Chastek. Tego się można nauczyć. Nie urodziłam się taka. Nadal nie wiem czy to jest optymizm, tak o sobie nie myślę. Miewam tez słabe chwile.
Ale dziś miała naprawdę dobry dzień.
Po pogotowiu i lekarzu z pomocy świątecznej którzy nie kiwnęli palcem w kierunku pomocy mojemu teściowi w końcu lekarz rodzinny pomógł. Skierował teścia do szpitala, załatwiła tez transport medyczny. Po kwadransie był transport i dwóch rosłych panów sprawiło że to co wydawało się wszystkim niemożliwe - wyjście teścia z domu - stało się możliwe. Potem jeszcze jazda karetka na sygnale przez najbardziej zakorkowana ulice Warszawy. W tej całej sytuacji miałam chwile prawdziwej radości. A potem stał się cud conajmniej trzeci tego dnia czyli udało się teścia wyjąc z karetki. A zapierał się, że to niemożliwe. Chwała Panu
A od trzech godzin siedzę z mężem na ostrym dyżurze i czekamy na badania teścia i decyzje czy zostaje. I jest super. Mam swoje krzesło i męża obok. I nikt nic ode mnie nie chce. Normalnie wypoczywam.
I jeszcze mam ciut ciut baterii żeby tu zajrzeć. Chwała Panu
Zauważania i doceniania dobrych rzeczy trzeba się nauczyć. A siły czerpię z porannej komunii bo jakoś czasu na jedzenie nie było za wiele.
Mam już tylko nadzieje na w miarę spokojną noc. Czyli ufam