Arkadiusz Łodziewski – Świadectwa.
„Aniele Boży, stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Bądź mi zawsze ku pomocy,
Strzeż duszy, ciała mego,
zaprowadź mnie do żywota wiecznego.
Amen.”
Eucharystia – świadectwo
Naprzeciw lękowi
Krótkie świadectwo: Bóg daje znaki
6 lutego 2015
Przeżyłem 2 dni temu coś przedziwnego…wyszedłem na spacer późnym wieczorem (ok 23.00). Poszedłem po mleko, gdyż piję codziennie, a zabrakło…Spotkałem na podwórku w ciemnościach, jakąś kobietę grzebiąca w dużym koszu na śmieci…powiedziałem – nie grzeb tam – dam ci pieniążki (nie żebym się chwalił, że jej dałem – nie zrozumcie tego jako pychę, że się chwalę ale to jest istotne). Dałem jej 20 zł (20 zł bo nie miałem innego banknotu) – pogadaliśmy z 20 minut o Bogu i zaufaniu Mu – odprowadziłem ją z podwórka na ulicę, (ok 30 metrów) a potem jeszcze wzrokiem, ze 100 metrów. Jak tak się oddalała to modliłem się za nią żeby wyszła z bezdomności. Aż uciekła mi z oczu za zakrętem. Tak więc odwróciłem się i poszedłem do miasta (do centrum). Przeszedłem kilkanaście metrów i spotkałem inną bezdomną (nie było żadnej możliwości aby te bezdomne się spotkały). Rozgrzany wcześniejszą rozmową, podszedłem i mówię: – a Ty co też spać nie możesz? Jechała z wózkiem na którym miała jakąś rynnę, kawałek pralki itp. Do Żabki już byłem spóźniony, było po wpół do dwunastej, więc chciałem z nią chwilę pogadać, a ona wyciągnęła 20 zł i powiedziała weź….Mówię jak to? Co Ty robisz? Czemu? Dałem przecież przed chwilą innej pani. Zacząłem myśleć intensywnie, co się tu dzieje! Bezdomna daje mi dwie dychy! Powiedziałem: – nie wezmę – zabieraj te pieniądze! A ona: – Ty potrzebujesz – bierz! Mówię: – absolutnie nie! I wtedy stało się coś jeszcze dziwniejszego. Usłyszałem w sercu bardzo wyraźny głos: A JAK DAM CI KRÓLESTWO BOŻE, TO NIE PRZYJMIESZ? Osłupiałem. Wyciągnąłem rękę. Wziąłem 20 zł od bezdomnej o dwunastej w nocy i poszedłem dalej, całkiem ogłupiały od tej sytuacji. Zanim się ogarnąłem i zrozumiałem, co się stało minęło z pół minuty. Odwróciłem się i pobiegłem za róg ulicy. Chciałem z nią pogadać. Już jej nie było, a przecież miała wielki wózek z żelastwem i turlała się powolutku. Dotarło do mnie, że to był Pan Jezus♥