Zofia Nędza – Moje doświadczenia Boga.

Zofia Nędza – Moje doświadczenia Boga.

Jak sięgnę pamięcią, Bóg od zawsze działał w moim życiu, chociaż ja nie zawsze to dostrzegałam. Tak naprawdę zauważyłam działania Boga po przekroczeniu pięćdziesiątki, gdy zaczęłam uczęszczać na spotkania Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Jest to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Trwam dalej we Wspólnocie, chociaż trochę mi się w życiu nagmatwało i rzadko mogę uczestniczyć w spotkaniach, ponieważ pracuję poza domem,  ale staram się tak układać plan aby jak najwięcej korzystać, np. z różnych wyjazdów.

 Jestem osobą głęboko wierzącą i nie wstydzę się tego, wręcz przeciwnie, przy każdej sposobności to podkreślam. Nie zawsze tak było. Katoliczką, jak to się mówi  „niedzielną”  byłam od zawsze. Wyniosłam to z domu. Ale Bóg był dla mnie daleki i nieznany, jak wydaje mi się jest dla wielu z was. Chodziłam do kościoła wraz z rodziną, ale tylko z obowiązku. Aż do czasu. Gdy miałam 50 lat, przeżyłam wielką tragedię. Mój 28 letni syn niespodziewanie zmarł na pękniętego tętniaka mózgu. Na 5 lat moje życie całkowicie się zawaliło, mimo, że mam jeszcze dwóch synów. Wtedy właśnie odnalazł mnie Bóg i wyciągnął z tego dna rozpaczy. A stało się to poprzez moją znajomą, która przy wyjściu z kościoła, posłuszna wewnętrznemu nakazowi, zaprosiła mnie na spotkanie Odnowy w Duchu Świętym. Zaproszenie przyjęłam i już po pierwszym spotkaniu pozostawiłam tam moje serce. Od tej pory minęło 21 lat.

Miałam jednak mówić o doświadczeniu Boga. Pierwsze i chyba najmocniejsze działanie Bożej Opatrzności przeżyłam będąc w II lub III klasie szkoły podstawowej. Mieszkaliśmy wtedy na Pomorzu, w Drawsku Pom. Moja mama, babcia i ja. Tak się złożyło, że mama zachorowała na gruźlicę i musiała poddać się leczeniu sanatoryjnemu. Były to lata pięćdziesiąte. W tym czasie nieliczni chorzy na gruźlicę wracali do zdrowia. Mama musiała poddać się operacji i leczenie przeciągnęło się do ok. jednego roku. Ponieważ nie chciała pozostawić mnie pod opieką nie pracującej babci, zostałam przetransportowana na ten czas do  brata mamy,  mieszkającego wraz z żoną w Kątach Wr. Tam chodziłam do szkoły i tam też przyjęłam I Komunię św.

Trochę się rozpisałam, ale wydaje mi się, że takie wprowadzenie może przybliżyć mój opis.

W Kątach Wr. mieszkaliśmy tuż przy Rynku, jednak tak się składało, że zaraz za naszym domem znajdował się tzw. Dom Kultury a tuż obok niego park i boisko sportowe. Przez park przebiegała droga prowadząca do następnej miejscowości. Trochę w głąb parku, tuż przy drodze, znajdował się krzyż ogrodzony parkanem a kilka metrów dalej od drogi prowadzącej do następnej miejscowości odbijało odgałęzienie w głąb lasu. Wraz z koleżankami często robiłyśmy porządki przy krzyżu i przystrajaliśmy go kwiatami.
Tego dnia zbierałam kwiaty polne na łączce za Domem Kultury, nie pamiętam już w jakim celu, być może miałam zamiar zanieść je do krzyża. Miejsce to znajdowało się tuż przy wyjściu z parku, nieopodal mojego domu. W pewnym momencie stanął przede mną młody mężczyzna i nawiązał rozmowę. Po chwili zapytał mnie, czy chciała bym takie piękne malutkie ptaszki bo tutaj niedaleko w gniazdku są. Ucieszyłam się i potwierdziłam, że chcę.  Ruszył drogą a ja tuż za nim. Byłam pełna ufności i pozbawiona jakiegokolwiek lęku. Gdy przeszliśmy kilkanaście metrów i znajdowałam się mniej więcej w połowie drogi do krzyża, niespodziewanie coś się wydarzyło. Ni stąd ni zowąd moje nogi nagle  ‚przymurowało” do ziemi. Napięłam się i całą siłą usiłowałam oderwać stopę, ale bezskutecznie. Nie wiem jak długo to trwało, wydaje mi się, że niedługo. Wtem niespodziewanie ogarnął mnie strach. Zawołałam; Idę do domu bo ciocia mnie będzie szukać. Ależ to już niedaleko – odpowiedział wskazując drogę, która wiodła w głąb lasu. Nie, ja muszę do domu – zawołałam i ..bez problemu zrobiłam w tył zwrot i pobiegłam do domu. Ponieważ, jak wspomniałam, było to tuż przy placu, więc nie próbował mnie zatrzymać,  bojąc narazić się na wpadkę. Podsumował tylko; Nie, to nie. Dam komu innemu.
Zdarzenie to głęboko wbiło mi się w pamięc. Opowiedziałam jedynie koleżance. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć wrażenia  ‚ przymurowanej ‚  nogi.
W 2006 roku,  po raz pierwszy i jedyny zresztą,  uczestniczyłam w pieszej pielgrzymce do Częstochowy. Mimo, że mieszkam daleko od Kątów Wr. trasa nasza przebiegała akurat przez ten park. Gdy mijaliśmy Krzyż Jezusa Chrystusa, który stał na tym samym miejscu  ( mam nadzieję, że nadal tam stoi),  podczas marszu podziękowałam Jezusowi najpiękniej jak umiałam za ocalenie mnie tamtego dnia. Chwała niech będzie Bogu Najwyższemu,  że jest,  że działa w naszym życiu.  Amen.

 

 

      ZAWSZE  JA  Z  TOBĄ  A  TY ZE  MNĄ  PANIE

 

         Rekolekcje to zawsze wspaniały czas. Czas oderwania się od rzeczywistości i możliwość pogłębienia relacji z Bogiem. Nic więc dziwnego, że bardzo pragnęłam w nich uczestniczyć. Jak zwykle w takich razach pojawiły się problemy. Ponieważ do Rakowic, gdzie zwykle odbywały się rekolekcje Odnowy w Duchu Święym , w niedzielę z Jeleniej Góry nie dojeżdżał żaden autobus,  zastanawiałam się jak dojechać, ponieważ z bagażem moźe mi być ciężko dojść od ostatniego przystanku. Po ostatnim spotkaniu Wspólnoty jak zwykle utworzyło się kilka dyskutujących ze sobą grupek. Przechodząc   „przypadkiem”  obok jednej z nich, znowu  „przypadkiem”  usłyszałam:
No to jeszcze jedna osoba i będzie komplet. Zapytaj Gosi może ktoś potrzebuje. 
Natychmiast podbiegłam:  Na rekolekcje jedziecie? Ja potrzebuję

No i Pan Jezus załatwił mi przejazd ,bo jak wiecie, nie ma przypadków. Nie wiedziałam wtedy jeszcze jak bardzo będę tego potrzebowała.

Wyjazd na rekolekcje był zaplanowany na niedzielę. W sobotę czyniłam ostatnie przygotowania. Idąc ze świeżo wysuszonym praniem z ogrodu nagle poczułam okropny ból w nodze na wysokości uda. Ból się nasilał i już za chwilę miałam problem z postawieniem stopy. Tego dnia wieczorem miałam zaplanowaną Mszę Św. w jakiejś intencji, więc uznałam za konieczne w niej uczestniczyć. Sama nie byłam w stanie dojść do ołtarza w celu przyjęcia Komunii Św.  Poprowadziła mnie sąsiadka,  którą poprosiułam żeby, po przyjęciu Komunii posadziła mnie w najbliższej ławce bo dalej nie dojdę. Po zakończeniu Nabożeństwa natychmiast pojechaliśmy po poradę do szpitala, gdzie ledwo się doczołgałam od samochodu. Lekarz podał mi jakieś tableki jako pomoc doraźną ponieważ była sobota wieczór i zalecił udanie się do przychodni w poniedziałek, celem dalszego leczenia.

Akurat!-  pomyślałam – jeżeli dam radę to jutro jadę na rekolekcje.

Całą noc przesiedziałam z poduszką elejtryczną bo za nic nie mogłam się położyć. Tak strasznie rwała mnie noga. Ponieważ była niedziela, rodzinka rano poszła do kościoła. Ja pozostałam w domu. Gdy powrócili, spojrzeli na mnie jak na nienormalną. Byłam już spakowana na rekolekcje! Nie wiedziałam jak dam radę, ale wiedziałam, że muszę pojechać bo bardzo tego pragnę. Oczywiście poduszkę elektryczną wzięłam ze sobą i w każdej odpowiedniej ku temu porze korzystałam z niej.

Rekolekcje były pod hasłem ” Przyjąć Krzyż do swojego życia” i prowadziły je  siostry zakonne „Uczennice Krzyża” że Szczecina. No i  jednym z punktów ich programu była nauka…tańca wspólnotowego! W sam raz coś dla mnie i mojej nogi. Nie będę się rozpisywać jak wyglądał mój pobyt, w każdym razie siostra z mojej Wspólnoty w razie potrzeby holowała mnie, szczególnie po schodach, inni modlili się nade mną, jeszcze  inni zaoferowali jakieś leki itp. A ja ofiarowałam swoje cierpienie za owoc rekolekcji. I zostałam za to sowicie wynagrodzona!

W środku nocy obudził mnie mój własny głos wielbiący Boga. Jednocześnie poczułam ogromną błogość i szczęście. Trwało to krótką chwilę,  ale było tak cudowne,  że nie zapomnę tego chyba nigdy. Powiedziano mi, że była to modlitwa serca. To był dar za przyjęcie cierpienia i ofiarowanie go na Chwałę Bogu. Dziękuję Ci Panie za to doświadczenie, jak i za wiele innych, których mi grzesznej nie szczędziłeś

 

4 thoughts on “Zofia Nędza – Moje doświadczenia Boga.

  1. Zosiu jak to mozliwe…???gdy mialam 5 lat bawilam sie z siostra i kolezanka przed domem. Podszedl do nas mezczyzna i zapytal ktora z was chce Lalke i czekolade? Ja sie zglosilam i poszlam z nim.Prowadzil mnie w kierunku lasu. W tym momencie moja Mama wSzla do toalety na papierosa.Palila w okienku i zobaczyla mnie z tym mezczyzna.Wybiegla z domu zaczela biec i krzyczec a on nie puszczal mojej reki.Zaczeli biec za nim mechanicy z pobliskiego warsztatu, Obejrzal sie i puscil mnie i uciekl do lasu…..Dzieki tobie wiem ze to Jezusowi zawdzieczam ze nie Padlam ofiara….Dziekuje Ci Jezu?

  2. Mieszkalam w malym mieszkanku nad garazem i bylam w pracy gdy w poblizu pracownicy energetyki zakladali w ziemi przewody wysokiego napiecia. Pomylkowo Dali za wysokie napiecie .Nasze mieszkanie spalilo sie doszczetnie doslownie wszystko ubrania meble sprzety sciany podlogi okna drzwi!!! JEDYNE CO OCALALO W ZWEGLONEJ SZAFCE TO BIBLIA!!!KTORA CZYTALAM PRAWIE KAZDEGO DNIA czy to nie Cud????To Znak od BOGA, ze istnieje i ze moze wszystko nawet ocalic papierowa Biblie posrod zgliszczy !!!DZIEKUJE CI JEZU ZE W TYM CZASIE NIE BYLO MNIE TAM, ZE PO RAZ KOLEJNY OCALILES MOJE ZYCIE???Biblia ocalala bez najmniejszego sladu pozaru!!!!!

  3. Piękne świadectwa Zosiu.
    Tak, jak mówisz, człowiek często w dojrzałym wieku uświadamia sobie, że Pan Bóg od naszych narodzin czuwa nad naszym życiem
    i kieruje nas do Zbawienia. Zaiste Jego Miłość do nas i Miłosierdzie są niezgłębione. Bądź uwielbiony Jezu Chryste teraz i na wieki.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *