ziolo pisze: ↑2019-09-16, 21:54
Życie w obfitości ? A jak jest dokładnie w grece? W języku oryginalnym czytamy " i do zbytku mieli". Grec "perissos" oznacza też przewyższający potrzebę,doskonalszy,niezwykły". Czyli Jezus przyszedł byśmy mieli życie niezwykłe, doskonałe, ponad nasze pragnienia i potrzeby. Po prostu byśmy cieszyli się pełnią życia.
Ziolo cytuje Pismo św w grece czyli w oryginale i je tłumaczy , a Andej Ty piszesz...nie masz racji...
Andej pisze: ↑2019-09-17, 08:16
ziolo pisze: ↑2019-09-16, 21:54 ... " i do zbytku mieli" ...
Uważam, że nie masz racji. A uważam tak dlatego, że codziennie powtarzam "chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj". Dzisiaj, nie na zapas. Jak mannę. Bez możliwości tezauryzacji (choć słowo nieco nieadekwatne do tego typu towaru).
Nie poprawiasz czasem oryginału Andej?
Co nie zmienia faktu, że w Piśmie znajdziemy i przykłady, że Bóg daje tyle ile potrzeba na jeden dzień (np manna na pustyni) oraz że Bóg daje więcej niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić i przyjąć na raz (zbawienie). Więc jedna wypowiedź nie stoi wcale w sprzeczności z drugą. Po prostu Bóg decyduje komu ile dać i kiedy. Bóg działa we właściwym czasie i wie najlepiej czego nam trzeba.
Choć czasem to będzie dopust jakiejś choroby by nam o sobie przypomnieć, a czasem jakieś błogosławieństwo.
Chyba rzadko się zdarza by od razu docenić to co się dostało. Często przeklinamy chorobę, a jeszcze częściej uważamy że należy nam się błogosławieństwo... A dobre jest to co mamy w tej chwili. Albo jeszcze inaczej. z tego co mamy tez może być dużo dobrego, jesli zaprosimy do tego samego Boga.
Obserwuję od 12 lat zmagania mojej przyjaciółki o życie jej syna. Urodził się z kilkoma wadami nerek, jedną stracił zaraz po urodzeniu, druga jest w 4 stopniu niewydolności, czeka na transplantację. Wielokrotnie uratowała Mu życie, dzięki swojej determinacji i opiece. Od urodzenia modlą się o cud, o uzdrowienie tej jednej nerki. Modli się kilka zgromadzeń zakonnych za tą rodzinę, często odprawiane są msze św. Całą rodziną odbyli wiele pielgrzymek w Polsce i za granicą, ale cud nie nadchodzi... to jest jedna perspektywa, że nie ma cudu.
W innej perspektywie widać jak bardzo Bóg dba o tą rodzinę, jak im błogosławi jednością małżeńską, miłością (ojciec dziecka pracuje za granica i jest co weekend w domu, od 5 lat), jak Bóg błogosławi że wielokrotnie życie chłopca było uratowane, jak wiele ich znajomych pomaga, modli się, pości i rozwija się duchowo przez kontakt z tą rodziną. Jak od wielu lat odmawiają codziennie różaniec albo pompejankę. Jak udaje się mojej przyjaciółce pracować w całej tej sytuacji, jak udaje się przetrwać kilka pobytów w roku w szpitalu, jak chłopcu udaje się przeżywac kolejne operacje i trudne zabiegi. To wszystko to dzięki obecności Boga w tej rodzinie, bo Bóg słucha czego potrzebują. Ale wie lepiej czy potrzebują cudu, czy błogosławieństwa na co dzień.
Nota bene właśnie w tej chwili chłopiec znowu jest operowany. Dziś przed południem.
A kiedy miał dwa lata choroby trapiły Go jedna po drugiej, za każdym razem wysoka gorączka, każdy telefon od niej był dramatyczny, co kilka tygodni ocierał się o śmierć...a niedługo chłopiec skończy 12 lat! Czyż to nie jest cud?!
A czy cudem obfitości nie jest że cała rodzina trzyma się razem? Czy nie jest cudem że moja przyjaciółka wytrzymuje stres ciągłego ratowania syna i opieki nad nim, a widzę jakie to trudne na codzień.
Cud za cudem. Oczywiście wszystko zależy od patrzenia czy szklanka jest do połowy pusta (bo nerka nadal niewydolna) czy do połowy pełna, dziecko nadal żyje i rodzina trzyma się razem w miłości.