Bóg Ojciec

Bóg Ojciec

 

Hymn do Boga.
Twórco natury, Boże wieczny, niepojęty!
Podnoszę myśl ku Tobie, wdzieram się do tronu,
Nikczemny, drobny robak, lecę w te odmęty,
Gdzie wieczność niepoczęta, trwała, nie zna zgonu.
Do szczytu niedostępnej i tajnej stolicy
Dusza ma pragnie wzbić się, wyżej wznieść nad zorze
Wesprzej ją wszechmocnością Twej dzielnej Prawicy,
Żebrze, korzy się, czołga nędzny proch w pokorze.
Gdy zwracam mą uwagę, sam się nie poznaję,
Niewzruszoną tych światów gdy władasz potęgą;
Myśl ma niknie w przepaściach, rozum mój ustaje,
Osłupiały zdziwiam się nad mądrości księgą.
Tron ten, któremu służy wieczność za podnoże,
Niepojęte jestestwo dzierży i zasiada:
Zna, co było, co będzie, wszystko stworzyć może;
Niezrównane w swych dziełach samo jedno włada.
Rzekłeś – stanęły światów milijony razem,
Człek w wieczności ukryty uczuł swoją bytność,
Niezgasłe ogniów światła za Twoim rozkazem
Oświecają tę bryłę, głoszą twórczą istność.
Już dusza zasilona drogę ma wskazaną,
Natura ciało żywi darami hojnemi;
Wszystko człeku pod rządy z góry jest oddano,
Nie braknie, wszystko mamy do życia na ziemi.
Ta bryła ziemi Twojej wielka i obfita,
Żywność swą nieskurczoną ręką nam wydaje:
Niespracowana rodzi, zieleni, rozkwita,
Licznych owoców darem żywi swoje kraje.
Boże! z Twojej dobroci ten płód i to życie,
Twoje wyroki święte, niedościgłe, skryte,
Nagradzając ból, troski w tym życiu sowicie,
Przeznaczyły w wieczności szczęście nieprzeżyte.
Wszystko, co mam, co mogę – są to Twoje dary;
Mądrość Twa niepojęta i natury sprawa
Wiek mój młody utwierdza, a zasila stary:
Bieg wszystkiemu zakreśla Twa dzieIna ustawa.
Boże! Tyś nadał cnotę, człowiek dał jej cienie;
Jeśli z drogi Twej zboczy, miej litość, proszę Cię,
Niech szczere serca mego i ust moich pienie
Przebłaga, zbliży k Tobie obłąkane dziecię.
Natchnij mnie mocą prawdy, utwierdź stałą wiarą
Niech dobroć Twa Ojcowska w pomocy mi staje,
Niech dusza moja będzie Twej woli ofiarą:
W pokorze serca padam, Tobie się oddaję.
Jędrzej Świderski.

„Ojcze nasz…”
Ojcze mi jakoś nie pasuje.
Nie do Ciebie.
Tato.
Będę Ci mówić Tato, ok?
(No dobra, będę mówić Tatusiu)
Nie tylko mój.
Nasz.
Mam Cię dla siebie w całości
choć nie mam Cię na wyłączność.
Denar dla każdego.
Bliźni-
mój brat,
nie „ten syn twój”

Marta Przybyła

Tato
zanim pierwsza myśl
strząśnie z rzęs
ostatki snu
już biegnę do Ciebie
jak dzieciak
do łóżka rodziców
gramolę nieporadnie zadek
i wyciągam rączki
* * *
dzień kończą moje myśli
podobnie
dreptam z „Małym księciem”
pod pachą
widnokręgiem
są Twoje ramiona
za którymi słońce zachodzi
niestraszne mi
potwory spod łóżka
i cienie z rogami
na ścianie
* * *
Jesteś-
pierwszą i ostatnią
myślą
okładką dnia

(i gęstymi zakładki pomiędzy

Marta Przybyła

Ojcze Ty wiesz że Cię Kocham, Ty wiesz wszystko. Mogę Ci Tato przysiąc że nie popełnię grzechu bo nie chce go popełnić, wyrzekam się grzechu dla Ciebie Tatusiu i dla siebie tylko daj mi siłę abym nie grzeszył. Dla Ciebie bo jesteś moim Ojcem dzięki Tobie żyję, uśmiecham, raduje, oddycham, biegam, skacze, tańczę. Opiekujesz się mną od poczęcia jesteś moim Opiekunem, Miłością, kimś do kogo zawsze mogę przyjść ze wszystkim z całym bagnem z całym tym brudem, którym jestem ugnojony ( ubrudzony ) Ty mnie wyciągasz, podnosisz i mogę na nowo tańczyć, śpiewać i skakać i z każdą tajemnicą, problemem mogę przyjść i gdy pytam w ciszy w tej ciszy z dala od skażonego grzechem świata, odpowiadasz na każde pytanie, które mnie męczy, które ci zadaje, odpowiadasz niesamowicie mądrze a zarazem tak prosto, czasami myślę że ja na to nie wpadłem ale nie ma szans tak, bo Ty jesteś najmądrzejszy i wszechmogący, za nim ja zadam pytanie to już wiesz co odpowiedzieć a przede wszystkim jakie będzie pytanie i znasz historie tego przeszłą jak i przyszłą. Amen Jezus Panem. Maryjo, Mamo, Mamusiu dziękuję że przychodzisz w snach a także po wielkiej walce duchowej zobaczyłem Cie na Niebie w Medjugorje.
Daniel Żyła

„Tatusiu nasz, któryś jest w niebie…”

Dziękuję Tobie Tato Niebieski, że mnie chciałeś…
Wciąż trudno mi uwierzyć, że ziarnko piasku na plaży może mieć znaczenie.
Ogromne.
Wymyśliłeś mnie sobie Tatusiu.
Mnie…
Mam oczy takie jak wybrałeś, w kolorze gorzkiej czekolady, choć mogły być w odcieniu nieba, albo źdźbła trawy.
Dłonie również według zamysłu, z długimi, smukłymi palcami.
Puste.
Nie mam w nich nic, co mogę Tobie dać.
Ta bieda jest moim największym bogactwem, bo wszystko mam w Tobie.
Serce mam mało pojemne, chyba koślawe, jakieś nie takie.
Może do rozbudowy?
Chociaż…
Rozmiar w sam raz, tylko zagraciłam je światem.
Myśli są jak dzikie konie, a siłę mam bezsilną zupełnie.
Brak mi czasem cierpliwości i miłości do Twojej córki Marty… ale przyjmuję ją taką jak jest.
Ewangelia o Miłosiernym Ojcu jest jak kropka nad „i”.
Jak wisienka na torcie.
Powrót do Ciebie po tylu latach i wszystkie kolejne powroty, kiedy dezerteruję w grzech. A Ty… za każdym razem, gdy wracam, wzruszasz się głęboko.
Twój Święty Duch jak GPS niestrudzenie przelicza trasę.
Zawróć.
Skręć w prawo.
Dalej prosto.
Na horyzoncie już widać dom.
Wyglądasz przez okno z brodą opartą na dłoniach.
Wybiegasz mi na spotkanie.
Zsuwasz z moich ramion brudne, cuchnące szmaty. Dajesz mi nową szatę, białą jak śnieg. Wypłukaną we Krwi Baranka.
Pierścień wsuwasz na rękę i sandały na nogi.
Przecież jestem tylko ziarnkiem piasku, a Ty widzisz perłę, która od ziarnka piasku się zaczyna.

Jakie to szczęście czuć Twoją Miłość.
Tak bardzo nieludzką…
Marta Przybyła

Kocham Cię dziecko moje…

Wymarzyłem sobie Ciebie przed założeniem świata.
Tak bardzo Cię chciałem…
Bez Ciebie moje serce nie byłoby kompletne.
Nie myśl, że jesteś tylko jednym z wielu dzieci.
Nie porównuj się do ziarnka piasku na plaży.
Masz wielką wartość.
Czy zalążkiem perły nie jest ziarnko piasku?
Tak cenne jesteś.
Pozwól mi otoczyć się perłową masą mojej Miłości.
Dziecko moje, bądź piękne moim pięknem.
Przenikam i znam Twoje serce.
Wszystkie Twoje myśli pełne niepokoju.
Wszystkie zranienia.
Odsłoń przede mną swoje blizny.
Chcę je ucałować.
Pozwól…

Nie martw się o jutro i nie planuj.
Szkicujesz w wyobraźni kolejne dni i lata, a przecież nawet chwili nie możesz dodać do swego życia.
Oczekujesz, że będę dawał Ci to o co prosisz.
Jesteś czasem jak brzdąc w sklepie ze słodyczami.
Tupiesz niecierpliwie nogami, wyciągając rączki po kolorowe, szeleszczące papierki cukierków.
Gubi Cię początkowa słodycz, a gorzkie nadzienie grzechu jest podstępne.
Dopuszczasz myśli, że nie jestem kochającym Tatą skoro nie realizuję twoich pragnień.
Nie realizuję ich czasem właśnie z miłości.
Zaufaj mi.
Wiara to stanąć nad przepaścią i poczuć wiatr pod stopami.
Wiara to skoczyć w moje ramiona.
Nie widzieć ich, ufać że są.
Złapię Cię.
Przyjmij swoją słabość moje dziecko.
Nic beze mnie uczynić nie możesz.
Nie zniechęcaj się upadkami.
Gdybyś wiedziało z jaką czułością patrzę na Ciebie za każdym razem, gdy się podnosisz.
Gdy zapierasz się siebie i mimo zniechęcenia próbujesz.
Czasem mówisz, że chrześcijaństwo jest zbyt trudne, że nie masz już siły przebaczać siedemdziesiąty siódmy raz.
Czasem myślisz, że nie potrafisz kochać.
Twoja raczkująca miłość rozgrzewa moje Ojcowskie serce.
Nie puszczaj mojej ręki.
Nie próbuj samo.
I mów do mnie „Tato…”
Tak bardzo to lubię.

Twój Tata
Bóg

Marta Przybyła

Tata wie najlepiej…

Czasem się wkurzam,
jak dziecko
w sklepie ze słodyczami.
Patrzę na lizaki, cukierki i ciastka.
-Tato proszę! Proooszę! PROSZĘ!
Robię oczy cocker spaniela,
A Tata nic.
On słyszy,
Tylko wie, że zepsułby nie zęby,
a serce.
Ma coś innego, lepszego.
Może nie kusi kolorowym celofanem
I wcale słodko nie pachnie.
Kiedy tupię nogami i marszczę brwi,
patrzy z czułością,
zamiast dać szybkiego klapsa
między regałami.
Boża pedagogika…
Wychodzę ze sklepu z pustymi rękami.
Jeszcze nie rozumiem,
że na pewne sprawy za wcześnie,
na inne za późno,
a wielu nawet palcem nie musnę.
Czasem największym darem
jest brak tego o co proszę.
Z uporem kilkuletniego terrorysty.
Marta Przybyła

Nie obiecuję Ci Tato Boże…
… że czasem nogą nie tupnę.
… że się w drodze do szkoły nie rozpłaczę.
… że nie usiądę na środku chodnika, wrzeszcząc, że dalej nie idę.
… że sceny w sklepie o misia nie zrobię.
… że podczas deszczu w kałuże nie wskoczę i że się w błocie jak mały prosiak nie wytaplam.
… że deseru nie zjem przed obiadem.
… że się w pogoni za motylem nie oddalę.
… że po drzewach łazić nie będę.
… że zawsze lekcje sumiennie odrobię.
… że koleżance kredek nie zabiorę.
… że się z kolegą nie pokłócę.
… że brukselkę zjem bez marudzenia.
… że Twojej pomocy nie odrzucę, bo:
” ja chcę sama!”
… że będę zawsze uczesana, poprawna i w czystej sukience.
Chcę obiecać…
… że codziennie wieczorem przyniosę laurkę: „Najlepszy Tata na świecie”.
… że przyjdę w tej brudnej sukience, z której wyczytasz wszystkie przewinienia dnia minionego.
… że ucałuję Twój policzek spojrzeniem niewiniątka.
… że wtulę się w Twoje miłosierdzie i zasnę jak dziecko.
Chciane…
Bezpieczne…

Kochane…

(Z książki „I dam wam serce nowe”)
Marta Przybyła

Może nie chodzi o kolejną nowennę, o kolejną litanię… O niestuannie tańczące na modlitwie wargi. Niech zejdą z parkietu słowotoku. Niech zrobią miejsce sercu. Tak naprawdę.

Myślałam o nich z dużym niepokojem i niepewnością. Targało mną poczucie, że przecież trzeba coś zrobić.
Pacjencji hospicjum odrzucający modlitwę i spowiedź. Odrzucający Boga słowami: „Ja nie wierzę, nie chcę, nie potrzebuję…” Nigdy nie byłam nachalna. A może czasem byłam… Modlilam się po cichu, ale ufność nie miała wystarczająco miejsca by rozwinąć skrzydła. Zrozumiałam że moja ufność nie była orłem, była nielotem. Nie szybowała, a jedynie potykała się o własne stopy. Pokładałam nadzieję w swoich wysiłkach, że przecież nie mogę tak bezczynnie stać.
Pamietam mój ból serca względem Jarka. Trzydziestolatek. Z fizycznego, zrujnowanego chorobą człowieczeństwa pozostały tylko oczy. Dwa lata wcześniej w tym samym hospicjum odeszła jego Mama. Z nikim nie rozmawiał. Wiedziałam że nie chciał się wyspowiadać. W ostrym „Nie!” było nieproporcjonalnie do jego stanu dużo siły. Krążyłam przy jego łóżku kiedy spał z kołyszącym się w dłoni różańcem. Nie mógł odejść. Jakby na cos czekał. Z medycznego punktu widzenia było niewytłumaczalne, że jeszcze był pośród nas. Za każdym razem kiedy wchodziłam na oddział szukałam wzrokiem pielęgniarki, żeby zapytać czy to już… Kolejne „jeszcze nie” a we mnie coraz większy niepokój. Usiadłam przy jego łóżku. Spał, z trudem oddychał. Na zapadnietej skroni rytmicznie pulsowała żyła. Zamknęłam jego dłoń w swojej. Delikatnie ale z premedytacją, by go obudzić. Mówiąc mu o Bożej miłości czułam że nie zna Boga, jakiego ja poznałam. Czułego, kochającego. Ja też nie wierzyłam w Boga w którego on nie wierzył. Okrutnego, surowego. Oplotłam różaniec wokół jego nadgarstka.
Spojrzał i zapytał od kogo. Od Maryi. Zasnął. Po kilku dniach w drodze do hospicjum, kiedy tramwaj zatrzymał się na kolejnym przystanku moją uwagę zwrócił mężczyzna z dwójką dzieci. Mały brzdąc nieporadnie stawiał pierwsze kroki i bum. Płacz był tak donośny, że zwrócił uwagę wszystkich dookoła. Starszy chłopiec podbiegł do malca, podniósł go i bez wahania wręczył ojcu, a ten utulił.
Nic ode mnie nie zależy. Jedyne co mogę to zanieść drugiego człowieka w modlitwie i wręczyć Bogu „Trzymaj Tato”. Zaniosłam go więc Tacie jak chłopiec z przystanku zaniósł młodszego brata. Zaniosłam wszystkie jego cierpienia, których nie potrafił oddać. Kolejny raz wchodząc na piętro hospicyjnego oddziału powtórzyłam trzykrotnie „Jezu ufam Tobie”. Pierwszy raz z bezradnością- źródłem największej siły.
Pielęgniarka widziała, że obrałam kurs na dyżurkę. Uśmiechnęła się łagodnie mówiąc: „Jarek zmarł, ale bądź spokojna- zdarzył się cud- wyspowiadał się”.
Marta Przybyła

blog #tusięŻYJEażdośmierci

Spotkanie

Usłysz mnie, o Panie! Mówiono mi, że nie istniejesz, a ja, jak ten idiota, wierzyłem w to. Ale pewnego wieczoru, jakby przez dziurę jakiejś starej bomby, zobaczyłem niebo. I nagle zdałem sobie sprawę, że powiedziano mi kłamstwo. Gdybym zadał sobie odrobinę trudu, aby przyglądać się uważnie temu, co stworzyłeś, mógłbym, natychmiast spostrzec, że ci, którzy to mówili, robili wszystko, aby mi nie powiedzieć, że kot to kot. Czy to nie dziwne, że musiałem znaleźć się w tym piekle po to, aby znaleźć czas na to, by spojrzeć Ci w twarz! Kocham Cię bezgranicznie… i pragnę, abyś o tym wiedział. Za chwilę odbędzie się straszna bitwa. Kto to wie? Może zawitam u Ciebie już dzisiaj wieczorem. Nie byliśmy dotąd wielkimi przyjaciółmi, i dlatego trwożę się, mój Boże, czy będziesz na mnie czekał przy drzwiach. Spójrz: widzisz jak płaczę! Widzisz mnie, jak się rozklejam! Ach, gdybym Cię poznał wcześniej… Tak, idę! Muszę już iść. Czy to nie paradoksalne: Teraz kiedy Cię już spotkałem, nie boję się śmierci. Do zobaczenia!

Modlitwa znaleziona w plecaku pewnego żołnierza, który zginął pod Monte Cassino – rok 1944

Ojcze Nasz inaczej.

„Nazywamy się dziećmi Bożymi i naprawdę nimi jesteśmy, dlatego ośmielamy się mówić…”

TATUSIU nasz, któryś jest w niebie…

TATUSIU…
Zmodyfikowałam najstarszą modlitwę świata dwa lata temu.
Słowo Ojciec brzmiało zbyt surowo, ziemsko. Towarzyszyła mu podszewka strachu…
A w miłości nie ma lęku.

Abba. Tatusiu.
Jesteś moim Superbohaterem.
Pokazujesz mi świat takim, jakim jest naprawdę.
Jakim go stworzyłeś, mówiąc, że jest dobry. Bez photoshopa postępu i nowoczesności. Pomóż mi nie iść z duchem czasu, pomóż iść z Twoim Świętym Duchem.
Chcę kierować się kompasem twych przykazań.
Nie muszę zasłużyć, byś z dumą mówił:
„To moja córka.”
Nawet kiedy odwrócę się od Ciebie plecami, Twoja miłość nie pamięta złego.
Jesteś Tatą, który nie opuścił żadnego szkolnego przedstawienia.
Pozwala brudzić się podczas zabawy i nosi na barana.
Oczami wyobraźni widzę małą Martusię w sukience w groszki, dwoma zawadiackimi kitkami na głowie, która wdrapuje się na Twoje kolana.
Z ufnością.
Jesteś Tatą, który czuwa nieustannie.
Aniołom swoim dałeś rozkaz, by czuwały, bym nie uraziła stopy o kamień.
Odrabiasz ze mną lekcje.
Wiesz, że nie lubię fizyki.
Masz dla mnie tyle cierpliwości.
Droga jestem w Twoich oczach.
Tłumaczysz mi życie.
Rozdział po rozdziale.
Teologię codzienności.
Mówisz że…

Dojrzałość w dziecięctwie.
Wielkość w maleńkości.
Wywyższenie w uniżeniu.
Siła w kruchości.
Wolność w posłuszeństwie.
Branie w dawaniu.
Plan w nieplanowaniu.
Bóstwo w ubóstwie.
Zdrowie w ranach.
A życie w śmierci…

Wielu twierdzi, że to wszystko strasznie skomplikowane.
A Ty mowisz, że być prawdziwym teologiem,
Jest przecież dziecinnie proste.
(Choć najtrudniejsze).

P.S. Może Twój ziemski tata niewiele różni się od Anioła.
A może wcale nie było go przy Tobie.
Może budził Twój lęk.
Pamiętaj, że masz Tatę w Niebie. Najlepszego.
Zamknij oczy i wyobraź sobie jak wtulasz się w Jego ramiona.
Zamień słowo Ojcze na TATUSIU…
Spróbuj. Ośmiel się…
Marta Przybyła

Prośba Powszechna.

