Joanna Szymczyk

Joanna Szymczyk

W 2015 roku moj syn mial miec kolejną operację na otwartym sercu bo urodzil sie z poważnymi wadami serca. Poprzednie przeszedl bez komplikacji. Wtedy w lipcu wszystko potoczyło sie zupełnie inaczej. Jego serce się zatrzymalo na stole operacyjnym. Byl dlugo reanimowany, w nocy po tej sytuacji tez kilkakrotnie byl reanimowany. Przez weekend bylo wzglednie, ale stan ciężki. W poniedziałek rano znowu reanimacja 45min. Kapelan szpitala akurat tam byl kiedy dowiedzialam się co się stalo i tam poszlam. Czekal na mnie i zapytal czy może udzielić namaszczenia chorych. Zrozumialam, ze syn żyje. Otrzymal sakrament. Później zaczęly dziać się male cuda. Znalazlam niby przypadkiem obrazek z Jezusem Milosiernym i modlitwą koronka. Nagle pojawila się myśl, że ja muszę się nią modlić. Slyszalam o niej, ale jakoś rzadko się nią modlilam. Wtedy to zaczęlam nawet 5-6 razy dziennie. Nie tak z siebie,  z polecenia. Okazalo się później, że w tym czasie z synem cos się dzialo, ale szybko wracalo do normy. Pomimo tych wielokrotnych reanimacji syn obudzil sie po 5 tyg w pelni swiadomy, bez powikłań neurologicznych i innych. Wedlug lekarza cud bo medycznie raczej niemożliwe. Od tamtej pory moja wiara sie zmienila. Zrozumialam, że bez Boga i jego pomocy jestesmy bezsilni.

Dzis od rana bylam jakaś poirytowana całą tą obecną sytuacją, dziwna szkoła i jakoś tak wszystko mnie przytloczylo. Ok godz 15 dostalam powiadomienie o koronce z Teobankologi. Mialam nie modlic się bo coś tam na siłę chcialam robic w domu, ale włączyłam na słuchawki. Śpiewała ją cudna dziewczynka, akompaniamowala mama i ks. Teodor i grupa diakoni. Poplakalam się. Ten stres i bunt nagle znikł. Pojawił sie pokój i spokój. Chwała Panu.
Pięć lat temu w najgorszym momencie mojego życia kiedy to syn 5 letni walczyl o życie, Jezus kazał mi odmawiać koronkę. Bywalo, że mowilam ją 5-6 razy dziennie, wtedy jak się okazalo to byly kryzysowe momenty mojego syna. Wyszedl z tego bez skutków ubocznych, wbrew opinii lekarzy. Później mial udar niedokrwienny mózgu, który całkowicie się cofnął i kolejną operację ( w sumie4, ma poważną wadę serca). Wszystko bez komplikacji. Dziś na pierwsze spojrzenie nie wyglada na chorego, jest pełen energii i woli życia.

Po różańcu z ks. Teodorem, w zasadzie po modlitwie wstawienniczej, kiedy wypowiedzial slowa o tym ze u pewnej osoby uzdrawiane sa żylaki nog pomyslalam o synu Szymonie (lat 10 wada serca), żylaki jako skutek uboczny siedzenia w domu z powodu wirusa. Ta modlitwa byla w zeszlym tygodniu. Żylaki wystąpiły u syna z końcem maja, potwierdzenie u lekarza. Kardiolog powiedział że nic z tym nie robimy bo to tak jest przy wadach serca i tyle. Syn i tak ma krążenie poboczne.
Zmierzajac do celu: po tej modlitwie w środę (15.07.2020) stwierdzilam, że zniknęły mu te żylaki a byly duże i bardzo widoczne. Teraz ich nie widać. Nie stosowalam nic na nie. W piątek 17.07 bylismy na bilansie i doktor powiedziala, że nie ma żylaków.
Medycznie niemozliwe.
Dziękuje Ci Jezu, Maryjo za kolejna łaskę, maly cud mimo moich potknięć.
Mija pięć lat od momentu kiedy nie zabraliscie go do siebie a mnie wystawiliscie na próbę mojej wiary. Dziękuje za dar życia bez skutków ubocznych po długich reanimacjach.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *