Maria Jerzyńska
Może niezbyt pięknie piszę ale chcę Wam opowiedzieć tę historię.Gdzieś ok.7 lat może troszkę mniej byłam leczona na WZW typu C.Paskudna choroba.W klinice zakwalifikowali mnie do leczenia Interferonem i Ribaviriną.Leczenie tylko zmniejszyło ilość wirusa, ale go nie zniszczyło.Przez 48 tygodni robiłam sobie zastrzyki w nogi i brałam tabletki.To zniszczyło mi jelita.Co zjadłam to biegiem do wc.Sytuacja się pogarszała.Ból brzucha był coraz większy,szczególnie kiedy musiałam iść do toalety.3 lub 4 dni temu zaczęłam zamiast prosić to mieć pretensje do Pana Jezusa że nie chce mi pomóc,uzdrowić.Następnego dnia zaczęłam prosić.Panie Boże dopomóż mi,nie mam gdzie iść,nie ma lekarza.Kto mi pomoże?.Przecież Ty jesteś specjalistą.Coś jeszcze mówiłam ale nie pamiętam.Wiem że Pan mnie słuchał.Czułam to w sercu.To był pózny wieczór, więc poszłam spać.Nagle w moim brzuchu poczułam coś innego,tak jakby zabrano mi coś,w środku była ulga,nie wiem jak to wyrazić.To było dziwne.Rano wstałam zjadłam śniadanie i czekałam kiedy będę biec z bólem do wc.Nic się takiego nie stało.Napiłam się maślanki i nic.Potem obiad i nic.Dziś byłam i wszystko bez bólu,normalnie.Już się ze mnie nie lało.Boże mój aż ciężko uwierzyć że mnie „naprawiłeś”.Jeszcze mi do głowy nie dociera ile mi dobra wyświadczyłeś.Panie bądź uwielbiony w Twoim Miłosierdziu.