Paweł Bączkowski.

Paweł Bączkowski.

Kiedy oddajemy życie Jezusowi wielu dotyczasowych tzw wiernych przyjaciół jest zakłopotanych, milczy i odchodzi bo może być to kłopotliwe zadawać się z nawiedzonymi.Tak jest i w moim przypadku.Tracę też dotychczasową, oklaskującą mnie publiczność.Ale zmartwienia nie ma bo tę pustkę, lub wolną już przestrzeń po tamtych tzw wiernych przyjaciołach wypełniają inni nawiedzeni. Od dzisiaj będę umieszczał swoje świadectwa wiary bo dłużej nie mogę milczeć.

To było w latach 90 tych. Szczyt kariery, koncert za koncertem, radio, prasa, telewizja, wszelkie akcesoria sławy. Szybkie country, rock and rollowe zycie. Świat należał do mnie.

Jest noc.Zasypiam po kolejnej trasie, koncertach i sukcesach,zadowolony z siebie i szczęśliwy.
Idę w tym śnie ulicą i widzę na krawężniku siedzi sobie Jezus Chrystus.Rozsypuje piasek taki morski na czarny asfalt i długim kijkiem coś pisze.
Podchodzę bliżej i witam się słowani:
…O to Ty. Cześć Panie Jezu, co tam wypisujesz na tym piasku? – pytam.
A On wtedy spojrzał na mnie z uśmiechem i spokojem i powiedział.
Przykazania Boże, Paweł, Przykazania.
Koniec snu…

CZY BYŁEM W NIEBIE?

To było chyba ponad 30 lat temu.Po południu uciąłem sobie drzemkę i zasnąłem na dobre.Przyśnił mi się kolega z którym często rozmawiałem o Panu Bogu,Jezusie, Duchu Świętym.

I w tym śnie on pyta czy chcę zobaczyć jak jest w niebie.Ja mu na to dlaczego nie?
No to zapytał.Lecimy? A ja …lecimy.
I w tym momencie zaczęliśmy się wznosić ku górze. Im wyżej, tym piekniej.Tak szybowaliśmy w wolnym tempie.I tak z sekundy na sekundę było coraz piękniej, coraz jaśniej, coraz cieplej, w sercu radość,łzy wzruszenia.I wtedy tak czułem, że to było nie takie senne, ale realne, jakby miało miejsce w realnym świecie.Coraz większa radość, ciepło, uniesienie nie do opisania słowami, noramalnie krzyczałem z radości. Bożeeee to jest NIEBO??? Tak, to jest niebo usłyszałem w odpowiedzi. TO JA TU CHCĘ ZOSTAĆ!!!
Kolega pyta co robimy, lecimy dalej czy wracamy?
A ja na to: ani mi się śni,  ja nie wracam,  lecę dalej.
I w tym momencie słyszę z oddali głos najpierw taki cichy a potem coraz głośniejszy Paweł !!! Paweł !!! Paweł!!!
Rozpoznałem głos swojej matki, ale za nic nie chciałem wracać.Byłem niezadowolony ,ze mnie woła.
Ten głos był coraz głośniejszy, ciepło, światło, szczęście znikało. Czułem, że mnie ktoś szarpie i krzyczy: Paweł, Paweł, obudź się!!! A tu mamusia mnie szarpie. Przez moment byłem jeszcze w tym śnie i widziałem mój pokój jakby wielki kościół, wysoki,ogromny.
Obudziłem się z płaczem i zły ze słowami: Dlaczego mnie szarpiesz, dlaczego mnie budzisz, ja nie chciałem wracać.Mama przerażona bo myślała, że umarłem.Nie mogłem dojść do siebie, przez moment jeszcze miałem to uczucie szczęścia i ciepła w sercu, które potem topniało i wszystko wróciło do tzw. normy.Przez parę godzin nie mogłem z siebie wydusić słowa. Opowiedziałem to kilku osobom, ale nie zareagowały.Ktoś powiedział, żebym tego nie opowiadał bo jeszcze pomyślą, że jestem stuknięty.Wiele mam takich doświadczeń, o których Wam napiszę, bo już dość milczenia.W następnym świadectwie opowiem Wam o moich spotkaniach z Matką Przenajświętszą i z Janem Pawłem 2. To będzie dopiero. Po tych historiach nigdzie już mnie nie zaproszą na koncert. Ale nie dbam o to bo wiem, że Bóg o Nas zadba. A Wy Kochani moi nie bójcie się, tylko opowiadajcie co Wam się przytrafiło. Nie może tylko łajza rogata (określenia Arka Łodziewskiego) i łachudra rządzić w internecie i na fejsie.

ps.Zdrowy na ciele i umyśle pisze te słowa.Gdyby tak wygladała śmierć to nie ma się czego bać.

