Głowy nie dam, bo już kilkanaście lat. Ale wydaje mi się, że podawany z rąk do rąk (a może się mylę). A gdy wracał do księdze nieopróżniony, wtedy pytał, kto jeszcze i podawał. Wydaje mi się, że Chleb podawał na tacy i każdy brał kawałek. A potem to co, zostało.
W Neo drażniło mnie przywiązanie do formy i jej sztywność. Niezbyt odpowiadała mi spacerująca spowiedź, tam praktykowana. I zupełnie nie, wyjazdy. Uważam, że hiszpańska specyfika nie powinna być kalkowana w Polsce. Uważam, że zarówno pod względem formy, jak i treści należy dostosować do naszej rodzimej specyfiki.
A cieszyło to, że każdy mógł podzielić się z innymi tym, co Słowo mu przyniosło. I to, że była to wspólnota, która poza wspólnymi spotkaniami spotykała się, aby przygotować się do wybranych czytań. W rożnych zestawieniach. W ten sposób tworzyła się prawdziwa wspólnota, a nie małe grupki.
==========
Abstrahując od Neo. Kiedyś byłem zgorszony tym, że komunia święta na stojąco, nie przy balaskach nakrytych białym obrusem. Wydawało mi się, że największy szacunek oddaje się Panu na klęcząco i przy czystym Stole. Koronawirus dobitnie udowodnił, że od formy ważniejsza jest treść. Komunia święta przyjmowana duchowo nie jest w niczym gorsza. A nawet lepsza bo wymaga większego skupienia. Komunia do rąk daje okazję do dodatkowego zbliżenia do Pana i dodatkowej adoracji. Dla mnie to cenne doświadczenia. To różne formy, ale treść ta sama.
W dyskusjach ludzie odwołują się do pierwotnych form. A jak było na Ostatniej Wieczerzy? Biesiadnicy wszak leżeli. Spożywali pokarmy leżąc na boku. Może niezbyt to wygodne, ale taki był zwyczaj. Na dodatek, tak blisko siebie, że jeden mógł opierać głowę na piersi drugiego. Czy i to mielibyśmy naśladować? Ach, mały wtręcik: nie sądzę, aby przy stole zasiadały (właściwie współleżały) kobiety.