Św. Ojciec Pio

Św. Ojciec Pio

PRAWDZIWA HISTORIA.

Karol Wojtyła napisał list z wielką prośbą do ojca Pio.

„Wielebny Ojcze, proszę Cię o modlitwę za pewną matkę czterech dziewczynek, mieszkającą w Krakowie, w Polsce (w czasie wojny pięć lat spędziła w obozie koncentracyjnym w Niemczech); jej zdrowie i również jej życie jest teraz zagrożone z powodu choroby nowotworowej.
Módl się, by Bóg, za wstawiennictwem Najświętszej Marii Panny, okazał jej samej i jej rodzinie swe miłosierdzie.
Zobowiązany w Chrystusie Karol Wojtyła”.

Taki list w 1962 roku napisał do Ojca Pio bp Karol Wojtyła. Kiedy Ojciec Pio otrzymał list, powiedział: „Temu nie możemy odmówić. Nie możemy powiedzieć: nie”.

Już jedenaście dni później biskup Wojtyła napisał kolejny list: „Wielebny Ojcze, kobieta z Krakowa w Polsce, matka czterech córek, dnia 21 listopada, jeszcze przed operacją chirurgiczną, niespodziewanie wyzdrowiała. Bogu niech będą dzięki.
Także Tobie, Wielebny Ojcze, serdecznie dziękuję w imieniu jej własnym, jej męża
i całej rodziny”.
Uzdrowiona kobieta to dr Wanda Półtawska.
Sama tak opowiada o tamtym czasie: „W tamtym pamiętnym roku nic nie wiedziałam o listach Księdza Biskupa. Gdy mnie czasem dziennikarze pytają: «Co pani czuła podczas cudownego uzdrowienia?», «Jak się pani modliła do Ojca Pio?», odpowiadam: «Nic nie czułam, do Ojca Pio się nie modliłam, wtedy nie wiedziałam o jego istnieniu»”.
Doktor Półtawska wyjechała do Stanów Zjednoczonych na operację kręgosłupa.
W drodze powrotnej zatrzymała się we Włoszech i pojechała do San Giovanni Rotondo.Bardzo chciała dostać się do Ojca Pio i tam na miejscu uczestniczyła we Mszy świętej odprawianej przez Stygmatyka.
Nie zapomnę tej Mszy świętej! Nigdy nie widziałam kapłana tak odprawiającego Najświętszą Ofiarę! Ojciec Pio miał ręce owinięte bandażem. Starał się zasłaniać dłonie, ale podczas Podniesienia bandaże nasiąkały krwią.
Było widać, że ten człowiek cierpiał – opowiada dr Wanda Półtawska i dodaje, że wówczas na krótką chwilę spotkała się z Ojcem Pio.
„Po skończonej Mszy świętej Ojciec Pio przechodził do zakrystii obok ławki, w której siedziałam; wówczas spojrzał na mnie, przybliżył się i pogładził po głowie, mówiąc: Allora, va bene? («A więc już dobrze?»).
I poszedł dalej, a ludzi było bardzo dużo.
Jego spojrzenia nie zapomnę nigdy. Wtedy nabrałam pewności, że mnie rozpoznał.
Od spotkania z Ojcem Pio mam poczucie kontaktu z nim i korzystam z jego pomocy w różnych sprawach”.
Wanda Półtawska mówi także, że jej „prywatny święty” ciągle przychodzi jej z pomocą, i dodaje: „Powtarzam ludziom to, czego przez ten czas dowiedziałam się o Ojcu Pio od jego przyjaciół, że chciał zawsze ludziom pomagać, ale głównie pomóc w dojściu do Boga.
Miał nadzwyczajne dary, to prawda, ale tej cudowności głównie «używał» – jeśli tak można powiedzieć – do nawracania ludzi”.
23 marca 2017 roku dr Wanda Półtawska przekazała relikwie św. Ojca Pio, osobiste pamiątki po Stygmatyku, parafii św. Ojca Pio na warszawskim Gocławiu. Proboszcz parafii, ks. Andrzej Kuflikowski, wyjaśnia, że są to relikwie pierwszego i drugiego stopnia, czyli fragment ciała świętego oraz rzeczy codziennego użytku, z których korzystał.
Najcenniejszą relikwią są skrzepy krwi Świętego oprawione w obrazek.
– Doktor Półtawska otrzymała je w lipcu 1991 roku od hrabiny Riny Telfeuer, która cały swój majątek przekazała na budowany przez Ojca Pio szpital – wyjaśnia ks. Kuflikowski. Inne relikwie to: zakrwawiony fragment bandaża z rany św. Ojca Pio, który podarował Półtawskiej w 1998 roku kapucyn, ojciec Taricsio; obrazek Świętej Rodziny z odręcznie napisaną przez Ojca Pio dedykacją, podarowany Półtawskiej przez Amelię Pellecchi, duchową córkę kapucyna; oraz oprawione w bogato zdobiony relikwiarz bandaż i krew Świętego, opatrzone specjalnym certyfikatem,które dr Półtawska otrzymała od gwardiana kapucynów w San Giovanni Rotondo.