Moje spotkania z Janem Pawłem II

To były lata 80- te. Miałem 18, może 19 lat. Chodziłem do kościoła, do sakramentów świętych, kochałem Boga, Jezusa Maryję i Wszystkich Świętych. Stało się, że zacząłem studiować różne nauki, różnych kościołów i wyznań. Zacząłem się szarpać, nie spać po nocach. Chodziłem do swoich księży aby porozmawiać o swoich piętrzących się wątpliwościach. Niestety moi księża nie chcieli ze mną rozmawiać i poradzili mi abym się tym nie zajmował. Przepraszam Kochani Księża, ale młodym ludziom trzeba poświęcać czas i tłumaczyć, obojętnie jak było trudno odpowiedzieć, na nurtujące pytania. Było coraz gorzej. Stało się, że opuściłem Kościół Katolicki. Znalazłem miejsce gdzie indziej, ale niestety poległem. Zostałem bezdomnym wierzącym. Moja wiedza biblijna, szermierka na cytaty biblijne nie wystarczyła. Stało się, że straciłem kompletnie wiarę. Ja, który oddychałem wiarą, która była moim tlenem, straciłem powietrze do oddychania. Zagubienie, ścisk w gardle, nerwica, załamka.Wiedziałem tylko, że muszę się trzymać z dala od alkoholu, narkotyków i używek które mi proponowano, albowiem zająłem się zawodowo muzyką i było łatwo. Ale Bóg czuwał. Potem ( trwało to kilka lat) moja wiara w Boga odbudowała się jakoś. Ale w dalszym ciągu byłem wierzącym bezdomnym, czyli bezwyznaniowym. I teraz sedno opowieści.

Przez cały ten czas mojej duchowej bezdomności bardzo regularnie śnił mi się Papież Jan Paweł 2. Często były takie sytuacje, że widziałem tłum ludzi, papież wśród nich. Ja stoję z boku i się przyglądam. Sobie mówię…. ale Show!!! Nie rozmyślałem o Janie Pawle 2, byłem bardzo daleko, ale często Jan Paweł II w snach wołał mnie po imieniu: Paweł! Paweł! Chodź, podejdź, nie bój się. Ja zszokowany. Podchodze. Papież podaje mi rękę i pyta:
No co tam u ciebie, jak żyjesz, jak sobie radzisz. Rozmawiamy,krótką chwilę, żegnamy się a hierarchia patrzy dziwnie na mnie. Skąd się znamy. Kilka razy powtórzył się ten sen.
Następny sen był polityczno – militarny.
Siedzę sobie w parku a tu jakieś wojsko, amerykańskie flagi, sprzęt wojskowy a ścieżką kroczy Jan Paweł 2 i Prezydent Ronald Reagan.Tym razem ja zawołałem Papieża i przypomniałem mu się. On mówi: Tak, Pamiętam Cię Paweł. A ja do JP2 z wyrzutami:
Co ty tutaj robisz wsród tego wojska, z tym Reaganem.To nie jest miejsce dla Ciebie.
Zły byłem na Niego.
A JP2 mówi tak…
… Paweł! Zaufaj proszę. My tutaj ustalamy bardzo ważne sprawy dla całego świata. Rozmawiamy chwilę,Regan nic nie mówił. Potem się żegnamy.
Kilka lat minęło i wypłynęły zdjęcia Reagana z Papieżem JP2. Normalnie tak jak bym ich widział w tym śnie.
Potem się okazało, że rozmawiali o tym jakby tu tę komunę rozwalić.
Potem długo nic i nastąpił rok 2005.
To był luty 2005. Mówiło się,że Papież jest w złym stanie.
Sen następujący.
Była duża scena. Ja na niej stoję z muzykami i mamy próbę przed wielkim koncertem. Ćwiczymy: raz, dwa, trzy, próba mikrofonu itd.
Odwracam się w stronę widowni i widzę siedzącego siwego staruszka w białej koszuli nocnej, który ręką do mnie macha.
Ja mu mówię. Proszę Pana, tutaj nie wolno siedzieć bo to jest próba. Koncert jest za godzinę czy dwie. A on dalej jakby mnie wołał.
Podchodzę bliżej a tu Jan Paweł 2. Ucieszyłem się i mówię. O super, że jesteś. Słyszałem, że coś słabo się czujesz.A Papież do mnie…
Wiesz. Przyszedłem tylko się z Tobą pożegnać.
W kwietniu 2005 jak wiemy zmarł. Mieszkałem kiedyś sam i nie miałem telewizora. Wieczorem o 21.00 rozebrałem się i poszedłem spać, zapaliłem JP2 świecę i przebudziłem się gdzieś ok 21.30.Patrzę, świeca się pali, ale tli się coraz słabiej, popatrzyłem na zegar: była 21.37. W  pokoju poczułem taki wiaterek i chłód. Świeca zgasła.
Potem długo nic i przerwa w kontaktach z Papieżem.
I dopiero niedawno. Kilka miesięcy temu śniło mi się, że czytam Pismo Święte i próbuję coś rozgryźć. Patrzę siedzi Jan Paweł 2, witam się z Nim i opowiadam o moich poszukiwaniach i pytam czy dobrze rozumuję, a On do mnie z uśmiechem … dobrze, dobrze.

Takie oto miałem senne przygody z Janem Pawłem 2.

Zdrowy na ciele i umyśle o moich spotkaniach z Matką Przenajświętszą daję swiadectwo.
W latach 80- tych, kiedy odszedłem od Kościoła, miałem tyle w głowie nabzdyczone, że obraziłem się nawet (bez powodu) na Maryję. Ja, który chodziłem na nowenny od dzieciństwa, nagle porzuciłem Ją. Wyrzuciłem nawet do rzeki Jej wizerunek (WYBACZ MI MATEŃKO).
Omijałem ją skutecznie. Ale Ona jako dobra Matka nie zostawiła mnie. Potem jakoś było mi głupio się źle o Niej wypowiadać i zamknąłem się.
Kiedy powoli wracałem do Kościoła ok 2004 roku to poszedłem do Niej, spojrzałem Jej w oczy i zalałem się łzami. Nie czułem żadnych wyrzutów z Jej strony.Tylko swoje bezsensowne zachowanie. Ona nie zawiodła i zawsze pomogła.
Zawsze poszukiwałem miłości. Zanim poznałem moją żonę Iwonkę, nabroiłem myśląc, że szukam miłości. Dzisiaj wiem, że to nie była miłość tylko uzależnienie.
Opowiem Wam historię.
Zadałem się z pewną dziewczyną. Byłem Nią zauroczony,zafascynowany i UZALEŻNIONY.Coś jednak czułem, że ona mnie i okłamuje i nie jestem jej jedynym rycerzem.
Wziąłem dziewczę do Kościoła, kazałem uklęknąć i przysiąc przed obrazem Maryi, że mnie nie oszukuje i jest uczciwa.Przysięgała, ale widziałem w Jej oczach takie jakieś przerażenie. Kiedyś w nocy śpię sobie z Ową pięknością i….śni mi się twarz Maryi, taka piękna, jasna, ciepła, złota…coś jak wizerunek MB Ostrobramskiej.  I w tym śnie słyszę głos Maryi…NIE RÓB TEGO!!!
Obudziłem się przerażony, rozszarpany na kawałki,  no bo w końcu byłem zakochany i uzależniony od mojej dziewczyny.Widziałem, że kłamie i oszukuje, ale nie chciałem przyjąć tego do wiadomości.
Zdesperowany któegoś wieczora uklęknąłem i prosiłem. Pokaż mi proszę jak,jest, co robi moja dziewczyna bo zwariuję na końcu. Zasnąłem.
Przyszedł sen o mojej dziewczynie, gdzie widziałem jak mnie zdradza,j ak oszukuje i mataczy. Obudziłem się zlany potem i płaczem. Nie chciałem wierzyć. Uklęknąłem i mówię..To tylko przypadek. Jeżeli we śnie zobacze to samo jeszcze raz to uwierzę.
Tak więc zasnąłem ponownie i PRZYŚNIŁO MI SIĘ TO SAMO JESZCZE RAZ.
Budzę się nad ranem i pogrążony w rozpaczy i w niewierze JESZCZE RAZ, TRZECI RAZ PROSZĘ. Jeśli zobaczę we śnie 3 raz to samo to uwierzę. Zasnąłem zmęczony jak koń pociągowy i…DOSTAJĘ ZNOWU 3 RAZ TEN SAM SEN!!!!
Wstałem rano,zmęczony …spakowałem dziewczynę, pożegnałem się z Nią. Powiedziałem Jej wszystko co mi sie przyśniło. Była przerażona i bez słowa opuściła budynek.Nigdy potem jej nie widziałem. I jakimś dziwnym trafem dochodziły do mnie potem potwierdzenia Jej ekscesów.
Potem napisałem dla Maryi piosenkę, która jest na moich płytach “PRZYTULONY” i “W DRODZE I NA DRODZE” piosenka nosi tytuł  “Proszę szansę daj”
Kolejny sen z Maryją miałem kilka miesięcy temu.
Chodzę sobie po podwórku, po drodze spotkałem Jana Pawła 2. Śnił mi się Najświętszy Sakrament, który nieśliśmy i z tego Najświętszego Sakramentu wydobywał się taki biały, jasny dymek. Przyjęliśmy Jezusa a potem wyszedłem na ulicę.Patrzę w niebo a na całym niebie rozpostarł się duży, piękny, ogromny, kolorowy dywan z wizerunkiem Maryji. Był taki piękny.Ten sen to taki miał klimat realny jakby działo się  normalnie, w codzienności.
Potem ten dywan z wizerunkiem NMP schował się do nieba a na niebie ukazała się żywa Maryja, która mnie pozdrawiała. Krzyczę ja na cały głos,  na tej ulicy do ludzi: Matka Boża jest z Nami, widzicie!!! I biegnę do niej ze łzami w oczach a ona zbliża się coraz bardziej i rozpływa się za budynkami.
Zdrowy na ciele i umyśle opisuje swoje spotkania z Maryją.
Dzisiaj jestem bardzo blisko Niej.Wiem, że przebaczyła mi te młodzieńcze ekscesy. Dzisiaj jestem wprost w Niej ZAKOCHANY!!!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *