Bądź wola Twoja.

Bądź wola Twoja.

Boża wola
Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział:
– Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Jeden człowiek zły wręczył złoty kielich drugiemu dobremu. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł do złego. Człowiek idący z aniołem spytał:

– Co robisz przecież to złodziejstwo. – Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże – odpowiedział anioł.

Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił:

– Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka. Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć – krzyczał człowiek

– Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!

Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu.

– Nie tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko to za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem – krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła.

– Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby WYPEŁNIĆ Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga – odpowiedział

– Nieprawda Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz – krzyczał dalej człowiek.

– Dobrze! opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie, Gdybym tego nie uczynił obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?

Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne.
Autor nieznany

Codziennie w pacierzu powtarzamy” Bądź wola Twoja…” ale czy zdajemy sobie sprawę o co prosimy? To odłożenie woli własnej na bok i nadstawienie swoich pleców do niesienia Krzyża.
Pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy z drukującego się w Wydawnictwie niezwykłego modlitewnika „W Krzyżu zbawienie”
Litania o zgadzaniu się z wolą Bożą.
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Ojcze z Nieba Boże. Zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże, Zmiłuj się nad nami.
Duchu święty Boże, Zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco Jedyny Boże , Zmiłuj się nad nami.
Który wszystko wiesz i przenikasz. Zmiłuj się nad nami;
Który wszystko rozrządzasz i czynisz, Zmiłuj się nad nami.
Który wszystko według niedościgłych zamysłów Twoich dziwnie wykonywasz, Zmiłuj się nad nami.
Który lubo złe dopuszczasz, lecz je na dobro wybranych Twoich obracasz, Zmiłuj się nad nami.
We wszystkich rzeczach i przypadkach, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
We wszystkich okolicznościach i zdarzeniach, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
W moim stanie i urzędzie, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
W moich sprawach i zabawach, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
We wszystkich moich uczynkach, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Co do dóbr i majątku mego, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Co do sławy i powagi mojej, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Co do zdrowia i sił moich, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Co do ciała i ducha mego, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Względem życia i śmierci mojej, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Względem mnie i moich, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Względem wszystkich ludzi i Aniołów, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Względem wszystkiego stworzenia, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Na każdym miejscu na świecie, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Każdego czasu, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Przez całą wieczność, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Choćby też słaba natura moja utyskiwać miała, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Choćby też mojej własnej miłości i zmyślności; przykro się zdawać miało, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Jedynie dla Ciebie i dla upodobania Twego, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Wołam ze wszystkimi świętymi Twoimi, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Wołam z Najświętszą Marią Panną, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Wołam z Jezusem Chrystusem na Górze Oliwnej, Niech się stanie wola Twoja Najświętsza o Boże!
Ojcze nasz i t. d.
Módlmy się.
O Boże! czczę pokornie Najświętszą wolę Twoję i poddaję się pod Twoje niedościgle sądy, i rozrządzenia najsprawiedliwsze. A że zupełne dopełnienie Twej woli, jest zasadą wszelkiej doskonałości, drogą do cnót wszystkich, źródłem jedynym wewnętrznego pokoju, zupełnym uszczęśliwieniem………. więc pragnę i czego innego nie żądam, tylko, aby wola Twoja Najświętsza, po wszystkie czasy, we mnie i ode mnie jak najdoskonalej pełniona była. Amen.

z modlitewnika: „W Krzyżu zbawienie”

W słowach „Bądź wola Twoja” jest wszystko.
Wszystko.
Rozkładając te litery na czynniki pierwsze w laboratorium kontemplacji, myślę sobie że…
„Bądź wola Twoja” to miłość do Boga i nosiciela plotek, co z błotem zmieszał i suchej nitki na mnie nie zostawił. Zamiast „oko za oko” co (staremu człowiekowi we mnie) nasuwa się z automatu- miłość proporcjonalnie odwrotna. Boże, jakie to trudne…
„Bądź wola Twoja” to dziękować za wszystko (słowo: „wszystko” podkreślić, wytłuścić, powinno być drukowanymi…) i prosić w każdej sprawie z wiarą dziecka.
„Bądź wola Twoja” to chodzić po niewidzialnym gruncie. Nie widzieć go, ale wiedzieć, że jest. Nie ufam sobie. Nie dam za siebie kawałka paznokcia uciąć, o ręce nie wspominając. Ufam Tobie. Chcę ufać. Naucz…
„Bądź wola Twoja”, bo Ty wiesz lepiej, co dla mnie dobre. Ja mam klapki na oczach jak koń, co się rwie na skróty do owsa, byle się nażreć.
„Bądź wola Twoja” to przyjąć miłość, której nie da się ogarnąć rozumem. Świadomość powstania z pocałunku Boga, jak słowa „Chciałem Cię”, wygrawerowane na moim pierwszym oddechu.
„Bądź wola Twoja” to plan, by nie mieć planu, to „myśmy się spodziewali” schowane do kieszeni.
To świadoma rezygnacja z wszelkich aneksów do umowy z niebem, wszystkich moich większych i mniejszych „ale”, przemycanych z nadzieją, że nie zauważysz.
„Bądź wola Twoja” to brak złudzeń, że sama z siebie mogę cokolwiek dobrego; że mam cokolwiek poza własną nędzą. Czas nie mój, talenty w dzierżawie, a miłość odbita jak światło od jedynego Producenta miłości, w świecie tanich podróbek.
W każdej sekundzie życia, w każdej komórce ciała, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu „Bądź wola Twoja”.
Marta Przybyła

 

W hospicjum dotarło do mnie, że nie jest pokorą zmienić pacjentowi pampersa. Pokorą byłoby pozwolić sobie na zmianę pieluchy…
Tak mało we mnie pokory.
Kiedy mówimy „Bądź wola Twoja”, każdy ma swój nawias, w którym są różne aneksy do tej modlitwy: „Bądź wola Twoja ale tylko nie ……. Boże”.
Bycie zależnym od drugiego człowieka na poziomie pacjentów, których odwiedzam jest jednym z nich.
Czasem wizualizuję sobie, że to ja jestem na miejscu konkretnych ludzi. Kiedy wchodzę na trzyosobową salę już wiem, że ktoś potrzebuje pomocy. Widzę zwstydzoną minę czterdziestoletniej Pani Hani, którą przyjęto kilka dni temu. Półgłosem zgłasza to czego nie trzeba zgłaszać, bo zapach rozchodzi się po całej sali i wypełza na korytarz. Jej sąsiadki w pełni świadome, co w hospicjum nie jest oczywistą oczywistością, a ona pośrodku nich dopiero się przyzwyczaja, że w tym miejscu to na porządku dziennym.
Oddaję Ci Boże wszystkie moje aneksy do „Bądź wola Twoja”?
Wciąż tyle ich jest.
Wciąż wielokrotnie klepię wargami formułki bez pokrycia sercem.
Klepię jak recytowane w podstawówce wierszyki.
Jakie są twoje aneksy?
Marta Przybyła

Kiedy Bóg mówi do mnie – słucham.
Kiedy Bóg mnie potrzebuje – jestem.
Kiedy Bóg mnie posyła – idę.
On jest Panem, a ja z Jego łaski, tylko sługą.
Andrzej Cyrikas

Człowiek nie modli się, aby powiedzieć Bogu, co On ma zrobić, ale aby Bóg powiedział, co człowiek ma zrobić. 
Św. Augustyn.

Mówimy: ” Bądź wola Twoja”, a tak naprawdę słowa te wzbudzają w nas obawę. Nie wiemy, czego życzy sobie Bóg, czy Jego wola nie będzie przeciwieństwem naszej. Czy jeżeli zgodzimy się przyjąć Jego wolę nasze życie nie potoczy się w kierunku najmniej przez nas oczekiwanym.

Choć czasem bardzo boli pamiętajmy, że plany Boga wobec nas są idealne. Tylko Bóg działa na swój sposób, często wystawiając nasze zaufanie na próbę. I choć my często czegoś pragniemy już na teraz – nie otrzymujemy. Ale to nie znaczy że mamy wątpić, nawet w najgorszej życiowej sytuacji Bóg nie zostawi nas samych. Ciągle słyszę podszepty „tyle już zrobiłeś a wróciłeś do punku wyjścia.” I w ostatnich dniach bardzo im ulegałem czując, że nie ufam już Panu Jezusowi. Dziś spędziłem dużo czasu na adoracji, złożyłem ponownie Akt Powierzenia Swojego Życia Jezusowi. Wręczyłem Mu serce i powiedziałem „niech bije rytmem Twojego Panie.” Staram się zrozumieć wolę Bożą i Jego plan działania ale tego co będzie nie wie nikt…
Paweł Paul Szeliga

Wola Boża to Boży plan, Boży zamiar względem świata, ludzkości i konkretnego człowieka. Najogólniej wola Boża wyraża się w zdaniu: Bóg chce, aby wszyscy ludzie doszli do poznania prawdy i zostali zbawieni.

W życiu codziennym potrafimy dziękować naszym bliskim za każdy drobiazg, który otrzymujemy, Podziękowanie jest spontaniczną i naturalną reakcją człowieka, który zostaje obdarowany. Otrzymując prezent urodzinowy, kwiaty, czy bombonierkę – wypowiadamy proste: „dziękuję”.
Jak i słowami i w jakiej formie dziękujemy Bogu…

Bogu należy składać dziękczynienie zawsze i wszędzie. Co więcej, to dziękczynienie jest zgodne z wymogiem sprawiedliwości: „Zaprawdę godne to i sprawiedliwe”. Dziękczynienie jest rzeczą „godną”; „godzi się”, należy, jest obowiązkiem i wymogiem sprawiedliwości, byśmy zawsze i wszędzie Bogu składali dziękczynienie.

Jezus Chrystus podczas swej ziemskiej działalności wyświadczył wiele dobrodziejstw ludziom nieszczęśliwym, którzy niestety, nie zawsze wyrażali Mu swoją wdzięczność. Kiedy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei, spotkał 10 trędowatych, którzy głośno błagali Go: „«Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec»” (Łk 17,13-18). Niewdzięczność tych dziewięciu uzdrowionych ze strasznej i nieuleczalnej wówczas choroby, jaką był trąd – napełniła Chrystusa smutkiem i bolesnym zdumieniem.
Człowiek dojrzały w wierze i miłości aprobuje wszystko, co otrzymuje od Boga i za wszystko Mu dziękuje. Autentyczna wiara i ufność w miłość Bożą pozwala mu zaaprobować również to, co nastąpi w przyszłości, to, czego jeszcze nie zna.
„Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 5,20)
Za wszystko dziękujcie Bogu, taka jest bowiem wola Boża względem was w Jezusie Chrystusie.
. 1 Tes 5, 18
Więc pamiętaj, ZA WSZYSTKO DZIĘKUJ BOGU ZAWSZE
Błogosławieństwo Boże dla Was
Monika Monika

Mt 19, 16-22Wypuść kontrolę#sTrawaSłowa

Gepostet von Tomasz Trawiński am Sonntag, 19. August 2018

 

Chcę się z Wami podzielić swoim świadectwem życia i drogi, w której nasz Dobry Pasterz odnalazł mnie i pomógł powrócić do swojej owczarni. Myślę, że może komuś ono pomoże, wzmocni, myślę, że spotkam osoby, którym jest ono potrzebne. Długo zastanawiałam się nad tym czy podzielić się tym świadectwem, bałam się fali hejtu, ale zachęcona do tego przez jedną ze znajomych a potem utwierdzona w tym przez dwie kolejne osoby postanowiłam poprosić Ducha Świętego o to, by przeprowadził mnie przez to i podyktował, co mam napisać, bo sama nie wiedziałam jak napisać i jak ubrać to w słowa. Mam dopiero 23 lata, ale troszkę doświadczyłam w swoim życiu, byłam zagubiona a odnalazł mnie Pan. Zacznę od tego, że nie znam swojej biologicznej matki ani ojca, byli alkoholikami. ☹️ Nasza rodzina rozbiła się przez to i pomimo licznego rodzeństwa byliśmy całe życie obcy dla siebie, gdyż każdy w innej rodzinie w Polsce, albo w domu dziecka. Alkohol rodziców i picie mamy w ciąży doprowadził do tego, że część mojego rodzeństwa jest niepełnosprawna intelektualnie i nie mogą raczej sami funkcjonować w życiu. ☹️ Ja dłuższą część swojego życia wychowywałam się w domu dziecka, prawie 14 lat… To był bardzo trudny czas. Czułam się samotna, odrzucona, inna niż wszystkie dzieci, młodzież… Często byłam wytykana palcami jako ta gorsza.. Tak też się czułam. Marzyłam o rodzinie, ciepłym, kochającym domu, miłości, przyjaźni… Wreszcie trafiłam do rodziny zaprzyjaźnionej, od której otrzymałam wiele ciepła… Traktuję ich jak własnych rodziców, pomimo że w papierach jest co innego… Dziś dziękuję Bogu za to, że mi ich dał, bo bardzo mi pomogli się zmienić, zrozumieć pewne sprawy i rozwiązać problemy. Naprawdę bardzo mnie pokochali a ja ich. Jeśli chodzi o moją wiarę i sytuację duchową to jest też trudny temat. Zostałam przez biologicznych rodziców ochrzczona pomimo alkoholizmu, bo pochodzę z wioski i był tam ksiądz, który chciał pomóc mojej rodzinie, pilnował też tego by dzieci chociaż zostały ochrzczone… Jednak alkohol zrobił swoje i po pijanemu mama można by rzec, że przeklęła mnie… Będąc w domu dziecka chodziłam co tydzień w niedzielę do kościoła, ale tylko dlatego, że wszyscy chodzili, nie rozumiałam większego sensu tego, a po drugie to obwiniałam przez dłuższy czas Boga, że takich mi dał rodziców alkoholików, że czuję się tak źle… Nie miałam z kim o tym pogadać, nie miał mi kto wytłumaczyć tego. Boga poznawałam tylko tyle co na lekcjach religii i na kazaniach w niedzielę… Nie był jednak dla mnie kimś szczególnym. W gimnazjum dostałam zaproszenie do uczestnictwa w spotkaniach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży… Poszłam z chęcią… Ale poszłam nie po to by poznawać Boga i pogłębiać wiarę, ale poszłam dlatego, że chciałam zdobyć jakichś znajomych, z którymi bym się dobrze czuła, akceptowana i lubiana. Spodobało mi się… Fajna atmosfera, ludzie też… Szybko się tam zaklimatyzowałam… Chodziłam dla znajomych na te spotkania. Ale dziś widzę, że Bóg to prowadził, On w ten sposób wlewał w moje serce wiarę, miłość i zaufanie do Niego, mimo że nie byłam tego wcale świadoma. Jednak z czasem przestałam chodzić na te spotkania, brak czasu, problemy… Byłam pod koniec gimnazjum… Czułam się nadal samotna, odrzucona, chcąc zdobyć zainteresowanie rówieśników zaczęłam postępować tak jak oni… Wagary, podpalałam cygary, czasem coś zaszalalam z nimi… I oni zaczęli mnie akceptować… Już nie byłam gorszą osobą z domu dziecka… Poznałam chłopaka… Zakochałam się… Chciałam tylko być kochana i mieć kogoś, kto będzie mi bliski.. Myślałam, że on czuje wobec mnie to samo… Starałam się, robiłam wszystko czego on chciał… Bo chciałam go uszczęśliwić… Ale i sama być szczęśliwa. Z początku było wszystko pięknie… Ale po pół roku przestało tak być. Zaczęło mu przeszkadzać, że chodzę do kościoła… Że jego też zachęcam… Wtedy już chętniej uczestniczyłam we mszy… Bo czułam się dzięki niej silniejsza… Zaczął mnie odciągać od tego… Szantażował, że zerwie ze mną jak nie zrezygnuję z wiary… Nie chciałam tego bo nie chciałam znowu czuć się samotna… Więc pomyślałam, że dla jego spokoju powiem mu, że nie wierzę… Że nie jest wiara dla mnie ważna… A będę poza jego plecami robić co innego… On będzie zadowolony, ja go nie stracę, ale jak nie będzie wiedział, że chodzę do kościoła to będzie wszystko ok.. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że pomimo wszystko taka postawa nie powinna mieć miejsca, i że to może się na mnie odbić później. Bo zły to potrafił wykorzystać. Ale sprawy zaczęły iść coraz dalej… Zaczął mnie zmuszać do współżycia… Twierdził, że jest to dowód miłości… Mimo, że nie chciałam, ale znowu nie chcąc go stracić, godziłam się… Wreszcie uwierzyłam w to, że faktycznie to może być dowód miłości.. Dziś wiem, że byłam w błędzie, a moje decyzje były podejmowane pod wpływem emocji i strachu przed samotnością i odrzuceniem… Kiedy dowiedziałam się, że będę mamą… Miałam wtedy 19 lat… Byłam w szoku… Bałam się tego, ale pomyślałam, że ze swoim chłopakiem damy radę razem, przecież mnie kocha.. Ale wtedy dopiero dowiedziałam się, że z jego strony nie była to żadna miłość… Tylko chciał wykorzystać… Grał na moich emocjach i uczuciach… Gdy tylko się dowiedział, że będzie ojcem zaczął doradzać mi bym pozbyła się dziecka… Szantażować, że zostawi mnie… Ale wtedy już nie było to dla mnie ważne…. Powiedziałam, że na pewno tego nie zrobię… Nie zabiję własnego dziecka… Więc zostawił mnie… Odszedł… Już mnie nie kochał… Cierpiałam bardzo… Ale wtedy zaczęłam się w ciszy modlić do Boga o pomoc… Niestety…. Nie zobaczyłam swojego dziecka… Poroniłam… Kolejny ból… Kolejne nie zrozumienie tego z mojej strony… Jeszcze bardziej zaczęłam się buntować na Boga… Żyłam w nienawiści do biologicznych rodziców, byłego chłopaka i samej siebie… Aż wreszcie ruszyli mi z pomocą moi przybrani rodzice… Kiedy przyszłam do nich do domu, otrzymałam od nich naprawdę dużo ciepła… Miłości… Nadal ja otrzymuję… W ich domu mogłam pojawić się dopiero po ukończeniu 18 roku życia, wcześniej przez chwilkę też byłam.bo jakieś 5 lat za dziecka,  ale niestety z pewnych względów musiałam wrócić do domu dziecka i dopiero własną decyzją, po osiągnięciu pełnoletności mogłam u nich zamieszkać. Ale cały czas się ze mną kontaktowali, wspierali, było mi łatwiej, a czasem trudniej, bo byłam zła i nie rozumiałam dlaczego nie mogę z nimi być skoro mnie kochają… Ale z czasem zrozumiałam wszystko. Oni pomogli mi się z tego wszystkiego podnieść.. Tłumaczyli wszystkie tematy związane z wiarą… I przekonywali, że muszę wybaczyć wszystkim… To było bardzo trudne… Potem kiedy zaczęłam naprawdę przybliżać się do Boga dzięki tym ludziom, pokazał się kolejny problem… Okazało się, że jestem dręczona przez złe duchy… Nie mogłam spać, wszystkiego się bałam, nie mogłam się modlić.. Poznałam pewnego chłopaka… Również bardzo dobrego, wrażliwego, uczuciowego i wierzącego… Obdarzylam go uczuciem…. Czułam, że się zakochałam naprawdę… To był naprawdę niesamowity chłopak… On też dał mi swoje serce… Też się dla mnie poświęcił. W tym czasie też złe duchy nasiliły swoje ataki… Wycinały mi świadomość, robiły wszystko aby rozdzielić mnie z rodzicami i z tym chłopakiem… Nie mogłam wogole uczestniczyć w adoracjach i modlitwach bo to kończyło się walką moich rodziców, lub przyjaciela z tym, aby złe przestały mnie męczyć.. To był najtrudniejszy czas… Przeszło półtorej roku walki… Modlitw… Spotkań u egzorcysty… Rodzice ani ten chłopak nie poddawali się… Mimo, że było bardzo trudno, walczyli o mnie… Walczyli o moją wolność… Aż się udało… Zostałam wyzwolona… Jestem od 3 miesięcy już całkowicie wolną i bardzo szczęśliwą. Nadmienię kochani, że Maryja również odgrywała ważną i szczególną rolę na tej drodze życia mojego i w chwilach walki o mnie. A także święty Jan Paweł II. Maryję już pod koniec walk o moją wolność, mimo że nie byłam świadoma tego co się działo ze mną na egzorcyzmach, widziałam jak mnie broniła przed atakami złych.. Czułam jej obecność, no i Świętego Jana Pawła II też widziałam… Też go odczuwałam… W koncu moja data urodzenia przypada na rocznicę jego wyboru na stolicę Piotrową. Bo urodziłam się 16.10. myślę, że to nie jest przypadek. Dziękuję Bogu i Matce Najświętszej za to co dla mnie uczynił, dziękuję Mu za ludzi których postawił na mojej drodze życia, szczególnie za rodziców i tego chłopaka… Ten chłopak pomimo, że był to dla niego szok, trudne bardzo doświadczenie, trwał przy mnie i nadal trwa… Za to dziękuję mu. Tak wiele dla mnie Ci ludzie zrobili… Dzięki nim wyzbylam się nienawiści do biologicznych rodziców, byłego chłopaka i samej siebie… A było to bardzo trudne. Teraz powoli wszystko zaczyna się mi układać. Codziennie uczestniczę we Mszy Świętej, w której posługuję często poprzez czytanie Słowa Bożego. To dla mnie też ogromny zaszczyt, że ja niegodna mogę ludziom czytać słowa z kart Pisma Świętego, przyjmuję codziennie Jezusa do serca swego. On mnie umacnia i prowadzi dalej. Zaczęłam odmawiać Tajemnice szczęścia- 15 modlitw świętej Brygidy, jest to niesamowita modlitwa, uczy pokory i wytrwałości. Czuję się szczęśliwa. Pomimo tego, że nadal spotykają mnie trudności, ale wiem, że to są moje krzyże, które muszę dźwigać aby dojść do Królestwa Niebieskiego. Ostatnio myślałam, że znowu się załamię… W chwili kiedy wszystkie problemy duchowe się skończyły, zaczęła się psuć całkiem relacja z moim przyjacielem… Nie rozumiałam tego, że te chwile najtrudniejsze trwał przy mnie i wspierał mnie, mimo ,że kilka razy chciał się poddać, to jednak tego nie zrobił bo coś go przy mnie zatrzymywało, a ostatnio nasze drogi miały się rozejść… Jednak nie załamałam się… Postanowiłam walczyć… Chwyciłam za różaniec i po prostu się modliłam za niego, za siebie i aby Pan przeprowadził tą relację zgodnie z Jego wolą… I prowadzi ją… Ja się modlę i ufam, że Pan ma swój plan wobec mnie i wobec Niego… Ufam, że prowadzi to wszystko. A ja się chce zgadzać tylko i wyłącznie na Jego świętą wolę. Chcę wypełniać Jego misję w moim życiu… On mi go postawił na mojej drodze życia, On może mi go zabrać, albo dalej zostawić i nas wspólnie prowadzić… Przeczytałam kiedyś takie zdanie  ” Jeśli Bóg dopuszcza by w Twoim życiu coś runęło, to tylko po to, by na fundamentach tego stworzyć coś nowego, trwalszego”. I drugie zdanie, też takie mocne i które zapadło mi w głowie to takie  ” Bóg czasami miesza byśmy się nie przypalili”.  Tak to prawda… Gdybyśmy wszystko od razu szybko otrzymali, moglibyśmy odejść od Boga, uznać że sami to osiągnęliśmy… A On tego nie chce. Dlatego całą tą relację z tym chłopakiem zostawiłam Panu… Jemu to powierzyłam.. A w chwilach kiedy jest mi najtrudniej i nie wiem co robić ,wołam do Pana by dał mi słowo swoje, znak, wskazówkę jakąś ,by mnie wzmocnił, powiedział co mam dalej czynić, a On, uwierzcie, zawsze mi odpowiada. Dostaję albo jakiś cytat z Pisma Świętego, albo jakiś znak, który idzie przez ludzi z mojego otoczenia i umacnia mnie. Dzięki temu mam siłę i trwam. Ufam, że wszystko co się dzieje w moim życiu jest po to bym mogła kiedyś dzięki tym trudom się zbawić. Pan jest cały czas przy mnie. Jest przy każdym z nas… Niech nikt z Was o tym nie zapomni. Myślę, że nawet te trudności jakie mam ostatnio, nawet te w relacji z bliskim mi przyjacielem są dla mnie czasem próby i doświadczenia od Pana by mnie w wierze umocnić, tak jak dla niego był czasem próby i przygotowań do wypełniania Bożego planu czas kiedy spotkał się z takim problemem ogromnym u mnie… Pan wie co robi… Proszę Was o modlitwę za mnie o potrzebne siły i za tego mojego przyjaciela… Niech Bóg wypełni swoją wolę i swój plan wobec nas. Za to wszystko Chwała Panu!!
Izabela z Rzeszowa

lubię Jezu
kiedy mnie utwierdzasz
że chcesz dla mnie
właśnie tego
kiedy Ty chcesz
to ja też chcę
bo nie chcę tego
czego nie chcesz Ty
i tak Twoja wola
staje się moim pragnieniem
Ty stajesz się we mnie mną
bo nie ma mnie
bez Ciebie

Marta Przybyła

 Rozeznawanie woli Bożej (Monika i Marcin Gajdowie)

Zawsze dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *