Świadectwo – Justyna Krych
Muszę podzielić się z Wami sytuacją, która mnie spotkała.
Robiąc zakupy w jednym z popularnych marketów, wśród na prawdę dużej ilości klientów moją uwagę przyciągnęła koszulka pewnego mężczyzny. Była na niej narysowana postać z rogami oraz znaki satanityczne. Były tam jeszcze jakieś napisy, których nie odczytałam. Spojrzałam z niepokojem na twarz mężczyzny. Sprawiał wrażenie osoby uzależnionej od alkoholu ale tego czy nią był nie wiem. Nie chcę oceniać. Przeszłam w osłupieniu dalej. Moje sumienie podpowiadało mi jednak abym odszukała tego mężczyzny i porozmawiała z nim o tym. Pomyślałam, że to głupi pomysł, byłam z dzieckiem, w dodatku sklep był pełen ludzi. Nie było możliwości spokojnej rozmowy. Wróciłam się jednak mężczyzny już nie było. Mimo to miałam uczucie, że być może na parkingu Bóg da mi możliwość rozmowy z tym panem. Tam z pewnością byłoby spokojniej. Rozglądałam się, nigdzie go nie było. Jadąc samochodem w kierunku mojego domu nie mogłam przestać myśleć o tym człowieku, miałam wyrzuty sumienia, że jako duchowy niewolnik Matki Bożej powinnam zareagować. Przeprosiłam Boga, za brak mojej reakcji i pomyślałam, że skoro nie spotkałam tego mężczyzny drugi raz to widocznie właśnie tak miało być. Jadąc dalej z daleka dostrzegłam mężczyznę z rowerem chcącego przejść przez pasy. Nigdy wcześniej nie zatrzymywałam się przed tym skrzyżowaniem, ponieważ nigdy nie było takiej konieczności. Tym razem było inaczej. Zatrzymałem się i oczom nie mogłam uwierzyć. Przez pasy przechodził mężczyzna, którego poszukiwałam. Na jego plecach widniała rogata postać z podniesionymi rękoma w geście zwycięstwa. Dostrzegłam to dopiero wtedy. Nie zastanawiając się skręciłam w kierunku tego pana. Uchyliłam szybę i poprosiłam o chwilę rozmowy. Pan się zgodził i poczekał, aż bezpiecznie zaparkuję samochód w którym było moje dziecko. Wysiadłam, porozmawiałam. Pan był trzeźwy. Twierdził, że nie miał świadomości, co ma na koszulce, że to może rzucać przekleństwo na jego życie. Powiedział, że ubrał koszulkę pierwszy raz i w dodatku mi podziękował.
Oddając się w niewolę Jezusowi przez ręce Matki Bożej byłam świadoma, że dziać się mogą rzeczy niebywałe. Nigdy wcześniej nie zdobyłabym się na odwagę by uświadamiać obcych, przypadkowych ludzi. Wróciłam do domu z poczuciem, że nic nie dzieje się przypadkiem i że być może przez ręce Bożej Matki udało mi się uratować tą duszę.