Świadectwo – Jerzy Chmielewski
- Szczęść Boże.
Jestem Jerzy z Gdańska. Otrzymałem od Pana Boga drugą szansę na dalsze życie. Diagnoza była nieprzyjemna: rak złośliwy. W sanktuarium Bożego Miłosierdzie w Gdańsku bardzo się modlilem i wszystko zawierzylem Jezusowi prosząc o Boże Miłosierdzie dla mnie w chorobie. Przyjąłem chorobę ze spokojem. Jestem bardzo wierzący i praktykujący katolik. Wiedziałem, że wszystko jest w Jego rękach, Boga Wszechmogącego Jezusa Chrystusa. Myśli skierowane były z ufnością. Nauczyłem się z tym żyć. Po operacji i wycięciu fragmentu nowotworowej tkanki straciłem kawałek ucha. Czekałem na kolejną biopsję. Wynik jest dobry dla mnie. Nie ma przerzutów i bardzo się z tego powodu cieszę. Wiem, że nie wszyscy ludzie chorzy na choroby nowotworowe mają takie samo szczęście. Bardzo mi przykro z tego powodu, ale pisząc to wzystko chciałbym dać świadectwo, ze Wiara czyni cuda. Nie wiem dlaczego jedni mają to szczęście a inni nie. Nauczyłem się pokory i cierpliwości, miłości do drugiego człowieka. Zawsze tak czynilem przed chorobą też, ale widząc i czując tą chorobę na własnej skórze nauczyłem się mieć nadzieję i zawierzenie całkowite Bogu. Po spowiedzi i rachunku sumienia poczułem taką ulgę, byłem taki lekki jak piórko. Szczęśliwy, że jestem przygotowany na kaźdy wyrok. Prosiłem Boga o życie, ale tak samo jak jest w modlitwie naszej wiary: Ojcze Nasz; Bądź wola Twoja tutaj na ziemi jak i w niebie. Przyjmę wyrok Panie twój .Tymi moimi przemyśleniami w chorobie chciałem się z Wami podzielić moi przyjaciele, którzy jesteście może w chorobie, ale również i ze zdrowymi. Nigdy nie wiadomo co przyniesie nowy dzień i czym nas zaskoczy. Dlatego zawsze, naprawdę zawsze trzeba żyć dla.Boga, czynić dobro i być przygotowanym na wszystko Z Panem Bogiem.
Jerzy Chmielewski