Komentarz aktualny

[sądzony]

Nie znam się na zaburzeniach psychicznych. Wydaje mi się, że nie jest to rozdwojeniem jaźni. Ani dwubiegunowością.

Fakt. Nie znasz się.

[Andej]

Ale spośród wszystkich ignorantów, tylko ja się do tego przyznaję. Inni brną w nowomowę bez zrozumienia. A jeszcze inny epatuję swoimi przeżyciami.
Co jest lepsze?
Wciąż wspominam, żem szary mysz. Dlatego nie silę się na pouczanie, ani przekonywanie. Zawsze subiektywnie. Z poziomu przeciętnego Kowalskiego.

Zatem nie potrzebuję potwierdzenia mojego wyjaśnienia. Tym bardziej od osób, które jako i ja nie mają wiedzy. Choć się silą na imponowanie innym skomplikowanymi sformułowaniami.

Dlatego potwierdzenie wyznania traktuję z uśmiechem. I z wyrozumiałością. Ale też z przykrością, że nie potrafię dać satysfakcji. Ani się zdenerwować. Po prostu nie mam wiedzy. I dobrze się czuję wśród całego naszego grona, które jest na podobnym poziomie. Może z wyjątkiem tych, którzy lecząc się poznają zagadnienia, które ich dotyczą. Wycinkowo. I bardzo intymnie.

Zatem, jak ignorant z ignorantem dyskutujmy dalej. Używając różnego słownictwa. Bez zrozumienia. Ale przyjaźnie. I z uśmiechem. Z wyrozumiałością dla słabości rozmówcy. I własnych też. Bo nie można siebie pomijać.

[Marek_Piotrowski]

A tak z innej beczki, jako że PO miała konwencję.
Najbardziej podobało mi się to, że agnostyk walczący z Kościołem jednocześnie wzywa do nienawiści do biskupa i stwierdza, ze każdy katolik musi głosować na PO. Nie znam się na zaburzeniach psychicznych. Wydaje mi się, że nie jest to rozdwojeniem jaźni. Ani dwubiegunowością. Ale z logika i rozumem się mija. Choć takie kwiatki powszechne były w czasach siermiężnej propagandy gomułkowskiej.

Nie sądzę, by był to problem psychiczny, emocjonalny, czy problem z pamięcią.
Myślę, że to świadomie przyjęta taktyka. Podobnie jak opowiadanie bajek, jak to PO miał wprowadzić 500+, obniżał podatki, walczył z inflacją i był niezwykle antyrosyjski.
Te kłamstwa to taktyka wyborcza. I, niestety, w stosunku do jakiejś części wyborców, to działa.

[Jozek]

Skoro system demokratycznych wyborow jest nieodporny na manipulacje to trzeba go poprawic.
Np. wszelkie deklaracje przedwyborcze traktowac jako warunek dopuszczenia danej partii czy osoby do wladzy.
Brak wypelnienia deklaracji przedwyborczych powinien calkowicie eliminowac nie tylko osobe, ale i cala partie z udzialu w kazdych kolejnych wyborach.
Zaczeto by w koncu powaznie podchodzic do potrzebnych zmian, a takie deklaracje przedwyborcze byly by konkretnym dobrze przemyslanym i realistycznym planem zmian, kierunku rozwoju, czy reform, zamiast obecnych ideologicznych gornolotnych obietnic.

[Marek_Piotrowski]

Obawiam się, że byłoby to trudne do przeprowadzenia w praktyce.
Ale można zrobić coś bardziej "soft" - obowiązkowy katalog obietnic wyborczych

[Jozek]

To byl by pierwszy krok, jak to okresliles"soft" do tego by w koncu zaczeto rozliczac wladze z takich obietnic, bo kazdy wyborca moglby sprawdzic po latach co kto obiecywal i co z tego co obiecywal zrobil.
Same obietnice tez zaczelly by byc przemyslane i realistyczne do wykonania, oraz mniej haselek politycznych i ideologicznych.

Dodano po 11 minutach 18 sekundach:
Poza tym koszt wladzy powinien byc kosztem ekonomicznie adekwatnym do wartosci wynikajacych z dzialalnosci tej wladzy, a nie byc tylko pozeraniem podatkow na wygodnie zycie nie robiac nic konkretnego.
Albo w czasie ktory np. posel powinien byc zalozmy w sejmie, a nie jest z prywatnego powodu, nie powinien miec placone za ten czas z podatkow, a w przypadku choroby z ubezpieczenia spokecznego.
Jesli musial pojechac w drugi koniec Polski w prywatnej sprawie, to nie powinien dostawac zwrotu kosztow podrozy, nawet powrotnej na obrady sejmu.
To zreszta jedynie niewielki czubek gory lodowej w ktorej odplywa mase kasy ze skarbu panstwa.

[Andej]

Wybaczcie, ale to utopia.
Wyborcy, w swojej olbrzymiej większości, nie posiadają pamięci. Pamięć przeciętnego człowieka sięga co najwyżej kilku dni. I jest to wyłącznie pamięć faktów podawanych przez jedną czy druga szczujnię propagandową.
Jeśli przez tydzień w TVX będą opowiadali, że polityk Xyz nie spełniał żadnych obietnic, a polityk Abc spełnił wszystkie, to na przesłuchaniu pod przysięgą, ba nawet na torturach, tak będą zeznawać. To, co pokażą w TVX albo TVY jest jedyną prawdą i historią.
Lemingi nie analizują. Lemingi łykają to, co im się poda na tacy. Jak tuczone gęsi. Po prostu przyjmują wszystko. Oczywiście jednostronnie.

Często rozmawiam z lemingami. Czasem, gdy oskarżają, zadaję pytanie. Proszę o podanie faktów. Okazuje się, że nie znają. Nie wiedzą. Ich świadomość ogranicza sie do tego, że Xyz nie dotrzymywała, a Abc dotrzymywał. A fakty, nie mają znaczenia. Bo, gdy je przytaczam, to słyszę odpowiedź, że w TVX lub TVY mówili inaczej. I kropka.

Choć to utopia, to marzy mi się aby tak było. Ale lista obietnic była dokumentem podpisanym przez lidera i aktyw. Żeby była ogłoszona publicznie. Zeby nie było tak, że w Zapyziu Górnym kandydat, stojąc na tle polskiego godła, jest żarliwym katolikiem i potępia aborcję, a w Zapyziu Dolnym szczuje na kościół, wspiera aborcjonistki i wymachuje sześciokolorową flagą.

gdyby każda ze stron była prawnie zobligowana, przed rozpoczęciem właściwej kampanii wyborczej, do przedstawienia zasadniczych 10 zasadniczych punktów. Najlepiej w kolejności zgodnej z hierarchia ważności. A następnie, na podstawie tych punktów tworzona byłaby jedna szersza lista. uzupełniona o postulaty innych organizacji. I każda z organizacji biorących udział w wyścigach wyborczych musiały jednoznacznie określić swoje stanowisko. Jasno i konkretnie. I podpisać przez całą wierchuszke. Byłoby uczciwiej. Ale czy lepiej? Zgodnie z zasada "róbta co chceta", albo "wolnoć Tomku", wybory wygrywałaby totalna liberolewica. Pozwalająca na wszystko. Silniejszym. Bardziej populistyczna. A to, że ostatnio jeden Tomek pokazał na czym polega wolność (na wyższym stanowisku), i tak do lemingów nie dociera. Będą wspierać, głosować, tylko dlatego że ten Tomek potrafi tak wspaniale komuś dokopać.

[Jozek]

Andej, tu nie chodzi o pamiec wyborcow, bo faktycznie wiekszosc to sklerotyki, bo szybko zapominaja bledy swoich ulubiencow, ale tu chodzi o kobkretne zapisy wrecz dokumenty zawierajace wszelkie szczegoly obietnic przedwyborczych, ktore kazdy w kazdej chwili moze czytac i wysuwac konkretne oskarzenia wobec jakiej wladzy ktora przed wyborami obiecywala takie czy inne rzeczy.
Obecnie choc media podaja rozne rzeczy, to ciagle jest to medialnie rozmydlane. Jesli bedzie to w formiw konkretnego i obowiazkowego dokumentu, to nawet media nie beda mogly nic ani rozmydlic, ani przekrecic.

[Andej]

Nie będzie. Bo to sa tylko wyrywki z różnych przemówień. Nikt nie sporządzał listy obietnic obligatoryjnie przyjmowanych do realizacji.
Liczą się wyłącznie fakty medialne.
Wyobraź sobie, że TVX poda listę 10 obietnic spełnionych przez Xyz, a TVY listę 10 niespełnionych obietnic przez Xyz. Lemingi z TVX będą wychwalać Xyz i będą nie go głosować, a lemingi z TVY będą wieszać psy na Xyz i nie zagłosują na niego. Bo dla lemingów liczą się wyłącznie fakty medialne.
Spróbuj napisać na Forum, że PIS spełnił jakąś obietnicę, a gwarantuję, ze zaraz odpowie ktoś podając obietnicę, której nie spełnili.

Dopóki nie będzie zatwierdzonego kanonu, dopóty nie mają znaczenia fakty. I liczą się tylko medialne.

[Marek_Piotrowski]

Niestety Andeju, prawdopodobnie masz rację. Ale to czyni demokrację (w dobie mediów) zupełnie bezwartościową

[Andej]

Szczerze zaskoczony jestem artykułem w WP.PL. Portal zacięcie atakujący PIS i Kościół i wychwalający wszystko, co w opcji niemieckiej wypowiedział się na temat tuskowego populizmu. Lewackiego populizmu. Takiej demagogii jak obecnie popisuje się Tusk jeszcze nie było w historii Polski.
Oto fragmencik:
Nawet przychylni opozycji komentatorzy po ostatniej konwencji Platformy Obywatelskiej zauważyli: Donald Tusk wszedł na ścieżkę populizmu. Szef PO ruszył z festiwalem efektowych obietnic. I nic nie wskazuje na to, żeby się zatrzymał.

Publicysta tygodnika "Polityka" Rafał Kalukin kilka dni temu napisał: "Dzisiaj można odnieść wrażenie, że 65-letni polityk doszedł do takiego momentu w swojej karierze, że jest w stanie wygłosić dowolny pogląd. Pomstować na drożyznę i jednocześnie obiecywać podwyżki. Obiecywać państwo skuteczne i zarazem tanie. Publicznie deklarować wiarę w Boga i stanowczo odcinać się od Kościoła". Jeden z komentatorów stwierdził, iż Donald Tusk zrozumiał, że "nastały antyelitarne czasy populizmu".

Lider PO niespecjalnie nawet to ukrywa. Tusk - na półtora roku przed wyborami - obiecał już właściwie wszystko: koniec drożyzny, wielkie podwyżki, benzynę po 5 zł, a dla najbardziej spragnionych personalnych rozliczeń - natychmiastowe wyrzucenie z Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego, a z Trybunału Konstytucyjnego - Julii Przyłębskiej.
https://wiadomosci.wp.pl/rozbrajamy-obi ... 622761024a

Dalej punktują, dlaczego obietnice są nierealne. Czy lemingi to kupią? Obawiam się, że bezkrytycznie mu wierzą. Zatem może ogłosić się cudotwórcą.

A teraz, kolejny kwiatek. Obiecał błyskawiczne zalegalizowanie monopłciowych małżeństw (użył tego słowa). Zapewne nie wiem, jak jest definicja. Ale w końcu po co ma wiedzieć.
Obiecał też 4 dniowy tydzień pracy. Chyba dla emerytów.

[Andej]

Dziś wyczytałem, że Litwa, wbrew naciskom niemieckim nie przepuszcza sowieckiego tranzytu (towary luksusowe, części samochodowe, meble). Żydzi kiedyś uchodzili za naród handlowy, geszefciarski. Ale nie darmo słowo Geschaeft jest niemieckie. Pecunia non olet. Teraz to Niemcy są liderem w handlu, interesach, wszelkiego rodzaju geszeftach.
A Rusek Niemiach dwa bratanki. Przepraszam, bo już czuję, że złamałem socjalistyczną zasadę poprawności politycznej: Rosjanin i Niemiec to dwaj przyjaciele. Mają wspólne interesy.

[Andej]

Dziś rocznica, która zawsze, od kiedy jestem w stanie sięgnąć pamięcią, była bardzo ważna w moim życiu. Wspomnienie, które kojarzyło się z największym i najwspanialszym bohaterstwem. Dla mnie i dla moich rówieśników, powstańcy byli najwspanialszymi wzorami. Dla wszystkich, a byłem jedynym związanym zw Warszawą od poprzednich pokoleń. Wszyscy wychowujący się w Warszawie z dumą przejmowali wspaniałe dziedzictwo.
Z Tatą zawsze jeździłem na Powązki Wojskowe i Stare. Łuna nad cmentarzem. Brzozowe krzyże niemal płonęły w blasku zniczy, świeczek. I tłumy ludzi.
A przy okazji groby zrehabilitowanych po 56. A takze grób Adama Zawiszy. Zwykła ziemna mogiła opatrzona nikomu nic nie mówiącym nazwiskiem otoczona ponad metrowym wieńcem światełek. I wciąż ktoś dokładał nowe.
Ciche modlitwy w różnych miejscach.
A dziś nie ma miejsca na Marsz upamiętniający tamte dni walki. Bo nie afirmowany przez lgbt, lewicę ani aborcjonistów. Bo nie lewicowy. Bo Niemcom się może nie podobać. Bo Rosjanom się może nie podobać.
============================================
I przychodzi jeszcze jedna myśl, refleksja. Skojarzenie z Ukrainą. Co by było gdyby...
Gdyby warszawiacy otrzymywali pomoc podobną (w odpowiedniej skali) do tej otrzymywanej przez Ukraińców? Gdyby "niby sojusznicy" nie blokowali zrzutów? gdyby wykorzystali przyczółek?
Nie jestem historykiem, ale wydaje mi się, ze przy wyrównanym uzbrojeniu i zaopatrzeniu Niemcy odstąpiliby (ze względu na straty) by od walki. Zapewne i tak wprowadzili by oddziały Dirlewangera, RONA (Русская освободительная народная армия), i inne złożone z najgorszych mętów formacje. Ale zamiast mordowaniem ludności cywilnej na Woli i Ochocie, musieliby walczyć.
Gdyby tak nasi otrzymywali sprzęt z całego świata. Broń i amunicję. Jakże inny byłby świat. Inna Polska.

Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niech Im świeci.

[abi]

"Powstanie nie było wspaniałe, było nieszczęściem, które sprowadziło śmierć na 150 tys. mieszkańców Warszawy (te dane wciąż są nieostre). To była polityczna głupota, głupota tych, którzy zdecydowali o wybuchu, bez nadziei na cokolwiek, nie był to czyn wojenny tylko samospalenie."

Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/felietony ... ign=chrome

[Marek_Piotrowski]

Myślę, że nie jesteśmy w stanie dokonać oceny. Jeden z powstańców mi mówił kiedyś, że nie było wyjścia - tak silne były nastroje powstańcze, że gdyby nie ogłoszono powstania, i tak by wybuchło w sposób niekontrolowany.
Poza tym nie wiadomo, czy gdyby nie powstanie, nie bylibyśmy kolejną republiką CCCP...
Chyba nie da się tego stwierdzić...

Z drugiej strony, jak oglądam filmy z powstania to nie sposób sobie wyobrazić co musieli czuć ludzie z małymi dziećmi, którzy po prostu chcieli przeżyć...