Protestantyzm niejedno ma imię. Znam braci protestantów, którzy znacznie bardziej wyczuleni są na grzech, niż większość katolików. Poza tym w postawie ekumenicznej nie tyle chodzi o przekonanie kogoś lub o przyjęcie czyjejś doktryny, co o umiejętność bycia razem. Znowu odwołam się tu do Jezusa. Czy próbował uzgadniać różnice między Żydami a Samarytanami? Nie, po prostu siadał przy studni i rozmawiał z Samarytanką o życiu, odsłaniając przed nią prawdę o człowieku, tj. o niej samej.Arek pisze: ↑2024-04-11, 22:13 A myślisz, że ekumenizm jest możliwy? Raczej mi się wydaje, że ta droga, którą powziął Kościół raczej działa w drugą stronę niekorzystna dla KK, gdzie protestantyzm zalewa nas swoimi przekonaniami. Dość dobrze to widać w podejściu do grzechu. Gdzie można przymknąć oczy na pewne odchylenia, które zawsze w Tradycji były nie do przyjęcia.
Czy potrafimy w ten sam sposób usiąść obok naszego brata innego wyznania? Z tym, że tutaj nie powinniśmy wchodzić w rolę Mistrza, ale zachować właściwą, braterską relację - dzieląc się nim swoimi myślami, odczuciami, swoim przeżywaniem wiary... Myślę, że na tym właśnie polega ekumenizm. Nie na uzgadnianiu czegoś i wystawianiu poza nawias nauk, których nie dało się wciągnąć do wspólnego mianownika - ale na dzieleniu się sobą i współdzieleniu otaczającej nas rzeczywistości. Na uwspólnianiu swego zawierzenia, a nie narzucaniu tradycji czy dogmatyki.
Zawsze jest to ryzyko, bo samo zanurzenie w tym świecie jest ryzykiem. Jednak nie musi to prowadzić do porzucenia wiary. Przeciwnie, relacja z innowiercami, agnostykami lub ateistami może odsłonić przed nami zupełnie nową perspektywę naszej wiary. Odkrywamy w niej wtedy to, co jej jej rdzeniem. A rdzeniem jest zawsze Chrystus - obecny w żywej relacji i w zawierzeniu, szczególnie wtedy, gdy wkraczamy w mrok i we mgłę. Mrokiem określam zło tego świata (nie zawsze się da być fizycznie poza nim), zaś mgłą jest niewiedza i niewiara.Arek pisze: ↑2024-04-11, 22:13 A co myślisz o mojej opinii dialogu międzyreligijnego? (...) Ale jak to wdrożyć mając na uwadze Prawdę, czyli Pismo Święte i Tradycję KK? Czy można coś z tego odłożyć, by tylko znaleźć wspólny język. Jak nie odpuścić Prawdy, aby "dialogować", tak czy inaczej na naszą stronę, jeśli twierdzimy, że nasz Kościół jest najbliższy Prawdziwe? Myślę, jednak, że tzw postępowość w złym tego słowa znaczeniu nie tylko nie nawróci nikogo, ale sami będziemy się laicyzować.