prostu pójściem na Mszę Świętą w ulubionym rycie.
Ludzie ( i ja ) chodzimy do lefebvrystow.
To CI się dziwię - przedkładasz wrażliwość na konkretne formy liturgiczne nad jedność Kościoła. Już samo to jest zatrważające.
Jestem przekonany, ze rozaniec jest wlasciwa droga i forma poboznosciu.
Też tak uważam, choć pamiętam, że nalezy do sfery objawień prywatnych, i jako taki nie jest obowiązujący dla katolika.
Zdecydowanie odrzucam calowanie koranu, dni islamu w Kosciele
W zasadzie z tym się zgadzam.
, luterskie klamstwa wprowadzane do katolickiej dogmatyki
Nie wiem czy mówimy o tych samych kłamstwach i sądzę, że są wprowadzane raczej do kaznodziejstwa niż dogmatyki, ale co do zasady zgoda.
Pytasz, co to ma wspolnego z SW II?
Chyba to, ze przed tym soborem papiez koranu nie calowal, ale nawolywal do nawracania muzulmanow ( i Zydow tez).
Rozumiem, że w takim razie uważasz, że wszelkie bezeceństwa papieży z przeszłości (przyznasz, ze takowe były), należy łączyć z soborami z ich czasów? ;-)
A rozkwit grup tradycyjnych trwa ... i nawet jesli wytlujmaczysz to tak , jak to tlumaczysz ... nie zmienia to faktu , ze wszedzie Tradycja tryska mlodoscia.
Nie zgadzam się. Czymś tryska, ale niestety najwięcej jadem.
Wystarczy wejść - jako nie=lefebvre'sta - na fora takie jak rebelia lub fronda, by się o tym przekonać.
Co więcej, tworzenie zdublowanej struktury organizacyjnej jest jawnym działaniem rozłamowym.
Tak sie rodzil chyba przeciez Kosciol za Apostolow i tak jak widac odradza sie w katolickiej tradycyjnej formie ...
Ani jedno, ani drugie.
Ani Kościół nie "rodził się" z nieposłuszeństwa ani to co się odradza nie jest "tradycyjne" (chyba że napiszemy przez bardzo małe "t").
Mało kto ze zwolenników lefebvre'stów zdaje sobie sprawę, że nie należą do antyku chrześcijaństwa, lecz są co najwyżej "średniowiecznikami".
Jestem całym sercem za Tradycją (a nawet tradycją) Kościoła - ale moje serce leży daleko od jakichkolwiek działań odśrodkowych w Kościele.
Czy nie ma wypaczeń, czy wszystko mi się podoba (również w działaniach Następcy Piotra)?
Nie.
Ale jestem pewien, że odśrodkowe działania lefebvrystów są znacznie szkodliwsze dla Kościoła,niż to, z czym walczą.
I tego sie trzymam ... a Tradycja daje mio pelnowartosciowe pozywienie.
To co proponujesz, to co najwyżej "
tradycja".
Boli mnie, gdy widzę, jak schizma lefebvre'stowska niszczy Kościół i to w najgorszym miejscu, bo wykorzystując i krzywdząc (poprzez rekrutację) takich właśnie wspaniałych i troszczących się o Kościół ludzi jak Ty.
Kościół ma narzędzia, by chronić się przed heretykami z zewnątrz - lefebvryzm atakuje z wewnątrz.
Św.Faustyna Cytat z ?Dzienniczka? nr 939:
Dusza, która by nie poddała tych natchnień pod ścisłą kontrolę Kościoła, czyli kierownika, tym samym daje poznać, że niedobry duch ją prowadzi. Kierownik powinien być bardzo ostrożny pod tym względem i doświadczać duszę w posłuszeństwie.
Szatan może się okrywać nawet płaszczem pokory, ale płaszcza posłuszeństwa nie umie na siebie naciągnąć.
To jest - od czasów starożytnych - najmocniejsza broń Ojca Kłamstwa przeciw Kościołowi - przedstawić dobrym ludziom działania niszczące Kosciół jako Jego obronę (nierzadko wskazując realne, i warte obrony sprawy!).
Pozdrawiam. Zyd, juz katolik. Rzymski i tradycyjny.
Nieprawda.
Wiesz jak wygląda PRAWDZIWA Tradycja?
List do Kościoła w Magnezji, napisany przez Ignacego Antiocheńskiego (żył w latach 30-107) w drodze do Rzymu na śmierć przez rozszarpanie przez dzikie zwierzęta:
"VI. 1. Skoro więc w osobach, jakie poprzednio wspominałem, ujrzałem i pokochałem całą waszą wspólnotę, zaklinam was, starajcie się wszystko czynić w zgodzie Bożej pod kierunkiem biskupa, który zastępuje wam Boga, kapłanów zastępujących radę Apostołów i moich najdroższych diakonów, mających udział w posłudze Jezusa Chrystusa. On to przed wiekami u Ojca był i objawił się u kresu. 2. Wszyscy zatem przejąwszy obyczaje Boże szanujcie się nawzajem i niechaj nikt nie patrzy na swego bliźniego według ciała, lecz w Jezusie Chrystusie zawsze kochajcie się nawzajem. Niechaj nie będzie w was niczego, co mogłoby was dzielić, lecz jednoczcie się z biskupem i tymi, co wam przewodzą, a jedność ta stanie się obrazem i zarazem nauką nieśmiertelności.
VII. l. Podobnie więc jak Pan ani sam, ani przez swoich Apostołów, nic nie czynił bez Ojca, z którym stanowi jedno, tak i wy nie róbcie niczego bez biskupa i bez kapłanów. I nie próbujcie przedstawiać jako rozsądne tego, co robicie na własną rękę, lecz wszystko róbcie wspólnie: jedna modlitwa, jedna prośba, jeden duch, jedna nadzieja w miłości, w radości nienagannej."