Ofiarowując te cenne dary, dr Półtawska napisała list, w którym wyjaśniła powody swojej decyzji.

„Mam pełną świadomość, że przeżywam końcówkę życia. Uważam, że powinnam zrobić porządek z moimi papierami i wszystkim, co mam. Nie mam żadnych materialnych skarbów ani posiadłości, ale mam skarby dla serca, pamiątki” – napisała uzdrowiona przez Ojca Pio kobieta, która dodała, że przekazała relikwie ks. Kuflikowskiemu, ponieważ ma wobec niego „dług wdzięczności”.
Ksiądz Andrzej Kuflikowski wyjaśnia, że jego przyjaźń z dr Półtawską trwa od dziesięciu lat.
– Wanda Półtawska jest duchową opiekunką naszej parafii, naocznym świadkiem rozwoju kultu św. Ojca Pio. Bardzo często u nas bywa, ostatnio w grudniu 2016 roku – zaznacza kapłan. Relikwie od dr Półtawskiej zostały umieszczone w specjalnych gablotach.
– Te relikwie są tu po to, by ludzie mogli się modlić i odczuć bliskość Świętego. Często szukamy cudowności, a relikwie mają służyć nawróceniu. Dla mnie największym cudem jest to, że w parafii wielu ludzi się nawraca i przystępuje do spowiedzi. To większy cud niż uzdrowienie z nowotworu – podkreśla
ks. Kuflikowski.

“Jeśli wiedziałem, że człowiek cierpiał w myślach, na ciele lub duszy, błagałem Boga aby go uwolnił z tego cierpienia. Chętnie przyjąłbym przeniesienie nieszczęścia z chorego na siebie, aby on mógł być uratowany, i prosiłem aby mógł on korzystać z owoców tych cierpień… jeśli Bóg pozwoliłby mi tak zrobić.”
Ojciec Pio.

Ojciec Pio – nauki cz.2 : Eucharystia, Świętość, Duch

Oto modlitwa, którą ułożył św. o. Pio i odmawiał po przyjęciu Komunii.

Modlitwa św. o. Pio

Oto modlitwa, którą ułożył św. o. Pio i odmawiał po przyjęciu Komunii. ??

