Wspólne życie z chłopakiem..
Wspólne życie z chłopakiem..
Witam
Chcę w jak największym skrócie opisać moją sytuację życiową, w której się znajduję.
Mam 26 lat i mieszkam z chłopakiem od 3 lat, a jesteśmy parą 5 lat. Wynajmujemy razem mieszkanie.
Jestem wierząca, ale zaniedbałam moją wiarę, od kilku lat nie chodzę nawet do kościoła..
Wiem, że żyję w grzechu, poprzez wspólne mieszkanie z partnerem. Mamy w planach wziąć w przyszłości ślub, choć wiem, że pewnie sobie poczekam na zaręczyny, bo mojemu chłopakowi się aż tak nie spieszy Zdaję sobie sprawę, że wspólna decyzja o zamieszkaniu razem na pewno przyczyniła się do tego, że jemu aż tak bardzo nie zależy na ślubie (teraz) jak mi, ale czasami rozmawiamy o naszej przyszłości i mówił że juz i tak jest bardziej gotowy niż np rok temu
Ale nie o tym do końca jest ten wątek. Do czystości przedmałżeńskiej już nie wrócę, ale bardzo chciałabym zmienić swoje życie, być bliżej Boga, a także kościoła. Teraz nie czuję się do końca szczęśliwa, nie wiem czym jest to spowodowane, ale może właśnie ten grzech w którym żyję pogłębia we mnie to uczucie pustki..
Jakoś pół roku temu, nastąpiło we mnie takie pierwsze podłamanie tym wszystkim. Poszłam do spowiedzi, ale nie dostałam rozgrzeszenia, dlatego, że mieszkam z chłopakiem bez ślubu.
Teraz nie wiem co mam robić, z jednej strony dobrze nam razem, mieszkać wspólnie, dogadujemy się świetnie, ale jeśli mielibyśmy wrócić do swoich domów rodzinnych, to prawie równa się rozstaniu... On jest z innego miasta, a nawet województwa. Znalazł w moim mieście pracę, musiałby wszystko zmienić, wiem że bardzo by przeżył to wszystko, nie chcę mu tego robić.. gdyby to nastąpiło, widywalibyśmy się pewnie raz na tydzień max, przez między innymi pracę. Ale z kolei mieszkanie razem w absolutnej czystości pewnie by się nie sprawdziło... Nie wiem co robić..
Czy macie jakieś rady dla takiej zagubionej istoty jak ja? Może warto porozmawiać z księdzem, nie u spowiedzi, ale tak po prostu?
Czy jest jakaś rada, by żyć w zgodzie ze sobą, ale również bliżej Boga?
Chcę w jak największym skrócie opisać moją sytuację życiową, w której się znajduję.
Mam 26 lat i mieszkam z chłopakiem od 3 lat, a jesteśmy parą 5 lat. Wynajmujemy razem mieszkanie.
Jestem wierząca, ale zaniedbałam moją wiarę, od kilku lat nie chodzę nawet do kościoła..
Wiem, że żyję w grzechu, poprzez wspólne mieszkanie z partnerem. Mamy w planach wziąć w przyszłości ślub, choć wiem, że pewnie sobie poczekam na zaręczyny, bo mojemu chłopakowi się aż tak nie spieszy Zdaję sobie sprawę, że wspólna decyzja o zamieszkaniu razem na pewno przyczyniła się do tego, że jemu aż tak bardzo nie zależy na ślubie (teraz) jak mi, ale czasami rozmawiamy o naszej przyszłości i mówił że juz i tak jest bardziej gotowy niż np rok temu
Ale nie o tym do końca jest ten wątek. Do czystości przedmałżeńskiej już nie wrócę, ale bardzo chciałabym zmienić swoje życie, być bliżej Boga, a także kościoła. Teraz nie czuję się do końca szczęśliwa, nie wiem czym jest to spowodowane, ale może właśnie ten grzech w którym żyję pogłębia we mnie to uczucie pustki..
Jakoś pół roku temu, nastąpiło we mnie takie pierwsze podłamanie tym wszystkim. Poszłam do spowiedzi, ale nie dostałam rozgrzeszenia, dlatego, że mieszkam z chłopakiem bez ślubu.
Teraz nie wiem co mam robić, z jednej strony dobrze nam razem, mieszkać wspólnie, dogadujemy się świetnie, ale jeśli mielibyśmy wrócić do swoich domów rodzinnych, to prawie równa się rozstaniu... On jest z innego miasta, a nawet województwa. Znalazł w moim mieście pracę, musiałby wszystko zmienić, wiem że bardzo by przeżył to wszystko, nie chcę mu tego robić.. gdyby to nastąpiło, widywalibyśmy się pewnie raz na tydzień max, przez między innymi pracę. Ale z kolei mieszkanie razem w absolutnej czystości pewnie by się nie sprawdziło... Nie wiem co robić..
Czy macie jakieś rady dla takiej zagubionej istoty jak ja? Może warto porozmawiać z księdzem, nie u spowiedzi, ale tak po prostu?
Czy jest jakaś rada, by żyć w zgodzie ze sobą, ale również bliżej Boga?
-
- Złoty mówca
- Posty: 6122
- Rejestracja: 12 mar 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 468 times
- Been thanked: 932 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Witaj!Genova pisze: ↑2023-03-30, 22:36 Witam
Chcę w jak największym skrócie opisać moją sytuację życiową, w której się znajduję.
Mam 26 lat i mieszkam z chłopakiem od 3 lat, a jesteśmy parą 5 lat. Wynajmujemy razem mieszkanie.
Jestem wierząca, ale zaniedbałam moją wiarę, od kilku lat nie chodzę nawet do kościoła..
Wiem, że żyję w grzechu, poprzez wspólne mieszkanie z partnerem. Mamy w planach wziąć w przyszłości ślub, choć wiem, że pewnie sobie poczekam na zaręczyny, bo mojemu chłopakowi się aż tak nie spieszy Zdaję sobie sprawę, że wspólna decyzja o zamieszkaniu razem na pewno przyczyniła się do tego, że jemu aż tak bardzo nie zależy na ślubie (teraz) jak mi, ale czasami rozmawiamy o naszej przyszłości i mówił że juz i tak jest bardziej gotowy niż np rok temu
Ale nie o tym do końca jest ten wątek. Do czystości przedmałżeńskiej już nie wrócę, ale bardzo chciałabym zmienić swoje życie, być bliżej Boga, a także kościoła. Teraz nie czuję się do końca szczęśliwa, nie wiem czym jest to spowodowane, ale może właśnie ten grzech w którym żyję pogłębia we mnie to uczucie pustki..
Jakoś pół roku temu, nastąpiło we mnie takie pierwsze podłamanie tym wszystkim. Poszłam do spowiedzi, ale nie dostałam rozgrzeszenia, dlatego, że mieszkam z chłopakiem bez ślubu.
Teraz nie wiem co mam robić, z jednej strony dobrze nam razem, mieszkać wspólnie, dogadujemy się świetnie, ale jeśli mielibyśmy wrócić do swoich domów rodzinnych, to prawie równa się rozstaniu... On jest z innego miasta, a nawet województwa. Znalazł w moim mieście pracę, musiałby wszystko zmienić, wiem że bardzo by przeżył to wszystko, nie chcę mu tego robić.. gdyby to nastąpiło, widywalibyśmy się pewnie raz na tydzień max, przez między innymi pracę. Ale z kolei mieszkanie razem w absolutnej czystości pewnie by się nie sprawdziło... Nie wiem co robić..
Czy macie jakieś rady dla takiej zagubionej istoty jak ja? Może warto porozmawiać z księdzem, nie u spowiedzi, ale tak po prostu?
Czy jest jakaś rada, by żyć w zgodzie ze sobą, ale również bliżej Boga?
Myślę że masz bardzo dobrą intuicję odnośnie jakichś rozmów duszpasterskich z księdzem poza spowiedzią.
Jeśli nie macie przeszkód to jak najszybciej trzeba podjąć decyzję o ślubie.
Jeśli jednak twój chłopak odmówi zawarcia związku małżeńskiego to ty się dobrze zastanów się czy to jest naprawdę osoba która traktuje cię poważnie i czy naprawdę jest w stanie wychowywać razem z tobą dzieci i być z tobą na dobre i na złe a nie tylko kiedy jesteście młodzi, zdrowi i jest wam ze sobą wesoło i przyjemnie.
-
- Elitarny komentator
- Posty: 3547
- Rejestracja: 21 cze 2021
- Has thanked: 160 times
- Been thanked: 381 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
On jest tez wierzący jakoś? Jeśli jest to powinien zrozumieć I pomóc.
Dodano po 1 minucie 5 sekundach:
Wynajęcie pokoju to nie jest jakiś kosmos.
Dodano po 1 minucie 5 sekundach:
Wynajęcie pokoju to nie jest jakiś kosmos.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
A jest to bardzo prawdopodobne, jeśli postawisz ultimatum, jakiś termin.Albertus pisze: ↑2023-03-30, 22:56 Jeśli jednak twój chłopak odmówi zawarcia związku małżeńskiego to ty się dobrze zastanów się czy to jest naprawdę osoba która traktuje cię poważnie i czy naprawdę jest w stanie wychowywać razem z tobą dzieci i być z tobą na dobre i na złe a nie tylko kiedy jesteście młodzi, zdrowi i jest wam ze sobą wesoło i przyjemnie.
Ale musisz sama sobie odpowiedzieć, co jest ważniejsze. Co jest najważniejsze. Jeśli Bóg, to masz odpowiedź. Jeśli seks, to też masz odpowiedź. A może głównym motywem strch pzed zmianami?
Niestety, w życiu nie da się zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka. Trzeba wybrać.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Jest wierzącyGzresznik Upadający pisze: ↑2023-03-31, 05:46 On jest tez wierzący jakoś? Jeśli jest to powinien zrozumieć I pomóc.
Ostatnio zmieniony 2023-03-31, 10:59 przez miłośniczka Faustyny, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
@Genova Przeczytałam twój post i odnoszę wrażenie, ze wasz związek się nie rozwija... a powodem jest właśnie wspólne mieszkanie.
Po prostu popatrz na to z perspektywy mężczyzny... dostał wszystko co mu jest potrzebne bez wysiłku brania za Ciebie odpowiedzialności. Ma pranie, sprzątanie, seks, dobra partnerkę... która niewiele wymaga... no bądźmy szczere niewiele wymagasz, skoro nie czekałaś na oświadczyny, narzeczeństwo i ślub aby podjąć wspólne życie.
Pójście na wygodę, aby zmniejszyć koszty wynajmu dwóch mieszkań czy pokoi, odsunęło CIę od sakramentów... odsunęło CIę od Boga... od praktykowania wiary... bardzo wysoka cena! Bo przecież od wiary i przyjmowania Ciała Pańskiego zależy nasza wieczność!
Piszesz że jesteś wierząca... czyli wierzysz że Bóg istnieje... ale nic z tej wiary nie wynika kochana... ani nie chcesz być z Bogiem, ani nie kochasz Boga (bo wtedy nie chciałabyś Go obrazić trwaniem w grzechu ciężkim), ani nie słuchasz jak dobrze radzi i chce chronić CIę przykazaniami.
Poszłaś swoją drogą... która okazuje się być mało satysfakcjonującą i mało odpowiedzialną, nie ma na niej ani bezpieczeństwa ani szczęścia. nie wspominając o wieczności.
No i bardzo dobrze, że budzą się myśli i refleksje! Bo one od Boga pochodzą, upomina się o Ciebie, bo Jemu zależy na Tobie bardziej niż Tobie na samej sobie. On pierwszy CIę pokochał i nigdy nie przestanie. Choć cierpi że Ty nie odpowiadasz miłością na Jego miłość.
Dobrze tu koledzy radzą, aby zastanowić się co lub kto jest najważniejszy... to pierwsze zadanie! Kto da Ci prawdziwą miłość, kto da Ci bezpieczeństwo, kto dba o Twoją wieczność?
Nie dostajesz rozgrzeszenia bo nie ma postanowienia poprawy, to chyba nie jest zadziwiające, to jest konsekwencja Twojej decyzji... i trwania w niej... niechęci do zmian...
Każdy z nas popełnia błędy, one są potrzebne byśmy się uczyli na nich mądrości.
Aby nie trwać w grzechu trzeba albo wziąć ślub albo się rozstać, albo jedno wynajmuje pokój i czekacie na ślub. - tego wymaga uczciwość wobec Boga, uznanie swojego grzechu i postanowienie poprawy.
Wymaganie ślubu po kilku latach związku jest jak najbardziej na miejscu, może to być bardzo dobry papierek lakmusowy związku. Kiedyś byłam z chłopakiem dwa lata... wydawało mi się ze jest cudownie... ja go bardzo kochałam, ale on mnie nie, jemu było po prostu ze mną wygodnie spędzać razem czas, dobrze się bawić i mieć miłe towarzystwo...
Gdy wspomniałam o ślubie, żebyśmy już zaczęli planować, to on szczerze powiedział ze nie będzie się ze mną żenił, po prostu było mu dobrze jak jest i tyle. Jestem mu wdzięczna do tej pory że zdobył się wtedy na uczciwość. Rozstaliśmy się wtedy jeszcze podczas tej rozmowy, nie było powodu aby dalej ze sobą być. Bo albo idziemy w stronę dojrzałej miłości albo tracimy czas ze sobą. Nigdy nie żałowałam tej decyzji.
Po 20 latach go spotkałam przypadkiem... miał żonę, dzieci, dom, zdradzał żonę na prawo i lewo.... przed tym uchronił mnie Bóg dając jasność umysłu w czasie tamtej rozmowy, że albo ślub albo rozstanie, bylejakość nie wchodzi w grę.
Po prostu popatrz na to z perspektywy mężczyzny... dostał wszystko co mu jest potrzebne bez wysiłku brania za Ciebie odpowiedzialności. Ma pranie, sprzątanie, seks, dobra partnerkę... która niewiele wymaga... no bądźmy szczere niewiele wymagasz, skoro nie czekałaś na oświadczyny, narzeczeństwo i ślub aby podjąć wspólne życie.
Pójście na wygodę, aby zmniejszyć koszty wynajmu dwóch mieszkań czy pokoi, odsunęło CIę od sakramentów... odsunęło CIę od Boga... od praktykowania wiary... bardzo wysoka cena! Bo przecież od wiary i przyjmowania Ciała Pańskiego zależy nasza wieczność!
Piszesz że jesteś wierząca... czyli wierzysz że Bóg istnieje... ale nic z tej wiary nie wynika kochana... ani nie chcesz być z Bogiem, ani nie kochasz Boga (bo wtedy nie chciałabyś Go obrazić trwaniem w grzechu ciężkim), ani nie słuchasz jak dobrze radzi i chce chronić CIę przykazaniami.
Poszłaś swoją drogą... która okazuje się być mało satysfakcjonującą i mało odpowiedzialną, nie ma na niej ani bezpieczeństwa ani szczęścia. nie wspominając o wieczności.
No i bardzo dobrze, że budzą się myśli i refleksje! Bo one od Boga pochodzą, upomina się o Ciebie, bo Jemu zależy na Tobie bardziej niż Tobie na samej sobie. On pierwszy CIę pokochał i nigdy nie przestanie. Choć cierpi że Ty nie odpowiadasz miłością na Jego miłość.
Dobrze tu koledzy radzą, aby zastanowić się co lub kto jest najważniejszy... to pierwsze zadanie! Kto da Ci prawdziwą miłość, kto da Ci bezpieczeństwo, kto dba o Twoją wieczność?
Nie dostajesz rozgrzeszenia bo nie ma postanowienia poprawy, to chyba nie jest zadziwiające, to jest konsekwencja Twojej decyzji... i trwania w niej... niechęci do zmian...
Każdy z nas popełnia błędy, one są potrzebne byśmy się uczyli na nich mądrości.
Aby nie trwać w grzechu trzeba albo wziąć ślub albo się rozstać, albo jedno wynajmuje pokój i czekacie na ślub. - tego wymaga uczciwość wobec Boga, uznanie swojego grzechu i postanowienie poprawy.
Wymaganie ślubu po kilku latach związku jest jak najbardziej na miejscu, może to być bardzo dobry papierek lakmusowy związku. Kiedyś byłam z chłopakiem dwa lata... wydawało mi się ze jest cudownie... ja go bardzo kochałam, ale on mnie nie, jemu było po prostu ze mną wygodnie spędzać razem czas, dobrze się bawić i mieć miłe towarzystwo...
Gdy wspomniałam o ślubie, żebyśmy już zaczęli planować, to on szczerze powiedział ze nie będzie się ze mną żenił, po prostu było mu dobrze jak jest i tyle. Jestem mu wdzięczna do tej pory że zdobył się wtedy na uczciwość. Rozstaliśmy się wtedy jeszcze podczas tej rozmowy, nie było powodu aby dalej ze sobą być. Bo albo idziemy w stronę dojrzałej miłości albo tracimy czas ze sobą. Nigdy nie żałowałam tej decyzji.
Po 20 latach go spotkałam przypadkiem... miał żonę, dzieci, dom, zdradzał żonę na prawo i lewo.... przed tym uchronił mnie Bóg dając jasność umysłu w czasie tamtej rozmowy, że albo ślub albo rozstanie, bylejakość nie wchodzi w grę.
- Tek de Cart
- Biegły forumowicz
- Posty: 1601
- Rejestracja: 4 wrz 2017
- Lokalizacja: szczęśliwy mąż i ojciec, Warszawa
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 204 times
- Been thanked: 638 times
- Kontakt:
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Teoretycznie zamieszkanie razem jest uznawane za istotne 'żeby się poznać przed ślubem' - jak widać na załączonym obrazku nie do końca tak to działa.. bo ile czasu trzeba poznawać się przed ślubem mieszkając razem? 3 lata wystarczą? czy może komuś trzeba 30 lat?
Ani 3 lata ani 30 nic nie da jeśli Boga się wystawia za drzwi. Facet powinien mieć zdolność podejmowania życiowych decyzji i brania za nie odpowiedzialności. Jedną z takich decyzji jest małżeństwo. Jeśli nie ma takiej zdolności - to dlaczego przypuszczać że jak się pojawi jakaś trudność w związku to będzie chciał podejmować trudne decyzje i brać za nie odpowiedzialność? np. choroba dziecka, utrata pracy itd. Mężczyzna nie trenujący odpowiedzialności staje się coraz bardziej nieodpowiedzialny... i co się dziwić że potem porzuca kobietę i własne dziecko/dzieci - bo nagle pojawiła się młodsza i ładniejsza w okolicy która mu zawróciła w głowie.
Oczywiście wiara w Boga pomaga, ale nawet na czysto ludzkim poziomie patrząc - rozpieszczasz go i pozwalasz mu być ciągle nieodpowiedzialnym nastolatkiem, jeszcze parę lat i będziesz po 30 z coraz mniejszą szansą na małżeństwo i dzieci, a coraz większą pulą młodych ładnych kobiet które będą mu się coraz bardziej podobały...
Ani 3 lata ani 30 nic nie da jeśli Boga się wystawia za drzwi. Facet powinien mieć zdolność podejmowania życiowych decyzji i brania za nie odpowiedzialności. Jedną z takich decyzji jest małżeństwo. Jeśli nie ma takiej zdolności - to dlaczego przypuszczać że jak się pojawi jakaś trudność w związku to będzie chciał podejmować trudne decyzje i brać za nie odpowiedzialność? np. choroba dziecka, utrata pracy itd. Mężczyzna nie trenujący odpowiedzialności staje się coraz bardziej nieodpowiedzialny... i co się dziwić że potem porzuca kobietę i własne dziecko/dzieci - bo nagle pojawiła się młodsza i ładniejsza w okolicy która mu zawróciła w głowie.
Oczywiście wiara w Boga pomaga, ale nawet na czysto ludzkim poziomie patrząc - rozpieszczasz go i pozwalasz mu być ciągle nieodpowiedzialnym nastolatkiem, jeszcze parę lat i będziesz po 30 z coraz mniejszą szansą na małżeństwo i dzieci, a coraz większą pulą młodych ładnych kobiet które będą mu się coraz bardziej podobały...
Nie sprzedawaj duszy diabłu, Bóg da Ci za nią więcej!
-
- Początkujący
- Posty: 47
- Rejestracja: 12 mar 2023
- Has thanked: 24 times
- Been thanked: 23 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Ogromnie Ci współczuję. I w pełni rozumiem dlaczego zle życiowo się czujesz. Czujesz pustkę i Twoje życie jest puste, bo brakuje w nim Boga.
A współczuję Ci, bo sama tak postępowałam, jak Ty.
Jedyne, co mogę doradzić - to wziac głęboki oddech, spojrzeć na swoje życie z lotu ptaka. Odpowiedz sobie na pytanie: w jakim punkcie znajduje się Twoje życie. A potem: gdzie ono zmierza?
Jak już głęboko zrozumiesz, czego oczekujesz - będziesz wiedziała jakie kroki są potrzebne.
Do czystości można zawsze wrócić. I kwestia taka, ze Twój chłopak musi mieszkać z Tobą, bo to wygodne … nie przekonuje mnie.
I naprawdę - nie zachęcam Cię do rzucania go, ani do żadnych drastycznych kroków. Jesteś już w takim wieku i w takiej sytuacji życiowej, ze Twoje postępowanie powinno być w pełni świadome.
Powiem więcej - im jest się starszym, tym trudniej ułożyć życie na nowo. Ale … im jest się starszym, tym bardziej widac, co ważne w życiu naprawdę, a co tylko pozornie.
A współczuję Ci, bo sama tak postępowałam, jak Ty.
Jedyne, co mogę doradzić - to wziac głęboki oddech, spojrzeć na swoje życie z lotu ptaka. Odpowiedz sobie na pytanie: w jakim punkcie znajduje się Twoje życie. A potem: gdzie ono zmierza?
Jak już głęboko zrozumiesz, czego oczekujesz - będziesz wiedziała jakie kroki są potrzebne.
Do czystości można zawsze wrócić. I kwestia taka, ze Twój chłopak musi mieszkać z Tobą, bo to wygodne … nie przekonuje mnie.
I naprawdę - nie zachęcam Cię do rzucania go, ani do żadnych drastycznych kroków. Jesteś już w takim wieku i w takiej sytuacji życiowej, ze Twoje postępowanie powinno być w pełni świadome.
Powiem więcej - im jest się starszym, tym trudniej ułożyć życie na nowo. Ale … im jest się starszym, tym bardziej widac, co ważne w życiu naprawdę, a co tylko pozornie.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Madre to i dobre.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Rozmawialiśmy o ślubie kilka razy, na poważnie. On ma w planach się ze mną ożenić, tylko teraz nie czuje się na to w pełni gotowy, ja też nie chcę wywierać na nim presji, chciałabym aby było to jego świadomą decyzją. On czuje się tym trochę przytłoczony, ciągłymi pytaniami rodziny, kiedy ślub itd... ale gdy go pytam czy w ogóle chce, to pewnie odpowiada że chce, kiedyś na pewno..Siostra pisze: ↑2023-03-31, 10:04 @Genova Przeczytałam twój post i odnoszę wrażenie, ze wasz związek się nie rozwija... a powodem jest właśnie wspólne mieszkanie.
Po prostu popatrz na to z perspektywy mężczyzny... dostał wszystko co mu jest potrzebne bez wysiłku brania za Ciebie odpowiedzialności. Ma pranie, sprzątanie, seks, dobra partnerkę... która niewiele wymaga... no bądźmy szczere niewiele wymagasz, skoro nie czekałaś na oświadczyny, narzeczeństwo i ślub aby podjąć wspólne życie.
Pójście na wygodę, aby zmniejszyć koszty wynajmu dwóch mieszkań czy pokoi, odsunęło CIę od sakramentów... odsunęło CIę od Boga... od praktykowania wiary... bardzo wysoka cena! Bo przecież od wiary i przyjmowania Ciała Pańskiego zależy nasza wieczność!
Piszesz że jesteś wierząca... czyli wierzysz że Bóg istnieje... ale nic z tej wiary nie wynika kochana... ani nie chcesz być z Bogiem, ani nie kochasz Boga (bo wtedy nie chciałabyś Go obrazić trwaniem w grzechu ciężkim), ani nie słuchasz jak dobrze radzi i chce chronić CIę przykazaniami.
Poszłaś swoją drogą... która okazuje się być mało satysfakcjonującą i mało odpowiedzialną, nie ma na niej ani bezpieczeństwa ani szczęścia. nie wspominając o wieczności.
No i bardzo dobrze, że budzą się myśli i refleksje! Bo one od Boga pochodzą, upomina się o Ciebie, bo Jemu zależy na Tobie bardziej niż Tobie na samej sobie. On pierwszy CIę pokochał i nigdy nie przestanie. Choć cierpi że Ty nie odpowiadasz miłością na Jego miłość.
Dobrze tu koledzy radzą, aby zastanowić się co lub kto jest najważniejszy... to pierwsze zadanie! Kto da Ci prawdziwą miłość, kto da Ci bezpieczeństwo, kto dba o Twoją wieczność?
Nie dostajesz rozgrzeszenia bo nie ma postanowienia poprawy, to chyba nie jest zadziwiające, to jest konsekwencja Twojej decyzji... i trwania w niej... niechęci do zmian...
Każdy z nas popełnia błędy, one są potrzebne byśmy się uczyli na nich mądrości.
Aby nie trwać w grzechu trzeba albo wziąć ślub albo się rozstać, albo jedno wynajmuje pokój i czekacie na ślub. - tego wymaga uczciwość wobec Boga, uznanie swojego grzechu i postanowienie poprawy.
Wymaganie ślubu po kilku latach związku jest jak najbardziej na miejscu, może to być bardzo dobry papierek lakmusowy związku. Kiedyś byłam z chłopakiem dwa lata... wydawało mi się ze jest cudownie... ja go bardzo kochałam, ale on mnie nie, jemu było po prostu ze mną wygodnie spędzać razem czas, dobrze się bawić i mieć miłe towarzystwo...
Gdy wspomniałam o ślubie, żebyśmy już zaczęli planować, to on szczerze powiedział ze nie będzie się ze mną żenił, po prostu było mu dobrze jak jest i tyle. Jestem mu wdzięczna do tej pory że zdobył się wtedy na uczciwość. Rozstaliśmy się wtedy jeszcze podczas tej rozmowy, nie było powodu aby dalej ze sobą być. Bo albo idziemy w stronę dojrzałej miłości albo tracimy czas ze sobą. Nigdy nie żałowałam tej decyzji.
Po 20 latach go spotkałam przypadkiem... miał żonę, dzieci, dom, zdradzał żonę na prawo i lewo.... przed tym uchronił mnie Bóg dając jasność umysłu w czasie tamtej rozmowy, że albo ślub albo rozstanie, bylejakość nie wchodzi w grę.
Dodano po 3 minutach 12 sekundach:
Ja już mam taki mętlik w głowie dzisiaj.. że nie wiem co robić. Wczoraj z nim rozmawiałam poważnie. On uważa że to w nim jest problem i mówi że postara się zmienić
Ale ja już sama nie wiem, pewnie to ja wymyślam, za dużo kombinuje, było wszystko dobrze, fajnie nam się żyło, a ja tworzę problemy..
-
- Gawędziarz
- Posty: 408
- Rejestracja: 4 sty 2021
- Lokalizacja: Mazowieckie
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 38 times
- Been thanked: 65 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
To dobry pomysł aby porozmawiać z księdzem , jest nawet w internecie Pogotowie Duchowe , możesz tam zadzwonić do księdza.
Jednak na moje oko , to jednak trzeba by było abyście przestali razem mieszkać , może ty byś zamieszkała u rodziców , a on tam gdzie teraz , to byście byli w jednym mieście i pomyślcie o ślubie , bo to już jest na to czas. Możesz dać swojemu chłopakowi jakąś inicjatywę.
Jednak na moje oko , to jednak trzeba by było abyście przestali razem mieszkać , może ty byś zamieszkała u rodziców , a on tam gdzie teraz , to byście byli w jednym mieście i pomyślcie o ślubie , bo to już jest na to czas. Możesz dać swojemu chłopakowi jakąś inicjatywę.
W moich wypowiedziach mogę się mylić , jestem przecież tylko człowiekiem , ale zawsze chce pomóc.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22637
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Poniekąd słusznie. Bo ślub zawarty pod presją jest z definicji nieważny. Obie strony muszą wyrazić wolną i nieprzymuszoną wolę wstąpienia w związek.
Aby zanadto nie przymuszać, należy określić jakiś termin, do którego musi się zdecydować. Odpowiedzi długi. Na przykład w Święto Świętej Rodziny przypadające w roku 2073. Albo, może nieco później, może w roku 2083? Ale to wspólnie musicie ustalić, czy odpowiada mu któryś z tych terminów. Tak, żeby nie wywierać presji, ale ustalić jakiś konkret.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 15139
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4268 times
- Been thanked: 2990 times
- Kontakt:
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Kochana powiem ci szczerze, że słabo to wyglądaRozmawialiśmy o ślubie kilka razy, na poważnie. On ma w planach się ze mną ożenić, tylko teraz nie czuje się na to w pełni gotowy, ja też nie chcę wywierać na nim presji, chciałabym aby było to jego świadomą decyzją. On czuje się tym trochę przytłoczony, ciągłymi pytaniami rodziny, kiedy ślub itd... ale gdy go pytam czy w ogóle chce, to pewnie odpowiada że chce, kiedyś na pewno..
albo on jest niedojrzały i boi się dorosłości i odpowiedzialności głowy rodziny
albo nie zamierza się z tobą żenić, a latka twoje lecą i mądrze pisali poprzednicy, że twoje szanse maleją na zamążpójście
Gdyby kochał cię i myślał o tobie jako o tej jedynej, to by nawet dnia nie zwlekał, tylko zaręczyny i data ślubu
Jeśli tego nie czyni, to czy na pewno myśli o tobie jako o tej z którą chce być do końca życia?
Moim zdaniem dość narzeczeństwa, teraz czas na decyzje
ślub, czy rozstanie i znalezienie tego właściwego
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
-
- Dyskutant
- Posty: 303
- Rejestracja: 13 maja 2022
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 157 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
Zamieszczam link - jak to potoczyło się u mnie: viewtopic.php?p=321908#p321908 Na dzień dzisiejszy nie ma relacji, Bóg powiedział ''sprawdzam'' i tyle zostało ze wspólnego życia.
- Zuben Ninja
- Dyskutant
- Posty: 395
- Rejestracja: 18 wrz 2020
- Wyznanie: Katolicyzm
- Been thanked: 39 times
Re: Wspólne życie z chłopakiem..
@Genova - z tego co napisałaś wynika, że żyjesz mając na sumieniu co najmniej 2 grzechy ciężkie - seks przedmałżeński oraz opuszczanie Mszy Świętych. Z Bogiem nie ma zabawy - musisz zdecydować czy zrywasz z tymi grzechami ciężkimi czy jednak chcesz w nich trwać ale ryzyko potępienia wiecznego jest zbyt wielkie by w nich trwać.
Masz 4 chrześcijańskie rozwiązania tego problemu:
1) Bierzecie szybki ślub.
2) Mieszkasz razem z chłopakiem jak siostra z bratem albo jak ze współlokatorem i rezygnujecie z seksu.
3) Wyprowadzasz się gdzie indziej i rezygnujecie z seksu.
4) Kończycie ten związek.
Masz 4 chrześcijańskie rozwiązania tego problemu:
1) Bierzecie szybki ślub.
2) Mieszkasz razem z chłopakiem jak siostra z bratem albo jak ze współlokatorem i rezygnujecie z seksu.
3) Wyprowadzasz się gdzie indziej i rezygnujecie z seksu.
4) Kończycie ten związek.
Ostatnio zmieniony 2023-04-01, 18:24 przez Zuben Ninja, łącznie zmieniany 1 raz.
"Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik