Browsed by
Kategoria: Jak odnależć Boga.

Anioł

Anioł

Pół dnia czekałam na opis wyników eeg syna po 13-ej. Zadzwonił telefon. Dzięki podawanej dziecku witm.D jest duża poprawa.

Zaraz po rozmowie z neurolożką wskoczyliśmy do auta. Pojechalismy do biblioteki oddać książkę i podpytać: czy mają coś o kapelanach i duszpasterstwie. Niestety nic. A mam referat z prawa wyznaniowego. Biblioteki na pomorskim mają braki.?

Trudno. Wyjeżdzàjac z podporządkowanej czekalam na lukę by podjechać jeszcze po coś. Było pusto z mojej lewej. Wyjechalam skręcając w prawo. Jestem na drodze. Nagle we wstecznym widzę rozpędzone auto. Myślę: Jezu ratuj. Już po nas. Ograniczenie do 50km/h, nie wiem czy w tym jest do 40km/h, tuż obok jest wyjazd straży pożarnej.

Troszkę dalej jest kosciół. Pirat zjechał pod prąd i jechał jakby nic dalej.

Wczoraj po mszy św. udało mi się uprosić księdza o poświęcenie medalionów z Matką Boską, w tym różance i świeczki. Odbyło się to uroczyście.

Zawsze przed wyjsciem/ wyjazdem z domu modlimy się do Anioła Stróża by strzegł duszy i ciała. Pod Twoją Obronę. Cały zestaw.

Ta akcja dzisiejsza była nagła i szybka. Do teraz trzęsą mi się nogi.

2-listopada 2019. Kobieta x jechala pożyczonym autem od brata i tak w auto przydzwoniła w prawy bok tyłu, aź tylną oś wybiło. Cud, mi i synowi nic się nie stało. Miałam ze sobą różaniec.

Anioł stróż ma nas w opiece.

Dzieją się rzeczy niewytłumaczalne.

Zanim dojechałam do biblioteki nuciłam piosenkę „Tak mnie skrusz”.

Syn z tylnego siedzienia mówił to vw. Ale podziękowania dla naszego Anioła Stróża, ale i Anioła Stróża kierowcy.

………………………………………………………………………………..

Wiele razy wspominałam, że syn mój ma autyzm. Teraz gdy bardziej i naocznie się modlę. Nie wszystkim się to podoba. Dokuczano mi. Bardziej bolało gdy robili to moja rodzina wobec mojego syna. Cały czas przez wszystkie lata chodziłam z synem do kościoła na msze św. lub tylko na krótką modlitwę. 10 lat wbrew, kiedy mówili idź sama. Po co, a na co. Teraz syn się pyta dlaczego to lub tamto. O co tu chodzi. Coś nas przyciąga jak magnes. W wakacje czy też nie. Piękne są kościoły w Polsce.
Jedziemy autem w stronę Gdańska. Wybiła 15-ta no i koronka. Nie ma gdzie się zatrzymać ale podczas korków przed Chwaszczynem mówilismy w psalmodii. Płakać chciałam ze wruszenia. Na koniec prosiliśmy świętych zaczynajac od św. Faustyny, św. Kinga po św.Maxymiliana Kolbe.
Ten chłopiec, który nie mówił, nie mógł mówić, a mówi. Coś pięknego. Czasem mówi coś od czapy. Uroki autyzmu. Ale jak pięknie się modli. Przypomina mi o różancu, o koronkach o 15-ej i o 19-ej. ?
Wracając do domu w Chwaszczynie syn woła. Mamo ul. Teodora? Czy to ks. ulica. Tłumaczyłam, że to przypadek.
Le Ti Koss

Wierzycie w Anioły? Wierzycie w rzeczy, które nie zdażają się każdemu? Ja tak, ponieważ mnie się to przytrafiło. Pamiętasz Renata Burszewska? Obie to widziałyśmy… To Ty zasugerowałaś by zrobić zdjęcia, za co Ci teraz z serca dziękuję
Był koniec czerwca, spadła na nas, na mnie i Henryka tragedia… Diagniza RAK. Zabrakło nam ze strachu tchu. W domu starałam się nie pokazywać strachu, lęku…lecz pewnego dnia, gdy poszłam na dyżur, stałam w oknie i płakałam. Modliłam się, błagałam Boga, wszystkich Świętych i w ogóle każdą istotę o pomoc. Prosiłam o znak, o coś co pozwoli mi uwierzyć że w tym co nas dotknęło, co dotknęło ukochaną osobę, Henryka, nie jesteśmy sami… i wtedy na przeciwległej ścianie budynku „coś” się pojawiło… Wcześniej Wam o tym nie pisałam…Sama nie wiem dlaczego?
Czy dziś nadszedł odpowiedni czas? Nie wiem, lecz wiem jedno że postanowiłam się z Wami podzielić tym, czego doświadczyłam, co przede wszstkim zobaczyłam poprzez łzy…
Luizo, Ty jako pierwsza o tym się dowiedziałaś, niedawno Piotr… Wasze zdanie, sugestia o tym z czym dane mi było się zetknąć… bezcenna
A teraz Kochani, sami oceńcie…Czy Anioł, czy to medalik… czy też po prostu gra świateł…
Każdy z Was będzie, wyrobi sobie, inne od mojego zdanie…Ja wierzę, że to co tego dnia zaobaczyłam było znakiem, który był odpowiedzią na moje pytanie: Czy pozostaniemy sami w walce z rakiem”
Nie zostaliśmy…
I wierzcie mi, to było pierwszy ze znaków, które dane mi było doświadczyć… Były jeszcze dwa, i są udokumentowanie fotagrafiami, filmami… i są niewiarygodne.
Zdjęcia z czerwca 2015 roku.

 

Marta Łukomska-Grzebuła

…………………………………………………………………………………..

Kochani, chciałabym podzielić się swoim małym świadectwem działania i opieki Anioła Stróża w codziennym życiu.

Mieszkam w miejscu, gdzie jest bardzo trudno zaparkować auto, ponieważ zazwyczaj wszystkie miejsca parkingowe są zajęte i trzeba szukać gdzieś poza terenem blokowiska. A z racji tego, że często wracam późno do domu to chciałabym parkować w pobliżu mojego mieszkania, gdyż dodatkowo okolica nie należy do najprzyjemniejszych.
Pewnego dnia siedząc w aucie i wyjeżdżając spod bloku, poprosiłam mojego Anioła Stróża o to, aby „pilnował” wolnego miejsca parkingowego. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy wróciłam, zaparkowałam na tym samym miejscu, z którego odjechałam rano. Było tak kilka razy, aż w końcu któregoś dnia nie zwróciłam się do mojego Opiekuna o pomoc. Wyobraźcie sobie, że wtedy WSZYSTKIE miejsca były zajęte. Na następny dzień znowu poprosiłam mojego Anioła i miejsc parkingowych było kilka do wyboru!
Proszę nie zapominajcie o swoich Anielskich Przyjaciołach, którzy chcą Wam pomagać, być przy Was i Was wspierać. One czekają na powierzone im przez Was zadania
Joanna Skuza

 

Gdy syn miał 4 miesiące, był rok 1995 pojechaliśmy w odwiedziny na 2 dni do mojej mamy, zresztą często tam jezdziliśmy. U niej w szufladzie, znalazłam jakąś szarą małą książeczkę, było tam parę innych modlitewników, nie przeglądając żadnego odruchowo wybrałam akurat ten. Była to koronka do Miłosierdzia Bożego, modlitwy i parę zapisków Siostry Faustyny, wtedy mało kto znał ta koronkę, nie była jeszcze tak rozpowszechniona jak dzisiaj. Zapakowałam ją i przyszedł czas na powrót do domu. Była niedziela, straszny upał. Zjedliśmy pózne śniadanie i tak jakoś się zakręciłam, że zapomniałam zabrać coś do picia dla dzieci,bo na obiad mieliśmy się zatrzymać gdzieś podrodze. Przed Krakowem, w szczerym polu, zepsuł się nam samochód. Nigdzie żadnych domów, sklepów, a my bez jedzenia, picia, bez telefonu, bo wtedy jeszcze nie było komórek, w okropnym upale, gdzie przy asfalcie dochodziło do 40 stopni, i małe dzieci, jedno 5 lat, drugie 4 miesiące. To 4-miesięczne niemowle nie przeżyje pomyślałam. Zatrzymywaliśmy kilka samochodów, ale niestety nikt się nie zatrzymał. Mąż próbował naprawić samochód, ale bez skutku. Potrzebna nam była nowa pompa paliwowa. Byliśmy bezradni… Aż tu nagle, podjechał do nas jakiś samochód, wysiadł z niego elegancki mężczyzna w pięknym garniturze i zapytał co się stało? Mąż odpowiedział. On podszedł do swojego samochodu, otworzył bagażnik… był zupełnie pusty… nie miał w nim zupełnie nic…tylko właśnie tą pompę, której nam brakowało. Na dodatek oddał ją nam zupełnie za darmo i odjechał… Czułam od tego mężczyzny jakiś dziwny spokój, czy nie wiem co to było, bo nigdy wcześniej, ani potem, nigdy od nikogo nie czułam czegoś podobnego. Dotarło do nas co się stało dopiero w domu, a tak naprawdę kto to był, to dotarło dopiero po paru latach. Upłynęło parę lat, aż uświadomiliśmy sobie, że to był największy cud w naszym życiu, że Bóg zesłał samego Anioła, żeby ratować nasze dziecko a może i dzieci. A my nawet Bogu nie podziękowaliśmy, żyliśmy jak gdyby nigdy nic, jak by to się nam od Boga należało.Ta szara mała książeczka która jechała z nami wtedy w samochodzie jest ze mną po dziś dzień. Mijały dni, miesiące, lata, a mój kontakt z Bogiem stał się już tragiczny. Do kościoła chodziłam już tylko w Boże Naroszenie i Wielkanoc, bo szła cała moja rodzina więc jakby to wyglądało, co by powiedzieli, posłałam dzieci do komuni św. bo wszyscy posyłali, no i co by rodzina powiedziała! robiłam to wszystko dla ludzi nie dla Boga. Było już tak zle, że zaczeęło mi się wszystko sypać, dokładnie wszystko. Szukałam czegoś, niewiedząc czego, czegoś mi brakowało, Nie dawałam rady. Pewnego wieczoru wszyscy już spali, ja położyłam się ostatnia i nagle ogarnęła mnie straszliwa rozpacz. Płacząc w poduszkę, żaliłam się Bogu: że sobie nie radzę z tym wszystkim, że wyjechałam z rodzinnego domu, że czuję się zle i nie kochana przez nikogo, a miałam przecież kochającą rodzinę, wylałam Bogu wszystkie żale mojego serca, całą rozpacz. I wtedy znów poczułam wielką miłość Jezusa, jak bardzo mnie kocha, czułam że Jezus chce mi coś powiedzieć, że on to wszystko widzi, i że jest przy mnie cały czas, bez względu na wszystko. I zasnęłam jak małe dziecko, a rano byłam jak nowo narodzona, niesamowite uczucie! Przypomniała mi się cudowna pieśń religijna, którą każdy katolik zna….. PEWNEJ NOCY ŁZY Z OCZU MYCH, OTARŁ DŁONIĄ SWĄ JEZUS I POWIEDZIAŁ MI NIE MARTW SIĘ! JAM PRZY BOKU JEST TWYM. POTEM SPOJRZAŁ NA GRZESZNY ŚWIAT POGRĄŻONY W CIEMNOŚCI I ZWRACAJĄC SIĘ DO MNIE PEŁEN SMUTKU TAK RZEKŁ: POWIEDZ LUDZIOM ŻE KOCHAM ICH, ŻE SIĘ O NICH WCIĄŻ TROSZCZĘ, JEŚLI ZESZLI JUŻ Z MOICH DRÓG, POWIEDZ ŻE SZUKAM ICH!! Wydawało mi się że Jezus wycisnął jak pieczęć w moim sercu tą pieśń, z którą miałam wyruszyć w świat, bo miał dla mnie nowe zadanie…
Jola Grabowska

 

Duch Święty

Duch Święty

Duchu, Tyś światłem co wszystko przenika
Ty mieszkasz w każdym człowieczym umyśle,
Ty mówisz kwiatom kiedy mają kwitnąć,
Ty szepczesz drzewom kiedy gubić liście.

Tyś światłem ognia które Apostołom
Bóg zesłał z Nieba w dniu Pięćdziesiątnicy
By świat nie został w smutku nad żałobą,
Że Jezus odszedł, by siąść po prawicy

Ty koisz trwogę w każdej ludzkiej duszy,
Ty dajesz siłę żeby nie zwątpiła
I Ty jej znowu pomagasz odnaleźć
Drogę do Nieba jeżeli zbłądziła

Daj moim wierszom siłę świętą ognia
I daj im wiarę co wszystko przemoże
Bądź w moim sercu i w moim umyśle
Bądź ze mną zawsze, Duchu Święty Boże.

Dzielę się z Wami tym niezwykłym świadectwem, które otrzymałem dzisiaj.
Chwała Tobie Jezu!

Marcin Zieliński

„Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż my nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania dobra, jakim Bóg nas obdarzył. A głosimy to nie za pomocą wyszukanych słów ludzkiej mądrości, lecz korzystamy z pouczeń Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego pojąć, bo tylko duchem można to zrozumieć. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony. Któż więc poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać? My właśnie znamy zamysł Chrystusowy.
1 Kor 2,10b-16
„Wstałam o 4.00. Kilka dni temu założyłam, że każdej nocy wstanę na chwilę i oddam ją Bogu. Coś w rodzaju namiastki wdzięczności za przywrócenie mi nocy, których od bardzo wielu lat nie przesypiałam. Zatem wstałam. Obudzona melodyjką z telefonu, otworzyłam oczy, przyciemniłam ekran i odszukałam ikonkę modlitewnika. Pierwsze czytanie z Listu do Koryntian. Poczułam, że to Słowo mnie chłonie, a ja chłonę Je. Umieściłam je na czele tego świadectwa jako wyraz niezwykle opiekuńczej miłości Boga, który zadba o każdy znak w tym świadectwie ? Zatem…
Bóg jest dobry:)
Od bardzo wielu lat dokuczała mi niezidentyfikowana dolegliwość. Objawiała się tym, że zaraz po zaśnięciu przez moje ciało, zawsze z jednej strony, przechodził bolesny prąd. Towarzyszyły temu skurcze mięśni, konieczność nieustannej zmiany pozycji podczas leżenia i ciągłego poruszania ciałem – od naprężania i zaciskania mięśni po kołysanie się. Taka karuzela trwała od kilkunastu minut do kilku godzin. Zasypiałam ze zmęczenia. W młodszych latach, kiedy byłam nastolatką, objawy dotyczyły głównie kończyn dolnych. Podejrzewano u mnie tzw. ”zespół niespokojnych nóg”. Diagnoza zmieniała się dosyć dynamicznie i zależało to od dochodzących objawów. Lata mijały. Bywały okresy łagodniejsze. Zdarzały się remisje. Dało się żyć. Czasami wystarczało założenie słuchawek i włączenie delikatnej muzyki.
Dwa lata temu objawy zaczęły się bardzo nasilać. Same ataki wydłużyły się i przybrały na sile. Każda noc była trudna. Znosiłam je, bo mam dosyć wysoki próg bólu. Po kilku miesiącach nieprzerwanych ataków, nieprzesypianych nocy zaczęłam się sypać. Płakałam niemalże każdej nocy.
Noc, w której zdecydowałam, że idę do szpitala na całościowe badania, była jedną z trudniejszych. Stałam w kuchni wtulona w męża, łkałam i wyrzucałam z siebie, że już nie dam rady. W szpitalu przeszłam szereg bardzo różnych specjalistycznych badań. Konsultowano mój przypadek na wiele sposobów. Podejrzewano różne rodzaje padaczki, stwardnienie rozsiane i nic. Kompletnie nic. Nie dostałam diagnozy. Odeszłam z kwitkiem. Próbowałam walczyć na własną rękę. Stosowałam diety, zioła, preparaty. Na zmianę coś włączałam, wyłączałam. Sprawdzałam każdą teorię i metodę. Bezskutecznie. Noce stawały się nie do zniesienia. Zaczął dochodzić lęk przed nocą. Stresowało mnie kładzenie się spać, bo wiedziałam, że za chwilę się zacznie.
Pewnego poranka zostałam pokonana. Doszłam do ściany swojego problemu. Wszystko straciło sens. Pojawił się totalny paraliż myślowy i emocjonalny. Mąż patrzył na mnie z przejęciem. Wiedziałam, że cierpi razem ze mną. Tego samego dnia niezależnie od siebie skontaktowaliśmy się z naszym przyjacielem ojcem franciszkaninem.
Mój pragmatyzm wystosował prośbę o dobrego neurologa (chociaż miałam wrażenie, że nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc), a mój mąż zapytał ojca, co jeszcze modlitewnie zrobić? Jedźcie do Marcina – odpowiedział ojciec (chodziło o Marcina Zielińskiego). Jest w Nowym Sączu. Pomodli się.Nic nie zjadłam tego dnia. Układałam w głowie, próbowałam stworzyć sensowny obraz swojego problemu, by być jak najlepiej zrozumianą. Na miejscu mamrotałam coś trzy po trzy, po czym Marcin zaproponował modlitwę. Zaraz na jej początku zapytał, czy kiedy byłam dzieckiem nie spotkała mnie jakaś przykrość, czy nie mierzyłam się np. z wyśmiewaniem? Potwierdziłam i poczułam głęboko ukryty żal. Łzy same zaczęły lecieć. Marcin kontynuował. Podpytywał o relacje z najbliższymi, o czas, kiedy byłam w łonie mamy. Nie umiałam odpowiedzieć, tego nie wiedziałam. W pewnym momencie poczułam, że moja prawa ręka (najsilniej w ostatnich miesiącach atakowana) zaczyna jakby pęcznieć. Było to uczucie rozpierania i zdrętwienia, ale nie było to doznanie nieprzyjemne. Dalsza modlitwa wyzwoliła we mnie duże emocje. Nie potrafiłam przestać płakać, a podczas spoczynku w Duchu Świętym spłynął na mnie olbrzymi pokój. Wracając do domu przez blisko godzinę czułam to samo drętwienie, ale w nogach. Powtórzyło się ono jeszcze przez dwa kolejne dni.
Od powrotu zaczęłam przesypiać noce. Kolejnego dnia przyszła mi na myśl modlitwa przebaczenia. Wróciłam do Marcina książki, w której bardzo czytelnie podaje „schemat” modlitwy przebaczenia. Poprosiłam Ducha Świętego, by przez najbliższe dni pokazywał mi osoby, którym powinnam wybaczyć. Była to duża różnorodność, często zupełnie zapomnianych ludzi. Modliłam się i przebaczałam. Dwa dni później miałam ciekawą sytuację. Ogólnie noce przesypiałam, ale czułam coś w rodzaju 5% dolegliwości, które jeszcze zostały i mnie delikatnie „smyrają”. Wieczorem zadzwoniła do mnie krewna. Nie miałam z nią kontaktu od wielu lat. Zatelefonowała w jakiejś drobnej sprawie. Porozmawiałyśmy kilka minut. Kładąc się spać, wypowiedziałam słowa przebaczenia na głos przy moim mężu. Następnego dnia dowiedziałam się od mamy, że będąc ze mną w ciąży, była nękana ze strony tej osoby, która być może nawet nie chciała mojego istnienia.
Od chwili decyzji o przebaczeniu wszystkiego, co mogło się z tamtym okresem wiązać, odczułam niebywały pokój i doświadczyłam pełnego uzdrowienia. Oprócz uzdrowienia fizycznego, dokonał się pewien zwrot w sposobie myślenia o wielu sprawach. Dokonał się przełom w ufności względem Boga, Jego nieustannym zaopiekowaniu i zatroskaniu. Dwa tygodnie później, kiedy obudziłam się o 4.00, by się chwilę pomodlić, przyszła mi myśl, którą były słowa z Iz 54,10: Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie (…) mówi Pan.
Dziś wiem, że to uzdrowienie tak naprawdę dokonało się i w ciele, i w sercu. Fizyczne doświadczenie obecności Boga jest moim wielkim skarbem. Natomiast świadomość Jego miłości do mnie, której doświadczyłam na własnej skórze, nieprzecenioną perłą…

Chwała Ci Panie!

Wiele razy od momentu mojego nawrócenia Duch Święty dawał o sobie znać. Dużo by opowiadać.

Ostatnio bardzo męczyła mnie jedna sprawa. Mianowicie moja relacja z pewną osobą.

Jest to trudna relacja, i po ostatnim zajściu, byłam już tak zrezygnowana, że prosiłam Boga o pomoc.

Dziś tj. piątek, postanowiłam , że w tej intencji tj. aby Duch święty, pomogl mi w tej sprawie, aby dal odpowiedz co mam robić, postanowiłam ze podejmę post o samej wodzie i będę się modlic i prosić Ducha św.

Modliłam się różańce, koronką, cały czas zwywając pomocy Ducha Świetego. niestety wytrwałam tylko do 15.30 z postem, ale powiem Wam ze dostałam jasna i wyraźna odpowiedz na moje pytania.

Nigdy tak wyraźnie nie slyszalam w duszy , w sercu słów” zostaw te sprawę Bogu” , „ on się tym zajmie” … Myslę, że pomimo ze nie dotrwałam z postem do końca dnia, to Bóg docenił moje poświęcenie. Połączyłam post z modlitwa, i dostałam odpowiedz. W zyciu tak wyraźnie nie slyszalam słów, które dziś do tej pory brzmia w mojej głowie i całej duszy.

Od niedawna wzywam Ducha świętego, wcześniej tego nie robiłam, ale on został nam dany jako pocieszyciel , i wierze w Jego moc, płynąca prosto z nieba.
Ania Drążek

„Oddychaj we mnie, Duchu Święty,
abym święcie myślał.
Przymuszaj mnie,
abym święcie postępował.
Pobudzaj mnie,
abym miłował tylko to, co święte.
Umacniaj mnie,
abym strzegł tego, co dobre.
Strzeż mnie, Duchu Święty,

abym Cię nigdy nie utracił.”
Św. Augustyn

Podczas dzisiejszego ( czwartkowego) różańca, brzmiały mi w uszach słowa z ostatniej dziesiątki ” słucham Cię”. Zobaczyłam, że rzadko pozwalam Duchowi Świętemu, aby mówił. Zawsze znajduję jakieś zajęcie, żeby Go zagłuszyć. Przez kilka miesięcy uczestnicząc w różańcu na żywo, zamiast modlić się i zagłębiać w to, co Duch Święty chce mi powiedzieć, szukałam innego zajęcia, zazwyczaj siedziałam też na fb, co nie było zbyt dobre. Uciekałam też w zajęcia na komputerze, robiłam coś w między czasie zamiast porozmyślać nad rozważaniami. Od Sierpnia zaczęłam wyłączać fb i słuchałam rozważań. Bardziej otworzyłam się na Boga przez to, że nie szukałam już wymówek. Duch Święty zaczął mówić i w tym tygodniu przypomniał mi, że jestem Córką Króla. Każdy z nas jest Dzieckiem Bożym, tylko często o tym zapominamy. Przejmujemy się swoimi upadkami, bezsilnością, zapominając, że mamy Potężnego Ojca, który pragnie naszego dobra i czasami właśnie przez pokazanie nam naszej małości, chce nas przybliżyć do siebie. Pragnie abyśmy Mu całkowicie zaufali. Nieraz mam jakieś natchnienie, żeby coś zrobić, ale zagłuszam to, bo wciąż uważam, że jestem zbyt słaba i tutaj znowu przypomnienie, Bóg jest z Tobą, z Nim możesz wszystko.
Często zapominamy o tym, że Duch Święty daje nam różne poruszenia, a naszym jedynym zadaniem jest pójście za Jego podszeptami, choć nie raz wydaje się to trudne, bo musimy wyzbyć sie schematów i pójsć za tym, co może być całkowitym przeciwieństwem naszego dotychczasowego działania.
Może Ty tak samo jak ja wcześniej zagłuszasz te podszepty Ducha Świętego przez różne zajęcia, które zajmują Ci czas i nie pozwalają na spotkanie z Bogiem?
Pomyśl o tym, bo Duch Święty mówi, tylko to Ty musisz podjąć decyzję, że chcesz pójść za tymi słowami. Słuchaj poruszeń i idź za nimi, ale cokolwiek byś nie czynił, zawsze pamiętaj o Bogu, bo On pomoże ci rozeznać, czy to, co robisz jest właściwe. Duch Święty porusza wskazówkami kompasu, ale to Ty decydujesz, czy Mu zaufasz.

Marta Mazurkiewicz

Data; 2018

Dowód na istnienie Ducha Świętego i Jego działanie.

W autobusie kontroler biletów legitymował wszystkich po kolei czy mają bilety. Mieszkamy w Warszawie, więc kontroler ma spore zarobki od każdej osoby którą spisze. Gdy tak posuwał się do następnych osób, trafił w końcu na moją mamę, która w myślach sporo się modliła. Przestraszyła się i szybko powiedziała „Duchu Święty ratuj” – oczywiście w myślach. Kontroler w tym samym czasie powiedział; „Ta Pani nie musi płacić” – a powiedział to gdy moja mama nie wyjmowała po prostu biletu. A kontroler?

Dalej poszedł.
Maciej K. z mamą

Bóg Nieznany – Marcin Zieliński.

BÓG NIEZNANY #01 – Quadosh

BÓG NIEZNANY #02 – Duch – Matka

#03 BÓG NIEZNANY – Duch doświadczenia

#04 BÓG NIEZNANY – Kolejne napełnienie Duchem

BÓG NIEZNANY #05 – Trzecie upojenie Duchem

BÓG NIEZNANY #06 – Przygotuj się na zmiany

BÓG NIEZNANY #07 – Czy da się wierzyć bez Ducha Świętego?

BÓG NIEZNANY #08 – Błąd wieży Babel

BÓG NIEZNANY #09 – Grzech przeciwko Duchowi Świętemu

BÓG NIEZNANY #10 – Modlitwa o chrzest w Duchu Świętym

 

Bóg Ojciec

Bóg Ojciec

 

Hymn do Boga.
Twórco natury, Boże wieczny, niepojęty!
Podnoszę myśl ku Tobie, wdzieram się do tronu,
Nikczemny, drobny robak, lecę w te odmęty,
Gdzie wieczność niepoczęta, trwała, nie zna zgonu.
Do szczytu niedostępnej i tajnej stolicy
Dusza ma pragnie wzbić się, wyżej wznieść nad zorze
Wesprzej ją wszechmocnością Twej dzielnej Prawicy,
Żebrze, korzy się, czołga nędzny proch w pokorze.
Gdy zwracam mą uwagę, sam się nie poznaję,
Niewzruszoną tych światów gdy władasz potęgą;
Myśl ma niknie w przepaściach, rozum mój ustaje,
Osłupiały zdziwiam się nad mądrości księgą.
Tron ten, któremu służy wieczność za podnoże,
Niepojęte jestestwo dzierży i zasiada:
Zna, co było, co będzie, wszystko stworzyć może;
Niezrównane w swych dziełach samo jedno włada.
Rzekłeś – stanęły światów milijony razem,
Człek w wieczności ukryty uczuł swoją bytność,
Niezgasłe ogniów światła za Twoim rozkazem
Oświecają tę bryłę, głoszą twórczą istność.
Już dusza zasilona drogę ma wskazaną,
Natura ciało żywi darami hojnemi;
Wszystko człeku pod rządy z góry jest oddano,
Nie braknie, wszystko mamy do życia na ziemi.
Ta bryła ziemi Twojej wielka i obfita,
Żywność swą nieskurczoną ręką nam wydaje:
Niespracowana rodzi, zieleni, rozkwita,
Licznych owoców darem żywi swoje kraje.
Boże! z Twojej dobroci ten płód i to życie,
Twoje wyroki święte, niedościgłe, skryte,
Nagradzając ból, troski w tym życiu sowicie,
Przeznaczyły w wieczności szczęście nieprzeżyte.
Wszystko, co mam, co mogę – są to Twoje dary;
Mądrość Twa niepojęta i natury sprawa
Wiek mój młody utwierdza, a zasila stary:
Bieg wszystkiemu zakreśla Twa dzieIna ustawa.
Boże! Tyś nadał cnotę, człowiek dał jej cienie;
Jeśli z drogi Twej zboczy, miej litość, proszę Cię,
Niech szczere serca mego i ust moich pienie
Przebłaga, zbliży k Tobie obłąkane dziecię.
Natchnij mnie mocą prawdy, utwierdź stałą wiarą
Niech dobroć Twa Ojcowska w pomocy mi staje,
Niech dusza moja będzie Twej woli ofiarą:
W pokorze serca padam, Tobie się oddaję.
Jędrzej Świderski.

„Ojcze nasz…”
Ojcze mi jakoś nie pasuje.
Nie do Ciebie.
Tato.
Będę Ci mówić Tato, ok?
(No dobra, będę mówić Tatusiu)
Nie tylko mój.
Nasz.
Mam Cię dla siebie w całości
choć nie mam Cię na wyłączność.
Denar dla każdego.
Bliźni-
mój brat,
nie „ten syn twój”

Marta Przybyła

Tato
zanim pierwsza myśl
strząśnie z rzęs
ostatki snu
już biegnę do Ciebie
jak dzieciak
do łóżka rodziców
gramolę nieporadnie zadek
i wyciągam rączki
* * *
dzień kończą moje myśli
podobnie
dreptam z „Małym księciem”
pod pachą
widnokręgiem
są Twoje ramiona
za którymi słońce zachodzi
niestraszne mi
potwory spod łóżka
i cienie z rogami
na ścianie
* * *
Jesteś-
pierwszą i ostatnią
myślą
okładką dnia

(i gęstymi zakładki pomiędzy

Marta Przybyła

Ojcze Ty wiesz że Cię Kocham, Ty wiesz wszystko. Mogę Ci Tato przysiąc że nie popełnię grzechu bo nie chce go popełnić, wyrzekam się grzechu dla Ciebie Tatusiu i dla siebie tylko daj mi siłę abym nie grzeszył. Dla Ciebie bo jesteś moim Ojcem dzięki Tobie żyję, uśmiecham, raduje, oddycham, biegam, skacze, tańczę. Opiekujesz się mną od poczęcia jesteś moim Opiekunem, Miłością, kimś do kogo zawsze mogę przyjść ze wszystkim z całym bagnem z całym tym brudem, którym jestem ugnojony ( ubrudzony ) Ty mnie wyciągasz, podnosisz i mogę na nowo tańczyć, śpiewać i skakać i z każdą tajemnicą, problemem mogę przyjść i gdy pytam w ciszy w tej ciszy z dala od skażonego grzechem świata, odpowiadasz na każde pytanie, które mnie męczy, które ci zadaje, odpowiadasz niesamowicie mądrze a zarazem tak prosto, czasami myślę że ja na to nie wpadłem ale nie ma szans tak, bo Ty jesteś najmądrzejszy i wszechmogący, za nim ja zadam pytanie to już wiesz co odpowiedzieć a przede wszystkim jakie będzie pytanie i znasz historie tego przeszłą jak i przyszłą. Amen Jezus Panem. Maryjo, Mamo, Mamusiu dziękuję że przychodzisz w snach a także po wielkiej walce duchowej zobaczyłem Cie na Niebie w Medjugorje.
Daniel Żyła

„Tatusiu nasz, któryś jest w niebie…”

Dziękuję Tobie Tato Niebieski, że mnie chciałeś…
Wciąż trudno mi uwierzyć, że ziarnko piasku na plaży może mieć znaczenie.
Ogromne.
Wymyśliłeś mnie sobie Tatusiu.
Mnie…
Mam oczy takie jak wybrałeś, w kolorze gorzkiej czekolady, choć mogły być w odcieniu nieba, albo źdźbła trawy.
Dłonie również według zamysłu, z długimi, smukłymi palcami.
Puste.
Nie mam w nich nic, co mogę Tobie dać.
Ta bieda jest moim największym bogactwem, bo wszystko mam w Tobie.
Serce mam mało pojemne, chyba koślawe, jakieś nie takie.
Może do rozbudowy?
Chociaż…
Rozmiar w sam raz, tylko zagraciłam je światem.
Myśli są jak dzikie konie, a siłę mam bezsilną zupełnie.
Brak mi czasem cierpliwości i miłości do Twojej córki Marty… ale przyjmuję ją taką jak jest.
Ewangelia o Miłosiernym Ojcu jest jak kropka nad „i”.
Jak wisienka na torcie.
Powrót do Ciebie po tylu latach i wszystkie kolejne powroty, kiedy dezerteruję w grzech. A Ty… za każdym razem, gdy wracam, wzruszasz się głęboko.
Twój Święty Duch jak GPS niestrudzenie przelicza trasę.
Zawróć.
Skręć w prawo.
Dalej prosto.
Na horyzoncie już widać dom.
Wyglądasz przez okno z brodą opartą na dłoniach.
Wybiegasz mi na spotkanie.
Zsuwasz z moich ramion brudne, cuchnące szmaty. Dajesz mi nową szatę, białą jak śnieg. Wypłukaną we Krwi Baranka.
Pierścień wsuwasz na rękę i sandały na nogi.
Przecież jestem tylko ziarnkiem piasku, a Ty widzisz perłę, która od ziarnka piasku się zaczyna.

Jakie to szczęście czuć Twoją Miłość.
Tak bardzo nieludzką…
Marta Przybyła

Kocham Cię dziecko moje…

Wymarzyłem sobie Ciebie przed założeniem świata.
Tak bardzo Cię chciałem…
Bez Ciebie moje serce nie byłoby kompletne.
Nie myśl, że jesteś tylko jednym z wielu dzieci.
Nie porównuj się do ziarnka piasku na plaży.
Masz wielką wartość.
Czy zalążkiem perły nie jest ziarnko piasku?
Tak cenne jesteś.
Pozwól mi otoczyć się perłową masą mojej Miłości.
Dziecko moje, bądź piękne moim pięknem.
Przenikam i znam Twoje serce.
Wszystkie Twoje myśli pełne niepokoju.
Wszystkie zranienia.
Odsłoń przede mną swoje blizny.
Chcę je ucałować.
Pozwól…

Nie martw się o jutro i nie planuj.
Szkicujesz w wyobraźni kolejne dni i lata, a przecież nawet chwili nie możesz dodać do swego życia.
Oczekujesz, że będę dawał Ci to o co prosisz.
Jesteś czasem jak brzdąc w sklepie ze słodyczami.
Tupiesz niecierpliwie nogami, wyciągając rączki po kolorowe, szeleszczące papierki cukierków.
Gubi Cię początkowa słodycz, a gorzkie nadzienie grzechu jest podstępne.
Dopuszczasz myśli, że nie jestem kochającym Tatą skoro nie realizuję twoich pragnień.
Nie realizuję ich czasem właśnie z miłości.
Zaufaj mi.
Wiara to stanąć nad przepaścią i poczuć wiatr pod stopami.
Wiara to skoczyć w moje ramiona.
Nie widzieć ich, ufać że są.
Złapię Cię.
Przyjmij swoją słabość moje dziecko.
Nic beze mnie uczynić nie możesz.
Nie zniechęcaj się upadkami.
Gdybyś wiedziało z jaką czułością patrzę na Ciebie za każdym razem, gdy się podnosisz.
Gdy zapierasz się siebie i mimo zniechęcenia próbujesz.
Czasem mówisz, że chrześcijaństwo jest zbyt trudne, że nie masz już siły przebaczać siedemdziesiąty siódmy raz.
Czasem myślisz, że nie potrafisz kochać.
Twoja raczkująca miłość rozgrzewa moje Ojcowskie serce.
Nie puszczaj mojej ręki.
Nie próbuj samo.
I mów do mnie „Tato…”
Tak bardzo to lubię.

Twój Tata
Bóg

Marta Przybyła

Tata wie najlepiej…

Czasem się wkurzam,
jak dziecko
w sklepie ze słodyczami.
Patrzę na lizaki, cukierki i ciastka.
-Tato proszę! Proooszę! PROSZĘ!
Robię oczy cocker spaniela,
A Tata nic.
On słyszy,
Tylko wie, że zepsułby nie zęby,
a serce.
Ma coś innego, lepszego.
Może nie kusi kolorowym celofanem
I wcale słodko nie pachnie.
Kiedy tupię nogami i marszczę brwi,
patrzy z czułością,
zamiast dać szybkiego klapsa
między regałami.
Boża pedagogika…
Wychodzę ze sklepu z pustymi rękami.
Jeszcze nie rozumiem,
że na pewne sprawy za wcześnie,
na inne za późno,
a wielu nawet palcem nie musnę.
Czasem największym darem
jest brak tego o co proszę.
Z uporem kilkuletniego terrorysty.
Marta Przybyła

Nie obiecuję Ci Tato Boże…
… że czasem nogą nie tupnę.
… że się w drodze do szkoły nie rozpłaczę.
… że nie usiądę na środku chodnika, wrzeszcząc, że dalej nie idę.
… że sceny w sklepie o misia nie zrobię.
… że podczas deszczu w kałuże nie wskoczę i że się w błocie jak mały prosiak nie wytaplam.
… że deseru nie zjem przed obiadem.
… że się w pogoni za motylem nie oddalę.
… że po drzewach łazić nie będę.
… że zawsze lekcje sumiennie odrobię.
… że koleżance kredek nie zabiorę.
… że się z kolegą nie pokłócę.
… że brukselkę zjem bez marudzenia.
… że Twojej pomocy nie odrzucę, bo:
” ja chcę sama!”
… że będę zawsze uczesana, poprawna i w czystej sukience.
Chcę obiecać…
… że codziennie wieczorem przyniosę laurkę: „Najlepszy Tata na świecie”.
… że przyjdę w tej brudnej sukience, z której wyczytasz wszystkie przewinienia dnia minionego.
… że ucałuję Twój policzek spojrzeniem niewiniątka.
… że wtulę się w Twoje miłosierdzie i zasnę jak dziecko.
Chciane…
Bezpieczne…

Kochane…

(Z książki „I dam wam serce nowe”)
Marta Przybyła

Może nie chodzi o kolejną nowennę, o kolejną litanię… O niestuannie tańczące na modlitwie wargi. Niech zejdą z parkietu słowotoku. Niech zrobią miejsce sercu. Tak naprawdę.

Myślałam o nich z dużym niepokojem i niepewnością. Targało mną poczucie, że przecież trzeba coś zrobić.
Pacjencji hospicjum odrzucający modlitwę i spowiedź. Odrzucający Boga słowami: „Ja nie wierzę, nie chcę, nie potrzebuję…” Nigdy nie byłam nachalna. A może czasem byłam… Modlilam się po cichu, ale ufność nie miała wystarczająco miejsca by rozwinąć skrzydła. Zrozumiałam że moja ufność nie była orłem, była nielotem. Nie szybowała, a jedynie potykała się o własne stopy. Pokładałam nadzieję w swoich wysiłkach, że przecież nie mogę tak bezczynnie stać.
Pamietam mój ból serca względem Jarka. Trzydziestolatek. Z fizycznego, zrujnowanego chorobą człowieczeństwa pozostały tylko oczy. Dwa lata wcześniej w tym samym hospicjum odeszła jego Mama. Z nikim nie rozmawiał. Wiedziałam że nie chciał się wyspowiadać. W ostrym „Nie!” było nieproporcjonalnie do jego stanu dużo siły. Krążyłam przy jego łóżku kiedy spał z kołyszącym się w dłoni różańcem. Nie mógł odejść. Jakby na cos czekał. Z medycznego punktu widzenia było niewytłumaczalne, że jeszcze był pośród nas. Za każdym razem kiedy wchodziłam na oddział szukałam wzrokiem pielęgniarki, żeby zapytać czy to już… Kolejne „jeszcze nie” a we mnie coraz większy niepokój. Usiadłam przy jego łóżku. Spał, z trudem oddychał. Na zapadnietej skroni rytmicznie pulsowała żyła. Zamknęłam jego dłoń w swojej. Delikatnie ale z premedytacją, by go obudzić. Mówiąc mu o Bożej miłości czułam że nie zna Boga, jakiego ja poznałam. Czułego, kochającego. Ja też nie wierzyłam w Boga w którego on nie wierzył. Okrutnego, surowego. Oplotłam różaniec wokół jego nadgarstka.
Spojrzał i zapytał od kogo. Od Maryi. Zasnął. Po kilku dniach w drodze do hospicjum, kiedy tramwaj zatrzymał się na kolejnym przystanku moją uwagę zwrócił mężczyzna z dwójką dzieci. Mały brzdąc nieporadnie stawiał pierwsze kroki i bum. Płacz był tak donośny, że zwrócił uwagę wszystkich dookoła. Starszy chłopiec podbiegł do malca, podniósł go i bez wahania wręczył ojcu, a ten utulił.
Nic ode mnie nie zależy. Jedyne co mogę to zanieść drugiego człowieka w modlitwie i wręczyć Bogu „Trzymaj Tato”. Zaniosłam go więc Tacie jak chłopiec z przystanku zaniósł młodszego brata. Zaniosłam wszystkie jego cierpienia, których nie potrafił oddać. Kolejny raz wchodząc na piętro hospicyjnego oddziału powtórzyłam trzykrotnie „Jezu ufam Tobie”. Pierwszy raz z bezradnością- źródłem największej siły.
Pielęgniarka widziała, że obrałam kurs na dyżurkę. Uśmiechnęła się łagodnie mówiąc: „Jarek zmarł, ale bądź spokojna- zdarzył się cud- wyspowiadał się”.
Marta Przybyła

blog #tusięŻYJEażdośmierci

Spotkanie

Usłysz mnie, o Panie! Mówiono mi, że nie istniejesz, a ja, jak ten idiota, wierzyłem w to. Ale pewnego wieczoru, jakby przez dziurę jakiejś starej bomby, zobaczyłem niebo. I nagle zdałem sobie sprawę, że powiedziano mi kłamstwo. Gdybym zadał sobie odrobinę trudu, aby przyglądać się uważnie temu, co stworzyłeś, mógłbym, natychmiast spostrzec, że ci, którzy to mówili, robili wszystko, aby mi nie powiedzieć, że kot to kot. Czy to nie dziwne, że musiałem znaleźć się w tym piekle po to, aby znaleźć czas na to, by spojrzeć Ci w twarz! Kocham Cię bezgranicznie… i pragnę, abyś o tym wiedział. Za chwilę odbędzie się straszna bitwa. Kto to wie? Może zawitam u Ciebie już dzisiaj wieczorem. Nie byliśmy dotąd wielkimi przyjaciółmi, i dlatego trwożę się, mój Boże, czy będziesz na mnie czekał przy drzwiach. Spójrz: widzisz jak płaczę! Widzisz mnie, jak się rozklejam! Ach, gdybym Cię poznał wcześniej… Tak, idę! Muszę już iść. Czy to nie paradoksalne: Teraz kiedy Cię już spotkałem, nie boję się śmierci. Do zobaczenia!

Modlitwa znaleziona w plecaku pewnego żołnierza, który zginął pod Monte Cassino – rok 1944

Ojcze Nasz inaczej.

„Nazywamy się dziećmi Bożymi i naprawdę nimi jesteśmy, dlatego ośmielamy się mówić…”

TATUSIU nasz, któryś jest w niebie…

TATUSIU…
Zmodyfikowałam najstarszą modlitwę świata dwa lata temu.
Słowo Ojciec brzmiało zbyt surowo, ziemsko. Towarzyszyła mu podszewka strachu…
A w miłości nie ma lęku.

Abba. Tatusiu.
Jesteś moim Superbohaterem.
Pokazujesz mi świat takim, jakim jest naprawdę.
Jakim go stworzyłeś, mówiąc, że jest dobry. Bez photoshopa postępu i nowoczesności. Pomóż mi nie iść z duchem czasu, pomóż iść z Twoim Świętym Duchem.
Chcę kierować się kompasem twych przykazań.
Nie muszę zasłużyć, byś z dumą mówił:
„To moja córka.”
Nawet kiedy odwrócę się od Ciebie plecami, Twoja miłość nie pamięta złego.
Jesteś Tatą, który nie opuścił żadnego szkolnego przedstawienia.
Pozwala brudzić się podczas zabawy i nosi na barana.
Oczami wyobraźni widzę małą Martusię w sukience w groszki, dwoma zawadiackimi kitkami na głowie, która wdrapuje się na Twoje kolana.
Z ufnością.
Jesteś Tatą, który czuwa nieustannie.
Aniołom swoim dałeś rozkaz, by czuwały, bym nie uraziła stopy o kamień.
Odrabiasz ze mną lekcje.
Wiesz, że nie lubię fizyki.
Masz dla mnie tyle cierpliwości.
Droga jestem w Twoich oczach.
Tłumaczysz mi życie.
Rozdział po rozdziale.
Teologię codzienności.
Mówisz że…

Dojrzałość w dziecięctwie.
Wielkość w maleńkości.
Wywyższenie w uniżeniu.
Siła w kruchości.
Wolność w posłuszeństwie.
Branie w dawaniu.
Plan w nieplanowaniu.
Bóstwo w ubóstwie.
Zdrowie w ranach.
A życie w śmierci…

Wielu twierdzi, że to wszystko strasznie skomplikowane.
A Ty mowisz, że być prawdziwym teologiem,
Jest przecież dziecinnie proste.
(Choć najtrudniejsze).

P.S. Może Twój ziemski tata niewiele różni się od Anioła.
A może wcale nie było go przy Tobie.
Może budził Twój lęk.
Pamiętaj, że masz Tatę w Niebie. Najlepszego.
Zamknij oczy i wyobraź sobie jak wtulasz się w Jego ramiona.
Zamień słowo Ojcze na TATUSIU…
Spróbuj. Ośmiel się…
Marta Przybyła

Prośba Powszechna.

Ojcze nasz, który jesteś między nami,
Panuj nam, rządź nas Twoimi prawami;
Bądź wola Twoja. Imię Twoje wszędzie
Niech czczone będzie.
Oddal głód od nas, daj obfitość ziemi,
Okryj ją, Panie, żniwami bujnemi;
Z Twojej dobroci niech każde stworzenie
Ma pożywienie.
Ty, byś nam zrobił nasze szczęście trwałe,
Wlać w nas raczyłeś uczucia wspaniałe;
My odpuszczamy bliźnim, Twym zwyczajem
Odpuść nam wzajem.
Przebacz słabości, daruj przewinienia,
Przykrości naszych chciej ulżyć cierpienia
I na ojcowskim Twoim pozwól łonie
Spocząć po zgonie.

Akt miłości ku czci Boga Ojca
/ mów Mu ciągle ,że Go kochasz/
Ojciec Niebieski powiedział: Kto Mi te akty ofiarowuje, kto w dodatku czyni wszystko, by je rozpowszechniać, będzie Mi w szczególny sposób dzieckiem a Ja mu będę kochającym Ojcem. Jakże tęsknię za tym, żeby i o Mnie możliwie często i serdecznie myślano. Duch święty jest mało czczony. Ale Mnie czci się jeszcze mniej. Nabożeństwo do Mnie wynagradzam w całkiem wybitny sposób. Ofiarujcież Mi często akty miłości, ktore tak radują Moje Serce.
Ojcze, kocham  Cię czule, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię delikatnie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię jak Twoje dziecko ,ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię żarliwie, ratuj dusze!
Ojcze ,kocham Cię płomiennie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię niewypowiedzianie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię bezgranicznie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię nade wszystko, ratuj dusze!
Ojcze ,kocham Cię bez miary, ratuj dusze!
Ojcze ,kocham Cię niewymownie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię ponad miarę, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię bez końca, ratuj dusze!
Ojcze, wysławiam Cię, kocham Cię, dziękuję Ci, ratuj dusze!
Ojcze, chciałbym Cię kochać, jak Cię kochają wszyscy Aniołowie i Święci, ratuj dusze!
Ojcze ,chciałbym Cię kochać, jak kochał Cię na ziemi Święty Józef i jak Cię teraz kocha w Niebie, ratuj dusze!
Ojcze,chciałbym Cie kochać jak kochała Cię na ziemi Maryja i ja k Cię teraz kocha w Niebie,ratuj dusze!
Ojcze, chciałbym Cię kochać jak Cię kocha Twój Syn i Duch Święty ,ratuj dusze!
Módlmy się:
Ojcze, przez Niepokalane serce Maryi, dla ratowania tych wszystkich dusz, ktore są w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia, ofiaruję Ci ostatnie krople Krwi, które Twój Boski Syn, ostatkiem sił Swej  Miłości wylał, i ofiaruję Ci Je nieskończoną ilość razy. Amen.
Niech nas błogosławi Bóg Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen
Ze Swoim Ukochanym Dziecięciem niech nas błogosławi Dziewica Maryja. Amen

MODLITWA DO BOGA OJCA (Matki Eugenii)
O, mój Ojcze Niebieski, jak jest słodko i miło wiedzieć, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! Przede wszystkim wtedy, gdy niebo mojej duszy jest czarne, a mój krzyż zbyt ciężki, odczuwam potrzebę, aby Ci powiedzieć: Ojcze, wierzę w Twój ą miłość do mnie! Tak, wierzę, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! Wierzę, że czuwasz w dzień i w nocy nade mną i że nawet jeden włos nie spadnie z mojej głowy bez Twojego pozwolenia! Wierzę, że jako nieskończenie Mądry wiesz lepiej niż ja, co jest dla mnie korzystne! Wierzę, że jako nieskończenie Mocny wyprowadzasz dobro ze zła! Wierzę, że jako nieskończenie Dobry, sprawiasz, iż wszystko służy dobru tych, którzy Cię kochają i pomimo rąk, które mnie ranią, całuję Twoją dłoń, która leczy! Wierzę, lecz pomnóż moją wiarę, a zwłaszcza mój ą nadzieję i moją miłość! Naucz mnie dobrze widzieć Twoją miłość, która kieruje wszystkimi wydarzeniami mojego życia. Naucz mnie zdawać się na Twoje prowadzenie jak dziecko w ramionach swej matki. Ojcze, Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko, Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samego siebie. Wszystko możesz i kochasz mnie!
O, mój Ojcze, ponieważ chcesz, abyśmy prosili Cię o wszystko, przychodzę z ufnością prosić Cię z Jezusem i Maryją o……….(należy wymienić łaskę, o jakiej otrzymanie się prosi). W tej intencji ofiarowuję Ci – w jedności z Ich Najświętszymi Sercami wszystkie moje modlitwy, ofiary i umartwiania oraz największą wierność moim obowiązkom. Udziel mi światła, siły i łaski Twojego Ducha! Umocnij mnie w tymże Duchu tak, żebym nigdy go nie stracił, nie zasmucił ani nie osłabił we mnie. Mój Ojcze, proszę Cię o to w imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna. A Ty, o Jezu, otwórz Swoje Serce i włóż w nie moje serce, a potem razem z Sercem Maryi ofiaruj je naszemu Boskiemu Ojcu! W zamian za to wyproś mi łaskę, której tak potrzebuję! Mój Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie. Niech cały świat ogłasza Twoją dobroć i Twoje miłosierdzie. Bądz moim czułym Ojcem i chroń mnie wszędzie jak zrenicy Twoich Oczu. Niech na zawsze zachowam godność Twojego dziecka. Zmiłuj się nade mną!

Boski Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!
Boski Ojcze, nieskończona Dobroci objawiająca się wobec wszystkich narodów, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!
Boski Ojcze, dobroczynna Roso dla ludzkości, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!

( 3 X ) ,,, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, PAN BÓG ZASTĘPÓW PEŁNE SĄ NIEBIOSA I ZIEMIA CHWAŁY TWOJEJ.
HOSANNA NA WYSOKOŚCI. BŁOGOSŁAWIONY, KTÓRY IDZIE W IMIĘ PAŃSKIE! HOSANNA NA WYSOKOŚCI”

Modlitwę tę można odmawiać w ciągu dnia, szczególnie zaś po przyjęciu Komunii Świętej.?

Gdy Ciało I Dusza Potrzebują Pomocy:
Ta Modlitwa O. Pio Pomoże. ???.
Jeśli nie dopisuje nam zdrowie fizyczne albo kiedy potrzebujemy uzdrowienia duchowego, możemy prosić o nie w modlitwie.
Prośba o uzdrowienie może dotyczyć zarówno nas samych, jak i bliskich nam osób. Możemy wyprosić je odmawiając modlitwę świętego ojca Pio.
Prośba o uzdrowienie.
Modlitwa św. o. Pio
O uzdrowienie prośmy Boga przez wstawiennictwo świętego ojca Pio tymi słowami:
Ojcze Niebieski, dziękuję Ci za to, że mnie kochasz. Dziękuję Ci za zesłanie Twojego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa na świat, aby mnie zbawił i uwolnił. Ufam w Twą moc i łaskę, która wspiera i leczy mnie. Kochający Ojcze, dotknij mnie teraz swoimi uzdrawiającymi dłońmi, abym uwierzył, że Twoja dobra wola jest dla mnie, mojego umysłu, ciała i duszy.
Okryj mnie najszlachetniejszą krwią Twojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa od czubka mej głowy do podeszwy mych stóp. Wyrzuć to, czego nie powinno być we mnie. Wylecz niezdrowe i nieprawidłowe komórki. Otwórz zablokowane tętnice i żyły oraz odbuduj i dopełnij wszelkie uszkodzenia.
Usuń wszystkie stany zapalne i przemyj infekcje mocą najdroższej krwi Jezusa. Niech ogień Twej uzdrawiającej miłości przejdzie przez całe moje ciało w celu uzdrowienia tak, aby funkcjonowało ono w sposób w jaki Ty je stworzyłeś. Dotknij też mego umysłu i moich emocji, nawet najgłębszych zakamarków mojego serca.
Napełnij mnie swoją obecnością, miłością, radością oraz pokojem i przyciągaj jeszcze bliżej do siebie w każdym momencie mojego życia. Ojcze, napełnij mnie Swoim Duchem Świętym i upoważnij do czynienia wszystkiego co się da, aby moje życie przynosiło chwałę i cześć Twemu świętemu imieniu. Proszę Cię o to w imię Pana Jezusa Chrystusa.
Amen.

 

Boga nazywa „Dawcą wielokrotnych szans”. Grzegorz Miecznikowski kilka lat temu poznał „żywego, cudownego Baranka”, a miłości do Boga nie pokonała nawet wiadomość o chorobie nowotworowej. Ewangelizuje i głosi Boga wszędzie tam, gdzie ludzie wątpią w Jego obecność i miłość – nawet na szpitalnej sali oddziału onkologicznego.

— Może tak być, że ten guz nie zniknie?
— Może tak być.
— A może tak być, że zniknie, a potem znowu się pojawi?
— Może tak być.
— To chyba muszę o tym porozmawiać z Ojcem.
— A co ma ojciec do tego?
— Jest Wszechmogący.
— A tak, tak, z tym Ojcem trzeba rozmawiać.

Tym dialogiem Grzegorz wspomina jedną z pierwszych chemioterapii na oddziale onkologicznym. I jednocześnie nie ma wątpliwości, że Bóg wszystko może wyprowadzić na dobrą drogę. Choć kilka miesięcy temu lekarze wykryli u niego chorobę nowotworową, on leczenie onkologiczne traktuje jak błogosławieństwo i niesamowitą, choć momentami trudną przygodę. Ale jak podkreśla – nie zawsze miał zaufanie do Boga. Przyznaje wprost, że kiedyś Boga nienawidził, a Kościół nazywał opium dla mas: „Wychowałem się w tradycyjnym domu katolickim. Co niedzielę chodziłem z rodziną na Mszę, ale nie widziałem, żeby ktokolwiek z nich żył żywą wiarą. Gdy miałem 14 lat zafascynowałem się muzyką metalową. Potrzebowałem coraz mocniejszych dźwięków, od heavy metalu po death metal. W ich piosenkach pojawiają się antychrześcijańskie zwroty. Zacząłem jeździć na koncerty, coraz bardziej wsiąkałem w to środowisko. W tym czasie sporo też piłem, próbowałem narkotyków, ale przede wszystkim nienawidziłem Boga i Kościoła. Uważałem, że każdy ksiądz to pedofil i kłamca.”

Grzegorz nosił bluzy z krzyżami odwróconymi do góry nogami, pentagramami, był pod wrażeniem satanistycznych zespołów. Czytał pisma antyklerykalne, wchodził na czaty katolickie i obrażał ludzi. Gdy było mu źle, sięgał po pornografię oraz jeszcze bardziej zagłębiał się w muzykę. To ona stała się dla niego bogiem. Był nią tak odurzony, że kiedyś uległ wypadkowi. „Któregoś dnia słuchałem płyty zespołu metalowego, tak żyłem tymi kawałkami, byłem wręcz od nich uzależniony, że gdy wyszedłem z domu, nie zauważyłem kiedy znalazłem się na ulicy i wtedy potrącił mnie samochód. Byłem poturbowany, moi rodzice wybiegli w strachu z podwórka, a ja byłem tak zbuntowany, że usiadłem na chodniku i pomyślałem: Starzy biegną, ale wiocha.”

Kilka lat później siostra cioteczna Grzegorza pożyczyła mu płytę chrześcijańskiego zespołu 2 TM 2,3. Postanowił ją włączyć. „Gdy słuchałem tych tekstów, zastanawiałem się, dlaczego gdy wykonawcy śpiewają o Jezusie i miłości, to było we mnie tyle nienawiści, skoro uważałem, że Boga nie ma. Na jakiś czas „odstawiłem” te piosenki, ale myślę, że w głębi serca Go szukałem. A może to On mnie szukał…?”

Jak wspomina, utwory „chrześcijańskiej kapeli” nie dawały mu spokoju. Któregoś wieczoru znów odtworzył piosenki 2 TM 2,3. „Padłem na kolana, zacząłem płakać i spontanicznie mówić „Ojcze Nasz” – poczułem, jak dotknęła mnie niesamowita Miłość. Trudno mi to opisać, to było jak spotkanie z Kimś nieprawdopodobnym. Leżałem i płakałem. Przyszedł do mnie Duch Święty. To było niezwykle namacalne przeżycie, odczuwałem Jego dobroć. W jednej chwili poczułem, jak On mnie ukochał i jest największą, najcudowniejszą, najwspanialszą Miłością. Żadna pornografia, narkotyki, koncerty i wszystko to, czego smakowałem w tamtym czasie, nie równało się z tym spotkaniem. Wypełniała mnie radość i wewnętrzny spokój. Drugiego dnia było tak samo. Wszedłem na czat katolicki, na którym wcześniej obrażałem ludzi i napisałem: Hej, hej, chyba przeżyłem coś niesamowitego.”

Spotkanie z żywym Bogiem zmieniło Grzegorza, ale po trzech latach znowu zaczął upadać. Do dawnych problemów doszedł hazard, w którym utopił mnóstwo pieniędzy. „Było mi wtedy bardzo trudno, do tego wszystkiego dochodził alkohol, pornografia i tak w kółko. Poznałem pięknego Boga i chciałem do Niego wrócić, więc chodziłem do spowiedzi, ale grzech był silniejszy. Wpadłem w kompulsywny nałóg, z którego nie potrafiłem się wyswobodzić. Czasami, jak szedłem grać, na automatach spędzałem dwa dni. Czułem wielki żal, ale nie wiedziałem, jak wrócić do Baranka…”

Grzegorz się nie poddał. Jeździł na rekolekcje – jedne, drugie, które przemieniały jego serce i pomagały wyjść z nałogów. Znalazł się też na kursie biblijnym organizowanym przez Apostolski Ruch Wiary i na chrześcijańskim obozie Fundacji 24/7. Wiedział, że albo zawalczy o siebie z pomocą Bożą, albo diabeł go pokona. „Dotarło do mnie, że mimo zła, którego dokonywałem, raniąc i oszukując moich bliskich oraz innych ludzi, On się na mnie nie gniewa i co więcej – jest Dawcą wielokrotnych szans. Zacząłem Go uwielbiać, rozpalać się, to było coś niesamowitego.”

Od tego czasu Duch Święty rozbudził w nim pasję do ewangelizacji. Grzegorz wielokrotnie wychodzi na ulicę, aby głosić miłość Jezusa bezdomnym, zagubionym oraz tym wszystkim, którzy czują się niekochani i odrzuceni. „Kiedy poznałem Boga i nauczyłem się uwielbiać Go, czytać Słowo Boże, to nasiąkam Jego miłością i mam co dać innym. On jest tak żywy, dobry, czuły. Giniemy, gdy nie mamy osobistej relacji z cudownym Barankiem.”

„Wiele osób nie spotkało się z żywym Bogiem, nie zaprosiło Go prawdziwie do swojego życia. Często od Niego oddziela nas grzech. Pan jest dżentelmenem i nie wejdzie do serca człowieka, jeśli on nie chce Go przyjąć. Jeśli chcemy zawalczyć o relację z Nim, to najważniejsze, byśmy trwali w dziękczynieniu niezależnie od okoliczności.”

Kiedy Grzegorz dowiedział się, że ma nowotwór, chłoniaka grudkowego, ani przez chwilę nie zwątpił w dobroć Ojca. Jest całkowicie spokojny o swoją przyszłość. „Jestem pewien, że od Boga nie pochodzą żadne choroby. Jednak tylko On potrafi wyprowadzić dobro ze zła, którego dla nas nie chciał. Dlatego postanowiłem, że na onkologii będę modlił się za ludzi o uzdrowienie, a także głosił Baranka wtedy, gdy jestem najbardziej słaby. Paradoksem jest, że czasami nie mogę wychodzić na ulicę i głosić, ponieważ mam osłabiony organizm, ale Tata-Bóg otworzył mi drzwi do telewizji i różnych mediów internetowych, aby tam opowiadać o tym, jakich cudów dokonał w mojej codzienności i jak zaskakujące rzeczy czyni w życiu osób, które poznałem.”

Grzegorz wspomina, jak w szpitalnej restauracji modlił się za dziewczynę, która miała aż 15 kg wody w nogach. Lekarze powiedzieli jej, że obrzęki w ogóle mogą nie zniknąć albo co najwyżej jeden kilogram w ciągu doby. Po modlitwie opuchlizna zeszła w niecałe cztery dni. Lekarz pytał z niedowierzaniem: „Jest pani pewna, że wcześniej waga wskazywała tyle kilogramów? A może popsuła się? To niemożliwe”.

Grzegorz nie ma wątpliwości, że miłość Boga jest całkowicie bezinteresowna i dla każdego. „Chciałbym ci powiedzieć, że bez względu na trudności, jakie przeżywasz, bez względu na choroby, upadki, to jest Ktoś, kto cię bardzo kocha, nigdy nie potępia i chce cię w tych słabościach podnieść i umocnić. On jest Ojcem, który zawsze kibicuje swoim dzieciom. Razem z Tatą możesz zmienić rzeczywistość tego świata.”

Stacja7.pl

Słowa Pisma Świętego pochodzące z serca samego Boga skierowane do płci pięknej. Przesłanie do serca każdej kobiety od kochającego Ojca w niebie. Jest ono parafrazą słów z Pisma Świętego ułożoną w formie listu.

Wczoraj podczas różańca było o pieniądzach.. Dziś otwierając Pismo Święte przeczytałam – Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze do Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby… Jestem mamą czwórki dzieci która przez wiele lat zajmowała się domem nie pracując.. Niestety, finansowo bywało bardzo źle ale zawsze znalazł się ktoś kto nam pomógł.. Dobrzy ludzie przywozili nam ubrania, buty, jedzenie.. Dzięki wspaniałej kobiecie przeżywającej wtedy kłopot pojechałam ze swoimi dziećmi na pierwsze i jedyne moje wakacje.. Bóg, poprzez swoich Aniołów zawsze zadba o to aby nam nie brakowało chleba i ubioru a nawet coś ponad to.. Tylko musimy Mu Zaufać.. Ta pieśń właśnie pojawiła się w moim sercu – Miłość Twa od najwyższych gór wyższa jest. Wielka jest wierność Twa, do nieba sięga wzwyż. Miłość Twa głębsza niż ocean bez dna. Wielka jest wierność Twa. Gdy do mnie zbliżasz się.
Aneta Borecka

Nie umieszczona w śmiertelnym rozumie,
Co świat dźwignąwszy, rządzisz wszytkowładnie,
Sprawczyni wieczna, o której człek umie
To tylko mówić, żeć nigdy nie zgadnie.
Pochwały moje i wytworne pienia
Cóż względem Ciebie są, ogromny Panie?
Pozbywa kropla z istotą imienia,
Gdy się w bezdennym zamknie oceanie.
Ty sam znasz siebie, boś Bóg: Ty sam sobie
Niechybnym celem kochania i części.
Ja, lichy zlepek, próżno się sposobię:
Nigdy się wieczność w czasie nie pomieści.
Oddając jednak, Twórco, hołd powinny,
Wiedząc, żem czynem Twojego ramienia;
Jeśliś mię stworzył ze znikomej gliny,
Nie gardź daniną marnego stworzenia.
Co mam, to Twoje: wszytko Ci oddawa
Pokorny umysł, wdzięczny za Twe dary;
Jeśli w szczególnych czego nie dostawa,
Weź mię całego w zupełność ofiary.
Autor : ADAM NARUSZEWICZ 1733 -1796r.

 

Św. Józef

Św. Józef

„Mam na imię Ewelina i jestem szczęśliwą żoną wspaniałego mężczyzny i mamą dwóch cudownych synków. Św. Józef jest obecny w moim życiu od dawna, bardzo pokochałam go i obrałam za swojego głównego Patrona. Wyprosił mi wiele lask w życiu, nigdy mnie nie zawiódł. Wszystkie łaski wyprasza bardzo szybko. Tylko na męża musiałam poczekać 7 lat. ? Choć było cieżko, teraz już wiem, że to czekanie było mi potrzebne i przygotowało na ten wielki dar małżeństwa. Musiałam do niego dojrzeć. ❤
Swojego męża Ivana, który jest Słowakiem, poznałam w sylwestrową noc w Medugorje. Stałam na murku przed kościołem i oglądałam przepiękne Jasełka, które przedstawiała wspólnota Cenacolo. W pewnym momencie podszedł Ivan i stanął na jedynym wolnym miejscu, przy mnie. Nagle ktoś mnie popchnął, a ja pewnie bym upadła, gdyby nie Ivan… Szybko zareagował i złapał mnie, chroniąc przed upadkiem. Po przedstawieniu, przez chwilę rozmawialiśmy, a później każde z nas poszło w swoją stronę. Nie wymieniliśmy się adresami ani numerami tel. Później mi powiedział, że chodził od hotelu do hotelu i pytał, czy nie ma tam Ewelinki. ?
Na Mszy Świetej o północy ofiarowałam Bogu Trojjedynemu całe moje życie i nadchodzący Nowy Rok 2017. Wróciłam do hotelu i modliłam się jeszcze w nocy: ” Panie Jezu, jeśli chcesz, abym znów spotkała tego chłopca, który ujął mnie za serce, przy którym czułam taki pokój i było mi tak dobrze, to ja Cię o to bardzo proszę, bo tego pragnę. Ale niech będzie tak, jak chcesz Ty”. Z tą modlitwą zasnęłam.
W Nowy Rok obudziłam się wcześniej niż pozostali i poszłam na cmentarz. Chciałam się pomodlić przy grobie o. Slavko Barbarica. Pamiętam, że modliłam się też za chłopca, którego poznałam minionej nocy. Kiedy szłam w stronę kościoła, skręciłam jeszcze w jedną alejkę, która prowadzi do figury Chrystusa Zmartwychwstałego. Nagle zobaczyłam, że właśnie stamtąd szedł w moją stronę Ivan. ? Bardzo się ucieszył, kiedy mnie zobaczył i powiedział, że od rana mnie szukał, a to było ostatnie miejsce gdzie poszedł. Gdyby mnie tam nie znalazł, to już miał zrezygnować z poszukiwań.
Od tej chwili już byliśmy nierozłączni. Razem wspinaliśmy się na Górę Podbrdo i na Krizevac. Razem byliśmy na objawieniu Matki Bożej. Razem się modliliśmy i dużo rozmawialiśmy. Do dziś niektórzy nas pytają o to, jak to możliwe, że się rozumieliśmy. Ja zawsze odpowiadam, że to była Boża łaska. ?
Rok później, po Pasterce Ivan poprosił mnie o rękę, a 9 czerwca, we wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi zostaliśmy małżeństwem. Powiedzieliśmy sobie „tak”, a Bóg tę naszą decyzję pobłogosławił i zamieszkał w naszych sercach w tym cudownym sakramencie małżeństwa. ❤
Rok po ślubie urodził nam się Józio. Nie muszę chyba mówić, że otrzymał imię ku czci św. Józefa, w podziękowaniu za dobrego męża. ? A rok później powitaliśmy w naszej rodzinie Janka. Bóg jest tak dobry! Pobłogosławił nam obficie przez ręce Maryi i wstawiennictwo św. Józefa. ❤
Modliłam się o takiego męża, jakim jest św. Józef. Prosiłam też, abym go spotkała w dniu albo miejscu poświęconym Maryi, abym się nie pomyliła, abym wiedziała na 100 procent, że to jest ten jedyny, na którego tak długo czekałam. I tak się stało. ❤❤❤
Bogu niech będą za wszystko dzięki!
Dziś świętujemy naszą 3 rocznicę i pragniemy dziękować Bogu, że pozwolił nam się spotkać. Że nas połączył w jedno ciało w sakramencie małżeństwa i że każdego dnia uczy nas prawdziwie kochać, odrzucać egoizm a wybierać miłość. ❤ Małżeństwo to wielka sprawa, wielkie błogosławieństwo. Chociaż nie zawsze jest łatwo, bo tu widzimy jak na dłoni wszystkie nasze wady i musimy się z nimi zmierzyć. Czeka nas dużo pracy, ale wiem, że warto się starać, bo to jest nasza droga do Nieba. ❤ Na tej drodze nie jesteśmy sami. Jest Chrystus, którego niesiemy w naszych sercach. On nam pomaga każdego dnia. Mamy też najlepszą Mamę Maryję i Jej ukochanego św. Józefa.
Kiedy tak długo czekałam na Ivana, miałam wiele pytań w sercu, ale też jedno silne pragnienie, by kiedyś zostać żoną. Modliłam się, aby Pan Bóg to pragnienie zabrał, bo bardzo mnie to bolało, że nie może się spełnić. Wtedy na rekolekcjach trafiłam na takie słowa: ” Pan Bóg nie daje nam pragnień, których nie mógłby spełnić. Dla Niego nie ma nic niemożliwego”. ❤
Wszystkim, którzy szukają drugiej połówki, swojego jedynego/jedynej chciałabym powiedzieć, aby nie tracili nadziei. Jeszcze bardziej zaufajcie Bogu, idźcie do św. Józefa i proście go o wstawiennictwo. Przytulcie swoje stęsknione serca do Serca Maryi. A zobaczycie prawdziwe cuda w swoim życiu. ? Niektórzy pytają jak się modliłam. Miałam jedną ulubioną modlitwę.
Na chwałę Bożą!” ?
Modlitwa o dobrego męża/żonę (do św. Józefa), którą tak polubiła Ewelina:
Święty Józefie,
dziękuje Ci, że jeszcze nie wyszłam za mąż (nie ożeniłem się).
Święty Józefie,
Ty wiesz w Bogu, kto ma być moim mężem (żoną),
pomóż mi spotkać tego człowieka.
Święty Józefie,
spraw, żeby to był(a) dobry(a) mąż (żona), który(a) będzie mnie kochał(a)
i szanował)a), jak Ty kochałeś i szanowałeś Maryję
Święty Józefie,
doprowadź do zerwania każdej znajomości, która nie podoba się Panu Bogu
Święty Józefie,
obiecuje Ci dochować czystości przed ślubem.
Święty Józefie,
obiecuje dać pierwszemu mojemu dziecku przynajmniej jako drugie imię „Józef”
Święty Józefie,
obiecuję innym mówić, że tak dobrego męża (dobrą żonę) mam dzięki Tobie.

Amen!

Czego mnie, faceta, nauczył św. Józef? Tego, czego nie nauczył mnie mój własny ojciec a potem ojczym. Kiedy mijamy z żoną panów pod sklepem z alkoholem mówię często żonie: „zobacz, prawie tak samo wyglądał twój obecny mąż kiedy miał 23 lata”. Żona nie wierzy i mówi: „To niemożliwe”.
Mój ojciec i ojczym nie nauczyli mnie niczego. Jeden liczył tylko pieniążki, drugi cenił wygodne życie. Mając 24 lata ze spraw męskich nie umiałem w zasadzie nic. Mały, zakompleksiony, zbuntowany, leniwy, przestraszony chłopak bez pomysłu na życie z marnym wykształceniem. Wiertarki w ręku nie trzymałem, ani szlifierki ni wkrętarki. Tato, czemu mi to uczyniłeś? Czemy ja nic nie umiem? Czemy, jako facet nie domagam w męskich czynnościach? Wiedza o samochodach? Zero. Wiedza o budowlance? Zero. Wiedza o komputerach? Wiedza o kobietach i rodzinie? Zero. Jedno wielkie zero. Jedno piwko, drugie piwko i tak leci życie smutno.
Po nawróceniu wszystko się odwróciło. Studia jedne, drugie, trzecie. Za własne, zarobione pieniądze. Studia, modlitwa, praca. 11 lat nauki i zero pomocy od rodziny. 4 godz. snu dziennie bo przecież dzieła świętych karmelitańskich takie piękne, to trzeba czytać ???. Ja, ten prostak i idiota, po 7 latach od nawrócenia wylądowałem w elitarnym liceum by uczyć uzdolnioną młodzież. I tak zostałem „panem profesorem”. O Panie Jezu i św. Józefie, ile razy Ciebie prosiłem o pomoc w nauce męskich spraw i odbudowanie we mnie prawdziwej tożsamości mężczyzny?
Dziś mam całkiem spory warsztat a w nim sprzęt budowlany i rolny. Dom wybudowałem sam (oprócz lanych posadzek betonowych). Modlitwa w ciszy i praca. Modlitwa Jezusowa i praca. Różaniec z żoną i praca. Co uczyniłeś Panie ze mną przez te wszystkie lata? Józefie za wstawiennictwo, z serca dziękuję. Płaczę czasem, gdy wspominam że Pan z niczego, z zera tak mnie podźwignął. Kiedy czytałem Pismo Św. Duch Święty pozwalał mi uczyć się od moich ”prawdziwych ojców” prawdziwych męskich postaw. Eliasz, Jan Chrzciciel, Jan Ewangelista, Józef i mój słodki nauczyciel, Pan mój i wybawca Jezus z Nazaretu, wzorem dla mnie byli. To te osoby budowały mnie, jako mężczyznę wojownika, męża i ojca.
Wczoraj raptem skręcam meble, a tuż obok mój malutki synek Szarbel, stoi i się uczy. To mój wierny uczeń i radością moją jest widzieć, jak raduje się kiedy może potrzymać wkrętarkę taty i pokręcić sobie w powietrzu. Z dziewczynami córkami chodzę do kina i teatru, na basen i boisko, sanki i lodowisko. Każdy chce mieć tatusia, dobrego ojca. Takie moje świadectwo na 1 maja i święto św. Józefa – rzemieślnika. Cisza, modlitwa i praca. Nazaret moim domem a Bóg jest moim Ojcem.
Agroturystyka Nadmorska Szarbelowo

 

Święty Józef jest jednym z tych świętych, których przywołujemy na pomoc. Ten cichy i skromny człowiek, prosty cieśla, bezgranicznie oddany Bogu i rodzinie, został uznany za Patrona Spraw Wszelkich, Patrona Rodzin oraz Patrona Robotników.

Telegram do świętego Józefa – modlitwa w nagłej potrzebie

Modlitwa papieża Leona XIII: Do Ciebie, św. Józefie:

Do Ciebie, święty Józefie, uciekamy się w naszej niedoli. Wezwawszy pomocy Twej Najświętszej Oblubienicy z ufnością również błagamy o Twoją opiekę. Przez miłość, która Cię łączyła z Niepokalaną Dziewicą Bogarodzicą i przez ojcowską Twą troskliwość, którą otaczałeś Dziecię Jezus, pokornie błagamy: wejrzyj łaskawie na dziedzictwo, które Jezus Chrystus nabył Krwią swoją i swoim potężnym wstawiennictwem dopomóż nam w naszych potrzebach.
Opatrznościowy Stróżu Bożej Rodziny, czuwaj nad wybranym potomstwem Jezusa Chrystusa. Oddal od nas, ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia. Potężny nasz Wybawco, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności. A jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus z niebezpieczeństwa, które groziło Jego życiu, tak teraz broń świętego Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i od wszelkich przeciwności.
Otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci mogli żyć świątobliwie, umrzeć pobożnie i osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen.

Ta starożytna modlitwa do św. Józefa podobno nigdy nie zawodzi

Odmawiaj tę modlitwę do św. Józefa rano, przez dziewięć kolejnych dni, w takiej intencji, w jakiej chcesz. Nigdy nie słyszano, by ta modlitwa zawiodła…

Jednak by ta modlitwa do św. Józefa faktycznie była skuteczna i nie zawiodła, trzeba spełnić jeden ważny warunek: musimy w niej prosić o faktyczne duchowe dobro dla siebie bądź dla osób, które powierzamy Bogu za wstawiennictwem Józefa.

  Modlitwa do św. Józefa

O, święty Józefie, którego opieka przed tronem Boga jest tak wspaniała, mocna i natychmiastowa, powierzam Ci wszystkie moje sprawy i pragnienia.

O, święty Józefie, pomóż mi przez Twoje potężne wstawiennictwo i wyproś mi u Twojego Boskiego Syna wszelkie duchowe błogosławieństwa, żebym – poddany Twojej niebiańskiej mocy – mógł złożyć moje dziękczynienie i hołd najbardziej kochającemu ze wszystkich ojców.

O, święty Józefie, nigdy nie zmęczę się kontemplowaniem Ciebie. A w Twoich ramionach zasypia Jezus. Nie ośmielę się zbliżyć do Ciebie, kiedy On spoczywa na Twoim sercu. Uściskaj Go mocno w moim imieniu, ucałuj Jego drogocenną głowę i poproś Go, by odwzajemnił ten pocałunek, kiedy będę wydawał moje ostatnie tchnienie. Święty Józefie, patronie odchodzących dusz, módl się za mnie. Amen.

Nowenna do św. Józefa

Opiekun Jezusa, Maryi i Kościoła. Patron rodzin, ojców, poszukujących, zakochanych i dobrej śmierci. Nowennę można odmawiać nie tylko przed 19 marca.

Modlitwa wstępna DZIEŃ 1. (10 marca) DZIEŃ 2. (11 marca) DZIEŃ 3. (12 marca) DZIEŃ 4. (13 marca) DZIEŃ 5. (14 marca) DZIEŃ 6. (15 marca) DZIEŃ 7. (16 marca) DZIEŃ 8. (17 marca) DZIEŃ 9. (18 marca)

Modlitwa wstępna

K.: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

W.: Amen.

O chwalebny Święty Józefie, przybrany ojcze Pana Naszego Jezusa Chrystusa i przeczysty Oblubiencze Niepokalanej Dziewicy Maryi, oto ja, niegodny Twój czciciel, oddaję się Tobie w opiekę i obieram sobie Ciebie za mego szczególnego patrona, opiekuna, wspomożyciela i orędownika u Boga. Wyjednaj mi łaskę dobrego życia i szczęśliwej śmierci wraz z dobrodziejstwem, o które dzisiaj proszę Cię w tej nowennie w sposób szczególny…

DZIEŃ 1. (10 marca)

Potężny Patriarcho, jak w Starym Testamencie Józef, syn Jakuba, z woli Bożej został rządcą w Egipcie dla ratowania ludzi od śmierci, tak w Nowym Testamencie Ty zostałeś panem i zarządcą tych skarbów, które nam są potrzebne do życia nadprzyrodzonego. Z wielką przeto czcią i ufnością pragniemy zwracać się do Ciebie we wszytkich naszych potrzebach tak doczesnych, jak i duchowych, pewni że Twój Syn, który zawsze był Ci posłuszny na ziemi, wysłucha Cię także w niebie.

Modlitwa do św. Józefa

Do Ciebie, Święty Józefie, uciekamy się w naszej niedoli. Wezwawszy pomocy Twej Najświętszej Oblubienicy, z ufnością również błagamy o Twoją opiekę. Przez miłość, która Cię łączyła z Niepokalaną Dziewicą, Bogarodzicą, i przez ojcowską Twą troskliwość, którą otaczałeś Dziecię Jezus, pokornie błagamy: wejrzyj łaskawie na dziedzictwo, które Jezus Chrystus nabył krwią swoją, i swoim potężnym wstawiennictwem dopomóż nam w naszych potrzebach.

Opatrznościowy stróżu Bożej Rodziny, czuwaj nad wybranym potomstwem Jezusa Chrystusa. Oddal od nas, ukochany ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia. Potężny nasz wybawco, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności, a jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus z niebezpieczeństwa, które zagrażało Jego życiu, tak teraz broń Świętego Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i od wszelkiej przeciwności.

Otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci mogli żyć świątobliwie, umrzeć pobożnie i osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen.

Litania do Świętego Józefa

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami.

Święty Józefie, módl się za nami.
Przesławny Potomku Dawida, módl się za nami.
Światło Patriarchów, módl się za nami.
Oblubieńcze Bogarodzicy, módl się za nami.
Przeczysty Stróżu Dziewicy, módl się za nami.
Żywicielu Syna Bożego, módl się za nami.
Troskliwy Obrońco Chrystusa, módl się za nami.
Głowo Najświętszej Rodziny, módl się za nami.
Józefie najsprawiedliwszy, módl się za nami.
Józefie najczystszy, módl się za nami
Józefie najroztropniejszy, módl się za nami.
Józefie najmężniejszy, módl się za nami.
Józefie najposłuszniejszy, módl się za nami.
Józefie najwierniejszy, módl się za nami.
Zwierciadło cierpliwości, módl się za nami.
Miłośniku ubóstwa, módl się za nami.
Wzorze pracujących, módl się za nami.
Ozdobo życia rodzinnego, módl się za nami.
Opiekunie dziewic, módl się za nami.
Podporo rodzin, módl się za nami.
Pociecho nieszczęśliwych, módl się za nami.
Nadziejo chorych, módl się za nami.
Patronie umierających, módl się za nami.
Postrachu duchów piekielnych, módl się za nami.
Opiekunie Kościoła Świętego, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

DZIEŃ 2. (11 marca)

Chwalebny Święty Józefie, Ojciec Niebieski nie wahał się oddać Tobie w opiekę Jednorodzonego Syna Swojego. Przyjąłeś Go z miłością, żywiłeś, piastowałeś i strzegłeś z ojcowską pieczołowitością. Garniemy się do Ciebie z dziecięcą ufnością i prosimy, abyś po ojcowsku wysłuchał naszych próśb, które do Ciebie zanosimy, i chronił nas od wszelkiego zła.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 3. (12 marca)

Święty Józefie, Twoja wyjątkowa godność, prawość i chwała mają swoje źródło w Chrystusie, z którym na co dzień przebywałeś, z którym rozmawiałeś i pracowałeś. Dopomóż nam Święty nasz Opiekunie, abyśmy również potrafili na co dzień z Chrystusem rozmawiać, pracować, przebywać, a w blaskach Jego Obecności uświęcać siebie i wszystkie zajęcia.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 4. (13 marca)

Józefie Święty, pod opieką Twoją rósł chleb żywota z nieba dany. Tyś Go w ziarnie pielęgnował, by nakarmił ludzki głód. Uproś nam łaskę odczuwania głodu eucharystycznego, aby Komunia Święta była dla nas źródłem pokoju i zadatkiem chwalebnego zmartwychwstania.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 5. (14 marca)

Potężny nasz Patronie, zło z ogromną siłą wciska się w nasze życie, powodując zamęt w sumieniu i całym życiu chrześcijańskim. Zarówno “marności światowe”, jak i “szatańskie najazdy” nie ustają w uwodzeniu do zła. Wspomagaj nas Swoją potężną opieką, abyśmy pomocą Twą wsparci mogli żyć pobożnie, święcie umierać i osiągnąć szczęście wieczne.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 6. (15 marca)

Głowo Najświętszej Rodziny razem z Najświętszą Maryją Panną i Zbawicielem jesteście niedościgłym wzorem życia rodzinnego i wszelkich cnót domowych. Uproś naszym rodzinom łaskę wpatrywania się w Twoją Rodzinę Nazaretańską dla uczenia się życia rodzinnego w pokoju i szczęściu.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 7. (16 marca)

Święty Józefie, Kościół czci Ciebie jako Swojego Patrona, Opiekuna i Obrońcę, licząc słusznie na potężną Twoją pomoc ponieważ jako opiekun, ojciec i żywiciel Chrystusa na ziemi, nadal pozostałeś opiekunem Jego Mistycznego Ciała, czyli Kościoła. Wypraszaj przeto wszystkim członkom Kościoła łaskę wierności Chrystusowi, Jego Krzyżowi i Ewangelii.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 8. (17 marca)

Święty Józefie, Potężny nasz Patronie ! Kiedyś Józef, syn Jakuba, z woli Bożej stał się przyczyną błogosławieństwa dla umęczonego Egiptu i krajów pogranicznych. Prosimy cię usilnie, aby Twoja obecność czczona w Polsce od stuleci, zaowocowała w tych trudnych dniach błogosławieństwem Bożym dla nas i naszych sąsiadów.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

DZIEŃ 9. (18 marca)

Święty Józefie, Patronie dobrej śmierci, przy Twoim zgonie obecny był Zbawiciel i Twoja Przeczysta Oblubienica. Uproś nam tę łaskę, abyśmy mogli odejść z tego świata w obecności Jezusa i Jego Niepokalanej Matki.

Modlitwa do św. Józefa

Litania do św. Józefa

…………………………………………………………………………………….

30 dniowa nowenna do św. Józefa.
WPROWADZENIE
Nowenna ta to jakby okrycie się płaszczem opieki świętego Józefa, to nadzwyczajne nabożeństwo ku Jego czci, wyjednujące Jego szczególne wstawiennictwo w trudnych sytuacjach.
Wszystkie te modlitwy należy odmawiać codziennie przez trzydzieści dni, na wspomnienie trzydziestu lat, które święty Józef przeżył w Nazarecie z Jezusem, Synem Bożym i Jego Matką, Najświętszą Maryją Panną.
Nadzwyczaj wielkie i liczne łaski będą nam udzielone, jeśli z ufnością zwrócimy się do świętego Józefa. Święta Teresa z Avila powiedziała: „Kto nie całkiem w to wierzy, niech raz zwróci się ze swą prośbą do świętego Józefa, a sam się przekona”.
Święty Józef może wyprosić dla nas więcej łask, jeśli najpierw oczyścimy naszą duszę poprzez spowiedź świętą i przyjmiemy Pana Jezusa w Komunii świętej. Nowenna będzie też owocniejsza, jeżeli okażemy jednocześnie gotowość do spełniania uczynków miłosierdzia względem biednych. Możemy z całą ufnością prosić świętego Józefa o wyjednanie nam wielkich łask u Boga. Zaleca się jednak, aby Nowennę do świętego Józefa ofiarowywać w intencji umierających i za zmarłych.
Jeśli spróbujemy otrzeć łzy biednym, cierpiącym i zmarłym, również nam święty Józef pomoże i pocieszy, zarówno teraz, jak i w godzinie śmierci. Okryje nas z miłością płaszczem swej opieki. Żywił On i chronił nie tylko Świętą Rodzinę, lecz także kocha i błogosławi nas wszystkich i pragnie przeprowadzić nas na drugi brzeg – do portu wiecznego zbawienia.
Modlitwa zalecana do codziennego odmawiania
(również na zakończenie Nowenny):
O święty Józefie, Żywicielu Jezusa Chrystusa
i Oblubieńcze Najświętszej Marii Panny,
módl się za nami i za wszystkimi umierającymi
dzisiejszego dnia (albo: dzisiejszej nocy).
********
30-DNIOWE NABOŻEŃSTWO KU CZCI ŚWIĘTEGO JÓZEFA
(modlitwy na każdy dzień Nowenny)
+ W Imię Ojca + i Syna, + i Ducha Świętego. Amen.
Jezu, Maryjo i Józefie, oświecajcie nas, pomagajcie nam, ratujcie nas. Amen.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
(Odmawia się trzykrotnie, jako dziękczynienie dla Trójcy Przenajświętszej za obdarzenie świętego Józefa szczególnymi łaskami).
OFIAROWANIE SIĘ OPIECE ŚWIĘTEGO JÓZEFA
O chwalebny Patriarcho, święty Józefie, z pokorą upadam przed Tobą. Z wielką czcią oddaję się pod Twą przemożną opiekę i proszę cały Dwór Niebieski, aby był przy mnie. Zobowiązuję się do najszczerszej wiary i pobożności oraz przyrzekam czynić wszystko to, co jest w mojej mocy, aby Cię czcić przez całe życie i okazywać Ci miłość. Dopomóż mi w tym święty Józefie. Bądź przy mnie teraz oraz wyjednaj mi łaskę odejścia z tego świata podobnie jak Ty, w objęciach Jezusa i Maryi, abym mógł pewnego dnia razem z Tobą osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen.
Chwalebny Patriarcho, święty Józefie, z pobożnym oddaniem i sercem przepełnionym miłością, zanoszę tę szczerą modlitwę do Twoich stóp i rozmyślam nad Twoimi licznymi cnotami.
Potężny Patriarcho, jak w Starym Testamencie Józef, syn Jakuba, wypełniał wolę Boga, tak Ty podążasz jego drogą w Nowym Testamencie. Opromienia Cię nie tylko wspaniałe światło Boskiego Słońca, lecz także łagodne światło mistycznego księżyca – Maryi.
Jakub wyruszył w drogę do Egiptu, aby pogratulować swemu synowi Józefowi – rządcy w Egipcie. Za przykładem ojca podążyli wszyscy jego synowie. Niewypowiedzianie piękniejszym jest jednak przykład Jezusa i Maryi, którzy otaczali Ciebie wielkim szacunkiem i oddaniem. Z wielką przeto czcią i ufnością pragniemy zwracać się do Ciebie we wszystkich naszych potrzebach tak doczesnych, jak i duchowych, pewni, że twój Syn, który zawsze był Ci posłuszny na ziemi, wysłucha Cię także w niebie.
I tak jak Józef, syn Jakuba, nie odepchnął swoich winnych braci, lecz pełen miłości ich przygarnął, ochronił i uratował przed głodem i śmiercią, tak i Ty, o święty Józefie, nie pozostań obojętnym na moje modlitwy. Poprzez Twoje wstawiennictwo uproś mi tę łaskę, aby Bóg nie pozostawiał mnie samego na tym padole łez, lecz zawsze zaliczał do tych, którzy w życiu i w chwili śmierci są nieustannie ogarnięci płaszczem Twej przemożnej opieki.
MODLITWY
Bądź pozdrowiony, święty Józefie, któremu powierzono bezcenne Skarby nieba i ziemi. Bądź pozdrowiony, przybrany Ojcze Tego, który karmi wszystkie stworzenia świata. Ty bowiem po Maryi, spośród świętych, jesteś godzien naszej największej czci i miłości, bo zostałeś wybrany do najwyższej godności wychowywania, karmienia, a nawet trzymania na rękach Mesjasza, którego tak wielu królów i proroków pragnęło choćby tylko zobaczyć.
O święty Józefie, ratuj moją duszę i wyproś mi u Miłosiernego Boga tę łaskę, o którą pokornie proszę….. (Należy wymienić swoją prośbę).Uproś także dla dusz czyśćcowych ulgę w ich cierpieniu. Amen.
Chwała Ojcu..(3 razy)
Święty Józefie, Kościół czci Ciebie jako swego Patrona, Opiekuna i Obrońcę. Spośród wszystkich świętych wołam do Ciebie, najpotężniejszego Opiekuna słabych i potrzebujących pomocy, i po tysiąckroć wysławiam łaskawość Twego serca, które zawsze gotowe jest nieść pomoc wszystkim potrzebującym.
Do Ciebie, święty Józefie, zwracają się wdowy i sieroty, opuszczeni, zasmuceni i potrzebujący na całej ziemi. Nie ma takiej boleści, troski czy potrzeby, wobec których pozostałbyś obojętny. Mój najdroższy Opiekunie w niebie, którego Bóg obdarzył szczególnymi łaskami, uciekam się do Ciebie, przedstawiając Ci moją prośbę. Uproś mi tę łaskę, o którą Cię gorąco proszę. Również wy, wszystkie Dusze w czyśćcu cierpiące, błagajcie świętego Józefa o wstawiennictwo za mną. Amen.
Chwała Ojcu… (3 razy)
Pomnij, o najczystszy Oblubieńcze Maryi, o mój najmilszy Opiekunie Józefie święty, że nigdy nie słyszano, aby ktokolwiek wzywając Twej opieki. Twej pomocy błagając, pozostał bez pociechy. O pełen miłości święty Józefie, Ty znasz moje potrzeby i pragnienia. Żaden człowiek, nawet ten najlepszy, nie może zrozumieć mojego problemu i rzeczywiście mi pomóc. Posłuszny nauczaniu świętej Teresy, staję przed Tobą, o święty Józefie, i błagam o Twe przemożne wstawiennictwo w moich obecnych trudnościach. Święta Teresa, Twoja oddana czcicielka, powiedziała: „Biedni grzesznicy, bez względu na wielkość waszych potrzeb, zwróćcie się o pomoc do świętego Józefa! Idźcie do Józefa ze szczerą pewnością i spokojem, że wasze prośby będą wysłuchane”.
O święty Józefie, pocieszycielu zatroskanych, przyjdź mi z pomocą w moim utrapieniu i obejmij moją modlitwą także Dusze czyśćcowe, aby dzięki niej mogły one wkrótce osiągnąć radość i świętość. Amen.
Chwała Ojcu… (3 razy)
O Ty, wywyższony Święty, przez Twoje całkowite posłuszeństwo wobec Boga miej litość nade mną.
Przez Twoje święte i zasłużone życie wysłuchaj mojego błagania.
Przez Twoje umiłowane imię pomóż mi.
Przez łagodność i siłę Twojego serca strzeż mnie.
Przez Twoje święte łzy umacniaj mnie.
Przez siedem boleści Twoich zlituj się nade mną.
Przez siedem radości Twoich pociesz moje serce.
Od wszelkiego zła na ciele i duszy uwolnij mnie.
Z każdej biedy i nędzy wyratuj mnie.
Wyproś dla mnie litościwie łaskę Bożą.
Wyjednaj dla Dusz w czyśćcu cierpiących szybkie wybawienie z ich cierpień. Amen.
Chwała Ojcu… (3 razy)
O święty Józefie, niezliczone są łaski, które otrzymali modlący się do Ciebie. Chorzy, uciskani, cierpiący niesprawiedliwość, zdradzeni, opuszczeni – wszyscy, którzy się oddali pod Twoją opiekę, uzyskali pomoc w swoich potrzebach.
Święty Józefie, nie pozwól, proszę, abym był jedynym spośród wszystkich zwracających się do Ciebie, który nie został wysłuchany. Okaż się hojnym i łaskawym także dla mnie. Za to, pełen wdzięczności, zawsze będę Cię czcił, o chwalebny święty Józefie, mój Opiekunie i Wybawco Dusz w czyśćcu cierpiących. Amen.
Chwała Ojcu… (3 razy)
O Boże i Ojcze wieczny w niebie, przez zasługi Twego Syna Jezusa i Jego Najświętszej Matki błagam o udzielenie mi tej szczególnej łaski. W imię Jezusa i Maryi upadam przed Tobą i wielbię Cię w Twej cudownej obecności. Przyjmij, proszę, moje mocne postanowienie pozostania pod opieką Żywiciela Świętej Rodziny, przez którego zanoszę do Ciebie błagania. Pobłogosław, Boże, w swej dobroci to święte nabożeństwo i wysłuchaj mej prośby. Amen.
Chwała Ojcu… (3 razy)
O święty Józefie, obroń Kościół święty przed wszelkimi przeciwnościami i ukryj nas wszystkich pod płaszczem swej opieki.
WEZWANIA KU CZCI UKRYTEGO ŻYCIA ŚWIĘTEGO JÓZEFA Z JEZUSEM I MARYJĄ
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moją duszę uświęcić.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moje serce miłością rozpalić.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał mój rozum oświecić.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moją wolę wzmocnić.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moje myśli oczyścić.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moimi uczuciami sterować.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moimi życzeniami kierować.
Święty Józefie, uproś Jezusa, aby zechciał moje uczynki błogosławić.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę, abym Twe cnoty naśladował.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę pokornego serca i ducha.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę łagodności i dobroci serca.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę pokoju w mym sercu.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę pobożności i bojaźni Bożej.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę dążenia do doskonałości.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę czystości serca.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę cierpliwości w próbie i cierpieniu.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę łagodności charakteru.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę poznawania wiecznych prawd.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę rozróżniania duchów.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę wytrwałości w czynieniu dobra.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę męstwa w niesieniu krzyża.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę uwolnienia się od przywiązania do rzeczy światowych.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę tęsknoty za niebem.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę siły, abym unikał wszelkich okazji do grzechu.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę woli wiernego wytrwania w wierze aż do końca.
Święty Józefie, wybłagaj mi u Jezusa łaskę dobrej śmierci.
Święty Józefie, nie pozwól mi nigdy oddalić się od Ciebie.
Święty Józefie, spraw, aby moje serce nigdy nie przestało Cię kochać, a moje usta Ciebie chwalić.
Święty Józefie, pozwól mi być Twym przybranym dzieckiem.
Święty Józefie, pomóż mi kochać Jezusa tak, jak Ty Go kochałeś.
Święty Józefie, nie opuszczaj mnie nigdy, a zwłaszcza w godzinie śmierci.
Jezu, Maryjo i Józefie, poświęcam Wam moje serce i moją duszę.
Jezu, Maryjo i Józefie, oświecajcie mnie, pomagajcie mi, ratujcie mnie. Amen.
Chwała Ojcu… (3 razy)
WEZWANIA DO ŚWIĘTEGO JÓZEFA
a. Pomnij, o najczystszy Oblubieńcze Błogosławionej Dziewicy Maryi, mój najmilszy Opiekunie, święty Józefie, że nigdy nie słyszano, aby ktokolwiek, kto ucieka się pod Twoją opiekę i błaga o Twą pomoc, pozostał bez pociechy. Tą ufnością ożywiony przychodzę do Ciebie. Nie odrzucaj mojej modlitwy, przybrany Ojcze Odkupiciela, ale racz ją przyjąć łaskawie i wysłuchać. Amen.
b. Chwalebny święty Józefie, Oblubieńcze Najświętszej Dziewicy Maryi, Dziewiczy Opiekunie Jezusa, nie zapomnij o mnie i czuwaj nade mną. Naucz mnie kroczyć drogą prowadzącą do świętości. Wejrzyj na moje modlitwy i otaczaj mnie zawsze swoją ojcowską opieką. Usuń wszystkie przeszkody i trudności stojące na drodze mojej modlitwy i spraw, niech wysłuchanie mej prośby będzie na większą chwałę Bożą i dla mojego zbawienia.
W dowód mojej ogromnej wdzięczności, obiecuję głosić Twoją chwałę i dziękować Bogu za udzielenie Ci tak wielkiej mocy pośrednictwa zarówno w niebie, jak i na ziemi. Amen.
LITANIA
Kyrie, elejson.
Chryste, elejson.
Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas.
Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty, Boże,
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święty Józefie,
Przesławny Potomku Dawida,
Światło Patriarchów,
Oblubieńcze Bogarodzicy,
Przeczysty Stróżu Dziewicy,
Żywicielu Syna Bożego,
Troskliwy Obrońco Chrystusa,
Głowo Najświętszej Rodziny,
Józefie najsprawiedliwszy,
Józefie najczystszy,
Józefie najroztropniejszy,
Józefie najmężniejszy,
Józefie najposłuszniejszy,
Józefie najwierniejszy,
Zwierciadło cierpliwości,
Miłośniku ubóstwa,
Wzorze pracujących,
Ozdobo życia rodzinnego,
Opiekunie dziewic,
Podporo rodzin,
Pociecho nieszczęśliwych,
Nadziejo chorych,
Patronie umierających,
Postrachu duchów piekielnych,
Opiekunie Kościoła świętego,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami, Panie.
P.: Ustanowił go panem domu swego.
W.: I zarządcą wszystkich posiadłości swoich.
Módlmy się:
Boże, Ty w niewysłowionej Opatrzności wybrałeś świętego Józefa na Oblubieńca Najświętszej Rodzicielki Twojego Syna, spraw, abyśmy oddając Mu na ziemi cześć jako Opiekunowi, zasłużyli na jego orędownictwo w niebie. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W Amen.
MODLITWA NA ZAKOŃCZENIE KAŻDEGO DNIA NOWENNY
Chwalebny Patriarcho, święty Józefie, Ciebie Bóg wybrał jako Głowę i Opiekuna Najświętszej Rodziny: proszę Cię, byś osłaniał mnie zawsze płaszczem swej opieki.
Wybieram Cię dziś na mojego Ojca, Orędownika, Towarzysza i Opiekuna. Błagam, abyś mnie przyjął pod swoją opiekę: wszystko, czym jestem i co posiadam, moje całe życie i moją śmierć.
Wejrzyj na mnie jako swe dziecko i broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych. Wspomagaj mnie w każdej potrzebie. Pocieszaj w gorzkich cierpieniach, a szczególnie bądź przy mnie w godzinie walki śmiertelnej. Wstawiaj się za mną do Boskiego Odkupiciela, którego jako Dziecię mogłeś tulić w swych ramionach, oraz do Najświętszej Dziewicy Maryi, Twej Najczystszej Oblubienicy.
Udziel mi tych łask, które doprowadzą mnie do wiecznego zbawienia. Zalicz mnie do grona Twych czcicieli, ponieważ chcę słuchać Twoich rad i być wdzięcznym za Twą pomoc i wsparcie. Amen.
Święty Józefie, niewinny i czysty,
pozwól mi być Twym dzieckiem.
Zachowaj mnie czystym na ciele i duszy,
abym pozostawał w stanie łaski Bożej.
Święty Józefie, Opiekunie,
Oblubieńcze Najświętszej Maryi Panny,
bądź moim przewodnikiem i doradcą,
pomóż mi pozostać wiernym Bogu.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Chwała Ojcu i Synowi…
W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Na wieki wieków. Amen
Źródło: Wspólnota Bożego Ojcostwa

 

Życie Józefa było tak wymowne, że nie potrzebował mówić ani słowa na kartach Ewangelii, by powiedzieć absolutnie wszystko. Projektuję w wyobraźni Jego melodyjny głos. Bardzo męski, a jednocześnie nasiąknięty wrażliwością i spokojem. Nie był gadatliwy, ale kiedy mówił to słowa konkretne, nierozcieńczone głupotami.
Nikt Mu nie rozrysował misji od A do Z, krok po kroku. Nie wiedział co dalej, a nie obgryzał paznokci. No i jak Józefie, ufasz, czy kombinujesz? Po ludzku patrząc- mission impossible, ale patrzeć po ludzku to najgorsza obraza dla wszechmocy Boga.
Myślę, że pomagał Maryi nosić wodę, często całował Ją w czoło, patrzył z zachwytem na eteryczny wdzięk i kontemplował momenty, kiedy wiatr bawil się Jej włosami. Przedstawiany na obrazach tak poważnie, a jestem pewna, że ich ubogi dom był złocony 24-karatową radością. Uśmiecham się bezwiednie na myśl, jak łaskotał Jezusa po stópkach i brzuchu. Nie bronił odcisków na rączkach, kiedy Ten pomagał w warsztacie, ani upadków podczas biegania. Pozwalał Mu mężnieć. Jezus- mężczyzna idealny z natury + wspaniałość pod strzechą Józefowego serca nabyta.
Józefie, ucz mnie zaniemowić z zachwytu…
Marta Przybyła

 

Ofiarowanie swego serca świętemu Józefowi

Święty Józefie, najmilszy Bożemu Sercu, Ty złożyłeś Bogu najdoskonalszą ofiarę z samego siebie i najgoręcej pragniesz pozyskać wszystkie serca dla Chrystusa. Z głęboką pokorą przynoszę do Ciebie moje nędzne i grzeszne serce i składam je w Twoje błogosławione ręce, w objęciu których tak miłośnie biło Boskie Serce Dzieciątka Jezus. O święty Józefie, najukochańszy mój Ojcze, weź moje biedne serce, uproś mu całkowite oczyszczenie z grzechów i doskonałe oderwanie się od wszystkich marności tej ziemi. Niech za Twą przyczyną rozpali je ogień miłości Bożej, zmiękczy, przemieni i ukształtuje na wzór Twego serca, aby znalazło w nim upodobanie Boskie Serce Jezusa. Złóż je na ofiarę Najsłodszemu Zbawicielowi i Jego Przeczystej Matce, aby będąc ich wyłączną własnością na tej ziemi, w niebie także wielbiło i kochało Jezusa i Niepokalaną Maryję i z Tobą, święty Józefie, chwaliło Boga w Trójcy Jedynego na wieki wieków. Amen.

Cud za wstawiennictwem Św. Józefa.

13 marca 1888 roku w domu pani Marianny de Fusco przygotowywano trumnę dla jej córki Joanny, która zachorowała na czarną ospę i lekarz nie dawał żadnych nadziei na jej uleczenie. Córka pani Marianny pragnęła przed śmiercią nawiedzić sanktuarium w Pompejach i oddać cześć Matce Bożej Różańcowej. W Pompejach jej stan się jeszcze pogorszył. Pani Marianna zawsze czciła św. Józefa, a w tym czasie w Sanktuarium zaczęła się budowa ołtarza poświęconego temu Świętemu. W dniu 9 marca kiedy zaczynała się nowenna na święto św. Józefa, Marianna de Fusco modliła się do św. Józefa i obiecała, że postawi kaplicę jemu, jeżeli uratuje jej córkę. Stan chorej jednak się pogarszał.
14 marca zjechała się cała rodzina aby pożegnać umierającą, w otoczeniu rodziny i kapłanów oczekiwano rychłej śmierci Joanny. Nagle chora krzyknęła: „Nie czuję już bólu, nie mam gorączki ani kaszlu. Św. Józef mnie uzdrowił!” Od tej chwili choroba zaczęła się szybko cofać. 4 dni później Joanna uczestniczyła w Mszy św. dziękczynnej, a w święto św. Józefa 19 marca zaintonowała w kościele „Ciebie Boga wysławiamy” na cześć tego wielkiego Patriarchy i Opiekuna. Marianna de Fusco zrealizowała swoją obietnicę daną św. Józefowi za ocalenie córki.

W Santa Fe (USA) znajduje się kaplica sióstr loretanek, której wnętrze zdobią niesamowite schody wybudowane w 1878 roku, które powstały w cudownych okolicznościach. Mówi się, że wykonał je sam św. Józef.
– Współczesna nauka ma trudności z wytłumaczeniem niektórych kwestii związanych z ich budową
– Według praw fizyki schody nie mają prawa się trzymać. Powinny były runąć choćby pod ciężarem jednej osoby
– Przy ich budowie nie użyto ani jednego gwoździa, śrubki, czy kleju
– Cieśla wykonał dwie doskonałe spirale, na których położył 33 stopnie…
– Schody wykonano z gatunku świerku, który najbliżej od Santa Fe występuje na Alasce (odległość 6000 km)
– Aby wykonać kopię tej wybitnej sztuki ciesielskiej, trzeba by zatrudnić 6 fachowców oraz inżyniera oraz użyć precyzyjnych aparatów mierniczych oraz narzędzi do naginania drewna pod żądanym kątem
Konstrukcja do dziś uchodzi za nowatorską.
 

Rozmowa ze św. Józefem.

Pierwszy Dotyk Boga.

Pierwszy Dotyk Boga.

Pierwszy Dotyk Boga 01 – Kiedy zakochał się we mnie Bóg Ojciec ?

Pierwszy Dotyk Boga 2 : Bóg mnie kocha…i co dalej?

Pierwszy Dotyk Boga 3: Bóg nie zostawia mnie z moim błędem.

Pierwszy Dotyk Boga 4: Jak przyjąć to co Bóg ma dla nas ?

Pierwszy Dotyk Boga 5: Nawrócenie – jak przez wiarę przejść przemianę.

Pierwszy Dotyk Boga 6: Jak żyć nowym życiem ?

Pierwszy Dotyk Boga 7: Wspólnota, czyli jak rozwinąć doświadczenie spotkania z Bogiem.

 

Cuda natury.

Cuda natury.

Boga możemy poznać w otaczającym nas świecie, podziwiając piękno przyrody i jej harmonię. Ponieważ wszystko jest bardzo piękne i zadziwiające, nasuwa nam się refleksja, że taka doskonałość, jaką jest otaczający nas świat, zarówno zwierzęta jak i przyroda, nie mogła powstać sama, lecz musiała zostać stworzona przez Kogoś bardzo wielkiego, wszechmocnego i nieskończenie dobrego, Kogoś, kto o wszystkim pomyślał, dograł każdy szczegół aby wszystko samo w sobie było arcydziełem a jednocześnie było doskonale wkomponowane w otaczający świat.

 

Posłannictwo dobra
Jeśli czujesz w najmniejszym
źdźble trawy
życie natury,
to nie daleko jesteś od Stwórcy.
Jeśli wiosenny wiatr potrafi wyszeptać
Ci do ucha
odwieczną symfonię życia,
to wiedz, że blisko jesteś
Królestwa niebieskiego.
Jeśli poruszy Cię widok zdruzgotanych
i przygnębionych
to wiedz, że wybrany zostałeś,
by tu na ziemi,
nieść posłannictwo dobra.

Elżbieta Falkowska

Uma palavra para este vídeo

Gepostet von Maravilhas da natureza am Freitag, 9. März 2018

 

Piękne rybki.

 

m

Uma palavra para este vídeo

Gepostet von Maravilhas da natureza am Mittwoch, 7. März 2018

 

Tak sobie myślę, że Bóg po śmierci zapyta powiedzmy:
– „A widziałeś motyla niedźwiedziówkowatego? A zobaczyłeś jak wygląda dolina ze szczytu w gwiaździstą noc? A wiesz, kiedy głuszec jest najbardziej zagrożony? A zobaczyłeś to jezioro i góry takie a takie?”
– Pewno odpowiem: „Panie Boże, kiedy? Tyle było roboty!”
– „To po co ja to dla ciebie stwarzałem?”
Wojciech Węgrzyniak

 

Unusual Deep Sea Creatures Spotted By NOAA Expeditions

Incredible creatures! #MarineLife

Gepostet von Hashem Al-Ghaili am Montag, 14. Mai 2018

 

Granica oceanów

Miejsce, w którym spotykają się Ocean Atlantycki i Ocean Spokojny. ?Stykają się, ale nie mieszają ze sobą!

Gepostet von FanTube.pl am Freitag, 4. August 2017

 

19 lipca 2018 o 10:19 rano, mongolii doświadczyła przemieszczenia kory ziemi ze względu na wysoką różnicę pod ciśnieniem i temperaturą pod ziemią.
Niesamowite……
To pierwszy raz, kiedy ludzkość to widziała.

Вчера, в 10:19 утра, Монголия испытала перемещение земной коры из-за высокой разницы в давлении и температуре под землей. Удивительно……Это первый случай, когда человечество увидело это

Gepostet von Buyan Chamzyryn am Freitag, 20. Juli 2018

 

Cudowne są dzieła Twoje Boże

 

 

Kwiat o nazwie Krew Chrystusa. Kwitnie w Nowej Zelandii i tylko w Wielkim tygodniu. W srodku kwiata jest krzyz.

Skrzyżowanie rzek Nielby i Wełny – jedyne zjawisko w Europie i jedno z dwóch na świecie

Na świecie są tylko dwa miejsca, gdzie dwie rzeki krzyżują się, a ich wody się nie mieszają. Jedno z nich znajduje się w Polsce, w wielkopolskim Wągrowcu, na Pałukach. Właśnie tam dwie rzeki przecinają się pod kątem prostym, a mimo to ich wody płyną dalej każda w swoją stronę.

 

?

Nadzwyczajne zdjęcia! ?

Gepostet von BBC Earth am Samstag, 3. August 2019

 

 

Najpiękniejsze drzewa świata…

Gepostet von Niesamowite Miejsca na Ziemi am Samstag, 8. Oktober 2016

 

Wiara czyni cuda.

Wiara czyni cuda.

„Pustynna wiara…”
*
Patrzę…
Idzie Wiara
Smutna, dziwnie blada…
Na nogach się słania
I co krok upada…
*
Cóż za dziwna Wiara …
A może już stara…?!
*
A może zbyt młoda
Istnieniami swymi
Gdyż z piachami co krok
Walczy pustynnymi…?
Trochę mi jej szkoda…
*
Może jej Warunek
Żyć godnie zabrania?
A może po prostu…
Nie zjadła śniadania?
*
Zaraz jej przyniosę
Mleka w kubku starym…
Może źle, lecz nie wiem
Co jadają Wiary…
*
Czym karmić je trzeba
By burze przetrwały?
Jak troszczyć się o nie
By pięknie śpiewały?
*
Gdyby jej Warunek
Trochę pofolgował….
A gdzie tam…..napsocił
A potem się schował…
*
Już miałam się zbliżyć
Już krok mój wyruszał
Gdy patrzę….spotkała
Na piaskach Chrystusa
Oboje samotni
Oboje kuszeni
I patrzę, wyciąga
Coś Chrystus z kieszeni…
*
Do ust jej przyłożył
A ona wypiła….
To ręka Chrystusa
Wiarę nakarmiła….
*
Chciałam wiedzieć
Byłam ciekawa
Lecz rozmawiali
Tylko ciszą
Cóż, uszy nasze
Gdy zatkane
Tajemnicy
Nie posłyszą…
*
Pięknie wyglądali na moim obrazku
– „Czym nakarmiłeś Wiarę, Chryste?
Zdradź mi ten sekret
Napisz mi na piasku…
Lub słowa podaj oczywiste…”
*
Uśmiechnął się Chrystus
I Wiara się śmiała….
A piasek wyszeptał
Bym ciszy słuchała
*
Już miałam odejść…
Już miałam się chować….
Gdy Chrystus począł
Na piasku rysować…
*
Gdy skończył, spojrzał
Mi nagle w duszę…
Wichry ustały
Zlękły się susze
Ujrzałam dobrze
Choć z odległości
Maleńką w piasku…
Kroplę Ufności
To przechyliło
Zdziwienia czarę-
-CHRYSTUS UFNOŚCIĄ
NAKARMIŁ WIARĘ-
*
A. Dawidowy  (Anna Jelińska)

Niedawno ktoś zadał mi pytanie
?
DLACZEGO WIERZYSZ

Odpowiedź brzmi 3×BO; 
1.BO w moim życiu wydarzył się CUD NAWRÓCENIA
2. BO zadział się CUD UZDROWIENIA
3. BO?

Iwona Suszek

Moje problemy zdrowotne zaczęły się, gdy osiągnęłam pełnoletniość – prezent z okazji 18-tych urodzin od życia brzmiał naprawdę groźnie- rak złośliwy tarczycy, a ja w myślach wybierałam kolor trumny usłyszawszy taką diagnozę… Bóg jednak miał względem mnie zupełnie inne plany, ale wiedział również, ze dobrze będzie mną potrząsnąć..? po dwóch operacjach na pozbycie się markerów nowotworowych dostałam w gratisie radiojod, który – jak okazało się wiele lat później – zniszczył mi rezerwę jajnikową, a usłyszeć w wieku 28 lat słowo ‚menopauza’ i ‚raczej nigdy nie będzie pani mieć dzieci’, gdy człowiek marzy o założeniu rodziny- nie jest łatwo….
Również od czasu raka do czasu innych diagnoz łatwo nie było, a to za sprawą 10 lat szukania dobrego ginekologa, który by ogarnął układ hormonalny wraz z całym zapleczem endokrynologicznym… Po 10 latach bezowocnych poszukiwań Bóg postawił na mojej drodze wyjątkowego doktora – naprotechnologa Adama Kuźnika w Skoczowie. Zlecał ogromna ilość badan, wnikliwie analizował wyniki i karty obserwacji cyklu, wspaniałe dobierał leczenie, diagnozujących kolejne i kolejne problemy, które razem dadzą w przyszłości hucznie brzmiąca diagnozę: niepłodność pierwotna. Dr Kuźnik jednak prócz ogromnej wiedzy jaką zdobył w Stanach Zjednoczonych (wszyscy naprotechnolodzy tam tylko mogą się uczyć) nigdy nie powiedział: nigdy nie będzie pani mamą. Choć zawsze mówił, że będzie ciężko…
Po drodze wyszłam za mąż, ciąża nie przydarzyła się nigdy, a po 1,5 roku rozpoczęliśmy konkretne starania, które tez nie przynosiły owoców… Wtedy sięgnęłam po ostatnia deskę ratunku – ta, która nigdy mnie nie zawiodła- Modlitwę! Najpierw od października do moich ukochanych Świętych- Rity, patronki spraw beznadziejnych i niemożliwych, św. Dominika, św. Józefa, św. Jana Pawła II, św. Gerarda, św. Stanisława Papczyńskiego. To było moją Ostoją! Moja Ekipa, która prowadziła mnie aż do samego porodu, której dziś dziękuję…. gdy po kilku miesiącach modlitw nadal ciąży nie było – włączyłam kolejną broń – Nowennę Pompejańską, wiedziałam, że jest ‚nie do odparcia’!
Po Świętach Wielkanocnych okazało się, że jestem w upragnionej ciąży… Bałam się bardzo, każdego dnia polecałam to dzieciątko Bogu i moim Świętym… Po 25 tygodniach bajecznej ciąży, Palec Boży sprawił, że pojechałam na ‚przypadkową’ wizytę z usg, a potem na sygnale do szpitala – z maksymalnie skróconą do 1 cm otwierającą się szyjką i wpuklonym pęcherzem płodowym… Gdybym nie trafiła do szpitala, urodziłabym, bo objawów nie miałam żadnych, a dziecko nie miałoby szans na przeżycie…. W szpitalu zaczęły się za mnie modlić setki osób – rodzina, znajomi i nieznajomi, grupy modlitewne i inne… i wtedy zaczęły się dziać kolejne wielkie cuda- syn się nie urodził, pęcherz płodowy odpłynął, szyjka się wydłużyła, założono mi nawet pessar i wyszłam do domu, cały czas modląc się, by to wyjątkowe Dziecko urodziło się w terminie żywe i zdrowe… Tak tez się stało – największy Cud zdarzył się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia- siłami natury w ekspresowym tempie przyszedł na świat zdrowy chłopak Filip Dominik! Chwała Panu! Chwała Matce Bożej z Pompejów! Wszystkim Świętym Orędownikom! A wszystkim ludziom ze wspaniałymi sercami, także z projektu #kobietajestBOSKA jeszcze raz bardzo dziękuje za modlitwę!
Jola

Dałeś mi zycie,
talenty,
wrażliwość
Bym tu na ziemi
wielbiła Cię
A ja zylam jak
Chcialam
Uroda ma
pycha byla mi…
I dałeś mi lęk
W ciemności i mroku
Rozdzierał mnie.
Śmiech zamienił się w płacz
Ciało bolało już nie było uciechy i radości z niego
W swej pustelni jagze długo trwalam
Samotna,obolała
szukałam ratunku
Wśród ludzkich umyslow
wierzyłam w nie
W pustelni mej Ty jednak nadal trzymałeś mnie
Bo Ty mnie znasz to nie był ten czas
Zbłądziłam zbyt często rzucając się w wir uciech życia
Jak spragniony wody
Płakałam,krzyczałam,pytałam
Dlaczego ja?
nie On nie Ona?
I postawiłeś na mej drodze człowieka by Twym słowem a Jego ustami pomógł mi…
O Mój Boze,Jezu,Najdroższa Matenko
Ten lęk to nie choroba -to dar
Nim chroniles mnie
przed zatraceniem,ciemnością
by świat złudnego szczęścia nie pochłonął mnie
Bo kochasz mnie
Nie czuje dziś lęku
Uzdrowiłes mnie…
Choć nieraz upadnę już wiem Ty podniesiesz mnie
I prosze o Boże w mej modlitwie
daj mi lęk daj cierpienie

jeżeli przybliży mi ono cel jakim Niebo-Twój Dom jest.

P.S Po każdym różańcu i rozważaniach mam taki niedosyt i jakby „komentarz”sam się pisze…
Tym człowiekiem na mojej drodze jest ks.Teodor i za to jak pełni Bożą wolę pragnę Mu tak po ludzku podziękować. Wielka to odpowiedzialność i czasem trudno nieść do ludzi grzesznych słowa Naszego Najmilosiernego Pana.
Przez 26 lat żyłam w lęku, od 10 lat nie wyszłam sama z domu,brałam leki. Co prawda nikt z ludzi tego nie widział, szatan pomagał. Dla obcych byłam kobietą sukcesu. Kasa, młodszy partner, no, słowem szczęściara. Ale gdzieś tam na dnie byl Bóg.
Trafiłam na Teobankologie i wielkie Buuummm.
Cierpienia jakie przeżywałam podczas różańca bez leków się nie dało, napady paniki itp.
Ale głos wewnątrz i słowa księdza dawały siły.
Pewnego dnia wstałam i zadecydowałam, że sama odprowadzę córkę do szkoły ok 2 km (pamietam jej minę) miała zostać w domu bo syn, który ją odprowadzał wyjechał. No więc różaniec do ręki i wyszłam, ale się bałam, cała drżałam. Kiedy wydawało się, że nie dam rady, szeptem pytałam: Czy Jesteś obok mnie? idziesz ze mną?
Wszyscy domownicy nie mogli uwierzyć.
A lekarz, kiedy zadzwoniłam i powiedziałam, że nie biorę już lekow bo są mi niepotrzebne, że Bóg, Maryja mnie wyleczyli (do dzisiaj się śmieję gdy pomyslę o jego minie) czułam, że chętnie by mnie umieścił w zamknięciu.
Mija 5 miesięcy odkąd się narodziłam i choć bywa różnie, czasem łatwiej by było wziać tabletkę, ja przymykam oczy i szeptem pytam:
Jesteś ? I już nie boje się.
……………………………………………………………………………….
Na początku chciałabym zaznaczyć, że nikogo nie chciałabym urazic, są to po prostu moje przemyślenia po wczorajszym różańcu…
Wczoraj Ks.Teodor poruszył temat wiary, ateizmu, dlaczego ludzie odchodzą do kościoła?Dlaczego nasza wiara jest taka mdla, miekka?
Od lat mieszkam na stałe w Szwecji, gdzie jak wiemy różnorodność wiary ogromna. Zawsze byłam wierząca, dzisiaj wiem, że to było tylko słowo … Jeździłam do polskiego kościoła (tutaj troszkę inaczej to wyglada), czasem ciasto, kawa, rozmowy po Mszy Św. Można spotkać znajomych, porozmawiać – bardzo fajnie. Ale kiedy wracamy do domów, kiedy slyszę, czytam wpisy tych osób, czuje to tak – przez te 2 godziny jesteśmy chrześcijanami, potem niekoniecznie.. Zawsze starałam się być dobrym człowiekiem, pomagałam kto tylko o to poprosił. Moja bliska koleżanka powtarzala, że na moich drzwiach powinien być czerwony krzyz. Mój partner miał pretensje, że pożyczam pieniądze a znajomi nie oddają. Ja powtarzałam – zrozum, mają gorzej, choć i nieraz nam nie było łatwo.
Kiedy zostałam sama z trójką dzieci, pracowałam 24 na dobę żeby wszystko utrzymać, ale i wtedy dzieliłam się czym miałam. Prowadziłam gabinet kosmetyczny, słuchałam wszystkiego, jak to złe, jak to ciężko. Ta mąż zdradza, to ona zdradza, problemy z dziećmi itp
Odbierałam tel. w nocy o północy bo byłam dobrą słuchaczką. Dlaczego o tym pisze? bo to był podświadomy egoizm. I to o mały włos mnie zgubiło.
Ale Bóg mnie z tego wyrwał, przerwał błędne koło …
Kiedy teraz (to co opisałam wczoraj) się wydarzyło, zyję inaczej, zyję i karmię się Słowem Bozym.
Już nie uciekam choć nikt z nas nie chce przeciez cierpieć…
Co do ateistow jest nim mój syn.
Niedawno zapytał po co tak żyję i użył słów, cytuję: Już nie jesteś taka ąmama”. Nazwał moja wiarę w Boga, w Jego Syna, w Matkę Bożą,  po prostu niemodna.
Opadły mi ręce kiedy zapytałam dlaczego ty jesteś ateistą. Odpowiedział, że tak jest łatwiej, po co sobie życie utrudniać? Dodal, że wszyscy jego znajomi tak czuja… Kiedy poprosiłam spójrz na Krzyż, odrzekł, że nie rozumie po co Pan Jezus tak cierpiał. I zadał mi pytanie – CIEKAWY JESTEM ILU LUDZI Z KTÓRYMI SIĘ MODLISZ O 2O.30 oddałoby zycie za Niego?
Zaniemówiłam. Dobił mnie jeszcze jednym, wspomniał sytuacje (która miała miejsce jakies 7 lat temu ). Wyrzucił mi, że sama wstydziłam się swojej wiary – miał rację.
Pracowałam w dużym sklepie, większość personelu byli to muzułmanie. Pewnego razu byłam na piętrze gdzie są biura, usłyszałam jakby zawodzenie, myslalam, że to ktoś płacze. Zapukałam i uchyliłam drzwi. Klęczał tam mężczyzna i się modlił .Zawstydzona wycofałam się, zobaczył mnie inny Arab. Wytłumaczył, że to czas na modlitwę, że to święte. Zapytał o moja wiarę a ja nic, spojrzałam tylko ukradkiem czy widać mój łańcuszek z krzyzykiem?. Zapytałam dlaczego to robią w czasie pracy a On – że nic nie ma ważniejszego niż BÓG.
Poczułam się zdrajcą, wyparlam się Boga żeby przypadkiem nie stracić dobrze płatnej pracy.
Ale tłumaczyłam sobie: przeciez nic się nie stało, nie jestem zła.
Ale ten policzek jakim były słowa syna należał mi się, nadstawiłam więc drugi, był jeszcze boleśniejszy. Zapytał – moja siostra ma już 8 lat a jest nieochrzczona? Nawet nie próbowałam się tłumaczyć.
Kolejny cios – rozwiodłaś się z tatą, żyjesz w grzechu.
Tutaj zaczęłam dyskusję.Kilka lat temu potwierdziłam, że zawarcie ślubu kościelnego nie było
ważne,wystarczyło złożyć wniosek, który składam od kilku lat – lenistwo ..
Wstyd mi było, nadal czuję te emocje, bo to było kilka dni temu…
Co do cierpienia, wydaje mi się, że to, co słyszymy często -Bóg dał mi ten krzyż to błogosławieństwo  – a po cichutku uciciekamy, szukamy sposobu jakby sobie ulżyć.
W Polsce prowadziłam terapie. Zajęcia dla zagubionej młodzieży. Spotykałam się z cierpieniem, cierpiałam wraz z tymi dzieciakami, no i uciekłam do Szwecji. Łatwiejsze zycie, ale oficjalnie powtarzałam, że tam mam przecież całą rodzinę.
Kiedy rodziłam córeczkę już na sali porodowej, przyszła siostra i pyta jakie chcę znieczulenie. Ja jej na to, że nie chcę nic. Popatrzyła zdziwiona i zapytała: Ale po co cierpieć?
Uznała jednak, że może nie rozumiem dobrze po szwedzku bo przysłała kolejną siostrę z tel do tłumacza polskiego, ja jej to samo, ze rozumiem co mówi, będzie poród naturalny, bez znieczulenia. (Dodam, że w ciąży dowiedziałam się, że mam zmianę na szyjce wynik 4 i trzeba wyciąć). Modliłam się ,ale tak na odczep się …
Owoce mojego cierpienia, lęku-
Urodziłam trzymając za rękę mojego partnera, urodziłam zdrową córeczkę, wyniki cytologi 2 byłam zdrowa! Co dziwne w tym wszystkim to to, że gdybym nie zaszła w ciąże nie byłoby mnie prawdopodobnie wśród żywych…a to, że zaszłam w ciążę po 6 latach prób ?
Wiedziałam, że Bóg jest przy mnie, nie rozumiałam tylko dlaczego tu daje mi radość, zdrowie a potem chorobę, którą opisałam w moim świadectwie.
10 lat lęku, strachu, nie pomagały pieniądze, rodzina, dusza moja była umęczona. 5 miesięcy temu Bóg chyba uznał, że jestem gotowa, że tej szansy nie zmarnuję i dał mi różaniec do ręki.
Mam tylko nadzieję, że starczy mi życia bym swoim postepowaniem spodobała się Bogu, by każda rana jaką odniósł także za mnie, miała sens.
Wiem, że nie będzie łatwo, nie jedna walka przede mną, ale teraz mam Was tu na grupie mam Teobankologię, a przede wszystkim mam broń, różaniec.
Agnieszka KolberDobra miara
Z okazji uroczystych obchodów przybycia króla do stolicy dwór królewski hucznie świętował. W świątecznej komnacie król przyjmował dary i ofiary od poddanych. Wszystkie dary były bardzo wartościowe: bogato zdobiona broń, srebrne kielichy, drogie płótna haftowane złotem.
Gdy orszak ofiarodawców zbliżał się ku końcowi, pojawiła się wiekowa wieśniaczka. Szła w ciężkich drewniakach, utykając i wspierając się na lasce. W ciszy wyjęła z wiklinowego kosza podarunek starannie zawinięty w płótno. Rozległ się wybuch śmiechu, gdy złożyła u stóp króla kłębek białej wełny. Uzyskała ją od swoich dwóch owiec – całego jej dobytku – i uprzędła w czasie długich zimowych wieczorów.Król bez słowa pokłonił się z godnością. Gdy staruszka powoli opuszczała komnatę, odprowadzana pogardliwymi spojrzeniami, król dał znak, by rozpocząć świętowanie.Staruszka z trudem podjęła nocną wędrówkę w kierunku swojej chaty znajdującej się w lasach królewskich. Dotychczasowa jej obecność była tam zaledwie tolerowana. Gdy ujrzała swój dom, przestraszyła się panicznie. Chata była okrążona przez żołnierzy króla. Wokół biednego domostwa wbijano paliki i rozciągano między nimi białą wełnianą przędzę.”Mój Boże” westchnęła ze ściśniętym sercem „mój dar obraził króla… Teraz straże aresztują mnie i wtrącą do więzienia”.Gdy dostrzegł ją komendant wojska, skłonił się i uprzejmie oznajmił: „Moja pani, na rozkaz naszego dobrego króla, ziemia, którą może otoczyć nić z waszego kłębka wełny, od tej chwili należy do was”. Obwód jej nowej posiadłości odpowiadał długości wełny w kłębku. Otrzymała tą samą miarą, z jaką obdarowała.Oczekujemy wiele i boimy się obdarowywać

………………………………………………………………………..
Dwóch mnichów uprawiało róże. Jeden zatapiał się w kontemplacji piękna i zapachu swoich róż. Drugi ścinał najpiękniejsze róże i obdarowywał nimi przechodniów.

„Co robisz?” karcił go pierwszy. „Jak możesz pozbawiać się radości z zapachu twoich róż?”.

„Róże pozostawiają najwięcej zapachu na rękach tego, kto nimi obdarowuje innych” odparł z prostotą drugi.
Autor nieznany

ROZPAL WIARĘ

„Przypływ wiary”. Film oparty na faktach.

Cierpienie ma sens.

Cierpienie ma sens.

Ludzkie myślenie zazwyczaj prowadzi do unikania wszelkich trudności i cierpień.
Chcemy być szczęśliwi i utożsamiamy szczęście z brakiem problemów.
Jezus mówi, ze będzie wiele cierpiał, zostanie zabity i zmartwychwstanie.
Piotr nie przyjmuje, że Syn Boży może chcieć cierpieć.
Że dobrowolnie przyjmie na siebie krzyż i cierpienie.
Cierpienie przestaje być bezsensowne i nabiera wymiaru zbawczego.
Ryszard Jabłoński

Z Objawienia wiemy, że każdy człowiek od momentu poczęcia staje się częścią rodziny ludzkiej i dziedziczy obecną w niej rzeczywistość dobra oraz zła, które jest przyczyną cierpienia. Cierpienie rodzi się ze zła, a więc ze zniszczenia przez grzech obiektywnego dobra w samym człowieku, w relacjach międzyludzkich oraz w relacji człowieka do Boga. Wobec grzesznych decyzji człowieka Bóg jest bezbronny, ponieważ prawdziwie kochając, do końca respektuje każdy wybór jego wolnej woli. Poprzez grzech pierworodny zło stało się udziałem całej rodziny ludzkiej i dlatego dotyka ono wszystkich, i zadaje cierpienie wszystkim, również tym, którzy nie mają osobistej winy. Cierpienie nie jest więc karą, jaką Bóg wymierza za grzech, ale nieuniknionym doświadczeniem skutków obiektywnie istniejącego „grzechu świata” (J 1,29). Istnieją również cierpienia, które są następstwem osobistej winy, ale są ludzie cierpiący niewinnie. Przez biblijnego Hioba Bóg uświadamia nam, że mamy do czynienia z wielka tajemnicą cierpienia, które nie zawsze jest tylko zwykłą konsekwencją osobistych grzechów. Jeżeli natomiast cierpienie spowodowane jest osobistą winą człowieka, to wtedy nie można go tłumaczyć jako kary, którą Bóg wymierza grzesznikowi (por. Ga 6,8). Z przypowieści o Synu Marnotrawnym dowiadujemy się, że Bóg kierując się ojcowską miłością nie wymierza kary Marnotrawnemu Synowi, pozwala mu tylko skonsumować skutki jego grzechów. Czyni to tylko w tym celu aby się opamiętał i nawrócił. Tak więc, największą karą za grzechy są same konsekwencje grzechów. Grzech i wynikające z niego cierpienie oraz śmierć same w sobie są bezsensowne i pozostałyby takie, gdyby nie fakt, że to sam Bóg przyjmuje na siebie grzechy i cierpienia wszystkich ludzi. Ile razy spotyka człowieka cierpienie, Bóg jest pierwszym, który niesie jego ciężar. To sam Zbawiciel jest obecny i cierpi w każdym z milionów istnień ludzkich żyjących w nędzy i poniżeniu, brutalnie wyzyskiwanych, umierających z głodu, ofiarach tortur i terroryzmu. Tę wstrząsającą rzeczywistość miłości Boga współcierpiącego z człowiekiem można odkryć tylko „oczami” wiary. Tylko przez całkowite zaufanie i powierzenie siebie ojcowskiej miłości Boga najbardziej bezsensowne i niewinne cierpienia stają się drogą zbawienia. Św. Edyta Stein, która zginęła w Oświęcimiu, tak odpowiada na pytanie o sens cierpienia: „Natura ludzka, którą Chrystus przyjął, dała Mu możność cierpienia i śmierci Natura Boska, którą posiadał odwiecznie, nadała temu cierpieniu i śmierci wartość nieskończoną i moc odkupieńczą. Męka i śmierć Chrystusa powtarzają się w Jego ciele Mistycznym i jego członkach. Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała, jego cierpienie i śmierć nabierają odkupieńczej mocy dzięki Boskości Tego, który jest jego głową. Oto istotny powód, dla którego każdy święty tak pragnął cierpienia.
Ks. Andrzej

Jestem obok Ciebie
Ciemno, Panie.
Panie, czy jesteś tu, w tej mojej nocy?

Twoje światło zgasło, jego odbicie na rzeczach i ludziach znikło.
I wszystko wydaje mi się szare, ciemne,
jak przyroda, gdy mgła zasłania słońce i kryje ziemię.
Wszystko mnie kosztuje, wszystko mi ciąży i sam jestem ciężki i ospały.
Gdy się budzę, poranek mnie przytłacza, bo za nim kryje się dzień.
Śpieszę się, żeby zniknąć, pragnę śmierci jako zapomnienia.
Chciałbym wyjechać,
Umknąć,
Uciec,
Wyrwać się byle gdzie!
Wyrwać się, komu?
Tobie, Panie, innym, sobie, czy ja wiem?
Ale wyjechać,
Uciec!

Chodzę jak pijany,
Popychany przyzwyczajeniami, bezwolnie.
Co dzień powtarzam te same ruchy, ale wiem, że są bezużyteczne.
Chodzę, ale wiem, że moje kroki nigdzie mnie nie zaprowadzą.
Mówię, ale moje słowa wydają mi się straszliwie puste,
bo wiem, że tylko uszy cielesne mogą je słyszeć,
a nie dusze żywe: za wysokie i za dalekie.
Nawet myśli uciekają; myślę z trudem.
Czasem słowa wyrywają się i nie chcą dalej służyć!
Bełkoczę, mieszam się czerwienię.
I jestem śmieszny.
Wstydzę się, bo inni mogą się spostrzec.
Panie, czy ja wariuję?
Albo może Ty tak chcesz?

To byłoby głupstwo, gdybym nie był sam.
Jestem sam.
Wyprowadziłeś mnie, Panie, daleko;
ufnie poszedłem,
aleś Ty szedł obok mnie,
aż w szarej pustyni, w pełni nocy, nagle zniknąłeś.
Wołam, a Ty nie odpowiadasz.
Szukam i nie znajduję Cię.
Wszystko opuściłem i teraz jestem sam.
Twoja obecność jest moim cierpieniem.

Ciemno, Panie.
Panie, czy jesteś tu, w tych ciemnościach?
Gdzie jesteś, Panie?
Czy mnie jeszcze kochasz?
Może Cię zmęczyłem?
Panie, odpowiedz mi!
Odpowiedz!

Ciemno.

Czasami wszystko idzie na opak… Życie niesie same niepowodzenia…
…tragedie, rozpacz…Prosisz Boga…A Bóg wydaje się drwić z Ciebie…
Jednak tak nie jest… On ciągle jest obok… Czasami „okres ciemności”
jest czasem próby… Próby miłości i wiary…

„Podobnie jak zapora wstrzymuje wody, by je podnieść i zwiększyć ich siłę,
tak i Bóg, nie chcąc powierzchownej działalności, by oczyścić i wzmocnić wiarę,
sprawia zewnętrznie, iż nic się nie udaje.”

„Przypomnij mi, Krzyżu…”
*
Krzyżu, przypomnij mi
Jeśli zapomnę…
Że ma sens cierpienie
Ma sens brzemię
I, że choć ciężkościami
Do śmierci podobne
W nich życie i światło
I przez nie zbawienie…
*
A jeśli mi już Krzyżu
Sił w drodze nie stanie…
Przypomnij mi
Upadek
Po nim
Zmartwychwstanie…
*
A jeśli mi się całkiem
Pod naciskiem kata
Sprzeniewierzy dusza
Przypomnij mi…
Przypomnij mi Krzyżu…
Przypomnij mi Chrystusa…
*
Anna Dawidowy

PRZEKAZ:
Nigdy nie patrz wstecz… Nie warto….
Patrz tylko do przodu. Niech to będa małe kroczki, ale zawsze do przodu.
Dziękuj Bogu za wszystko,, za każdą jedną sytuację.
Gdy poparzyłam brzuch i całe udo, dziękowałam Bogu za te sytuację. Właśnie w tym momencie, przy poparzeniu 2 stopnia doznałam żywego Boga. Skupiona na bólu i pieczeniu usłyszałam :patrz na mnie, nie na problem! Śpiewaj! Trudno mi było śpiewać. Gula w gardle, zły płyną, Aurela na ziemi pod łazienka modliła się i śpiewała że mną. Oparta ręka o kafelki w łazience, Przytulona twarzą do ściany starałam się modlić…. Ale zaczęłam mocno i coraz mocniej spiewac i mówiłam szatanowi : NIC Z TEGO SZATANIE! GULASZ DLA BEZDOMNYCH ZROBIĘ!!!!!
Siedziałam i chłodziłam poparzenie.. i…. pokazał mi jak kiedyś uczniowie Jezusa siedzieli w więzieniu i śpiewali oraz modlili się do Boga…. To było uwielbienie Boga a nie patrzenie na problem. Skutek:otrzymali wolność.
Bóg pokazał mi tego, który wyszedł z Łodzi i szedł po wodzie…. I szedł, ale w momencie gdzie prawdopodobnie zorientował się gdzie jest…. zaczął tonąć. Jednak zawołał do Jezusa, który mu pomógł.
Zrozumiałam.
Nigdy nie jest za późno by zwrócić się do Boga. NIGDY!
Skupić się mamy na nim a nie na problemach.
W Nim mamy WSZYSTKO.
Ból podczas spiewania odszedł a ja mogłam usiąść i robić z Aurelą gulasz dla osób bezdomnych na spotkanie.
Czułam że w tym dla mnie tak ogromnym wypadku Bóg mocno jest ze mną.
Siedzę i pisząc to łzy same mi spływają po policzku.
Nie ma słów, by opisać jak Bóg jest wspaniały i miłosierny.
WSZELKA CZEŚĆ I CHWAŁA, I UWIELBIENIE TYLKO BOGU SIĘ NALEŻY! TAK I AMEN .
NIECH DOBRY BÓG WAM WSZYSTKIM BŁOGOSŁAWI I WAS PROWADZI .
I PAMIĘTAJCIE, JEZUS JEST NAJLEPSZYM LEKARZEM W KAŻDEJ SPECJALIZACJI O NAJLEPSZYCH REKOMENDACJACH .
NIE MYŚL JAK DUŻO MASZ PROBLEMÓW ALE MYŚL JAK POTĘŻNEGO MAS BOGA
Zobacz miałam operacje kolana, jechałam na zabieg i nie chcieli mnie uśpić. Wjeżdżając na salę operacyjna pozostawiłam wszystko Bogu. Prosiłam bym nic nie słyszała. I tak się stało. Po operacji na drugi dzień wyszłam ze szpitala. Odrzuciłam kule, choć miałam mieć je przynajmniej do 17 stycznia 22 na kontroli.Chodze normalnie już od dawna i to dzięki Bogu. Zawierzyłam Bogu wszystko. Totalnie wszystko. Moje marzenia się spełniają bo Słowo Boże jest najważniejsze w moim zyciu. To Bóg jest w nim na 1 miejscu.
I TYLKO ON!
Ludzie piszą i dzwonią do mnie, i pytają się jak ja to robię ze wszystko mam. Mówią ze tyle się modlą i nic się nie dzieje w ich zyciu… Brak odpowiedzi już jest odpowiedzią.
Ja potrzebuje niewiele i powołuje się na Słowo Boże. Uwielbiam dawać aniżeli brać. Dawanie jest moja pasja a szczęściem radość biorących i TO JEST DLA MNIE NAGRODA . Uśmiech tych ludzi .
Nie potrzebuje wiele, jestem osobą skromna, nie musza mieć ciuchów firmowych czy samochodu.
BÓG mi wszystko sam daje poprzez innych, bo troszczy się o mnie i najlepiej wie, czego mi trzeba ZANIM POMYŚLĘ.
MÓW DO NIEGO JAK DO NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA, KTÓRYM FAKTYCZNIE JEST .
Pozdrawiam Cię serdecznie i gorąco przytulam.
P. S.
NOGA POPARZONA I NOGA DO OPERACJI ZARAZ NIEDŁUGO PO OPARZENIU (niecały miesiąc od wypadku) TO JEDNA I TA SAMA-PRAWA

Monika

Może zostanę wyśmiana (przyjmę to z godnością), ale muszę się tym podzielić, poradzić. Od dwóch dni nie wiem co się ze mną (we mnie?) dzieje… Mam gorsze dni związane z chorobą i dziwię się sama sobie, że wieczorem czuję… radość? ? Wczoraj po różancu w „stanie desperacji” (chyba tak to mogę nazwać) powiedziałam (słowa same „wyszły” ze mnie): „Boże, Tobie to oddaje… I to największe pragnienie ostatnich dni. Jezu, Ty się tym zajmij…”. Czy to jest normalne?
Poniżej piosenka, która mi się przypomniała, gdy się tak poczułam:

„Me życie jest cieniem me życie jest chwilką
Co ciągle ucieka i ginie
By kochać Cię Panie tę chwilę mam tylko G a
Ten dzień dzisiejszy jedynie

O jutro się modlić nie jestem ja w stanie
Choć nie wiem jak życie popłynie
Dziś strzeż mnie dziś broń mnie dziś tylko o Panie
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie

Gdy myślę o jutrze przejmuje mnie trwoga
Tak smutno na łez tej dolinie
Lecz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie

Przy Sercu Twym blisko nie smucę się znojem
Ni walką ni trudem to minie
Ach weź mnie o Jezu i w Sercu skryj Twoim
Na dzień ten dzisiejszy jedynie

Ach skończy się wkrótce to moje wygnanie
Wiecznego blask zalśni mi słońca
I śpiewać Ci będę na wieki o Panie
To „dzisiaj” bez kresu i końca”
Joanna Sadlik

Prowadzę Cię.

Zachowaj spokój,ale nie zapominaj o Mnie.
Przekształcam i przemieniam wszystko w dobro,o ile pamiętasz,by wzywać Mojej pomocy.

Jeśli prosisz,bym zjednoczył się z tobą,wówczas wszystko,co czynisz i wszystkie cierpienia nabierają szczególnej,Bożej wartości.
Korzystaj z tego,bo zjednoczenie ze Mną nadaje twojemu życiu wymiar wieczności

?
 Gdy Pan mówi do
z postu Paweł Paul Szeliga

Lekcja od ks. Jana Kaczorowskiego

Wczoraj zmarł ks. Jan Kaczkowski. Takiego go zapamiętamy – pełnego wiary oraz siły życia. Swoim optymizmem zarażał innych… zawsze mawiał, że "Trzeba żyć na pełnej petardzie".Podziel się jego lekcją z najbliższymi.

Gepostet von Popularne am Dienstag, 29. März 2016

 

„Kto nie bierze swego krzyża i nie naśladuje Mnie, nie jest Mnie godny” (Mt 10, 3)

 

Czy potrafię pogodzić się z cierpieniem? Czy nie mam pretensji do Boga i nie wykrzykuję  „Boże, dlaczego ja…” 

Do siedzącego przy śniadaniu w szpitalnej stołówce Centrum Onkologii zamyślonego księdza podszedł mocno wychudzony chłopak w kraciastej piżamie ze swoim skromnym posiłkiem na tacy:
– Można się do księdza dosiąść?
– Jasne – przytaknął jakby nadal nieobecny facet w koloratce.
– Ksiądz tutaj to do kogoś, czy ze sobą? – kontynuował pytania chłopak.
– Ze sobą, ale to początek drogi – odpowiedział ksiądz wciągając się w rozmowę – Z lekarzem już wiemy, że jest, ale nie wiemy z jakiej grupy i w jakim stopniu rozwoju.
– Ksiądz się nie martwi – uśmiechnął się chłopak – Niech ksiądz żyje najzwyczajniej normalnie jak dotąd.
– A czy teraz ja mogę ci zadać pytanie? – zwrócił się z badawczym wzrokiem ksiądz, który był pewien, że siedzący przed nim łysy młodzieniec przypominający bardziej cień człowieka o niemal trupim wyglądzie skóry musi być onkologicznym pacjentem dość długo.
– Niech ksiądz pyta. Powiem jak na spowiedzi – roześmiał się chłopak.
Ksiądz dość niepewnie jakby wiedział, że o pewne rzeczy nie wypada wypytywać mimo wszystko zapytał przyciszonym głosem:
– Jesteś młody, bardzo młody i tak bardzo chory. Nie masz o to żalu? Żalu do Boga? Żalu do świata? Żalu do losu?.
– Proszę Księdza, mam obecnie 21 lat i choruję na raka od 16 roku życia – zaczął odpowiadać młodzieniec, jakby przygotowany na to pytanie – I nic lepszego nie mogło mi się przytrafić.
Jak miałem 14 lat mój tata wyprowadził się do młodszej kobietki niż mama. Moje gimnazjum – szkoda gadać – myślałem, że tak mało zgranej społeczności szkolnej nie ma na świecie. A ja? Wypieszczony jedynak. Spadochroniarz z podstawówki. Taki typowy gnojek bez ambicji, bez chęci do nauki i bez chęci do pobożnego życia. Właściwie bez chęci do normalnego życia. Proszę mi wierzyć księże, że mimo bierzmowania wcale mi też nie było z Panem Bogiem po drodze.
I przyszła zmiana.
Kiedy zachorowałem rodzice umówili się, że będą mnie odwiedzać w klinice naprzemiennie, aby nawet się nie spotkać na szpitalnym korytarzu, ale ekonomia wzięła górę i tata zaproponował, że skoro codziennie do mnie przyjeżdża, to może zabierać matkę po drodze. Po jednym z powrotów ode mnie tata wysadzając mamę pod blokiem zapytał czy może wrócić. Wrócił I tak już zostało. Po roku urodził mi się braciszek, a lekarz zgodził się na przepustkę, abym został chrzestnym. Wiem, że nie zdążę założyć własnej rodziny, ale mam już dzieciaka jak swojego i do tego brata! I mogę się cieszyć z jego rozwoju, śledzić jak rośnie i jakie robi postępy. I jestem przekonany, że jak mnie już nie będzie, to będzie komu jeździć na mojej deskorolce, a rodzice na starość nie zostaną sami.
A w gimnazjum z powodu mojej choroby najpierw zintegrowała się moja klasa, a wkrótce cała szkoła… Bal charytatywny jeden, drugi… Rozgrywki sportowe… Aukcje przedmiotów i autografów jakiś sławnych ludzi, którzy pewnie mnie nie znają… Mi już żadna kasa nic nie pomoże, a oni tak się rozkręcili, że chcą dalej wspólnie działać.
Proszę księdza – zawsze chciałem mieć tatuaż na łydce, ale matka twierdziła, że to gadżet kryminalistów. I niech Ksiądz spojrzy jaka plecionka. Gdybym nie zachorował mógłbym sobie ją z głowy wybić młotkiem.
I chyba najważniejsze: uważam, że jest ogromnym przywilejem wiedzieć, że miesiące, tygodnie i dni się kończą. I w pewnym momencie okazało się, że jestem taki uprzywilejowany, że już nic nie da się zrobić.
Po pierwsze – swoje dni przestałem marnować na głupoty, na kłótnie, na uprzykrzanie życia innym. W miarę możliwości naprawiłem wyrządzone szkody i napisałem kilka listów do ludzi, których skrzywdziłem – w tym do mojej wychowawczyni.
Po drugie – rozdysponowałem też swoje rzeczy i nagrałem komórką kilka godzin monologu z myślą o moim braciszku. Jestem też przygotowany na spotkanie z Bogiem odnawiając życie sakramentalne i zaprzyjaźniając się z Matką Bożą przez codzienny różaniec póki sił mi starczy.
Proszę księdza – aż trudno w to uwierzyć, ale ten mój nowotwór przyniósł w życiu tyle dobra. Nie trzeba bać się śmierci. Trzeba bać się zmarnować swoje życie.
.
.
* Michał zmarł w niespełna 4 miesiące po naszej rozmowie – w Święto Matki Bożej Różańcowej – 7 października.

Dziewięcioletni Manuel odszedł do nieba w 2010 roku po długiej walce z nowotworem. Zostawił po sobie wyjątkowy testament – świadectwo przejmujące niezwykłością i zażyłością relacji z jego największym przyjacielem – Jezusem.

Gdy tylko pozwalają mu na to siły, Manuel odwiedza Jezusa w szpitalnej kaplicy. Podczas jednej z tych wizyt pisze prawdopodobnie swoją najpiękniejszą i najbardziej wzruszającą modlitwę, którą ofiaruje Giusy.

Jezu, przytul mnie!
Proszę Cię, Jezu, przytul mnie,
gdy jest mi smutno.

Jezu, przytul mnie,
gdy jestem w szpitalu i bardzo cierpię!

Jezu, przytul mnie,
gdy płaczę.

Daj mi siłę, abym radził sobie ze wszystkim.
Nie opuszczaj mnie nigdy,
bo w Twoich ramionach znajduję schronienie i czuję się bezpiecznie.

Obdarzaj mnie nieustannie Twoim świętym błogosławieństwem,
bo dzięki temu do mojego wnętrza wniknie cudowne lekarstwo,
które masz tylko Ty.

I uczynisz dla mnie wiele magicznych rzeczy,
wszystkie jednak bez żadnych sztuczek.

Wtedy smutek zamieni się w radość,
cierpienie stanie się darem,
łzy staną się kroplami modlitwy!
A moje życie się zmieni.

Proszę Cię: Jezu, przytul mnie.
Manuel.

Świadectwo.

Kochani, nie chcę szukac pocieszenia zgodnie z dzisiejszym zaleceniem Cudownej, chcę sie podzielic świadectwem. Sami ocenicie, czy moral z tego pozytywny, czy wrecz przeciwnie . Często się czyta posty, z których wynika,  że Bog dziala,  że wlasnie czujemy jego łaskę , ale jeszcze częściej czyta sie prośby o modlitwe, wsparcie.  Jak czują osoby, które wlasnie przechodzą cierpienie ?  Od kilku lat jestem chora,  jestem po 3 zatorach,  ledwo chodzę przy pomocy chodzika,  i to tylko niedaleko. W perspektywie mam amputację nóg. Dodatkowo mam trudnosci z codziennymi czynnościami,  myciem się, nie gotuję, nie sprzątam.  Pan zabral mi moje talenty, już nie umiem rysowac,  nie potrafię skupić się na czytaniu. Nie dane mi jest dzielić się logicznie poprzez mowę z tym co czuję. Mieszkam sama, opiekuje się mną pielegniarka. Nie jestem roszczeniowa,  placzliwa,  czy uzalajaca się. Od momentu choroby zmienilam sie , dziekuje Bogu za to,  że dal mi sily czasami dotrzec do kościola,  chociaz nie wiem,  jak będę się czuła za godzinę. Cieszę się tymi godzinami, kiedy mam siłę i wiem, ze nic, ale to nic nie zrobie bez Jego pomocy. Wysilkiem skupiam sie na przeczytaniu fragmentu Biblii.  Jak sobie radzę?  Nie przytlaczam sie ogladaniem TV jak leci,  slucham o. Szustaka, naszą Cudowną, i Modlitwę w drodze. Mam znajomych i odwiedzaja mnie,  chodze do pracy dla niepelnosprawnych.  Tak, czasem czuję, ze jest mi za cieżko, i pytam dlaczego,  jednak kilka lat temu spalam cale 3 dni sama w domu i nie wiem co się ze mną wtedy działo, po przebudzeniu czulam w domu Boga, nic nie pamiętalam,  ale przezegnalam się,  tak na wskroś odczuwalam świętość. Mam wrażenie,  że od tamtego czasu na nowo sie narodzilam. Czasami idę po omacku, bo nie wiem, czy to co mi sie wydaje, ze powinnam robic jest rozsądne, czy to choroba. Slucham, caly czas slucham, i Bog mnie nie zostawia zupelnie samej, co jakiś czas dostaję drogowskaz,  czuję to podczas modlitwy.  Zadania Cudownej traktuję,  jakby byly skierowane wlasnie do mnie. Jakby Mateńka mówila do mnie. To naprawde ogromne wsparcie. Pozdrawiam osoby,  które te slowa ukladaja. Modlitwa dla mnie jest letnim deszczykiem podczas żaru i spiekoty. Zachęcam do dzielenia sie swoim doswiadczeniem Boga w trudnych chwilach.

Kiedy przyszlo mi umrzec, bardzo się balam, balam się cierpienia, balam się potepienia. Wtedy uslyszalam, ze  „tam”  czeka na mnie Ktos, kto mnie kocha. Wtedy poczulam radość i pogodzilam się, że odchodzenie bedzie bolesne. Dla tej milosci przeszla bym po chaszczach na bosaka. Aż jedna osoba zapytala:  dlaczego tak sie cieszysz?  Bylam gotowa. Kiedy więc po jakims czasie uslyszalam, ze będę żyć,  nie posiadalam się z wdzięcznosci. Powiedzialam do Boga  „Jesteś cudem tego świata „, a On mi odpowiedzial : „Jestem Panem tego świata „. To bylo 7 lat temu.
Agnieszka Golańska

10 maja mój świat przewrócił się do góry nogami. W sąsiednim mieszkaniu nad ranem wybuchł pożar i kiedy moja mama obudziła mnie słowami: Pali się!, było już za późno na ucieczkę. Próby wyjścia z mieszkania były nieudane, więc usiadłyśmy wraz z moją 5-letnią córeczką i wzywałyśmy pomocy Jezusa. Od tego momentu niczego już nie pamiętamy, ani ja ani moja mama.

Kiedy po dobie obudziłam się w szpitalu, lekarka uznała to za cud, ponieważ z powodu zaczadzenia (u mnie miało ono najwyższy poziom) spodziewano się mojej śmierci lub dużych ubytków zdrowotnych. Dowiedziałam się wtedy, że moja córeczka Maja jest w ciężkim stanie w innym szpitalu.

Po 3 i pół tygodniowym przebywaniu w śpiączce, Maja przeszła do nowego życia. Podczas tych tygodni stworzył się łańcuszek modlitewny, trafiłam także na Teobańkologię.

Nie potrafię nawet opisać tego, jaką siłę ma modlitwa. Kiedy powiedziałam, przy łóżku szpitalnym mojej córeczki: Boże niech Twoja wola, nie moja się stanie, Bóg dał mi łaskę wiary w to, że uczyni cud i Maja zostanie uzdrowiona. Po jej odejściu nie pytałam ‘Dlaczego ją zabrał’, tylko ‘Dlaczego dał mi taką wiarę w jej uzdrowienie’. Odpowiedź przyszła niebawem i przekonałam się, że Bóg jest dobry i myśli o wszystkim. On zna nas najlepiej i wie czego nam potrzeba. A kiedy powiesz mu: Jezu, Ty się tym zajmij, on NAPRAWDĘ ,, pocieszy, uwolni i poprowadzi. A kiedy będzie musiał nas wprowadzić w życie różne od tego, jakie my widzielibyśmy dla siebie, będzie uczył nas, nosił w swoich ramionach, sprawiał, że będziemy jak dzieci uśpione w matczynych objęciach.”

Nad moją córeczką modlił się Marcin Zieliński, a także osoby związane z grupą Mocni w duchu.To czego doświadczyliśmy w tym czasie… tego nie da się po ludzku opisać. Ważną rolę odegrał również cudowny medalik i opieka Matki Bożej.

W ostatni poniedziałek lipca, już po odejściu Mai, uczestniczyłam we Mszy św. o uzdrowienie w Łodzi. Modliłam się w zupełnie innej intencji, a usłyszałam poznanie, że jest w kościele osoba, która ma dziwne bóle w okolicy lędźwiowej. Takie bóle towarzyszyły mi od pożaru. Podczas skłonu, rękami mogłam dotknąć co najwyżej kolan. W czasie Mszy św. nie wzięłam tego poznania do siebie, ponieważ wtedy czułam jeszcze ból. Od dnia następnego ból ustąpił i od miesiąca nie mam problemów z kręgosłupem. Mogę wykonać pełny skłon. Chwała Panu! To pokazało mi, że Bóg naprawdę się o nas troszczy i choć nie prosiłam o swoje uzdrowienie, bo wydawało mi się to wówczas sprawą drugorzędną, On pokazał, że widzi każdy mój ból i zechciał mi ulżyć w cierpieniu.

A teraz? Teraz życie naszej rodziny wygląda zupełnie inaczej, a opatrzność Bożą widzę na każdym kroku.Choć, wiadomo, jest ciężko, a tęsknota jest ogromna. Nie będę opisywać tutaj wszystkich małych i dużych cudów jakich doświadczyłam, ale chcę powiedzieć, że Bóg nigdy nas nie opuszcza, a Matka Boża ma nas w swojej opiece.

Po odejściu mojej jedynej córeczki Mai, wiem, że tylko dzięki Bogu oraz dzięki modlitwie wielu dobrych ludzi, jestem w stanie funkcjonować, nie poddawać się rozpaczy… choć należę do mam panikar, to od 10 maja nie wypiłam nawet jednej melisy. Nie potrafię tego wytłumaczyć racjonalnie. Wyniki moich badań, łącznie z tymi u neurologa i innymi, są wzorowe (bo już można by się pokusić o myśl, że ten spokój, który noszę w sobie, to skutek uboczny zaczadzenia). Kocham swoją córeczkę i wiem, że nie ma lepszego opiekuna niż sam Bóg i nie ma lepszego miejsca niż niebo.

Jeśli znacie kogoś lub sami doświadczyliście straty dziecka polecam serdecznie Msze św. dedykowane specjalnie takim rodzinom. Odbywają się w każdy drugi piątek miesiąca w Łagiewnikach- Kraków. Msze św. prowadzi ks. Janusz Kościelniak, który chętnie umawia się na spotkania i rozmowy z rodzicami po stracie.

Trudno jest mi tutaj wszystko opisać, ale jeśli ktoś chciałby porozmawiać z jakiegoś powodu na ten temat to zapraszam… Otrzymałam tak wiele łask, że nie potrafię i nie chce zatrzymywać ich tylko dla siebie.

Na koniec, jeśli zechciałby ktoś wesprzeć naszą rodzinę modlitwą w intencji dobrego przeżycia straty i takiego życia, które doprowadzi nas ostatecznie do wiecznej radości oraz spotkania z ukochaną ŚP. Majunią ?, to byłabym niezmiernie wdzięczna.

Bóg zapłać!
Justyna Wróblewska

Cierpiąc odkrywam, jak żyłem. Jest to wyjątkowy czas na to, aby zapłakać nad własnym życiem, ale też dobry czas, aby powiedzieć sobie i Bogu, to był dobry kawał życia, cieszę się, że mogłem go w ten sposób przeżyć Boże, z Twoją pomocą. Zawsze jest dobry czas na spojrzenie w przeszłość, pogodzenie się z przeszłością, pojednanie z sobą, z najbliższymi i z Bogiem. W każdym cierpieniu czy niepowodzeniu dostrzegam zapowiedź śmierci. To ona jest ostatnim aktem podsumowującym wszystkie decyzje podjęte za życia. Nie chodzi o to abym rozumiał Jezusa, lecz abym Go słuchał. Niezbędna jest wówczas modlitwa bez względu na moje odczucia. Nie rozumiem Bożego działania, natomiast w pełni Jemu ufam. Przychodzi czas na zgodę życia zawsze w ciemności, jeśli taka będzie wola Boga. Tylko przez nawrócenie serca, tylko przez wewnętrzną przemianę mogę przezwyciężyć zło, można pokonać złego ducha. Śmierć jest obecna w moim życiu przez porażki, przez które przeszedłem, przez złudzenia, które w sobie podtrzymywałem, przez klęski, krzyżujące moją wolę. Chrystus jest tym, który daje mi wolność lub przyzwala na to, by dręczył mnie grzech. Wszystko to w zgodzie z Jego opatrznościowym planem dla mojego dobra. Bóg pragnie abym kochał Go mocną i wypróbowaną miłością, tej miłości nie można zdobyć bez długich i wytrwałych zmagań. Największą miłością jest oddanie swojego życia w ręce Boga. Nie muszę się obawiać, czy dokonałem w moim życiu wystarczająco dobra. Istotne jest to, że byłem oddany Bogu w tym, co przeżywałem, również z ciężarem własnych win. Zawsze będę stawać przed Bogiem z pustymi rękoma. W tym życiu uczę się oddawać samego siebie Bogu, aby ukształtowała się we mnie ta umiejętność w chwili śmierci. Duchowy rozwój to dla mnie przyjmowanie miłości Bożej. Nie stając się duchowym, źle przeżywam swój czas i pozbawiam go sensu. Kiedy pozwalam przenikać swoje życie Bogu, pozwalam tym samym, aby moje życie już teraz było przeniknięte wiecznością. Kiedy pojawia się we mnie ból psychiczny, duchowy, moralny poznaję, że mam z czymś problem. Każdy taki ból jest metodą na wykrywanie problemów, które w ten sposób ujawniają we mnie swoją obecność. Nadzieja jest dla mnie wewnętrzną siłą, która kieruje mnie w stronę przyszłości. Ona wyłania się z doświadczenia próby, przez którą przechodzę i dzięki niej przezwyciężam tę próbę. Byłem bardziej świadomy tego, że to ja szukam Boga. Tymczasem sprawy mają się zupełnie inaczej, to Bóg szuka mnie. Czy nie jest to jeden z nieskończenie wielu znaków mówiących o miłości Boga. Ten, kto kocha, nieustannie szuka tego, którego kocha, nie godząc się z jego zagubieniem. Jeśli nie pokochałbym Boga, nie mógłbym Go poznawać. Poznaję mojego Pana przez Jego działanie we mnie. Każde moje nawracanie się, jest poznawaniem Jego. Im głębsza jest we mnie świadomość pojednania, tym głębsze poznanie Boga. Znakiem miłości Boga do mnie, najpiękniejszym i pierwszym, jest przebaczenie grzechów. To jest nawiedzenie przez Miłość i wlanie miłości.
Jarosław Ruciński

Cierpienie ma sens.

Cierpienie nie jest karą za grzechy,
ani nie jest odpowiedzią Boga
za zło człowieka.
Można je rozumieć tylko i wyłącznie
w świetle Bożej Miłości,
która jest ostatecznym sensem
wszystkiego, co na tym świecie istnieje.
Święty Jan Paweł Wielki Papież Polak.

Nasza ……Droga Krzyżowa ……..zapraszam do poczytania i kontemplacji …

 

 

Podnieś mnie Jezu i prowadź do Ojca…

 

Stacja 1

Jezus na śmierć skazany .
..
Wyrok . Nasz Synku .Jedna diagnoza , jedno puste słowo ….śmierć w wieku 12 lat …Rozpacz , gniew , nienawiść …i pustka której nie da się opisać…..Mój wyczekany , noszony pod sercem , wymodlony ….teraz skazany …………
.
Stacja 2

Jezus bierze krzyż na swoje ramiona …

Każdy dzień Golgota …
tracisz wszystko wzrok , mowę , zdolność chodzenia siedzenia ….Bezradnie patrzę jak wszystko Mi odbierasz Boże!!!!!……dlaczego ? czym na to zasłużylismy ……..
Oddaje Ci swoje ręce i nogi Synu …..odtąd już zawsze będą Twoimi …..

Stacja 3

Pierwszy upadek

Leżę ………nic nie rozumiem , na nic nie mam siły , czuje się jakby wszyscy mnie opuścili ….zostałam sama …
Jak balon z którego uszło życie …wykonuje wszystkie swoje obowiązki …..przyglądając się jak ”cichutko odchodzisz ” ….bezradność ……znikam w swoim bólu …..

Stacja 4

Jezus spotyka swoją Matkę

Matka …….to Ja ……..najpiękniejszy dar ……chłonę każdy wspólny dzień , każdy Twój dotyk i gest …….
Jeszcze nie rozumiem ”czemu tak ”……..ale tak bardzo dziękuję Bogu za to że mogę być Twoją Matką …….

Stacja 5

Szymon pomaga nieść krzyż …….

Tyle ”Szymonów ” w naszym życiu ……..było …….
a potem ”nagle ”…zniknęli ……gdy okazało się że będzie ……tylko gorzej ……
Jak z Tobą rozmawiać Matko ?
O czym ?
Zycie jest takie piękne , nie ma w nim miejsca na śmierć !!! ……
Ja ”Szymon ” nie chcę słyszeć że ktoś cierpi …….nie chcę tego widzieć to zaburza ”mój święty spokój ”…….Ominę Twój dom . ominę ból i cierpienie …….Ja jestem za słaby …………..na taki widok……Ona ……….Matka sobie poradzi ………
To nie jest moja sprawa ………..

Stacja 6

Sw, Weronika ociera twarz Jezusowi ……..
.
Patrz to Ona ……..
Jak śmie się tak ubierać ……..
o ……uśmiecha się …..słyszałaś ……….ma kochanków !!!…jak śmie !!!! jej dziecko umiera ……….!!! co z niej za Matka …… spotykać się z ludżmi !!!! jak śmie mieć dom ……..Ukrzyżujmy ją !!!!

i ……….
zjawia się Weronika ……..ociera łzy , obejmuje …….. ……..całuje skrzywdzone serce ……
wierzy …….na razie Tylko Ona ……….

Stacja 7

Drugi upadek …...
.
Znów leżę ….i Ty leżysz Synku
wyje z niemocy i niezrozumienia …..
mnie już nie ma ……zniszczyli , zaszczuli ….nie mam siły się podnieść …
Tylko dla Ciebie …….Nie PODDAM SIĘ

Stacja 8

Jezus pociesza Niewiasty ..
.
Nie chcę pocieszenia ,ani litości ….powolutku zaczynam rozumieć plan Boga …….
”rosnę w siłę ”……..podejmuje decyzję .
Zostaje sama na polu bitwy …..sama ale nie samotna w sercu mieszka Bóg …..pomoże , nie zostawi mnie …..słyszę cichutkie ……
”nie bój się Ja jestem ………

Stacja 9

Trzeci upadek

Choroba nas pokonuje
Po cichutku , bez cienia skargi odchodzi ktoś , kto jest całym moim życiem …….
Hospicjum …….jak to strasznie brzmi …
Nie o takiej przyszłości marzy Matka , krzyż coraz cięższy jego ramiona nie do uniesienia ……..
Sprzęt , rurki …….coraz więcej rurek ……..coraz mniej Ciebie …….
Skazany za życia ………umieram co dzień z Tobą ……
Błagam weż mnie !!!!
Ulituj się ………daruj mu życie ………Krzyczę !!!!………..nie słyszy …
Boże jak boli ………jak strasznie boli ………..

Stacja 10

Pan Jezus z szat obnażony …

Nie mam już nic ……..prócz Ciebie ……
Już się nie buntuje ……..
Patrzę z umiłowaniem na Ciebie i cenię każdy dzień życia …
Odarta ze wszystkiego ………z szacunku , macierzyństwa , bólu i niesprawiedliwości ……….
stoję naga …………i mówię ………..Bij ………!!!!

Stacja 11

Jezus do Krzyża przybity

Bezradność ……….Masz już 11 lat …….Stoję u Twego krzyża Synku i mówię ……Nie lękaj się …….Jestem ……
Przez wszystko Cię przeprowadzę …….

Stacja 12

Jezus umiera naKrzyżu ……..

Boję się …….Tak strasznie się boję …..
ale przecież oddaję Cię w najlepsze ręce ……
nigdy nie Byłeś Mój ……..
zostałeś mi przekazany tylko na ”chwilkę ”………..
miałeś mnie ”nauczyć żyć ” !!!
nauczyć pokory !!!
pokochania trędowatych !!!
już widzę ………wiecej niż inni ……już potrafię się pochylić ……
…widzę Boga w każdym napotkanym Człowieku …..
—Czy o To …..Ci Chodziło Panie …….??
…………………………

Stacja 13

Jezus z Krzyża zdjęty ……….

Tulę twoje sponiewierane ciało ., wykrzywione rączki , rany po operacjach ……umęczone chorobą
tyle przeszliśmy ………..
tyle jeszcze przed nami ……….
nie będzie łatwo ……
nie zdążyły się zagoić jeszcze stare rany , na ich miejsce pojawiają się nowe …….
TAK BARDZO CIĘ KOCHAM ………
ale więcej kocham BOGA ……….i dlatego zgadzam się ze wszystkim co dostaje ……..
wreszcie !!!!………
”nie moja wola lecz Twoja niech się stanie ”………
Wszystko oddaje w Twoje ręce …….
tylko bądz ……..pomóż mi ………

Stacja 14

Zdjęcie z Krzyża ……….

Szczęśliwa jak nigdy dotąd ze swoim krzyżem codziennym ……..
Nie mam ”nic ” tylko tą chwilę RAZEM …….

Gdy docierasz do takiego momentu w swoim życiu , że już nic nie potrzebujesz prócz świadomości …….
że nie jesteś SAMA …….
On jest ……pomimo że wydaje Ci się że wszystko co najgorsze spotkało TYLKO CIEBIE ……
On czeka ……….
cichutko i wystarczy że pozwolisz mu wziąść się za rękę ……..
JEZU UFAM TOBIE …….
prowadz ………..

Drogi Jezu, nie mogę wytrzymać bólu jaki Ty cierpisz dla mnie ! Nie mogę znieść co musiałeś przechodzić dla mojego zbawienia ! Jeżeli przebijam mój palec igłą – krzyczę ! A Ty ? Gwóźdź przechodził przez Twoje przeguby rwąc Twoje ciało ! Czy kiedykolwiek zrozumiemy Twoje cierpienie, Panie ? A Ty jeszcze cierpiałeś z godnością mimo wszystko ! Panie, pomóż mi, żebym nigdy nie zadawał bólu innym i ponad wszystkimi, Panie, pomóż mi pokładać całą moją wiarę i nadzieję w Tobie ! Uzmysłowienie sobie Twojego przybicia gwoździami do krzyża, Panie, uczysz mnie jak daremne jest pokładanie nadziei w kogoś innego niż Ty. Ty wiesz, Panie, ile razy myślałem, że ktoś lub coś jest ważniejsze niż Ty. Ty wiesz również, że ilekroć zdarzało się to, wiele razy żałowałem tego ! Drogi Jezu, potrzebuję wiary w Ciebie !
 Paweł Paul Szeliga

Nie marnuj skarbu cierpienia! Jeżeli spotyka Cię jakiekolwiek cierpienie, to pamiętaj, że natychmiast trzeba ofiarować je Bogu, jednocząc się z cierpieniem Jezusa na krzyżu. Wtedy cierpienie nie będzie Cię niszczyć, lecz stanie się tak wielką łaską „że nikt z ludzi tego nie pojmie dostatecznie, większą niż dar czynienia cudów, bo przez cierpienie dusza mi oddaje, co ma najdroższego – swą wolę” – tak mówił Pan Jezus mistyczce Rozalii Celakównie. Nic tak nie otwiera człowieka na Boga i nic go tak nie może przemienić jak bezinteresowny dar cierpienia. Dlatego niech nikt nie zmarnuje najmniejszej okazji do ofiarowania Bogu każdego cierpienia: fizycznego czy duchowego; szczególnie trzeba ofiarowywać Bogu wszystkie swoje kryzysy, bunty, zniechęcenia, wszystkie lęki i cierpienia fizyczne. „Modlitwą i cierpieniem więcej zbawisz dusz aniżeli misjonarz przez same tylko nauki i kazania” (Dz. 1767) – mówił Pan Jezus św. Faustynie.
ks. Mieczysław Piotrowski TChr

Aby ofiarować swoje cierpienie – to znaczy zjednoczyć się z cierpieniem Jezusa na krzyżu – można posłużyć się następującą modlitwą: „Jezu, Boski Zbawicielu, przez Niepokalane Serce Maryi ofiaruję Ci swoje cierpienia fizyczne i udręki duchowe, w intencjach Kościoła świętego, kapłanów, osób niewierzących, uzależnionych od alkoholu, narkotyków, pornografii, w intencjach redakcji Miłujcie się! i apostolstwa życia (można też dodać swoje intencje). Proszę, otaczaj opieką rodziny, by mocą Twej łaski skutecznie oparły się zasadzkom złego ducha. Rodzicom daj miłość i odwagę, aby przyjęli każde poczęte dziecko i by bronili życia aż do naturalnej śmierci. Młodzieży i dzieciom daj serca czyste, wolne od wszelkich uzależnień, gotowe pełnić Bożą wolę. Spraw, aby krzyż, który dźwigam, stał się dla mnie źródłem odwagi, wyzwolenia i mocy, aby cierpienie nie odebrało mi nadziei, by wiara moja nie gasła, a miłość nie ustawała. A kiedy nadejdzie kres mego życia, przybądź po mnie i zaprowadź mnie do swego Królestwa. Amen”. Jeżeli nie jesteś w stanie łaski uświęcającej, to wyznaj Jezusowi wszystkie swoje grzechy w sakramencie pokuty i przebacz wszystko wszystkim, aby do nikogo nie chować urazy. Jeżeli korzystałeś(-łaś) z pomocy wróżbitów, bioenergoterapeutów i innej maści okultystów, to pamiętaj, że dobrowolnie otworzyłeś(-łaś) się na działanie sił zła, łamiąc pierwsze przykazanie Boże. Niezwłocznie wyznaj ten grzech Jezusowi i radykalnie zerwij wszelkie więzy, które Cię łączą z tymi siłami.
ks. Mieczysław Piotrowski TChr

Teraz może jesteś w fazie buntu, złości na Boga, że zabrał Ci ukochanego Tatę, że (tak jak napisałaś) zostawił Cię i zawiódł. Wiem co czujesz, bo sama przeżywałam podobne emocje i obraziłam się na Boga w ostatnią Wigilię. Dlaczego? Bo ubzdurałam sobie i wmówiłam, że dostanę od Boga wymodlony prezent (była nim poprawa relacji z bliską mi osobą) właśnie na Gwiazdkę, jak dziecko. A dostałam rózgę i jak dziecko obraziłam się na całe dwa miesiące na Boga, pogubiłam się w swoich relacjach z Nim, odrzuciłam na plan dalszy, bo mnie zawiódł i (w moim mnienamiu) oszukał. To był bardzo ciężki dla mnie czas, ale dałam radę, bo miałam przy sobie mądrych przyjaciół, którzy walczyli o mnie, o mój powrót do Boga, jak lwy. A może to Bóg walczył o mnie za ich pośrednictwem? 🙂 Będzie dobrze, to co złe minie i poczujesz, że Bóg jest cały czas przy Tobie i kocha Cię jeszcze bardziej, poczujesz, że jesteś jego ukochaną córką i Ty też pokochasz Go z jeszcze większą mocą i siłą. Uwierz mi, że tak będzie
Katarzyna

Jezu nie ukrywał, że droga do Jerozolimy wiedzie po krzyż.
Cierpienie nie ma sensu bez Chrystusa i Jego Krzyża.
To w tajemnicy krzyża cierpienie nabiera znaczenia.
Serca uczniów cierpiały, bo Jezusa czekała śmierć.
Kto nie ma wiary, ten tego nigdy nie pojmuje.
Ks. Ryszard Jabłoński

 

Wielbię Ciebie Mocy moja.

Wielbię Ciebie Mocy moja.

 

Kim jest dla mnie Jezus Chrystus?

 

Zakochała się w Nim. Jak wariatka. W Jego oczach, w których odbijało się niebo. Tylu ludzi ucieka gdzieś wzrokiem, a ona uwielbiała patrzeć w oczy. Czytać z nich wnętrze ich właścicieli. On też.

Jedyny mężczyzna, przed którym, jej dusza mogła stanąć absolutnie naga i bezbronna. Jak ją Bóg stworzył.
Kobieta po trzydziestce już się nasłuchała lukrowanych słówek, obietnic bez pokrycia i tanich, interesownych komplementów. Irytowały, jak pisk widelca po talerzu.
Ona tak bardzo chciała usłyszeć: „Uwielbiam z Tobą rozmawiać. Zrobię Ci herbatę, usiądź, opowiedz jak Twój dzień w pracy.” Od Niego słyszała. Codziennie…
Interesowało Go wszystko, a ona uwielbiała siedzieć przed Nim godzinami i chłonąć czas, kiedy tłumaczył jej życie. Idealistka? W tych czasach na pewno. Minimalistyczne, proste gesty urosły do rangi wygórowanych zachcianek.
On patrzył na nią, jak nikt nie patrzył.
Przez wszystkie warstwy osobowości, aż do szpiku duszy. Patrzył i mimo wszystko kochał nadal. Kochał tym bardziej.
Nikt nie miał tyle cierpliwości, do rozwiazywania supełków jej przeszłości, kiedy zapragnęła zacząć wszystko od nowa. Wszystko. On podał jej białą kartkę do zapisania wieczności i nie wypominał niczego. Niczego.
Przy Nim mogła być słaba. Nie musiała być twardzielką, do roli której wychowało ją życie. Nie musiała dźwigać wszystkiego sama. Już nie…
Nikt nie przytulał jej całym sobą, jak On. Oswajał ją swoją cierpliwością i delikatnością, jak oswaja się dzikość serca. Przecież wiedział jak bardzo tęskniła za takim zwykłym, autentycznym ciepłem. Wiedział, że ten świat już jej nie pociąga, że ona już nie chce płynąć z prądem. Chciała pod prąd. Chciała być śmieszna w oczach naszpikowanej hedonizmem teraźniejszości. Kiedy łuski spadły z jej oczu, poznała co jest ważne, po co warto żyć i dla czego warto obumierać. Codziennie.
Rabbuni…

Marta Przybyła

moj Bóg
pachnie
drugim człowiekiem
nie mówi z wysokiego C
ą i ę nie akcentuje
ostatni guzik
pod szyją
nosi zawsze odpięty
choć stworzył
wszystkie konstelacje
źle się czuje
w pięciogwiazdkowych hotelach
nie jada kawioru i trufli
chociaż stać Go
zanurza w zupie
kawałki chleba
bo lubi
siedząc na osiołku
mija sportowe wozy
gdzie pod maskami
tabuny koni
spieszy
objawiać Królestwo
prostaczkom
Marta Przybyła

 

Nie wszyscy jednak chcą Go wielbić. Przykre.

Jeśli czujesz że toniesz nie widząc żadnego koła ratunkowego.. Nic się nie układa po Twojej myśli… Jest Ktoś Kto jest na to wszystko ratunkiem.  W Piśmie Świętym jest odpowiedź na każde pytanie. Słowa Samego Boga..

Postaw Jezusa na pierwszym miejscu a On zadba o Wszystko.

Krzysztof Rudnicki

Było to przed nawróceniem. Gromadzilem wszystko w domu łącznie z pieniędzmi sądząc, że tutaj są bezpieczne i da mi to szczęście…okradli mi mieszkanie, zabrali wszystko: dwa laptopy, złoto i tą moją kupkę pieniędzy, czyli mojego bozka… Na drugi dzień poszedłem do Kościoła mówiąc: Jezu ratuj bo nie mam już nic..Jeżeli Bóg dopuszcza żeby coś w twoim życiu runęlo to tylko po to by na tych ruinach zbudować coś piękniejszego… Teraz rozumiem co Jezus chciał mi przez to powiedziec: stało się to żebyś przyszedł do Mnie, żebyś zobaczył, że to wszystko co gromadziles jest niczym przy tym co Ja chcę tobie dać- Moją Miłość, Pokój serca, pełnię wszystkiego co najcenniejsze. Jeśli postawisz Mnie na pierwszym miejscu będziesz miał skarby nie z tego świata… I tak się stało: teraz mam wszystko co pozwala mi być szczęśliwym, odkryłem sens i cel życia, który nigdy się nie skończy… Niespokojne serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu  Otwierajmy swoje serca dla Jezusa a On zaprowadzi nas w miejsca o których nawet nam się nie śniło…
Krzysztof Rudnicki

Jedną z najważniejszych czynności do jakich przeznaczeni są Ci, którzy zostali zbawieni, jest uwielbienie Boga!
Uwielbiamy Go całym swoim życiem! Naszą pracą przynosimy Bogu chlubę, naszą służbą, naszymi małżeństwami i naszymi rodzinami; naszymi myślami, słowami, decyzjami i całą swoją duszą nieustannie uwielbiamy naszego Boga!
Gdy tak żyjemy, to przychodząc na nabożeństwo potrafimy wychwalać Boga bez ustanku. Nasze usta nie są w stanie milczeć, lecz pragną wyrazić naszą miłość do Chrystusa i śpiewać Mu bez ustanku pieśń chwały! Całe nasze ciało gotowe jest aby głosić chwałę Najwyższego, a nasze serca z radością rwą się ku Bogu!

Kiedy przyjdziesz na najbliższe nabożeństwo nie milcz, ale oddaj chwałę Chrystusowi i daj świadectwo swojej miłości do Niego. Niech świat siedzi w milczeniu, a ty śpiewaj dla Pana pieśń zwycięstwa i miłości.
Andrzej Cyrikas

Głównym celem człowieka na ziemi jest, by chwalił i uwielbiał Boga, Stwórcę. Ale co to znaczy chwalić Boga? To znaczy uznać Jego Majestat i swoją nędzę, uznać, że w zupełności jesteśmy zależni od Stwórcy. „Jam jest Alfa i Omega, początek i koniec, mówi Pan Bóg, który jest i który był, i który przyjdzie, Wszechmogący” 


Niech będzie Bóg uwielbiony!
Niech będzie uwielbione święte Imię Jego!
Niech będzie uwielbiony Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek!
Niech będzie uwielbione Imię Jezusowe!
Niech będzie uwielbione Najświętsze Serce Jezusowe!
Niech będzie uwielbiona Najświętsza Krew Jezusowa!
Niech będzie uwielbiony Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie Ołtarza!
Niech będzie uwielbiony Duch Święty Pocieszyciel!
Niech będzie pochwalona Bogarodzica, Najświętsza Panna Maryja!
Niech będzie pochwalone jej święte i Niepokalane Poczęcie!
Niech będzie pochwalone imię Maryi, Dziewicy i Matki!
Niech będzie pochwalony św. Józef, Jej przeczysty Oblubieniec!
Niech będzie uwielbiony Bóg w swoich Aniołach i w swoich świętych!

Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu w naszym życiu to wszystko inne też jest na właściwym miejscu. Prosta zasada, ale nieraz jakże trudna do wykonania, prawda? Przecież często stawiamy na pierwszym miejscu współmałżonka, rodzinę, dzieci, przyjaciół a Bóg schodzi na plan dalszy mimo że wciąż jest w naszym życiu. Na swoim własnym przykładzie widzę, jaka potężna prawda i mądrość kryje się w tej zasadzie.

Nie tak dawno, jak analizowałam sobie (po raz milionowy chyba) swoje życie zauważyłam pewną prawidłowość, której wcześniej nie widziałam a może nie chciałam widzieć. Otóż zauważyłam, że na przestrzeni całego mojego życia była cała masa wzlotów i upadków i co ciekawe wzloty były wtedy, gdy Bóg był na pierwszym miejscu. Staczałam się w przepaść, kiedy o Bogu zapominałam, kiedy Jego miejsce w hierarchii zajmowało coś innego albo ktoś inny. To nie bajka, to nie farmazony wyssane z palca. To fakty i zawsze to potwierdzę, bez mrugnięcia okiem i bez zająknięcia. Miałam wiele bożków w swoim życiu i nie były to tylko osoby, ale i pragnienia, dążenia do czegoś co wydawało mi się dobre i wspaniałe. No i chwilowo dawało mi to szczęście i zadowolenie, ale na krótką metę, bo później obracało się to wszystko w zło, w coś czego się brzydziłam i od czego chciałam uciec. Prawdziwe szczęście, takie bez odrobiny pozoranctwa, dawało mi dopiero postawienie Boga na piedestale i odsunięcie wszystkiego innego na dalsze pozycje. I świat się jakoś nie zawalił a życie się nie skończyło, bo ktoś lub coś wylądowało ciut niżej niż był/o do tej pory.

Teraz, kiedy wszystko w moim życiu jest na swoim miejscu, może pomału będzie wracał pokój do mojego serca, stabilność, może pomału stanę na nogi, może zacznę znowu cieszyć się życiem. Życiem z Bogiem, Rodziną i Przyjaciółmi. A może Bóg sprawi, że i z Mężem… Kto wie? Niezbadane bowiem są wyroki boskie i jak będzie wyglądało moje życie wie tylko Wszechmogący. Ja mam tylko (a może aż) bezgranicznie Mu ufać i czekać. I tak właśnie robię.

Bóg i tylko On.
Katarzyna

Dlaczego narysowałem ten oto rysunek, a więc: Ponieważ kiedyś wiara w moim życiu była tylko tradycją jak to w Polskich rodzinach, chodziłem za młodego do kościoła, ale nie wierzyłem. Zaczęły się narkotyki, dopalacze, nieczystość, pornografia, alkohol, pelno kobiet ,z którymi żyłem w nieczystości. Byłem zakuty w kajdany Szatana, bylem w jego niewoli. Aż przyszedł moment depresji po narkotykach, po tym wszystkim przyszły myśli samobójcze, chciałem ze sobą skończyć, czułem się jak wrak człowieka. Wtedy w tej trudnej dla mnie sytuacji zrozpaczony, z bólem serca zawołałem: Boże, proszę pomóż, już tak nie chcę, jeśli mi nie pomożesz zabije się. Wręcz krzyczałem, wyzywałem.  I tu nagle coś pięknego: przypływ gorąca, spokój serca, czułem, że coś się dzieje, nie wiedziałem jednak co, a to Sam Jezus odmieniał mnie na nowo, odmieniał moje serce, moją duszę. Nagle pobiegłem do kościoła jak szalony, w dresie, łysy, szukałem księdza od jednego do drugiego i żaden nie chciał mnie wyspowiadać, a czułem potrzebę opowiedzenia o całym swoim życiu. I tu nagle niski w okularach franciszkanin, Ojciec Tycjan, który teraz jest moim dyrektorem duchownym, wysłuchał mnie. Wtedy nie wiedziałem, że to spowiedź, która w płaczu trwała prawie dwie godziny. Wtedy nastapila zmiana, nagle ciężar spadł mi z serca, piękne uczucie, nie do opisania. Zostałem uwolniony od narkotyków jak by palcem odjąl. Żadne odwyki nie mogły mi pomóc a Jezus, którego wtedy tak krzywdzilem, odmienił mnie na nowo, w jedną chwilę rozerwal te kajdany. Jestem czysty od narkotyków już od ponad trzech lat ,walczyłem potem z pornografią, z nieczystością, na razie udaje mi się też trwać w czystości, lecz to nieustanna walka, ale wiem, że u mojego boku stoi sam Jezus Chrystus, dlatego walczę. Chciałem się z wami podzielić tym świadectwem abyście wiedzieli, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych Dziękuję ci Boże, jestem twoim wojownikiem Chwała Bogu.
Marek Łukasz Kuhn

Sporo czasu minęło zanim zaczęłam ufac Bogu ze ON się wszystkim zajmie . Dla mnie to było trudne, nawet bardzo, bo zawsze byłam taka Zosia samosia co wszystko sama  potem doszło jeszcze przekonanie ze w zyciu nikt ci nie pomoze i trzeba liczyc na siebie. Rok temu otrzymałam łaske nawrócenia się i od tamtej pory przeszłam burzliwą drogę aby dojść do tego momentu gdzie mogę powiedzieć ze UFAM Bogu. Opowiem Wam coś, co jest dowodem na działanie Boga w naszym zyciu i na to jak nasza bezsilność i zaufanie działa cuda. Z jakiegoś powodu niestety od prawie 8 miesiecy nie mam pracy. Szukałam, wysylalam cv. NIC. Była tylko frustracja z tego powodu. Jakiś czas temu ks. Teodor mowil, ze trzeba odpuścić czasem i całkowicie zaufac Bogu. Miałam już dość tego bezskutecznego szukania pracy, mowie ok tak zrobie. Klęknęłam wieczorem po różańcu, i mowię tak : Boże umówmy się, ze do końca lipca nie wchodzę na żadne strony z ogłoszeniami, nie zaglądam tam. I tak nie potrafie sobie znaleźć pracy, więc Ty mi znajdz. Daje ci czas do końca lipca a potem już nie truje ci za uchem i sama będę szukac, choc watpie, ze znajde. Ciężko było z początku nie zajrzeć na olx itp. Strony bo to był mój rytual  ale mowie NIE . obiecałam Bogu. Bilam się też z myślami czy dobrze robie, bo jak to siedzieć , nic nie robić, po prostu czekac az Bog mi prace znajdzie ? ale jak? Ale mowie, no trudno najwyżej stracę prawie miesiąc na złudzenia i tyle.

Za kilka dni dosłownie dzwoni ciocia i mowi mi, ze jest nabór na pewne stanowisko, praca tymczasowa, ale zebym się zapisala. Mowię super.

Słuchajcie dalej 2 dni temu był u mnie mój chrześniak żeby mu coś zrobić ze spodenkami bo kupil za wąskie a ja umiem szyć. Ale niestety, nie dalo się, wiec mowie mu: pojedziemy razem 6 sierpnia i kupimy jako prezent na twoje urodziny. Yyyyyyyyy … jak poszedł to mowie no super, ale ja kasy nie mam przecież  poszlam do siebie i mowie , Boziu daj mi pieniądze jakies bo obiecałam dziecku prezent. Tak ze 150 zł bym potrzebowala co najmniej. Za dosłownie 5 minut sms. Bylam w ciężkim szoku. Czasem brałam udział w takich badaniach rynku online i akurat szukali osob takich jak ja , płatne 250 zł. Odpisałam, ze jestem chętna. Ale do końca dnia cisza. Ale mowie, Boziu wiem, ze to znak od Ciebie, więc cierpliwie czekam , na pewno się odezwą, może jutro. I szok, następnego dnia, nie dość ze kolejne badanie za 150 zł się trafilo, to jeszcze oddzwonili z tamtego za 250 i zarobię potrzebne pieniądze  nawet więcej niż prosiłam  potem dostałam e-mail, ze z początku sierpnia będą szkolenia na to stanowisko, o którym mi wspomnaiala ciocia. A dziś pijąc kawe  uswiadomilam sobie, ze dzięki tym badaniom i tamtej pracy, którą da Bog dostane, od 3 sierpnia, od poniedziałku zaczynam prace  i czy Bóg Nas nie wysłuchuje ? czy Nam nie pomaga kiedy mu zaufamy ? Amen
Ania Drążek

Ty jesteś Święty Pan Bóg jedyny,
Który czynisz cuda,
Ty jesteś wielki,
Ty jesteś najwyższy,
Jesteś Królem wszechmogącym,
Ojcze święty,
Królu nieba i ziemi.
Ty jesteś w Trójcy jedyny
Pan Bóg nad bogami,
Ty jesteś dobro wszelkie dobro,
najwyższe dobro
Pan Bóg żywy i prawdziwy.
Ty jesteś miłością, kochaniem;
Ty jesteś mądrością,
Ty jesteś pokorą,
Ty jesteś cierpliwością,
Ty jesteś pięknością,
Ty jesteś łaskawością,
Ty jesteś bezpieczeństwem,
Ty jesteś ukojeniem,
Ty jesteś radością,
Ty jesteś nadzieją naszą i weselem,
Ty jesteś sprawiedliwością,
Ty jesteś łagodnością,
Ty jesteś w pełni wszelkim
bogactwem naszym,
Ty jesteś pięknością,
Ty jesteś łaskawością,
Ty jesteś opiekunem,
Ty jesteś stróżem i obrońcą naszym,
Ty jesteś mocą,
Ty jesteś orzeźwieniem.
Ty jesteś nadzieją naszą,
Ty jesteś wiarą naszą,
Ty jesteś miłością naszą,
Ty jesteś całą słodyczą naszą,
Ty jesteś wiecznym życiem naszym:
Wielkim i przedziwnym Panem,
Bogiem wszechmogącym, miłosiernym,
Zbawicielem.
Amen

Zawierzam Maryi

 

Zespół Hillsong Worship wykonał niezwykły utwór – wielbienie, na cześć Najświętszego Imienia Jezus.

A oto tekst.

Na początku byłeś Słowem
Bog Pan Najwyższy
Twoja ukryta w stworzeniu chwała
jest teraz odkryta w Chrystusie

Jakże piękne to jest imię
Jakże pięknie to jest imię
Imię Jezusa mojego Króla

Jakże piękne to jest imię
nie można nic do niego porównać
Imię Jezusa

Niech chciałeś Nieba bez nas
dlatego ty Jezu przyniosłeś Niebo na ziemię

Jakże wspaniałe jest to imię
Jakże wspaniale jest to imię
Imię Jezusa mojego Króla

Jakże wspaniałe jest to imię
nie można nic do niego porównać
Jakże wspaniałe jest to imię
Imię Jezusa
Jakie wspaniałe jest to imię
Imię Jezusa

Śmierć cię nie powstrzyma, zasłona rozdziera się przed Tobą
Ty uciszasz przechwałki grzechu i grobu
Niebo wykrzykują Twoją chwałę,
Dzięki Tobie powstajemy znowu do życia

Nie masz konkurencji, nie masz równego sobie
Teraz i na zawsze królujesz Boże
Twoje jest Imię ponad wszelkie imię

Jakże potężne jest to imię
nic nie może mu się przeciwstawić
Jakże potężne jesto to imię
Imię Jezusa

Nie masz konkurencji, nie masz równego sobie
Teraz i na zawsze królujesz Boże
Twoje jest Imię ponad wszelkie imię

Jakże potężne jest to imię
Jakże potężne jest to imię
Imię Jezusa mojego Króla

Jakże potężne jest to imię
nic nie może mu się przeciwstawić
Jakże potężne jesto to imię
Imię Jezusa

Jakże potężne jest to imię
Imię Jezusa
Jakże potężne jest to imię
Imię Jezusa

AMÉM EU CONFIO EM VÓS

Gepostet von Lucilene Maria am Montag, 23. April 2018

 

Way Maker (Taki jesteś Ty) – Iwona Pietrala

,, Na faktach, kilka lat temu w Polsce.
Mała dziewczynka codziennie przychodziła do kościoła gdzie był wystawiony Najświętszy Sakrament.
Siadała zawsze w ławce na kilka godzin. Uśmiechała się wtedy, gestykulowała, jej oczy wpatrzone w jedno miejsce. Zaniepokojony ksiądz, nie wytrzymał w końcu i zapytał się kim jest i dlaczego tyle czasu tutaj sama siedzi bez rodziców.
– Sama ? …jak to, … przecież rozmawiamy sobie – odpowiedziała.
– Teraz tak, ale jak mnie nie ma, to wtedy często siedzisz tu sama, …czy coś się stało w domu ?
– Nie mówię o księdzu, tylko o Nim.
– O kim ?
– Jak to, o Jezusie tam
( i wskazała palcem na monstrancję ).
Nie rozmawiacie sobie ?
– Widzisz Jezusa tutaj ?
– Oczywiście, a ksiądz nie widzi ???… jest taaki piękny … bardzo bardzo.
Zapadła głucha cisza na kilka minut, dziewczynka lekko zdziwiona mówi:
– Nie rozmawiacie razem ?
– Modlę się dużo, jestem w końcu księdzem.
– aha…a ja nie umiem zapamiętać tych modlitw, więc rozmawiamy sobie.
To dobrze ?
– …dobrze, … to może ja już sobie pójdę. Nie będę wam przeszkadzał.
Do zobaczenia.
Ksiądz odszedł kilkanaście metrów, a dziewczynka krzyczy do niego:
– Jezus mówi, że ksiądz nam nie przeszkadza i że bardzo kocha księdza,… baaardzo !
Ksiądz stanął… i usiadł nagle w ławce zakrywając twarz rękoma.
Dziewczynka podbiega, kuca i cicho szepce:
– Dlaczego ksiądz płacze ?
„Jeżeli nie staniecie się jak dzieci…” Jezus.”❤?❤

 

Zdjęcie zrobiono na procesji Bożego Ciała.
„Chwalcie Go, słońce i księżycu, chwalcie Go, wszystkie gwiazdy świecące. Chwalcie Go, nieba najwyższe i wody, co są ponad niebem: niech imię Pana wychwalają, On bowiem nakazał i zostały stworzone, utwierdził je na zawsze, na wieki; nadał im prawo, które nie przeminie. Chwalcie Pana z ziemi, potwory i wszystkie morskie głębiny, ogniu i gradzie, śniegu i mgło, gwałtowny huraganie, co pełnisz Jego słowo góry i wszelkie pagórki, drzewa rodzące owoc i wszystkie cedry, dzikie zwierzęta i bydło wszelakie, to, co się roi na ziemi, i ptactwo skrzydlate” (Ps 148,3-10)

W Kapandriti, niedaleko Aten, wydarzyła się niesamowita historia. Ten cud powtarza się do dziś. Zobacz jak przyroda wielbi swojego Stworzyciela.

 

Gabi Gąsior & Holy Noiz – Słudzy Pańscy Chwalcie Pana –

Przed Panem tylko wół nie klęka…

 

„Wszystko zaczyna się od modlitwy,która rodzi się w ciszy naszych serc””Wpatruj sie w Niego,rozmyślaj o Nim,uwielbiaj i staraj się Go naśladować”Jezus przenika nas,On wie-On wszystko wie,nie trzeba nic mówić,poprostu wpatrywać się w „Ukrytą Miłość”,a On napełni nas swoim pokojem i miłością.

„Nic Ci nie odbierze Twojej chwały, Panie…”
*
Nic Ci nie odbierze
Twojej chwały, Panie…
Żadna ludzka nędza
Żadna niemoc ducha
Wszechmoc Twa choć skryta
Nad kim chce powstanie
Nad iskrą się martwą
Pochyli, rozdmucha…
*
Nic Ci nie odbierze
Twojej chwały, Panie…
Ani grzesznik wprawny
Ani głos bluźniercy
Niejeden się jeszcze
Pawłem z Szawła stanie
Niejeden się święty
Znów zrodzi z mordercy…
*
Nic Ci nie odbierze
Twojej chwały, Panie…
Ni puste świątynie
Ni zepsucie ludzi
Ani pióro- Judasz
Co mu się pisanie
Na Twe uwielbienie
I na służbę nudzi…
*
A choćby się demon
Z demonem zmówili
I choćby w czyn wprawny
Wcielili działanie
I choćby umysły
Najświętsze zaćmili…
Nic Ci nie odbierze
Twojej chwały, Panie…
*
Anna Dawidowy

A Sincere Worship by Kids

A Sincere Worship by Kids

Gepostet von Shiny Philip am Mittwoch, 21. Oktober 2015

 

GODZINA ŚWIĘTA z Czwartku na Piątek

Jedną z najpiękniejszych praktyk wynagradzających Panu Jezusowi za nasze grzechy jest Godzina Święta. Chrystus wskazał to nocne czuwanie Małgorzacie Marii Alacoque podczas trzeciego objawienia w 1674r., kiedy powiedział:
„A we wszystkie noce z Czwartku na Piątek dam ci uczestnictwo w tym śmiertelnym smutku, który odczułem w Ogrodzie Oliwnym. I żeby Mi towarzyszyć w tej pokornej modlitwie, którą zanosiłem wówczas do Mego Ojca wśród wszystkich Moich udręczeń, będziesz wstawać między godziną jedenastą a północą, by w ciągu godziny klęczeć wraz ze Mną z twarzą pochyloną ku ziemi. A czynić to będziesz tak dla uśmierzenia gniewu Bożego, błagając o Miłosierdzie tak dla grzeszników, jak dla złagodzenia w pewien sposób goryczy, którą czułem z powodu opuszczenia Apostołów, tak iż musiałem czynić im wyrzuty, że nie mogli czuwać ze Mną jednej godziny.”


Godzina święta – rozmowa duszy z Jezusem – ks. Piotr Glas.

                                                                            Wizyta.

Codziennie w południe pewien młody człowiek zjawiał się przy drzwiach kościoła i po kilku minutach odchodził. Nosił kraciastą koszulę i podarte dżinsy, tak jak wszyscy chłopcy w jego wieku. Miał w ręku papierową torebkę z bułkami na obiad.
Proboszcz, trochę nieufny zapytał go kiedyś, po co tu przychodzi. Wiadomo, że w obecnych czasach istnieją ludzie, którzy okradają również kościoły.
Przychodzę pomodlić się – odpowiedział chłopak.
Pomodlić się… Jak możesz modlić się tak szybko?
Och… codziennie zjawiam się w tym kościele w południe i mówię tylko:
„Jezu, przyszedł Jim”, potem odchodzę.
To maleńka modlitwa, ale jestem pewien, że On słucha.

W kilka dni później, w wyniku wypadku przy pracy, chłopak został przewieziony do szpitala z bardzo bolesnymi złamaniami. Umieszczono go w pokoju razem z innymi chorymi. Jego przybycie zmieniło oddział.
Po kilku dniach, jego pokój stał się miejscem spotkań pacjentów z tego samego korytarza. Młodzi i starzy spotykali się przy jego łóżku, a on miał uśmiech i słowo otuchy dla każdego. Przyszedł odwiedzić go również proboszcz i w towarzystwie pielegniarki stanął przy łóżku chłopaka.
Powiedziano mi, że jesteś cały pokiereszowany, ale że pomimo to wszystkim dodajesz otuchy. Jak to robisz?.
To dzięki Komuś, Kto przychodzi odwiedzić mnie w południe. Pielęgniarka przerwała mu:
Tu nikt nie przychodzi w południe…
O, tak! Przychodzi tu codziennie i stając w drzwiach mówi:

„Jim, to Ja, Jezus” – i odchodzi.

 

Psalm Mojżeszowy

 

 

Tratwa

Gepostet von Zespół Uwielbienia OdNowa am Mittwoch, 1. Februar 2012

 

Wielbić można również poprzez właściwe używanie talentu, którym obdarował nas Bóg.

 

Coś pięknego

Gepostet von Bożena Wójcik Dębosz am Sonntag, 17. Februar 2019

 

Autentyczne dzieło sztuki wykonane z piasku

 

Chcę oddawać Bogu miłość której potrzebuje . Tylko dzięki niemu tak naprawdę ją znajduję .
Paweł Paul Szeliga

Jezu, ufam Tobie. Trzy słowa. Tylko trzy słowa a jaka moc w nich tkwi. Niewyobrażalna.

Jakiś czas temu, kiedy znowu miałam gorszy czas w swoim życiu, kiedy czułam, że nic nie ma sensu a Boga albo nie ma, albo o mnie zapomniał, usłyszałam od bliskiej mi osoby pewną radę. „Kiedy wydaje Ci się, że wszystko się wali, że będzie już tylko gorzej, uwielbiaj wtedy Pana tak, jak tylko dasz radę i mów na głos, szeptem, albo w myślach „Jezu, ufam Tobie”. Powtarzaj to non stop, a jeśli to dla ciebie za dużo to powtarzaj samo imię „Jezus”. Zaufaj mi i zrób tak, spróbuj.” Na początku podeszłam do tej rady z wielkim dystansem a nawet ironicznym uśmieszkiem. Jest mi przecież tak źle, nie widzę sensu żeby dalej żyć, modlić się, żeby trwać w moim „połamanym” małżeństwie, wszystko jest do bani a jakieś klepanie i powtarzanie jednego lub kilku słów ma mi pomóc się ogarnąć i stanąć na nogi? Żarty jakieś. Po tym moim buntowniczym myśleniu, takim bardzo anty przyszedł czas, że najzwyczajniej w świecie zmiękłam i stwierdziłam „A co mi zależy, przecież mogę spróbować, korona mi z głowy nie spadnie, przecież to żaden wysiłek a może faktycznie mi pomoże.” I wiecie co? Pomogło i to praktycznie od zaraz. Kiedy przymknęłam oczy i zaczęłam mówić „Jezu, ufam Tobie” najpierw nieśmiało w myślach, chwilę potem szeptem, aż w końcu półgłosem, stało się coś niesamowitego, coś czego nie potrafię racjonalnie wyjaśnić. Spłynął do mojego cierpiącego serca taki pokój, takie wyciszenie, taki ogromny spokój a jednocześnie jakby i siła, że aż zaczęłam płakać, bo zrozumiałam jak wielka łaska mnie wypełniła i że jest przy mnie Jezus. Zrozumiałam też jak cenną radę dostałam od kogoś kto bardzo chciał mi pomóc…

Od tamtego dnia upłynęło już parę miesięcy a ja nadal, najczęściej kiedy jest mi bardzo źle, kiedy dopada mnie jakiś strach i zwątpienie, szepczę „Jezu, ufam Tobie” i wierzcie mi to zawsze pomaga, ale jest jeden warunek – trzeba starać się wypowiadać te słowa z głęboką wiarą i ufnością i absolutnie nie można ich traktować jak jakieś „czary-mary”. Jezus wtedy wycisza nas, uspokaja, zdaje się nawet mówić, że jest i czuwa, że chroni i nigdy o nas nie zapomina.

Jezu, ufam Tobie. I nie przestanę. Amen.
Katarzyna

Gdy nam źle pomyślmy o tych , którzy mają gorzej , pójdźmy do nich, poświęćmy czas, przeprośmy … Nikt nie obiecał nam jutra ! Każda chwila to łaska.
Uwielbiajmy Boga w każdej sytuacji w naszym życiu ! Skupmy się na tym co mamy a nie na tym, czego nam brak . Kochajmy , bądźmy wdzięczni , dzielmy się tym co sami otrzymaliśmy z miłości Bożej !
Paweł Paul Szeliga

Uwielbiam Twoje Imię – PRAY SESSION II

Odkąd oddałam moje życie Jezusowi, mam ogromną potrzebę rozmowy z nim. Nie wystarczają mi już same modlitwy. Jestem tak ciekawa mego Pana, że mam dużo pytań do niego. Pragnę ( oczywiście na tyle ile się da) poznać go lepiej. Ostatnio naszło mnie takie pytanie „Panie Jezu. Mam 45 lat. Czy był w moim życiu chodź jeden moment gdzie Ciebie spotkałam?” Tak mnie to męczy, bo czuję w głębi serca, że tak. Tylko nie wiem kiedy. Czy możesz mi pokazać. Myślałam, że poznam odpowiedź dopiero na tamtym świecie… Ale nie… Pan Jezus odpowiedział mi od razu… Popłakałam się… A historia ta wyglądała tak… Pewnego dnia wracając z pracy rowerkiem, jechałam przez główny deptak w moim mieście w Anglii… Z daleka zauważyłam młodego chłopaka w długich kręconych włosach który przepięknie grał na gitarze… Tak zarabiał na życie… Podjechałam więc i wrzuciłam mu 5 funtów… Chłopak na mnie spojrzał, tak pięknie się uśmiechnął a ja poczułam taki smutek, że cała drogę do domu modliłam się za niego by Pan Bóg mu pomógł i by nie musiał tak prosić o pomoc… Ciągle mnie męczył widok tego chłopca… Minęło kilka dni, wracam znów z pracy, tą samą drogą… Widzę ten sam chłopak znów tam jest i zbiera pieniążki… Mówię sobie, ach tym razem nie dam bo trochę był ciężki miesiąc i chciałam kupić sobie nowe trampki więc pieniążki były mi potrzebne… Wyciągam parę funtów i już miałam wejść do sklepu po owe trampki, kiedy w głowie słyszę Nie kupoj butów… DAJ TEMU CHŁOPAKOWI… Podeszłam więc do niego i z taką jakby złością dałam mu te pieniądze, które przed chwilą wyciągnęłam z bankomatu… Szybko wsiadłam na rower i zaczęłam jechać… Ujechalam może 100 metrów i słyszę jakiś krzyk… Odwracam głowę i patrzę a to ten chłopak rzucił gitarę i biegnie za mną i woła żebym się zatrzymała… Stanełam… Stałam jak wryta bo nie wiedziałam o co chodzi, zmieszana bo ludzie się na nas patrzą. Chłopak zapytał „To Pani dała mi ostatnio 5f?” Odpowiedziałam TAK… I DZISIAJ TEŻ? Odpowiedziałam TAK… I wtedy zobaczyłam te oczy… Przeszedł mnie dreszcz. Takich pięknych oczu jeszcze nigdy nie widziałam. Nie wiem jak to się stało, że przytuliłam tego chłopca. Na środku miasta, w tłumie ludzi stałam i tuliłam obcego mi młodego chłopaka. Usłyszałam wtedy.. DZIĘKUJĘ, DZIĘKI PANI NIE BYŁEM TEGO DNIA GLODNY .Oszołomiona wsiadłam na rower i cała drogę do domu tak płakałam, że brak mi słów jak to opisać… Nigdy już potem tego chłopca nie spotkałam… Do czasu mojej rozmowy z Panem .Wiecie co mi odpowiedział Jezus? Właśnie wtedy go spotkałam. To jego przytulilam. To były jego oczy NAJPIEKNIEJSZE. Może i Ty zadasz mu to pytanie
Żaneta Anna Juskowiak

Maryja – Matka Jezusa i nasza.

Maryja – Matka Jezusa i nasza.

Maryjo…
Często próbuje analizować Twoje życie. Nie potrafię patrzeć na Ciebie, przez pryzmat Twoich strojnych wizerunków. Jesteś taka moja, skromna i zwyczajna. Nie czuję żadnego dystansu, by przyjść do Ciebie i porozmawiać. O wszystkim i o niczym. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, taką do tańca i do różańca. Mogę wypić z Tobą herbatę i iść na spacer. Ty wszystko wiesz, wszystko rozumiesz. Tyle przeżyłaś.
Świat wstrzymałby oddech, wiedząc jaką rolę odegra zdanie: „ Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38) Co czułaś Maryjo? O czym myślałaś? Jak zareaguje Józef? Czy pomyśli, że dopuściłaś się cudzołóstwa, za które groziła śmierć przez ukamienowanie? Jeszcze nie zdążyliście razem zamieszkać. Świeżo upieczone mężatki biegają jak w amoku po Ikei. Dywaniki, zasłonki, serwetki… A Ty słyszysz obietnicę tak wielką, jakiej nie usłyszał żaden człowiek. Ty, prosta dziewczyna, Marysia. Zapytałaś tylko, jak to się stanie. Zgodziłaś się na wypełnienie woli Bożej, bez cienia sprzeciwu, że spodobało się Najwyższemu, przewrócić Twoje dotychczasowe życie do góry nogami. Nie publikowałaś postów na facebooku, tylko wszystko zachowywałaś w swoim sercu.
Słysząc o swej krewnej Elżbiecie, również nie myślisz o sobie. Podobno kobieta w ciąży dużo śpi i je kiszone ogórki z nutellą, a Ty z pośpiechem wyruszasz w trudną i samotną podróż. Czy wzięłaś ze sobą chociaż kawałek chleba? Gdzie spałaś? Czy spotkałaś kogoś w drodze? Pierwsze spotkanie charyzmatyczne. O czym rozmawiałyście? Czy dotykałaś brzucha Elżbiety, by poczuć ruchy tego, który przyjdzie na świat, prostować ścieżkę Twojemu Synowi? Czy przepełniał Cię lęk przed powrotem? Przed zbliżającym się do wypełnienia zadaniem?.
Spis ludności i znowu w drodze. Zbliża się noc. Nikt nie chce was przyjąć. Nie ma miejsca w żadnej gospodzie. Każda matka pragnie dla swojego dziecka wszystkiego co najlepsze. Przede wszystkim bezpieczeństwa. Ty masz świadomość, że pod Twoim sercem bije serce Mesjasza. Czy czujesz, że zawiodłaś, kiedy dziecko przychodzi na świat w tak trudnych warunkach? Wszystko dzieje się tak szybko. Nie masz czasu delektować się macierzyństwem. Trzeba uciekać.
Jak wyglądało dzieciństwo Zbawiciela? Lubię wyobrażać sobie jak pierzesz pieluszki, gotujesz i biegasz za raczkującym Jezusem. Czy wspinał się na drzewa i miał posiniaczone kolana? Czy pluł marchewką z groszkiem i chował się pod stołem na widok szpinaku. A Ty? Czy lubiłaś patrzeć jak śpi i wsłuchiwać się w Jego spokojny, miarowy oddech?
Dwunastoletni Jezus gubi się w drodze po zakończonych uroczystościach Święta Paschy. Trzy dni poszukiwań. Ile łez wylałaś? Czy uczucie lęku może kiedykolwiek spowszednieć?
Czy stojąc pod krzyżem, nadal zachowujesz w swoim przeoranym cierpieniem sercu Boże obietnice? Ewangelia nie wspomina, by było drugie zwiastowanie. Nie ma słowa, że Anioł przyszedł drugi raz, by Cię uspokoić- „Spokojnie Maryjo, wyluzuj- wszystko idzie zgodnie z planem”. Ty ufasz… Nie skarżysz się, nie krzyczysz do nieba: „Dlaczego?! Nie tak to sobie wyobrażałam…” Obietnica dana trzydzieści trzy lata wcześniej nie wyblakła w Twoim sercu. Wszystko w nim zachowałaś. Wyproś mi Mamo wiarę jak ziarnko gorczycy.
Testament dany z krzyża. „Oto Matka Twoja”. Moja. Każdego. Imię Jana mieści w sobie wszystkie imiona świata. Chcę wziąć Cię do siebie. Na zawsze.
Jestem Twoim dzieckiem. Wiem o tym, ale jeszcze bardziej to czuję. Ufam Twojej matczynej miłości. Pismo Święte mówi o tym, że Jezus był bez grzechu, ale o tym, że nie miał słabości nic nie wspomina. Myślę, że jesteś Jego słabością. Na weselu w Kanie Galilejskiej wszystko się wydało. Czy Syn może odmówić ukochanej Matce? Codziennie rano oddaję w Twoje dłonie moje serce. Kształtuj je na wzór Twojego serca. Przymnóż mi Twojej pokory, wierności, ufności, wytrwałości, miłości, czystości i siły. Ukryj mnie pod swoim płaszczem, nie puszczaj mojej ręki. Prowadź. By codziennie powtarzane słowa „Bądź wola Twoja” nie były pustą formułką, ale realną zgodą na wypełnienie planu Nieba w moim życiu. Niezależnie od scenariusza. Nawet jeśli będzie trudno. Nie pozwól, by przyszło zwątpienie. Nie pozwól mi patrzeć po ludzku. Kieruj mój wzrok na Twojego Syna. Na Miłość przybitą do krzyża.
Marta Przybyła

Tak na dobry początek tygodnia opowiem Wam owieczki jak Maryja wysłuchuje naszych próśb i pomaga kiedy ja o to poprosimy szczerze z serca.

Zamówiłam msze na Jasnej Górze w intencji mojego przyjaciela , w dniu jego okrągłych urodzin. Taki prezent ode mnie. Niestety mój przyjaciel nie chodzi do kościoła z potrzeby serca, ale nie stawia oporów aby pójść , w sensie „ kościół go nie parzy „  przyjechaliśmy nieco wcześniej aby bez problemu wejść , gdyż są pewne limity. I już zaczęlo się jego narzekanie „ po co tak wcześnie”, „teraz będziemy tyle czasu czekać „. Lekko przykro mi się zrobilo ale poszlam do przodu przed obraz Maryi a on z moim bratem zostali w tylnej ławce. Kiedy miałam zaczynać się nasza msza, poszliśmy przed ołtarz usiąść na krzesełkach. Ja siadłam na środku , mój przyjaciel obok, brat w bocznej ławce . I znów zaczelo się narzekanie, „ że on chce się przesiąść stąd”, „ nie chce siedziec tak na wylocie”.

Uwierzcie mi, że sluchalam tego co mi mowi do ucha a w oczach miałam łzy, i chyba jeszcze chwila a popłakała bym się bo tak mi było przykro ze ciagle cos mu nie pasuje a ja robiłam wszystko aby ten dzień był wyjątkowy. I wtedy ze łzami w oczach patrząc na Maryje powiedziałam w myślach do niej „ Maryjo proszę cie zrób coś bo ja zaraz się popłaczę „ i dosłownie w tym samym momencie kiedy skonczylam to mowic, mój brat usiadł obok niego na krześle. No po prostu bylam w szoku, Maryja tak mi pomogla. Ja na ludzki rozum myslalam sobie, „ Maryjo niech on przestanie już mi marudzić do ucha” , nie pomyslalam ze wystarczy aby ktoś siadl obok niego i on przestanie narzekac. W tym wlasnie tkwi różnica meidzy naszym ludzkim mysleniem , jak rozwiązać problem a działaniem Boga i jego sposobami na rozwiązywanie problemu .

Mam nadzieję , ze może komus dałam choć odrobinę nadziei , wiary w Bożą milosc i opatrzność i milosci , bo milosc jest najwazniejsza.
Ania Drążek

Jest piękna okolica pod Grodnem, Siedzieniewicze. Wlasnie tam urodziłam się w polskiej, katolickiej rodzinie. Rodzice zmarli, stoi pusty domek. Jako dzieci wychowaliśmy się w wierze i to ziarno wiary rosło i na zawsze jest w mym sercu. Mamusia moja kochana ostatnie lata zawsze była z różańcem w ręku. Myślę, że ta matczyna modlitwa dała mi siłę wytrwać i w trudach codziennego życia stać się głęboko wierzącą osobą. Po śmierci moich kochanych rodziców w każdym dniu odmawiam różaniec. Ta cudowna modlitwa działa cuda w mym życiu.

Tylko jedno wydarzenie opiszę, o tym jak Mateczka Różańcowa uratowała mi życie.

Byla późna jesień, przyiechalam na wieś odwiedzić swój rodzinny dom. W tym czasie  mieszkałam w Grodnie. Obecnie na stałe mieszkam w Polsce. Posprzątalam, rozpalilam w piecach i jak zawsze do różańca. Myslę: pomodlę się i trochę pośpię.

Czułam zapach dymu z drugiego pokoju, ale pomyślałam, że przez to, iż piec dawno nie przepalany ….
Zamykały mi się oczy, ale różaniec skończyłam. Wtem zadzwonił mój telefon komórkowy. Mąż był na wsi u swych rodziców. Dzwoni i mówi : wyjdź na podwórko, popatrz jakie piękne widoki nieba. Myslę cóż tam takiego! Nigdy sentymentalny nie był, zdziwiło mnie to trochę, nie chciało mi się wyjść z pod koca, na dworze zimno …ale wyszłam. Pieknie to wyglądało:czerwone pasy, niezwykłe kolory na niebie, nawet zdjęcia komórką zrobiłam. No i wrócilam, widzę w kuchni idzie dym mocno z pokoju. Wlecialam i widzę,że pali się materac waciany, przytulony mocno do ścianki kaflowej.Odwróciłam i biegiem na ulicę, zalałam ogień wodą.
Wiem, że w ten sposób Matuchna Ukochana uratowała mi życie, zadziałała tak, że mąż zadzwonił i wyszłam na ulicę. Jeszcze trochę i zasnęłabym, ale to nie wchodziło w plany Pana Boga .Moi kochani, piszę to świadectwo żeby jeszcze więcej ludzi uwierzylo, że u Pana Boga nie ma spraw niemozliwych. Że każda modlitwa ma siłę jeżeli mówimy sercem. Różaniec daje mi szczególną ochronę i siłę. W każdym dniu go odmawiam i zawszę znajdę czas. Odmawiajcie kochani różaniec, zawierzajcie wszystkie swoje bóle i troski Mateczce. Ona jest cudowna !!!!!!

Dziękuję Moja Ukochana Mateczko za wszystkie cuda i łaski w mym życiu. Wiem ,że jesteś zawszę ze mną.
Кристина Стасюкевич

Przepiękny epigramat o Maryi Niepokalanej.

Grudki kadzidła..

Ludzie, którzy mokradłem na przełaj przejść pragną,
pęki łóz powiązanych w trząsawisko ścielą.
Tyś Sobie Lilię śnieżną rzucił tu, jak w bagno,
by pierwsze z nim zetknięcie złagodzić Jej bielą.

Jeden tylko był Kryształ tak przeczysty jak Ty,
by Bóg mógł go nawiedzić i prześwietlić Sobą!
I by dziecko zrodzone z Niepokalanej krwi
było Dzieckiem i Drugą Trójcy Świętej – Osobą!

Nie w tym Twoja zasługą, żeś Niepokalana, lecz w tym, żeś godna była przyjąć to wybraństwo,
Ty – co nawet pod piętnem prawnuczki Adama
byłabyś Najprzeczystszą Służebnicą Pańską
Beata Obertyńska

ما فيني شوف هيك تكريم للعذراء مريم و ما انشر لكم يا عدرا+++

Gepostet von Bachir Bach am Montag, 8. Januar 2018

 

KOŁYSANKA MARYJNA

Jak płatek białej lilji cudowna Twoja twarz,
Wśród Boskiej, świętej ciszy Twój szept kołysze nas.

Maryjo, śliczny kwiecie, jak piękna Twoja skroń.
Wśród łez, na zimnym świecie, otula nas Twa dłoń.

Różany ogród rośnie tam, gdzie pojawisz się,
W przeczystej, słodkiej rosie zanurzam serce swe.

Maryjo, śliczny kwiecie…

Łagodne Twoje oczy miłości niosą blask,
Wśród mrocznej, smutnej nocy, Ty nas w opiece masz.

Maryjo, śliczny kwiecie…

W koronie z gwiazd dwunastu po niebie płyniesz hen, dobranoc szepcząc światu, co już zapada w sen.

Maryjo, śliczny kwiecie…
Beata Kremer

Magdalena:
Cud uwolnienia przez Maryję – przekleństwo

CUD Wszystko co napiszę, oddaję na chwałę i cześć Matki Bożej, Która jest najukochańszą Mamusią na świecie i nie potrafię zliczyć cudów, które uczyniła w moim życiu.
Jestem oddaną służebnicą Maryi i Jezusa. Mam 19 lat. Przez tyle też lat byłam zniewolona przez złe duchy z powodu przekleństwa, które ktoś na mnie rzucił.
Z tego wszystkiego wyszłam z pomocą mojego kierownika duchowego, którego na mojej drodze postawił nie kto inny, jak Maryja.
I zrobiła to, aby przyprowadzić mnie do Siebie. Odkąd się urodziłam, byłam bardzo chorowitym dzieckiem. Spadały na mnie same nieszczęścia. Częste choroby i niewyjaśnione dolegliwości sprawiały, że czułam się odrzucona od otoczenia. Nie wolno mi było jeść i pić tego, co inni. Doszło do tego, że nie mogłam nic jeść. Lekarze rozkładali ręce nie potrafiąc znaleźć przyczyn moich chorób ani nawet ich nazwać. Dziwnie patrzyli na moje wysypki, które pojawiały się po założeniu medalika …
Jako kilkuletnie dziecko bałam się spać sama, tłumacząc to tym, że widzę duchy …
Mówiłam to jako dziecko, które nawet jeszcze dobrze nie wiedziało, co to duchy.
Im stawałam się coraz starsza i bardziej rozumiałam, co to wiara, tym dziwne zjawiska w moim życiu nasilały się coraz bardziej.
Kiedy byłam już nastoletnią i świadomą dziewczyną, zaczęłam się nawracać. Chodzenie do kościoła nie było już dla mnie obowiązkiem. Pogłębiałam swoją relację z Jezusem. W którymś momencie była ona tak silna, że zaczęłam poważnie myśleć o zakonie. Tylko tego chciałam. Tylko tak widziałam swoją przyszłość. I właśnie wtedy, kiedy na modlitwę i mszę poświęcałam każdą chwilę wolnego czasu, zaczęły dziać się ze mną rzeczy, których wtedy nie byłam w stanie rozumieć. Miałam zdolności telepatyczne, umiejętnie potrafiłam czytać innym w myślach, tak po prostu zdradzałam myśli innej osoby, nie mając nawet świadomości, że to robię.
Podczas mszy mdlałam, albo po prostu wychodziłam jak wyrzucona, a kiedy już znajdowałam się na zewnątrz Kościoła, nie potrafiłam wyjaśnić jak to się stało. Słabłam, miałam zawroty głowy, mdłości …
Nie udawało mi się wracać na Komunię. Szłam do domu i tam się modliłam.
A wtedy znów czułam jak słabnę.
Lekarze, szpitale, niekończące się badania. „Jesteś zdrowa” mówili specjaliści, a ja wciąż się zastanawiałam: „Co jest ? Jak mogę być zdrowa ? To niemożliwe !”. W myślach zadawałam Bogu pytania, co się ze mną dzieje …
W którymś momencie mój stan zdrowia pogorszył się do tego stopnia, że zaczęłam popadać w stany depresyjne. Natrętne myśli samobójcze nie dawały mi spokoju i pojawiały się w końcu z byle powodu. Lęk o własne zdrowie mnie paraliżował. Oddawałam te cierpienia Jezusowi, nie wiedząc jeszcze, że czeka mnie najstraszliwsze i najpotężniejsze cierpienie w całym moim życiu.
Zaczęłam uczęszczać na modlitwy wstawiennicze, którymi z racji bierzmowania posługiwano w mojej parafii. Wierzyłam, że Jezus mnie uzdrowi, o to Go pokornie prosiłam, a moja modlitwa wciąż była taka sama:
„Jezu, skończ to, ulecz mnie, Ty możesz to uczynić. Zrób coś, ja już nie mogę … Nie mogę … Nie mogę ….
W wielkich trudach udawało mi się czekać na swoją kolejkę. W trakcie modlitwy moje oczy wywracały się, a ciałem wstrząsały drgawki. Słyszałam, że widocznie tak działa na mnie Duch Święty. Przy następnej modlitwie objawy powtórzyły się, ale przybrały na sile. Niezbyt doświadczona wspólnota była przerażona widząc moje ciało, skakające jak piłka po posadzce. Jezus zaczął działać. Postanowił to skończyć. Pokazał mi, co się ze mną dzieje. Pokazał mi skąd się biorą moje choroby i straszne depresje. Zły duch zdradził swoją obecność.
Od tej pory rozpoczęły się 3 koszmarne lata w moim życiu. Lata koszmarnego zniewolenia i modlitw egzorcysty. Lata, w których Jezus każdego dnia walczył na nowo o mnie z diabłem. Spocony, umęczony, zakrwawiony, pobity …
Lata, w których byłam tak strasznie od niego. bo był ktoś, kto za wszelką cenę mnie od Niego odciągał.
Lata, w których nie mogłam do Niego nawet zawołać, bo nawet jeśli odważyłam udać się na Mszę Świętą, pełen wściekłości diabeł manifestował się kilka godzin, przekonując w ten sposób, że ma nade mną władzę. Rzadko kiedy odpuszczał na dłużej niż kilka godzin. Wtedy czułam to straszliwe opuszczenie przez Jezusa … Mimo tego, że On był przy mnie cały czas. Nie rozumiałam, czemu pozwala złemu duchowi na zadawanie mi tak okropnych cierpień …
Nie chcę jednak opowiadać, co działo się ze mną przez ten czas, bo nie temu ma służyć moje świadectwo. Mimo tego, że Jezus pozwalał, aby diabeł wyładowywał swą potworną złość na mnie, teraz jestem Mu za to wdzięczna. Choć przeżyłam wiele cierpienia, fizycznych tortur złego ducha, jego maltretowania psychiki i ingerencji w ten sposób w moją duchowość, żeby wreszcie doprowadzić mnie nad samo dno rozpaczy, abym odebrała sobie życie. Ale na tym moim dnie, na które mnie sprowadzał, nie przewidział jednego – że właśnie tam będzie czekał na mnie Jezus. Nie przewidział tego potwornego dla niego dnia, dnia, w którym Matka Boża stanęła przed nimi wszystkimi i rozkaże im natychmiast opuścić moje ciało. Wszystkie te demony, które przez 19 lat niszczyły moje życie nie przewidziały swojego wielkiego upokorzenia.
Dla demona nie ma bowiem nic okropniejszego od posłuszeństwa Najświętszej Dziewicy.
Nie ma nic bardziej upokarzającego niż „Bądź pochwalona Królowo ! Ave Maria !”, słowa, które zmuszone są wypowiedzieć i nie mogą się w żaden sposób sprzeciwić Jej rozkazowi !
Chwała Tobie Maryjo, po wieki wieków, Najukochańsza Matko !
Za cud uwolnienia w moim życiu !
Za cud przemiany mojego życia !
Za to, że jesteś moją Mamą !
Dziękuję Ci Maryjo !
Potężna Królowo Niebios i Pani Aniołów bądź pochwalona za to, że dajesz nam Siebie. Amen.
Krzysia

Talk about give you chills!!! Watch till the end! I BELIEVE! I believe The Blessed Mother was talking to Emma Jo & Emma Jo was listening! If you see at the end Emma Jo kneels & bows her head then gets up!!

Gepostet von Lisa Ladner am Sonntag, 14. April 2019

 

MARYJO, MAMUSIU…

„Oto Matka twoja”
Tak. Jesteś taka moja…
Codzienna, zwyczajna, na wyciągnięcie dłoni.
Nie potrafię patrzeć na Ciebie przez pryzmat Twoich strojnych wizerunków. Przecież korona, by Ci przeszkadzała w praniu pieluszek, gotowaniu i bieganiu za raczkującym Jezusem.
Myślę, że miałaś czasem niewyspane oczy i spracowane dłonie.
Inicjatorko pierwszego cudu. Mogłaś przecież wyprosić wskrzeszenie czy uzdrowienie.
A Ty… chcesz pokazać, że troszczysz się o moją codzienność, o każdy drobiazg. Jak o wino, na weselu w Kanie. Nie ma dla Ciebie spraw błahych. Nad każdą pochylasz się z kobiecą troską.
Przychodzę do Ciebie ze wszystkim.
Przecież jestem Twoim dzieckiem…
Mogę iść z Tobą wieczorem na spacer i wypić kakao.
Pogadać. Zwyczajnie. Szczerze. Od serca. Wiem, że patrzysz na mnie z taką samą troską jak na Jezusa. Kiedy upadnę, opatrujesz zdarte kolano i przytulasz do piersi. Śmiejesz się razem ze mną. Ocierasz każdą łzę
Mamo, naucz mnie tak kochać, tak ufać, tak przyjmować Bożą wolę. Naucz mnie wiernie trwać, kiedy po ludzku wszystko się wali. Przetrwałaś tyle trudności i przeciwności. Ucieczka przed Herodem. „Zgubienie” Jezusa. Patrzysz na mękę i śmierć swojego ukochanego dziecka. A Twoja wiara? Nie skarżysz się, nie krzyczysz do nieba „Dlaczego? Nie tak miało być!” Ufasz. Ewangelia nie wspomina by było drugie zwiastowanie. Nie ma słowa, że Anioł przyszedł drugi raz, by Cię uspokoić: „Wyluzuj Maryjo, wszystko idzie zgodnie z planem.” Ty ufasz…
Zamiast laurki mam dla Ciebie moje serce. Krzywe jakieś, dziurawe takie, przybrudzone i posklejane…
Weź. Wiem, że nic nie ucieszy Cię bardziej. Rozgrzej je swoich matczynych dłoniach jak wosk.
Ukształtuj.
Na wzór Twego Serca.

P.S. Zbyt rzadko to mówię…
KOCHAM CIĘ MAMO
Marta Przybyła

Moja ukochana Mateczko!
Wybacz, że zwracam się do Ciebie nie w bezpośredniej rozmowie, lecz poprzez ten list, ale pisząc mogłam zawsze więcej wyrazić. Przede wszystkim pragnę Cię przeprosić, że tak często nie wywiązuję się z tego, czego się podejmuję. Największy problem sprawia mi modlitwa. Mimo, że moje serce przepełnione jest miłością do Jezusa i Ciebie, kochana Mamusiu, moja modlitwa, zamiast wypływać z głębi serca, często jest sucha i „wyklepana”, a co najbardziej mnie dołuje, to fakt, że często zasypiam i na tym się kończy. Ty Mateczko to wszystko wiesz najlepiej. Sądzę, że bardzo Cię tym ranię. Wiesz również, że jesteś dla mnie bardzo ważna i kocham Ciebie całym sercem. Pewna jestem także Twojej miłości do mnie, ponieważ kochasz wszystkie swoje dzieci.

Od jakiegoś czasu moje życie bardzo się skomplikowało. Zastanawiam się czy mam w ogóle jakiś dom. Bo czy można nazwać domem puste mieszkanie, w którym często nikt nie czeka, do którego nie można zadzwonić bo nikt nie odbierze telefonu? Samotność bardzo boli, szczególnie, gdy trzeba dopiero się do niej przyzwyczaić. Wolą Pana było powołać do siebie mojego męża i chociaż nasze małżeństwo nie było idealne, zresztą nie sądzę, że takie są, ale ktoś na mnie czekał i martwił się jeżeli nie zadzwoniłam. Wiedziałam, że komuś na mnie zależy i mam do kogo wracać.
Nie narzekam na los, jak mogło by się wydawać. Tak jak powiedziałam, wola Pana i trzeba się z nią pogodzić. Chciała bym jednak tę resztę życia, która mi pozostała, wieść w miarę spokojnie i szczęśliwie. To moje szczęście miało by się opierać na szczęściu moich dzieci, na pewności, że są porządnymi ludźmi, że kochają Boga i rodzinę, że nie tkwią w nałogach oraz chętnie i dobrze wywiązują się z obowiązków, które narzuca im życie.
Wiem, Mamusiu kochana, że wiele możesz wyprosić u Jezusa,  swojego Syna, który Tobie niczego nie odmawia. Wstaw się za nami, wybłagaj uzdrowienie duchowe i fizyczne dla nas grzeszników. Niech Imię Boże będzie uwielbione.
Twoja córka Zofia.

Kochani, chyba pora na mnie…po śmierci mojej kochanej siostry (nowotwór złośliwy,minęło 5 już lat) było ciężko… okropny żal, płacz miesiącami,zwątpienie,złość i wszystko co najgorsze…wszystko to przecież wina Pana Boga była,że ją zabrał,moją siostrzyczke ,taką młodą…bylo ciężko, strasznie…w sercu wolałam pomocy ale nie wiedziałam kogo wołać… pewnego dnia znalazłam Ją, cudowną,piękną…wypadła z prania,codziennego prania z ciuchów które już nie raz prałam…moze niektórym zdawać się będzie że to nie możliwe ale wierzę że to nie był przypadek…to Ona mi pomogła…z Nią i dzięki Niej przechodzę ten krzyż troszkę lżej ,ale wiem że jest ze mną …Nasza Mateczka,to Ona mnie podniosła,towarzyszy mi teraz cały czas i to Jej powierzam wszystko i proszę o pomoc…kiedy ustaliliśmy datę naszego ślubu była na 26 września nie było miejsca żeby zamówić sale na ten dzień i co …3 październik…w miesiąc Różańca Świętego…widocznie tak Mateczka chciała A ja bardzo się cieszę z tego powodu bo wiem że poblogosławić nam chce szczególnie …od tego momentu wierzę w cuda,a największy cud to na zdjęciu oraz cały czas na mojej szyji…z Panem Bogiem Kochani.
Aga Sk

Sukienki Jasnogórskiej Pani.
Cały świat wzdłuż i wszerz przemierzysz i nic piękniejszego nie znajdziesz.

Czarna Madonna w wykonaniu chóru afrykańskiego.

Komentarz do słynnego zdania wypowiedzianego przez św. Ludwika Marię Grignion de Montfort’a: „Kto nie ma Maryi za Matkę, ten nie ma Boga za Ojca”. Ks. Glas odpowiada m.in. na pytania czego Maryja pragnie od współczesnego człowieka oraz dlaczego warto oddać swoje życie Maryi.

Zaufaj bez reszty Maryi

Na skraju dużego lasu, w małej drewnianej chatynce, mieszkała pewna rodzina – ojciec, matka i dziesięcioletnia córka Kaśka. Mimo, że żyli bardzo skromnie nie głodowali. Ojciec pracował w lesie przy wyrębie drzew i był bardzo dobrym i uczynnym człowiekiem. Kiedy tylko jakiś biedak zapukał do drzwi chatki mógł być pewny, że nie wyjdzie stąd głodny. Parę miesięcy temu ojciec rodziny uległ wypadkowi. Podczas wyrębu przygniotło go duże drzewo. Od tego czasu biedak był zdany na opiekę żony i córeczki. Ostatnio jego stan bardzo się pogorszył. A, że było akurat święto Matki Boskiej Gromnicznej matka poprosiła córkę: – serduszko moje Kasieńko miła idź do kościoła poświęcić tę świecę, bo ojciec prosi żeby mu zapalić Gromnicę. Jest bardzo chory i mówi, że nie dożyje do rana, idź i szybko wracaj. Niech Cię prowadzi Bóg i Matka Najświętsza. Dziewczynce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ubrała się cieplutko i szybko pobiegła do kościoła. Zbliżał się wieczór. Zaniepokojona matka co chwilę podchodziła do okna: – Coś nasza Kasieńka za długo nie wraca sypie śnieżek, robi się coraz ciemniej, żeby tylko nie zabłądziła. Strasznie się boję, bo ostatnio słyszałam wycie wilków – powiedziała cicho do męża. Mąż tylko skinął głową jakby chciał powiedzieć – Da sobie radę to mądra i dobra dziewczynka. Tymczasem Kaśka wracała z kościoła. Robiło się ciemno, cały czas padał drobniutki śnieżek. Nikły płomyczek świecy migotał, tak jakby za chwilę miał zgasnąć. Dziewczynka ochraniała go jak mogła troszkę zmarzniętymi rączkami. Idąc tak po zaśnieżonej dróżce zobaczyła między drzewami parę świecących się groźnie oczu. – Wilki – pomyślała żegnając się ze strachem a serduszko jej biło tak jakby miało za chwilę wyskoczyć z piersi. – Matko Boża pomóż mi i pozwól, żebym mogła bezpiecznie dojść do domu, żeby te straszne wilki odeszły, a światełko które niosę nie zgasło. Tam czeka chory tatuś Matko Boża ochraniaj mnie. Tak to dziewczynka modląc się doszła do domu. Matka, która usłyszała wycie wilków wybiegła przed dom i stanęła jak wryta. Jej córeczka szła z jakąś Panią, a stadko wilków posuwało się ślad w ślad za nimi. Tylko te wilki nie wyglądały na groźne, a raczej tak jakby chroniły idących przed innymi wilkami. Kaśka gdy tylko zobaczyła mamę pobiegła do niej i radośnie oznajmiła. – Mamusiu chociaż bałam się okropnie przyniosłam zapaloną świecę do domu. Zanieś ją tatusiowi. – Dziękuję córeczko – odezwała się matka i poszła do izby. Szybciutko zrobiła cieplutką herbatkę dla zziębniętej drogą córeczki. Bijąc się z myślami zapytała – a co to za Pani szła z Tobą, bo wiesz to było jakieś dziwne . Miałyście nieproszonych towarzyszy, to były wilki, ale one zachowywały się tak jakby słuchały tę Panią. – Jaka Pani? Nie było ze mną żadnej Pani. – Ja tylko modliłam się do Matki Bożej, żebym mogła bezpiecznie dojść do domu – odpowiedziała Kaśka. Matka pobiegła do okna. W oddali zobaczyła kobietę. Kobieta ta odwróciła się i pomachała ręką na pożegnanie. Stadko wilków, które szło z nią stanęło i otoczyło ją kołem. Potem wilik położyły się na śniegu, jakby czekały na jakiś znak czy rozkaz. Wtedy mama Kaśki domyśliła się wszystkiego. To Matka Boża Gromniczna ochraniała i przyprowadziła dziewczynkę do domu. – Matko Boża, dziękuję – zdążyła powiedzieć cicho mama Kaśki, kiedy usłyszała głos męża. – Żono proszę weź Gromnicę, bo ja nie mogę i obejdź całe nasze gospodarstwo i dom dookoła klękając na każdym progu, żeby zło nie miało nigdy dostępu do naszego domu. Jak to zrobisz przyjdźcie z Kaśką do izby pomodlimy się razem.
Renia Sobik

„Żem Ciebie wspomniał dziś, Najświętsza Panno,
Będzie mi wszelka darowana wina
I spokój gwiazdą mi rozbłyśnie ranną
Po nocy, która płacze i przeklina.

Może się łaską Twą na chleb zamieni
Me słowo, że nim nakarmić potrafię,
Albowiem cisi są błogosławieni…
Wszak tak, Najświętsza Panno na ryngrafie?

Naucz modlitwy serce moje młode,
Na głód wskazując pragnień, wspomnień chłostę,
O jednym bowiem marzy w snów pogodę:
Oto chce szczere być i chce być proste.

Albowiem człowiek, co na swym zegarze
Ujrzał, że młodość ginie mu zdradziecko,
Zaczyna marzyć, o czym ja dziś marzę:
Aby się znowu dobry stał, jak dziecko.

Spojrzyj w me serce, Najjaśniejsza Pani,
I choć przez chwilę usłysz, co w nim śpiewa,
A ujrzysz wielką miłość w tej otchłani,
Co kocha ludzi, kamienie i drzewa.

O, jakże bardzo kochać chcę, jak bardzo,
Nie to, co w bisior stroi się i złoto,
Lecz to, czym nawet najnędzniejsi gardzą,
Co głodem żywię, poi się tęsknotą.

Chcę serce moje jako bochen chleba
Pokrajać dla tych, których głód uśmierca,
Ty zasię spraw to, o Panienko z nieba,
Aby dla wszystkich mi starczyło serca.

Przeto je ozdrów, położywszy ręce
I pobłogosław jak zoraną niwę,
A ja słów kłosy własną krwią poświęcę
I pójdę dzielić między nieszczęśliwe.

Bo chociaż lichy-m jest i nędzny człowiek,
Co nicość kryje blaskiem pióropusza,
Lecz gdy choć jedna padnie łza spod powiek
Szczera i czysta – ożyje ma dusza.

Błogosławionaś, Panno święta, przecie
Wielkim eposom, co rozbłysły cudem:
Błogosław dzisiaj lichemu poecie,
Co biedne słowa w rym zwołuje z trudem.

Ja Ci zaś za to już za dni niemało,
Zmieszany między pasterze i grajki,
Przyniosę książkę, jako gołąb białą,
Abyś Synowi z niej czytała bajki.”
Kornel Makuszyński – „Inwokacja”

Dlaczego warto oddać się Maryi? Świetnie obrazuje to żart, opowiadany przez o. Pio

 

Mamusia zawsze pomoże!

10 lat temu o tej porze trafiłam w nocy z moją 3- letnią córeczką do szpitala w strasznym stanie. Wyniki krwi były tysiąc krotnie powiększone , przez chorobę wirusową wdały się powikłania w wyniku których organizm zaczął dążyć do unicestwienia sam siebie. Lekarze codziennie powtarzali, że może umrzeć. Mimo iż myślałam, że oszaleję z rozpaczy modliłam się na różańcu. Stan zdrowia poprawiał się z dnia na dzień, mimo iż długo nic się nie działo dobrego. Nagle okazało się, że jest tak dobrze, że 13 października wyszliśmy do domu. Dziś Kinga ma 13 lat, jest cudowną młodą kobietą, wie,  że swoje życie zawdzięcza Naszej Ukochanej Mamie Maryi. Jestem przekonana, że data wyjścia ze szpitala nie była przypadkowa.
 Katarzyna Kurczyna

Maryjo, NIE POZWÓL MU UMRZEĆ!
Było to dość dawno temu. Północna Polska. W rodzinie pewnej dochodzi do „kumulacji” radości. Co takiego się stało? Do domu, ze szpitala przywiezione jest nowonarodzone, zaledwie kilkudniowe, dziecko, chłopiec. Jest wcześniakiem ośmiomiesięcznym. Cała rodzina jest w swoistym podnieceniu i euforii. Tego samego dnia do tego domu przywieziona jest też peregrynująca od lat kopia cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej (akurat tego dnia! Szok!) A wszystko dzieje się w Wigilię Bożego Narodzenia. Czy może być jeszcze jakiś powód radości? Rodzi się Jezus, w rodzinie rodzi się dziecko, Matka Boża w swoim cudownym obrazie odwiedza zwyczajnych, aczkolwiek pobożnych Kaszubów. Nic nie zapowiada, że za chwilę zacznie się dramat, że będzie płacz, poleją się łzy…
Kiedy wszystko wydaje się być przygotowane do świętowania ktoś zauważa, że chłopiec jest siny, że jakby nie oddychał. Jego płacz jest prawie niesłyszalny. „On umiera? Synku! Syneczku! Jezus Maria!” – krzyczy matka. „Coś się niedobrego dzieje!!! Mój Boże… Co robić? Co robić?” Wszyscy obecni: matka dziecka, starszy, ale też malutki brat wcześniaka i babcia są zalęknieni. Łzy same spływają po policzkach. Już nikt nie pamięta, że jest Wigilia… Dziecko umiera… „Nie można się poddać, działamy!” Zdają się mimo wszystko mówić matka i babcia. Dzielą zadania. Matka maluszka dzwoni po pogotowie. Trudno, trzeba wracać do szpitala, choć dopiero z niego wróciła… Tylko co będzie? Co się wydarzy? „Halo?! Pogotowie? Natychmiast proszę przyjechać. Dziecko odchodzi…. Nie, nie! Żyje, jeszcze żyje!” Babcia przejmuje słuchawkę, wykręca numer telefonu. Szybko ktoś podnosi: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Proszę księdza co robić, bo wnuk umiera! Chrzest zamówiony na za miesiąc, ale chłopiec chyba nam schodzi ze świata! Co robić?” – pyta łzawym, ale mimo wszystko zdecydowanym głosem. „Jest woda?” – pyta duchowny. „Zwykła z kranu? Jest” – dziwi się babcia. „To dobrze. Ochrzcić! Proszę ochrzcić! ” – stanowczo nakazuje ksiądz. „Ale…, ale… jak to….? Ja?” „Proszę ochrzcić! Nie ma co czekać!”. Niespodziewanie w spokojnym domu gotowym na narodzenie Syna Bożego ma miejsce sakrament. Babcia ma chrzcić własnego wnuka! Nie czeka ani chwili: „Ja Ciebie chrzczę…” – mówi powoli, sama nie wierząc, że tego dokonuje. Co też jej się przytrafiło na stare lata? Jako wierząca czuje się niegodna a jednak zobowiązana i jakoś „namaszczona” do tej funkcji przez proboszcza. Lejąc dalej wodę po główce niczego nieświadomego nieboraka mówi z wielką wiarą: „W imię Ojca+ i Syna+ i Ducha Świętego”. Dziecko jest ochrzczone. Ufff… Dobrze, ale co dalej? „No gdzie to pogotowie? Gdzie oni są? Dlaczego tak długo?” – odzywa się mocno już niespokojna mama.
Chłopiec zamiast płakać miauczy niczym maleńki kotek. Obsypany setkami pocałunków, otulony w ciepły koc, gotowy jest do transportu do szpitala. „No już powinni być!” – denerwuje się mama. „Módlmy się” – zarzuca nieśmiało babcia. Patrzą na obraz Królowej Polski, w te smutne, ale piękne matczyne oczy… Co im mówi Czarna Madonna? Nigdy nie powiedziały. Nie są w stanie się skupić. Jedno tylko wspólne wyrywa się wołanie: „MATKO URATUJ! MATKO DAJ ZDROWIE TEMU CHŁOPCU! BŁAGAMY! NIE POZWÓL MU UMRZEĆ! MATKO! TY WSZYSTKO MOŻESZ…. MATKO….”
„Są!Jest pogotowie!” zauważa młoda kobieta. „Idę. Z Bogiem!” „Jedźcie z Bogiem!” – odpowiada składając jakby dłonie do modlitwy babcia. Teraz musi zająć się drugim wnukiem. Drzwi się zamykają. Zimno na zewnątrz. W końcu zima. 24 grudnia. Matka z dzieckiem, niczym małym pakunkiem, który trzyma kurczowo, jakby chroniąc przed jakimś zagrożeniem z zewnątrz, wchodzi do karetki. Tuli mocno maleństwo i cały czas płacze po cichu wołając: „Matko, nie pozwól mu umrzeć! Matko, błagam!”
Karetka rusza. Chłopiec zasypia, ale wciąż jest bardzo blady, wręcz siny. Poprawy nie widać.Kierujący pojazdem widząc zapłakaną młodą matkę próbuje ją pocieszyć. „Niech pani nie płacze! Jeszcze wyrośnie! Jeszcze będzie z niego chłop! Zobaczy pani! Niech pani nie płacze. Pani się modli? To dobrze! Tak trzeba, ale już pani nie płacze…”. Nie jest to łatwe. Łzy, jedna po drugiej, spływają przecież same po policzkach… Ale słowa otuchy w takim momencie na pewno są w cenie.
W szpitalu chłopiec niemal natychmiast przechodzi operację… „Na stół z nim! Natychmiast!” – decyduje lekarz odpowiedzialny. Co będzie? Zaczyna się. Trzeba czekać. W sercu matki ból i dalej jeszcze wyraźniejsze wołanie: „Maryjo Jasnogórska, Królowo Polski pomóż! Też Jesteś matką! Pomóż, proszę…”Teraz cisza… Trzeba czekać ściskając w dłoni różaniec… Trzeba czekać i ufać… Jeszcze trochę… jeszcze trochę…Po chwili…„Jest! Żyje!” Żyje… Jest dobrze, lepiej…Mijają dni, miesiące lata. Chłopiec goni rówieśników. Zaczyna normalnie funkcjonować. Nie wie nawet co go u progu życia spotkało. Idzie do szkoły jednej, drugiej. Zdaje maturę, odkrywa powołanie do kapłaństwa, wstępuje do seminarium duchownego i zostaje po kilku latach księdzem!Ten ksiądz ze łzami w oczach teraz pisze Tobie tę historię, mówi do Ciebie…

Tak. Właśnie tak…. Nie płacz! Podziękuj ze mną Matce Bożej i przede wszystkim Jezusowi!
To, że przeżyłem, że dane mi było ocaleć zawdzięczam niewątpliwie Bogu, Matce Najświętszej Królowej Polski, ale też prostej a głębokiej wierze i wytrwałej modlitwie mojej ś.p.babci Wandy (mojej chrzcicielki) i mojej kochanej mamy Magdaleny…
Dziękuję… Maryjo, bądź pozdrowiona. Kocham Cię!
Ks Mariusz Sokołowski

Czasem puszczam Jej rękę nieświadomie. Oddalam się. Krok po kroku. Rzadziej się zwierzam. Rzadziej pytam. Rzadziej wkładam w Jej ciepłe dłonie zawartość samej siebie z prośbą, by zaniosła wszystko Miłosiernej Miłości. Kiedy orientuję się, że serce straciło zasięg, jeszcze głupia dreptam przez chwilę po swojemu. Zamiast biec do Niej ile sił w nogach. Jakby z Nią nie było łatwiej, czulej, lepiej. Jakby kamienne stągwie w Kanie wypełniły się bez jej troskliwej ingerencji. Jakby nie była najlepszą z Matek, która choć mając tak wiele dzieci, traktuje każde, jakby było jedynym. Obchodzi ją każda przepływająca przeze mnie emocja. Kontroluje kardiogram serca, czuwa… Współodczuwa.
Wie, że polazłam nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co, nie wiadomo za czym. Czeka. Upiekła placek z obfitą warstwą kruszonki- wie że lubię. Krząta się po kuchni, wycierając pobielane mąką dłonie w błękitny fartuch. Wygląda przez okno. Zapaliła świecę o zapachu wanilii. Postawiła na parapecie. Jakby ten blask i aromat miały właściwości morskiej latarni, wabiącej statek do bezpiecznego portu. Ona wie jak lubię to tańczące na knocie przytłumione światło. Pozbawione agresji, nienachalne, kojące…
Zna mnie. Już słyszy moje kroki, choć jeszcze błąkam się w oddali.Już wstawia wodę na herbatę z cytryną i imbirem. Wie,że zmarzłam. Bez Jej serca.

Marta Przybyła

Są Królowe, które mają trony, karety, pałace i suknie. Tronem tej Królowej są serca Polaków.

8 grudnia w Godzinie Laski postanowilam odmówić różaniec . Skorzystalam z aplikacji You Tube i od razu otworzylo mi się że będzie to część Chwalebna. Zdziwilam się, že zbliža się Boże Narodzenie a mi coś mówilo aby tą część odmówić. Moja modlitwa byla jednak malo gorliwa, nie czulam jakby więzi z Maryją. I wtem przyszla, zakielkowala i urosla we mnie myśl , że Maryja nie istnieje i že niepotrzebne są modlitwy. Zdalam sobie sprawę, že z glośnika wlaśnie slyszę slowa ” i choćby Kościól mówil inaczej, ty nie uwierzysz, i choćby na przestrzeni wieków bylo wiele objawień ty nie uwierzysz. ” nie uwierzysz brzmialy slowa w moim sercu. A mnie zamórowalo, wlaśnie stracilam wiarę. Wiedzialam, že Maryja jest, ale coś w środku mówilo „nie”. Caly miesiąc cierpialam , ale nie poddawalam się i modlilam. Przyśnilo mi się, że szukam Maryi i blądzę w ciemności.W dniu 1stycznia bylo święto Maryji Rodzicielki, z rana jak codzień modlilam się i przyszla do mnie Mateńka, nie widzialam tylko czulam. Byla taka czula, najczulsza, taka slodka jak róžyczka. Popadlam w uwielbienie. Bylam … brak slów. Do tej pory czuję ślad/pamięć w sobie jej milości. To bylo cudowne przežycie. Wczoraj wylosowalam patrona dla siebie na ten rok. Zostala nim Maryja Trudnego Zawierzenia. Czuję,  že mam na nowo się narodzić, chociaž myślalam,  że stalo się to 7 lat temu. Dužo pracy przede mną, ale z Maryją uda mi się narodzić na nowo.
Agnieszka Golańska


Dawno temu, kiedy jeszcze byłam nastolatką, wpadłam na pewien pomysł. Wiek dojrzewania, ma się wtedy różne dziwne pomysły…
Miałam problemy w szkole przez rówieśników, którzy mi dokuczali, często przychodziłam wtedy do Kościoła do Jezusa by z nim porozmawiać, by prosić Go o siłę bo duchowo było mi ciężko. Jezus stał się moim przyjacielem dzięki częstemu przychodzeniu do Kościoła i rozmowom z nim. Niestety, po jakimś czasie zaczęłam rozmyślać o wierze. Czy to wszystko jest prawda, czy może jednak jedna wielka manipulacja, a Bóg nie istnieje. Postanowiłam, że na miesiąc podejmę się pewnego eksperymentu. Przestałam chodzić do Kościoła, modlić się. Czytałam wtedy o innych wyznaniach, czytałam różne wątki na forach osób, które również miały wątpliwości, zdarzyło mi się nawet przez ,, przypadek” trafić na stronę satanistyczną, ale szybko z niej wyszłam. Miałam na tyle rozumu, by nie grzebać w tematach okultyzmu, magii itd. Pewnej nocy przyśniła mi się lekcja religii. Nagle wstałam i zaczęłam śpiewać, a kiedy tak śpiewałam pojawił się obraz Matki Bożej Częstochowskiej, która płakała krwią. Czułam wtedy taki strach, napięcie. Obudziłam się cała zgrzana, dusiłam się. Minęło już wiele lat od tego snu, jednak czuję, że to nie był tylko wymysł mojej wyobraźni. Matka Boża wzięła mnie wtedy pod opiekę. Chciała mną wstrząsnąć, żebym przestała z tym swoim eksperymentem, żebym wróciła do Boga. I tak się stało.  Zdziwiło mnie wtedy, że budowałam wcześniej relację z Jezusem, Maryja była dla mnie obca, a jednak kiedy zaczęłam oddalać się od Boga, to Ona interweniowała. Z okazji Dnia Mamy dzielę się z Wami tym świadectwem. Być może niektórzy z Was nie mają z Nią relacji, ale Ona i tak czuwa koło nas. Tylko czeka żeby chwycić Ją za rękę.
Ewa Olszewska

Jakich jeszcze znaków potrzebuje człowiek żeby zrozumieć, że Matka Boga jest naszą Matką i Królową?
Dwa gołębie kroczą w Procesji Fatimskiej .

Wstawiennictwa Maryi potrzebowałam już na początku mojego życia. Jak się urodziłam, to do mojego organizmu przyplątała się bakteria i zaczęła rozrabiać. Równocześnie miałam zapalenie ucha, zapalenie opon mózgowych zapalenie płuc i zakażenie krwi. Międzyczasie wyszło jeszcze, że w wyniku niedotlenienia przy porodzie mam lekkie Mózgowe Porażenie Dziecięce. Kiedy praktycznie jedną nogą byłam na tamtym świecie, mama modliła się za mnie na różańcu. Jej wytrwała modlitwa okazała się owocna, bo infekcje udało się opanować i rodzice mogli mnie zabrać do domu.
Problemy zdrowotne jednak nie skończyły się. Przez mózgowe porażenie, prawie przez całe dzieciństwo trzeba było ze mną jeździć po szpitalach, lekarzach, przychodniach, na rehabilitację i wykonywać ćwiczenia w domu. Kiedy weszłam w wiek nastoletni, czułam się tym wszystkim zmęczona. Chodzenie do szkoły, odrabianie lekcji, nadrabianie zaległości, kiedy zamiast, być na lekcjach, trzeba było jeździć na zajęcia w szpitalu, do tego dochodziły dodatkowe ćwiczenia w domu, to wszystko było dla mnie za dużo. Im starsza byłam, tym więcej wymagano ode mnie. Wiedziałam, że to wszystko jest ważne i potrzebne, ale po ludzku nie wyrabiałam. Mało kto był ze mnie zadowolony i czasem wprost słyszałam, że mi się nie chce i się nie staram.
W tym trudnym czasie dla mnie, sama z siebie poprosiłam Maryję o pomoc w mojej sprawie. Odmówiłam różaniec w intencji żebym ze wszystkim sobie poradziła i nikt na mnie nie narzekał. To był czas reform w naszym kraju. Zmieniło się województwo i w wyniku tego, trzeba było zmienić miejsce leczenia i lekarzy. Czekając w nowej szpitalnej przychodni, na wizytę do nowej pani doktor, która miała prowadzić moje leczenie, z braku lepszego zajęcia, zaczęłam w myślach odmawiać różaniec (komórek wtedy nie było żeby zabić tym czas). Pod koniec tego różańca wygadałam się Maryi, powiedziałam co mi leży na wątrobie. Obiecałam przy tym, że jeśli w tym szpitalu, usłyszę jakimś cudem, że jestem zdrowa i będę mieć więcej czasu na szkołę (dobre oceny były dla mnie ważne) to różaniec będę odmawiać codziennie.
Na wizycie pani doktor po zbadaniu mnie zapytała, czy jest coś z czym sobie nie radzę. To powiedziałam, że ciężko teraz jest mi łączyć szkołę z ćwiczeniami i wyjazdami. Na to ona poszła mi na rękę i powiedziała, że częste, regularne wyjazdy nie są konieczne, z ćwiczeń też można zrezygnować, bo z tego co ona widzi, wszystko ze mną jest w porządku. Potem mama rozmawia z lekarką, a ja myślę: Odmawiać codziennie ten różaniec czy nie? Słowa, że wszystko ze mną dobrze, ukrócenie do minimum wyjazdów, rezygnacja z ćwiczeń to dużo, ale czy jestem zdrowa? Tak jak wszyscy zdrowi normalni ludzie? Na koniec pani doktor powiedziała, żeby na wszelki wypadek zajrzeć dziś do rehabilitanta, który przyjmuje w tym szpitalu. Zobaczymy co powie na temat tego, jak się do tej pory rozwinęłam. Idąc do niego ponowiłam obietnice Maryi. Jak i on powie, że wszystko ze mną dobrze, będę odmawiać różaniec codziennie. Tak się stało, że pan rehabilitant przyjął nas (mnie i mamę) od razu. Kazał mi się trochę poruszać, zadał kilka pytań i powiedział, że porażenia mózgowego nie widzi. Praca z lekarzami w dzieciństwie nie musi być kontynuowana, bo teraz poruszam się i funkcjonuje jak normalny człowiek. Potem on spojrzał na mnie i powiedział takie słowa: ”Nie masz porażenia, ani upośledzenia. Nie uważaj siebie za chorą osobę, a nawet zakazuje ci tak myśleć. Jesteś zdrowa”.
Pierwsza moja myśl była taka: ”A jednak trzeba będzie odmawiać codziennie ten różaniec. Dziękuje Ci Maryjo.”
Słowa dotrzymałam. Codzienny różaniec towarzyszy mi do dziś. Maryja w zamian zajęła się moim zdrowiem. Koleje wizyty kontrolne u lekarzy kończyły się tak, że każdy jeden mówił, że leczenia nie trzeba kontynuować, bo wszystko jest już dobrze. Przez to, że miałam więcej czasu na szkołę, to oceny były lepsze, wzrosła moja wiara w siebie i zaczęłam bardziej otwierać się na ludzi. Wcześniej byłam zamkniętą w sobie szarą myszką.
Jak widać na moim przykładzie, Maryja faktycznie działa cuda przez różaniec. Ja i moja mama zaufałyśmy Matce Bożej w trudnym czasie i się nie zawiodłyśmy. Wy też się nie zawieziecie, tylko trzeba jej tak po prostu, po dziecięcemu zaufać.
Danusia Sobolewska

Z Maryją na spacerze.
Wiem, że dziwne oznaczenie, ale w ramach dzisiejszych rozważań przypomniało mi się, jak kiedyś bałam się wychodzić w nocy z domu i jak to się zmieniło, kiedy na spacery zaczęłam brać że sobą różaniec. Bałam się nie tyle ciemności, co dzikich zwierząt, które są w pobliżu, ale modlitwa różańcowa pomagała mi przezwyciężać ten strach. Wcześniej rzadko miałam czas na różaniec, a spacer był jedyną chwilą ciszy, w której mogłam się pomodlić w ten sposób. Spacerując z Maryją, wiedziałam że Ona jest ze mną i nic mi nie grozi. Patrząc na to wszystko, naszła mnie refleksja, dotyczącą Jej obecności obok nas. Maryja w tym przykładzie zewnętrznych ciemności, rozproszyła też ten wewnętrzny mrok, którym jest strach i lęk. Często boimy się tego co jest w środku nas, a Maryja pokazuje, że to nie powinno być powodem naszych lęków. Boimy się tych dzikich zwierząt, które są wkoło nas, ale często przesadzamy i właśnie wtedy przychodzi Maryja i mówi,, nie bój się, Ja idę razem z tobą na ten spacer, te zwierzęta nic ci nie zrobią „. Kiedy nie wzięłam ze sobą Różańca, strach powracał, lecz jego nasilenie zmniejszało się, gdy moje myśli zmierzały ku Bogu i Maryi. Jasność w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Mrok to grzechy i ,, ciemne doliny” przez, które przechodzimy, a jasność to Jezus i Maryja, którzy prowadzą nas w tych ciemnościach, rozświetlając nam ciemności ( lęki i trudności) naszego życia. Za nocą, kryje się także nasza codzennosć, w której Maryja jest z nami i patrzy na nas z najwiekszą, matczyną miłoscią i czułoscią, jaką matka moze okazać swojemu dziecku.
Marta Mazurkiewicz

Witajcie Kochani,
Chciałbym się z Wami podzielić moją historią być może komuś pomoże.

Mam 31 lat, jestem szczęśliwym mężem i ojcem, ale to szczęście pojawiło się zupełnie niedawno. W kwestii wiary byłem klasycznym przykładem bylejakości – dosłownie. Byłem bardzo „letni”. Do kościoła chodziłem od wielkiego święta, do spowiedzi i komunii świętej dwa razy do roku bo tak wypadało. Nie było codziennej modlitwy, a na różańcu nawet nie umiałem się modlić. I tak latami staczałem się w dół. Alkohol, pornografia, narkotyki itd. Najgorsze jest to że najbardziej krzywdziłem swoich bliskich czyli żonę i syna, a wczorajsze rozważania ks. Teodora na różańcu dobitnie mi to przypomniały. W listopadzie po pewnej imprezie następnego dnia coś we mnie pękło i stwierdziłem że nie mogę tak dalej żyć, że muszę zmienić moje życie. Kiedy siedziałem na łóżku nagle pojawił mi się obraz w głowie a w nim Matka Boża która wyciąga do mnie dłoń i mówi – Chodź zaprowadze Cię do SYNA – i zrozumiałem jak bardzo jest ze mną źle jak bardzo krzywdze bliskich i zrozumiałem że wszystkie moje dotychczasowe spowiedzi nie ważne, komunie świętokradcze bo były byle jakie bez pożądnego rachunku sumienia bez żalu za grzechy a o mocnym postanowieniu poprawy nie było mowy. Nie wiedziałam wtedy że moja kochana żonka odmawia Nowennę Pompejańską w mojej intencji. Postanowiłem wrócić do Pana Boga i już nigdy nie puścić dłoni Maryji. Przed świętami Bożego Narodzenia skorzystałem z spowiedzi generalnej a we Wigilię ofiarowałem Matce Bożej swoją dożywotnią abstynencję w ramach podziękowania za łaskę wiary. Wiem że to dopiero początek i czeka mnie jeszcze wiele ciężkiej pracy ale głęboko wierzę że z Bożą pomocą moja historia zakończy się „happy end’em” czyli zbawieniem. Chwała Panu!!Amen.
Kamil Michałek

Jezus jest jak szachowy król – dowodzi wszystkimi i udziela mocy i przywilejów Swym żołnierzom. Maryja natomiast jest jak szachowa królowa – choć król jest najważniejszy i ma potęgę i władzę, to jednak królowej udzielił największe możliwości ruchu na planszy a kiedy ktoś o coś prosi króla, to najpewniej przez matkę króla, bo kto nie ulegnie proszącej mamie. Co ciekawsze, w walce na szachy z diabłem, Jezus daje nam pionki do gry. Im więcej pionków kładziemy na szachownicy tam większe mamy szanse. Ale jakie szanse mamy jeśli sami wywalamy z naszych szeregów figury, np grając bez królowej – Maryi. Albo jak robią to ateiści, czyli wyrzucając wszystkie swoje pionki z planszy. Albo nawet szataniści, którzy biorą pionki od diabła i grają jako swymi.A szatan swych pionków nie wyrzuci jeśli może nas nimi zniszczyć. Dlatego grajmy wszystkimi Bożymi pionkami. „Misja Maryi to bycie Matką, Matką Kościoła, Matką każdego z nas, Matką każdego człowieka.

Godzina Łaski.

8 grudnia 1947 r. Maryja objawiła się włoskiej pielęgniarce Pierinie Gilli. Powiedziała wtedy, że obiecuje zesłać wielkie łaski dla tych, którzy 8 grudnia między godziną 12 a 13 spędzą na modlitwie o nawrócenie grzeszników, a Ją sama będą czcili jako Różę Mistyczną, Matkę Kościoła.
Czas ten nazwała Godziną Łaski. W czasie objawienia Maryja powiedziała: „Dzięki modlitwie w tej godzinie ześlę niezliczone łaski dla duszy i ciała. Będą liczne nawrócenia. Pan, mój Boski Syn Jezus okaże wielkie miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą się modlić za swych grzesznych braci. Ci, którzy nie mogą przyjść do kościoła, niech modlą się w domu”.
Jak modlić się w Godzinie Łaski? Forma jest dowolna, istotnymi elementami jest modlitwa za grzeszników, a także uczczenie Maryi jako Róży Mistycznej i Matki Kościoła. Można spędzić ten czas na Różańcu, można z Litanią do Niepokalanego Poczęcia NMP.

Świadectwo.

Moc Zawierzenia – świadectwo Marii-Emanuel Dziemian

Piękno i czar polskich kapliczek przydrożnych…

Moja osobista modlitwa do Maryi.

Paweł Paul Szeliga

Moja osobista modlitwa do Maryi.

Gepostet von Paweł Paul Szeliga am Dienstag, 29. Mai 2018

 

Objawienia Maryjne.

RÓŻANIEC

 

To moj rózaniec. Nie wiem ile ma lat, może 50, może 60, a może dużo więcej. Na tym różańcu modlił sie mój tato, pamietam go ja jako dziecko jak klękał przy łóżku po ciężkiej pracy i codziennie go odmawiał. Często nas wołal do wspólnej modlitwy a my jako dzieci buntowaliśmy się. Było nas 10-ro rodzeństwa. Tato nie żyje juz 42 lata. Ten różaniec przejęła mama, ale odeszła do Pana 32 lata temu. Póżniej różaniec przejęła moja siostra. Od 4 lat jest u mnie. Moja siostra odeszla. Od tego czasu nie rozstaję sie z nim. Jest wreszcie MÓJ. Od momentu jak go otrzymałam nie opusciłam ani jednego dnia bez modlitwy. Uczę sie caly czas modlić. Wiem, że modlitwa moja nie jest doskonała. Nie zawsze potrafię sie skupić, mysli ulatują, odfruwam, ale staram się. Jakiś m-c temu znalazłam grupe Teowieczki i Teobankologie. Malymi kroczkami poznawalam grupy. Jestem z nimi już codziennie. Tu analizuje siebie. Wsłuchuje sie w słowa ks.Teodora, daje mi siłę, uczy modlitwy i pokory. Wierzę ze to Pan pokierował tam moje kroki. Bóg zapłac.
Krystyna

Mieszkam od 3 lat w Polsce, mam stały pobyt, pracuję. Ale 12 lat temu jak otrzymalam kartę Polaka to na stale mieszkałam w Grodnie no i często przyjeżdżałam do Sokółki i zawsze szłam do kościoła i tam dużo się modliłam. No i raz wpadła mi tam do rąk książeczka, że można zamówić różaniec SW.Jana Pawła II, pachnący. Ale jak to zrobić z Białorusi nie wiedziałam, ale moje pragnienie było nie do opisania. Uwielbialam modlitwę różańcową . Minęło parę lat, ciągle, codziennie trwałam w modlitwie i już nie marzyłam o takim różańcu. Ale Mateczka Różańcowa nie zapomniała o mojej prośbie. Jechalam w 2015 roku do Mińska  ( mój syn po studiach w Szwecji leciał na urlop), no i po drodze zajechalam do Nowogródka i tam modliłam się w kościele tak zwanej Białej Farze na sarkofagu Sióstr Nazaretanek o szczęśliwy powrót syna .No i w kościele poznałam siostrę zakonną, trochę opowiedziałam dla niej o swych bólach, troskach –o różańcu nie wspominałam, tylko powiedziałam, że dużo się modlę. Ona w jednej chwili powiedziała: no teraz wiem komu podaruję ten różaniec.Mówię, a jaki różaniec? mówi SW.Jana Pawła II, otarty o Jego grób. Była w Rzymie no i komuś tam wiozła, ale ta osoba nie odebrała i mówi: teraz wiem, że będzie we właściwych rękach. O Boże, dla mnie to był cud, całowałam ten cudowny różaniec i uwielbialam Pana Boga i Mateczke Różańcową, że dostałam taki prezent – marzenie. O, a ile łask cudów było w mym życiu przez modlitwę różańcową, to mogę nie jedno świadectwo napisać. Mozliwe błędy w pisaniu, ale w polskim języku jestem samoukiem, kończyłam pod Grodnem białoruską szkołę. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i zachęcam do modlitwy różańcowej, w tej modlitwie jest siła, moc i obrona. Szczensc Boże.
Кристина Стасюкевич

Strach, lęk, przerażenie..stały się dla mnie codziennością. Strach przed każdym wypowiedzianym słowem, przed myślą nie mówiąc już o zrobieniu czegoś..każdy mój krok, moje słowo, moja myśl niosly za sobą przykre konsekwencje ze strony „bliskiej” osoby.. Wyjście z domu.. pójście do pracy.. poznanie nowych ludzi.. to nie tylko lęk przed nowością ale i lęk przed agresją ze strony męża.. Lęk przed odbieraniem telefonów bo przeważnie dzwonili komornicy i osoby z pretensjami do mojego męża.. Lęk przed każdym powrotem pijanego męża do domu.. W trudnych chwilach.. w lęku i strachu moim ratunkiem.. moim wsparciem.. moją siłą był i nadal jest różaniec.. Ściskałam go w ręku modląc się o to aby Maryja otoczyła mnie i moje dzieci swoim Matczynym ochronnym płaszczem.. aby agresja pijanego i szalejącego męża nie doprowadziła do tragedii.. Powtarzałam każde Zdrowas Maryjo z lękiem i przerażeniem ale i z wiarą.. Z wiarą że Maryja nas ochroni.. Wiele razy zmęczona i zapłakana zasnęłam ściskając różaniec w ręku i nawet podczas snu nie wypuściłam go z rąk.. Maryjo.. dziękuję.. Dziękuję Ci za Twoją opiekę.. Twoją obecność przy nas.. Twoją Matczyną Miłość..za to że wspierasz i pomagasz mi w pokonywaniu lęku i strachu przed każdym nowym krokiem.. Pragnę wraz z Tobą nie rozumiejąc pewnych sytuacji zachowywać je w swoim sercu i zawierzyć Bogu, Jezusowi, Duchowi Świętemu..
Aneta Borecka

Różaniec.

Mały różaniec a tyle treści,
życie Jezusa w nim się mieści.

Mnóstwo paciorków zawiera w sobie,
każdy modlitwę piękną opowie.

Do Panienki Świętej, matki kochanej
wszystkie swoje prośby składamy.

Ona jest mostem do Boga naszego
w Trójcy Przenajświętszej – Jedynego.

Błaganie modlitwie różańcowej poświęcony,
osnuty nadzieją na cztery świata strony

Nie ustawaj w modlitwie za bliskich.

Miałam dziewiętnaście, może dwadzieścia lat, nie pamiętam. Pamiętam za to przypływ wściekłości, kiedy robiąc w szafach generalne porządki, natrafiłam na coś, na co wprost nie mogłam patrzeć. Pamiątki Pierwszej Komunii Świętej, książeczka do nabożeństwa i różaniec po babci. Siedzę na dywanie, słucham ciężkiego metalu i wyciągam na światło dzienne zawartość szafy. Mam pomalowane na czarno paznokcie, mroczny, gotycki makijaż. Jestem ubrana na czarno od A do Z. Serce też mam czarne… Uwielbiam mroczne klimaty. Mam satysfakcję, kiedy doprowadzę kogoś do łez (i nie chodzi o łzy wzruszenia). Dobro jest dla mmie wyrazem słabości i głupoty.
Podarłam pamiątki w strzępy, w ślad za nimi poszła książeczka. Trzymałam w dłoni różaniec babci. Ziarenka na łańcuszku, uwieńczone krucyfiksem. Patrzę na niego przez chwilę i wrzucam do czarnego worka na śmieci.
Obraz tych paciorków wraca do mnie po latach, podczas rozmowy z księdzem egzorcystą. Mówi, że chyba ktoś intensywnie się za mnie modlił. Tyle otwartych furtek dla zła, a u mnie „tylko” dręczenia demoniczne. Tylko… Widzę jasno i wyraźnie babcię Marię u schyłku życia. Leżącą w łóżku, pokorną, cichą. Pamiętam jak będąc jeszcze zdrowa i sprawna, specjalnie dla mnie zaprawiała w słoikach wiśnie i pozwalała wyjadać surową kruszonkę do placka. Teraz mam obraz jej upstrzonej brązowymi cętkami dłoni, uzbrojonej w różaniec. Nie wiedziała w co się wplątam, nie wiedziała jak potoczy się moje życie, ale wiedziała, że będę potrzebować modlitwy. Zmarła, kiedy miałam 7 lat. Okazywana miłość i modlitwa, to najpiękniejsze, co możemy dać drugiej osobie. Modlitwa… Ilu z Was modli się w intencji męża, dzieci, wnuków…? Nigdy, powtarzam NIGDY NIE USTAWAJCIE W MODLITWIE. Nawet jeśli nie widzicie jej owoców. Nawet jeśli nie zobaczcie ich za życia. Nie wolno Wam wątpić, że będą. Nie ustawajcie. Ufajcie…

Pamiętam to uczucie, kiedy po doświadczeniu żywego Boga, dałabym wiele, by móc odzyskać wzgardzony, potraktowany jak śmieć różaniec, na którym modliła się moja babcia. Ile bym dała, by przesuwać między palcami koraliki hiobowych łez, z których był zrobiony. Zaczęłam szukać w sklepach z dewocjonaliami, przez Internet. Nie znalazłam. Pewnego dnia podczas posługi w hospicjum, dostałam prawie identyczny od zaprzyjaźnionego wolontariusza, który wiele mnie w tym miejscu nauczył. Poczułam rozlewające się w sercu ciepło i nadczynność łzowych kanalików. Dzięki Maryjo, dzięki babciu. Obie maczałyście w tym palce. Wiem o tym…
Marta Przybyła

Kochani nie jestem osobą która mówi o sobie, o swoich problemach, trudach, zranieniach. Moje życie nie jest idealne, jestem grzesznikiem. Dzieciństwo trudne, choć pamiętam wspaniałe chwile. Od początku pandemii modlę się z wami i ks. Teodorem, rozmyślam, Bóg mnie oczyszcza, uwalnia. Bardzo dużo zmieniło się w moim małżeństwie na lepsze. Odmawiam Nowennę i jest ogromna walka duchowa. Wiele razy na modlitwie wstawienniczej spotkałam Jezusa poczułam dotyk kochającego Boga.
I tu pojawia się ogromna walka, dużo dziwnej złości do męża, do córki, jest to strasznie dziwne i mocne, wiem, że to zły tak działa, ale to jest coś naprawdę strasznego. Nawet dziś podczas lekcji z córką tak na nią krzyczałam a wcześniej odmówiłam Psalm dziękczynienia, uwielbienia, skruchy. Egzorcyzmy do Św Michała Archanioła, Zanurzenie w krwi Chrystusa i inne modlitwy, które chciałam odmawiać zawsze rano. Zrobiłam sobie modlitewnik taki na potrzeby własnego serca. Po tym wszystkim poszłam do kuchni i słyszę, czy ja powinnam się modlić skoro to przynosi taki efekt. Co moja córka pomysłi o mnie. Tu różaniec w ręku, modlitwa,  kościół, a ty taki obraz osoby wierzącej, modlącej się. Przecież ja ją odstraszam,  ja nie daje jej dobrego przykładu. Pragnę być blisko Boga.  W domu nie miałam dobrego przykładu. Pochodzę z rozbitej rodziny, bez wartości.W domu było nas 4, jestem najmłodsza. Sama musiałam się wychowywać, naprawdę sama patrząc na innych i brać z nich przykład, tylko jaki przykład brać skoro nie wiesz co jest dobre a co złe jako dziecko. Dzięki Bogu życie jakie wybrałam jest dobre, chcę wychować swoje dzieci na dobrych, wrażliwych, wierzących i praktykujących ludzi, chcę im dać dobry przykład, wskazać jedyną i prawdziwą drogę.
………………………………………………………………………………

Kochani, już kiedyś pisałam swoje świadectwa i chce podzielić się kolejnym. Odmawiamy cała rodzina codziennie różaniec z ks. Teodorem, jeśli jestem w Nowennie Pompejańskiej intencją jest ta w którą się włączam. Podczas różańca ofiarujemy go za różne sprawy, osoby. Różaniec odmawia z nami córka 10 lat. Na początku tygodnia pojawiła się u mnie gorączka i bardzo silny ból gardła. Córka troszkę wystraszona cała sytuacja, która jest obecnie na świecie, pyta mnie mama, czy to ten wirus, więc mówię nie wiem raczej nie, ale muszę umówić się na Teleporade do lekarza. Odeszłam do swoich obowiązków domowych, po chwili wchodzę do salonu a córka w ręku trzyma różaniec i się modli, zapytałam co się stało że odmawiasz różaniec, a ona odpowiada, na obecną chwilę nic więcej nie mogę zrobić jak pomodlić się za Ciebie mamo i oddać to Bogu. Chwała Panu, to nie jest pierwsza sytuacja kiedy moja córka w trudnych chwilach sięga po pomoc do Boga. Nasze ulubione słowa to Bóg jest wszechmogący, nie trochę mogący. A ulubiona piosenka to „Cały jestem Twój Maryjo” wykonanie ks. Dominik Chmielewski. Dziękuję Bogu za tak Bożych kapłanów jak Ks. Teodor i ks. Dominik. Moje życie zmieniło się od Marca tak bardzo,że każdy różaniec to czas na który czekam cały dzień.
Agnieszka Poliszewska

Dzielę się moim doświadczeniem obecności Jezusa. Przebywam aktualnie w szpitalu, ciężki to czas dla mnie. Różaniec odmawiam nieustannie od marca z Księdzem Teodorem. Wczoraj o godzinie 15.00 włączyłam na telefonie koronkę do Bożego miłosierdzia(nawet nie pamiętam kanału) to był impuls, ponieważ odmawiam ją codziennie w intencji duchowej adopcji nieprzyjaciela kościoła. Po modlitwie była adoracja Najświętszego Sakramentu a po niej słowo Ojca Szustaka. W trakcie adoracji przypomniałam sobie że jest pierwszy piątek miesiąca a ja biorę udział w tych nabożeństwach więc wpatrując się w Pana Jezusa na ekranie telefonu mówię tak: Panie Jezu dzisiaj czcimy Twoje serce a ja nie mogę się z Tobą spotkać. I wiecie co minęło może 10 minut, otwierają się drzwi do sali a w drzwiach ksiądz z Panem Jezusem. Wyrwałam słuchawki z uszu i oznajmiłam że przyjmuję. Radość ogromna, ścisk w gardle i morze łez.
Oddaję się aktualnie w niewolę Maryi i wiem że to za jej wstawiennictwem
Chwała Panu.
Anna Burył

Święty Ojciec Pio o Maryi.

Kochajcie Maryję i starajcie się, by Ją kochano. Odmawiajcie zawsze Jej różaniec i czyńcie dobro. Dzięki tej modlitwie szatan spudłuje swe ataki i będzie pokonany, i to zawsze.
Jest to modlitwa do Tej, która odnosi triumf nad wszystkim i nad wszystkimi.

Podajcie mi moją broń – mówił Ojciec Pio,
gdy czuł, że traci siły w walce ze złem. –
Tym się zwycięża szatana –
wyjaśniał, biorąc do ręki różaniec.

Chciałabym podzielić się z Wami moją relacją z Maryją. Różaniec dla mnie był modlitwą, którą najpierw odmawiało się w październiku, całą klasą w kościele. Później jakoś nie przywiązywałam do niego wagi. W momencie gdy przyszły duchowe zmagania, wiązałam go sobie na rękę przed zaśnięciem, to zawsze pomagało, uspokajało. Nie modliłam się jednak często, bo wtedy to była dla mnie za trudna modlitwa i widzę po postach, że sporo osób tak miało, więc to chyba kwestia dojrzałości. Niektórzy odmawiają różaniec od dziecka, inni muszą do niego dojrzeć. Niemniej jednak zawsze przy mnie był. Nawet mam takie hobby, że zbieram różańce, nie umiem przejść obojętnie. Mam do tej pory różaniec z Pierwszej Komunii, długo się nie modliłam na nim, bo wydawał mi się zbyt cukierkowy, moda z lat 90. Lubiłam te drewniane różańce, bo wydawało mi się, że skromniejsze są lepsze i kiedyś zrobiłam coś niemądrego. Szukałam ładnego krzyżyka na szyję i odczepiłam ten z różańca z Pierwszej Komunii, a tam dałam inny. Ten różaniec śnił mi się przez kilka dni, dopóki nie zamieniłam krzyżyków z powrotem. Zrozumiałam, że nie wolno takich rzeczy robić, cóż byłam jeszcze młodziutka. Bardziej jednak chcę opowiedzieć o moim spotkaniu z Maryją, które miało miejsce półtora roku temu. Modlę się o to, by móc założyć rodzinę i kierownik duchowy podpowiedział mi, żebym pomodliła się do Maryji w Wigilię, gdy rodzi Chrystusa…w nocy z soboty na Niedzielę Świętej Rodziny Maryja mi się przyśniła. Stałam w leśnym strumieniu, w czystej wodzie a Ona stała na brzegu, była cała jakby z niebieskiego szkła ale nie przezroczysta, dała mi do rąk dziecko, chłopca…niedługo potem na Zakrystii w swoim kościele znalazłam różaniec, pozwolono mi go zabrać, był dokładnie w takim kolorze, w jakim Maryja mi się przyśniła. I niebawem podjęłam się duchowej adopcji. Może to było to dziecko, które mi dała, przez całą adopcję modliłam się tylko na tym różańcu, który, obok tego z Pierwszej Komunii, który zaczęłam doceniać i modlę się na nim codziennie na Teobańkologii, szczególnie pokochałam. Tak sobie myślę, że oba te różańce są podarunkiem od Matki Bożej. To słodka myśl, która mi towarzyszy.
Rozumiem, jeśli komuś wyda się to dziwne, albo nie do uwierzenia. Prywatne objawienia takie są, trzeba uważać, bo zły duch może bardzo namieszać, szczególnie jeśli chodzi o sny. Ja jednak poczułam miłość do Maryji, nie tylko szacunek i cześć, ale serdeczną miłość. Wiem, że Ona czuwa i wstawia się za nami i bardzo nas kocha.
Beata Kremer

Długo się opierałem żeby napisać to świadectwo ale gdy tylko siadałem czy klękałem do różańca to coś mi mówiło żeby je napisać. Mam nadzieje że to z dobrego Bożego Ducha pochodzi. Do kościoła chodziłem bo mi tata kazał. Straciłem Go w wieku 18 lat. Przed śmiercią dużo się modlił Koronką do Bożego Miłosierdzia. Ostatni raz widziałem go gdy jechał na operację do Krakowa. Ostatnie jego słowa to ’’ jeżeli chcesz żebym wrócił to obiecaj mi że pójdziesz do spowiedzi’’. Pomyślałem że ok ale mu tego nie powiedziałem:(Nie wrócił odszedł do Boga 6 grudnia . Po tym wydarzeniu zeszłem na bardzo złą drogę. Przez długi czas z dnia na dzień upadałem coraz niżej. Którejś nocy poczułem dziwny wiatr na sobie i wkrótce wiele się u mnie zmieniło. Zacząłem odmawiać różaniec trzy razy dziennie razem z radiem. Nawet nastawiałem sobie specjalnie budzik żeby go nie ominąć. Z czasem było tak ze nie wyobrażałem sobie dnia bez mszy i Komunii Świętej. Czułem się taki szczęśliwy nic nie potrzebowałem czułem Boga na każdym kroku i wszystko co mi potrzebne do życia mam. Kupowałem tylko niezbędne rzeczy do życia. Nie potrzebowałem pieniędzy. Poznałem dziewczynę z którą chciałem spędzić resztę życia , ale ona mimo że mnie lubiła od razu oznajmiła że nie mam szans a ona ma chłopaka. Powierzyłem to wszystko Matce Bożej a tak się złożyło że w tym czasie była w mieszkaniach Peregrynacja Figury Matki Bożej Fatimskiej. Jesteśmy małżeństwem już 13 lat. Podczas jednej spowiedzi Ksiądz zadał mi za pokute odmówić chyba jakąś część różańca. Wracając mówiłem sobie przecież to żadna pokuta i tak odmawiam różaniec codziennie .Czułem się źle ,że Bóg tylko tyle ode mnie wymaga(to było ok 10 lat temu) .I myślę że przez tą moją pychę straciłem wtedy całą łaskę od Boga ,ponieważ znów zacząłem się pogrążać w kolejnych ciężkich grzechach z dnia na dzień było coraz gorzej odszedłem od wiary. Piszę to żeby ktoś nie popełnił tego błędu co ja .Chyba Pan Bóg nas tak sprawdza. Ostatnio mam wrażenie że znów idę w dobrą stronę ale boję się całkowicie zawierzyć Bogu żeby nie stracić kolejny raz takiej łaski od Niego.
Szczęść wszystkim Boże.
Arkadiusz Kwiecień

Potęga różańca świętego

Gepostet von Piotr Waligóra am Dienstag, 8. Oktober 2019

 

św. Ludwik Grignion de Montfort (+1716):

„Nie zniechęcaj się, choćby podczas całego różańca twoja wyobraźnia była niczym innym, jak ciągłym przesuwaniem się najprzeróżniejszych myśli, które ty starałeś się oddalić najlepiej, jak tylko mogłeś, zaledwie jak tylko spostrzegłeś się; twój różaniec jest tym lepszy im bardziej zasługujący; tym bardziej zasługujący im bardziej pracowity; tym bardziej wypracowany im naturalniej jest mniej przyjemny dla duszy i bardziej utrudniony przez nudne muszki i mrówki (tzn. rozproszenia), które latają, mimo twej woli, tu i tam w wyobraźni, nie zostawiając duszy czasu na zasmakowanie tego, co ona mówi i rozkoszowanie się pokojem. Choćbyś miał walczyć z roztargnieniami przez cały różaniec , walcz odważnie, kontynuując odmawianie, chociaż bez smaku i pociech zmysłowych. To straszna walka. Lecz jak bardzo zbawienna dla duszy wiernej!”

Różaniec uzdrawia chorego

Japonia

Misjonarze Towarzystwa Jezusowego z prowincji Japońskiej następującą relację zdali pewnego razu Ojcu świętemu Innocentemu XI.

Pewien poganin Japończyk zasłabł ciężko. Żona chrześcijanka, stroskana, radziła się doktorów, posyłała po różne lekarstwa lecz nic nie pomagało; choroba zamiast ustępować zwiększała się i żadnej – po ludzku sądząc – nie było już dla chorego nadziei. Wtenczas bogobojna ta niewiasta chwyta się ostatniej deski ratunku, udaje się do Pocieszycielki utrapionych, pełna ufności w pomoc Bogarodzicy, zawiesza choremu na szyi różaniec.

Dziwna rzecz! Chory tego samego momentu ozdrowiał. W kilka tygodni po wyzdrowieniu, sądząc, że mu już ten talizman niepotrzebny, oddaje go żonie, lecz skoro tylko zdjął różaniec ze szyi, na nowo choroba nim zawładnęła i tak ile razy zdjął poświęcone paciorki ze siebie, tyle razy zagrożony chorobą znowu je brał na nowo, a one zawsze okazywały się równie skutecznymi.

Chociaż niechętnie, zmuszonym był do noszenia tej oznaki szczególnych czcicieli Maryi. Pewnego razu, gdy przyszedł do pagody, tj. świątyni pogańskiej, zapytany przez kapłanów opowiedział im to zdarzenie i że dlatego zawsze nosi tę koronkę. Bonzowie zaś nie odradzali mu tego; przeciwnie polecili mu, aby i nadal ten talizman nosił, mówiąc, że bóg ich oznajmił im, iż słabszym jest od Boga chrześcijan, że Matka Dziewica ma dziwną moc od Boga przeciwko chorobom. Słysząc to, zdumieli się przytomni poganie i zarazem z owym człowiekiem przyjęło ich przeszło 30 chrzest święty, wyznając i chwaląc Boga prawdziwego, który taką mocą obdarował Najświętszą Pannę.

Jakże więc pięknym jest zwyczaj noszenia zawsze przy sobie różańca św. kiedy Najświętsza Panna za pomocą niego leczy nie tylko choroby ciała, ale o wiele trudniejszą do uleczenia ślepotę pogaństwa, ślepotę grzechu. Zwyczaj ten jest udarowany odpustem 100 lat i tyleż kwadragen na każdy dzień tj. za samo noszenie różańca św. jako oznaki, że bracia różańcowi są to dzieci Maryi.

Kiedy ojciec Gabriele Amorth zapytał demona, jakie cechy Maryi są dla niego powodem lęku, usłyszał odpowiedź: „Bardziej boję się, kiedy wymawiasz imię Maryi, gdyż większym upokorzeniem jest dla mnie bycie pokonanym przez jedno ze Stworzeń niż przez Chrystusa”.

Gepostet von Robert Dobrowolski am Dienstag, 1. Januar 2019

 

Różaniec jest modlitwą kontemplacyjną i streszczeniem Ewangelii od Zwiastowania NMP przez Narodzenie, Mękę,Śmierć, Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie Jezusa, Zesłanie Ducha Świętego do Wniebowzięcia i Ukoronowania Maryi na Królową Nieba i Ziemi.

Kiedy odmawiam różaniec , czuję przy sobie obecność i opiekę Trójcy Przenajświętszej nade mną oraz Szczególną Bliskość Jezusa i Maryi, bez Których moje życie byłoby szare, smutne i puste ( bezsensowne )
Magdalena Wójcik

Szczęść Boże. Pisałam niedawno na teopompejance, co ta modlitwa ze mną robi, ale tutaj chcę opowiedzieć, co się dzieje ze mną odkąd dołączyłam do Teobańkologii i codziennego różańca. Nawet nie wiem od czego zacząć i czy mi słów wystarczy. Opisywałam już moją relację z Bogiem, wtedy wydawało mi się, że jest bardzo silna, a teraz wydaje mi się, że moje poprzednie posty w ogóle nie mają znaczenia, albo może jedynie takie, że można porównać wiarę sprzed i po rozpoczęciu pompejanki. Odkąd zaczęłam codziennie odmawiać różaniec z Ks. Teodorem, widziałam Jezusa siedzącego na kamieniu przy drodze. Był uśmiechnięty i tak sobie siedział cały czas, a ja się zastanawiałam, dlaczego na mnie czeka, przecież trwam w wierze, zaczęło mnie to niepokoić. Widziałam też siebie stojącą w miejscu, które przypominało ogromny, pusty, marmurowy przedsionek, nie było tam ani mroku, ani światła, ale było to miejsce otwarte. No i zaczęła się pompejanka o nawrócenie. Podjęłam się z radością, ale trochę się zastanawiałam, co ta modlitwa zmieni, przecież wierzę…Jak ja się myliłam! Do tej pory wydawało mi się, że wzrastam w wierze, że ją pogłębiam, Bóg zawsze był, był dialog z Nim, ale mimo, że Go kocham, nie czułam pełni tej miłości. Działo się tak dlatego, że chciałam dotrzeć do Boga przez swój rozum i zamiast pogłębiać wiarę, zaczęłam budować w swoim umyśle wieżę Babel. Elementy New Age, o które się otarłam 2 lata temu paradoksalnie jeszcze bardziej mnie utwierdziły w przekonaniu, że dosięgam Boga, a tak na prawdę szłam w kierunku gnozy. Ramy Kościoła były dla mnie za ciasne i chociaż odwróciłam się od tego jeszcze przed pandemią, to dopiero teraz do mnie dotarło, że to było z mojej strony wiarołomstwo. Tymczasem Maryja dokonała w mojej duszy zamachu stanu i wprowadziła swoje rządy. To Ona zburzyła tą wieżę Babel we mnie, wzięła mnie za rękę i wyprowadziła z ruin. Przez część błagalną nowenny zaczęłam odczuwać lęk przed Jezusem, co było dla mnie szokiem. Tu się odniosę do wczoraj omawianego lęku i pragnienia, bo z jednej strony pragnęłam bliskości Boga, a z drugiej strony bałam się zmiany, bałam się, że Bóg mnie zmusi do czegoś, czego nie chcę…chyba tak na prawdę bałam się rozstania ze swoimi oczekiwaniami. Znów się myliłam. Była modlitwa wstawiennicza o przecięcie więzów zła. Od 4 lat prosiłam Boga, żeby pewna relacja zmieniła się na taką, której ja chcę. Bóg mi przez Pismo Święte wyraźnie mówił, żebym temu człowiekowi nie ufała, ale nie posłuchałam i to już się przerodziło w zniewolenie. Podczas modlitwy wypowiedziałam jednak imię tego człowieka i pierwszy raz w życiu modlitwa wstawiennicza u mnie zadziałała. Zniewolenie przestało istnieć. Znajoma podpowiedziała, że Duch Święty zrobił mi reset pamięci i faktycznie tak to wygląda. Lęk przed Jezusem zniknął po spowiedzi. To była najlepsza spowiedź w moim życiu, bo przestałam się usprawiedliwiać i stanęłam w prawdzie o sobie. Żeby przypieczętować powrót na łono Kościoła zaśpiewałam po cichu „Com przyrzekł Bogu przy chrzcie”…i stało się coś niesamowitego. Czuję dosłownie, że Bóg bardzo mocno trzyma mnie w swoich ramionach. Oddałam tą pokrzywioną, poranioną miłość, choć bałam się, bo myślałam, że nie może być w moim życiu inaczej, tymczasem otrzymałam ogromny spokój. Jezus zabrał ode mnie zniewolenie a w to miejsce otrzymałam ogrom Jego miłości, jeszcze nigdy nie czułam się tak kochana. Dzieją się rzeczy, o których Ks.Teodor mówi w tych modlitwach połączonych z piosenkami. W tej chwili mam wrażenie, że jestem w stanie zakochania w Bogu, wstaję i kładę się spać z pieśnią uwielbienia, wpatrując się w obraz Jezusa. W końcu czuję pełnię miłości, czuję, że wypłynęłam na głębię. Ten lęk przed Jezusem był tylko krzykiem złego ducha, który bał się, że przestanie mnie trzymać w niewoli. Niepotrzebnie bałam się, że Bóg będzie chciał mnie do czegoś zmusić, czy na siłę zmienić. Przecież jeśli stworzył mnie taką a nie inną i dał to, co dał to dlatego, że tak chciał, jedyne, co muszę to faktycznie ograniczać swój umysł, bo jest groźny dla prawdziwej relacji z Bogiem no i wiadomo, że teraz trzeba współpracować z Duchem Świętym, żeby tego wszystkiego znowu nie zaprzepaścić. Przepraszam, że taki długi post i mam nadzieję, że czytelny, ale tak mam teraz serce rozpalone Bożą Miłością, że momentami jestem jak w amoku. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie Nowenna Pompejańska. Dziękuję Ci Maryjo.
Beata Kremer

Czuję, że powinnam coś napisać… Siedzę i łzy same lecą z oczu. Kochani, z całego serca dziękuję za to, że jesteście, za wspólne 54 dni Nowenny. Wytrwałam.. Nigdy wcześniej nie odmawiałam Nowenny Pompejańskiej. Kilka lat temu dostalam ją na kartce od znajomej kiedy bylam na samym dnie, pijana, przegrana.. Dała mi rozpisaną krok po kroku jak odmawiać i powiedziała, żebym spróbowała, że to działa. Nie spróbowałam. To nie był czas na to, a jutro miną dokładnie 4 lata od tamtego momentu. 4 lata potrzebowalam, żeby sięgnąć po Pompejankę. Udało się. Dzięki mojej mamie , Teobańkologii, dzięki Wam.
… Już widzę, po tych 54 dniach ile rzeczy się zmienia, ile znaków się pojawia, to wręcz niewiarygodne dla mnie, to naprawdę działa, na maksa. Ale nie może być tak kolorowo… Jest mi bardzo ciężko, bo cały brud wychodzi i czuję, że Bóg chce ode mnie czegos więcej- konkretnych decyzji, wyboru, a ja jestem rozdarta, bo oznaczałoby to radykalne zmiany. Nie małe zmiany, nie trochę zmiany. RADYKALNE zmiany WSZYSTKIEGO. W teorii jestem już dobra, bo dużo już rozumiem, a przynajmniej tak mi się wydawało… No właśnie- do wczoraj. Po wczorajszym (ostatnim dniu, ciekawe, prawda? ) jestem totalnie rozwalona i już wiem, że prawdopodobnie nic nie będzie jak dawniej. Z jednej strony cieszę się bardzo za tą łaskę zobaczenia, zrozumienia, dostrzeżenia tego wszystkiego, i, teoretycznie powinnam skakać z radości, a.. jest wręcz przeciwnie. Serce mi pęka, jest mi źle, chcę mi się płakać, wyć, bo to co było dla mnie do tej pory ważne, zapracowane, poukładane okazuje się, że nie będzie najlepsze, że mam wybrać pomiędzy tym czego ja chcę, a tym co pokazuje mi namacalnie Bóg i to coraz bardziej. Proszę o modlitwę, abym wytrwała w pokorze z tym, co raczej jest nieuniknione, czyli wyjście ze swojej strefy komfortu, nie poddała się, bo czuję, że największa,, jazda ” dopiero przede mną. Używam słów,, prawdopodobnie ” i,, raczej ”, bo wiem jak długa droga przede mną, ile jeszcze lat swietlnych, jak to kiedyś ksiądz Teodor powiedział, przede mna do mojego Ojca i jak mało jeszcze wiem. Wydawało mi się, że już zrozumialam sens cierpienia, o którym tak dużo mówimy. Właśnie- wydawało mi się, bo kiedy realnie mam się zderzyć z tym cierpieniem to wiecie jak jest… Strach, płacz, blokada… Wierzę, że najlepsze przede mną. Wiem, że to czas oczyszczenia. Proszę o modlitwę.. Jezu, zajmij się tym.

Edyta Piwowarczyk

Włosi byli świadkami niezwykłego cudu w Pompejach. 14 kwietnia w dniu ataku na Syrię, Maryja wezwała świat do modlitwy
O tym zjawisku mówią DZIŚ całe Włochy. CUD różańca w PompejachCzy ten znak jest wezwaniem do pilnej modlitwy? Przekażmy go innym.

W bezwietrzny dzień, na szczycie Sanktuarium Królowej Różańca zaczął poruszać się ciężki stalowy różaniec. Informacja o cudzie obiegła świat. Włosi uważają, że to szczególny znak od Maryi. Dziewica Pompejańska wezwała do modlitwy w dniu, w którym doszło do ataku na Syrię. 93 letnia kobieta mieszkająca w Pompejach mówiła, że nigdy nie widziała takiego zjawiska, wiele osób uważa, że w ten sposób Matka Boża chciała przekazać światu ważną wiadomość. Wzywa świat do modlitwy!

Do niezwykłego wydarzenia doszło w lipcu 2017r. w bazie wojskowej El Goloso, która jest położona w pobliżu stolicy Hiszpanii, a jest siedzibą pancernej brygady piechoty Guadarrama. Jak podaje kilka różnych serwisów informacyjnych, wybuchł tam pożar, w wyniku którego z bazy pozostały zgliszcza. Gdy płomienie zgasły, ku zaskoczeniu żołnierzy okazało się, że w środku  zwęglonego obszaru stoi figurka Matki Bożej z Lourdes, zupełnie nieuszkodzona!  Żołnierze byli zszokowani, gdyż okazało się także, że nawet trawa w pobliżu figurki nie została dotknięta przez płomienie, a w wazonie wciąż stoją świeże kwiaty. Wszystko wyglądało tak, jakby płomienie nie dosięgły przestrzeni wokół figurki Maryi. Żołnierze nie mogli wyjaśnić tego niezwykłego zjawiska.  Opowieść szybko się rozprzestrzeniła. Byli i tacy, którzy podejrzewali oszustwo. Przeprowadzone badania rozwiały jednak wszelkie wątpliwości.  Do pożaru w bazie wojskowej El Goloso doszło 30 lipca, kiedy Hiszpanie zmagali się z falą upałów.

Huragany, tajfuny, pożary , trzęsienia ziemi…. a figury Matki Bożej nienaruszone / zdjęcia dot. – huraganu Sandy, po tajfunie na Filipinach, pożar w Madrycie, trzęsienie ziemi we Włoszech

Kościół we włoskiej miejscowości górskiej Valle Spluga nieomal uległ totalnemu zniszczeniu. Lawina spowodowana obfitymi opadami deszczu prawie zmiotła go z powierzchni ziemi. Jak mówi o. Andrea Caelli, proboszcz parafii: „Boska ręka” sprawiła, że nikt nie ucierpiał”.

Jak informowały lokalne media, lawinę spowodowały niespotykane w tamtejszym regionie opady deszczu – prawie 6 cm na metr kwadratowy. 8 ton spadających kamieni zatrzymało się tuż u wrót Sanktuarium di Gallivaggio – 420 letniego kościoła, gdzie wcześniej miały miejsca objawienia Matki Bożej.

Sytuację skomentował proboszcz parafii prowadzonej przy sanktuarium, o. Andrea Caelli:

„Jako wierzący, jestem przekonany, że ręka Boskiej Opatrzności, sprawiła, że nikt nie ucierpiał, choć całe zdarzenie mogło skończyć się naprawdę tragicznie”

 

15 kwietnia 2019 roku pożar zniszczył paryską katedrę Notre Dame.

W grudniu ubiegłego roku w Notre Dame odbyła się inauguracja otwarcia polskiej kaplicy. Znajduje się w niej kopia ikony Matki Bożej z Jasnej Góry oraz relikwie polskiego papieża św.

Polska Misja Katolicka we Francji, powołując się na nieoficjalne informacje uzyskane od służb ratowniczych podała, że zarówno obraz, jak i relikwie przetrwały pożar i nie uległy uszkodzeniu.

Różaniec zakonnicy

(Według kronik SS. Nawiedzenia Najświętszej Panny Maryi)

W klasztorze Sióstr Wizytek córek duchownych św. Franciszka Salezego, tego anioła miłości wieku XVII, modliła się samotna zakonnica. Właśnie odmawiała codzienny różaniec o nawrócenie grzeszników. Czuła dziś taką słodycz tej modlitwy jak nigdy. Jakby jakiś głos wewnętrzny przemawiał do jej duszy, że Bóg żąda od niej gorętszej modlitwy za kogoś – co znajduje się na rozstajnych drogach, ku Bogu albo przeciw Niemu. Więc ponowiła swe prośby, i cała uniżona przed Bogiem, zatopiona w modlitwie, błagała miłosierdzia Bożego o zbawienie duszy jej nieznanej, nie zauważyła nawet, jak wśród zachwytu wypadł różaniec z jej ręki. –

Szukała go potem długo, ale nie znalazła.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

O tej samej porze wszedł w Paryżu do swego mieszkania młodzieniec. Lekkomyślny jak prawie każdy, co w życiu widział tylko jedyny cel, ziemskie rozkosze, nawet nie pomyślał o modlitwie. Ale kiedy już miał się kłaść na spoczynek, zdziwiony zobaczył zakonnicę modlącą się na różańcu. Widzenie nagle znikło. Długo myślał nad tym, co miało znaczyć to widzenie, aż tu znowu widzi po raz drugi i trzeci to samo. Tylko że za trzecim razem wypadł różaniec z rąk Siostry i słyszał jakiś głos wewnętrzny, że to o jego nawrócenie się modlą. Na drugi dzień mniemał, że to był sen tylko, ale wątpliwości wszelkie rozwiały się, skoro zobaczył na środku pokoju różaniec. Zrozumiał wolę Bożą, podjął go i rozpoczął go odmawiać.

Wkrótce nawrócił się do Boga.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Minęło wiele lat.

W klasztorze Sióstr Wizytek w Paryżu wielkie przygotowania.

Wyjmują Siostry najdroższe aparaty i sprzęty kościelne, kościół zdobią odświętnie, bo to dzień radości: biskup generalny ma przybyć na wizytację klasztoru. Nareszcie przybył. Wszyscy zauważyli, jak podczas rozdawania Komunii św. Siostrom, nagle wzruszony został widokiem staruszki, która z trudnością złamana wiekiem zdołała przyjść do kraty, aby z rąk biskupa przyjąć Ciało Pańskie. I sam biskup długo jeszcze po Komunii św. modlił się gorąco tak jakoś wzruszony jak nigdy. –

Po skończonej Ofierze św., zwołał wszystkie Siostry do sali, gdzie miał rozpocząć wizytację.

Ale skoro tylko Siostry zobaczył, rzekł do przełożonej:

– Matko – to jeszcze nie wszystkie Siostry.

– Tak jest, odrzekła zakonnica – jest jeszcze jedna, ale tak słaba, że nie chciałam jej tu prowadzić.

– Ja jednak proszę, aby przyszła.

Przyprowadzono staruszkę. Skoro ją biskup ujrzał, wyciągnął ku niej rękę z radością i pokazując jej prosty skromny różaniec, zapytał:

– Siostro, znasz ten różaniec?

– Tak jest, najprzewielebniejszy Ojcze, znam. Miałam go niegdyś. Ale to już bardzo, bardzo dawno. Zgubiłam go podczas modlitwy i długom szukała, ale nie znalazłam. Do dziś dnia nie wiedziałam, gdzie się znajduje.

Po wizytacji, biskup długo jeszcze rozmawiał ze staruszką a dwie wielkie łzy wdzięczności świeciły w oczach jego, kiedy mówił o miłosierdziu Bożym i o wstawiennictwie Maryi za nami.

I z tym różańcem zakonnicy pochowano świątobliwego biskupa. Poszedł, aby go w niebie oddać Tej, która go przez modlitwę pokornej zakonnicy nawróciła do Boga.

CUD w Katedrze Notre Dame w Paryżu❗️Ocalała średniowieczna figura Matki Bożej czczona jako cudowna. Zawalony dach spadł tuż obok kolumienki z figura jednak nie naruszył posągu Maryi❗️To znak nadziei dla Francji od Matki Bożej.

Przepiękna piosenka. Zapadła mi w serce towarzysząc nam w modlitwach w kaplicy jeleniogórskiego szpitala. Modliliśmy się o powrót naszego współbrata Marka, który w wieku 32 lat odchodził niespodziewanie do Domu Ojca…

Matko która nas znasz.. Z dziećmi Twymi bądź.. Na drogach nam nadzieją świeć.. Z Synem Twym z nami idź.. Maryjo, dzisiejszy różaniec sprawił potok łez.. łez bólu.. żalu.. za każdy mój grzech.. za każdy mój upadek.. a jak mój to i Twojego Syna.. Jezusa.. Oddaję Ci Maryjo i Tobie Jezu każdy swój grzech.. każdą ranę serca mojego i Twojego.. Maryjo, otrzyj każdą łzę z moich oczu.. przytul i prowadź.. Prowadź do Twojego Syna.
Aneta Borecka

MARYJA OCZAMI FACETA – Marcin Zieliński

[#01] Czy już straciłeś dla Niego swoją Twarz?

[#02] Niemożliwe nie istnieje

[#03] Czy powiesz mu tak?

[#04] Jak nie gwiazdorzyć\r\n

[#05] Czy wytrwasz mimo trudności?

 [#06] Morda w kubeł

 [#07] Lekcja łaski

 [#08] Nie poddawaj się!

[#09] Albo wszytko albo nic

[#10] Bądź człowiekiem uwielbienia

„Gdzie jest Maryja, tam nie ma szatana” – ks. Piotr Glas

 

Wielka Światowa Nowenna Pompejańska

13 maja – 5 lipca 2020 w intencji

„O nawrócenie grzeszników, spośród których, ja jestem pierwszy”.

 

ŚWIADECTWA
działania Nowenny Pompejańskiej

 

Nowenna Pompejańska już się skończyła, więc teraz podzielę się z Wami świadectwem. Miałam w ogóle nie pisać tego świadectwa, ale poczułam, że jednak muszę. Zacznę od tego, że jeszcze jakiś czas temu byłam sceptycznie nastawiona w stosunku do Maryi, przez sugestie innych osób, które mówiły, że Maryja przysłania Boga lub jest pomiotem szatana i oczywiście, przez swoją naiwność, uwierzyłam w te kłamstwa. Rok temu usłyszałam o Nowennie Pompejańskiej i uznałam, że to najwyższy moment, żeby chwycić za różaniec, w bardzo ważnej dla mnie intencji. Wytrwałam w pierwszej Nowennie, ale Moje nastawienie do Maryi, wciąż nie było zbyt przychylne, dopiero po odmówieniu, drugiej, trzeciej, czwartej Nowenny, kończąc na szóstej, czyli Wielkiej Nowennie Światowej, moje obawy się zmniejszyły. Zaczęłam bardziej ufać Maryi, głównie za sprawą Teobańkologii, na którą trafiłam, tylko dlatego, że wyświetlała mi się w proponowanych na yt. Maryja stała się moją Matką i 30 kwietnia zawierzyłam się Jezusowi przez Maryję. Teraz przejdę do ostatniej, czyli Wielkiej Nowenny Światowej, podczas której, nie działo się zbyt wiele. Tak się może wydawać na pierwszy rzut oka. Prawie cała Nowenna była dość normalna, nic szczególnego się nie działo. Jedynie przed ostatni dzień, był właśnie dniem, otrzymania łaski pokory, zobaczenia swojej częściowej nędzy. Czułam się jakbym była najgorszym człowiekiem na świecie. Podczas różańca z księdzem Teodorem na Teobańkologii, miałam chęć rzucić telefonem o ziemię, po prostu zaczęły mnie irytować te rozważania i pojawiła się złość, dopiero przy końcowym błogosławieństwie, pojawiła się radość, która wciąż przeplatała się ze smutkiem. Chodziłam i myślałam nad tym, jak wiele zła wyrządziłam, jak wielu wad nie dostrzegałam. Miałam ochotę usiąść i płakać przy poczuciu tak ogromnej bezradności. Zawsze się wybielałam i szukałam winy w innych, a tymczasem, to ja najbardziej raniłam Jezusa. W tym dniu dostrzegłam też trochę lepiej, ogrom Bożej miłości. Myślałam, jak bardzo Bóg musi kochać mnie i każdego człowieka, że nawet tak wielka nędza, w której się znajduję, nie jest w stanie zmniejszyć tej miłości i spowodować całkowitego odłączenia od niej.
Myślałam, Jezus mnie kocha, a co ja mu daję w zamian? Jedyne, co mogę Mu dać to moje serce, które stało się już stwardniałe, aby On odmienił je swoją niezmierzoną miłością.
Ostatni dzień Nowenny, był dla mnie dniem skupienia w czasie modlitw. Każda modlitwa niosła ze sobą skupienie, gdzie do tej pory, od dłuższego czasu, praktycznie wszystko mnie rozpraszało. Chciałam i wciąż chcę własnego nawrócenia, ale teraz wiem, że na prawdę go potrzebuje, a przystępując do Nowenny, nawet nie myślałam, że właśnie taka intencja będzie dla mnie odpowiednia. Nie myślałam, że kiedykolwiek przekonam się do Maryi. Byłam przekonana, że nigdy nie zwrócę się do Niej w swoich modlitwach, a różańce będę jedynie oklepywać. Teraz już wiem, że Maryja pokazuje nam, że chce być naszą Mamą, bez względu, na to, jak bardzo ją ignorowaliśmy w swoim życiu. Mój przykład pokazuje, jak wiele ran i obojętności ze strony swoich dzieci, jest w stanie znieść troskliwa i kochająca Matka. Zarówno Nowenna Pompejańska, jak i zawierzenia Jezusowi były mi bardzo potrzebne, aby zrozumieć, że tak na prawdę, moje życie może być szczęśliwe, dopiero wtedy, kiedy oddam je w ręce najtroskliwszej Matki i kochającego Boga. Różaniec stał się nieodłącznym elementem dnia, od około 1,5 roku, modlę się codziennie na różańcu, choć przez pewien okres tego czasu, nie byłam jeszcze przekonana do Maryi. Teraz już wiem, że Maryja jest z nami w każdym dniu i razem z Jezusem, wspiera nas i pomaga powstawać z upadków.
Marta Mazurkiewicz

13 mają z wiarą i radością rozpoczęłam z Wami Nowennę Pompejańską by ją zakończyć 5 lipca.
Co mi dała ta modlitwa,
a co zabrała?
Dała mi:
– niezwykłą radość jej odmawiania
– wewnętrzny spokój
– lepszą organizację dnia
– większe poczucie własnej wartości
– lepiej przeżyty wieczór (bez tv)
– inne spojrzenie na wszystko wokoło
– spacery z różańcem
– radość, że osoby które zaprosiłam do wspólnej modlitwy przyłączyły się

Co mi zabrała:
– smutek
– poczucie osamotnienia
– zamartwianie się o dobra materialne
– użalanie się, że wszystko boli itp.
Od jakiegoś czasu rozpoczęłam kolejną Nowennę, też tak radośnie bo jest o co i za kogo się modlić.
Dziękuję w szczególności ks. Teodorowi za jej przygotowanie, wszystkim, którzy Mu pomagają, pięknie śpiewają i oczywiście Wam, bo to Wy dodajecie mi skrzydeł!
Serdeczne Bóg zapłać
Jolanta Święty

Witam, chciałabym się podzielić moim przeżyciem.
Od końca stycznia (tego roku) zaczęłam się nawracać, zaczęłam się modlić, spowiadać, chodzić do kościoła (z przyjemnością), w lutym kupiłam różaniec, nauczyłam się go odmawiać i zaczęłam się na nim modlić, pokochałam z całego serca najpierw Maryję potem Pana Jezusa. Razem z mężem oddaliśmy nasze dzieci pod opiekę Matce Bożej. Zmieniło się zupełnie moje myślenie, wrażliwość, podejście do życia, do ludzi, do wszystkiego.
W marcu zaadoptowałam duchowo dzieciątko zagrożone aborcją.
Dwukrotnie miałam jakby przypomnienie wszystkich moich grzechów (obudziłam się rano i zaczęłam sobie przypominać/widzieć wszystkie moje grzechy, jeden po drugim, od tych najstarszych do najnowszych – głównie te nigdy nie wyspowiadane). A w maju usłyszałam o Nowennie Pompejańskiej i w pierwszym dniu modlitwy, tj. 13 maja podczas modlitwy wstawienniczej z księdzem Teodorem i Dominikiem przeżyłam coś niesamowitego, mianowicie klęcząc sama w pokoju poczułam jak jakieś powietrze leci na mnie z góry i wiruje szybko wokół mnie, czułam jakbym się kręciła, aż kilka razy otwierałam oczy żeby się upewnić, że się sama nie obracam, ale to było tylko takie wrażenie, całe zdarzenie trwało około 1-2 minut, cieszyłam się, byłam podekscytowana i zarazem się bałam, teraz marzę żeby znowu to przeżyć. Ponadto w innym, dniu kiedy ksiądz Teodor mówił o przyłożeniu głowy, ucha do serca Pana Jezusa, żeby usłyszeć jego bicie czułam po chwili gorąco, moje ucho było ciągle gorące nawet po skończeniu modlitwy wstawienniczej.

Dodam, że w całym tym procesie nawracania, pomogły mi filmiki na YouTube z księdzem Piotrem Glasem, ks.Dominikiem Chmielewskim, poznanie Dzienniczka św Faustyny, Alicji Lenczewskiej, Msza św nadawana na żywo z Częstochowy – to wtedy doszło do adopcji duchowej, usłyszenie i poznanie Medjugorie (nawet planowałam tam pojechać w wakacje), no i oczywiście TeoBańkologia,
(po pierwszym tygodniu zepsuł nam się nowy router, ale wymieniłam i się nie poddałam).

Teraz codziennie zwracam się w myślach do Jezusa, czy to w szczęściu czy w smutku.
Niestety oprócz tego co dobre i wspaniałe zaczęło się też to co złe, mianowicie od samego początku mojego nawracania zaczęłam mieć koszmary, w każdą noc, gdzie wcześniej nie miałam prawie w ogóle żadnych snów, trwały one około miesiąca, potem pojawiały się co kilka dni (nadal tak jest), to dodatkowo mnie utwierdziło w przekonaniu, że to co robię ma znaczenie.

Podczas odmawiania Nowenny zdarzały się różne przeszkody, np. rozproszenia, nagłe sprzeczki z domownikami przed lub po modlitwie, niesamowita senność, telefon który akurat wtedy się odzywał, choroby, ale zawsze walczyłam i czułam, że nie mogę się poddać.

Dodam jeszcze, że moje córki i mąż też zaczęli się modlić, z chęcią chodzić do kościoła i to jest naprawdę wielka zmiana.

Teraz więcej rozumiem, więcej doceniam, hamuję się przed każdym grzechem (staram się jak tylko mogę), a Bóg jest na pierwszym miejscu. Jestem spokojniejsza, radośniejsza, czuję, że ktoś nade mną czuwa i życie stało się dużo lżejsze.
Anet Ka

Wstyd mi się przyznać, ale napiszę bez owijania w bawełnę – przekonałam się do modlitwy różańcowej dopiero na początku października 2019 roku. Do tej pory w moim życiu panowała różańcowa pustynia mimo że jestem już dojrzałą kobietą. Owszem, zdarzało mi się odmawiać różaniec a najczęściej były to pojedyncze jego dziesiątki odmawiane jako pokuta zadana na spowiedzi czyli poniekąd była to modlitwa, do której byłam zmuszona przez zaistniałe okoliczności. Nabożeństwa różańcowe nudziły mnie i nużyły totalnie, prawie na nich zasypiałam. Nie mogłam pojąć, jak można zachwycać się taką monotonną i długą modlitwą i chcieć ją odmawiać z własnej i nieprzymuszonej woli. Najgorsze było chyba to, że ja nie pojmowałam tego nie tylko jako dziecko, ale i już jako osoba dorosła. Czasami się zastanawiałam czy jest może jakiś sposób, żeby przekonać się do różańca, żeby zacząć go rozumieć i nauczyć się go odmawiać. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy a artykuły jakie nieraz czytałam właśnie o różańcu nie pomagały mi w żaden sposób. No nie ogarniałam tego i już. Na dodatek, jakby jeszcze było mało, to modlitwa ta kojarzyła mi się ze starymi babciami siedzącymi w ławkach z różańcami w rękach. Myślałam sobie wtedy, że no tak, co one mają innego do roboty a poza tym ich życie zbliża się już do końca i pewnie dlatego tak się ciągle modlą tymi koralikami. Na całe szczęście, dzięki Bogu, wyrosłam z takiego podejścia do tej modlitwy i trochę zmądrzałam.
Przełom różańcowy nastąpił w 2019 roku, czekałam tyle długich lat na ten czas, na te chwile aż w końcu nadeszły i przyniosły mi tyle radości i szczęścia, że na samą myśl się uśmiecham. Myślę, że duży wpływ miało na to moje tegoroczne rozpoczęcie procesu nawrócenia się i życiowa sytuacja, w jakiej się znalazłam. Przypomniało mi się teraz znane przysłowie, że jak trwoga to do Boga. Może coś w tym jest, ale w moim przypadku nie do końca o to chodziło choć częściowo na pewno, przyznaję się do tego bez bicia. Zaczęło się wszystko od tego, że kiedy szukałam wśród bliskich mi osób wsparcia, kiedy wydawało się, że wszystko mi się wali, to te osoby mówiły mi praktycznie to samo: pomódl się na różańcu, oddaj swoje troski Matce Bożej, poproś ją o opiekę i o pokój serca. Ja przytakiwałam, że tak właśnie zrobię, ale nie umiałam choć próbowałam, coś mnie wciąż od tego różańca odpychało. Dziś już wiem, że to była sprawka Złego, który boi się Matki Bożej i różańca. Podobno każde Zdrowaś Maryjo z różańca jest dla niego jak uderzenie obuchem w głowę. Dało mi to do myślenia i skłoniło do czytania o różańcu tego co tylko wpadło mi w ręce, coraz bardziej mnie to wciągało i interesowało, działało na mnie jak magnes. Dowiedziałam się, że za ojca tej modlitwy uważa się żyjącego na przełomie XII i XIII wieku św. Dominika Guzmana. Nie wiedziałam też wcześniej dlaczego modlitwę nazywa się różańcem. Otóż w średniowieczu wieńcami z róż, czyli różańcami, przyozdabiano figury Matki Bożej. Róża była ulubionym symbolem towarzyszącym Maryi. Z tego powodu sznur z paciorkami, na którym w średniowieczu modlili się niepiśmienni mnisi, nazwano różańcem. Wiedzieliście o tym? A Siostra Łucja z Fatimy mówiła: „Nie ma w życiu problemu, którego by nie można rozwiązać z pomocą różańca”. Czyż to nie piękne? Więc postanowiłam zacząć chodzić na nabożeństwa różańcowe a kiedy nie będę mogła iść do kościoła to będę odmawiać różaniec w domu. Dodatkowo zmotywowała mnie intencja, w jakiej dzień w dzień się modlę a mianowicie intencja o uratowanie mojego małżeństwa. Dziś nie wyobrażam sobie już życia bez różańca, coraz bardziej poznaję tę modlitwę a za każdym razem jak ją odmawiam czuję spokój i takie wewnętrzne wyciszenie. A przede wszystkim wiecie co czuję? Miłość Maryi i jej opiekę, czuję wtedy, że walczę ze Złym bronią na którą nie muszę mieć zezwolenia, bronią silniejszą od broni atomowej – małymi paciorkami. Walczę modląc się z wiarą i miłością na małych koralikach, które są najpotężniejszą bronią przeciwko złu. Niewiarygodne, prawda? A jednak prawdziwe i jestem niesamowicie wdzięczna Bogu, że w końcu dojrzałam do tej modlitwy, że zaczęłam ją rozumieć, że odkryłam jej moc i piękno, że dzięki niej jestem bliżej Maryi i że zło przegra w ostatecznym starciu.

Podsumowując. Do wszystkiego trzeba dojrzeć, wszystko w życiu ma swój czas i miejsce. Jeśli nie ogarniasz modlitwy różańcowej, jeśli jej nie czujesz albo jeśli Cię ona nudzi nie zamartwiaj się tym. Przyjdzie taki moment, że ją pokochasz całym sercem i nie będziesz już potrafić bez niej żyć, że stanie się Twoją najlepszą i najskuteczniejszą bronią przeciwko temu co złe, bronią którą możesz bez żadnych zezwoleń nosić w swojej kieszeni lub torebce. Bronią, którą wywalczysz wszystko i pokonasz wszystkie trudności a Matka Boża zawsze będzie przy Tobie i zawsze otuli Cię swoim płaszczem jak tarczą.
W tym roku, po raz pierwszy w życiu, odmówiłam Nowennę Pompejańską. Było to dla mnie niesamowite przeżycie i wielkie duchowe wyzwanie, ale wytrwałam, choć bywało ciężko. Lada dzień zaczynam odmawiać kolejną.

„Życie chrześcijanina to trudna praca, ale emerytura nieziemska” i tego się trzymajmy „

Katarzyna Wielgo

Jakoś rok temu usłyszałam diagnozę – chłoniak (nowotwór węzłów chłonnych). 7 kwietnia zakończyłam leczenie i na razie „jestem czysta”. Pisałam już kilkakrotnie świadectwa, jak bardzo Mateńka otoczyła mnie płaszczem swej opieki. I choć mogłabym bez końca o tym pisać, dziś będzie o czym innym.

Od 13 maja odmawiałam Nowennę Pompejańską. Z Bożą pomocą udało się ukończyć 5 lipca i obiecałam sobie, że 16 lipca zacznę kolejną. Taka data, bo bardzo pragnęłam przyjąć szkaplerz właśnie we wspomnienie Matki Bożej z góry Karmel. Moja mama (sama nosi szkaplerz) namawiała mnie już rok temu, bym to uczyniła. Ale wtedy chyba jeszcze do tego nie dojrzałam. Teraz to pragnienie było tak ogromne, że czekałam na 16 lipca z niecierpliwością małego dziecka, które przestępuje z nogi na nogę w oczekiwaniu na lizaka. Zakupiłam wcześniej płócienny szkaplerz oraz medalik. Zdawałam sobie sprawę, że każdy kapłan może mi szkaplerz nałożyć, ale w mojej parafii nic nie było ogłoszone, że można.. a ja jakoś nie chciałam się narzucać. Z tydzień wcześniej zaczęłam szukać w moim mieście i w okolicach (mieszkam w Toruniu) gdzie mogłabym szkaplerz przyjąć. Z pomocą oczywiście przyszedł wujek Google. Ale jak na złość nic znaleźć nie mogłam. Skontaktowałam się poprzez fb z biurem diecezjalnym, ale jedyną informacją, jaką otrzymałam była taka, że u Sióstr Karmelitanek w Łasinie (ponad 80 km od Torunia) będzie uroczystość, której będzie przewodniczył nasz Biskup. Pomyślałam – postanowione, jadę.

Nadszedł 16 lipca. Obudziłam się rano i (przepraszam za te słowa, ale to najlepiej pasujące określenie..) czar prysł.. Nic już nie cieszyło, wszystko wręcz wkurzało, opanowała mnie totalna niechęć, znudzenie i lenistwo. Strasznie trudną walkę wtedy ze sobą stoczyłam, ale postanowiłam pójść na Mszę Św. o 8 rano. Potem w kościele stwierdziłam, że i do spowiedzi pójść nie zaszkodzi (choć byłam w stanie łaski uświęcającej.. albo tak mi się wcześniej zdawało..). Przy konfesjonale popłynął potok słów o moich wątpliwościach i o obecnym braku radości z oczekiwania na przyjęcie szkaplerza… gadałam bez ładu i składu. Zły tak mi namieszał w głowie i w sercu, że się totalnie pogubiłam. Prawie mu się udało… Podczas udzielania rozgrzeszenia dziękowałam Duchowi Świętemu, że mnie zaprowadził do spowiedzi, na Mszę Świętą i że zapalił znowu we mnie to światełko. I tak jak potok słów ze mnie wypłynął, tak Duch Św. wlał z powrotem falę zaufania i pokory. Usłyszałam na koniec spowiedzi od ojca: „idź w pokoju aniołku”

Po powrocie do domu odpaliłam internet w poszukiwaniu, w której parafii w Toruniu mogłabym przyjąć szkaplerz. Zrezygnowałam z podróży do Łasina, by nie kusić dalej złego. Chciałam w najprostszy możliwy sposób przyjąć szkaplerz, tutaj gdzie mieszkam, bez żadnych wypraw i ogromnych uroczystości. Co więc zrobiłam? Po prostu – szukałam w necie strony parafii i wchodziłam na ogłoszenia parafialne. Pierwszą stroną, na którą weszłam była strona parafii, do której należałam jako dziecko. Tam też śpiewałam w scholi parafialnej kilka lat. W ogłoszeniach parafialnych: „po każdej Mszy Św. możliwość przyjęcia szkaplerza”. WOW pomyślałam… jadę na 18tą. Już przy wejściu do świątyni się rozkleiłam, bo wróciły wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Nie mogłam się napatrzeć jak tu pięknie (to parafia pw św. Jakuba, kościół gotycki, wiele cudnie zdobionych ołtarzy itd). Uczucia zachwytu nie zmąciły nawet folie okrywające co niektóre ołtarze, z powodu remontu. Na Mszę Św. przybyło dość dużo wiernych. Nie chciałam być w centrum tłumu. Całą więc Eucharystię odbyłam stojąc na końcu kościoła. I wróciło „niecierpliwe oczekiwanie na lizaka”. Po Mszy Św. podeszłam do ołtarza Matki Bożej Szkaplerznej. Razem ze mną jeszcze tylko 2 panie. I przyjęłam Matkę do serca, z pokorą dziecka, skromnie, bez pompy, wypraw poza Toruń, w parafii, w której jako dziecko zaczęłam być bliżej Pana.

A wracając do mojej Nowenny, którą chciałam wczoraj rozpocząć. Modliłam się cały czas o to, by Duch Święty podpowiedział mi intencję. Codziennie pojawiała się nowa w myślach. Każdy z nas wie, że jest tyle spraw do omodlenia, że tych intencji jest wiele.. Ale wciąż nie czułam, że któraś z nich to ta właściwa. Dodatkowo postanowiłam, że tym razem będę codziennie odmawiać 4 różańce (wszystkie 4 tajemnice). Ambitny plan, bo do 18tej nie rozpoczęłam żadnego różańca.. nie miałam intencji. Ale po powrocie do domu już ją znałam. Postanowiłam odmawiać nowennę za siebie – o moje uzdrowienie – to fizyczne z nowotworu, ale też o to duchowe – uzdrowienie serca. Przez to, że odmawiałam Nowennę nie uczestniczyłam online w spotkaniu w Oleśnicy. Proszę o wybaczenie. Ale stwierdziłam, że to miał być najwidoczniej taki mój czas z Matką Najświętszą. Tylko ja i Mamusia moja. Dziękowałam za wszystko. Również za to, że podpowiedziana mi została intencja Nowenny.

Dziś rano obudziłam się z niepokojem, czy to nie zbyt egoistyczne znów modlić się za siebie. Dziwne myśli cały dzień za mną chodziły. Gdy siadałam do Różańca o 20.30 naszła mnie jednak myśl, że dobrze robię. Bo tak jak przy naszej poprzedniej Nowennie modliliśmy się o nawrócenie grzeszników, z których ja jestem pierwszy… tak teraz też najpierw zacznę od uzdrowienia siebie, a potem będę uzdrawiać świat. I co usłyszałam w pierwszej tajemnicy? jak ks. Teodor mówi: „dlaczego nie modlicie się za siebie?” ZDĘBIAŁAM dosłownie. Proszę Was – wyobraźcie sobie, jak mnie to poruszyło i jak fala gorąca zalała mnie od środka. Cały dzień znaki zapytania. A odpowiedź o 20.30, tak po prostu.. jakbym usłyszała z góry – „Baśka dobrze robisz”.

Rozpisałam się troszeczkę… wybaczcie. Ale jeszcze dodam parę słów… Matka Boża jest najlepszą Panią doktor. Leczy nie tylko to, co potrafi zdiagnozować ziemska medycyna. Ona uzdrawia też nasze niewypowiedziane na głos myśli, niepokoje i strapienia. Wystarczy się do Niej zwrócić z pokorą dziecka i jak dziecko się przytulić i dać się pogładzić po policzku. Tak się właśnie dziś czuję
Basia Leszczyńska

Moje pierwsze w życiu świadectwo…

Chyba muszę zacząć od tego że cały rok 2020 zaczął się dość ciężko. Głównie było to spowodowane dość trudną, ciężką sytuacją w domu, nawarstwiającymi problemami z córką, z mężem, z pracą i ogólnie było beznadziejnie. Mąż już od wielu lat odwrócił się od naszej wiary, do tego doszło jego pijaństwo. A z początkiem roku córka też zaczęła mieć coraz większe problemy z poczuciem wiary i chodzenia na mszę św. Dopadła ją depresja, przestała chodzić do szkoły, zaczęła się okaleczać, straszyła, że się zabije. Jednym słowem cały świat legł w gruzach. Ja pozostając w tym wszystkim sama nie wiedziałam co mam w końcu robić i zaczęłam się coraz więcej modlić bo w innych środkach już nie widziałam pomocy. I to był marzec jak przypadkiem natknęłam się na teobańkologię, do tego doszła pandemia. Zdawać by się mogło że będzie już tylko gorzej… ale z każdym dniem modlilam się więcej i czułam że coś mnie ciągnie żebym nie przestawała. Po czym strach zaczynał gdzieś ginąć i na sercu robiło się lżej. I pojawił się temat nowenny pompejańskiej. Słyszałam już o niej wiele razy, ale zawsze wydawało mi się że nie jestem w stanie tego zrobić. Do ostatniej chwili zwlekałam z decyzją czy ją zacząć. Ale ostatecznie dzień przed 12 maja stwierdziłam, że muszę spróbować. No i się udało, odmówiłam swoją pierwszą nowennę pompejańską i nie zastanawiając się zaraz następnego dnia zaczęłam kolejną, tym razem w intencji właśnie mojej córki. Głęboko wierząc, że Najświętsza Matka pomoże jej w końcu wrócić do normalności. I muszę powiedzieć, że jestem ogromnie Matce Bożej wdzięczna bo moja córka zmieniła się bardzo. Może ktoś nie uwierzy, ale sama zaczęła na nowo chodzić ze mną do kościoła i nawet sama chciała pójść do spowiedzi, do której wcześniej nie było możliwości jej zaciągnąć. Teraz od września wróciła do szkoły. A to co się z nią działo wcześniej nie wskazywało żeby miała wrócić. Wszystko to zawdzięczam Najświętszej Pannie i chociaż wiem, że jeszcze nie raz zły będzie bardzo atakować naszą rodzinę, to wiem, że z pomocą naszej Matki i Pana Jezusa wszystko w końcu ostatecznie się naprawi i będzie dobrze. W obecnej chwili jestem już w ciągu trzeciej nowenny pompejańskiej i czuję, że różaniec to jest właśnie ta moja ulubiona modlitwa. Teraz wydaje mi się, że dzień bez różańca jest dziwny i pusty.
Ania Anna

Zaraz po skończonej Nowennie Pompejanakiej o nawrócenie grzeszników z pośród których ja jestem największy zacząłem odmawiać następną. Intencja Nowenny o nawrócenie rodziny. Szczerze powiedziawszy to z pośród wszystkich moich najbliższych a nawet trochę dalszych krewnych tylko ja chodzę do kościoła. Ani mama, ani całe moje rodzeństwo, nawet ich drugie połówki też nie wierzą. Moja żona to nawet bardzo krytykuje kościół. Ma ciężki bardzo charakter po swoim tacie. Teściowa raczej chodzi do kościoła, ale nie tak, że musi być w niedzielę na mszy za wszelką cenę. Jej mąż nie umiał dogadać się z jej matką, nawet nie mógł dojść do porozumienia z jej bratem mimo, że brat bywał sporadycznie w odwiedzinach (myślę, że też między innymi z tego powodu).Toczył swojego rodzaju wojnę z jej rodziną. Na każdy przyjazd jej brata to albo ostentacyjnie wychodził, albo zamykał się w pokoju bez słowa. Naście lat temu postanowił się wyprowadzić. I każde święta to straszne poczucie winy teściowej, co ona ma zrobić, żeby to były prawdziwe święta. W  dwóch oddzielnych pokojach dwie wigilie. W jednym on a w drugim jego teściowa. Gdyby go nie zaprosić to wielkie pretensje. Na naszym weselu z jednej strony długiego stołu rodzina Teściowej a z drugiej teścia. Swoją drogą jak się pytałem o co poszła ta ich kłótnia to nie pamiętali…. Jakiś czas temu pogorszyło się zdrowie u niego i postanowił, że sprzeda swoje mieszkanie i wróci. Teściowa „niestety się zgodziła,, chociaż wszyscy jej odradzali ona po prostu nie umie inaczej, ma bardzo dobre serce . Gdy doszedł do pełnej sprawności znów zaczęło się trzaskanie drzwiami i gęsta atmosfera. I smutne stwierdzenie teściowej, że u niego się już nic nie zmieni, taki charakter, tu nic nie poradzisz. Gdy my po zaproszeniu od teściowej byliśmy na obiedzie, on coś powiedział pod nosem i się zamykał w pokoju. Tak jak pisałem, nowennę odmawiałem w intencji nawrócenia rodziny. Przy każdym różańcu wymawiałem w głębi duszy każdą bliską mi osobę ( mimo, że nowennę odmawia się w jednej konkretnej intencji), ale dopowiadałem, że jeżeli może to być tylko jedna osoba, to chyba teściowa ma najciężej i prosiłem żeby to był jej mąż. Nie utrzymuje kontaktu z teściową tzn. nie dzwoni często do niej i dopytuje się co i jak. W sierpniu pojechaliśmy na kilka dni na działkę i postanowiliśmy zabrać teściową ze sobą, niech odetchnie trochę . Podczas wieczornej rozmowy dowiedziałem się ku mojemu zdziwieniu, że jak pojechała na jakąś wycieczkę, on pojechał razem z nią. Co więcej, spotkali się z jej bratem, pośmiali, pożartowali, podali ręce jak niby nigdy nic się nie stało, pogodzili się. Zdziwiony jak to w ogóle po tylu latach nienawiści możliwe dopytywałem się co się stało i kiedy on tak się zmienił. Okazało się że to była mniej więcej końcówka błagalnej i początek dziękczynnej części Nowenny pompejańskiej. Odwiedzilismy ją potem, byliśmy na obiedzie i rzeczywiście to inny człowiek. Przyszedł, zjadł z nami obiad, pożartował, było super, nawet moje dzieci się cieszyły. Po raz pierwszy od kiedy jeździliśmy tam na obiad telewizor nawet nie został włączony i dzieci nie wzięły praktycznie telefonu do ręki, co zawsze było normą. Cały praktycznie czas rozmawialiśmy. I jak zawsze było pytanie dzieci ok 16 kiedy wracamy bo się nudzimy, to tego dnia było pytanie czemu już wracamy? A była godzina 19. Matka Boża Naprawdę Czyni Cuda. Nic teściowej nie mówiłem że odmawiam Nowennę Pompejańską praktycznie w intencji właśnie jej męża. I nie wiem czy mam jej powiedzieć żeby przypadkiem jakby coś się pogorszyło nie oddaliła się od Boga. Jak doczytaliście moje świadectwo do końca to wierzcie że CUDA SIĘ ZDARZAJĄ. Wystarczy tylko wierzyć. Nawet po tylu latach gdy myślisz, że nie ma nadziei, to ja CI mówię że dla BOGA NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH.
Szczęść wam Boże.
Arkadiusz Kwiecień

Na teobańkologie trafiłam pare dni przed rozpoczęciem Nowenny,odrazu postanowiłam, że będę odmawiać .
Pragnę podzielić się z wami przeżyciami i łaskami jakimi mnie Maryja nasza Mama obdarzyła .
Po tygodniu odmawiania poczułam ogromną potrzebę pójścia do spowiedzi (była to spowiedź generalna o której już myślałam od dawna ale nie mogłam się zdobyć )
Spowiedź była bardzo bolesna ale i bardzo owocna ,moje dotychczasowe życie zmieniło się .
Dziennie odkrywałam samą siebie ,swoje wady i ślepotę jaka była we mnie .Duch Święty którego dziennie proszę , napełnia mnie taką siłą miłości i zrozumienia wszystkiego ,także Miłość jaką otrzymujemy od Maryji i Jezusa ,której wcześniej nie czułam tak intensywnie .
I jeszcze dzisiaj mały cud
Wczoraj po różańcu poszłam zamknąć moje kurki (bo mieszkam na wsi )i co ,jednej nie ma, ok 5 razy przeszukałam kurnik i podwórko ,przyszedł muj zięć i córka, szukaliśmy do ok 23 ,zięć także był w kurniku ,nie było .Zrobiło mi się bardzo smutno i pomyślałam (Panie Jezu Ty wiesz gdzie ona jest zaopiekuj się nią ,może siedzi gdzieś w krzakach przestraszona ,Aniołowie was też proszę o opiekę nad nią )
Rano wcześniej wstałam i poszłam jej dalej szukać ,ale nie było i myśle no trudno…..
Otwieram kurnik a ona wychodzi razem z innymi.
Dzisiaj ostatni dzień ,ale od jutra zaczynam od nowa .
Dziękuje Ci Maryjo nasza niebieska Mamo za to że byłaś ze mną ,za te małe i duże cuda w moim życiu, aby dodać mi wiary i uzmysłowić mi ,że nie zawsze jest to tak jak wygląda .
Elżbieta Krzys
Eucharystia.

Eucharystia.

 

„Świat mógłby istnieć nawet bez słońca, ale nie bez Eucharystii”.
Św. o. Pio

28 maja 2016 roku, przyjąłem święcenia kapłańskie. Nie wziąłem, ale przyjąłem. Bo to dar. Nie dla siebie, ale dla innych. Tysiące odprawionych Eucharystii, udzielonych komunii świętych, chrztów, spowiedzi, namaszczeń chorych to bagaż spotkań z Bogiem i niezwykłych momentów, w których Chrystus posłużył się mną jako swoim narzędziem. Wobec tego daru milknę z wdzięcznością, bo każde słowo wydaje mi się za małe.
Ks. Tomasz Białoń

Kapłan i Chrystus
1.
 Idzie do ołtarza – Idzie na Górę Oliwną.
2.
 Rozpoczyna Mszę św. – Rozpoczyna się modlić.
3. Przystępuje do ołtarza i całuje – Zdradzony pocałunkiem Judasza.
4.
 Idzie na miejsce przewodniczenia – Pojmany i zaprowadzony do Annasza.
5. Antyfona na wejście – Przed Annaszem fałszywie oskarżony.
6
. Panie, zmiłuj się nad nami – Prowadzony do Kajfasza. Piotr zapiera się Go trzykrotnie.
7.
 Pierwsze czytanie – Prowadzony do Piłata.
8.
 Modlitwa przed Ewangelią – Prowadzony do Heroda i wyszydzony.
9.
 Mówi: Pan z wami – Spojrzał na Piotra – nawraca go.
10.
 Czyta Ewangelię – Na powrót przyprowadzony do Piłata i przed nim oskarżony.
11.
 Odkrywa kielich – Haniebnie obnażony.
12.
 Ofiaruje chleb i wino – Okrutnie biczowany.
13.
 Przykrywa kielich – Cierniem ukoronowany.
14.
 Umywa ręce – Niewinnym uznany przez Piłata.
15.
 Mówi: Módlmy się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący – Piłat ukazuje Jezusa i mówi: Oto człowiek.
16.
 Wezwanie przed prefacją – Opluty i wyszydzony.
17.
 Prefacja i Święty……. – Uznany gorszym od mordercy Barabasza i skazany na śmierć.
18.
 Wspomnienie żyjących – Niesie krzyż na górę Kalwarię.
19.
 Wspomnienie świętych i tajemnicy dnia – Spotyka Matkę Bolesną i pobożne kobiety.
20.
 Błogosławi Ofiarę chleba i wina – Przybity do krzyża.
21. Podnosi Hostię – Wywyższony na Krzyżu.
22.
 Podnosi Kielich – Przelewa Świętą Krew z 5 Ran.
23.
 Aklamacja – Widzi pod krzyżem swą Bolesną Matkę.
24.
 Wspomnienie zmarłych – Modli się na krzyżu za ludzi.
25.
 Odmawia Ojcze nasz – Wypowiada na krzyżu 7 Słów.
26. Łamie Hostię – Oddaje Bogu Ducha: umiera.
27.
 Wpuszcza cząstkę Hostii do kielicha – Zstępuje do Otchłani.
28.
 Mówi: Baranku Boży… – Wielu uznaje w Nim Syna Bożego.
29.
 Przyjmuje Komunię św. – Złożony do grobu.
30.
 Czyści kielich – Namaszczony przez pobożne kobiety.
31.
 Przykrywa kielich – Powstaje z martwych.
32.
 Antyfona na Komunię – Ukazuje się Matce swej i uczniom.
33.
 Odmawia modlitwę po Komunii – Objawia się uczniom swym i naucza ich jeszcze przez 40 dni.
34.
 Mówi ostatni raz: Pan z wami – Żegna się z uczniami i wstępuje do Nieba.
35.
 Udziela ludowi błogosławieństwa – Zsyła Ducha Świętego.
36.
 Mówi: Idźcie, Ofiara spełniona – Rozsyła Apostołów na cały świat, by głosili Ewangelię.

„Jako ośmiolatek głęboko przeżyłem Pierwszą Komunię. Trafiłem na księdza-staruszka, który mnie do niej pięknie przygotował. Potem było beznadziejne bierzmowanie, żadnych anielskich chórów. Wkurzały mnie też wszystkie formy duszpasterstwa dla młodzieży: „klaszczmy w łapki, dobrze że jesteś, Jezus cię kocha”. Jak w sekcie. Wydawało mi się to koszmarnie banalne.
Jednocześnie dojrzewało we mnie przekonanie, że On jest, zwłaszcza w sakramencie ołtarza. A jeżeli tak, to ja nie mogę wobec tego przejść obojętnie. Wpadł mi kiedyś w ręce stary mszalik babci. Wyczytałem z niego, co to jest Ofiara, symbole szat liturgicznych, co oznacza Msza Święta. W tym przedsoborowym mszaliku ktoś mnie wreszcie poważnie potraktował. „

– ks. Jan Kaczkowski

Muszę, bo się uduszę?? Przeżyłam dzisiaj coś, co tak mną wstrząsnęło, że do teraz się trzęsę. Rano była Msza za moją babcię (we wtorek minie 5 lat od śmierci, ale ja nie o tym). Wszystko normalnie, Msza, jak to Msza. Przeistoczenie, ksiądz podnosi kielich, a mnie aż cofnęło. Tak namacalnie poczułam, że On właśnie przyszedł, że myślałam, że umrę. Serce zaczęło bić, jak szalone, moje wnętrze wypełniło się jakimś dziwnym uczuciem, którego nie umiem nazwać. Pierwszy raz coś takiego przeżyłam. Tylko teraz, kiedy już minęło kilkanaście godzin, zastanawiam się, czy to na pewno było od Niego (ach te ludzkie wątpliwości?)
Ania

Modlitwa po przyjęciu Komunii świętej
Spełnione najgorętsze chęci i pragnienia moje! Pan przyjął we mnie mieszkanie, Bóg zstąpił z przybytków niebieskich, i widomie wstąpił w duszę i serce moje.— Oddałeś mi się o Panie! i ja się tobie oddaję, bo kocham Cię całą siłą serca mego, i pragnę strzec tego świętego związku, który ze mną zawrzeć raczyłeś. Ale czymże jest miłość ludzka? wzmocnij ją Panie, abym mogła rzucić się w ręce Twoje i pozostać w nich, dopóki życie moje nie zgaśnie w jasności oblicza Twego! O Boże mój! kiedyż będę zupełnie złączoną z Tobą? w Tobie zatopioną, a zupełnie niepomną na samą siebie? Ty we mnie, a ja w Tobie! w takim zjednoczeniu pozwól mi Panie trwać na zawsze! Lecz czymże odwdzięczę Panu łaskę tak wielką, miłość tak znakomitą? Tym chyba, że mu serce moje całkowicie oddam i spoję z nim na wieki. Wtedy rozweseli się serce moje, a On mi rzecze: Jeśli chcesz być ze mną, ja chcę także być z tobą. A ja odpowiem: racz Panie pozostać ze mną na zawsze!
Przyjmij Panie Boże mój! westchnienie moje, uwielbienia i błogosławieństwa, które w miarę niewymownej dobroci i wielkości Twojej tak sprawiedliwie Ci należą.— Składam je Tobie, i składać pragnę w każdym dniu i chwili i do oddawania Ci dziękczynień i chwały wszystkich duchów niebieskich i wszystkich wiernych Twoich wzywam prośby i modły moimi. Niech Cię chwalą wszystkie narody, pokolenia i języki, niech sławią święte Imię Twoje z najgorętszą czcią i nabożeństwem.
Ojcze przedwieczny! połączywszy się sercem, ciałem i duszą z człowieczeństwem i bóstwem Syna Twojego, uwielbiam Cię z głębokim uszanowaniem, jako źródło słowa wcielonego i świętego ducha, i jako Stwórcę świata całego. Składam Ci tysiączne dzięki, żeś Syna swego wydał na śmierć za mnie, i żeś mi Go dał na posiłek mój duszy.— Oddaję więc i poświęcam Tobie wszystko czym jestem i co posiadam w sobie, pragnąc strawić całe życie moje na chwaleniu, błogosławieniu i dziękowaniu Tobie.
Zbawco świata! Słowo odwieczne! czczę i uwielbiam Ciebie, jako widomy obraz Ojca, jako zwierciadło wszystkich doskonałości Jego. Dziękuję Ci sercem przejętym najszczerszą wdzięcznością, żeś raczył dla miłości mojej przyjąć ciało ludzkie, i żeś mi to ciało dał na pożycie ku wzmocnieniu i posileniu duszy mojej.

Duchu Święty! Boże dobroci i miłosierdzia, węźle święty! łączący ściśle Ojca Przedwiecznego z jedynym Synem Jego, sprawco wszelkich świętych i czystych związków, dziękuję Ci ze wszystkich sił duszy mojej,żeś w Świętym Sakramencie Ołtarza zjednoczył mię z Jezusem Chrystusem, Panem, Mistrzem i Zbawicielem moim.

za: Nowa książka do nabożeństwa dla Polek (1849r.)

Nie dam się oślepić by realną obecność Boga w Eucharystii odrzucić. Ja jestem pewny tej obecności na 1000% i w spowiedzi działania Krwi Jezusa. Nigdy nie mam większej wolności niż po spowiedzi ? nigdy większego szczęścia niż po spożyciu Jezusa w Ciele i Krwi z ołtarza. ????

Choćby wszystko mi zakazali robić zwierzchnicy to Eucharystii nie zostawię
Robert Skassa

"HALLELUJAH"

"HALLELUJAH" – z rep. Leonarda CohenaWyk. – Lidia Wojciech Wąsikowscy & Paulina Kozłowska

Gepostet von EMMANUEL – Topólka: muzyczna oprawa Mszy św. am Freitag, 21. Juli 2017

 

Poranna Eucharystia. Przede mną w ławce starsza pani, mocno przygarbiona. Przed Mszą przystąpiła do Sakramentu Pojednania. Rozglądam się dookoła: większość to starsze osoby. Komunia Święta, zgarbiona Pani zgina się w pół w geście uniżenia, inne starsze osoby przyklękają. Myślę sobie : taka starsza osoba nie jest „kuszona światem”, niejedno w życiu przeszła, ma życiową mądrość wyniesioną z wielu porażek, krzywd, ale też radości i cudów dnia codziennego. Poczułam radość, że mogę być na Eucharystii, wśród nich, ich niemym przykładem zgarbionych pleców umacniać swoją wiarę. Dla jednych „babcie w moherowych beretach”, dla mnie dusze, które się modlą i trwają przed Jezusem. Chwała Panu za to, że uczy nas modlić się za siebie, że jest cierpliwy i czeka na nas, nieraz cale nasze życie….
Smoroń Smoroniek

Ten pies jest wyszkolony do wyszukiwania osób zaginionych np: pod gruzami. Kiedy znajduje kogoś żywego ma usiąść i pozostać w takiej pozycji. Wchodząc do Kościoła jego kroki skierowały się pod tabernakulum…usiadł… Co znaczy: „znalazłem tutaj kogoś żywego”

Zapożyczone od br. Piotra Zajączkowskiego terapeuty małżeńskiego

Ta dziewczyna na zdjęciu 2 lata temu była w depresji, ciemność i pustka była na porządku dziennym.
Szukała lekarza, który by ją uzdrowił. Ale żadnemu się nie udało. Pomagali chwilowo.
Pewnego dnia usłyszała w Duszy IDŹ DO SPOWIEDZI I PRZYJMUJ EUCHARYSTIE.
Dziś minęło 2 lata jak nie potrafię żyć bez Eucharystii.
Codziennie dotyka mnie Lekarz, ten jedyny i prawdziwy, bo innego nie ma.
Dziś jestem szczęśliwa, bo mam Chrystusa. Największe dobro i zdrowie.
I zamiast leków biorę ten najskuteczniejszy, bo naznaczony krwią Chrystusa.
Posłużę się wierszem Marty Przybyły
Białe Hostie
tabletki refundowane
męką Boga
bez recepty
z rozszerzoną ulotką
Świętego Pisma
przed zażyciem
nie konsultuj się
z lekarzem ani farmaceutą
(bo mogą
puknąć się w czoło
i uznać za wariata)
wejdź do szpitala
dla grzeszników
zrób rentgen sumienia
jeśli trzeba
wyciąć nowotwór grzechu
operacja będzie
od ręki
(bez względu
na stadium zaawansowania
czy przerzuty)
sala operacyjna
na klęcząco
już
możesz
przyjąć antidotum na:
martwicę duszy
osteoporozę odwagi
złamane
rozczarowaniem serce
zwichnięte
obecnością sumienie
zranioną
nie przebaczeniem pamięć
krótkowzroczność
egoizmu
język
co się pląta
od narzekań i osądów
białe Hostie
jedyne
które są
„na wszystko”
jedyne
które nie mają
efektów ubocznych
poza silnym uzależnieniem
(bo wielu już nie może
żyć bez Miłości).
Chwała Panu
Anna Szalom

Medziugorje! Adoracja Najświętszego Sakramentu!
Ludzie adorują Pana Jezusa leżąc krzyżem i nagle podchodzi pies i również kładzie się aby adorować Króla Królów. Zaraz po zakończeniu wstaje i odchodzi.. Niesamowity moment.

,, Przysięgam na swoje życie—mówi Pan!

, że przede Mną ugnie się każde kolano,

a każdy język uczci Boga”.

Żołnierze Chrystusa

Jesteśmy piękni Twoim pięknem Panie…

Market. Kolejka do kasy. Mężczyzna przede mną odwraca się raz po raz. Uśmiecha się.
-Ma Pani czarujące oczy.
-Wiem… 10 minut temu wyszłam z adoracji.
Kurtyna
P.S. Zdezorientowana mina mężczyzny bezcenna.
adoracja
niby na klęcząco
a się człowiek nabiega
gdy trzeba łapać myśli
na lasso
i przyciągać
bo się rozbiegły
po nieużytkach głupot
jak przedszkolaki
jedna robi orła
w zeszłorocznym śniegu
druga zajada pomidorówkę
trzecia bazgra kredką
po trójwymiarach wyobraźni
czwarta dłubie palcem w nosie
i myśli że nie widzę
piąta wisi jak nietoperz
na trzepaku
kiedy w końcu usiadą
spojrzą
i rozpoznają
że to ON
co wezwał każdą
po imieniu
siedzą już cichutko
jak mysz pod miotłą

Marta Przybyła

Intensywnie omadlam temat książki „Kobieta adorująca”, do której zbieram materiały, umawiam kolejne spotkania i rozmowy z niesamowitymi babkami.
Tyle różnych historii. Pięknych, a niektórych i bardzo trudnych. Samo życie, dlatego bardzo zależy mi żeby nie było kato-lukru, tylko prawda. Wspólnym mianownikiem jest w tym wszystkim ON, który pomaga, podnosi, towarzyszy, napełnia pokojem i kocha…
Tak sobie myślę, że nie ma, nie było i nigdy nie będzie bardziej adorującej kobiety niż Maryja. Była żywą monstrancją przez dziewięć miesięcy. To się dopiero nazywa adoracja 24/7/9
Lubię wyobrażać sobie, jak adorowała małego Jezusa. Jego boska natura chyba nie resetowała kolek i ząbkowania, a pieluch (nie)pachnących fiołkami, anioły chyba nie wynosiły. Maryja odkrywała Boga dosłownie w mistyce codzienności.
Adorowała Go w strachu trzydniowych poszukiwań, kiedy nauczał w świątyni, a matczyne serce odchodziło od zmysłów. Na to wszystko Maryja słyszy: Mamo, wyluzuj. Byłem tam gdzie miałem być.
Adorowała w swojej bezsilności, patrząc na przybijane do krzyża ciało, podczas ostatnich siedmiu słów i kiedy zwiesił na ramię świętą głowę mówiąc: „Wykonało się…”
Maryja uczy adoracji nieustannej bez względu na okoliczności. Kiedy wiatr wieje w żagle i kiedy wieje w oczy. Kiedy rozpływamy się w duchowym pocieszeniu i kiedy szukamy Boga po ciemku.
Marta Przybyła

 

Zaprosiłeś mnie Panie,
Na ucztę Swoją.
I każdego –
Kto pragnie…
W Niej udział swój bierze.
Abyśmy poznali,
Twoją tajemnicę.
Zaprosiłeś nas…
Na Mszę Świętą,
Ostatnią Wieczerzę.
W Hostii ukryłeś,
Serca Twego bicie.
Ile w Tobie piękna,
I wzniosłej cudowności.
W Twoich rękach Panie,
Jest nasze całe życie.
Boś naszym Obrońcą,
I Bogiem miłości!
Za dar Eucharystii,
Pragnę wciąż dziękować.
Bo Ona pokrzepia,
I wszystkich nas jednoczy.
Cóż mogę Ci Jezu,
Więcej ofiarować.
Choć duch mój słaby,
I pełen niemocy.
Bądź uwielbiony,
W Najświętszym Chlebie.
I w Twej Najdroższej…
Jezu, Krwi.
Bo za nas przelałeś,
Ją w Swoim męczeństwie.
Byśmy z Niej siły czerpali,
Do końca swych dni.

S.. Krystiana.

Kochani, tak na gorąco, muszę Wam opisać, co przeżyłam, nie pierwszy raz zresztą. Wracałam dziś z zabiegów rehabilitacyjnych, obładowana zakupami, a tu duszno, gorąco, astma się odezwała. wracając, kończyłam Pompejankę, zostały mi cztery dziesiątki części chwalebnej. Nasz parafialny kościół jest po drugiej stronie ulicy, nieco dalej, niż blok, w którym mieszkam, ledwie lazłam, powłócząc nogami, w których, po intensywnych zabiegach, czułam słabość, krzyż bolał. Aż tu słyszę: „Chodź do mnie! Odpoczniesz, dam ci wytchnienie! Przyniosę ulgę”. „Nie dam rady! Te schody… Do domu bliżej…” . „Chodź! Nie nałożysz wiele drogi, a ja ci naprawdę pomogę!”. No i przeszłam na drugą stronę, jakoś wydrapałam się po schodach do kościoła, weszłam do środka, prosto do Kaplicy Adoracji, ale po dość stromych stopniach kaplicy już nie weszłam, opadłam ciężko na klęcznik u ich podnóża. Trzęsłam się, w oskrzelach furczało, płuca pracowały jak miechy kowalskie, aż się na mnie ludzie dziwnie patrzyli. „No widzisz, nie nałożyłaś wiele drogi, dałaś radę!”. „Kocham Cię, Jezu!”. „Ja ciebie też, bardzo!”. Jedna „Zdrowaśka”, druga. Wyrównał się oddech, nagle poczułam, jak w każdą komórkę mojego zmęczonego, obolałego ciała, wstępują nowe siły. W miarę, jak się modliłam, nabierałam wigoru i energii. Skończyłam Różaniec, pomodliłam się jeszcze chwilę, uwielbiając Umiłowanego, wstałam, wyszłam. Siaty z zakupami jakieś takie lżejsze, na pierwsze piętro niemal wbiegłam, z marszu wzięłam się za obiad… I wierzcie mi, to nie pierwszy raz, kiedy tak się dzieje, kiedy zmęczona, obolała, idę do kościoła na Mszę, procesję, adorację i wychodzę jak nowo narodzona! Tak, Jezu słodki mój! Tak! Ty jesteś moim odpoczynkiem i wytchnieniem!
Maria Biżek-Polaczek

Mieszkam od lat zagranicą, do kościoła chodziłam w miarę możliwości co niedzielę, ale nie przystępowałam do Komunii św., ponieważ się nie spowiadałam. Zwykle byłam jedyną osobą, która podczas Komunii zostawała w ławce, dlatego raczej chowałam się po kątach kościelnych. Dlaczego się nie spowiadałam – wstydziłam się moich grzechów, może nie do końca chciałam z nimi zerwać, bałam się oceny spowiednika i dodatkowo dochodził język obcy. Bardzo dobrze posługuję się językiem kraju, w którym mieszkam, ale spowiedź nie we własnym języku wymagałaby ode mnie wysiłku i od razu wykluczyłam spowiedź w jakimkolwiek innym języku niż polski. Ten stan trwał kilka lat, aż do zeszłego roku, kiedy przeprowadziliśmy się wraz mężem do innej miejscowości. Proboszcz tutejszej parafii okazał się być Polakiem – niby super, ale do konfesjonału nadal nie było mi po drodze. Ciągle wybierałam ten swój kącik w kościele, tak żeby za bardzo nie rzucać się innym w oczy. Za to widziałam z tego miejsca bardzo dobrze innych wiernych. Ogromne wrażenie wywarł na mnie jeden z mężczyzn, który przed każdą Mszą św. wraz ze swoimi dziećmi albo klęczał z różańcem w ręku albo odprawiał Drogę Krzyżową. Na zachodzie taki widok jest bardzo rzadko spotykany. Na początku bardzo go podziwiałam za jego postawę w tym laickim zachodnim świecie, ale z czasem nie chciałam go widzieć, bo stał się dla mnie wyrzutem sumienia. Każdej niedzieli zadawałam sobie to pytanie, że skoro on może iść do Komunii to co mnie powstrzymuje? W pewnym momencie moje sumienie już nie dawało mi spokoju do tego stopnia, że poszłam do spowiedzi i od tego czasu wszystko się zmieniło, nawet mój kąt zamieniłam na jedną z pierwszych ławek ? Czasem obok mnie siadywał także mój „wzór”. Od dawna chciałam do niego podejść i podziękować za przykład jaki mi dał, ale nigdy nie było do tego okazji, aż do jednej z niedziel kilka tygodni temu. Naszego proboszcza nie było wtedy na miejscu, co oznaczało, że w naszym kościele parafialnym nie było tego dnia Mszy i trzeba było wybrać się do jednej z sąsiednich parafii. Jakie zaskoczenie przeżyłam podczas procesji do Komunii, kiedy spotkałam tam tego znajomego człowieka. Po Mszy św. w końcu nadarzyła się ta okazja, na którą tak czekałam – aby mu podziękować. Wysłuchał mojej historii i podziękowań, po czym powiedział mi, że to nie on tylko Bóg. Kilka dni później napisał mi swoją wersję tej historii – pewnej niedzieli zobaczył mnie w kościele i zrobiło mu się przykro, kiedy nie poszłam do Komunii. Chciał wtedy do mnie podejść i o tym porozmawiać, ale zamiast tego pomodlił się, abym znalazła drogę do Pana Boga. Sam chyba nie był świadomy, że staje się narzędziem w ręku Jezusa i Maryi, bo jego pobożność jest bardzo maryjna.
To doświadczenie nauczyło mnie, że w każdej chwili swojego życia powinniśmy być przykładem życia chrześcijańskiego dla innych, bo nie wiadomo kto na nas patrzy i może Bóg właśnie posługuje się nami, aby kogoś do siebie nawrócić.
Weronika Oechslin

Kochani musze sie z Wami podzielic tym co dzis mi sie przydarzylo, to bylo tak piekne!! Bylismy w Kosciele na 17:30 na polskiej Mszy.
Wypowiadamy slowa ”Ale powiedz tylko slowo a bedzie uzdrowiona dusza moja”..i zaczelam sie modlic, mowic do Boga , prosic Go by mi dal znak czy moge isc do Komunii…bo bardzo chce ale nie jestem pewna czy moge. I powiedzialam prostymi slowami: ”Panie Jezu prosze powiedz mi jesli chcesz bym Cie przyjela, prosze daj mi znak bo ja nie wiem czy dzis moge czy to nie bedzie swietokradztwo, nie chce Cie zranic, ja jestem glupia wiec prosze daj taki znak zebym nie miala watpliwosci…Matko Boza powiedz czy moge przyjac Komunie, pomoz bo ja nie wiem. …
I usiadlam, Ksiadz juz zaczal udzielac Komunii a ja pomyslalam, nie dzis nie ide…no tak za tydzien. I wtedy moj syn wstal i mowi mamo ide do Komunii…ja mowie tak idz, idz synku…a on wstal wyszedl z lawki zrobil krok odwrocil sie i powiedzial z usmiechem:
”Mamo chodz, Jezus Chrystus czeka na Ciebie przy oltarzu”
Ja sie zerwalam z miejsca spojrzalam na krzyz i powiedzialam, no taka odpowiedz to ja rozumiem, uwielbiam Cie Boze!! I przyjelam Jezusa z ogromna radoscia, taka ktora trudno opisac. Czulam Jego bliskosc i wielka łaskę. Bogu niech beda dzieki. A moj syn jak sie ucieszyl ze byl narzedziem w rekach Boga Zapisalam sobie te slowa.
Dodam ze moj syn ma 10 lat.

Emilia Kujawa

Pokoj z TOBĄ

Kilka miesięcy temu.
Eucharystia na Jasnej Górze, tuż pod cudownym obrazem.
Przyjechałam podzielić się świadectwem nawrócenia.
Słyszę dobrze znane słowa: „Przekażcie sobie znak pokoju”.
Sobie przekażcie.
SOBIE.
Olśnienie…
Zaczynam płakać. Maryja ukazuje mi sceny z przeszłości.
Pierwszy raz przekazałam SOBIE znak pokoju.
Tym wszystkim rejonom serca, w których pokoju nie było.
Oddałam już Bogu swój grzech, trud, upadek.
Nie oddałam zranień.

Mała dziewczynka na tle kłócących się rodziców. Tak bardzo się boi…
Jej serce bije bardzo szybko, dłonie są spocone, w ustach sucho, policzki mokre od łez.
Pokój z Tobą Martusiu…

Marta, która przez tyle lat błądziła bez Boga. Tyle grzechów, tyle zła…
Krzywdząca innych Marta, poharatała grzechem sama siebie.
Pokój z Tobą Marto…

Teraźniejsza Marta stoi pod cudownym obrazem, trzymając na plecach małą Martusię i Martę grzesznicę. Ogromny ciężar.
Pokój z Tobą Marto.

Pokoj z TOBĄ…
Kamień z pleców.
Kamień z serca.

Pokój z Tobą czytelniku
Marta Przybyła

Adoracja

Najpiękniejsza kaplica
to ta,
gdzie nie muszę Cię szukać
wśród bogatych zdobień i naręczy kwiatów.
Lubię, kiedy jesteś oczywisty.
Minimalizm, prostota, wręcz ubóstwo.
To miejsce jest jak ubogi żłobek,
jak źrebię oślicy,
jak surowy krzyż.
Intymny półmrok
kamufluje zakochane spojrzenie
i poruszenie serca spływające po policzku.
Przez kilka słonych kropli
następuje destylacja duszy.
To Ty bardziej patrzysz na mnie,
niż ja na Ciebie.
Nawet nie mrugniesz.
Na ułamek sekundy nie tracisz mnie z oczu.
Wypełniasz po brzegi.
Nie ma miejsca nawet na oddech.
Kładę dłoń na piersi.
Zawsze ten sam rytm.
Nieprzypadkowy.
Je-zus
Je-zus
Je-zus
Marta Przybyła

Nie mogłam przystąpić do komunii. Żebrak zrobił to za mnie

Smród jego ciała był łatwo wyczuwalny. Objęłam go ostrożnie i przytulając, ucałowałam w oba policzki. Jakże ogromną radość poczułam… To było jak całowanie samego Chrystusa!

Ostatnio stało się coś tak wyjątkowego, że nie przestaję dziękować Bogu. Wczorajszej niedzieli byłam na mszy w Villafranca del Penedés (Katalonia) z moją matką. Raczej nie mogłam podejrzewać, że otrzymam tak niezwykły prezent.

Weszłyśmy do kościoła w momencie, gdy już zaczynała się liturgia, wszystkie ławki były zajęte, oprócz jednej. Mój wzrok natychmiast spoczął na osobie, która miała całą ławkę dla siebie. Poszłam tam z mamą i usiadłam obok tego mężczyzny, zachowując od niego około półtora metra dystansu.

Smród jego ciała był łatwo wyczuwalny, bez wątpienia człowiek był ubogim żebrakiem. Jego głowa sterczała na wątłym tułowiu jak głowa drucianej lalki, jego twarz była tak sucha, a kości uwidocznione, że ktoś mógłby powiedzieć, że patrzy na czaszkę. Jego prawa ręka, jakby martwa, spoczywała na temblaku. Wkrótce dwie inne osoby usiadły po jego prawej stronie i w ten sposób ławka się zapełniła

Dokładnie widziałam, jak trzyma zamkniętą kopertę, w której miał przygotowaną swoją ofiarę na tacę i to wzruszyło moje serce. Wiedziałam, że Bóg go kocha, od pierwszego momentu to wiedziałam i dlatego też go kochałam.

Ale Pan miał poprosić mnie o coś więcej. Poczułam, jak Jezus przemówił do mnie w środku i poprosił abym, gdy nadejdzie moment przekazania znaku pokoju, objęła i ucałowała żebraka, w Jego imieniu. Wstąpiła we mnie pewna niechęć, tak nieprzyjemny był ten odór! Ale gdy tylko zgodziłam się na to w moim sercu, przestałam go czuć.

W trakcie konsekracji podziękowałam Bogu za to, że postawił mnie u boku tego człowieka. Nadszedł ten moment. Najpierw pocałowałam swoją matkę, a następnie zwróciłam swoje ciału ku niemu. Podawał mi słabą i wychudzoną rękę. Objęłam go ostrożnie i przytulając ucałowałam w oba policzki. Jakże ogromną radość poczułam! To było jak całowanie samego Chrystusa!

Wówczas powiedziałam mu, że pocałowałam go, ponieważ poprosił mnie o to Pan. Uśmiechnęliśmy się wzajemnie, a on łamiącym się głosem odrzekł, że już to wiedział, ponieważ poczuł to w swoim sercu. Jak wysłowić tyle szczęścia!

Usiadłam i dalej dziękowałam Bogu. Rozmawiałam z moim Ojcem Niebieskim, gdy inni przystępowali do komunii, on też. Mocno zapragnęłam, żeby ten człowiek, który jest tak blisko Jezusa, przyjął Najświętszy Sakrament za mnie! I oto stało się, kolejny raz mój Pan wysłuchał mojej prośby.

Nieoczekiwanie mężczyzna, który był już w kolejce do komunii zawrócił, podszedł do mnie i zapytał:
– Nie przystąpisz do Eucharystii? – Wiedziałam, że to był sam Pan, który mnie pyta i ogromne światło rozpromieniło moją duszę.
– Nie mogę przyjmować komunii. Czy zechcesz to zrobić za mnie?
– Oczywiście, dzisiaj i każdego dnia mojego życia, będę przyjmował Najświętszy Sakrament za Ciebie. Jak masz na imię?
– Mercedes.
– Zawsze będę pamiętał, Mercedes.

I oto byłam ja, sama w ławce, pomiędzy przystępującymi do komunii, a jednak bardziej przeniknięta Bogiem niż kiedykolwiek. Wychodząc ze mszy świętej, widziałam go na kolanach, miał upokorzony wzrok, żebrał w ciszy. Zbliżyłam się i rzekłam:
– Bardzo dziękuję. Jak Ci na imię?
– Francisco – odpowiedział.

Z trudem wstał, żeby mnie pożegnać, mówiąc przy tym: „Uczyniłaś mnie bardzo szczęśliwym, przytulając mnie i uśmiechając się do mnie, uczyniłaś mnie bardzo szczęśliwym”. Ale to ja dziękowałam mu za to, że chciał tej niedzieli przyjąć za mnie komunię.

Moja matka spotkała go jeszcze dwa razy. Powiedział jej, że pisze do mnie list, ale potem przestała go widywać. Nigdy nie otrzymałam tego listu. Jestem pewna, że umarł, to chyba był AIDS, oceniając po wyglądzie: bezzębny, trupioblady, jego zdrowie było bardzo wątłe. Od tamtego dnia podczas konsekracji zawsze mam go w pamięci i mówię Panu: „Polecam Ci Francisca, otwórz mu bramy nieba, podczas Twego sądu miej na uwadze drogocenny akt miłości, który mi okazał”.

Początkowo myślałam, że to ja byłam tam po to, by pomóc jemu, a to on był tym, który pomógł mi być bliżej Boga. I w ten sposób, noszę go zawsze w moim sercu.
Aleteia

Ty, Panie, odwracałeś mój wzrok, abym wreszcie spojrzał na samego siebie. Bo ja samego siebie umieściłem gdzieś za swoimi plecami, aby siebie nie dostrzegać. I oto mi stawiałeś przed oczyma mnie samego, abym zobaczył, jaki jestem wstrętny, pokręcony, brudny, okryty wrzodami, ociekający ropą. Patrzyłem i ogarniało mnie przerażenie, a nie było dokąd uciec od tego widoku (8,7).
św. Augustyn

EUCHARYSTIA DAJE ŻYCIE!!!
Jestem po operacji. Wróciłam do domu w zeszły czwartek, bardzo źle się czułam, byłam bardzo słaba. Ponieważ nie mogłam iść na Mszę, zaprzyjaźniony ksiądz z parafii przyniósł mi Pana Jezusa. Od chwili przyjęcia Go w Komunii Świętej zaczęły wstępować we mnie nowe siły! Mój stan poprawiał się dosłownie z godziny na godzinę! Noc z niedzieli na poniedziałek przespałam bez bólu. Każdy kolejny dzień przynosi poprawę. Jestem jak nowonarodzona! Bogu niech będą dzięki! Opowiedzcie to wszystkim i nie separujcie chorych od Eucharystii! Bóg naprawdę jest w Świętej Hostii i uzdrawia! Żywy Bóg! Niech Mu będzie chwała i cześć i dziękczynienie po wieczne czasy!

Maria Bliżek – Polaczek

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”.
J 6, 53n

Pan chce żebyśmy zawsze byli jak te dzieci, wiec nie wstydżmy sie romantyzmu, uczuć, nie naukowej postawy, uczmy sie dzieciectwa bożego nawet pośród drwin i wyzwisk ,bo tam jest Jezus i alleluja

Jaś Dobry

Eucharystia na Pustyni Judzkiej.

 

Oto On. Król królów. Pokorny. Cichy. Nic nie mówi. Przebywa w Najświętszym Sakramencie z własnej woli. Więzień miłości. Pozostaje tu, aby dać nam okazję zbliżenia się do Niego.

Mariusz Paweł Wójtowicz

Eucharystia
Jezu, jest jeszcze jedna tajemnica w mym życiu – najgłębsza, ale i najserdeczniejsza – to Ty sam pod postacią chleba, kiedy przychodzisz do mojego serca. Tu jest cała tajemnica mojej świętości. Tu serce moje złączone z Twoim staje się jedno, tu już nie istnieją żadne tajemnice, bo wszystko Twoje – moim jest, a moje – Twoim. Oto wszechmoc i cud Twojego miłosierdzia (Dz. 1489).

W chwili obecnej, w czasie pandemii, gdy cały świat stanął na głowie, gdy boimy się własnego cienia bo może nie zachowuje odpowiedniej od nas odległości, gdy zostaliśmy pozbawieni Eucharystii ponieważ zamknięto nam kościoły, zaczynamy zdawać sobie sprawę jak nie docenialiśmy tego dobra. Ludzie jednoczą się na modlitwie w internecie, niektórzy może dopiero zauważyli, że istnieje coś takiego jak modlitwa, dopiero zaczynają zdawać sobie sprawę, że potrzebują Boga bo tylko On może im pomóc.

Ks. Dominik Chmielewski o Komunii Duchowej.

Po przeprowadzce do Brazylii polski ksiądz Piotr Szewior został „ojcem Pedro”. Mówiący płynnie po portugalsku kapłan jest proboszczem parafii w mieście Tefé, w środku amazońskiego lasu deszczowego, w zachodniej części Brazylii.
Jednak ojciec Pedro posługuje nie tylko w samej parafii. Jest również odpowiedzialny za 35 społeczności autochtoniczne żyjących w mniejszym lub większym oddaleniu od Tefé. Ze względu na warunki geograficzne regionu dotarcie z posługą kapłańską do wszystkich tych społeczności może trwać nawet trzy miesiące.
Są to społeczności, które zachowały swoje zwyczaje, kulturę i tradycje, lecz jednocześnie odkryły wiarę katolicką, przekazując ją w swoich rodzinach z pokolenia na pokolenie.
Ojciec Pedro niesie tym społecznościom Słowo Boże i udziela sakramentów. Jego przyjazd do każdej z tych wiosek jest zawsze wielkim wydarzeniem dla całej społeczności, a kapłan udziela chrztu dzieciom, błogosławi małżeństwa i namaszcza chorych. Dzięki niemu Eucharystia dociera do każdej wioski, bez względu na to, jak bardzo jest odległa i niewielka.
Aleteia</p

„Oblubieniec mój jest Bogiem ukrytym. Spod krzyża wiedziesz mnie, Panie, pod tabernakulum miłości.
Doprawdy, gdy mówi się o szaleństwie krzyża, czyż nie równym, a może większym, jest szaleństwo Eucharystii? Odszedłszy – nie odszedłeś – zostałeś jako ofiara i tak zdany na łaskę braci-ludzi, na gorszą mękę zniewag.”
Ludmiła Krakowiecka „Dialogi”

Msza Święta w holu hospicjum. Pod ołtarzem zioła i polne kwiaty powiązane w małe snopki, które później rozniesiemy po salach niczym apostołki Maryi. Dziś wiercę Mamie dziurę w brzuchu chyba bardziej niż zwykle. W intencji pacjentów. Pismo Święte mówi, że Chrystus był bez grzechu. O tym, że nie miał słabości nic nie wspomina… Największa słabość Syna to Matka. Na Weselu w Kanie wszystko się wydało.
Tylko kilka krzesełek. Jedna pacjentka, cztery wolontariuszki, koordynatorka i ksiądz, a czuję siłę modlitwy, jakby serca wznosił ku Niebu cały stadion narodowy.
Pani Maria płakała, że nie może przyjąć Komuni, bo od rana wymiotuje. Jest zbyt słaba by usiąść na wózku i być z nami. Zaraz po Mszy biegnę do niej, póki moje wargi jeszcze pachną przyjętym Jezusem. Całuję ją w czoło. Tzn. Jezus całuje…
Marta Przybyła

 

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto pożywa ten chleb, będzie żył na wieki… Kto spożywa moje Ciało i pije moją krew ma życie wieczne (…) trwa we Mnie, a ja w nim” (J 6, 51.54.56).

Zawsze mnie uczono, że zwątpienie jest grzechem. W pierwszy piątek miesiąca (wczoraj) jak zwykle odwiedzałem chorych w mojej nowej ukochanej parafii. W pewnym domu spotkałem starszą panią, z którą właściwie nie ma kontaktu. Żyje, ale w swoim świecie. Według słów opiekunki owa kobieta nie reaguje na żadne słowa, polecenia. Chyba choroba Alzheimera. Przykre… Mimo wszystko zacząłem modlitwę, bo na fotelu obok siedział schorowany mąż w lepszym stanie i jemu chciałem podać Jezusa w Eucharystii. Uklęknąłem, rozwinąłem na stole korporał a w nim Najświętszy Sakrament i rozpocząłem jak zwykle: „Niechaj będzie pochwalony przenajświętszy Sakrament…” a potem: „W imię Ojca i Syna…” Wtedy właśnie spostrzegłem, że ta ciężko chora kobieta, nie reagująca a siedząca tylko za stołem i wpatrzona w jeden punkt oraz dotykająca nerwowo obrusa nagle, bardzo powoli podnosi prawą dłoń do czoła, potem kładzie ją na sercu i tak czyni znak krzyża. Przeszły mnie ciarki, ale kontynuowałem…”Za wszystkie słabości przeprośmy naszego Pana…” – mówiłem i dalej ” Spowiadam się Bogu (…) moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”. Jak wielki był mój szok, gdy zobaczyłem, że pani z Alzheimerem dość powoli i nieudolnie uderza się w piersi na znak pokuty, pokory i grzeszności… Ja w oczach miałem już łzy. (Po cichu mówiłem sam sobie: „nie wierzę, no nie wierzę”). Potem na Ojcze Nasz milczała. Udzieliłem Komunii Św. mężowi i sadząc, że kobieta nie przyjmie Jezusa Eucharystycznego chciałem zakończyć obrzęd. Zresztą opiekunka mówiła: „Pani ta nie przyjmie Komunii Świętej. To się nie uda proszę księdza, bo czy otworzy buzię, czy coś zrozumie?” Też miałem wątpliwość. Mimo wszystko spojrzałem na nią i zapytałem: „Czy przyjmie pani Komunię Świętą?” Na co (ku mojemu zdziwieniu) kobieta odpowiedziała bardzo wyraźnie i spokojne: „TAK!”. Przyjęła Jezusa, którego mało co bym ją pozbawił, bo wątpiłem, bo myślałem, że nie jest w stanie… Tak oto zrozumiałem, że zawsze trzeba mieć nadzieję, że cuda się zdarzają. Nigdy nikogo nie wolno skreślać! Ponadto nie wolno wątpić, bo zwątpienie, brak nadziei – jest grzechem. Jezu, jesteś naprawdę lekarzem! Dziękuję za tę szkołę pokory!

Ks Mariusz Sokołowski

Ks. Dominik Chmielewski SDB – Jak duchowo przeżyć Eucharystię? Cz. 1.

.Ks Dominik Chmielewski SDB – Jak duchowo przeżyć Eucharystię? Cz. 2

Patrz: ten film po prostu przedstawia to, co dzieje się w Mszy Świętej, a zwłaszcza w czasie konsekracja 
Dziękuję Ci Jezu!

Tajemnica Eucharystii – cuda Eucharystyczne (Widzialne i niewidzialne) cz1z2

Tajemnica Eucharystii – cuda Eucharystyczne (Widzialne i niewidzialne) cz2z2

Cud w Tumaco. Fala tsunami, która ustąpiła przed Najświętszym Sakramentem

To, co wydarzyło się na początku ubiegłego wieku w Tumaco, miejscowości leżącej na małej wyspie u wybrzeży Kolumbii, przekonało jej mieszkańców, że Bóg obecny w Najświętszym Sakramencie naprawdę działa, kiedy jego kapłani i wierni wzywają Go z wiarą i miłością.

Cofnijmy się do 31 stycznia 1906 roku. O godzinie 9.36 mieszkańcy tej maleńkiej wysepki na Pacyfiku poczuli silny wstrząs wywołany trzęsieniem ziemi, które trwało około 10 minut.

W obliczu zagrożenia wszyscy ruszyli do kościoła z prośbą do miejscowego proboszcza, o. Gerardo Larrondo oraz wikarego, o. Juliana, by natychmiast zorganizować procesję z Najświętszym Sakramentem.

W międzyczasie wody w zatoce, przy której położone było miasteczko, niebezpiecznie cofnęły się, odkrywając prawie 1,5 km wybrzeża, by następnie spiętrzyć się w niedalekiej odległości od wyspy w postaci ogromnej fali. Przerażony tym widokiem ojciec Gerardo postanowił spożyć wszystkie konsekrowane hostie przechowywane w cyborium. Zachował jedynie dużą Hostię umieszczoną w monstrancji.

Następnie zwrócił się do wiernych z wezwaniem: „Chodźmy, moje dziatki, chodźmy na plażę i niech Bóg ma nas w Swojej opiece! ” Umocnieni obecnością Jezusa Eucharystycznego wszyscy wyruszyli w procesji, zanosząc do Boga modlitwę pośród głośnego lamentu i łez. Ojciec Gerardo dotarł na plażę i odważnie zszedł na sam brzeg morza z monstrancją w ręku, stając oko w oko z żywiołem. Kiedy ściana wody zaczęła się gwałtownie zbliżać, pełen wiary kapłan zdecydowanym ruchem uniósł Najświętszy Sakrament i w obecności zebranych nakreślił nim znak krzyżaWszyscy zastygli w oczekiwaniu.

Jeszcze przez chwilę fala postępowała naprzód, ale nim zakonnicy się spostrzegli, na ustach wstrząśniętych wiernych pojawiły się okrzyki zachwytu: „To cud! To cud!”

Faktycznie, niczym za sprawą niewidzialnej i nadprzyrodzonej siły potężna fala, która miała zmieść Tumaco z powierzchni ziemi zaczęła się wycofywać, a wody opadać do normalnego poziomu. Mieszkańcy miasta Tumaco nie ustawali w dziękczynieniu Jezusowi Eucharystycznemu za ocalenie przed zagładą. Wieść o cudzie w Tumaco rozniosła się daleko poza granice Kolumbii, a o. Gerardo otrzymywał liczną korespondencję z prośbą o modlitewne wstawiennictwo z Europy i innych części świata.

Źródło: Książka „Augustianie rozmiłowani w Eucharystii”, autorstwa o. Pedro del Rosario Corro.

 

 

„Wieloksiąg-Tajemnice Światła”
Ustanowienie Eucharystii
*
Siedzieliśmy tam przy stole
Z Tobą w świętym dusz skupieniu…
Chłonęliśmy każde słowo
O ogromnym Twym cierpieniu…
*
Strach przenikał nasze ciała
Aż po czubki drżących głów
Nie chcieliśmy tracić Ciebie
Na samotny ruszać łów….
*
Nie do końca wiedzieliśmy
Jak rozumieć słowa Twoje:
„Bierzcie bracia, chleb ten jedzcie
To jest bowiem Ciało Moje”
*
Nikt nie odgadł słowa Twego
Gdy w kielichy wina wlałeś
I częstując z nas każdego
O Krwi Świętej rozprawiałeś…
*
Lecz czuliśmy, że ta sprawa
W dalsze pójdzie pokolenie…
To niezwykłe Ciało z chleba
I w Krew z wina przemienienie…
*
Słowom Twoim ufaliśmy
Chleb jak Ciało Twe traktując
Wino ze czcią też piliśmy
Świętą chwilę mocno czując…
*

A.Dawidowy (Anna Jelińska)

Kapłan podczas Mszy Świętej powtarza słowa Pana Jezusa z ostatniej wieczerzy, wtedy mocą Ducha Świętego dokonuje się największy z cudów – chleb staje się Ciałem, a wino Krwią Chrystusa. 

Eucharystia jest prawdziwą, żywą i pełną obecnością Syna Bożego w chlebie i winie i w naszym życiu.


12 cytatów świętych na temat Eucharystii.

       1.  Kiedy spożywamy Eucharystię, dzieje się coś odwrotnego niż zwykle. Jedząc inny chleb przyswajasz go i po części za każdym razem chleb zmienia się w ciebie. Natomiast ten drugi Chleb jest silniejszy niż ty. Nie będziesz więc w stanie prze­mienić go, za to on przemieni ciebie: za każdym razem będziesz w części tym, czym jest ten Chleb (św. Augustyn)

  1. Wielkim nieszczęściem jest zaniedbywanie tego Bożego posiłku na pustyni życia. To tak, jakby ktoś umierał z gło­du obok suto zastawionego stołu. (św. Jan Maria Vianney)
  2. Komunia nie jest dla świętych, a dla tych, którzy chcą stać się święci. Leki podaje się chorym, jak słabym daje się jeść. (św. Jan Bosko)
  3. Ten sam skutek, jaki męka Chrystusa wywołała w świecie, Eucharystia wywołuje w każdym człowieku. (św. To­masz z Akwinu)
  4. Gdyby ludzie znali wartość Eucharystii, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem u wejścia do kościołów. (św. Teresa z Lisieux)
  5.  O Hostio biała. Ty zachowujesz białości mej duszy, lękam się dnia, w którym bym Ciebie opuściła. (św. Faustyna Kowalska)</
  6. Nie mówcie mi, że jesteście grzesznikami, że jesteście nędzni i że dlatego nie przystępujecie do Komunii Świętej… To tak jakbyście mówili, ze jesteście zbyt chorzy i dlatego nie chcecie ani lekarzy, ani lekarstw. (św. Jan Maria Vianney)
  7. Przyjmujcie zawsze jak najczęściej Ciało Chrystusa i Jego Krew, a przezwyciężycie wszelkie trudności w drodze; dojdziecie w końcu na górę Boga, do owego niebieskiego Jeruzalem, gdzie będziecie oglądać twarzą w twarz Tego, którego teraz domyślacie się pod postacią chleba i wina. (św. Karol Boromeusz)
  8. Wiem, że na tym ołtarzu kochasz mnie tą samą miłością, jaką mnie kochałeś, kiedy swoje Boskie życie trawiłeś wśród tylu goryczy Krzyża! (św. Alfons Maria Liguori)
  9. Podobnie jak chleb ziemski dzięki wezwaniu Boga nie jest już zwykłym chlebem, ale Eucharystią, a składa się z dwóch elementów, ziemskiego i niebieskiego, tak też i my przyjmując Eucharystię, wyzbywamy się zniszczalności, a otrzymujemy nadzieję zmartwychwstania. (św. Ireneusz)
  10. Ponad Eucharystię żaden inny sakrament nie jest bardziej zbawienny; on usuwa grzechy, pomnaża cnoty, duszę nasyca obfitością duchowych darów. (św. Tomasz z Akwinu)
  11. Jak mogę nosić w mym małym sercu Nieskończonego? Jak mogę zamykać Boga w małej celi mej duszy? Moja dusza napełnia się w bólu i miłości. Napełnia mnie trwoga, że nie zdołam zatrzymać Go w wąskiej przestrzeni mego serca. (św. Ojciec Pio

Co to jest eucharystia

 

Marto… Marto…

-O Jezu… Wejdź Jezu.
Usiądź. Kawa? Herbata? Woda? Może sok? Jesteś głodny? Ogórkowa już prawie gotowa, ale mogę zrobić kapuśniak, pomidorówkę. Nie ma problemu.
Wygodnie Ci Jezu? Może poduszka pod plecy?
Masz ochotę na placek. Na pewno lubisz z rabarbarem i grubą warstwą kruszonki. Kto nie lubi? Powiedz tylko słowo, a upiekę.
Jezu, co mogę zrobić dla Ciebie?
Jakaś misja?
Jak Ci pomóc świat ratować?
Jezu…

-Marto…

-?

-Usiądź… Po prostu bądź ze mną.
Marta Przybyła

Catalina Rivas – Tajemnica Mszy Św czyta Halina Łabonarska część 2/6

Catalina Rivas – Tajemnica Mszy Św czyta Halina Łabonarska część 3/6

Catalina Rivas – Tajemnica Mszy Św czyta Halina Łabonarska część 4/6

Catalina Rivas – Tajemnica Mszy Św czyta Halina Łabonarska część 5/6

Catalina Rivas – Tajemnica Mszy Św czyta Halina Łabonarska część 6/6

O chlebie życia nam dany
przez zbawcze Chrystusa rany
spraw bym przez ciało i krew najświętsze
zmienił swe życie na piękniejsze
i obudził pragnienie życia wiecznego
nam ludziom przez ofiarę krzyża danego
niech węzeł miłości nieprzerwany
łata w naszym sercu grzechu rany
abyśmy na nowo razem z Tobą
przeżyli tę zbawczą mękę Chrystusową
i zmartwychwstając wnieśli do nieba skarb
choćby malutki:
życia znoje cierpienia smutki
bo jedynie w najświętszym sakramencie
jest ukryte szczęścia pojęcie
to skarb dany nam
tak również wam
bo my wspólnota
tworzymy grono serc ze złota
to chleb życia dziś nam dany
przez zbawcze Chrystusa rany.

Jaki znak wykonujesz przed wysłuchaniem Ewangelii? | ks. Andrzej Trojanowski TChr

Znak krzyża na czole, ustach i piersi. Co oznacza?Warto wiedzieć!

Gepostet von Miłujcie się am Freitag, 26. Oktober 2018

 

Pewnej niedzieli, około południa, młoda kobieta myła w kuchni sałatę, kiedy podszedł do niej mąż i zapytał:
– Czy pamiętasz, jaka była dziś Ewangelia i o czym dziś rano mówił podczas kazania ksiądz?

– Już nie pamiętam � wyznała kobieta.

– No to po co chodzisz do kościoła i słuchasz słów Pisma świętego i kazań, skoro zaraz o nich zapominasz?

– Mój drogi, popatrz: woda myje tę sałatę, ale potem nie znajdziesz wody w talerzu; a przecież sałata będzie czysta.

Nie chodzi o to, by robić notatki podczas kazania. Ważne jest, byśmy zostali „obmyci” Słowem Bożym.
Bruno Ferrero

Babcia weszła do kościoła, trzymając za rękę wnuczka.
Odszukała spojrzeniem czerwoną lampkę, wskazującą, gdzie znajduje się tabernakulum z Najświętszym Sakramentem.
Uklęknęła i zaczęła się modlić.
Dziecko oczyma wodziło od babci do czerwonej lampki, od lampki do babci.
W pewnym momencie zniecierpliwiło się: «Babciu! Gdy pojawi się kolor zielony, wyjdziemy, dobrze?».
Ta lampka nigdy nie stanie się zielona. Nieustannie powtarza: «Zatrzymaj się!».
Jest tam skała. Jedyna prawdziwa skała, na której istoty ludzkie znajdują oparcie. Jedyny postój, który daje prawdziwy odpoczynek. «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię». Jedyne kazanie Jezusa: «Nawracajcie się!
Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was». Jest pośród nas. Ilu z was to jednak zauważa?

Bruno Ferrero.

Cud Eucharystii
Marta Robin (1902-1981) jest jedną z największych mistyczek i stygmatyczek XX. W każdy piątek przeżywała dramat męki i śmierci Chrystusa. Najbardziej jednak zadziwiał fakt, od momentu całkowitego paraliżu jej ciała, przez 50 lat, absolutnie nic nie jadła, nic nie piła i w ogóle nie spała. Jedynym pokarmem Marty Robin był Jezus w Eucharystii.

„Kiedy przyjmuję Komunię Świętą to dzieje się to tak, jak gdyby żywa osoba wchodziła we mnie. Eucharystia nie jest zwykłym pokarmem. Za każdym razem nowe życie we mnie się wlewa. Jezus jest w całym moim ciele, jakbym zmartwychwstała.”

Pewnego dnia Marcie ukazał się Pan Jezus mówiąc:

„To ciebie wybrałem, abyś przeżywała moją Mękę w sposób najpełniejszy od czasu mojej Matki i nikt po tobie nie będzie jej przeżywał w Kościele w takiej pełni.
Abyś mogła przeżywać ją całkowicie, nigdy nie zaśniesz, coraz bardziej postępując w cierpieniu. Spać znaczyłoby porzucić cierpienie. Będziesz cierpieć coraz bardziej.”

 

CUDA EUCHARYSTYCZNE

 

 

To niewiarygodne, że w małym kawałku chleba jest obecny nasz wszechmogący Bóg, który daje poznać się także poprzez wiele cudów eucharystycznych. Historia 8 cudów, które dokonały się w Polsce.

 

Głotowo

Do pierwszego cudu eucharystycznego w Polsce doszło w małej wsi leżącej w województwie warmińsko-mazurskim, w gminie Dobre Miasto. Podczas najazdu Litwinów i Prusów proboszcz tamtejszej parafii zakopał w ziemi złocone naczynie, w którym znajdowały się konsekrowane hostie. Po kilku latach, w 1290 r., odnalazł je pewien człowiek orzący ziemię. Szedł za parą wołów, które nagle stanęły. Z grudy ziemi wydobywał się blask i oświetlił całe pole. Był to kielich, w którym znajdowała się nienaruszona hostia. W uroczystej procesji została przeniesiona do kościoła w Dobrym Mieście. Jednak naczynie zniknęło i zostało ponownie odnalezione na polu. Znak ten potraktowano jako wezwanie do wybudowania kościoła w miejscu cudu.

Kraków

W 1345 r. w kościele p.w. Wszystkich Świętych doszło do przykrego incydentu. Do kościoła włamali się złodzieje, którzy zniszczyli tabernakulum i zabrali naczynie z konsekrowanymi hostiami. Szybko zorientowali się, że nie jest wykonane z drogiego metalu, dlatego wyrzucili puszkę za miastem. Przez trzy noce biło z tego miejsca światło i nikt nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć. Ludzie bali się, że jest to oznaka nieszczęść nadciągających na miasto, w związku z czym biskup nakazał post. Po kilku dniach odnaleziono w trawie naczynie z hostiami i zaniesiono do katedry. Odprawiono tam nabożeństwo wynagradzające świętokradzki czyn. W miejscu cudu powstał kościół Bożego Ciała, którego budowę zlecił król Kazimierz Wielki.

Jankowice Rybnickie

W 1433 r. pewien kapłan jechał do umierającego człowieka z Najświętszym Sakramentem. W lesie natknął się na husyckie bojówki. Bandyci złapali go i powiesili na drzewie. Po pewnym czasie do wioski przybył zakonnik, który był synem wspomnianego wyżej konającego człowieka czekającego na księdza. Zakonnik dowiedział się, że w lesie rośnie dąb, od którego w nocy bije światło. Wspomnienia sprzed lat ożyły. Zakonnik przypomniał sobie to miejsce. Zastanawiało go jednak to, co stało się z bursą księdza. Przy drzewie zauważył pszczoły znajdujące się w dziupli. Sięgnął do niej ręką i wyjął duży plaster miodu. Okazało się, że jest to bursa, a w niej nienaruszona hostia, oleje oraz patena. W miejscu tym powstał kościół pw. Bożego Ciała.

Poznań

W 1399 r. dokonał się cud eucharystyczny w Poznaniu. Według legendy miejscowi Żydzi zaproponowali pewnej kobiecie pieniądze w zamian za wyniesienie z kościoła Najświętszego Sakramentu. Kobieta przyniosła im trzy hostie. Żydzi chcieli je zbezcześcić, jednak z Najświętszego Sakramentu wytrysnęła krew. Znajdująca się w piwnicy niewidoma Żydówka miała wtedy modlić się do Boga, by ten przywrócił jej wzrok. Prośba kobiety została wysłuchana, zdarzył się cud. Przerażeni mężczyźni chcieli zniszczyć hostie i wrzucili je do studni, jednak one unosiły się w powietrzu. Porzucili je więc za miastem na bagnach. Poinformowano o tym biskupa, który przeniósł hostie do kościoła. Znajdują się obecnie w kościele pw. Bożego Ciała, który powstał w tym miejscu.

Bisztynek

W 1400 r. kościół w Bisztynku odwiedził bp Henryk Sorbom. Miał konsekrować nowy kościół. W czasie Mszy św. jeden z kapłanów zastanawiał się nad tym, czy w hostia naprawdę staje się ciałem Chrystusa. Miał chwilę zwątpienia, jednak w tym momencie z hostii zaczęła płynąć krew i poplamiła korporał. Materiał został wysłany do badania do Rzymu i niestety już nie wrócił. Mimo wszystko ludzie wciąż mieli w pamięci ten cud, którego pamiątką jest drewniana część ołtarza z krzyżem, jedyna pozostała część spalonego kościoła, w którym dokonał się ten cud.

Dubno

Do cudu w Dubnie doszło w 1867 r., krótko po powstaniu styczniowym. Kościół katolicki przechodził wtedy trudny okres, bowiem carska władza na wiele sposobów prześladowała wiernych. W małej wiosce Dubna zorganizowano wtedy 40-godzinne nabożeństwo. Podczas adoracji z Najświętszego Sakramentu zaczęło bić światło, które nie oślepiało ludzi. Cud trwał do końca nabożeństwa. Wydarzenia te umocniły ludzi w trudnych chwilach. Mimo zakazu przekazywania dalej informacji o cudzie dowiedziała się o nim cała Polska.

Sokółka

Do cudu eucharystycznego w parafii św. Antoniego Padewskiego w Sokółce doszło w 2008 r. Podczas porannej Mszy św. księdzu, który rozdzielał komunię wiernym, upadła na stopień ołtarza konsekrowana hostia. Zgodnie z procedurami została umieszczona w specjalnym naczyniu z wodą (vasculum), gdzie po upływie kilku dni miała się rozpuścić. Naczynie przeniesiono do sejfu. Po jakimś czasie zakrystianka, s. Julia Dubowska, otworzyła sejf i poczuła zapach kwaszonego chleba. Zobaczyła w naczyniu prawie rozpuszczony komunikant, a na nim czerwoną plamę przypominającą krew. Komunikant i plama krwi były ze sobą połączone, a woda nie była zabarwiona. Poinformowany o tym proboszcz polecił schować hostię w sejfie.

Po 10 dniach naczynie przeniesiono do tabernakulum w kaplicy. W 2009 r. z polecenia abp. Edwarda Ozorowskiego komunikant poddano badaniom, które wykonali prof. Maria Sobaniec-Łotowska z Zakładu Patomorfologii Lekarskiej UM w Białymstoku oraz prof. Stanisław Sulkowski. Oboje doszli do tych samych wniosków. Badany fragment podchodził z mięśnia sercowego człowieka będącego w stanie agonii. Po upływie trzech lat hostię wystawiono na widok publiczny.

S. Julia Dubowska: Świadek Cudu Eucharystycznego w Sokółce

Legnica

W Legnicy cud dokonał się w Boże Narodzenie 2013 r. Tam, podobnie jak w Sokółce, hostia upadła na posadzkę kościoła św. Jacka. Kapłan umieścił ją w vasculum i po jakimś czasie zauważył na niej ślady krwi. Bp Stefan Cichy zlecił wykonanie badań, których podjął się Zakład Medycyny Sądowej. Stwierdzono, że w pobranym fragmencie zaobserwowano fragmenty tkanki serca w agonii.

Mam nadzieję, że wszystko to posłuży pogłębieniu kultu Eucharystii i będzie owocowało wpływem na życie osób zbliżających się do tej Relikwii. Odczytujemy ten przedziwny znak jako szczególny wyraz życzliwości i miłości Pana Boga, który tak bardzo zniża się do człowieka – napisał bp Zbigniew Kiernikowski w wydanym w 2016 r. specjalnym komunikacie, w którym uznano cud eucharystyczny.

fot. Ks. Waldemar Wesołowski/Niedziela

Wskazane wyżej przykłady mogą wzmocnić naszą wiarę w to, że w Hostii naprawdę jest obecny Bóg. Pamiętajmy o tym, uczestnicząc w każdej Mszy św. i starajmy się jak najczęściej przystępować do sakramentu Eucharystii, aby w ten sposób zapraszać Boga do swojego serca i pozwolić Mu je przemieniać.

Cud Eucharystyczny w Legnicy | Świadectwo – ks. Andrzej Ziombra

Spowiedź jest spoko.

Spowiedź jest spoko.

Boję się spowiedzi.

jutro się nawrócę
jutro czasu nie zmarnuję
jutro będę kochać bardziej
jutro się w język ugryzę
jutro się życiem ucieszę
jutro się pomodlę
jutro przeproszę
jutro przebaczę
jutro…
dziś
biomet niekorzystny
ciśnienie niskie
deszcz siąpi
mały palec boli
nie wyspałam się
zdecydowanie
kiepski czas
na brawurę serca
jutro…
a ‚jutro’
dzisiaj się stało
Marta Przybyła

Boję się spowiedzi. Jak sobie z tym poradzić?

Boisz się pójść do spowiedzi? Posłuchaj jak ks. Wojciech Orzechowski mówi o tym, co pomaga przełamać ten lęk.

Gepostet von Godly PL am Freitag, 22. Februar 2019

 

Ty także do nich należysz.

„Baaaaardzo śmieszne, Panie Boże…”

*
Spowiedź dzisiaj, rekolekcje
Wielkie do świąt szykowanie
A ja muszę się poskarżyć
Żeś mnie dziś WYSŁUCHAŁ Panie
*
Nie sądziłam, że naprawdę
Tak nas słuchasz z dokładnością
Problem miałam ze spowiedzią
Z jedną zwłaszcza zawiłością
*
Szło błaganie z serca mego
Byś mi w ramach Twej pomocy
Spowiednika dał GŁUCHEGO
By mnie z lekka nie naskoczył
*
I tak poszłam ja spokojna
Choć w mej duszy wielka wojna
Idę, myślę ze spokojem
Że Bóg spełni prośby moje
*
Ach! Jak spełnił! Nie do wiary!
Był spowiednik dość już stary
I NAPRAWDĘ głuchy był…
Nie dosłyszał, choćbyś wył…
*
Piękne jednak to nie było
I za karę posłużyło….
Bo to co wyszeptać chciałam
Głośno krzyczeć wręcz musiałam
*
I to nie raz, lecz dwa, trzy…
Czy to Boże żarcik był???
I powiedział Bóg DO UCHA:
” Proś rozsądnie! Bo Ja słucham”
*
  

A.Dawidowy (Anna Jelińska)

spowiedź
kiedy zgięłam kolana
wysypały się z serca
przetopione na gwoździe
srebrniki
w drewnianym punkcie
wciąż
kolejnej szansy
oznajmiłam
że jestem
wróciłam
nie czekałam minuty
a wybiegła
mi na spotkanie
Miłość wzruszona
przez jedyne
zwiastujące wolność
kraty
wychyliła
najczulsze ramiona
opatrzyła mi duszę
Krwią Baranka
i odziała
w najlepsze szaty

Marta Przybyła

Pewien dobry, aczkolwiek słaby chrześcijanin spowiadał się, jak zwykle, u swojego proboszcza. Jego spowiedzi przypominały zepsutą płytę: zawsze te same uchybienia, a przede wszystkim ten sam poważny grzech. – Koniec tego! – powiedział mu pewnego dnia zdecydowanym tonem proboszcz. – Nie możesz żartować sobie z Boga. Naprawdę ostatni już raz rozgrzeszam cię z tego przewinienia. Pamiętaj o tym! Ale po piętnastu dniach człowiek znów przyszedł do spowiedzi wyznając ten sam grzech. Spowiednik naprawdę stracił cierpliwość: – Uprzedzałem cię, że nie dam ci rozgrzeszenia. Tylko w ten sposób się nauczysz… Poniżony i zawstydzony mężczyzna podniósł się z klęczek. Dokładnie nad konfesjonałem, zawieszony był na ścianie wielki, gipsowy krzyż. Człowiek wzniósł nań swe spojrzenie. I właśnie w tym momencie gipsowy Chrystus z krzyża ożywił się, podniósł swoje ramię i uczynił znak przebaczenia: – Rozgrzeszam cię z twojej winy… Każdy z nas związany jest z Bogiem, pewną nitką. Kiedy popełniamy grzech, ta nić się przerywa. Ale kiedy ubolewamy nad naszą winą – Bóg zawiązuje na nitce supełek i w ten sposób staję się ona krótsza. Przebaczenie zbliża nas do Boga.
BRUNO FERRERO

Spowiedź jest nazywana sakramentem pokuty, ponieważ jest osobistą i sakramentalną drogą nawrócenia, skruchy, wyznania grzechów i zadośćuczynienia.

Widzicie…

BO TO JEST TAK…
że ON PRZYCHODZI, MIMO ZAMKNIĘTYCH DRZWI LUDZKIEGO SERCA?

Przychodzi pierwszy i puka…
Czeka, aż otworzą się drzwi serca…
Ale otwarcie drzwi nie wystarczy…

Wyobraź sobie ‚akwizytora bezpośredniego sprzedawcę’ pukającego do drzwi Twojego domu…
Otwierasz i mówisz : Słucham, o co chodzi
Wysłuchujesz oferty i mówisz?
? TO JEST DLA MNIE. PROSZĘ WEJŚĆ. JAK DOBRZE, ŻE PAN PRZYSZEDŁ. MYŚLAŁAM/EM O TYM JUŻ DŁUŻSZY CZAS.

lub mówisz?
 ? NIE DZIĘKUJĘ, NIE SKORZYSTAM, NIE INTERESUJE MNIE TA OFERTA.

I tak też widzę JEZUSA I JEGO ‚OFERTĘ’ NIBY NIE ODRZUCENIA, a jednak teraz rozumiem, że odrzucałam ją zbyt długo… Cieszę się, ŻE W KOŃCU ZAPUKAŁ PONOWNIE DO DRZWI MEGO?I, ŻE ‚COŚ MNIE TCHNĘŁO’* BY OTWORZYĆ I WYSŁUCHAĆ oraz PRZYJĄĆ JEGO ‚OFERTĘ’tj. DEKALOG.
*pokochałam stwierdzenie ‚COŚ MNIE TCHNĘŁO’ BO TO BOŻE TCHNIENIE?

Od tamtej pory został w mym ? i ZOSTANIE JUŻ ? NA ZAWSZEDO KOŃCA ŻYCIA…

?BO NIE WSTYDZĘ SIĘ JEZUSA?w którym ZAKOCHAŁAM SIĘ i POKOCHAŁAM.
Teraz uczę się kochać, tak naprawdę kochać i trwać mimo braku miłosnych fajerwerków?i ‚motyli w żołądku’…
BY TRWAĆ GDY CIERPI i BY WSPÓŁCIERPIEĆ RAZEM Z NIM w Wielkim Poście…
Iwona Suszek

.Jesus is knocking at the door, open it so that He can enter your house with blessings.

Gepostet von The Amazing Power of Prayer am Freitag, 30. März 2018

Spowiadam się…. w ciszy serca przygotuj mnie Panie

Co to jest spowiedź

Spowiedź drodzy bracia i siostry to coś więcej niż tylko wyznanie grzechów, dobrze przeżyta spowiedź to egzorcyzm, a więc uwolnienie od wszelkich wpływów zła, to możliwość zobaczenia siebie, stanu swojej duszy jakby w zwierciadle, którym jest nasz Pan.
św. Ojciec Pio.

Spowiedź Generalna ks. Tomasz cz.1

Spowiedź Generalna ks.Tomasz cz.2

Słowa „nie chcę się spowiadać u tego księdza” nigdy nie są dobrą wymówką na odkładanie spowiedzi… zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu!

Św. Maria Faustyna Kowalska – O spowiedzi i o spowiednikach

Ojca Leona słów kilka…

Czy można dobrze spowiadać obcokrajowców nie znając języka angielskiego? Raczej nie. Chyba, że o pomoc poprosi się Ducha Świętego. Wtedy kłopoty lingwistyczne stają się mniej istotne, a na plan pierwszy wysuwa się miłość – o czym opowiada, z własnego doświadczenia, ks. Michał Misiak.

Ks Marek Bałwas zaprasza do zrobienia przed spowiedzią dobrego rachunku sumienia

Spowiedź | ks. Dominik Chmielewski – 5 warunków owocnej spowiedzi

Walizka serca.

Dziś o walizce bezdomnego mężczyzny i o moim sercu, czyli o jednym i tym samym. Potrzebuję spowiedzi. Franciszkanie. Nie wiem dlaczego w tym miejscu, przecież się tu nie spowiadam. Jestem „przypadkiem”. Pusty kościół. Tylko Jezus ubrany w ciało spowiednika, z groteskowo bujną czupryna Alberta Einsteina, grzesznik żebrzący o miłosierdzie, ja- następna w kolejce i on. Bezdomny mężczyzna po pięćdziesiątce, rozczochrany, trzeźwy, z podręcznym dobytkiem życia. Bełkotał coś pod nosem, zaabsorbowany wykładaniem zawartości torby na kościelną ławkę. Przedłużająca się, w moim przekonaniu spowiedź, okazała się błogosławieństwem, pozwalającym mi spojrzeć na… siebie. Wśród chaotycznie wyrzuconych „skarbów”, zarejestrowałam dwie czapki świętego Mikołaja, latarkę, oprawiony w ramkę niewielkich gabarytów obraz martwej natury, wazon, blaszany kubek z wielkim uchem, 5 par nożyczek, sweter i spodnie.
Obserwowałam jak w momencie dokopania się do samego dna, westchnął głęboko i w skupieniu przystanął na chwilę z dłońmi opartymi na biodrach. Jakby obmyślał misterny plan ułożenia swojego życia na nowo, inaczej, lepiej… Jakby kolejność układanych przedmiotów cokolwiek zmieniła. Pedantyczna dokładność umieszczanych drobiazgów.
Moje serce. Tyle rzeczy, dla których nie powinno być miejsca. Przekładane z kąta w kąt, jakby miały się przydać, jakby były tak ważne, jakby nie obciążały serca… Jakby przykryte grubą warstwą innych zniknęły. A leżakują bezpiecznie, czekając na swoje 5 minut, by wypłynąć na powierzchnię jak mikołajkowa, kiczowata czapka z pomponem i znów przykuć uwagę. Rozproszyć. Eteryczna obecność Jezusa wypełnia wolne szczeliny, rozlewa się tam, gdzie jej pozwolę. Wszechmogący Bóg czeka na pozwolenie swojego stworzenia, by zająć choć skrawek miejsca, które całkowicie należy do Niego…

Mężczyzna zakończył żmudną pracę, uklepał dłonią zawartość torby i mocował się z zamkiem, dobre 3 minuty.

Jezu… Uprawiam zbieractwo. Przywiązuje się do tylu substytutów Ciebie. Wypełnij Sobą moją walizkę. Wypełnij moje serce po brzegi. Zrób porządek…
  Marta Przybyła 

1. Odc. Zdradził tajemnicę spowiedzi? I co dalej? – Krótko i na temat O SPOWIEDZI

Wczoraj pojawiła się na grupie rozmowa o pokucie. Nie byłabym sobą jakbym nie weszła w temat dla mnie obcy. Jak to pokuta? Nic złego takiego nie robię. Siedzę i modlę się wciąż o ustanie pandemii. Potem ks. Teo podczas różańca znów o tej pokucie… myślę sobie mhm coś jest na rzeczy. Pytam Boże o co chodzi z tą pokutą? Kończy się różaniec. Włączam TV a tam stacja TRWAM i leci film o św. Weronice Giuliani. Tytuł filmu: „Przebudzenie Giganta” Nie znałam jej, więc oglądam bo lubię żywoty świętych. I eureka- jest odpowiedź o pokucie.
Boże jak Ty mnie prowadzisz jak dziecko za rękę.
Więc kochani już wam szybko przybliżam co mnie tak w tym filmie zainteresowało co chcę Wam przekazać. Otóż jednym ze sposobów umartwiania się św. Weroniki było zamykanie się w szafie w niewygodnej pozycji. Miało to być na przebłaganie za grzechy w imię wolności. Zobaczcie a czy my ostatnio nie mieliśmy takiej sytuacji na całym świecie? Cały świat oszalał na punkcie wolności, wszędzie pojawiły się tęczowe symbole w świecie mody, tęczowe loga na facebooku, tęczowa rewolucja wyzwolenia seksualnego na niespotykaną skalę. Rewolucja seksualna, która wdziera się do szkół do dzieci. Rewolucja seksualna, która zachęca młodzież strojem do propagowania i pokazywania do przynależności do LGBTQ poprzez tęczowe wzory i symbole… I przyszedł wirus, który ludzi pozamykał w domach, zamknął sklepy, zamknąć szkoły.
Dalej oglądając film w pewnym momencie jak było o tym jak Św. Weronikę szatan doświadczył to aż przełączyłam ze strachu. Ale ostatecznie obejrzałam do końca. I tak myślę, jak w swoim życiu teraz wprowadzić pokutę? Co mogę oddać Panu Bogu na przebłaganie za grzechy innych ludzi? Można oddać chorobę jeśli ktoś choruje. Ja choruję na chorobę stawów i przy tym całego ciała tak, że nie można wstać z łóżka czasami, potworne bóle które nie reagują na leki przeciwbólowe. Na myśl o nawrocie tego bólu już się boję a teraz wiecie na samą myśl, że można to ofiarować Bogu już czuję inaczej, że ten ból może mieć sens. Znów Bóg mnie uwolnił od kolejnego strachu, który był obecny gdzieś w tle w moim życiu. Strachu przed chorobą. I co najważniejsze od wczoraj zakiełkowała we mnie myśl i ogromne pragnienie jechać do Św. Weroniki. Modlić się z nią, że ona mnie zaprowadzi do Maryi. Bardzo głębokie przeświadczenie mam o jej obecności, aż mi się serce ściska. Św. Weronika już ze mną zostanie. Może i w naszym różańcu powinna zagościć. To niedoceniona święta powinna zostać podniesiona na piedestały, zapomniana, a która tak pięknie pokazywała człowieczą miłość do Jezusa, tak go kochała i ludzi kochała, i wszystko aby ratować nasze dusze.
Święta Weroniko Giuliani módl się za nami
Magdalena Nowak

Modlitwa.

Modlitwa.

Kim jest człowiek bez modlitwy?
Jest jak głodny bez pożywienia,
Jak spragniony bez wody,
Jak stworzenie bez powietrza,
Jak chory bez lekarstwa.
Bez modlitwy nie ma Boga,
a bez Boga nie ma życia.
Rafał Stachurski
Mówisz, że nie umiesz się modlić,
a zacząłeś się uczyć?
Rozsypały się twoje dziecięce paciorki,
pogubiły się kwiatki dziecięcych wierszyków do Anioła Stróża.
Urosłeś, ale czy została ci choć jedyna za Bogiem tęsknota?
(…)
Nie umiesz się modlić, bo zbyt wiele sam planujesz,
zbyt ryzykownie budujesz,
źle teraz liczysz.
Troszczysz się o wiele, a potrzeba ci tylko jednego (por. Łk 10, 41).
„…beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).
Cóż ci pomoże, choćbyś cały świat zyskał … (por. Mt 16, 26)
„Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy” (Łk 12, 20)
– powie ci Pan Bóg.

Ks. bp Józef Zawitkowski, fragmenty kazania z 23.10.1983 r., Warszawa, Bazylika św. Krzyża.

NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI. ❤️.
Zawsze, kiedy spoglądam na ręce mam ochotę się modlić.
Nauczyłem się tego od pewnej siostry zakonnej i w przedszkolu, które jest przecież miejscem, gdzie człowiek uczy się podstawowych rzeczy przydatnych w życiu.
Siostra Łucja mówiła nam :
,, Modlitwa ? to najprostsza rzecz na świecie.
Wystarczy popatrzeć na palce rąk.
Kciuk, który jest najbliższym palcem, przypomina o modlitwie za tych, którzy są nam najdrożsi i najbliżsi.
Palec wskazujący służy do wskazywania.
Przypomina o tych, którzy są naszymi nauczycielami i są za nas odpowiedzialni.
Palec środkowy jest najdłuższy, dlatego symbolizuje osoby ważne i przywódców w każdej dziedzinie życia.
Palec serdeczny jest najsłabszy, dlatego wyobraża chorych, albo tych, którzy przeżywają trudności.
Mały palec jest najmniejszy i oznacza wszystkich, którzy są mali i mało znaczący”.
Jeżeli zobaczycie mnie ze złożonymi rękami, wiedźcie, że właśnie się modłę. ?.

Bruno Ferrero kapłan salezjanin.

KAŻ SIĘ MODLIĆ SWOJEMU CIAŁU, A ONO SPRAWI, ŻE I TY BĘDZIESZ SIĘ Modlił. ❤️.

Modlitwa to ważna, najważniejsza dziedzina życia. Przeżywamy w niej nasz kontakt z Bogiem. Nie da się żyć bez oddychania, nie da się istnieć bez Boga.

Skąd bierze początek modlitwa?

Nauczyciel zebrał swoich uczniów i zapytał:

– Skąd bierze początek modlitwa?
Pierwszy uczeń odpowiedział:
– Z potrzeby.
Drugi:
– Z wielkiej radości. Kiedy się raduję, dusza ucieka z ciasnej skorupy moich obaw i zmartwień i unosi się wysoko do Boga.
Trzeci oświadczył:
– Z ciszy. Kiedy wszystko we mnie staje się ciszą, wtedy może mówić Bóg.

Nauczyciel podsumował:
– Wszyscy odpowiedzieliście prawidłowo. Ale pamiętajcie, że modlitwa bierze początek od samego Boga. To On ją rozpoczyna, a nie my.
Bruno Ferrero

Wstałam, wykonałam znak krzyża, przywitałam się z Jezusem, Maryja, aniołami, świetnymi i podziękowałam jak co dzień Bogu za noc. Później jak co dzień otworzyłam fragment Ewangelii na dziś. Zaczelam czytać. ” Jezus powiedział do swoich uczniów: < zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam: o cokolwiek prosilibyscie Ojca, da Wam w imię moje. I zatrzymałam się na tym… – o cokolwiek – w imię moje – mocno zastanowiłam się nad tym co Jezus chce mi powiedzieć. I zaczęłam prosić, mówiąc na głos ” dobry Boże, w imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna a mojego brata i przyjaciela, proszę….. I zaczęłam czytać dalej a ewangelia brzmi < do tej pory o nic nie prosiliscie w imię moje > < proście a otrzymacie >…. Mocno dziś z samego rana Duch Św otworzył mi oczy i dał mocny przekaz jak mam się modlic a jak nigdy tego nie robiłam. Módlcie się, proście w imię Jezusa a będzie Wam dane dosłownie wszystko. Bóg jest MIŁOŚCIĄ

Szczęść Boże, kochani. Pragnę dać świadectwo dotyczące siły modlitwy. Wiele czytam tu czy na innych grupach słów, próśb o modlitwę za konających, za cierpiących, za ludzi którzy przeżywają ciężkie chwile…. Zły szaleje…już raz skasował mi cały napisany tekst, który pragnęłam zamieścić na naszej i innych grupach oraz na swoim prywatnym profilu, bo to ważne świadectwo, nie tylko mojej wiary ale i waszej, bo to wy w tej jak i w innych grupach, łącznie 15 tys osób modliło się za mnie bym zaznała cudu, bym w swojej walce z dwoma rakami otrzymała łaskę uzdrowienia, siły do walki i błogosławieństwa, aby mimo wszystko spełnić Jego Wolę, a nie moją…. I tak się dzieje. Lecz moje świadectwo dotyczy sytuacji opisanej w Ewangelii, w Piśmie Świętym, które czytam z wiarą, ufnością i miłością w sercu….
Kochani, pamiętacie przypowieść o kobiecie, która dwanaście lat cierpiała na upływ krwi? Łk, 8 21-48, Mt 5 … 21-34… i która w sercu wierzyła, że dotknięcie frędzli płaszcza Jezusa ją uleczy…? „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła a będę zdrowa” Otóż i ja w to uwierzyłam. Ta myśl, to pragnienie niemal mnie prześladowało kilka tygodni. Tylko jakże miałam tego dokonać? Jak po Mszy świętej mam niepostrzeżenie dojść do Ołtarza Pańskiego i czego się mam dotknąć? I oto w moim sercu powstał obraz, w którym dotykam ukradkiem poły zwisającego obrusu z Ołtarza… lecz nadal nie wiedziałam jak mam to uczynić. A było to niemal równy rok temu…. Dlaczego teraz o tym piszę? Otóż mam ciche błogosławieństwo mojego spowiednika i kierownika duchowego, księdza Andrzeja, który po wysłuchaniu tej historii nie miał cienia wątpliwości, że wasze, moich bliskich, i moje modlitwy oraz wiara w cud zostały ziszczone…
Cud się dokonał?
Poczytajcie dalej, jak do tego doszło. Otóż był wówczas taki czas, że mimo bardzo złej diagnozy; dwa rodzaje raka to nie błahostka, już jeden mnie zabijał, powinno wystarczyć… prawda? A tu przyszło mi walczyć wszelkimi znanymi metodami z dwoma rakami, czyli Walka chemią, czy poprzez działania ludzi, których to Pan stawiał na mojej drodze, tego jestem więcej niż pewna że to była i nadal jest ta interwencja BOGA…. Wiele by o tym pisać, skracając więc… w zeszłym roku w listopadzie znów trafiłam do szpitala, wiele złego się w tych dniach ze mną działo, kolejna zapaść (pierwsza zaraz po operacji w Wielkanoc, w sumie trzy razy po trzy razy, ale mnie odratowano) teraz też tak się stało, ale tylko raz miałam zapaść i znów utkwiłam w mrokach czyśćca, bo swoje cierpienie ofiarowałam za pewną zmarłą osobą W SUMIE PRZYJACIELA z tzw. Internetu. On i jego żona stali mi się bliscy … z FB oczywiścue.. by ów przyjaciel zaznał szczęścia Nieba i od razu, wzięłam jego czyściec na siebie…jeśli PAN to dla niego przewidział w swej łaskawości.. . i co się stało? przez 12 godzin przechodziłam potworne męki, gdzie nawet morfina okazała się być „bezradna”, jak i lekarze, od 15tej do trzeciej w nocy umierałam…. W końcu całkowicie odpłynęłam. I znow duzo by pisać….
Wczesnym rankiem postanowiono mnie operować, ale nie wiedzieli czego się spodziewać…. Nadmienię, że jak zawsze przed każdym pobytem w szpitalu tak i teraz byłam u spowiedzi i przyjęłam wszystkie Sakramenty, więc moja dusza – w co wierzę – była zanurzona w Miłosierdziu Boga – może dlatego przeżyłam, a wracając do tematu…
Mimo, że między badaniami nie upłynęło więcej niż 10 dni – chodzi o podanie kontrastu, i powikłaniach – zdecydowano się na krok dość ryzykowny, wykonano badanie TK jamy brzusznej z silnym kontrastem, ryzykując niewydolność nerek, ponieważ podejrzewano, że znów pękło mi jelito….
I nagle lekarze doznali szoku…bo? Bo wszystkie narządy w brzuchu „ułożyły”: się „same”? prawidłowo, a mało tego z sześciu guzów zdiagnozowanych zaledwie dziesięć dni wcześniej znikły „same”? cztery, a dwa zmniejszyły się o połowę. Lekarze, a nawet ja nie dałam temu wiary…. zresztą byłam zbyt otępiała lekami, by racjonalnie myśleć, po prostu dalej modliłam się na Różańcu, którego do dziś nie wypuszczam z dłoni….noszę go na szyi. I tak oto ZBIERA SIĘ TAJNIE KONSYLIUM, I JAK POKĄTNIE SIĘ DOWIEDZIAŁAM POSTANAWIAJĄ WYKONAĆ PO UPŁYWIE MIESIĄCA KOLEJNE BADANIE TK JAMY BRZUSZNEJ…..bo nie mogli dać wiary, sądzono, że nastąpił „jakiś błąd”
Ksiądz Andrzej słuchał tego świadectwa z wypiekami na twarzy, a ja opowiadając Mu to wszystko uświadomiłam sobie potęgę CUDU MODLITWY, wiary i nadziei.
Kochani, dość długi to post, ale wierzę, że dotknięcie Obrusu z Ołtarza Pańskiego, z potężnym w sercu przekonaniem, wiarą sprawiło, że Pan Jezus rzekł do mnie potem Słowem Ewangelii:
„Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju bądź wolna od swej dolegliwości „…
I idę, stawiam kroki każdego dnia otulona Jego płaszczem ukryta pod jego połą i utulona w Ramionach Matki, której oddałam się Aktem zawierzenia 33 dni.. Bóg działa, gdy modlitwa osadzona jest głęboko w sercu i z serca wypływa. Dziś mija rok, a każde kolejne badanie potwierdza, że już z sześciu guzów nowotworowych zniknęło pięć! a ten ostatni z 2 cm ma tylko osiem milimetrów….owszem chemia i itd jest w zastosowaniu, lecz pomyślcie sami, jakie jest prawdopodobieństwo, że z dwóch raków; jeden w przedostatnim stopniu zaawansowania, drugi w ostatnim w 10 dni zostanie jedynie pył… bez podania chemii?
Ktoś powie, że to nie przesądza faktu, że to może być chwilowa remisja, sceptycy pewnie tak w sercu pomyślą, ale ja wiem jedno, jako pielęgniarka z 40 letnim doświadczeniem nie ma takiej możliwości, że bez leczenia, a wówczas tak właśnie było – wycofa się samoistnie, i sukcesywnie sześć guzów nowotworowych, a każdy średnio po 2 cm…
Ale dla Boga nie ma nic niemożliwego, wystarczy tylko ufać, wierzyć i z wiarą się modlić. Ksiądz Andrzej i ja nie mamy cienia wątpliwości, że w moim przypadku tak a nie inaczej zadziałał BÓG, ?który usłyszał i wasze zanoszone za mnie modlitwy, za które wam z głębi serca dziękuję. I was w Imię Pana naszego błogosławię.
Wierzcie w siłę modlitwy. Nie ma znaczenia, czy to jedna czy tysiące osób się modli…ważny by wierzyć Tacie, że nas słucha i kocha i pragnie dać nam to, co potrzebne do naszego zbawienia i uzdrowienia… Pokój i Dobro, kochani.
Do sklepu spożywczego weszła kobieta.
Miała na sobie schodzone ubrania w zupełnie przypadkowym rozmiarze.
Zbliżyła się do sprzedawcy i po cichu spytała,
czy może otrzymać trochę żywności na kredyt.
Tłumaczyła, że mąż jest chory i nie może pracować, a ich czworo dzieci nie mają co jeść.
Mężczyzna warknął zniecierpliwiony i
kazał jej odejść.
Kobieta błagała go dalej :
– Proszę, przyniosę pieniądze tak szybko,
jak to będzie możliwe.
Właściciel sklepu oświadczył stanowczo,
że nie udziela kredytu i poradził jej, że żeby poszukała sobie innego sklepu w tej dzielnicy.
Stojący w kolejce mężczyzna zbliżył się do sprzedawcy i poprosił by wysłuchał prośby kobiety.
– Ma Pani listę zakupów ?
zapytał z niechęcią sprzedawca.
– Tak, proszę Pana – odpowiedziała
z odrobiną nadziei w głosie.
– Dobrze – powiedział sprzedawca.
– Proszę położyć listę na wadze.
Dam Pani tyle towaru, ile waży ta lista na wadze.
Kobieta zawahała się na chwilę, spuściła
głowę i wyciągnęła z torby kawałek papieru,
po czym pospiesznie coś na nim napisała.
Umieściła kartkę na szali wagi, mając ciągle spuszczony wzrok.
Oczy obu mężczyzn otworzyły się szeroko
ze zdumienia, gdy zobaczyli, że szala wagi
nagle poszła w dół i pozostała w tej pozycji.
– Niesłychane ! – wykrzyknął sprzedawca.
Mężczyzna z kolejki uśmiechnął się,
a właściciel sklepu zaczął umieszczać na wadze torebki z żywnością.
Stawiał pudełka i puszki, ale waga ani drgnęła.
Układał kolejne produkty z coraz bardziej widocznym grymasem niechęci na twarzy.
W końcu siny ze złości i bardzo zmieszany
wziął karteczkę i spojrzał na nią.
To nie był spis zakupów.
To była modlitwa :
,, Boże, Ty znasz moją sytuację i wiesz,
czego potrzebuje.
Wszystko oddaję w Twoje ręce „.
W kłopotliwym milczeniu sprzedawca dał
kobiecie wszystko, czego potrzebowała.
Kobieta podziękowała o wyszła ze sklepu.

Bruno Ferrero o. Salezjanin.

JEDYNIE BÓG ZNA WAGĘ MODLITWY.

Witam serdecznie. Chciaala bym sie z Wami podzielic swiadectwem o dzialaniu Nowenny Pompejanskiej.Zaczynajac musze sie cofnac o kilka lat wczesniej, kiedy to po raz pierwszy o tej nowennie uslyszalam, a mianowicie moja kolezanka Jadzia miala wtedy raka piersi i strasznie rozpaczala. O nowennie dowiedzialam sie od Krysi, mojej przyjaciolki, ktora dala mi nowenne dla chorej tlumaczac jak odmawiac. Jadzia przed usunieciem piersi skonczyla odmawiac nowenne , po operacji wybudzona z narkozy usnela , miala sen, ze Mateczka Swieta prosila ja aby jeszcze dwie czesci rozanca odmowila i bedzie uzdrowiona, Jadzia nie pamietala, ktore czesci, wiec odmowila caly rozaniec. Do dzis czuje sie swietnie i Chwala Bogu za jej uzdrowienie a Mateczce za wstawiennictwo w jej intencji.
Po tych doswiadczeniach w zyciu mojej kolezanki kiedys, majac problemy w domu, postanowilam i ja uciec sie do Mateczki Swietej po pomoc.Odmowilam trzy Pompejanskie za moje dzieci i dostalam taka mysl, aby odmowic za moja trzyletnia wnusie.Zastanawialam sie dlaczego dostalam taka dziwna mysl skoro dziecko takie male i niewinne.Leniwie, ale zaczelam sie modlic.
Kochani, przez pierwszy tydzien, gdy po pracy wchodzilam do domu, moja wnusia biegla do mnie i mnie bila, gryzla albo wyganiala precz, czasem plula na mnie.
Bylo mi bardzo przykro i wielu odradzalo mi kontynuacje modlitwy, ale sie nie poddalam wytrwalam do konca.
Skonczylam Pompejanska w ostatnia sobote, a od trzech dni mamy w domu aniola, corka pyta jej co to sie z toba dzieje, ze taka kochana jestes, a ja siedze cicho zeby nie wysmieli. Kochani odmawiajac Pompejanska ludzie pisza o atakach zlego ducha, nie wierzylam w te ataki az do dnia kiedy mnie dotknely.Zycze wszystkim odmawiajacym Pompejanska wytrwalosci i nie poddawajcie sie.Z Panem Bogiem.
Małgośka Grabińska

Wystarczy chwila, jedno słowo, krótka myśl,
moment zadumy,
aby przejść przez próg
i już stoisz przed obliczem najwyższego.
Nie musisz przedtem umawiać się, wydzwaniać,
zamawiać kolejki.
Jest w każdej chwili do twojej dyspozycji.
Zawsze dla ciebie.
Nie ma humorów,
nie ma biurka zarzuconego pracą,
nie jest zmęczony,
nie spieszy się.
Bóg na wiecznym dyżurze.
Bóg na każde zawołanie. Czeka w ukryciu.
Boże otwartych drzwi, przez które nie zawsze chcę wejść.
Boże czekający.
Boże nasłuchujący moich kroków.
Boże mego monologu, w którym nie dopuszczam Ciebie do głosu.
Naucz mnie rozmawiać z Tobą.
Uczyń modlitwę odpoczynkiem w twoim Towarzystwie.
Boże w ukryciu,
cichutko zamykam drzwi i staję przed Tobą.
Obroń mnie przed pustymi słowami..

Jerzy Chmielewski.
Zdjęcie: Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Gdańsku – Wrzeszczu.

Chcę się podzielić z państwem świadectwem jak Bóg działa jeśli mu zaufamy. Bardzo żarliwie modliłem się za wstawiennictwem Błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki w pewnej intencji,  która jest skryta w mym sercu . Kiedy zacząłem się  modlić,  Bóg wysłuchał mojej prośby. Sprawa beznadziejna stała się rozwiązalna. Bóg postawił na mojej drodze lekarza, który pomógł w rozwiązaniu problemu. .Jak również  postawił na mojej drodze wspaniałych ludzi,  za nich dziękuję Bogu . Ufajcie zawsze Bogu modląc się a wasze intencje jeśli są zgodne z wolą Bożą, Bóg wysłucha.
Dawid Grobelny

Ania Drążek

Modlę się, Boże, żarliwie,
Modlę się, Boże, serdecznie:
Za krzywdę upokorzonych,
Za drżenie oczekujących,
Za wieczny niepowrót zmarłych,
Za konających bezsilność,
Za smutek niezrozumianych,
Za beznadziejnie proszących,
Za obrażonych, wyśmianych,
Za głupich, złych i maluczkich,
Za tych, co biegną zdyszani
Do najbliższego doktora,
Za tych, co z miasta wracają
Z bijącym sercem do domu,
Za potrąconych grubiańsko,
Za wygwizdanych w teatrze,
Za nudnych, brzydkich, niezdarnych,
Za słabych, bitych, gnębionych,
Za tych, co usnąć nie mogą,
Za tych, co śmierci się boją,
Za czekających w aptekach
I za spóźnionych na pociąg,
– ZA WSZYSTKICH MIESZKAŃCÓW ŚWIATA,
Za ich kłopoty, frasunki,
Troski, przykrości, zmartwienia,
Za niepokoje i bóle,
Tęsknoty, niepowodzenia,
Za każde drgnienie najmniejsze,
Co nie jest szczęściem, radością,
Która niech ludziom tym wiecznie
Przyświeca jeno życzliwie –
Modlę się, Boże, serdecznie,
Modlę się, Boże, żarliwie!

Julian Tuwim

Modlitwa o cud
Panie Jezu, staję przed Tobą taki jaki jestem.
Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie, proszą przebacz mi.
W Twoje Imię przebaczam wszystkim cokolwiek uczynili przeciwko mnie.
Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł.
Oddaję się Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki.
Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela.
Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij na ciele, duszy i umyśle.
Przybądź Panie Jezu, osłoń mnie Najdroższą Krwią Twoją i napełnij Swoim Duchem Świętym. Kocham Ciebie Panie Jezu. Dziękuję Ci za wszystko.
Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu. Amen.
Maryjo Matko moja, Królowo Pokoju,
Święty Peregrynie Patronie chorych na raka

Wszyscy Aniołowie i Święci, proszę przyjdźcie mi ku pomocy.

Szczęść Boże

Chciałam podzielić się świadectwem uzdrowienia które miało miejsce na wiosnę a mianowicie podczas modlitwy wstawienniczej ks Teodor mówił że Pan Jezus uzdrawia teraz z bólu nóg a mnie niesamowicie bolały nogi od stopy do kolan tak że musiałam się położyć i słuchając tych słów mówię  „Panie Jezu przyjmuję to uzdrowienie i dziękuje za nie”  ból stopniowo ustępował do 15 min minął bezpowrotnie, nie odczuwam też bólu kolan, sztywności czy bólu przy wchodzeniu po schodach. Dziękuję również za rozważania i modlitwy które przybliżają mnie do Boga a mianowicie o prawidłowym przeżywaniu straty czy górach lodowych itp to są słowa natchnione które kieruje sam Pan Bóg dla naszego zbawienia przez usta ks Teodora

Bóg zapłać

Chwała Panu
Jasia Jasia Jasia

Ojciec Joachim Badeni opowiadał mi, że gdy po dniach surowego postu schodził do refektarza na śniadanie, patrzył na braci dominikanów z wyższością: „No, ja to sobie popościłem! A wy, szaraczki?”. Często mam wrażenie, że jestem na dnie, że zaczynam wszystko od początku. Ale to tu spotykam Pierwszego, który stał się Ostatnim. Często mam poczucie, że jestem prochem. Prochem ucałowanym przez Najwyższego. Doskonale rozumiem słowa Benedykta XVI, który przed dekadą nauczał: „Człowiek jest prochem i w proch się obróci, ale w oczach Boga jest prochem cennym, bo Bóg stworzył człowieka do nieśmiertelności”.
„Wielkim niebezpieczeństwem przy wspinaniu się po duchowej drabinie jest sprawdzanie, czy daleko już się wspięliśmy – przypominał o. Aleksander Mień. – Nie może być mowy o żadnym «bilansie osiągnięć». Należy zawsze uważać, że znajdujemy się dopiero na pierwszym stopniu. Bóg w każdym momencie może nas przenieść na dziesiąty”.

„Wystarczy, że aureola zsunie ci się o 15 centymetrów, a stanie się stryczkiem” – pisał o pokorze Jeff Eggers.
Bardzo pomaga mi intuicja franciszkanina o. Rafała Koguta: „Nie szukajmy życia duchowego. Szukajmy relacji z Tym, który nas bezgranicznie kocha!”.

„Modlitwa nie jest ćwiczeniem duchowym, które trzeba odrobić, a naszym celem nie jest idealne skupienie, lecz spotkanie ‒ dopowiada s. Bogna Młynarz. ‒ Wydaje mi się, że przyczyną wielu roztargnień jest właśnie to zafiksowanie na własnej modlitwie, na swoim stanie, na szukaniu potwierdzenia, że «dobrze się modlę». A to wszystko jest tak naprawdę mało ważne!”.

„W modlitwie nie chodzi o modlitwę. W modlitwie chodzi o Boga” – podkreślał Abraham Joshua Heschel.
Za Mickiewiczem powtarzam: „Ja, proch, będę z Panem gadał” i w mojej dolinie spotykam „najpokorniejszego z pokornych”.

Beznadziejna! Nic nie warta! Tylko kłopot ze mną i utrapienie dla bliskich! Zmartwienie dla nich wieczne! Pracy znaleźć nie potrafię od 2011 roku, pewnie do niczego się nie nadaję, nic nie umiem, nikomu nie jestem potrzebna! Ciężar dla innych, pasożyt! Po co ja żyję na tym świecie?! Nie mogę sobie tego wybaczyć, że moi kochani bliscy tak się o mnie martwią, a ja nic nie potrafię zrobić, żeby im ulżyć! – Tak było do wczoraj. Do tej cudownej, przemieniającej umysł i serce modlitwy księdza Dominika. Ściskałam w dłoniach kurczowo obrazek Pana Jezusa Miłosiernego, który mam na biurku i płakałam tak, że przez łzy niewiele widziałam. Tylko te miłosierne Oczy… Z głębin pamięci przypłynęły słowa ś.p. Babci Zosi: „Marysiu, jakie Pan Jezus ma oczy?”, „Nie wiem, babciu! Może niebieskie albo zielone, jak moje?”, „Nie, Marysieńko! Pamiętaj! Pan Jezus ma oczy MIŁOSIERNE!”. Płakałam strasznie, aż cała się trzęsłam… A On przychodził i mocą swojej Łaski pokazywał, jak bardzo się mylę. Że jestem kochana, wspaniała, że tyle potrafię, że tyle jestem warta w Jego oczach. Tak wiele, że nie zawahał się oddać za mnie życia… I że to, co potrafię, jest potrzebne… I że moje pragnienia są zgodne z Jego wolą… Że słuszną podjęłam decyzję, a On mi pobłogosławi… Więc pójdę na studia podyplomowe na AGH. Więc odważę się pisać, przecież chciałam tego od dziecka. On sam dał mi zdolności, wrażliwość, spostrzegawczość… Już nie użalam się nad sobą, kiedy po wysłaniu CV w kilka miejsc nie otrzymuję nawet odpowiedzi. Cóż! Widocznie to nie to miejsce, nie ta praca. To dlatego mnie nie przyjęli, a nie dlatego, że jestem do niczego. Wszystko jest po coś. a Bóg ma dla mnie niespodziankę taką, że oniemieję, kiedy mi ją objawi. Dzisiaj pisałam dość dużo. I nawet podoba mi się to, co napisałam  Jak skończę, poślę to do jakiegoś wydawnictwa… Nawet do kilku… Wybaczyłam sobie moje nieudacznictwo, którego nie ma, głupotę, której nie ma, beznadziejność, której nie ma, bycie ciężarem, które istniało tylko w moje wyobraźni… Niech Bóg błogosławi księdza Dominika i księdza Teodora! Dzięki Ci, mój słodki Jezu, że postawiłeś ich na mojej drodze! Maryjo, która teraz, od 13 kwietnia, nosisz mnie w swoim Niepokalanym Łonie, proś Ducha Świętego, żeby do końca przemienił moje serce i duszę, ukształtował na nowo, ulecz mnie swoja miłością i czułością! Dziękuję Ci, Mamo moja Najdroższa, że mnie kochasz!
Maria Biżek-Polaczek

Naucz się mówić o rzeczach trudnych…

Czasami sprawy dzieją się bardzo nie po naszej myśli. Nagle dostajemy informacje, która brzmi jak wyrok, bo ktoś zachorował albo interes się nie powiódł i tylko cud nas może uratować. Pieniądze się kończą, zdrowie szwankuje, miłość zamiast trwać nagle odchodzi, przyjaciel zamiast pomóc rozczarowuje. Sprawy wyglądają beznadziejnie. Samo życie. Można z tym zrobić wszystko: obrazić się, walczyć, zniknąć. Można też oddać to Bogu. Po prostu, z zaufaniem.

„Z całego serca Bogu zaufaj.
Nie polegaj na swoim rozsądku.
Myśl o Nim na każdej drodze,
a On Twe ścieżki wyrówna” (Prz, 3, 5-6)

„Jezu Ty się tym zajmij” – to modlitwa, niczym tajna broń na sytuacje bez wyjścia.
Wypowiedz ją z prawdziwą ufnością, że On może wszystko i że to wszystko jest po coś.

Kiedy modlę się długo o coś i nie widzę efektów myślę sobie: Boże, przecież Ty jesteś Bogiem miłości, a nie jakimś złośliwym starcem, więc skoro czegoś nie dajesz, musi być w tym jakiś sens! Może ta sytuacja ma mnie, moich bliskich czegoś nauczyć, przygotować na coś większego ? Może Ty mnie w ten sposób uczysz miłości?

Największym cudem jest dla mnie to, jak Bóg przemienia rzeczy niemożliwe i sytuacje „bez wyjścia” jeśli się Jemu naprawdę zaufa i naprawdę zawierzy. Jest jeszcze Ona: Maryja.Patronka spraw beznadziejnych. Mama najczulsza. Najlepsze biuro problemów nie do rozwiązania. Ostatnio natrafiłam na niezwykłą modlitwę: „Nowennę Do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły”. Powierzyłam Jej pewien węzeł, który mnie uwiera od dawna. Nowenna ta była trudna do przejścia, że myślałam, że nie dam rady, mimo że to tylko dziewięć dni.
Dzięki wsparciu przyjaciół dałam.
Teraz czekam na rozwiązanie tego węzła. Wierzę, że to się właśnie dzieje, chociaż nie mam nic na poparcie tej tezy, bo ta walka toczy się w świecie duchowym, którego przecież nie widać, a my przyzwyczajeni jesteśmy do natychmiastowych efektów, błyskawicznych i spektakularnych. Trudno uwierzyć, jeśli się nie widzi, jeśli nie można dotknąć.

Bo w wierze właśnie mam wrażenie, że o to chodzi: o wiarę. A Jemu chodzi o nas i nie tylko o jakieś szczęście kiedyś gdzieś po śmierci w niebie, ale o pełnie tu i teraz.
Codziennie dzieją się cuda, jeśli tylko zamkniemy oczy i otworzymy serce. Serce ale też oczy duszy. Bo codziennie toczy się walka i rzeczy nie są takimi, na jakie wyglądają.
To jest walka o nas, o nasze wybory, o nasze życie. Walczą niebo i piekło, dwa głosy w nas,
a naszą bronią jest modlitwa. To jak ładowanie mocy w komputerowej grze.

#Modlitwa

Ja mistrzem modlitwy nie jestem. Modlę się jak dziecko, które rozmawia z Tatą albo Mamą i ot tyle mojej mądrości, ale widzę że żadna modlitwa w moim życiu nie pozostaje bez efektów. Nie ma chyba znaczenia, czy jest to modlitwa „Jezu, Ty się tym zajmij”, czy „Nowenna do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły”, „Nowenna Pompejańska” czy msze u Dominikanów o potomstwo. Ważniejsze jest to, co w sercu. Zaufanie, że On wie lepiej, że On prowadzi, że lepiej zna się na moim życiu, niż ja. Kiedy odpuszczam i Jemu oddaje stery, dzieją się prawdziwe cuda.

Kilka dni temu miałam sen. Byłam w nim ptakiem. Na wszystko patrzyłam z góry i byłam niezwykle spokojna.
Na co dzień trudno się zdystansować: problemy, rachunki, męczący ludzie, obowiązki, codzienność potrafi pochłonąć i łatwo się nabrać, że to tylko o to chodzi.
Przestajemy szukać głębszego sensu w zdarzeniach codzienności. Przestajemy czekać na cud, marzyć, umiera nadzieja.
Zapominamy, że toczy się walka, że jesteśmy na wojnie, w której wygraną jest nasze życie. Życie w pełni, a nie wegetacja. Że życie to jest podróż w burzy, a nie wąchanie kwiatków na łące.

Dobry Boże, odwróć moje oczy
od wszystkiego co tymczasowe i miałkie.
Naucz mnie widzieć więcej, głębiej,
przez filtr mądrości, roztropności i miłości
ale nigdy nie obcości, fałszywych emocji,
zakłamania i mojego egoizmu.
Bądź mi Światłem. Nie daj mi zapomnieć,
że jestem dzieckiem Światłości,
że jest nade mną Niebo. Amen

Jezu, Ty się tym zajmij !
Krzysia

Modlitwa przybliża mnie do Jego miłości. On kocha mnie bezwarunkowo kocha taką jaką jestem i od kiedy moje serce poczuło tą przeogromną miłość do mnie i oddało ile zdołało zadziały się w moim życiu cuda.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Doświadczam Jego obecności każdego dnia. Pierwsze co zrobił dla mnie to uzdrowił i zmienił myślenie. To nie jest już ta sama chora na kręgosłup, wątrobę, migrenowe bóle głowy, naderwane ścięgna kolana, haluksy, otyłość, paląca papierosy, nerwice, lęki, depresję Izabela.
To jak ja mam Go nie kochać?!
Kocham całym sercem, całą Duszą i udało się ?? wymodlilam Sakrament Komunii Świętej. Po 17 latach nie chodzenia do spowiedzi dostalam pokutę i rozgrzeszenie ❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Dziękuję Ci Ojcze za wszystko co mam i co udało mi się zrobić. Kocham Cię ?❤️

Izabela Marianna Olczak

Rozpoczynając Nowennę zastanawiałem się czy warto ją odmawiać za siebie samego. W końcu chodzę do kościoła spowiadam się w miarę regularnie i staram się cały czas poprawiać. Czy przypadkiem nie powinienem jej odmawiać w intencji swojej rodziny, to oni zaniedbują , kościół i sakramenty święte. A ja samolubnie odmawiać ma za siebie…? Teraz widzę jakim obłudnikiem byłem. To ja mam tą belkę w oku (z Pisma Świętego MT 7,3-5) a nie Ci którzy są naokoło.Z dnia na dzień widzę jaki słaby jestem i jak wiele mi brakuje jeszcze Łaski Bożej (bo bez niej sam nic nie mogę zrobić) aby poznać swoje grzechy których wciąż nie dostrzegam a na pewno jest ich jeszcze Bardzo Dużo.
Arkadiusz Kwiecień.

Dziewczynka, która jest głuchoniema szuka Boga ze szczerą modlitwą w języku migowym.

“Look how cute ! A young girl who is deaf seeks God with a sincere prayer in sign language. “

Gepostet von The Universal Church am Mittwoch, 9. Januar 2019

 

Ksiądz zastanawia się czy warto… A dzisiaj odmawiając różaniec, słyszę w drugim pokoju śpiew moich córek. Jeszcze nigdy nie byłam tak wzruszona, bez żadnych próśb i nakłaniania, same włączyły transmisje i zaczęły się modlić. Dla mnie to był najtrudniejszy rożaniec jaki miałam okazję przeżyć, w większości przepłakałam z wzruszenia. Próbowałam się skupić na modlitwie, ale im głośniej słyszałam w drugim pokoju jak moja 8 latka i 12 latka się modlą, to po prostu zacinało mi głos, a łzy same się cisnęły. Może dla niektórych nie ma tu nic nadzwyczajnego, ale dla mnie tak… Jeśli księdza transmisje potrafią nakłonić 8 letnie dziecko z autyzmem do modlitwy, to bardzo duże osiągnięcie. Tym bardziej, że moje córki za dnia się biją, w ogóle ze sobą nie współpracują, doprowadzając mnie przez swoje kłótnie do łez – bo starsza nie potrafi zrozumieć, że młodsza jest niepełnosprawna i trzeba z nią inaczej postępować. A dzisiaj pierwszy raz modlitwa razem, bez namawiania, tak po prostu… Jak tu jako matka powstrzymać łzy.
Jeśli ktoś miałby mi do zarzucenia, dlaczego nie poszłam modlić się z córkami, byłoby łatwiej niż w drugim pokoju – mam jeszcze jedną malutką córeczkę, która po prostu sypia osobno.
Joanna Stodółkiewicz

Wczoraj była niedziela. od jakiegoś czasu źle się czuję, dlatego nie byłam pewna czy dam radę pòjść na Mszę Św . Ale wczorajszy dzień był inny. potrzebowałam Boga jak tlenu. Tak bardzo, bardzo. Rano jak codzień modliłam się podczas Modlitwy w drodze, a potem jeszcze włączyłam o. Szustaka na dany dzień. Ojciec Szustak opowiadał o Janie Pawle II , który był tak padnięty raz poczas pielgrzymki do nas , że nie było kolacji, był tylko sen. Za to rano nasz Papież zaskoczył wszystkich w kaplicy bo był na modlitwie pierwszy. To był impuls dla mnie, i jakby do mnie, przecież tak bardzo potrzebowałam wczoraj Pana. Ubrałam sie i wbrew swoim zwyczajom poszłam do kościoła na 9 rano. Nie było łatwo, w drodze grupka pijanych chorych ludzi drwiła akurat przypadkowo ze mnie, szczegòły pomine. kiedy wròciłam tego dnia jeszcze odwiedziłam mame w szpitalu i przyjęłam dawną niewidzianą koleżanke. opowiadałyśmy sobie o ostanich 15 latach , przez które się nie widziałyśmy. Lata lecą, bliscy odchodzą, zdrowie szwankuje, ani je ani mi nie było łatwo. Ja jednak nie czułam ciężaru, było mi tak lekko kiedy wspominałam, jeśli jest jakiś ciężar, nie ja go niosę. Wszystko jest na swoim miejscu , kiedy Bòg jest na pierwszym miejscu.
Agnieszka Golańska

Modlitwa papieża Klemensa XI

Wierzę w Ciebie, Panie,
lecz wzmocnij moją wiarę;
ufam Tobie,
ale wspomóż moją nadzieję;
miłuję Ciebie,
lecz uczyń moją miłość bardziej gorącą;
żałuję za moje grzechy,
ale spraw, bym żałował doskonalej.
Uwielbiam Cię jako Stwórcę wszechrzeczy,
pragnę Ciebie jako celu ostatecznego.
Wychwalam Cię jako ustawicznego dobroczyńcę,
wzywam jako miłosiernego obrońcę.
Kieruj mną w swojej mądrości,
otocz swą sprawiedliwością,
pocieszaj dobrocią,
chroń swoją potęgą.
Ofiaruję Ci moje myśli, Panie,
aby mnie prowadziły do Ciebie;
moje słowa,
aby mówiły jedynie o Tobie;
moje uczynki,
aby zgodne były z Twoją wolą,
i całe postępowanie moje,
aby było życiem wyłącznie dla Ciebie.
Chcę tego, czego Ty chcesz,
chcę dlatego, że Ty chcesz,
chcę, jak Ty chcesz
i jak długo chcesz.
Proszę Cię, Panie,
abyś oświecił mój rozum,
pobudził moją wolę,
oczyścił ciało i uświęcił duszę.
Daj mi żałować za przeszłe grzechy
i zwyciężyć przyszłe pokusy,
opanować złe skłonności
i nabywać odpowiednie dla mnie cnoty.
Daj mi, dobry Boże, miłość ku Tobie
i wstręt do moich wad,
szczerą troskę o bliźnich
i pogardę tego, co złe na świecie.
Spraw, abym się starał słuchać przełożonych,
pomagał podwładnym,
dbał o przyjaciół
i przebaczał wrogom.
Pomóż mi zwyciężać
pożądliwość – umartwieniem,
skąpstwo – jałmużną,
gniewliwość – łagodnością,
a oziębłość – zapałem.
Uczyń mnie roztropnym w radach,
wytrzymałym w niebezpieczeństwach,
cierpliwym w przeciwnościach
i pokornym w powodzeniu.
Spraw, Panie, abym był skupiony w modlitwie,
wstrzemięźliwy przy posiłku,
dokładny w pracy
i zdecydowany w zamiarach.
Natchnij mnie troską o czystość sumienia,
skromność zachowania się i wyglądu,
mowę bez zarzutu
i życie uporządkowane.
Pomóż mi czuwać nad popędami natury,
nad współpracą z łaską,
zachowywaniem Twego prawa
i postępowaniem wysługującym zbawienie.
Naucz mnie, jak jest małym to, co ziemskie,
jak wielkim to, co Boskie,
jak krótkim, co doczesne,
jak nieskończonym, co wieczne.
Spraw, abym dobrze przygotował się na śmierć,
przejął się lękiem Twojego sądu,
uniknął potępienia
i osiągnął niebo.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.

„Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów”. A On rzekł do nich: „Kiedy będziecie się modlić, mówcie:
Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”.
Dalej mówił do nich: „Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”.
Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 1-13).

JAK GO USŁYSZEĆ?

A więc mój Przyjacielu, jeżeli Bóg dał Tobie dwoje uszu i jeden język, to znak że na modlitwie masz dwa razy więcej słuchać Go, niż mówić. Bóg często mówi do Ciebie podrzucając myśli albo obrazy, dlatego warto, abyś znalazł na modlitwę miejsce dalekie od hałasów i rozproszeń i wsłuchał się w Jego głos w Twoim wnętrzu, wedle słów: 1 Kor 3,16:,,Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Albo tu: J 14,23:,,Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego i będziemy u niego przebywać”. No i tutaj: 2 Kor 6,16:,,Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego – według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem”.
TAK WIĘC ZACZNIJ MODLITWĘ OD CISZY najlepiej poprzedzonej słowami z 1 Sm 3,10:,,Mów, bo sługa Twój słucha” i zatrzymaj się już na samym jej początku, na kilka minut milczenia. O.K.? 
Niech Twoje życie nie upływa tylko na zewnątrz Ciebie tj. na peryferiach Twojej duszy…Amen!
Arkadiusz Łukasz Łodziewski

 Jestem aktorem. Świadectwo będzie sporo skrócone, by była jakakolwiek możliwość jego przeczytania. Przed rokiem 2017 wiodłem smutne duchowo życie, bez prawdziwej radości, krzywdząc innych, ze zniewoleniami, nie szanowaniem uczuć innych i świętokradztwem. W 2017 roku moja żona Agnieszka (ówczesna jeszcze tylko dziewczyna), podesłała mi link do słów Księdza Dominika Chmielewskiego zatytułowany „Czasy ostateczne, Maryja ratunkiem dla Świata”. Film trwał 43 minuty ,więc wiedziałem , że nie przesłucham całości. Akurat jechałem w autobusie, zatem jednak przesłuchałem cały. I…przestraszyłem się. Słowa wypowiadane przez księdza były tak dobitne i wstrząsające , że ogarnął mnie strach. To nie był zwykły strach, jak się później okazało to była łaska bojaźni bożej. Jakby coś powtarzało w mojej głowie  „zobacz na swoje życie. Popatrz. Maryja jest mocniejsza od tego całego zła w Twoim życiu. Zrób coś z tym.”  Kilka dni później, gdy wertowałem w internecie wiadomości o Matce Bożej i objawieniach, natknąłem się na film „Ziemia Maryi”, i za skromną opłatą wraz z mamą obejrzałem ten film pełen świadectw z Medjugorje. Nastąpił kolejny Boży kop. Jakby Maryja pukała do drzwi serca pytając czy może tam wejść z miłością. Było to dla mnie wielkie przeżycie. Kilka miesięcy później, będąc w Warszawie, dowiedziałem się, że moja mama jest chora na Boreliozę a babcia trafiła do szpitala (obie żyły same w rodzinnym domu). Nie mogłem pojechać tam do nich bo miałem ogromne zobowiązania w pracy, co kosztowałoby mnie ogromną karę pieniężną gdybym je przerwał. Siostra rodzona w innym kraju, więc też nie mogła pomóc. Zrozpaczony bezradnością pomyślałem tylko o ..różańcu. Po kilku chwilach znalazłem go upchanego w którejś z szafek. Wziąłem do ręki i zrozumiałem, że nie wiem jak się na nim modlić, włączyłem więc instrukcję z internetu. To było wołanie. Błagałem na kolanach Maryję o pomoc. Ręce miałem wyciągnięte na boki , łzy spływały mi tak szybko, że często musiałem wycierać oczy, bo rozmazywała mi się instrukcja odmawiania różańca , którą wyświetlał laptop. Po takiej modlitwie padłem na jakiś czas bezwładnie na dywan dalej płacząc. Następnego dnia Mama zadzwoniła z wiadomością,że czuje się jakoś o wiele lepiej, a babci tak się polepszyło ,że lekarz powiedział, że pojutrze ją wypisują ze szpitala. Teraz już byłem pewien co się stało (Mój Anioł Stróż pewnie odetchnął z ulgą). Zacząłem dostrzegać każdy mój grzech, a zniewolenie trwające od wielu wielu lat Matka Boża zabrała ode mnie w ciągu sekundy. SEKUNDY! Zacząłem się nawracać.  Nagle Bóg zaczął sypać na mnie błogosławieństwa, pełno zleceń aktorskich nagle się pojawiło znikąd! Każdy aktor otwierał szeroko oczy kiedy mówiłem mu ile w tym roku miałem zleceń. Po każdym wygranym castingu, zamiast dzwonić do mamy lub dziewczyny z dobrą wieścią, padałem najpierw na kolana i ze łzami głośno lub z zaciśniętym gardłem od wzruszenia dziękowałem Bogu i Maryi. Tak będę robić już zawsze. W pewnym momencie zadałem w sercu pytanie do Maryi  „Matko Boża, jeszcze nigdy nie miałem tylu oszczędności, co chcesz żebym z nimi zrobił..?” i zrozumiałem, że Bóg chciałby żebym poślubił moją dziewczynę – pieniądze były na ślub i wesele. Zawsze marzyłem, żeby się oświadczyć, żeby wszyscy widzieli, najlepiej na scenie po zakończonym spektaklu z moim udziałem – tak żeby wszyscy widzieli. Teraz jednak poprosiłem Agę szeptem o rękę przy figurze Matki Bożej z pierwszych objawień w Medjugorje. Klęczeliśmy wtedy wśród innych modlących się na skałach ludzi. Nie chciałem nikomu przerywać modlitwy więc szepnąłem do Agi dając jej po kryjomu skromny pierścionek. Oboje płakaliśmy i w cichości oddaliśmy siebie Matce Bożej. Niczego bardziej nie pragnąłem jak opieki tej, która wstawi się za nami wszystkimi przed Bogiem. Ślub i wesele było najpiękniejszym dla mnie dniem, bo danym od Boga samego. Teraz gdy zacząłem modlić się z Księdzem Teodorem pokochałem różaniec już na maxa. Nie odpuszczam ani dnia. Do 13 Maja zastanawiałem się nad podjęciem nowenny pompejańskiej, ale nie byłem przekonany, bo bałem się, że nie będę omawiać każdego koralika z pełnym poświęceniem Bogu. 13 Maja poszedłem biegać, w słuchawkach miałem Radio Warszawa (radio katolickie), w którym nagle pojawił się wywiad z Wojownikiem Maryi, który zaczął wymieniać swoje grzechy przed przyjściem łaski nawrócenia. 90% z tych grzechów były takie jak moje wcześniejsze. Te same upadki, te same zniewolenia. Powiedział też, że jak najbardziej odmawia pompejankę, a jak klękają z rodziną do modlitwy to jego najmłodsza córeczka sama z siebie podchodzi do figurki Maryi i całuje ją po czym wraca na miejsce. Jak bardzo zapragnąłem mieć taką rodzinę i pomyślałem „Maryjo, tak Cię przepraszam, przecież tyle Ci zawdzięczam” i odmawiam pompejankę i modlę się za wszystkich , którzy to robią, o wytrwałość. Jeszcze gdy się dowiedziałem ,że Ksiądz Teodor połączył boże siły z Księdzem Chmielewskim to można sobie wyobrazić radość w sercu 

Dziś gdy odmawiany był różaniec za wstawiennictwem Świetego Maksymiliana Kolbego (mojego patrona z bierzmowania) pomyślałem sobie  „gdyby tak tylko Ksiądz Teodor dołączył modlitwę do Niepokalanej” i w tym momencie słyszę Księdza : „skoro już Święty Maksymilian to odmówmy jeszcze tę modlitwę: O Maryjo bez grzechu poczęta…”.   Cuda dzieją się w sercach naszych. Przepraszam, za dosyć chaotyczne napisanie tego świadectwa, pewnie jest trochę błędów, ale palce same pędzą jak szalone na tej klawiaturze. Dziękuję, że mogę się z Wami modlić, dziękuję Księdzu Teodorowi za piękne rozważania (wciąż zadziwia mnie, jak Bóg wiele siły daje i łask, by codziennie kapłan mówił tak mądre i przenikające serca słowa). Czasem wręcz wydaje mi się, że Duch Święty dyktuje na ucho Księdzu Teodorowi poszczególne myśli, ale to już ich wspólna tajemnica 
Szymon Kołodziej

Myślę – pisać, nie pisać ? To takie banalne, a dla mnie prawdziwy cud i to teraz gdy odmawiam nowennę pompejańską…. Jakieś 7 lat temu, mój syn zamknął się na świat. Uważał nas – rodziców za swoich wrogów. Mnóstwo starań. Psycholodzy, psychiatrzy, terapia i nic. Moja bezsilność, złość, zwątpienie. Cały czas walka o to by skończył szkołę, by wyszedł do ludzi i nic. Były Msze o uzdrowienie i uwolnienie, jeździłam z Jego zdjęciem – prosząc, błagając Boga o cud. Szukałam, sama nie wiem, czego ? Rok temu przez przypadek trafiłam tu, na Teobańkologię i błogosławieństwa Ks. Teodora. Dziwna nazwa – pomyślałam, ale zostałam. Wczoraj zdarzył się cud, mój syn ,,przemówił ludzkim głosem” , płakał, przepraszał, pomagał. Wrócił mój kochany Synek ,,z dalekiej podróży”. Proszę Was o modlitwę, aby nigdy więcej, ,,nie uciekał”. Chwała Panu!
Barbara Rożek

Jestem na pustyni. Mój dom stał się moją pustynią. Samotnią. Od kiedy w drugiej ciąży starszy syn dostał zapalenia wyrostka musiałam zostać z nim w szpitalu, potem wziąć urlop w pracy i zaopiekować się nim w domu. Był koniec ciąży więc już zostałam na chorobowym, potem macierzyński i aktualnie w wyniku podjęcia decyzji z mężem zostałam jeszcze na rok z chłopakami w domu. Okres ten wiązał się również ze zmianą mieszkania. Musieliśmy wynająć większe. Tak się stało że wcześniej mieszkaliśmy w miescie, małym ale mieście. Wszędzie blisko kościół, sklepy,plac zabaw, park. W takim wypadku przeprowadzka na wieś, której nie znamy, między nowych ludzi, kilkanascie minut drogi samochodem od miasta to wyzwanie jak się okazało. Mieszkamy już ponad rok, a ja nadal czuje się tu obco i jak to było ostatnio na rozważaniach-nie na swoim miejscu. Wszystko niby ok, ale brakuje mi kogoś obok z kim mogłabym porozmawiac, jakiegoś dorosłego. Telewizja wprawiała mnie w poczucie marnotrawienia czasu i bezsensu wiadomości jakie przekazuje. Za to internet był pełen treści ale bez konkretnego punktu zaczepienia. Modliłam się ale jakoś tak zawsze ciężko mi to przychodziło. Luźna rozmowa z Bogiem w myślach tak i to często ale skupiona modlitwa przy różańcu to wyzwanie które przychodziło z trudem. Wierząca byłam tak o sobie mówiłam, ale widzę że brak mi było wiary w samą siebie. A co za tym idzie nie wierzyłam w innych w pełni. Mam wrażenie że od zawsze szukam Boga, tylko zbyt często przystaje przy drogowskazach i zamiast iść do niego prostą drogą to błędnie   bocznymi uliczkami. W aktach strzelistych często prosiłam o dobrą modlitwę o przewodnika mojej drogi. Oglądałam filmiki już śp. Ks. Pawlukiewicza, który od zawsze poruszał moje serce. Po jego śmierci prosiłam go żeby wstawił się za mną i dal mi siłę. Tak też trafiłam na ks. Chmielewskiego a za jego przyczyną na informację o mającej się rozpocząć w ciągu   Wielkiej Nowennie Pompejańskiej. Myślę sobie super inicjatywa, w gru pie siła. Tylko jak ja ogarnę trzy różańce dziennie, ale czekaj czekaj jak to jak ogarnę, a to ja biorę udział? Trzy dni na zastanowienie i 13 mają zaczęłam z Wami. Co najlepsze nie czuje do tej pory problemu z organizacją czasu na modlitwę. Na początku przy okazji wizyty u mojej mamy poprosiłam ją żeby trzy razy dziennie pomyślała tylko o mnie żebym wytrwała w Nowennie. Od tej pory czuje się bliżej Boga, czuje, że zawsze mam obok siebie nawet nie osobę dorosłą z którą mogę porozmawiać, ale całe Niebo na które mogę liczyć. Ks. Teodor i jego projekt Teobankologi to dar od Boga. Codziennie czuje się jak na stole operacyjnym, gdzie Jezus chirurg, przy pomocy ks. Teodora operuje moje serce, moje sumienie, moją duszę. Dzięki tej mojej samotni, dzięki tej pustyni domowej znalazłam Boga.❤️codziennie otwieram Biblię na losowo wybrany fragment i dzisiaj trafiłam na Mądrość Syracha 51,13-30, która jest podsumowaniem mojej drogi.
Karolina Zalesińska


Sachin Jose Ettiyil

Trzeba choć jeden raz,
Tak się poczuć małym,
Zgubić swą przewodnią nić.
Kto nie wołał raz pomocy,
Nie wie co to znaczy żyć.
Trzeba choć jeden raz,
Spojrzeć w niebo czyste,
Poza niebem nie mieć nic.
Kto nie doznał tej wolności,
Nie wie co to znaczy żyć.

Moglibyśmy się od nich uczyć modlitwy. Od dzieci w bólu odchodzących na nowotwory. Albo lepiej – od ich matek. Od alkoholików zapijających po latach abstynencji, a potem podnoszących się po raz kolejny i walczących dalej. Od narkomanów przegrywających swoje beznadziejne życie, ale dalej niosących iskrę ufności, skrytą być może w ostatnim zdrowym zakamarku serca. Od księży toczących na śmierć i życie zacięty bój o czystość w świecie, gdzie eksperci, autorytety i media coraz częściej przekonują, że nie warto, że wierność to już tylko przeszłość i zabobon.

Oni wiedzą czym jest modlitwa biedaka: „Biedak zawołał, a Pan go wysłuchał.”
Od nich moglibyśmy się uczyć modlitwy i postawy wiary. Znad przepasci, nie z podręczników.
Żydowski teolog i myśliciel Abraham Joshua Heschel, w obszernej monografii „Człowiek szukający Boga” pisze następujące slowa:
„Naprawdę, istnieje coś o wiele większego niż moje pragnienie modlitwy, mianowicie to, że Bóg pragnie, abym się modlił. Jest coś o wiele większego niż moje pragnienie by uwierzyć, mianowicie to, że Bóg chce, abym wierzył. Jakże niewielkie znaczenia ma moja modlitwa pośród procesów toczących się we wszechświecie!. Jakąż niedorzecznością jest modlitwa – o ile nie jest wolą Boga, bym się modlił!
Roman Zięba

 

„Najlepsza modlitwa to ta, która zawiera najwięcej miłości.”

/ bł. Karol de Foucauld /

Strona ks. Marek Jan Pytko

Modlitwa nie zawsze przychodzi nam łatwo. Bywa również walką.

Szczęść Boże kochani. Długo biłam się z myślami czy napisać, ale jestem.
Mimo że mam niecałe 18 lat to Bóg naprawdę wiele razy pokazał mi że jest. Wiele małych cudów miało miejsce w moim życiu. Były piękne momenty na modlitwie, płacz, szczęście itd. Był czas kiedy codziennie chodziłam na mszę świętą, był czas kiedy codziennie czytałam Pismo Święte. Kochałam ten czas i tęsknię za tym. Kiedy pojawiła sie chwila oschłości, jakis dołek duchowy starałam sie to jakos przezwyciężyć i dziękowałam Bogu za to że dał mi taki czas bo dzięki temu zrozumiałam jak bardzo mi Go brakuje, jak za Nim tęsknię, jakie życie jest inne gdy nie czuje Go obok. Po jakimś czasie znowu przychodziła chęć modlitwy i tak jak kazdy miałam te wzloty i upadki.

Teraz tez tkwię w tym upadku i juz nie wiem co robić. Trwa to od kilku miesięcy i mam dość. Na początku to wręcz mi sie to podobalo, taki spokój od uniesień w modlitwie. Potem rozważania księdza Teodora o „cukierkach duchowych” i tez myślałam ze moze doszlam na ten goły szczyt, ze juz nie ma cukierków ale jest sam Bóg. Wszystko to było chwilowe. Zaraz wracała oschłość. Owszem czasami zdarzaly sie modlitwy gdzie znowu czułam Jego obecność, ale to tylko czasem.

Nie wiem juz co robić. Nie moge dostrzec co Bóg chce mi przez to powiedzieć. Z jednej strony śpiewam w sercu „przywołaj mnie Panie na pustynię”, a z drugiej „jesteś blisko Mnie, a tęsknię za duchem Twym”. Na dodatek zaczelam nowenne pompejańską i jest tak jak myślałam. Klepię te zdrowaśki i nic to nie zmienia.
Tak bardzo chciałabym mieć pragnienie modlitwy różańcowej, pragnienie zanurzenia sie w Maryi, chcę tęsknić za Bogiem, przeżywać dobrze Eucharystię i odczuwać głód Boga w sercu.

Proszę, westchnijcie za mnie w modlitwie.
Daria Tyliszczak

.Moj mąż byl uzalezniony od 16 lat,  więc spory okres czasu. Kiedy się poznalismy od razu opowiedzial mi o swoim problemie. Z czasem uzaleznienie od palenia stawalo sie uporczywe i miotalo emocjami nie tylko mojego męża, ale i moimi. Pewnego dnia przypadkiem trafilam na nowenne do Matki Bozej Rozwiazujacej Węzly. Pomyslalam wtedy,  że sprobuje, bo przeciez modlitwa nikomu nie zaszkodzila…Odmawialam nowenne przez 9 dni i naprawde wierzylam, ze Matka Boza pomoże mi i zwroć swoje matczyne spojrzenie na nasz problem. Na efekty modlitwy nie trzeba bylo czekac, bo za parę dni mąż oznajmil,  że rzuca palenie i nie chce byc niewolnikiem tego nalogu. Nie wiem ile osob mi uwierzy, ale naprawdę szczera modlitwa dziala cuda. Są i tacy, ktorzy pewnie stwierdzą, że to przypadek i tyle, nic wiecej. Więc takim osobom życzę aby zwrocily sie do Jezusa i Jego Matki o pomoc. A tych,  którzy wierzą,  nie musze przekonywac o sile modlitwy. Zawsze bede wdzieczna Matce Bozej za okazana pomoc bo dodam, że wczesniej mąż probowal rzucac nalóg,  ale bezskutecznie. Zawsze cos Go kusilo, a raczej ktos … maly i bezwartosciowy zly duch. Z pomocą i.miloscią Matki Bozej odszedl i niech tak zostanie na zawsze. Dziekuje za mozliwość podzielenia się świadectwem.
Chwala Panu na wieki!
Magdalena

Modlitewny alfabet

Ubogi farmer wracając późnym wieczorem z rynku do domu, znalazł się na drodze bez swojego modlitewnika. Koła jego wozu odpadły w samym środku lasu, więc zmartwił się, że dzień ten będzie musiał upłynąć bez odmówienia przez niego modlitwy. Ułożył więc następującą: „Panie, uczyniłem coś bardzo głupiego. Opuściłem dom dziś rano bez mojego modlitewnika, a pamięć zawodzi mnie tak często, że nie mogę bez niego odmówić ani jednej modlitwy. Postanowiłem więc, że pięć razy wolno wyrecytuję alfabet, a Ty, który znasz wszystkie modlitwy poskładasz razem litery alfabetu, aby stworzyły modlitwę, której słów nie pamiętam.” I rzekł Pan do swoich aniołów: „Ze wszystkich modlitw, które dzisiaj usłyszałem, ta jedna była niewątpliwie najlepsza, ponieważ płynęła z prostego i szczerego serca”.
Tradycja chasydzka

Oto jestem, Panie. Dzień mój ma się ku końcowi. Jeżeli zrobiłem dziś coś dobrego, dziękuję Ci za to, Panie. Jeżeli zgrzeszyłem, Twoja miłość niech przebaczy mi moją ciągle powtarzającą się słabość. W tej ciszy nocnej, w której wyczuwam Ciebie – myślę o innej nocy, o tej, która nadejdzie, gdy oczy moje po raz ostami ujrzą światło ziemi. Śmierć nadejdzie tak samo, jak nadchodzi noc, równie nieunikniona i tak jak ona głęboka. Spraw, aby była najpiękniejszą z mych nocy.
Zasypiając dzisiejszego wieczora, ofiaruję Ci duszę moją tak, jakby to była godzina mej śmierci. Ojcze, przyjmij mnie. Spraw, bym zasypiając spokojnie, nauczył się umierać.
(Romano Guardini)

Przyjacielu, Jeśli wydaje Ci się, że twoja modlitwa jest kiepska, bo ciężko Ci się skupić, bo czujesz się zbity duchowo, bo czujesz się opuszczony, zniechęcony to połóż to pod stopy Jezusa i złóż z tego ofiarę, i nie podawaj się i módl się dalej.
Bóg nie oczekuje od Ciebie perfekcyjności, ale wytrwałości i miłe są Bogu twoje starania. Nie skupiaj się na swoich słabościach, ani na sobie, ale całą swoją uwagę skieruj na Pana. Oddaj swoje serce Duchowi Świętemu. Pamiętaj, że na modlitwie trudności nie ma tylko ten, kto się nie modli.
Łaska Tobie i pokój od Boga Ojca, Ducha Świętego i Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Amen

Krzysztof Robert Stanisławski

Bóg dysponuje o wiele większymi łaskami i błogosławieństwami dla Ciebie, niż Ty o to prosisz. Nie stój więc na brzegu rzeki z prośbą o kubek wody aby przetrwać jakoś kolejny dzień. MÓDL SIĘ KAŻDEGO RANKA (do końca życia) ABY BÓG WPIERW TOBIE OBFICIE POBŁOGOSŁAWIŁ – nie zapominaj o sobie. Nie pomyśl też, że wyjdziesz na jakiegoś zachłannego czy aroganckiego katolika (bo tak zaraz podszepnie Ci ta łajza rogata). Jezus chce dla Ciebie radości. Taki przykład (spełnionej) modlitwy, którą warto się nauczyć – dał nam biblijny Jabes: 1 Krn 4,10:,,Obyś skutecznie mi błogosławił i rozszerzył granice moje, a ręka Twoja była ze mną, i obyś zachował mnie od złego, a utrapienie moje się skończyło! I SPRAWIŁ BÓG TO, O CO ON PROSIŁ”. Teraz czas na Ciebie Przyjacielu. Proponuję Ci: POWTARZAJ Z WIARĄ W SERCU (o wschodzie słońca) TĄ PIĘKNĄ MODLITWĘ i niech Pan Bóg Ci codziennie błogosławi. Amen.
Arkadiusz Łukasz Łodziewski

Rozmowa

Zadzwonił telefon. Odebrała mama. Zawołała mnie i z dość dziwną miną powiedziałą \”to do Ciebie\”, podając mi słuchawkę. – halo? – spytałam – halo?… cisza… – HALO? JEST TAM KTOŚ??? – krzyknęłam do słuchawki. – Jestem, jestem. Nie musisz tak krzyczeć. Trochę cierpliwości – odezwał się głos obcego człowieka. – Kim jesteś? Czego chcesz? – spytałam poirytowana. – Jestem Miłością i chcę Ciebie. Wariat – pomyślałam – jakby znał moje myśli. – Nie jestem wariatem. Nie odkładaj słuchawki. Nie odłożyłam. – Dlaczego się tak irytujesz? Jesteś taka niecierpliwa. Ja codziennie znoszę Twoje skargi i narzekania. Ja codziennie wysłuchuję Twoich próśb. – Ty? Przecież ja Cię nie znam! – Nie znasz Miłości? – Znam… chyba raczej nie – pomyślałam – Ale Ty nie jesteś miłością!!! Nie możesz!!! – krzyknęłam. – Mogę. Jestem Bogiem, jestem Miłością – odpowiedział spokojnie. – Ty jesteś Bogiem?… przepraszam… – zrobiło mi się głupio, że tak na Niego nakrzyczałam. – Jestem Synem Boga. – Jezus? – Tak. – Ten Jezus? – Tak. – Czego ode mnie chcesz? – Chcę Ciebie. – Mnie? – Chcę Cię przygarnąć i nauczyć żyć, byś już nigdy nie zbłądziła. Chcę, abyś już nie cierpiała. – Ale ja umiem żyć. – Nie. Ty potrafisz tylko istnieć, jak każdy. Ale, aby być szczęśliwym trzeba żyć, nie tylko istnieć. – Żyć? Nie istnieć? Ale jak to zrobić? – Rób to, co Ci serce każe. Przestrzegaj przykazań… te 10 przykazań i Twoje serce są drogą do zbawienia… – Ale… to bardzo ciężko tak żyć… – Tak ciężko. Ale aby żyć, nie tylko istnieć musisz jeszcze zawsze: Oddawać dobro za zło – nie trać żadnej ku temu okazji! – Przecież to jest niemożliwe. Ja tak nie potrafię. Muszę czasem komuś pokazać, kto tu rządzi. – A gdyby Ja postępował z Tobą tak, jak Ty postępujesz z innymi? – zmieszałam się… – Ale mi brakuje nadziei… wiary i miłości… – Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć, nigdy Ci jej nie zabraknie, jeśli uwierzysz we mnie, bo jestem Miłością. A Miłość jest wszystkim. – Ale jak mam wierzyć… nie potrafię… chcę, ale nie mogę… – Módl się… w modlitwie jest niezmierzona siła… – Modlić się o wiarę??? Zawsze myślałam, że żeby się modlić trzeba już wierzyć… – Wtedy nie byłoby ludzi wierzących… – No tak, ale ja nie umiem się modlić… Ciągle się rozpraszam… To jest bez sensu!!! – Nie jest bez sensu. Liczą się chęci… Jeśli będziesz chciała dostaniesz dar… – Jaki dar? – Modlitwy… – Chcę! – Nie wystarczy chcieć, trzeba umieć prosić… – No nie… przecież proszę! – Proś modlitwą… – Jak? Skoro nie umiem się modlić? Jak można prosić o dar modlitwy modlitwą? – Modlitwa nabiera znaczenia, jeśli czegoś bardzo pragniesz, jeśli gorliwie o coś prosisz, w końcu to otrzymujesz. Jeśli będziesz prosić, otrzymasz. I nauczysz się modlić. Będziesz się dalej modlić, o wiarę, otrzymasz wiarę. Tylko pamiętaj, módl się nie o rzeczy, ale o siłę i mądrość. Wiarę, nadzieję i miłość. – Dziękuję… za tę rozmowę. Zrobię, co w mojej mocy… abyś nie musiał już więcej dzwonić… – I pamiętaj… Ja jestem z Tobą po wszystkie dni…
Autor nieznany.

„Nigdy nie zaniedbuj modlitwy, ona jest potężną bronią do zwalczania całej wściekłości piekła. Diabły to psy uwiązane na łańcuchu, mogą szczekać, ale ugryźć nie mogą, pod warunkiem że sami gryźć się nie dajemy”
św. Paweł od Krzyża

Kochani, chciałam znów się podzielić moimi przemyśleniami i kolejnym kawałeczkiem mojego życia.
Przez ostatnie 4 lata błądziłam. Zaczęło się od muzyki satanistycznej, o której nawet nie wiedziałam, że takową jest. Weszłam w kolejne grzechy przeciwko praktycznie wszystkim przykazaniom. Nawet zainteresowała mnie magia. I nawet nie zauważyłam jak bardzo oddaliłam się od Boga. Za każdym razem, gdy razem z Wami się modlę o 20.30 na różańcu to płaczę. Bóg pokazuje mi za każdym razem nowe zakamarki mojego serca, w których są ukryte rany. Wcześniej myślałam, że jak będę chciała wrócić do Boga to wrócę. Ale niestety, okazało się to dla mnie zbyt trudne i za każdym razem wracałam do grzechów. Dopiero teraz doświadczam jak bardzo potrzebuję wspólnej modlitwy, aby móc wrócić do Boga. Tak bardzo się cieszę, że trafiłam na tę nowennę zupełnie przypadkowo. Wiem, że to jeszcze nie koniec mojej walki o powrót do Boga, bo ciągle są pokusy aby wrócić do tego co było, ale dzięki wspólnej modlitwie jest mi dużo łatwiej walczyć. Bóg jest wielki
Alicja Świerkowska

 

„Modlitwa może mieć miejsce wszędzie, w każdym czasie. Możemy jednoczyć się z Bogiem nie tylko w kościele, w samotności swojego pokoju, ale również pośród codziennych zajęć – czy to w pracy, w kolejce w supermarkecie, na lotnisku, w pralni, w łazience czy w łóżku.”
s. Joyce Rupp OSM

Nosiłam się z napisaniem tego świadectwa już parę dni, ale w koncu udalo się, uważam, ze jestem to winna Panu Bogu, Panu Jezusowi i Maryi. Gdy nastał czas pandemii moje życie jakby się nagle zatrzymało. Nagle bylam zmuszona przystopować. Nie mogłam iść do pracy, „skazana” na siedzenie w domu ze swoimi dziećmi. Mąż i mama, czyli jedyne osoby mogące mi pomóc, byli za granicą w pracy, nie wiadomo było czy otworzą granice. Przez pierwszy tydzień byłam wręcz wściekła, że jak to ja nie moge isc do pracy (pracuję w aptece), kolezanki mnie potrzebują w dobie pandemii i to wina moich dzieci, stracę pracę itd. Teraz oczywiscie uważam, że to byla głupota z mojej strony. Siedziałam więc w domu w ponurym nastroju. Mama mi codziennie wysyłała linki z transmisjami z Teobańkologii, żebym zaczela sie modlić. Wręcz „spamowała” mi tym na Messengerze (za co teraz Ci dziękuję Mamo ? ) Niby bylam wierząca, ale moja wiara byla bardzo mała, modlić mi sie nie chciało, uważałam, że to nie ma sensu, nic mi to nie da. Wstyd sie przyznać, ale Różaniec kojarzył mi się z babcinym „klepaniem” zdrowasiek, wydawało mi się, ze to dobre dla staruszków. Po jakims czasie zaczęłam rozmyślać nad własnym życiem. Mimo, ze mam życie o jakim marzyłam, męża, dzieci, dobrą pracę, nic mnie nie cieszyło, byłam chodzącą, nerwową marudą i pesymistką. W koncu postanowilam ogarnąć się z tym myśleniem bo zaczełam się „dusić” w tym poczuciu beznadziejnosci, z nudów włączyłam transmisję na Teobańkologii i już tu zostałam ? Codziennie zaczełam uczestniczyć w transmisjach, spodobały mi się rozważania, tematy poruszane na nich, mam wrażenie, ze Pan przemawia przez księdza Teodora wprost do mnie, otwiera mi oczy. Wszystko co mam zawdzięczam Bogu i zaczęłam doceniać to w końcu. Cieszyć się małymi rzeczami. Nic nie dzieje się bez przyczyny Boskiej. Gdy dowiedziałam się o inicjatywie podjęcia się Nowenny Pompejanskiej w intencji nawrócenia grzeszników z których ja jestem pierwsza, ani chwili się nie zawahałam i postanowilam spróbować. Pokochałam codzienny Różaniec. Mimo, że prawie połowa za nami to czuję, że już się udaje, zmieniłam kurs i czuję, że płynę w kierunku nawrócenia, ku Bogu. Ogólnie sama zaczęłam się zmieniać, można rzec. Stałam się łagodniejsza, bardziej cierpliwa dla dzieci. Różaniec to moja ulubiona modlitwa, nie wyobrażam siebie dnia bez niej. Kiedyś myślałam, ze nie mam czasu się modlić, teraz robię to przy codziennych obowiązkach, czasem z dziećmi czy z rozproszeniami itd ale wiem, że najważniejsze to wytrwać i nie przestawać. Złapałam się Jezusa i Maryi i już nie „puszczę „ ?? Dziękuję Bogu za Teobańkologię, za księdza Teodora i księdza Dominika oraz za przybliżenie mi Boga poprzez codzienną modlitwę.
Magdalena Stępniak

W pewnej wsi mieszkał wierzący staruszek. W jego maleńkiej wiosce była grupa wierzących chrześcijan, do której on należał. Nigdy nie był na nabożeństwie w mieście i bardzo pragnął tam być chociaż raz.
Pewnego razu domówił się z młodym pobożnym przyjacielem, że odwiedzą kościół w mieście i radował się z tego bardzo czekając na ten dzień. Gdy nadszedł ten dzień udali się na stację kolejową. Idąc przez las, przyjaciel zaproponował, żeby przed podróżą się pomodlić.
Staruszek chętnie się zgodził. przyjaciel powiedział:
– Uklęknijmy do modlitwy i ty, bracie, pomódl się pierwszy, a ja potem.
Staruszek z trudem zgiął kolana, a nie mogąc na nich uklęknąć, schylił się, niezgrabnie opierając się o pień drzewa. Zaczął się modlić:
– Panie, dziękuję Ci, że pobudziłeś brata, aby wziął mnie do miejskiego kościoła…ale Ty widzisz jaki jestem: słabo słyszę, a buty mam takie, ze wstyd mi w nich jechać, ale Ty wiesz Panie, ze innych nie mam…Nie mam tez znajomych, u których mógłbym przenocować. Proszę, pokieruj tak, żebym mógł usłyszeć kazanie i wskaż mi, gdzie mogę przenocować. Amen.
Potem modlił się młody pobożny przyjaciel, a jego sylwetka klęcząca z prostymi plecami, w doskonale skrojonym ubraniu, ładnie odcinała się na tle zieleni lasu. Jego modlitwa była składna i wyrazista, pełna pięknych zwrotów. Gdy zakończył, zwrócił się do staruszka z naganą:
– Jak ty się modlisz? Mówisz o starych butach, których się wstydzisz, mówisz, że niedobrze słyszysz, że nie masz w mieście znajomych…Twoja modlitwa nie jest podobna do modlitwy.
Starzec pokornie odpowiedział:
– Modlę się jak potrafię.
Gdy przyjechali do miasta, przed kościołem przyjaciel wskazał staruszkowi, którymi drzwiami ma wejść, i zostawił go, sam udając się do kościoła innym wejściem. Staruszek z trudem się przecisnął przez zatłoczony ganek do sali, która była również przepełniona. Stanąwszy w drzwiach, przyłożył rękę do ucha, starając się usłyszeć, o czym jest kazanie. W tym momencie, jedna z kobiet siedząca w przednim rzędzie zauważyła staruszka z przyłożona ręka do ucha i powiedziała do siedzącej obok siostry:
– Popatrz, ten człowiek w drzwiach zapewne źle słyszy, bo przyłożył rękę do ucha. Wstanę, a ty zaproś go na moje miejsce.
Staruszek bardzo się ucieszył, że teraz , siedząc w bliskim rzędzie, mógł słyszeć każde słowo księdza. Siedząca obok niego siostra zauważyła jego stare, znoszone buty i po nabożeństwie, zaproponowała staruszkowi pójście do jej brata, który prowadził sklep z obuwiem. Tam wybrali mu nowe buty i podarowali je. Jakże się cieszył z tego podarunku! I gdy się tak radował wśród sióstr i braci z miejskiego kościoła, jeden z nich zapytał:
– Skąd jesteś bracie?
– Jestem z małej wioski. Przyjechałem do miasta pociągiem.
– A czy masz gdzie przenocować?
– Na razie nie mam, ale prosiłem Pana Boga, żeby On jakoś sam tym pokierował.
– Wiec będziesz nocował u mnie. Czekałem na syna, ale on przesłał telegram, że nie może przyjechać. Mam i pokój i jedzenie przygotowane.
Wziął więc brata do siebie na nocleg.
Następnego dnia staruszek spotkał się na stacji kolejowej z przyjacielem, z którym przyjechał do miasta. Podczas podróży powrotnej staruszek z radością opowiedział, jak Bóg odpowiedział na jego modlitwę:
– Dokładnie słyszałem kazanie. A spójrz na moje nowe buty! A spałem na takim posłaniu, ze nigdy w życiu tak dobrze nie spałem. Oto jak Pan Bóg odpowiedział na moja modlitwę. A jak tobie, bracie, On odpowiedział?
przyjaciel milczał, bo nawet nie pamiętał, o co się modlił. On po prostu ładnie się modlił, jak przystoi na pobożnego
I tak mimochodem pomyślałem: a czy ja się naprawdę modlę, kiedy się modlę?…
Starając się składnie, pięknie modlić, często nie wkładamy w nasze modlitwy serca i 
pozostają one pustymi słowami, na które nawet nie oczekujemy odpowiedzi….

 

Modlitwa Pańska czy aby przez wszystkich zrozumiała?

Człowiek: Ojcze Nasz, który jesteś w niebie…
Bóg: Tak?
Człowiek: Nie przerywaj mi. Modle się.
Bóg: Ale wzywałeś mnie.
Człowiek: Wzywałem Cię? Nie wzywałem Ciebie. Modle się. „Ojcze Nasz, który jesteś w niebie…”
Bóg: Znowu to zrobiłeś.
Człowiek: Co zrobiłem ?
Bóg: Zawołałeś mnie. Powiedziałeś: „Ojcze Nasz który jesteś w niebie”. Oto jestem. Co miałeś na myśli, mówiąc to?
Człowiek: Ale ja nic nie miałem na myśli No wiesz, po prostu odmawiałem moją modlitwę Zawsze odmawiam Modlitwę Pańską. Ona sprawia, ze czuje się lepiej, coś w stylu poczucia dobrze spełnionego obowiązku.
Bóg: No dobrze. Kontynuuj.
Człowiek: „Święć się Imię Twoje…”
Bóg: Zaczekaj. Co pod tym rozumiesz?
Człowiek: Pod czym?
Bóg: Pod „święć się Imię Twoje” ?
Człowiek: To znaczy… to znaczy… No nie, nie wiem co to znaczy. Skąd miałbym wiedzieć?
To tylko część modlitwy. A tak przy okazji, co to znaczy?
Bóg: „Święcić” znaczy traktować z czcią, wielbić, szanować.
Człowiek: No tak, to ma sens. Nigdy wcześniej nie myślałem, co to znaczy „święcić”. „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Bóg: Czy naprawdę tak myślisz i pragniesz tego?
Człowiek: Jasne,  czemu nie?
Bóg: A co robisz w tym kierunku?
Człowiek: Robię? Wydaje mi się, ze nic. Myślę, że byłoby bardzo fajnie gdybyś przejął zupełną kontrolę nad tym, co jest tu na ziemi i tam, w niebie.
Bóg: A czy mam kontrolę nad tobą?
Człowiek: No cóż, ja chodzę do kościoła.
Bóg: Nie o to cię pytałem Co z pogardą, jaką masz w stosunku do niektórych twoich znajomych?
Wiesz, to jest naprawdę twój problem. A jeszcze sposób, w jaki wydajesz swoje pieniądze – wszystko dla siebie! A co z książkami, które czytasz?
Człowiek: Przestań mi czynić takie wyrzuty! Jestem tak samo dobry, jak wielu innych ludzi z kościoła!
Bóg: Wybacz, myślałem ze modlisz się, aby to moja wola była wypełniana…A jeżeli tak ma się stać, musi się to zacząć od tych, którzy się o to modlą… Na przykład od ciebie…
Człowiek: No, dobrze. Myślę, ze rzeczywiście mam jakieś zahamowania… Teraz, skoro o tym wspomniałeś, mógłbym wymienić jeszcze trochę innych…
Bóg: Ja też.
Człowiek: Dotychczas o tym wiele nie myślałem, ale naprawdę chciałbym się tego wszystkiego pozbyć Chciałbym, wiesz, być naprawdę wolny…
Bóg: Dobrze. Teraz zaczynamy do czegoś dochodzić. Będziemy pracować razem – ty i ja. Niektóre zwycięstwa naprawdę można osiągnąć Jeste m dumny z ciebie!
Człowiek: Słuchaj, Panie, musze już kończyć To trwa o wiele dłużej, niż zwykle. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”.
Bóg: Powinieneś trochę zredukować tego chleba. Masz już od niego nadwagę…
Człowiek: Hej, co to ma być? Dzień krytykowania? Oto ja się modle, spełniam swoje  chrześcijańskie powinności, a Ty zupełnie niespodziewanie mi przerywasz i wypominasz mi wszystko, co robię!
Bóg: Modlitwa to niebezpieczna rzecz. Można wstać od niej zmienionym… no wiesz… To jest właśnie to, co staram się ci powiedzieć Wzywałeś mnie, i oto jestem. Teraz już za późno, aby przestać Módl się dalej, jestem zainteresowany następną częścią modlitwy…(chwila przerwy) No, kontynuuj!
Człowiek: Boje się.
Bóg: Boisz? Czego
Człowiek: Wiem, co zamierzasz powiedzieć.
Bóg: No wiec sam się przekonaj.
Człowiek: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Bóg: A co z Anną?
Człowiek: No widzisz? Wiedziałem ! Wiedziałem, że wyciągniesz jej kwestię ! Dlaczego, Panie, ona opowiadała kłamstwa na mój temat, rozpowiadała niewiarygodne historie na temat mojej rodziny. Nigdy nie zapłaciła mi za to, co zrobiła! Przysiągłem sobie, ze wyrównamy rachunki!
Bóg: A twoja modlitwa? Co z twoją modlitwą?
Człowiek: Tak sobie tylko mówiłem.
Bóg: Dobrze, ze przynajmniej to przyznajesz. Ale przyznaj, to wcale nie jest tak przyjemnie dźwigać na sobie ten gorzki ciężar, czyż nie?
Człowiek: Nie. Ale poczuje się lepiej, jak tylko wyrównamy rachunki. Och tak, mam pewne plany dla tej sąsiadki… Pożałuje, że kiedykolwiek się tu wprowadziła!
Bóg: Nie poczujesz się lepiej. Poczujesz się gorzej. Zemsta wcale nie jest słodka. Pomyśl, jak już nieszczęśliwy jesteś. Ale ja mogę to wszystko odmienić.
Człowiek: Możesz? Jak?
Bóg: Przebacz Annie. Wtedy ja przebaczę tobie. Wtedy nienawiść i grzech będą jej problemem, nie twoim. A ty osiągniesz spokój serca.
Człowiek: No tak, masz racje. Zawsze ją masz. I im więcej chce zemścić się na niej, tym bardziej chcę być w zgodzie z Tobą… (chwila przerwy). W porządku. W porządku. Przebaczam jej. Pomóż jej odnaleźć właściwa drogę w życiu, Panie. Jak teraz o tym myślę, widzę, ze jest bardzo nieszczęśliwa. Wszyscy, którzy robią takie rzeczy, jak ona, muszą być strasznie nieszczęśliwi…W jakiś sposób, pokaz jej właściwa drogę.
Bóg: No widzisz! Wspaniale! Jak się teraz czujesz?
Człowiek: Mmm…No cóż, nie najgorzej. Zupełnie nie najgorzej. Prawdę mówiąc, czuje się zupełnie wspaniale! Wiesz, myślę, że dzisiaj po raz pierwszy odkąd pamiętam, będę mógł dzisiaj zasnąć spokojnie! Może od tej chwili nie będę w ciągu dnia tez taki zmęczony, jak teraz, bo obecnie mało sypiam…
Bóg: Nie skończyłeś swojej modlitwy. Idź dalej.
Człowiek: Och, rzeczywiście „I nie wódź nas na pokuszenie, ale zbaw nas ode złego”.
Bóg: Dobrze! Tak tez uczynię. Tylko niepotrzebnie sam się nie wystawiaj tam, gdzie są pokusy!
Człowiek: Co masz na myśli?
Bóg: Nie włączaj telewizora kiedy wiesz, ze trzeba zrobić pranie czy posprzątać dom. Także pomyśl nad czasem, który spędzasz na niekończących się rozmowach ze znajomymi. Jeżeli nie potrafisz tak wpłynąć na dyskusje, aby dotyczyła rzeczy pozytywnych, może powinieneś pomyśleć o wartości takich przyjaźni… Kolejna rzecz – twoi znajomi nie powinni być twoją normą moralną… I proszę, nie staraj się mnie używać jako wyjścia awaryjnego…
Człowiek: Tego ostatniego nie zrozumiem.
Bóg: Rozumiesz. Robiłeś tak wiele razy. Robisz cos głupiego, wpadasz w kłopoty, a później przybiegasz do mnie i krzyczysz „Panie, pomóż mi wykaraskać się z tych kłopotów, obiecuje, że więcej tak nie zrobię!”. Pamiętasz te wszystkie obietnice, które mi dałeś w taki sposób?
Człowiek: Tak, wstyd mi. Panie, naprawdę, wstydzę się.
Bóg: Którą obietnicę właśnie sobie przypominasz?,
Człowiek: No więc, to było tej nocy, kiedy dzieci i ja byliśmy w domu sami. Wiatr wiał tak mocno, ze myślałem, ze za chwilę dach się rozwali i w każdej chwili pojawi się trąba powietrzna… Zwłaszcza, że w telewizji ostrzegali, ze może nadejść… Pamiętam, że wtedy się modliłem „O Panie, jeżeli nas oszczędzisz, już zawsze będę spełniać Twoją wolę”…
Bóg: I co, zrobiłeś tak?
Człowiek: Przepraszam, Panie. Naprawdę mi przykro. Do dzisiaj myślałem, ze jeżeli codziennie odmowie Modlitwę Pańska, będę mógł robić, co chce… Nie oczekiwałem, ze coś takiego, jak teraz, się wydarzy…
Bóg: Idź dalej i dokończ swoją modlitwę.
Człowiek: „Gdyż Twoje jest królestwo, i moc, i chwała, na wieki wieków, amen.”
Bóg: Czy wiesz, co przynosi mi chwałę? Co naprawdę by mnie zadowoliło?
Człowiek: Nie, ale chciałbym wiedzieć! Chcę Cię zadowolić! Teraz widzę, ile bałaganu narobiłem w swoim życiu. I widzę, jak to by było wspaniale być jednym z Twoich naśladowców.
Bóg: Właśnie odpowiedziałeś sam na to pytanie.
Człowiek: Naprawdę?
Bóg: Tak. Rzeczą, która ucieszyłaby mnie najbardziej, było by uczynienie, aby ludzie tacy jak ty naprawdę mnie kochali. Teraz, kiedy te stare grzechy wyszły na jaw i już nie stoją ci na drodze do mnie, wiele by można mówić o tym, czego możemy razem dokonać…
Człowiek: Panie, zatem zobaczymy, jaki możesz mieć ze mnie pożytek, dobrze?
AMEN !!!

Piękne wykonanie Ojcze nasz. Tłumy szalały

Ojciec Marcelo Rossi potrafi porwać tłumy. Ale nie… nie dla siebie, dla Jezusa!

    Baba Yetu (Modlitwa Pańska w suahili) -Alex Boyé, BYU Men’s Chorus & Philharmonic; Christopher Tin

Modlić się możemy, a nawet powinniśmy,  w każdej chwili swojego życia. Modlić się można nie tylko klęcząc przed wizerunkiem Boga, lecz również swoją pracą, trwaniem w obecności Bożej oraz w poszczególnych etapach naszego dnia

Psalm 131 – Modlitwa o pokorę – archiwalne

Psalm 131 – Modlitwa o pokorę – archiwalne!Nagrane kiedyś tam w Przemyślu … ;)Nieprofesjonalnie, ale za to z jaką pasją 🙂

Gepostet von karmel.pl am Samstag, 9. Juni 2018

 

Wytrwałość w modlitwie.

DOKĄD IDZIESZ, DOKĄD BIEGNIESZ?

tak ci czasu ciągle brak

 

Pan Bóg nie mierzy modlitwy na metry i jej wartość wcale nie zależy od ilości odmawianych różańców czy koronek. Istotę modlitwy stanowi wzniesienie myśli i duszy do Boga.
 Św. Maksymilian Maria Kolbe

Dobry wieczór ? Czester, a co ty tak ciągle klepiesz ten różaniec ???Takie to wiadomości otrzymuję na fb.A oto moja odpowiedź ?(15min.)Pokój i Dobro ??

Gepostet von Adam Żak am Sonntag, 5. August 2018

 

Nie masz czasu na modlitwę? Ten film podpowie Ci, jak wprowadzić modlitwę do swojego planu dnia.

Maria Wojciechowska – świadectwo

Od jakiegoś czasu mam trochę  problem  ze zdrowiem. Ostatnio znowu się to nasiliło. Czas na chorowanie niezbyt odpowiedni. Obraz Matki Bożej w domu, rekolekcje.
czas przedświąteczny. Wczoraj  znowu miałam atak kolki wątrobowej. Poprosila mnie nasza kochana Irena 82-letnia, abym jej okna umyla bo bedzie miala Mamusię w Obrazie Fatimskim. Chciala mieć czyste, a wiem, ze sama nie da rady, więc poszłam jej umyć pomimo,  że źle sie czułam. Nie mogłam jej odmówic.  Przed wyjsciem zjadłam jajka smażone,  tak mnie skusiło.  Będąc u niej w domu ledwie umyłam i okno powiesiłam firanke. Dostałam straszny ból brzucha. Kochana Irenka robiła co mogła, herbata miętowa, trzy tabletki rozkurczowe i nic.  Dała mi nalewkę z nagietka i tu dopiero się zaczelo: wymioty, bałam się, że moge dostac skrętu kiszek. Zaczęłam z bólu płakać, co się udzieliło mojej znajomej. Ona czuła się odpowiedzialna za to, że może nie powinna mi dac nagietka. Przypomniała sobie,  że ma olej Charbiela,  posmarowała mi brzuch, odmówiłysmy koronki do Miłosierdzia Bozego,  do Najdroszej Krwi, zaczęła mnie zanurzać w Najdroższej Krwi ?  „moj  Jezu przebaczenia i miłosierdzia,  przez zasługi Twojej Najdroższej Krwi i Świętych Ran”,  ja tylko powtarzałam w myślach, tak mnie bolał brzuch.  I nie było poprawy. Jeszcze raz olejami sw Charbiela.  Co trochę było lepiej,  to znowu skurcze w żołądku nie do wytrzymania.
I tak to trwało 3 godz.  W końcu Irena mowi,
że jak mi nie przejdzie teraz to musze jechac do szpitala. I tak zrobiłam. Zamówiłam taryfę  i pojechałam na SOR.  Pani ratownik mimo,  że skręcałam sie z bólu, nie udzieliła mi pomocy tylko kazała jechać windą do góry na doraźną pomoc.  Tam kolejka.  Uklękłam,  sms wysyłam do zaprzyjaznionej lekarki czy moge jeszcze tabletki wziąć. Właśnie miałam wchodzicć, prostuję się,  bólu nie ma. Powiecie,  ze tabletki pomogły.  Nie,  nospa max mi nie pomogła. słyszę głos wewnętrzny spójrz,  która godzina i o ktorej mialaś być w kosciele na rekolekcjach ks Pawlukiewicza. No tak,  Bogusia przed wyjsciem pytała czy jestem gotowa. Odpowiedziałam, że nie,  mam znowu kolkę wątrobową,  nie, nie idę.  Nie miałam sił z nią rozmawiać,  tylko powiedziala, że będzie się modliła w mojej intencji.  I tak jak Msza się zaczęła,  w tym momencie wszystko ustąpiło.  CO TO ZNACZY MODLITWA WSTAWIENNICZA! TO JUŻ DRUGI RAZ MI USTĄPIŁ BÓL PO TAKIEJ MODLITWIE.  WCZEŚNIEJ CO DRUGI DZIEŃ BÓL, CO TYDZIEŃ NA SOR W SZPITALU NA BADANIA. BADANIA DOBRZE WYSZŁY. OFIAROWAŁAM CHOROBĘ ZA SIEBIE SAMĄ I GRZESZNIKÓW Z MOJEJ RODZINY.

KIM MY JESTEŚMY MAŁE ROBACZKI? CHWAŁA PANU!

Trzy piękne modlitwy na trudny dzień.

Wiedziałeś?

Wiedziałeś? #nadzieja #pokój #wiara #modlitwa #życiemasens #życiemasensPL

Gepostet von Życie ma sens am Samstag, 8. April 2017

 

Jak mogę zapomnieć o Tobie?
W Twej ciszy wiem,
że mnie kochasz.
Ty też, kiedy ja milczę,
wiesz dobrze, że Cię kocham.
Nigdy nie wątpię w Ciebie
i ufam,
że i Ty możesz mi zaufać.
Jesteś życiem mojego życia.
Moja druga dusza,
moim drugim sercem.
Gdy wchodzę do tajnej głębi
mego serca,
dostrzegam w nim
Twoją miłość do mnie
i moją miłość do Ciebie.
Moje serce
jest ciche i szczęśliwe.

Moje serce jest wdzięczne.

św. Anzelm z Aosty (zm. 1109)

2. TY, KTÓRY JESTEŚ PONAD NAMI

Ty, który jesteś ponad nami,
Ty, który jesteś jednym z nas,
Ty, który jesteś także i w nas,

spraw, aby wszyscy mogli Cię widzieć także i we mnie.

Obym mógł przygotować drogę dla Ciebie, obym mógł dziękować Ci za wszystko,
co mnie spotyka.

Obym mógł przy tym nie zapominać
o potrzebach innych ludzi.

Ogarnij mnie swoją miłością tak,
jak chcesz, abym ja ogarnał nią wszystkich.

Oby wszystko, co jest we mnie,
obrócić się mogło ku Twojej chwale
i obym nigdy nie zaznał rozpaczy,
bo jestem pod Twoją ręką,
a w Tobie jest pełnia siły i dobroci.

Daj mi serce czyste, abym mógł Ciebie oglądać, serce pokorne, abym mógł Ciebie słuchać,
serce miłujące, abym mógł Tobie służyć,
serce wierzące, abym mógł w Tobie przebywać.

Dag Hammarskjöld (zm. 1961)

3. ZAWSZE BĘDĘ CI UFAŁ

Panie, mój Boże,
nie wiem, dokąd idę,
nie widzę drogi przed sobą,
nie mogę przewidzieć z pewnością,
dokąd ona zmierza.

Nie znam też prawdziwie samego siebie,
a jeśli szczerze sądzę, że idę za Twoją wolą, to nie znaczy, że jestem zawsze z nią zgodny.

Wierzę jednak, że moje pragnienie podobania się Tobie jest Ci miłe.

I ufam, że mam to pragnienie w sercu
we wszystkim, co czynię,

i że nigdy w przyszłości

nie będę niczego czynić bez tego pragnienia.

Tak postępując wiem,
że Ty mnie poprowadzisz dobrą drogą,

nawet kiedy ja sam jej nie znam.

Zawsze będę Ci ufać, nawet wtedy,
kiedy będzie mi się zdawało,
że się zgubiłem, że chodzę w cieniu śmierci.

Nie będę się bać, bo Ty zawsze jesteś ze mną

i nigdy w niebezpieczeństwie

nie zostawisz mnie samego.

Nic tak nie ukoi po męczącym dniu jak zanurzenie wszystkiego w ramionach dobrego Boga.

Najdroższy Boże mój w niebie,
Stwórco,
który miłością swoją powołałeś mnie do życia…

U schyłku dnia, gdy coraz mniej gwaru wokoło,
gdy cichnie cały zgiełk tego świata i jego zabieganie –
szukam pociechy w Tobie w tę nocną godzinę.

Duch mój wyrywa się do Ciebie
tak jak dziecko szuka piersi matki,
i jak ono szuka pomocnej dłoni ojca —
jak dziecko szuka rodzica, który szepnie mu:
„Już dobrze! Jestem przy tobie”
i którego bezwarunkowa miłość przynosi ukojenie duszy.

Wierzę w Twoją miłość,
pokładam w Tobie moją nadzieję,
i modlę się o Twoją łaskę:
modlę się o dar wiary, która nie ustaje,
o dar mądrości, która wykracza poza instynkt,
i dar ufności, o którą jakże trudno.

Wysławiam Cię i dziękuję Tobie
za ten kończący się dzień.
Błagam – daj mi oczy do odnajdywania Ciebie
we wszystkim, czego dziś doświadczyłem:
w tym, co było trudne i w tym, co przyszło mi łatwo,
w tym, co przyniosło niepokój i troskę i w tym, co dało uspokojenie.

We wszystkich tych chwilach, kiedy szukałem Ciebie,
i kiedy o Tobie zapominałem –
Ty byłeś przy mnie stale. Za to Ci, Panie, dziękuję.

Dzisiaj nie zawsze okazywałem miłość; wiesz o tym, Panie.
Błagam Cię o wybaczenie.
Dzisiaj wpadałem w złość; wiesz o tym, Panie.
Błagam Cię o wybaczenie.
Dzisiaj byłem egoistą; wiesz o tym, Panie.
Błagam Cię o wybaczenie.
Dzisiaj czułem się opuszczony, niepewny siebie i zalękniony;
Błagam Cię – przyjdź i naucz mnie od nowa,
że kochasz mnie i jesteś cały czas blisko.
Daj mi poznać, że Ty, o Boże, jesteś bezpieczną przystanią,
wytchnieniem po ciężkiej pracy,
Miejscem, gdzie mogę zaczerpnąć oddech,
i odnaleźć Cię przed wyruszeniem w dalszą drogę.

Zanim zapadnę w sen, chcę podziękować Ci, Boże,
za miłość Twoją do mnie.
Chcę Cię przeprosić za to, czym Ciebie obraziłem.
Schroń mnie w swoich ramionach, kiedy targają mną burze.

Panie mój, wszystko wokoło ucicha i sen jest już blisko.

Ten świat należy do Ciebie –
składam na Twoje ręce wszystkie troski swoje.
Wszystkie swe lęki powierzam Twojemu Najświętszemu Sercu,
odwiecznemu Darowi dla świata.

Wierzę w Ciebie.

Choć nie jestem w stanie pojąć tego, co ciągle przede mną,
wiem, że wszystko jest realizacją Twojego planu dla mnie,
i wszystko jest dla mojego dobra.
Wierzę, że tak właśnie jest.

Błagam Cię o dar i łaskę
ufności Tobie na każdy dzień mego życia.

Prośby swoje zanoszę w imię Jezusa Chrystusa,
za wstawiennictwem Matki Jego Najświętszej Maryi,
mojego anioła stróża i świętego mojego patrona (imię).

Gdy się położę, zasypiam spokojnie,
bo Ty sam jeden, Panie,
pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie. (Psalm 4, 9)

Amen.

Elizabeth Scalia