Gepostet von Aleteia PL – Duchowość i lifestyle am Freitag, 15. Februar 2019

 

Po różańcu z Ojcem Pio, w dowód wdzięczności za dzielenie się tym co dobre dla drugiego człowieka, jestem gotowa dać świadectwo tego, co dzięki niemu otrzymałam.
Rok 2004 połowa czerwca-drugie czuwanie w Krakowie Łagiewnikach u Jezusa Miłosiernego z Ojcem Pio i moje rzeczywiste pierwsze z nim spotkanie,7 lipiec 2004 roku potężny wstrząs po antybiotyku, karetka na sygnale a w moim sercu wołanie o pomoc Ojca Pio, sekundy trwają, minuty uciekają a potem…potem lekarz mówi, że miałam trzy, może cztery minuty życia. Wiedziałam, że umieram, lecz Ojciec Pio był ze mną i dał mi to co najpiękniejsze i wstawił się za mną i żyję.
To jeszcze nie koniec bo Ojciec Pio jest ze mną już 16 lat, nie mogę zażywać żadnych leków, żyję na kredyt Boży z opieką i wstawiennictwem Ojca Pio.I całkiem fajne to moje życie.
Ojcze Pio,  zawsze pamiętam”Że Bóg wszystko widzi”.
Maria Kołodziej

Ojcze Pio, nasze drogi zeszły się już siedemnaście lat temu,kiedy na mojej drodze życia pojawiło się trzy,może cztery minuty życia…to Ty wtedy uprosiłeś Boga aby to życie mi przedłużył…Jest rok 2018,jestem jak każdego 23 dnia miesiąca na Mszy z Twoim udziałem i po niej otrzymuję karteczkę z Twoją myślą-„Módl się i ufaj,nie denerwuj się” w trzy dni potem mąż mój przechodzi operację raka jelita,ja ciągle mam Twoją myśl przed sobą,wszystko się udaje i do dzisiaj jest bardzo dobrze.

Jest rok 2020 miesiąc wrzesień,kolejna msza,kolejna otrzymana karteczka z „Twoją myślą” dokladnie taka sama jak przed laty.Daje mi to do myślenia,jaka droga mnie czeka- i czekała a to przebyty covid,teraz niedawno zabieg też na jelicie i czekanie na wynik-obawa czy zaufanie,zdecydowanie to drugie i „Twoje myśli”ukochany Ojcze Pio. Czas czekania dobiegł końca i wszystko jest dobrze,a teraz każdego dnia kiedy jest problem na duszy czy ciele jesteś Ty Ojcze Pio i Twoja myśl” MÓDL SIĘ I UFAJ,NIE DENERWUJ SIĘ
Niech Bóg bedzie uwielbiony w Swoim Miłosierdziu
Maria Kołodziej

TYTANI WIARY : ŚWIĘCI. Ojciec Pio.

„Moje uzdrowienie było jak zmartwychwstanie Łazarza”. Cud ojca Pio, który doprowadził do jego kanonizacji.
Matteo miał zaledwie 7 lat, gdy zapadł na śmiertelną chorobę. Lekarze nie dawali mu żadnych szans. I wtedy, podczas śpiączki, chłopiec zobaczył ojca Pio w asyście trzech aniołów…
Święty ojciec Pio po swojej śmierci wielokrotnie interweniował w życie na ziemi. Jednym z najbardziej znanych jest przypadek włoskiego chłopca, Matteo Pio Colelli, którego niewytłumaczalne z punktu widzenia medycznego uzdrowienie na pewno przeszło do historii, utorowało drogę do kanonizacji znanego stygmatyka i jest dowodem na działanie Boga w życiu człowieka.
Dziewięć upośledzonych organów
20 stycznia 2000 roku u Matteo zdiagnozowano ostre zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych wywołane przez bakterie. Około godziny 10.00 do jego mamy Marii Luci Ippolito zadzwonił telefon ze szkoły. Jego nauczycielka poinformowała, że Matteo nie czuje się dobrze, ma silne dreszcze i przechyloną na bok głowę.
Wieczorem chłopiec miał już halucynacje i został przyjęty w trybie pilnym do szpitala, który założył ojciec Pio – „Casa Sollievo della Sofferenza” znajdującego się w San Giovanni Rotondo. Jego tata pracuje tam jako lekarz urolog.
Następnego dnia Matteo zapadł w śpiączkę, był w stanie krytycznym. Lekarze byli pewni, że przegra walkę o swoje życie. Stwierdzili u niego m.in. kwasicę metaboliczną, intensywną sinicę, obrzęk płuc, nadmiar kreatyniny i bilirubiny. Miał 40 stopni gorączki.
Ostatnia szansa.
Choroba zaatakowała m.in. nerki, układ oddechowy, zaburzyła proces krzepnięcia krwi. Chłopiec miał dziewięć upośledzonych organów. Jednak jeszcze w ostatnich chwilach przytomności chciał się napić i powiedział: „Kiedy dorosnę, chcę stać się bogatym, aby dać wszystko ubogim”. Po tych słowach trafił już na intensywną terapię.
Jego rokowania były bardzo złe. Serce przestało pracować. Po godzinie reanimacji, gdy lekarze zaczęli zdejmować maski i rękawiczki, jeden z nich szepnął do ordynatora, aby zrobić jeszcze jedną próbę. „W porządku” – odpowiedział. „Ale ojciec Pio musi tu wsadzić swoje ręce”. Matteo dostał zastrzyk adrenaliny i serce zaczęło ponownie bić.
Brat z białą brodą w asyście aniołów
Matteo tamten czas wspomina tak: „Nie czułem się dobrze. Powiedziałem mamie, że nie chcę chodzić do szkoły, ale ona mnie zmusiła, ponieważ nie lubiłem tam chodzić. Tej nocy, kiedy moja mama przyszła do mojego pokoju powiedzieć mi dobranoc, nie poznałem jej. Natychmiast zabrali mnie do szpitala”.
Podczas śpiączki chłopiec widział ojca Pio w asyście trzech aniołów. Jeden z nich miał złote skrzydła i białą tunikę, a dwóch pozostałych białe skrzydła i czerwone tuniki.
„Ojciec Pio znajdował się po mojej prawej stronie i powiedział bym się nie martwił, bo wkrótce będę wyleczony. W rzeczywistości moje uzdrowienie było jak zmartwychwstanie Łazarza” – wyjaśnia Colello.
W tym trudnym czasie jego mama chodziła modlić się nad grobem św. ojca Pio. Błagała go o pomoc i życie dla ukochanego dziecka.
Cudowne uzdrowienie.
21 stycznia dzieje się coś niezwykłego, jego narządy zaczynają pracować. Po kilku dniach chłopiec budzi się ze śpiączki i prosi o swoje ulubione lody.
Od tamtego czasu Matteo traktuje świętego zakonnika jak swojego dziadka, któremu może się zwierzyć ze swoich problemów i prosić go o pomoc. „Kiedy rozmawiam z kimś, kto nie wierzy, mówię mu: Jestem tutaj. Dla nauki to niewytłumaczalne, ale istnieje inne wytłumaczenie, którego nie możemy zrozumieć” – powiedział w wywiadzie dla agencji ACI Prensa.
Nauka nie umie tego wytłumaczyć
W procesie kanonizacyjnym ojca Pio dr Violi wykazał, że gdy istnieje więcej niż 5 niedoborowych narządów, to różne sposoby leczenia wydają się być bezużyteczne. Napisał również, że literatura międzynarodowa nie wspomina o nikim, kto by przeżył taką patologię.
Matteo był obecny na kanonizacji ojca Pio i jak powiedziała w jednym z wywiadów jego mama, miał nawet okazję ucałować rękę papieża. Na placu św. Piotra w Rzymie przyjął swoją Pierwszą Komunię Świętą.
Teraz Colello pomaga innym, chce być blisko tych, którzy nie mieli tyle szczęścia, co on. Jednym z jego priorytetów jest pomoc autystycznym dzieciom, z zaburzeniami intelektualnymi i relacyjnymi, z którymi wykonuje terapię wodną.

Studiuje psychologię na uniwersytecie w Foggi. Jest zaręczony. Nie zapomina modlić się za innych, nawet za tych, którzy tego nie robią. Jego mama założyła stowarzyszenie „Cyrenejczyk” (Cyrene Onlus), które pomaga tym, którzy są chorzy na raka i cierpią samotnie.

Przepowiednia Ojca Pio

JAN PAWEŁ II I OJCIEC Pio.

Nie wszyscy wiedzą, że po raz pierwszy i jedyny spotkali się osobiście w San Giovanni Rotondo w 1948 roku. Spotkanie to owiewa aura tajemnicy. Relacja z niego nie pojawia się we wspomnieniu żadnego z nich. Nie wiadomo, o czym rozmawiali i czy — jak głosi plotka — Ojciec Pio przepowiedział wtedy pontyfikat Karolowi Wojtyle. Tak nawiązana została niezwykła znajomość.

To było w kwietniu 1948 roku. Choć niektórzy piszą, że rok wcześniej. Młody, dwudziestoośmioletni ksiądz z Polski, Karol Wojtyła odwiedza słynnego już od lat Ojca Pio z Pietrelciny. Jedzie pociągiem z Rzymu do Foggii, a potem autobusem do oddalonego o czterdzieści kilometrów San Giovanni Rotondo. W wyprawie towarzyszy mu ksiądz Stanisław Starowieyski i to on po latach omyłkowo napisze, że wizyta miała miejsce rok wcześniej „zaraz po Wielkanocy, chyba w 1947 roku”. Podobny błąd popełni sam Jan Paweł II, gdy już jako papież przyjedzie do grobu Ojca Pio. Jednak później, w 2002 roku, gdy zostanie poproszony o napisanie wspomnienia z tamtego pierwszego spotkania, sprostuje omyłkę: „Pamiętam ten dzień w 1948 roku, gdy w kwietniowy wieczór jako student Angelicum przyjechałem do San Giovanni Rotondo, żeby zobaczyć Ojca Pio i uczestniczyć w jego mszy świętej i, jeśli to możliwe, żeby się u Niego wyspowiadać”. Także kilka innych, drobnych faktów potwierdza tę właśnie wersję. Choćby słowa papieża, że widział, podczas swej pierwszej wizyty w San Giovanni Rotondo, jak powstaje szpital założony przez stygmatyka, zwany Domem Ulgi w Cierpieniu. Wiemy, że pierwsze prace przy budowie — drobne i ledwie przygotowawcze — rozpoczęto dopiero pod koniec maja 1947 roku.

A więc rok 1948, tuż po Wielkanocy, która wypadała 28 marca. Mogły to być zatem pierwsze dni kwietnia, jeszcze przed pierwszą niedzielą po świętach, zwaną białą, która kończyła oktawę wielkanocną i wiosenne ferie na uczelni. Ale może i nieco później, bo wyjątkowo tamtego roku wszyscy studenci — także klerycy — mieli długie, miesięczne ferie z powodu zbliżających się wyborów do włoskiego parlamentu (18 kwietnia). Polscy księża z Krakowa — Wojtyła i Starowieyski — często wykorzystywali wolne od nauki dni na wycieczki po Włoszech. […]

Tuż po przyjeździe mieli okazję po raz pierwszy zobaczyć Ojca Pio na wieczornym nabożeństwie. „I wtedy mogłem zamienić z nim kilka słów” — napisze Wojtyła. Nie wiemy, o czym rozmawiali. Być może było to ledwie kilka słów przywitania. Czy stygmatyk zapytał o sytuację w ich ojczystym kraju? Nie można i tego wykluczyć. Gdy kilka lat później przyjedzie do Ojca Pio inny Polak — poeta Aleksander Wat — zakonnik już przy przywitaniu go zapyta: „No i jakżeście się tam, w Polsce, pozbyli tych Rosjan?”. Sprawy tego świata wcale nie były mu obce, spotykając się z ludźmi, interesował się ich problemami. Ale jak w tym wypadku było naprawdę i czego dotyczyła rozmowa z młodym księdzem Wojtyłą, nigdy się już nie dowiemy.

Z całą pewnością natomiast wiemy, że polscy księża znaleźli nocleg naprzeciw kapucyńskiego kościoła, w domu Marii Basilio, duchowej córki Ojca Pio, która wynajmowała pielgrzymom pokoje gościnne. Mogli z okien patrzeć na nieodległy plac budowy — rozpoczętej nieledwie rok wcześniej — wielkiego szpitala, o którym od lat marzył Ojciec Pio. Widzieli to, co się dzieje na kościelnym placu, mogli poczuć atmosferę tego miejsca, w którym po latach wojny odradzał się ruch pielgrzymkowy z wszystkimi jego zaletami i wadami. Obserwowali tłum wiernych, który wielką falą wypłynął z kościoła i kłębił się wśród straganów z dewocjonaliami i zdjęciami stygmatyka. Patrzyli na setki jego czcicieli koczujących całą noc przed klasztorem. Słyszeli ich śpiewy i okrzyki, widzieli, jak wpatrują się w okno na piętrze z nadzieją, że jeszcze raz, choćby na chwilę, pojawi się w nim „ich święty”. Trwało to długo, do późnych godzin, póki Ojciec Pio nie ukazał się wreszcie w oknie, nie pobłogosławił pielgrzymów i nie powiedział im przez megafon „Buona notte”…

Następnego dnia wczesnym rankiem księża Wojtyła i Starowieyski znów pojawili się w kościele, by uczestniczyć w odprawianej przez stygmatyka przy bocznym ołtarzu mszy, która — jak napisał we wspomnieniu Jan Paweł II — „trwała długo i w czasie której widziało się na Jego twarzy, że On głęboko cierpi. Widziałem Jego ręce sprawujące Eucharystię — miejsca stygmatów były przesłonięte czarną przepaską, to pozostało dla mnie jako niezapomniane przeżycie”. Pozostało na zawsze. Po ponad pół wieku schorowany, cierpiący papież, z wysiłkiem przyklękający przy ołtarzu, z trudem utrzymujący w ręku hostię, miał jeszcze przed oczami tamtą mszę. „To pierwsze spotkanie uważam za najważniejsze i za nie w szczególny sposób dziękuję Opatrzności” — napisał w 2002 roku.

Po każdej mszy świętej Ojciec Pio spowiadał w zakrystii mężczyzn. Również ksiądz Wojtyła uklęknął przed nim, by wyznać grzechy. Ten fakt przywołał w kazaniu podczas kanonizacji stygmatyka: „Ojciec Pio był szczodrym rozdawcą Bożego miłosierdzia, gotowym służyć wszystkim rozmową, kierownictwem duchowym, a w szczególności udzielać sakramentu pokuty. Mnie także w latach młodzieńczych spotkał przywilej skorzystania z tej jego dyspozycyjności dla penitentów”. A w przekazanym kapucynom wspomnieniu wyznał: „Przy spowiedzi Ojciec Pio okazał się spowiednikiem mającym proste, jasne rozeznanie i do penitenta odnosił się z wielką miłością”.

Spowiedź przyszłego papieża u mistyka, który czytał w myślach, jak i całe ich spotkanie z 1948 roku, rozpalały wyobraźnię wielu i były pożywką dla przeróżnych domysłów. W kilka dni po pamiętnym 13 maja 1981 roku prasę włoską obiegła plotka, jakoby podczas tej rozmowy Ojciec Pio przepowiedział Karolowi Wojtyle pontyfikat i męczeństwo. Informację taką podał nawet oficjalny biuletyn włoskich kapucynów. Na pierwszych stronach gazet pojawiły się tytuły: „Będziesz papieżem we krwi — powiedział mu Ojciec Pio”, „Przepowiednia Ojca Pio na temat zamachu na Wojtyłę”, „Ojciec Pio do Wojtyły: będziesz papieżem, lecz przez krótki czas”. Jednak, jak to często bywa przy sensacyjnych doniesieniach, tak i teraz okazało się, że nikt nie potrafi wskazać wiarygodnego źródła tych rewelacji, a wszyscy powołują się na kogoś, kto „sam nie widział, ale słyszał od innych”. Najlepiej więc było zapytać samego zainteresowanego.

Jan Paweł II kilkakrotnie i przy różnych okazjach odniósł się do tych pogłosek i za każdym razem je dementował — czy to z uśmiechem, czy całkiem na poważnie. Wieloletni przyjaciel Wojtyły, bp Andrzej Deskur był świadkiem jednego z takich dementi. Na pytanie, czy Ojciec Pio przepowiedział mu męczeństwo i pontyfikat, Jan Paweł II zdecydowanie odparł: „Nie, to absolutnie nie jest prawda. Z Ojcem Pio rozmawiałem tylko o jego stygmatach. Zapytałem go, który ze stygmatów sprawia mu największy ból. Byłem przekonany, że to ten w sercu. Ojciec Pio bardzo mnie zaskoczył, mówiąc: «Nie, najbardziej boli mnie ten na ramieniu, o którym nikt nie wie i który nawet nie jest opatrywany»”.

Zaskakujące wyznanie. Nie wiemy, czy ta rozmowa odbyła się już pierwszego dnia, tuż po przyjeździe Polaków do San Giovanni Rotondo, czy nazajutrz po spowiedzi. O wiele ciekawsza byłaby odpowiedź na pytanie, dlaczego Ojciec Pio uznał za właściwe wyznać tę tajemnicę nieznanemu, przypadkowo spotkanemu, młodemu księdzu z Polski? O ranie ramienia nie mówił nikomu: ani przełożonym, ani lekarzom, ani nawet swym najbliższym córkom duchowym. O istnieniu tego „stygmatu” dowiedziano się dopiero w 1971 roku podczas inwentaryzacji osobistych rzeczy po zmarłym przed trzema laty stygmatyku. Wtedy to brat Modestino Fucci zauważył na jednym z podkoszulków „widoczny, okrągły ślad krwawej wybroczyny, o średnicy około dziesięciu centymetrów, na prawym ramieniu, blisko obojczyka”. „Ukryty stygmat” Ojca Pio okazał się zgodny z rozkładem plam na Całunie Turyńskim oraz starodawną modlitwą św. Bernarda z Clairvaux do „rany na ramieniu Chrystusa, zadanej Mu przez najtwardsze drzewo krzyża”. Karol Wojtyła poznał ten sekret już w 1948 roku.

Fragment książki

Jan Paweł II i Ojciec Pio. Historia niezwykłej znajomości

Edward Augustyn.

ŚWIĘTY OJCZE PIO,NAZNACZONY ŚWIĘTYMI ZNAKAMI MĘKI NASZEGO ZBAWICIELA,CIEBIE WYBRAŁ BÓG,ABYŚ W NASZYCH CZASACH NA NOWO UKAZYWAŁ POTĘGĘ I CUDA BOŻEJ MIŁOŚCI .BĄDŹ W NIEBIE NASZYM PATRONEM,A GDY WZYWAMY TWOJEGO POTĘŻNEGO WSTAWIENNICTWA U TRONU BOŻEGO MIŁOSIERDZIA,UPROŚ NAM PRZEBACZENIE GRZECHÓW,ŁASKĘ ZJEDNOCZENIA Z JEZUSEM CHRYSTUSEM W EUCHARYSTII I RADOŚĆ TRWANIA W KOŚCIELE ŚWIĘTYM.BROŃ NAS PRZED ZŁYM DUCHEM,KIERUJ NASZE KROKI NA DROGĘ POKOJU I NAUCZ NAS ŻYĆ W PRAWDZIE I WOLNOŚCI DZIECI BOŻYCH.AMEN.

Gepostet von Radek Ławniczak am Montag, 27. November 2017

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *