Być może jedynym wspólnym mianownikiem do wszystkich religii i przyczyn ich powstania jest śmierć
Wolniewicz podkreślał, że „religia jest zjawiskiem ziemskim, zatem ziemskie
muszą też być okoliczności, które miałyby ją nam tłumaczyć – jakiekolwiek
by one były” (Wolniewicz 1993b: 160). Odrzucając subiektywizm w filozo-
fii religii, uważał, że korzeniem religii nie jest dusza, jej nastroje, doznania,
przeżycia; nie jest nim także – używając języka Rudolfa Otto – doświadczenie
sacrum czy poczucie inności lub niezwykłości.
Korzeniem religii, jego zdaniem, nie jest samo istnienie Boga, bo nie należy
ono do porządku ziemskiego, a ktoś pytający o źródła religii, również człowiek
wierzący, winien szukać wyjaśnienia naturalnego. Bóg lub jego istnienie jest
więc przedmiotem religii, a nie jej źródłem. Wolniewicz uważał, że korzeniem
religii jest metafizyczny status człowieka i metafizyczna konstytucja świata.
Wolniewicz uważał, że religia jest niezniszczalna, bo istnieje dopóty, dopóki
istnieje człowiek z jej naturalną potrzebą. Religia stanowi cechę natury ludzkiej,
jest świadomością własnej słabości i niedostatków, chęcią przekroczenia ogra-
niczeń materialnych, melancholijnym wybieganiem w kierunku umocowania
w Transcendencji. Chrześcijaństwo jawi się jako najbardziej optymistyczna
z religii. Wolniewicz był przekonany, że chrześcijanin ze spokojem akcep-
tuje swoje życie, podobnie jak św. Paweł, który pisze: „Bojowałem dobrym
bojowaniem, do mety dobiegłem, wiarę zachowałem” (2 Tm 4, 7). Życie
wprawdzie kończy się śmiercią, ale chrześcijanin wierzy, że znajdzie ono prze-
dłużenie w wieczności, jeśli był ochrzczony i wierzył w Boskość Chrystusa.
Wydaje się więc, że optymizm chrześcijaństwa polega na tym, że fakt meta-
fizyczny, jakim jest śmierć, jest detronizowany przez fakt religijny, jakim jest
życie wieczne w Bogu. Fakt religijny nie jest jednak możliwy do weryfikacji,
w przeciwieństwie do faktu śmierci, co do której istnienia nikt nie może mieć
wątpliwości. Kiedy Wolniewicz przywołuje słowa kardynała Józefa Ratzingera
z jego książki Śmierć i życie wieczne, że śmierć jest jak drzwi, przez które
do świata codzienności wkracza świat metafizyki (Wolniewicz 1993b: 171),
zdaje się intepretować je w połowiczny sposób: śmierć jest czymś niepojętym,
dlatego człowiek, lękając się unicestwienia, kieruje się w stronę metafizyki.
Jednak Ratzinger sugeruje w cytowanym fragmencie chyba coś innego: jako
że człowiek został stworzony przez Boga dla nieskończoności, życie docze-
sne nie jest dla niego celem samym w sobie, raczej stanowi drogę, która do
niego prowadzi. Wydaje się, że późniejszy papież Benedykt XVI rozumiał
skończoność człowieka w sposób pozytywny, jako podstawę do zjednocze-
nia z Bogiem w wieczności, natomiast Wolniewicz wielkość religii widział
w grozie śmierci i lęku przed nią.
link
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.