Joanna Wilkońska

Joanna Wilkońska

Nie wiem czemu tak jest, ale odkąd pamiętam, zawsze wierzyłam w istnienie Anioła Stróża. I nie „wyrosłam” z tego przeświadczenia będąc nastolatką, ani potem osobą dorosłą. Może to dziwne, ale ja swojego Anioła Stróża traktuję jak kogoś, kto stale mi towarzyszy. Ja się do niego nie modlę, ja z Nim po prostu rozmawiam. Wsiadając do samochodu mówię Mu: no to strzeż mnie i dbaj o moje auto ? jak dzieci gdzieś wychodzą czy wyjeżdżają, to mówię: pilnuj ich, żeby im się nic nie stało; kiedyś była straszna ślizgawica u mnie na drodze, a mieszkam na wsi, trzeba zjechać z dużej góry. Był taki lód, że obróciło mi samochód i zsuwał się po prostu bokiem. Jechałam z synkiem, rozpłakał się że strachu, a ja mówię: Aniele Stróżu trzymaj tą kierownicę, bo zaraz się w coś wpakujemy, widzisz przecież, że jest ślisko. Zjechaliśmy jeszcze kawałek i nagle auto wjechało ni stąd ni zowąd na jakiś żwir wysypany koło czyjejś posesji. Wyprostowało się i dało się nim wymanewrować tak, że bezpiecznie dojechaliśmy do domu.
Przekonałam się wielokrotnie, że On zawsze czuwa. Ale żeby nauczyć się Go słuchać, zajęło mi dużo czasu. Trzeba było wielu sytuacji, w których Go nie posłuchałam, żeby uświadomić sobie Jego obecność. Na pewno każdy z Was tak ma: pojawia się jakaś myśl, jak mgnienie oka, dosłownie ułamek sekundy, która coś podpowiada, np. schowaj klucze do szuflady. Zazwyczaj na początku nie zwraca się na to uwagi. Kładziemy te klucze gdziekolwiek. Po czym wychodząc z domu za nic w świecie nie możemy ich znaleźć. Wzywamy świętego Antoniego i innych świętych, żeby nam pomogli je odszukać. I wtedy przychodzi ta myśl: coś mi przecież podpowiadało, żeby je włożyć do szuflady. Gdybym tam je schował, to teraz bym nie szukał. Inny przykład: na wakacjach przez rzekę przerzucone zwalone drzewo, mimo że niedaleko jest kładka. Ułamek sekundy i myśl: nie chodź tędy. Ale co tam, skracamy sobie drogę i bach! Drzewo śliskie, szans na przejście nie ma, a nam się strasznie gdzieś akurat spieszy. I nagłe olśnienie: coś mi przecież mówiło, żeby tędy nie iść. Jadę tramwajem, widzę, że mam niedomkniętą kieszonkę w torebce. Coś podpowiada: zasuń ją do końca. A, gdzie tam, nie chce mi się, nie pierwszy raz jest otwarta. W sklepie nie mogę się doszukać portfela. Cała zdenerwowana doznaję olśnienia: portfel był w tej kieszonce!!! Pewnie ktoś z tego skorzystał. I złość na samą siebie: czemu nie posłuchałam tego głosu?? I jeszcze coś dla kierowców: jadę ulicą, na poboczu, na skraju jezdni stoi mężczyzna. Ułamek sekundy i myśl: zwolnij! Wlezie Ci pod koła. Co za absurd? Przecież stoi tak już dłuższą chwilę, widocznie na kogoś czeka. Tylko doświadczenie sytuacji opisanych poprzednio zapobiegło tragedii. Zwolniłam. Facet wlazł na jezdnię dosłownie metr przed moim samochodem. Dziękuję Ci Aniele Stróżu! Takich sytuacji jest setki, tysiące. Po wielu latach umiem już reagować na głos Anioła Stróża, choć nigdy go nie słyszałam. W przeciwnym razie, po ludzku mówiąc, potem pluję sobie w brodę, że nie zareagowałam na to „coś”, co mi przecież mówiło, zrób tak, a tak.
Bardzo chciałabym zobaczyć jak mój Anioł Stróż wygląda, ale to wielka łaska. Na razie mogę Go sobie tylko wyobrażać. Kiedyś mój synek, miał wtedy może że trzy latka, zapytał mnie: Mamusiu, czy ty widzisz swojego Anioła Stróża? Odpowiedziałam: nie, nie widzę, ale wiem, że On jest przy mnie. A on dalej: ale naprawdę Go nie widzisz? Było w jego oczach takie zdumienie, że zapytałam: no, a Ty Go widzisz? A on: no oczywiście, a Ty Go nie widzisz? I patrzy gdzieś w kąt. Zaczynam się czuć nieswojo i mówię: no, a gdzie widzisz tego Anioła? Synek: no przecież jest tu. Ja: gdzie??? No siedzi w nogach łóżka. Naprawdę Go nie widzisz??? Ciarki mnie przeszły i odruchowo spojrzałam w tamtą stronę. Wierzę, że niewinne dziecko dostępuję takich łask. Było w tych słowach dziecka tyle dziecięcej prostoty i szczerości, że nie sądzę, żeby była to tylko dziecięca fantazja.
Od wielu lat prowadzę własne przedszkole i żłobek, które nazywają się U ANIOŁKA STRÓŻA ? (jakże by inaczej?). To nasz Patron. Nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze mamy udany wyjazd, piękną pogodę na wycieczkę czy piknik rodzinny. Bywało i tak, że cały tydzień lało, rodzice pytają czy się odbędzie, że może lepiej odwołać, a ja im zawsze mówię: ZAUFAJCIE ANIOŁOWI STRÓŻOWI. ON ISTNIEJE NAPRAWDĘ. TYLKO GO POPROŚCIE. I dokładnie w dzień pikniku przepiękna pogoda. A następnego dnia znowu deszcz. Na początku niektórzy patrzą na mnie z politowaniem. Ale kiedy przekonują się, że rzeczywiście nigdy się nie zdarza, żeby coś nam nie wyszło, choć czasem wszystko na to wskazuje, to widzę, że zaczynają wierzyć, że ja muszę mieć jakieś dziwne znajomości tam u góry ?. A z czasem przychodzą i mówią: musimy poprosić Anioła Stróża, żeby coś tam…., dobrze że mamy tego Anioła Stróża bo inaczej to by się coś tam stało…
Niech pani poprosi Anioła Stróża, żeby coś tam. ..
Dlatego nie mogłam nie napisać tego świadectwa. Przydługie trochę, ale dopiero ten, kto wytrwał do końca, zrozumie, co chciałam w nim przekazać. ANIOŁ STRÓŻ jest przy nas w każdej chwili. Nie tylko nas strzeże, ale też podpowiada, co czynić, w takich błyskawicznych, przelotnych ułamkach sekund. Trzeba ich się słuchać. To On.
I mam nadzieję, że kiedyś poprowadzi mnie za rękę, żeby przekazać mnie świętemu Michałowi Archaniołowi. Tak to podobno będzie wyglądało…  przynajmniej ja wierzę, że będzie ze mną aż do końca. Amen.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *