Według mnie, nie dopuszcza.
Jezus to miłośc i przebaczenie.
A oddalenie żony/męża jest zawsze pchnięciem w stronę dalszego cudzołóstwa.
Zdradzona i porzucona strona nie uzyskuje żadnych nadzwyczajnych praw. Gorzej, staj =e się współwinnym pogłębiani cudzolośtwa. Nie tylko oddalonego małżonka, ale też osoby, która się z tym kimś zwiążę.
Jak też osoby, ż którym poszkodowany(a) się zwiąże.
Nie może sobie ułożyć życie w nowym związku nawet z osobą stanu wolnego, gdyż oboje będą wtedy żyć w grzechu.
Nigdy nie jest tak, że winę ponosi wyłącznie jedna strona.
----------------
Być może się mylę. Bo z Mateusza nie wynika to bezpośrednio. Ale nie jestem biblistą. Nie znam Biblii. Nie ośmielam się podawać wykładni.
Rodzi się pytanie: Dlaczego Kościół nie przyjmuje takiej interpretacji, w której osoba zdradzana (nie tylko seksualnie), otrzymywałaby jednostronne (już sam pomysł kuriozalny) unieważnienie i czysta kartę? Czy niezależnie od postawy drugiej osoby nie zaciągamy zobowiązań wobec niej i wobec Boga? Czy nie pozostajemy odpowiedzialni za tę osobę? Tu przypomina mi się rozmowa Małego Księcia z Lisem.