Ojcze nasz, który jesteś między nami,
Panuj nam, rządź nas Twoimi prawami;
Bądź wola Twoja. Imię Twoje wszędzie
Niech czczone będzie.
Oddal głód od nas, daj obfitość ziemi,
Okryj ją, Panie, żniwami bujnemi;
Z Twojej dobroci niech każde stworzenie
Ma pożywienie.
Ty, byś nam zrobił nasze szczęście trwałe,
Wlać w nas raczyłeś uczucia wspaniałe;
My odpuszczamy bliźnim, Twym zwyczajem
Odpuść nam wzajem.
Przebacz słabości, daruj przewinienia,
Przykrości naszych chciej ulżyć cierpienia
I na ojcowskim Twoim pozwól łonie
Spocząć po zgonie.

Akt miłości ku czci Boga Ojca
/ mów Mu ciągle ,że Go kochasz/
Ojciec Niebieski powiedział: Kto Mi te akty ofiarowuje, kto w dodatku czyni wszystko, by je rozpowszechniać, będzie Mi w szczególny sposób dzieckiem a Ja mu będę kochającym Ojcem. Jakże tęsknię za tym, żeby i o Mnie możliwie często i serdecznie myślano. Duch święty jest mało czczony. Ale Mnie czci się jeszcze mniej. Nabożeństwo do Mnie wynagradzam w całkiem wybitny sposób. Ofiarujcież Mi często akty miłości, ktore tak radują Moje Serce.
Ojcze, kocham  Cię czule, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię delikatnie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię jak Twoje dziecko ,ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię żarliwie, ratuj dusze!
Ojcze ,kocham Cię płomiennie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię niewypowiedzianie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię bezgranicznie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię nade wszystko, ratuj dusze!
Ojcze ,kocham Cię bez miary, ratuj dusze!
Ojcze ,kocham Cię niewymownie, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię ponad miarę, ratuj dusze!
Ojcze, kocham Cię bez końca, ratuj dusze!
Ojcze, wysławiam Cię, kocham Cię, dziękuję Ci, ratuj dusze!
Ojcze, chciałbym Cię kochać, jak Cię kochają wszyscy Aniołowie i Święci, ratuj dusze!
Ojcze ,chciałbym Cię kochać, jak kochał Cię na ziemi Święty Józef i jak Cię teraz kocha w Niebie, ratuj dusze!
Ojcze,chciałbym Cie kochać jak kochała Cię na ziemi Maryja i ja k Cię teraz kocha w Niebie,ratuj dusze!
Ojcze, chciałbym Cię kochać jak Cię kocha Twój Syn i Duch Święty ,ratuj dusze!
Módlmy się:
Ojcze, przez Niepokalane serce Maryi, dla ratowania tych wszystkich dusz, ktore są w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia, ofiaruję Ci ostatnie krople Krwi, które Twój Boski Syn, ostatkiem sił Swej  Miłości wylał, i ofiaruję Ci Je nieskończoną ilość razy. Amen.
Niech nas błogosławi Bóg Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen
Ze Swoim Ukochanym Dziecięciem niech nas błogosławi Dziewica Maryja. Amen

MODLITWA DO BOGA OJCA (Matki Eugenii)
O, mój Ojcze Niebieski, jak jest słodko i miło wiedzieć, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! Przede wszystkim wtedy, gdy niebo mojej duszy jest czarne, a mój krzyż zbyt ciężki, odczuwam potrzebę, aby Ci powiedzieć: Ojcze, wierzę w Twój ą miłość do mnie! Tak, wierzę, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! Wierzę, że czuwasz w dzień i w nocy nade mną i że nawet jeden włos nie spadnie z mojej głowy bez Twojego pozwolenia! Wierzę, że jako nieskończenie Mądry wiesz lepiej niż ja, co jest dla mnie korzystne! Wierzę, że jako nieskończenie Mocny wyprowadzasz dobro ze zła! Wierzę, że jako nieskończenie Dobry, sprawiasz, iż wszystko służy dobru tych, którzy Cię kochają i pomimo rąk, które mnie ranią, całuję Twoją dłoń, która leczy! Wierzę, lecz pomnóż moją wiarę, a zwłaszcza mój ą nadzieję i moją miłość! Naucz mnie dobrze widzieć Twoją miłość, która kieruje wszystkimi wydarzeniami mojego życia. Naucz mnie zdawać się na Twoje prowadzenie jak dziecko w ramionach swej matki. Ojcze, Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko, Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samego siebie. Wszystko możesz i kochasz mnie!
O, mój Ojcze, ponieważ chcesz, abyśmy prosili Cię o wszystko, przychodzę z ufnością prosić Cię z Jezusem i Maryją o……….(należy wymienić łaskę, o jakiej otrzymanie się prosi). W tej intencji ofiarowuję Ci – w jedności z Ich Najświętszymi Sercami wszystkie moje modlitwy, ofiary i umartwiania oraz największą wierność moim obowiązkom. Udziel mi światła, siły i łaski Twojego Ducha! Umocnij mnie w tymże Duchu tak, żebym nigdy go nie stracił, nie zasmucił ani nie osłabił we mnie. Mój Ojcze, proszę Cię o to w imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna. A Ty, o Jezu, otwórz Swoje Serce i włóż w nie moje serce, a potem razem z Sercem Maryi ofiaruj je naszemu Boskiemu Ojcu! W zamian za to wyproś mi łaskę, której tak potrzebuję! Mój Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie. Niech cały świat ogłasza Twoją dobroć i Twoje miłosierdzie. Bądz moim czułym Ojcem i chroń mnie wszędzie jak zrenicy Twoich Oczu. Niech na zawsze zachowam godność Twojego dziecka. Zmiłuj się nade mną!

Boski Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!
Boski Ojcze, nieskończona Dobroci objawiająca się wobec wszystkich narodów, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!
Boski Ojcze, dobroczynna Roso dla ludzkości, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!

( 3 X ) ,,, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, PAN BÓG ZASTĘPÓW PEŁNE SĄ NIEBIOSA I ZIEMIA CHWAŁY TWOJEJ.
HOSANNA NA WYSOKOŚCI. BŁOGOSŁAWIONY, KTÓRY IDZIE W IMIĘ PAŃSKIE! HOSANNA NA WYSOKOŚCI”

Modlitwę tę można odmawiać w ciągu dnia, szczególnie zaś po przyjęciu Komunii Świętej.?

Gdy Ciało I Dusza Potrzebują Pomocy:
Ta Modlitwa O. Pio Pomoże. ???.
Jeśli nie dopisuje nam zdrowie fizyczne albo kiedy potrzebujemy uzdrowienia duchowego, możemy prosić o nie w modlitwie.
Prośba o uzdrowienie może dotyczyć zarówno nas samych, jak i bliskich nam osób. Możemy wyprosić je odmawiając modlitwę świętego ojca Pio.
Prośba o uzdrowienie.
Modlitwa św. o. Pio
O uzdrowienie prośmy Boga przez wstawiennictwo świętego ojca Pio tymi słowami:
Ojcze Niebieski, dziękuję Ci za to, że mnie kochasz. Dziękuję Ci za zesłanie Twojego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa na świat, aby mnie zbawił i uwolnił. Ufam w Twą moc i łaskę, która wspiera i leczy mnie. Kochający Ojcze, dotknij mnie teraz swoimi uzdrawiającymi dłońmi, abym uwierzył, że Twoja dobra wola jest dla mnie, mojego umysłu, ciała i duszy.
Okryj mnie najszlachetniejszą krwią Twojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa od czubka mej głowy do podeszwy mych stóp. Wyrzuć to, czego nie powinno być we mnie. Wylecz niezdrowe i nieprawidłowe komórki. Otwórz zablokowane tętnice i żyły oraz odbuduj i dopełnij wszelkie uszkodzenia.
Usuń wszystkie stany zapalne i przemyj infekcje mocą najdroższej krwi Jezusa. Niech ogień Twej uzdrawiającej miłości przejdzie przez całe moje ciało w celu uzdrowienia tak, aby funkcjonowało ono w sposób w jaki Ty je stworzyłeś. Dotknij też mego umysłu i moich emocji, nawet najgłębszych zakamarków mojego serca.
Napełnij mnie swoją obecnością, miłością, radością oraz pokojem i przyciągaj jeszcze bliżej do siebie w każdym momencie mojego życia. Ojcze, napełnij mnie Swoim Duchem Świętym i upoważnij do czynienia wszystkiego co się da, aby moje życie przynosiło chwałę i cześć Twemu świętemu imieniu. Proszę Cię o to w imię Pana Jezusa Chrystusa.
Amen.

 

Boga nazywa „Dawcą wielokrotnych szans”. Grzegorz Miecznikowski kilka lat temu poznał „żywego, cudownego Baranka”, a miłości do Boga nie pokonała nawet wiadomość o chorobie nowotworowej. Ewangelizuje i głosi Boga wszędzie tam, gdzie ludzie wątpią w Jego obecność i miłość – nawet na szpitalnej sali oddziału onkologicznego.

— Może tak być, że ten guz nie zniknie?
— Może tak być.
— A może tak być, że zniknie, a potem znowu się pojawi?
— Może tak być.
— To chyba muszę o tym porozmawiać z Ojcem.
— A co ma ojciec do tego?
— Jest Wszechmogący.
— A tak, tak, z tym Ojcem trzeba rozmawiać.

Tym dialogiem Grzegorz wspomina jedną z pierwszych chemioterapii na oddziale onkologicznym. I jednocześnie nie ma wątpliwości, że Bóg wszystko może wyprowadzić na dobrą drogę. Choć kilka miesięcy temu lekarze wykryli u niego chorobę nowotworową, on leczenie onkologiczne traktuje jak błogosławieństwo i niesamowitą, choć momentami trudną przygodę. Ale jak podkreśla – nie zawsze miał zaufanie do Boga. Przyznaje wprost, że kiedyś Boga nienawidził, a Kościół nazywał opium dla mas: „Wychowałem się w tradycyjnym domu katolickim. Co niedzielę chodziłem z rodziną na Mszę, ale nie widziałem, żeby ktokolwiek z nich żył żywą wiarą. Gdy miałem 14 lat zafascynowałem się muzyką metalową. Potrzebowałem coraz mocniejszych dźwięków, od heavy metalu po death metal. W ich piosenkach pojawiają się antychrześcijańskie zwroty. Zacząłem jeździć na koncerty, coraz bardziej wsiąkałem w to środowisko. W tym czasie sporo też piłem, próbowałem narkotyków, ale przede wszystkim nienawidziłem Boga i Kościoła. Uważałem, że każdy ksiądz to pedofil i kłamca.”

Grzegorz nosił bluzy z krzyżami odwróconymi do góry nogami, pentagramami, był pod wrażeniem satanistycznych zespołów. Czytał pisma antyklerykalne, wchodził na czaty katolickie i obrażał ludzi. Gdy było mu źle, sięgał po pornografię oraz jeszcze bardziej zagłębiał się w muzykę. To ona stała się dla niego bogiem. Był nią tak odurzony, że kiedyś uległ wypadkowi. „Któregoś dnia słuchałem płyty zespołu metalowego, tak żyłem tymi kawałkami, byłem wręcz od nich uzależniony, że gdy wyszedłem z domu, nie zauważyłem kiedy znalazłem się na ulicy i wtedy potrącił mnie samochód. Byłem poturbowany, moi rodzice wybiegli w strachu z podwórka, a ja byłem tak zbuntowany, że usiadłem na chodniku i pomyślałem: Starzy biegną, ale wiocha.”

Kilka lat później siostra cioteczna Grzegorza pożyczyła mu płytę chrześcijańskiego zespołu 2 TM 2,3. Postanowił ją włączyć. „Gdy słuchałem tych tekstów, zastanawiałem się, dlaczego gdy wykonawcy śpiewają o Jezusie i miłości, to było we mnie tyle nienawiści, skoro uważałem, że Boga nie ma. Na jakiś czas „odstawiłem” te piosenki, ale myślę, że w głębi serca Go szukałem. A może to On mnie szukał…?”

Jak wspomina, utwory „chrześcijańskiej kapeli” nie dawały mu spokoju. Któregoś wieczoru znów odtworzył piosenki 2 TM 2,3. „Padłem na kolana, zacząłem płakać i spontanicznie mówić „Ojcze Nasz” – poczułem, jak dotknęła mnie niesamowita Miłość. Trudno mi to opisać, to było jak spotkanie z Kimś nieprawdopodobnym. Leżałem i płakałem. Przyszedł do mnie Duch Święty. To było niezwykle namacalne przeżycie, odczuwałem Jego dobroć. W jednej chwili poczułem, jak On mnie ukochał i jest największą, najcudowniejszą, najwspanialszą Miłością. Żadna pornografia, narkotyki, koncerty i wszystko to, czego smakowałem w tamtym czasie, nie równało się z tym spotkaniem. Wypełniała mnie radość i wewnętrzny spokój. Drugiego dnia było tak samo. Wszedłem na czat katolicki, na którym wcześniej obrażałem ludzi i napisałem: Hej, hej, chyba przeżyłem coś niesamowitego.”

Spotkanie z żywym Bogiem zmieniło Grzegorza, ale po trzech latach znowu zaczął upadać. Do dawnych problemów doszedł hazard, w którym utopił mnóstwo pieniędzy. „Było mi wtedy bardzo trudno, do tego wszystkiego dochodził alkohol, pornografia i tak w kółko. Poznałem pięknego Boga i chciałem do Niego wrócić, więc chodziłem do spowiedzi, ale grzech był silniejszy. Wpadłem w kompulsywny nałóg, z którego nie potrafiłem się wyswobodzić. Czasami, jak szedłem grać, na automatach spędzałem dwa dni. Czułem wielki żal, ale nie wiedziałem, jak wrócić do Baranka…”

Grzegorz się nie poddał. Jeździł na rekolekcje – jedne, drugie, które przemieniały jego serce i pomagały wyjść z nałogów. Znalazł się też na kursie biblijnym organizowanym przez Apostolski Ruch Wiary i na chrześcijańskim obozie Fundacji 24/7. Wiedział, że albo zawalczy o siebie z pomocą Bożą, albo diabeł go pokona. „Dotarło do mnie, że mimo zła, którego dokonywałem, raniąc i oszukując moich bliskich oraz innych ludzi, On się na mnie nie gniewa i co więcej – jest Dawcą wielokrotnych szans. Zacząłem Go uwielbiać, rozpalać się, to było coś niesamowitego.”

Od tego czasu Duch Święty rozbudził w nim pasję do ewangelizacji. Grzegorz wielokrotnie wychodzi na ulicę, aby głosić miłość Jezusa bezdomnym, zagubionym oraz tym wszystkim, którzy czują się niekochani i odrzuceni. „Kiedy poznałem Boga i nauczyłem się uwielbiać Go, czytać Słowo Boże, to nasiąkam Jego miłością i mam co dać innym. On jest tak żywy, dobry, czuły. Giniemy, gdy nie mamy osobistej relacji z cudownym Barankiem.”

„Wiele osób nie spotkało się z żywym Bogiem, nie zaprosiło Go prawdziwie do swojego życia. Często od Niego oddziela nas grzech. Pan jest dżentelmenem i nie wejdzie do serca człowieka, jeśli on nie chce Go przyjąć. Jeśli chcemy zawalczyć o relację z Nim, to najważniejsze, byśmy trwali w dziękczynieniu niezależnie od okoliczności.”

Kiedy Grzegorz dowiedział się, że ma nowotwór, chłoniaka grudkowego, ani przez chwilę nie zwątpił w dobroć Ojca. Jest całkowicie spokojny o swoją przyszłość. „Jestem pewien, że od Boga nie pochodzą żadne choroby. Jednak tylko On potrafi wyprowadzić dobro ze zła, którego dla nas nie chciał. Dlatego postanowiłem, że na onkologii będę modlił się za ludzi o uzdrowienie, a także głosił Baranka wtedy, gdy jestem najbardziej słaby. Paradoksem jest, że czasami nie mogę wychodzić na ulicę i głosić, ponieważ mam osłabiony organizm, ale Tata-Bóg otworzył mi drzwi do telewizji i różnych mediów internetowych, aby tam opowiadać o tym, jakich cudów dokonał w mojej codzienności i jak zaskakujące rzeczy czyni w życiu osób, które poznałem.”

Grzegorz wspomina, jak w szpitalnej restauracji modlił się za dziewczynę, która miała aż 15 kg wody w nogach. Lekarze powiedzieli jej, że obrzęki w ogóle mogą nie zniknąć albo co najwyżej jeden kilogram w ciągu doby. Po modlitwie opuchlizna zeszła w niecałe cztery dni. Lekarz pytał z niedowierzaniem: „Jest pani pewna, że wcześniej waga wskazywała tyle kilogramów? A może popsuła się? To niemożliwe”.

Grzegorz nie ma wątpliwości, że miłość Boga jest całkowicie bezinteresowna i dla każdego. „Chciałbym ci powiedzieć, że bez względu na trudności, jakie przeżywasz, bez względu na choroby, upadki, to jest Ktoś, kto cię bardzo kocha, nigdy nie potępia i chce cię w tych słabościach podnieść i umocnić. On jest Ojcem, który zawsze kibicuje swoim dzieciom. Razem z Tatą możesz zmienić rzeczywistość tego świata.”

Stacja7.pl

Słowa Pisma Świętego pochodzące z serca samego Boga skierowane do płci pięknej. Przesłanie do serca każdej kobiety od kochającego Ojca w niebie. Jest ono parafrazą słów z Pisma Świętego ułożoną w formie listu.

Wczoraj podczas różańca było o pieniądzach.. Dziś otwierając Pismo Święte przeczytałam – Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze do Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby… Jestem mamą czwórki dzieci która przez wiele lat zajmowała się domem nie pracując.. Niestety, finansowo bywało bardzo źle ale zawsze znalazł się ktoś kto nam pomógł.. Dobrzy ludzie przywozili nam ubrania, buty, jedzenie.. Dzięki wspaniałej kobiecie przeżywającej wtedy kłopot pojechałam ze swoimi dziećmi na pierwsze i jedyne moje wakacje.. Bóg, poprzez swoich Aniołów zawsze zadba o to aby nam nie brakowało chleba i ubioru a nawet coś ponad to.. Tylko musimy Mu Zaufać.. Ta pieśń właśnie pojawiła się w moim sercu – Miłość Twa od najwyższych gór wyższa jest. Wielka jest wierność Twa, do nieba sięga wzwyż. Miłość Twa głębsza niż ocean bez dna. Wielka jest wierność Twa. Gdy do mnie zbliżasz się.
Aneta Borecka

Nie umieszczona w śmiertelnym rozumie,
Co świat dźwignąwszy, rządzisz wszytkowładnie,
Sprawczyni wieczna, o której człek umie
To tylko mówić, żeć nigdy nie zgadnie.
Pochwały moje i wytworne pienia
Cóż względem Ciebie są, ogromny Panie?
Pozbywa kropla z istotą imienia,
Gdy się w bezdennym zamknie oceanie.
Ty sam znasz siebie, boś Bóg: Ty sam sobie
Niechybnym celem kochania i części.
Ja, lichy zlepek, próżno się sposobię:
Nigdy się wieczność w czasie nie pomieści.
Oddając jednak, Twórco, hołd powinny,
Wiedząc, żem czynem Twojego ramienia;
Jeśliś mię stworzył ze znikomej gliny,
Nie gardź daniną marnego stworzenia.
Co mam, to Twoje: wszytko Ci oddawa
Pokorny umysł, wdzięczny za Twe dary;
Jeśli w szczególnych czego nie dostawa,
Weź mię całego w zupełność ofiary.
Autor : ADAM NARUSZEWICZ 1733 -1796r.

 

One thought on “Bóg Ojciec

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *